-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2024-04-08
2024-03-30
Patrząc na wszystkie opinie i oceny, to cały czas zastanawiałam się, czy ja czytałam inną książkę. Wątek śledztwa w moim odczuciu średni. Wyglądało, jakby jacyś amatorzy go prowadzili. Nie możliwością, żeby takie oklepane dialogi były prowadzone przez policjantów śledczych. Ponadto irytowało mnie nom stop określenie bohaterów blondynka i czarnowłosy, jakby nie można normalnie napisać ich imiona.
Jedyny plus, że cały czas coś się działo I dlatego z ciekawości dotarłam do końca powieści.
To było moje pierwsze spotkanie z piórem autorki I zapewne ostatnie. Nie interesują mnie następne części.
Patrząc na wszystkie opinie i oceny, to cały czas zastanawiałam się, czy ja czytałam inną książkę. Wątek śledztwa w moim odczuciu średni. Wyglądało, jakby jacyś amatorzy go prowadzili. Nie możliwością, żeby takie oklepane dialogi były prowadzone przez policjantów śledczych. Ponadto irytowało mnie nom stop określenie bohaterów blondynka i czarnowłosy, jakby nie można...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-16
2024-02-13
6,5⭐️
Niestety uważam, że ta część jest najsłabsza z całej serii. Zachowanie Keeley jako kobiety w ciąży i na dodatek doktorki było niewiarygodne. Przez całą historię nie mogłam ją polubić. Nie poczułam żadnej chemii pomiędzy nią a Grahamem. On jedyny był promyczkiem tej książki i to dla niego przeczytałam całość. Bardzo szkoda że na zakończenie świetnej serii otrzymałam rozczarowującą powieść. I tak cieszę się, że seria została wydana i gorąco polecam ją przeczytać.
6,5⭐️
Niestety uważam, że ta część jest najsłabsza z całej serii. Zachowanie Keeley jako kobiety w ciąży i na dodatek doktorki było niewiarygodne. Przez całą historię nie mogłam ją polubić. Nie poczułam żadnej chemii pomiędzy nią a Grahamem. On jedyny był promyczkiem tej książki i to dla niego przeczytałam całość. Bardzo szkoda że na zakończenie świetnej serii otrzymałam...
2024-01-22
Niestety zbyt ilość seksu niż fabuły spowodowało, że musiałam dać nico niższą ocenę. Nom stop powtarzane „przesunął językiem po wewnętrznej stronie policzka czy po wardze bardzo mnie irytowało. Ponadto niektóre zachowanie Aurory jako stewardessy były niedorzeczne. Moim zdaniem ostatnie ponad 100 stron było ciekawe niz reszta książki. Jak dla mnie najsłabsza książka Joanny.
Niestety zbyt ilość seksu niż fabuły spowodowało, że musiałam dać nico niższą ocenę. Nom stop powtarzane „przesunął językiem po wewnętrznej stronie policzka czy po wardze bardzo mnie irytowało. Ponadto niektóre zachowanie Aurory jako stewardessy były niedorzeczne. Moim zdaniem ostatnie ponad 100 stron było ciekawe niz reszta książki. Jak dla mnie najsłabsza książka Joanny.
Pokaż mimo to2024-01-19
To sprawą autorki Nory Roberts jako nastolatka zaczęłam przygodę z romansami. W ostatnich latach autorka połączyła ten gatunek z kryminałem i takie możemy spotkać jej książki.
Już dawno nic nie przeczytałam od Nory, więc zdecydowałam na jej nową książkę, która zainteresowała mnie opisem.
Początku był dobry i zapowiadał dobrą lekturę. Ale im dalej było to gorzej. Wiało nudą i nie czułam żadnego napięcia, jak to bywa w kryminałach. Dla mnie to słaba historia, a szkoda.
To sprawą autorki Nory Roberts jako nastolatka zaczęłam przygodę z romansami. W ostatnich latach autorka połączyła ten gatunek z kryminałem i takie możemy spotkać jej książki.
Już dawno nic nie przeczytałam od Nory, więc zdecydowałam na jej nową książkę, która zainteresowała mnie opisem.
Początku był dobry i zapowiadał dobrą lekturę. Ale im dalej było to gorzej. Wiało...
2024-01-14
Poprzedni tom bardzo mi się podobał. Te część to nie wiem, jak mam ją ocenić. Mam nieco podobne wrażenie po przeczytaniu jak w przypadku pierwszego tomu, który mnie mocno rozczarował.
Bohaterowie tej książki mega dziwini, a ich chore zachowanie doprowadzało mnie do szaleństwa. Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam o takich żałosnych postaciach. Nagłe romantyczne zakończenie Aisling i Sama mnie nie kupiło i było mało wiarygodne.
Muszę przyznać że książka miała kilka dobrych momentów, co spowodowało że przeczytałam całość.
Poprzedni tom bardzo mi się podobał. Te część to nie wiem, jak mam ją ocenić. Mam nieco podobne wrażenie po przeczytaniu jak w przypadku pierwszego tomu, który mnie mocno rozczarował.
Bohaterowie tej książki mega dziwini, a ich chore zachowanie doprowadzało mnie do szaleństwa. Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam o takich żałosnych postaciach. Nagłe romantyczne...
🖤 Po tytuł ,,Burza uczuć" sięgnęłam ze względu na opis i także zimową okładkę. A najważniejszym powodem jest oczywiście motyw second chance, który bardzo lubię. W tej powieści znalazł się także age gap, ale nie rzucał się za bardzo w oczy.
Z początku nie mogłam się wkręcić. Miałam wrażenie, że brakuje początkowych rozdziałów, bo czułam się jakbyśmy trafili od razu w środek fabuły. Brakowało mi jakieś dobrego rozwinięcia historii.
Jeśli chodzi o wątek drugiej szansy, to pomysł, żeby dotyczył byłych małżonków uważam za fajny. Nie kojarzę lub nie pamiętam, abym przeczytała wcześniej taką książkę.
🖤Serena starała się trzymać dystans od byłego małżonka i jedynie, że wglądu na dobro syna utrzymywała z nim kontakt. Mimo że od rozwodu Sereny i Jaxsona minęło już 5 lat, to wciąż nie przestali się darzyć uczuciem. On postanowił wykorzystać sytuacje, że z powodu trudnych warunków pogodowych ma szanse ponownie zbliżyć się do byłej żony. Podobało mi się, jak Jaxson próbował od nowa rozkochać Serene. Tym bardziej że za pomocą aplikacji randkowej chciał się przekonać czy jeszcze ma szanse. Oboje wykorzystując wolny czas mieli okazję do naprawienia swoich stosunków. Ich sytuacja pokazuje, że komunikacja to najważniejsza zasada w związku. Jej brak może powodować wiele niepotrzebnych nieporozumień. Fajnie autorki tutaj pokazała, jak Serena i Jaxson po trochę starali się wyjaśnić zaległe nieścisłości z przeszłości, które spowodowały rozpad ich małżeństwa.
Polubiłam ich syna-Coltona, bo był uroczym dziesięcioletnim chłopcem. Chciał on, aby jego rodzice ponownie byli razem. I jak to dziecko wpadał nie raz na głupie pomysły, aby tego dokonać.
Niestety jestem bardzo rozczarowana wątkiem śnieżycy, która zaatakowała miasto Fallport. Liczyłam z tego powodu na jakieś dramatyczne sceny, a takich nie dostałam. Moim zdaniem ten wątek został źle dopracowany i przez to odniosłam wrażenia, że żadnej wielkiej śnieżycy nie było. Nie wspominając już o tym, że Colton w taką pogodę nie powinien wychodzić z domu. A on normalnie chodził do kolegi się bawić.
🖤 Pomimo fajnego wątek drugiej szansy, to ,,Burza uczuć" nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Cieszę się, że nie miałam do niej jakieś dużych oczekiwań. Jak dla mnie to lektura do przeczytania i zapomnienia.
🖤 Po tytuł ,,Burza uczuć" sięgnęłam ze względu na opis i także zimową okładkę. A najważniejszym powodem jest oczywiście motyw second chance, który bardzo lubię. W tej powieści znalazł się także age gap, ale nie rzucał się za bardzo w oczy.
Z początku nie mogłam się wkręcić. Miałam wrażenie, że brakuje początkowych rozdziałów, bo czułam się jakbyśmy trafili od razu w środek...
2023-11-17
Ostatnio ciężko mam z piórem autorki Cory Reilly. Już każda książka przeczytana mnie rozczarowuję. Z tym tytułem było podobnie, że nieraz miałam ochotę odłożyć i zrobić DNF. Na siłę z przewracaniem stron przeczytałam do końca. Dopiero ostatnie ok 100 stron mi się podobały i były najlepsze.
Przez całą historie Anna Cavallaro irytowała mnie okropnie i nie mogłam znieść jej zachowanie. Moim zdaniem niezbyt pasowała do Santino. On czasami w kilku momentach także mnie denerwował. Książka była mało mafijna, a motyw age gap i ochroniarza nawet mi się coś podobały. Zdecydowanie ta książka nie do równa historii o rodzicach Anny, która była świetna.
Ostatnio ciężko mam z piórem autorki Cory Reilly. Już każda książka przeczytana mnie rozczarowuję. Z tym tytułem było podobnie, że nieraz miałam ochotę odłożyć i zrobić DNF. Na siłę z przewracaniem stron przeczytałam do końca. Dopiero ostatnie ok 100 stron mi się podobały i były najlepsze.
Przez całą historie Anna Cavallaro irytowała mnie okropnie i nie mogłam znieść jej...
🖤Za nim sama przeczyłam powieść widziałam dużo pozytywnych opinii i kilka również negatywnych. Z większości tych pozytywnych wiele osób pisało, że książka jest bardzo emocjonująca i chwyta mocno za serce. Mnie ona po przeczytaniu nie dostarczyła żadnych z tych uczuć. Bardziej po niej poczułam się czasami zniesmaczona. Akcja książki toczyła się ponad dziesięć lat i była opowiedziana z perspektywy Breck. W ciągu tego okresu historia miała taki rollercoaster, że aż nie raz przewraczałam oczami. Lubię motyw drugiej szansy, a tutaj mieliśmy ich tyle, że można się pogubić. Bohaterowie nom stop komplikowali sobie życie. Szukali byle głupiej wymówki czemu nie mogą być razem. Popełniali błędy i podejmowali jedną złą decyzję za drugą, a potem kolejną. Najbardziej robiła to B. i dlatego ją nie mogłam polubić. Jest chyba ona najgorszą bohaterką, z jaką się w tym roku spotkałam. Żal mi było troszkę Jamiego, bo on bardziej się starał. Tylko w niektórych sytuacjach bez jego winy się nie obyło.
Breck i Jamie byli strasznie uzależnieni od siebie. Ich relacja była toksyczna, a romans mało wiarygodny. Chemii od pierwszego spotkania odmówić im nie mogę. W ciągu tych ponad dziesięciu lat więcej czasu spędzili na odległość i osobno. Gdy tylko, ponownie Jamie pojawiał się w życiu B. kończyło się to zbliżenia pomiędzy nimi (byli w związku z kimś innym i podobno w nich zakochani). Wątek zdrady był dla mnie nie do przyjęcia. Jeszcze pierwszą darowałam, ale kolejne to już dla mnie było za dużo. Byłam bardzo ciekawa zakończenia, bo podobno miało być zaskakujące. Z tego powodu nie odłożyłam czytanie, bo intrygowało mnie jak ostatecznie potoczą się losy Breck i Jamiego. Nie było takie emocjonujące jak niektórzy piszą. A co do drugiej części z powieści, w której możemy poznać wersję Jamiego, to czytałam z przewracaniem stron. Bo ile można czytać jedno i to samo, tylko ze w streszczeniu.
🖤 Czuje się rozczarowana powieścią "Love letter to whiskey". Mam też mieszane uczucia przez to, co działo się w tej książce. Na to wygląda, że nie była to odpowiednia lektura dla mnie, a szkoda. Po wielu pozytywnych opiniach polecam samemu przeczytać, bo może dostarczy wam tych wrażeń co innym czytelnikom. Wiem, że autorkę Kandi Steiner stać na coś lepszego, gdyż czytałam kiedyś dwie wydane wcześniej jej książki (prawdopodobnie będą wznowione).
🖤Za nim sama przeczyłam powieść widziałam dużo pozytywnych opinii i kilka również negatywnych. Z większości tych pozytywnych wiele osób pisało, że książka jest bardzo emocjonująca i chwyta mocno za serce. Mnie ona po przeczytaniu nie dostarczyła żadnych z tych uczuć. Bardziej po niej poczułam się czasami zniesmaczona. Akcja książki toczyła się ponad dziesięć lat i była...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-03
Po zaskakującym plot twistcie w pierwszym tomie byłam bardzo ciekawa kolejnej części. Szkoda, że w tych 200 stronach nic wielkiego się nie działo. Było oczywiście kilka momentów dramatycznych związanych z walką o opiekę nad Travisem i jego zdrowie. Nie poczułam zbyt dużej więzi z tą powieścią, dlatego nawet nie wiem jak mam ją ocenić. Moim zdaniem nie potrzebnie historia była podzielona na dwie części, jak można było wszystko w jednej książce zmieścić. Na te chwile nie ciągnie mnie do kolejnej części, pomimo że jest o innej parze bohaterów.
Po zaskakującym plot twistcie w pierwszym tomie byłam bardzo ciekawa kolejnej części. Szkoda, że w tych 200 stronach nic wielkiego się nie działo. Było oczywiście kilka momentów dramatycznych związanych z walką o opiekę nad Travisem i jego zdrowie. Nie poczułam zbyt dużej więzi z tą powieścią, dlatego nawet nie wiem jak mam ją ocenić. Moim zdaniem nie potrzebnie historia...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-28
🖤 Do tej pory już miałam okazje przeczytać coś spod pióra @wiktorialange.autor. Tylko że od jej debiutanckiej dylogi dawno nic od niej nie przeczytałam. Po książkę "I see you everywhere" sięgnęłam ze względu na opis, a szczególnie wątek sąsiedzkiej relacji między bohaterami. A już dawno nie czytałam o takiej relacji. Ponadto dodatkowo był motyw hate love i nieco slow burn. Początek zapowiadał mi dobrą lekturę i troszeczkę (zwłaszcza impreza i bohaterka pisarka) przypominało mi powieść ,,Beach Read" autorstwa Emily Henry. Jednak im było dalej to zaczęłam przewracać oczami. A to wszystko za sprawą Ivy, która swoim
zachowaniem doprowadzała mnie do szału. Już dawno nie widziałam tak irytującej bohaterki, która sama do końca nie wiedziała czego chce. Przez to miałam ochotę nią mocno potrząsnąć. Rozumiem, że coś ją w życiu wcześniej przykrego spotkało i ciężko przez to było jej zaufać Nicolasowi. Ale tak nie podobało mi się, jak go traktowała. Niezaprzeczalnie była między nimi chemia. Jak wspominałam powyżej ich relacja przez całą książkę opierała się na hate-love. Oboje przez swój charakter byli zbyt uparci, co powodowało, że fabuła w kółko się kręciła w przyciąganie i odpychanie bohaterów. Z początku mi to nawet nie przeszkadzało, ale z czasem zaczęło denerwować.
Dlatego też nie mogłam uwierzyć w miłość
Nicolasa do Ivy, bo niby kiedy miał się w niej zakochać. Pod koniec książki myślałam, że autorka dostarczy nam jakąś dobrą dramaturgię, ale była nie taka, na jaką liczyłam.
Żeby nie było, że nic mi się nie podobało. Książka miała kilka fajnych momentów. Podobał mi się wątek wyścigów samochodowych i studia tatuażu. Również podobała mi się przyjaźń Nicolasa i Dylana. Mimo że to książka jest jednotomowa, to autorka dała małą furtkę o następnej historii poświęconej właśnie Dylanowi i przyjaciółce Ivy- Lily. Jestem ciekawa czy ma ją w planie napisać.
🖤 Nie rozumiem czemu "I see you everywhere" jest reklamowana jako komedia romantyczna. Po przeczytaniu mogę stwierdzić, że mało ma wspólnego z tym gatunkiem. Historia miała potencjał, ale coś autorce nie wyszło po drodze. Szkoda, że tak się stało i przez to czuję się nieco rozczarowana lekturą. Zapewne po kilku dniach już nie będę pamiętać o tej książce. A jeśli ktoś ma ochotę na powieść pomimo mojej opinii, to oczywiście może przeczytać. Lepiej samemu się
przekonać i poznać swoje wrażenia.
🖤 Do tej pory już miałam okazje przeczytać coś spod pióra @wiktorialange.autor. Tylko że od jej debiutanckiej dylogi dawno nic od niej nie przeczytałam. Po książkę "I see you everywhere" sięgnęłam ze względu na opis, a szczególnie wątek sąsiedzkiej relacji między bohaterami. A już dawno nie czytałam o takiej relacji. Ponadto dodatkowo był motyw hate love i nieco slow burn....
więcej mniej Pokaż mimo to
🖤Już wkrótce będzie premiera 4 tomu z serii Grzechy ojców. A ze do tej pory jeszcze nie przeczytałam żadnej części, to postanowiłam ze będę pomału nadrabiać zaległości. Ostanie książki, jakie czytałam z pod pióra Cory Reilly nie były zachwycające. Do historii poświeconej Marcelli i Maddoxa nie miałam zbyt dużych oczekiwań, ponieważ pamiętałam, że zbierała wiele średnich opinii.
W książce na pewno znajdziemy wymuszoną bliskość i zakazane uczucie. Początek książki mi się podobał. Do momentu porwania dobrze mi się czytało. Kilka następnych stron też nie były złe. Potem już się zrobiło nudnawo. Zbyt długo ciągnął się wątek porwania. Tortury stosowane w ramach zemsty wydawały się naprawdę bezcelowe. Chociaż na pewno żal było mi Marcelli. A pod koniec też chwilami zrobiło się ciekawie. Ale było dużo momentów, że przewracałam oczami. Nawet przy urwanej końcówce. Reszta historii ma być w kolejnym tomie. Podział tej książki na dwie części wydaje mi się wyjątkowo bezsensu. Jakby autorka nie mogła wyrzucić stąd niepotrzebne wątki i napisać o wiele lepszą jedną książkę. Zresztą nie przeszkadzałaby mi większa ilość stron.
Wielkim minusem tej książki na pewno jest relacja bohaterów. Przez całą powieść nie poczułam żadnej chemii pomiędzy Marcelli a Maddoxem. Nawet jeśli doszło do ich zbliżenia, które prawdo mówiąc wcale mi się nie podobało. Jak dla mnie mało wiarygodna była ich miłość. Wszystko, co się działo między nimi wydawało mi się tylko pożądaniem. Nie zrozumiałe dla mnie było to, że dla Maddoxa zemsta nagle spadła na dalszy plan i jak również więź z członkami klubu. Miał być anty bohaterem, a daleko mu było do takiej postaci. Marcelli pokazała, że jest z krwi i kości córką Luki Vitiello. Zasłużyła na miano Księżniczki Famiglii.
🖤 "Naznaczeni grzechem" to kolejna książka Cory, która mnie rozczarowała. Po przeczytaniu już rozumiem niektóre opinie czytelników. Na razie nie wiem, czy sięgnę po drugą część, ale pozostałe tomy mnie interesują, więc im dam na pewno szanse.
🖤Już wkrótce będzie premiera 4 tomu z serii Grzechy ojców. A ze do tej pory jeszcze nie przeczytałam żadnej części, to postanowiłam ze będę pomału nadrabiać zaległości. Ostanie książki, jakie czytałam z pod pióra Cory Reilly nie były zachwycające. Do historii poświeconej Marcelli i Maddoxa nie miałam zbyt dużych oczekiwań, ponieważ pamiętałam, że zbierała wiele średnich...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-20
Z dwóch poprzednich części, tylko druga mi się podobała. Byłam ciekawa, jak będzie w przypadku trzeciego tomu, który powstał po kilku latach. Po przeczytaniu tej książki ponownie zrozumiałam, że slow burn jednak chyba nie dla mnie. Początek książki był dobry, ale potem zrobiło się nudno, bo fabuła się pomału rozwijała i ociągała. O relacji bohaterów nawet nie wspomnę, bo była mega poplątana. Przynajmniej chemie mieli. Trzeba było prawie całą książkę czekać, żeby do czegoś pomiędzy nimi doszło. Wątek, że sztuczną inteligencją wydawał mi się z nieraz mało wiarygodny. Dopiero ostanie 100 stron były ciekawe i mi się podobały. Nawet nie wiem, jak te lekturę mam ocenić i dlatego tego nie zrobiłam. Osobiście uważam, że ten tom nawet nie musiał powstać i był nie potrzebny.
Z dwóch poprzednich części, tylko druga mi się podobała. Byłam ciekawa, jak będzie w przypadku trzeciego tomu, który powstał po kilku latach. Po przeczytaniu tej książki ponownie zrozumiałam, że slow burn jednak chyba nie dla mnie. Początek książki był dobry, ale potem zrobiło się nudno, bo fabuła się pomału rozwijała i ociągała. O relacji bohaterów nawet nie wspomnę, bo...
więcej mniej Pokaż mimo toPo dwóch poprzednich częściach liczyłam, że następna będzie dobrą lekturą. Tak jednak nie było. Nic ciekawego się w tej książce nie działo i nie dostarczyła mi jakiś wielkich emocji. Nudziłam się podczas czytania. Chociaż historia Josha i Delii nie przypadła mi do gustu, to miała kilka momentów uroczych, jak również takich, które wzbudził we mnie współczucie dla bohaterów. Zabrakło mi wątku z przeszłości o zakochaniu w sobie się bohaterów. Ogólnie rzecz biorąc książka okazała się średnią jakościową lekturą.
Po dwóch poprzednich częściach liczyłam, że następna będzie dobrą lekturą. Tak jednak nie było. Nic ciekawego się w tej książce nie działo i nie dostarczyła mi jakiś wielkich emocji. Nudziłam się podczas czytania. Chociaż historia Josha i Delii nie przypadła mi do gustu, to miała kilka momentów uroczych, jak również takich, które wzbudził we mnie współczucie dla bohaterów....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-31
💛 Bardzo lubię pióro Elle Kennedy i to najbardziej za sprawą serii Off-Campus. Byłam bardzo ciekawa nowej serii autorki. Wydawnictwo Zysk i S-ka trochę kazało nam czekać na wydanie pierwszego tomu. Tym razem opuściliśmy świat uniwersyteckich hokeistów i lodowiska, żeby przenieś się na gorącą plażę w miasteczku Avalon Bay. Mieliśmy bohaterów, których status społeczny się różnił. Mac jest córką polityka. Pomimo że jej rodzice są bogaci, to dziewczyna zdobyła fortunę dzięki aplikacji, którą wymyśliła. Natomiast Cooper musiał oszczędzać każdego grosza. Obydwoje łączy to ze nie mogli liczyć na swoich rodziców. Cooper mógł tylko polegać na sobie i swoim bracie bliźniaku Evanie. Rodzice Mac mieli inne plany co do życia swojej córki i ona z początku im się podporządkowała, w tym związkowi z Prestonem. Dzięki Cooperowi, Mac zaczęła inaczej patrzeć na swoje życie i przestać być zależna od rodziców. Chociaż zdarzało jej się nieraz podejmować głupie decyzje lub niebezpieczne (akcja na dachu podczas tajfunu). Cooper za maską niegrzecznego chłopca krył postać zranioną przez życie, która miała dobre serce. Polubiłam tego bohatera, a inaczej jest z Mackenzie. Nie wiem co o niej mam myśleć. Nieraz wspólne sceny bohaterów mnie ubawiły, ale także były gorące za sprawą chemii, jaką mieli od pierwszego spotkania. Autorka potrafiła wprowadzić napięcie seksualne pomiędzy nimi. Poza tym także drugoplanowe postacie pojawiające się w książce dobrze zostali wykreowani i coś wnieśli do fabuły. Tylko postać Prestona słabo moim zdaniem została wykorzystana.
💛Pierwsza połowa książki była dobra. Od razu wciągnęłam się w tę historię, ale w pewnym momencie akcja zwolniła tempo i zaczęła prowadzić do nikąd. Za bardzo oddaliliśmy się od głównego wątku, czyli zakładu. Im dalej czytałam, to zaczęłam się nudzić i przez to historia nie była już taka dobra jak na początku. Zabrakło mi ekscytujących zwrotów akcji czy jakichś fajnych wydarzeń. A zakończenie już było pośpieszne. Wyglądało jakby Elle Kennedy miała do napisania ilość znaków i dlatego taką dostaliśmy średnią jakości końcówkę. Właściwie miałam wrażenie, że sama autorka nie wiedziała jak miała potoczyć się fabuła.
💛Jestem rozdarta pomiędzy pierwszą a ostatnią połową książki. Dlatego zdecydowałam się nie wstawić ostatecznie oceny powieści. Zdecydowanie liczyłam na lepszą lektur, bo duży potencjał książka miała. Czuje się troszkę rozczarowana po przeczytaniu. „Kompleks grzecznej dziewczynki” to jedna z tych książek, które nie zostaną długo w mojej pamięci. Czy polecam? Musicie sami przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie co do tej książki. Z przyjemnością poznam wasze wrażenia.
💛 Bardzo lubię pióro Elle Kennedy i to najbardziej za sprawą serii Off-Campus. Byłam bardzo ciekawa nowej serii autorki. Wydawnictwo Zysk i S-ka trochę kazało nam czekać na wydanie pierwszego tomu. Tym razem opuściliśmy świat uniwersyteckich hokeistów i lodowiska, żeby przenieś się na gorącą plażę w miasteczku Avalon Bay. Mieliśmy bohaterów, których status społeczny się...
więcej mniej Pokaż mimo toW porównaniu z innymi książkami autorki L.J.Shen spodziewałam się czegoś więcej, w tym fajną letnią powieść. A taką niestety nie dostałam. Liczyłam, że większość historii będzie się dziać podczas rejsu, a według mnie było za mało tam akcji. Najbardziej mnie wkurzyło to, jak Tennessee pozwoliła się traktować przez swoich bliskich i mieszkańców miasteczka Fairhope. Było to bardzo przykre i ze aż żal mi się zrobiło bohaterki. Także nie dokończa przekonała mnie relacja miłosna między Tennessee a Cruzem. Pomysł na fabułę był świetny, ale wykonanie już wyszło średnie. Oczywiście książka miała też swoje dobre i przezabawne momenty. Niestety, to kolejna pozycja od Shen, która trafi na moją listę słabych powieści z pod pióra autorki.
W porównaniu z innymi książkami autorki L.J.Shen spodziewałam się czegoś więcej, w tym fajną letnią powieść. A taką niestety nie dostałam. Liczyłam, że większość historii będzie się dziać podczas rejsu, a według mnie było za mało tam akcji. Najbardziej mnie wkurzyło to, jak Tennessee pozwoliła się traktować przez swoich bliskich i mieszkańców miasteczka Fairhope. Było to...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-31
🖤Po dobrej książce "The love hypothesis" byłam ciekawa kolejnej powieści z pod pióra Ali Hazelwood. Tak jak w poprzedniej książce, tak tutaj trafiliśmy do laboratorium, w którym trwały prace nad hełmem do neurostymulacji dla NASA. Obie historie przedstawiają doświadczenia młodej kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Gdy zaczęłam czytać, to z każdą stronę coraz bardziej miałam wrażenie, że dostaje powtórkę z rozrywki. Może był to taki zabieg autorki, który średnio mi się spodobał. Ale trzeba przyznać, że Ali potrafi napisać historię miłosną w środowisku naukowym. W tej książce mieliśmy więcej relacji i związku Bee i Levi niż mieli Olivia i Adam. Ich początkowa relacja hat-love była fajnie poprowadzona. Nieoczekiwanie dla Bee powoli zmieniała się w coś całkiem innego, bo wspólna praca na to wpłynęła. Nieraz Levi przypominał mi zachowania Adama, a Bee dużo różniła się od Olivii. Były momenty, gdzie jej zachowanie mnie denerwowało, a najbardziej w przypadku, gdy nie dała dojść do słowa Leviemu. Za to potrafiła walczyć o swoje. Musiała udowodnić, że jest najlepszą neurobiolożką i nikt tak bardzo nie zasługuję na udział w projekcie NASA jak ona. Podobało mi się, że mieliśmy tutaj pokazane trudności dotyczące realizacji wysokobudżetowego projektu naukowego i dziwnego zbiegu okoliczności. Fajny pomysł z nawiązaniem życia bohaterki do Marii Skłodowskiej-Curie, którą Bee aż uwielbiała. Było widać, że autorka zdobyła wiedzę lub wiele wie na temat znanej polskiej chemiczki. Wątek asystentki Bee, to wolę przemilczeć.
🖤 „Love on the Brain” to książka, po której spodziewałam się czegoś lepszego, ale mimo tego jestem nieco zadowolona z lektury. Liczę, że następne książki Ali Hazelwood będą nieco inne i lepsze. Jeśli wam się podobało „The Love Hypothesis”, to powinniście przeczytać kolejną historię w święcie naukowym z romansem w tle.
🖤Po dobrej książce "The love hypothesis" byłam ciekawa kolejnej powieści z pod pióra Ali Hazelwood. Tak jak w poprzedniej książce, tak tutaj trafiliśmy do laboratorium, w którym trwały prace nad hełmem do neurostymulacji dla NASA. Obie historie przedstawiają doświadczenia młodej kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Gdy zaczęłam czytać, to z każdą stronę coraz...
więcej mniej Pokaż mimo toLiczyłam że w tych 70 stronach będzie coś fajnego. Niestety tak nie było. Jeszcze dobrze się nie zaczęło a już był koniec. Wyszło jakby słabe streszczenie książki. Jak dla mnie nawet nie potrzebna była ta nowelka, bo jest o niczym.
Liczyłam że w tych 70 stronach będzie coś fajnego. Niestety tak nie było. Jeszcze dobrze się nie zaczęło a już był koniec. Wyszło jakby słabe streszczenie książki. Jak dla mnie nawet nie potrzebna była ta nowelka, bo jest o niczym.
Pokaż mimo to
Będę jedną z nielicznych, która po przeczytaniu powieści jest nią rozczarowana.
Miałam wrażenie, że przeczytałam streszczenie. Wszystko się tak szybko działo, że nie mogłam poczuć żadnej więzi z tą powieścią. Nie poczułam żadnych dużych emocji i ani razu nie uroniłam żadnej łzy. Przykro to, co się stało z synem bohaterów, ale jak dla mnie mało zrozumiały powód Emmetta, aby wziął winę na siebie. Jego postać była nudna, która moim zdaniem nie miała swego zdania. Nie podobało mi się, że wszystkie problemy brał na siebie.
A Tatum to taka bohaterka, którą nieda się polubić. Rozumiem, że straciła syna, ale nie ona jedyna nosiła żałobę. Wkurzało mnie też, że o wszystko obwiniała Emmeta.
Najlepszą postacią była Lucy, która według mnie była dojrzała na swój wiek niż jej rodzice. Ponadto wątek tego trzeciego bezsensu.
Ta książka to przykład takich historii, że utrata dziecka nie raz rozbija małżeństwa, bo oboje nie mogą udźwignąć tragedii, która ich spotkała.
Mimo iz wielu osobom książka się spodoba, to ja ją nie będę polecać. Lepsze są tytuły, które chwytają za serce.
Będę jedną z nielicznych, która po przeczytaniu powieści jest nią rozczarowana.
więcej Pokaż mimo toMiałam wrażenie, że przeczytałam streszczenie. Wszystko się tak szybko działo, że nie mogłam poczuć żadnej więzi z tą powieścią. Nie poczułam żadnych dużych emocji i ani razu nie uroniłam żadnej łzy. Przykro to, co się stało z synem bohaterów, ale jak dla mnie mało zrozumiały powód Emmetta,...