-
ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant6
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński45
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać426
Biblioteczka
2024-05-08
2024-05-04
Zdarza Wam się brać udział w konkursach? Ja przyznam szczerze, że kiedyś częściej brałam udział w różnych konkursach, obecnie od czasu do czasu gdzieś się zgłoszę dla frajdy. A trafiliście kiedyś na taki konkurs, gdzie oprócz głównej wygranej (mam na myśli konkursy książkowe) były nagrody pocieszenia? Ja pierwszy raz spotkałam się z czymś takim na profilu autorskim Pani Justyny Chrobak. Mało tego nagrodę pocieszenia można było sobie wybrać. Chętnie skorzystałam z tej okazji i tak oto stałam się szczęśliwą posiadaczką książki "Znikające nadzieje". Książka z dedykacją to nie lada gratka.
"Im bardziej chcemy, by czas zwolnił, tym mocniej on z nami igra i przyspiesza, zbliżając nas do nieuniknionych przykrych wydarzeń szybciej niż zwykle".
Hanna Starzewska nie miała w życiu łatwo, ale pomimo przeciwności losu jest szczęśliwą mężatką, marzy o dziecku i spełnia się zawodowo. Robi coś dobrego dla tych, którzy nie mieli w życiu tyle szczęścia co ona, prowadzi Fundację "Nadzieja" dla kobiet w trudnej sytuacji. Z dnia na dzień na jej idealnym życiu pojawiają się rysy. Jej mąż Bartosz jej opoka przykładny facet zmienia się w nieobliczalnego potwora. Powrót do domu, który kiedyś był bezpieczną przystanią, obecnie przyprawia Hanię o dreszcze. Podopieczne fundacji zaczynają znikać w niewyjaśnionych okolicznościach, a wolontariusz Szymon niebezpiecznie zbliża się do Hani. W jej życiu sporo się dzieje, aż wreszcie ona sama zaczyna przypominać swoje podopieczne. Stłamszona i zastraszona czeka na nadejście kolejnego ciosu...
Miłość bywa głucha i ślepa i chociaż ludzie wiedzą o tym fakcie od wieków, nikomu nie udało się znaleźć skutecznego lekarstwa przywracającego jej słuch i wzrok.
"Czy naprawdę miłość do osoby, która nagle i bez powodu zmienia się z kogoś bliskiego w osobistego kata, całkowicie przesłania logiczne myślenie?"
Ludzie strzegą swojej prywatności, tworzą pozory idealnych związków i ukrywają dramaty czterech ścian. Wciąż łudząc się, że to, co się dzieje u nich w domu to tylko przejściowe kłopoty. Bo tak łatwiej, wygodniej, prościej, po co kogoś wciągać w swoje prywatne sprawy. Nie ma rodzin idealnych. I ten tekst inni mają gorzej, ja dam radę. Pani Justyna Chrobak w swojej powieści porusza trudne tematy. Pisze o tym, o czym bardzo mało się mówi na co dzień. Przemoc domowa i kobiety, które dla dobra dzieci trwają w toksycznych związkach, nie wiedzą, gdzie się zgłosić, żeby otrzymać pomoc. Czasami tylko nadzieja na lepsze jutro pozwala im wytrwać.
" Nadzieja ostatnia umiera,
Mówią, że człowiek z niej jest
Więc czemu w Tobie jej nie ma?
Dlaczego nie szukasz jej? " Maciej Balcar "Nadzieja"
Zdarza Wam się brać udział w konkursach? Ja przyznam szczerze, że kiedyś częściej brałam udział w różnych konkursach, obecnie od czasu do czasu gdzieś się zgłoszę dla frajdy. A trafiliście kiedyś na taki konkurs, gdzie oprócz głównej wygranej (mam na myśli konkursy książkowe) były nagrody pocieszenia? Ja pierwszy raz spotkałam się z czymś takim na profilu autorskim Pani...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-28
Uwielbiam powieści, których fabuła osadzona jest w miejscach prawdziwych i to takich z historią. Napisanie takiej książki wymaga sporo pracy i czasu. Autor (-ka) robiąc research, musi się dobrze przygotować. Nie może sobie pozwolić na wpadkę. Zanim zaczęłam czytać książkę "Osada" zajrzałam tu i ówdzie, żeby co nieco dowiedzieć się o miejscu akcji tej powieści. To, czego się dowiedziałam, tylko podsyciło moją ciekawość.
"Przeszłość powinna pozostać przeszłością".
Na przeciwległych brzegach Jeziora Czorsztyńskiego usytuowane są dwa zamki. Jezioro skrywa wspomnienia i tajemnice ludzi, którzy kiedyś żyli na obu brzegach Dunajca. To tutaj się rodzili i umierali, śmiali i płakali i ze sobą konkurowali. W budynku, który spłonął dziesięć lat temu, zostają odnalezione zwłoki Magdaleny Zachary. Na mieszkańców Czorsztyna pada blady strach. Przeszłość, o której próbowali zapomnieć, daje o sobie znać. Czy to miejsce faktycznie jest przeklęte? Czy to, co miało ludziom zagwarantować lepsze życie, ściągnęło na nich nieszczęście? Bo jak wytłumaczyć te wszystkie wydarzenia z przeszłości i ich skutki w czasach obecnych? Zaczęło się zupełnie niewinnie od budowy zapory i przymusowych przesiedleń mieszkańców. Miejsce, które dotąd tętniło życiem, zostało zalane. Późniejszy pożar osady dał ludziom do myślenia. Na strychu jednego z domów zostają znalezione kartony z ludzkimi szczątkami. Czyżby pożar sprzed lat pochłonął więcej ofiar, niż pierwotnie zakładano?
Igor Schutt nowy mieszkaniec Czorsztyna marzył, że odnajdzie tutaj spokój z dala od wścibskich oczu, a tymczasem zaczął interesować się ponurą historią tego miejsca. Ale ze względu na swoją przeszłość nie powinien za bardzo się wychylać.
"Przeszłość go definiowała. Stare rany, złe uczynki, zaniedbania. Każdy pieprzony dzień odciskał się piętnem na jego teraźniejszości".
W Czorsztynie znikają kolejne kobiety... Wszystkie dowody wskazują na seryjnego mordercę. Kto pierwszy odkryje jego tożsamość policja czy Igor? Jedno jest pewne, motywu zbrodni trzeba szukać w przeszłości...
Sprytnie uknuta intryga, mroczny klimat małego miasteczka, a do tego nawiązanie do historii i wyraziści bohaterowie to wszystko zasługuje na ogromny plus. Nasze wybory i decyzje odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu naszego życia. Czasami wystarczy jedna błędna decyzja, która przekreśla wszystko, niweczy plany i rujnuje życie wielu ludziom. Chęć odwetu może spowodować oderwanie od rzeczywistości i zapominamy wtedy o teraźniejszości, powracamy do przeszłości. Naszym głównym celem staje się zemsta, która niszczy obecne życie.
"Zemsta nikogo nie upokarza tak, jak nas samych". Henryk Mann
Uwielbiam powieści, których fabuła osadzona jest w miejscach prawdziwych i to takich z historią. Napisanie takiej książki wymaga sporo pracy i czasu. Autor (-ka) robiąc research, musi się dobrze przygotować. Nie może sobie pozwolić na wpadkę. Zanim zaczęłam czytać książkę "Osada" zajrzałam tu i ówdzie, żeby co nieco dowiedzieć się o miejscu akcji tej powieści. To, czego się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-26
Dom bezpieczna przystań, oaza szczęścia i spokoju. Miejsce, które powinno nam się kojarzyć z miłością, wzajemną życzliwością. Dom to nie tylko budynek czy ściany to ludzie, którzy w nim mieszkają i się kochają. To właśnie najpiękniejsze wspomnienia powinny być związane z domem rodzinnym. Dom to również miejsce, do którego chętnie wracamy, chronimy się przed złem tego świata, przeczekujemy burze i czekamy, aż wyjdzie słońce. Tak jest w teorii, a w praktyce no cóż...
"Świat to istne piekło. Nie ma w nim dobra. Jest tylko otaczająca nas bieda i dziwna chęć przetrwania, choć tak ciężko jest sobie wyobrazić, że może nas spotkać jeszcze coś dobrego".
On dorastał w piekle, jakim był dom, ale udało mu się wyrwać z patologii. Zmienił otoczenie, znalazł szczęście i swoje miejsce na ziemi.
Ona tkwiła w tym samym piekle co on i wcale nie było jej łatwiej. Jedno wydarzenie sprawiło, że została zmuszona do podjęcia radykalnej decyzji. Od teraz jest zdana tylko na siebie. Za wszelką cenę próbuje odnaleźć wujka Maksymiliana, jedyną jej przychylną osobę. Zosia była dzieckiem, kiedy Maks opuszczał dom rodzinny. Tak naprawdę to ona jemu uratowała życie.
"Proszę cię, nie bądź taki jak oni".
Po tym jak Zosia została wyrzucona z domu przez ojca, dla którego nic nie znaczyła, dziewczyna marzyła tylko o bezpiecznej przystani, gdzie odnajdzie szczęście i spokój. Czy wujek Maks jest w stanie jej to zagwarantować? Czy pojawienie się Zosi nie zburzy jego poukładanego życia? Czy może Maks zechce spłacić swój dług wdzięczności wobec Zosi?
Życie nie jest tylko czarne lub białe, lubi zaskakiwać. Na to, co szykuje los, nikt nie jest przygotowany...
"Nigdy nie będziesz mój" to książka, która przyciąga piękną okładką i ciekawym opisem. Była na mojej liście "chcę przeczytać" już od dłuższego czasu. Autorka porusza trudne, aczkolwiek potrzebne kwestie. Mocny prolog zwiastował, że to nie będzie słodka historia, a wręcz przeciwnie. Jeżeli chodzi o patologię, to na przestrzeni lat nic się w tej sprawie nie zmienia na lepsze. Dziecko, które dorasta w takiej wypaczonej rodzinie, ma problem, żeby odróżnić dobro od zła. Wszelkie wzorce wyniesione z domu działają na jego niekorzyść. Jeżeli nie znajduje zainteresowania ze strony rodziców, to szuka tego gdzie indziej. Robi wszystko, żeby wyrwać się z bagna, jakim jest dom. Często popełniając błędy, których nie da się już naprawić. Wpada z przysłowiowego "deszczu pod rynnę". Nie zawsze znajdzie się ktoś, kto poda pomocną dłoń. Pani Justyna Chrobak stworzyła historię, która dosłownie kipi od emocji. Czytając, zastanawiałam się jak to możliwe, że ludzie, którzy przeżyli piekło, dokładnie to samo fundują swoim dzieciom. Czy naprawdę sytuacja i życie tych ludzi niczego nie nauczyło? Dlaczego tak łatwo powielamy błędy naszych rodziców? Nie wyciągamy wniosków? Nie zastanawiamy się nad tym, jakie będą konsekwencje naszych słów i czynów? Bo przecież słowa mają ogromną moc. Mogą ratować i mogą też ranić.
Dom bezpieczna przystań, oaza szczęścia i spokoju. Miejsce, które powinno nam się kojarzyć z miłością, wzajemną życzliwością. Dom to nie tylko budynek czy ściany to ludzie, którzy w nim mieszkają i się kochają. To właśnie najpiękniejsze wspomnienia powinny być związane z domem rodzinnym. Dom to również miejsce, do którego chętnie wracamy, chronimy się przed złem tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-24
Im więcej człowiek czyta, tym częściej zastanawia się nad tym jak to możliwe, że o niektórych autorach w ogóle do tej pory nie słyszał. Oczywiście mam na myśli autorów polskich, bo jest ich zdecydowanie mniej niż zagranicznych. Być może to wina tego, że promowanie książek danego autora lub autorki po prostu jest za słabe. Nie wszystkie wydawnictwa jednakowo do tego podchodzą. Czasami są książki, które zasługują na większy rozgłos, a tymczasem giną pomiędzy tymi przeciętnymi. Jak tylko zobaczyłam zapowiedź premiery książki Ewy Bauer "Na zboczu góry" wiedziałam, że muszę ją przeczytać. To był impuls.
"W dorosłości człowiek uświadamia sobie, że tak naprawdę może liczyć tylko na siebie".
Magda i Michał snują plany o wspólnej przyszłości. Skromne oszczędności pozwalają im na zagraniczny wyjazd, który traktują jako podróż przedślubną. Wybór pada na Hiszpanię. Na miejscu okazuje się, że apartament, który zarezerwowali, będą musieli dzielić ze starszym panem. Ich współlokator narzuca im swoje towarzystwo, pozbawia ich prywatności. Młodzi robią wszystko by spędzać czas tylko we dwoje. Wynajmują skuter i ruszają zwiedzać jaskinie. Obce miejsce i szybko zapadający zmrok powodują, że Magda i Michał nie potrafią znaleźć drogi powrotnej. Z pomocą przychodzi im mieszkaniec górskiej chaty. Pomoże im w zamian za...
Magda i Michał nie wrócili na noc do hotelu, a autokar, którym mieli jechać do Polski, już dawno odjechał. Krewni Magdy i Michała zgłaszają ich zaginięcie. Okazuje się, że to nie jedyne takie zaginięcie turystów w tej okolicy Hiszpanii. Polska i hiszpańska policja łączą siły, aby odnaleźć młodych, W sprawę zostaje zaangażowany również polski detektyw, którego wynajęła przyjaciółka Magdy Zojka. Czas ucieka, szanse na odnalezienie Magdy i Michała drastycznie maleją. Kim tak naprawdę jest człowiek z gór? Co skrywa tajemnicza chata ukryta w zboczu góry?
Po przeczytaniu prologu zastanawiałam się, co autorka miała na myśli. Uwielbiam takie nieoczywiste wstępy. Zostałam zaskoczona, a nawet zaszokowana. Smakosze foie gras znajdą w tej książce coś dla siebie. Cały proces powstawania tego "pysznego" dania. Na uwagę zasługują portrety psychologiczne bohaterów, którym autorka poświęciła sporo miejsca. To, w jaki sposób wychowujemy dzieci i to co im wpajamy od najmłodszych lat, ma duże znaczenie. Często może zaważyć na ich przyszłości. A młody człowiek chłonie wszystko jak gąbka. Błędy, które popełniamy, mogą mieć katastrofalne skutki. Ludzie są podatni na wszelkiego rodzaju sugestie. A jak wiadomo, bardziej podatne na perswazję są kobiety, więc łatwo nimi manipulować i wszystko im wmówić.
Im więcej człowiek czyta, tym częściej zastanawia się nad tym jak to możliwe, że o niektórych autorach w ogóle do tej pory nie słyszał. Oczywiście mam na myśli autorów polskich, bo jest ich zdecydowanie mniej niż zagranicznych. Być może to wina tego, że promowanie książek danego autora lub autorki po prostu jest za słabe. Nie wszystkie wydawnictwa jednakowo do tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-21
Książka z dedykacją cieszy oko i raduje serducho. To taki unikat dla czytelnika i piękny gest ze strony autora (-ki). 4 kwietnia swoją premierę miała "Zagubiona" Doroty Rodzim. Dorotka miło mnie zaskoczyła i podarowała mi swoją najnowszą książkę z piękną dedykacją. Trzy lata temu czytałam jej debiut "Powiedziała M". Pamiętam jak dziś, że bardzo mi się podobała, a koleżanki, które tę książkę ode mnie pożyczają, również się nią zachwycają.
Gdy szesnastoletnia Magda zaszła w ciążę marzyła tylko o jednym, aby wyrwać się z piekła, jakim był jej dom rodzinny. Niekochana, zbrukana, sponiewierana, bita i poniżana przez własnych rodziców pragnęła miłości i normalności. Czy to naprawdę tak dużo? Zamieszkując pod jednym dachem z rodziną swojego chłopaka, była pewna, że teraz będzie już tylko lepiej. Jak bardzo się pomyliła...
Czy jej życie już zawsze będzie tak wyglądało, a ona będzie skazana na wieczną tułaczkę? Czy może znajdzie się jakaś dobra dusza, która ją przygarnie i pokieruje jej życiem?
"Całe moje życie było totalnym kosmosem i sama wielokrotnie miałam wrażenie, że albo lewituję, albo ląduję z hukiem na ziemi".
Z naprędce pakowaną walizką, kilkoma groszami w portfelu i małym dzieckiem wyrusza w podróż, która na zawsze odmieni jej życie. Każdy nowy dzień będzie dla niej wyzwaniem. Gdyby jeszcze istniała szansa, żeby przeszłość zostawić za sobą. Niestety ta nie daje o sobie zapomnieć. Dochodzą również problemy egzystencjalne i Magda nie bardzo wie, jak sobie poradzić z tym czego się dowiedziała.
"Każda decyzja, którą podejmę, będzie dla kogoś bardzo bolesna i w tym momencie to ja musiałam być katem i ofiarą jednocześnie".
Niestety jej dzieciństwo zostało boleśnie przerwane. Teraz jest dorosła i odpowiedzialna nie tylko za siebie. Czy ma szansę stworzyć udany związek z kimś równie mocno poturbowanym psychicznie jak ona? Los nigdy nie był dla niej łaskawy i już szykuje dla niej kolejne niespodzianki. Jej limit nieszczęść jeszcze się nie wyczerpał...
Jeżeli szukacie książki, która wzbudzi w Was cały wachlarz emocji od złości przez wzruszenie, aż do bezsilności to szczerze polecam "Zagubioną". Już od pierwszych stron wiadomo, że to nie będzie książka lekka, łatwa i przyjemna. Nie da się jej przeczytać w kilka godzin, ponieważ ze względu na emocje, jakich dostarcza, trzeba ją sobie dawkować. I niech nikogo nie zmylą jej gabaryty, bo owszem 261 stron można szybko przeczytać, ale nie w tym przypadku. Autorka porusza ciekawe kwestie. Nie od dziś wiadomo, że młodość musi się wyszumieć. Jeżeli ktoś nie zazna ciepła i miłości w domu rodzinnym, będzie szukał tego gdzie indziej. Czasami jedna nieprzemyślana decyzja, impuls wystarczy, żeby zmarnować sobie życie. Konsekwencje bywają różne. W głowie się nie mieści, do czego jest zdolny człowiek, który stracił swoje dziecko. Niektórych zachowań nie da się usprawiedliwić i wytłumaczyć. I tak to już jest na tym świecie, że jedni są w czepku urodzeni, a inni cały czas mają pod górkę. W naszym kraju brakuje tolerancji i to raczej się nie zmieni. Jeżeli ktoś jest inny lub chociaż trochę się wyróżnia to niestety, ale nie ma łatwego życia. Wykluczany ze społeczności, na każdym kroku wyszydzany i wytykany palcami. A przecież ani koloru skóry, ani narodowości czy rodziny, w jakiej przyszliśmy na świat, nie zmienimy. Nie mamy takiej mocy. Sprawiedliwość to takie wielkie słowo. Kim my jesteśmy, żeby ją wymierzać? To dopiero druga książka w dorobku autorki i bardzo wysoko postawiona poprzeczka i aż jestem ciekawa, co Dorota zaserwuje nam w kolejnej swojej powieści. Jest to jedna z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w tym roku.
Książka z dedykacją cieszy oko i raduje serducho. To taki unikat dla czytelnika i piękny gest ze strony autora (-ki). 4 kwietnia swoją premierę miała "Zagubiona" Doroty Rodzim. Dorotka miło mnie zaskoczyła i podarowała mi swoją najnowszą książkę z piękną dedykacją. Trzy lata temu czytałam jej debiut "Powiedziała M". Pamiętam jak dziś, że bardzo mi się podobała, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-15
Myślę, że w życiu każdego czytelnika zdarza się taki moment, że po przeczytaniu książki brakuje mu słów. Powody mogą być dwa. Albo książka była kiepska, albo rewelacyjna. Ja właśnie znalazłam się w takim momencie. Znając twórczość autorki, wiedziałam czego mniej więcej mogę się spodziewać po kolejnej jej książce. Nie przewidziałam tylko, że ta najnowsza książka wciągnie mnie bez reszty.
Iza jest poczytną pisarką, ma trzydzieści trzy lata na karku, za sobą mroczną przeszłość i rozwód. Jej poukładane życie posypało się niczym domek z kart. Była wykładowczynią na uczelni, wdała się w romans ze studentem, przez co straciła pracę. Do tego doszedł problem z wynajmowanym mieszkaniem. Została zmuszona do opuszczenia Krakowa. W stolicy dawny znajomy zaproponował jej zamieszkanie w jego apartamentowcu, świetnie usytuowanym z dala od miasta. Wprawdzie budynek jeszcze nie został oddany do użytku i nikt w nim nie mieszka, ale Janek zrobił wyjątek i dał Izie klucze. Zarówno budynek jak i otoczenie robią wrażenie. Iza ma nadzieję, że wreszcie w ciszy z dala od miejskiego zgiełku będzie mogła skupić się nad dokończeniem powieści. Oprócz tego dziewczyna liczy na reset i odzyskanie równowagi, po tym wszystkim, co ją ostatnio spotkało. Pierwsza noc w nowym miejscu szybko weryfikuje jej plany. Dziwne odgłosy w opuszczonym budynku przyprawiają Izę o szybsze bicie serca. Wpada w panikę.
"Zapach świeżych trocin" to książka, którą się pochłania. Jej przeczytanie zajęło mi kilka godzin, a przez kilka kolejnych dni zastanawiałam się nad recenzją. Intrygująca fabuła, a do tego mroczny i klaustrofobiczny klimat wieżowca działają na wyobraźnię czytelnika. Autorka stopniowo buduje napięcie, podrzuca nowe fakty, które wzmagają ciekawość. Na uwagę zasługuje również pomysł umieszczenia w książce fabuły innej książki. To jest coś kapitalnego, chyba nie spotkałam się z czymś takim do tej pory. Autorka w sposób bardzo obrazowy pokazuje znaczenie powiedzenia "Karma wraca". Błędy młodości są oczywistością i są wpisane w okres dojrzewania. Ale co zrobić, jeżeli musimy żyć z ich skutkami i z wyrzutami sumienia? Jeżeli jest wina, to musi być i kara. Popełniamy mnóstwo błędów i decyzje, które podejmujemy, nie zawsze są trafne. Jedna decyzja może zamienić życie w koszmar. Zakończenie zaskakujące.
Myślę, że w życiu każdego czytelnika zdarza się taki moment, że po przeczytaniu książki brakuje mu słów. Powody mogą być dwa. Albo książka była kiepska, albo rewelacyjna. Ja właśnie znalazłam się w takim momencie. Znając twórczość autorki, wiedziałam czego mniej więcej mogę się spodziewać po kolejnej jej książce. Nie przewidziałam tylko, że ta najnowsza książka wciągnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-14
"Nocami krzyczą sarny" to książka, która swoją premierę miała w zeszłym roku, ale praktycznie cały czas pojawia się w social mediach. Mówiąc żartobliwie "wyskakuje z lodówki". Dlatego i ja nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Plan był taki: kiedyś kupię i przeczytam. Ale po drodze nadarzyła się okazja-konkurs, gdzie zwycięzca mógł wybrać sobie sam książkę. Nie lada gratka, z której skorzystałam i zostałam szczęśliwą posiadaczką tej oto książki.
"Nocami krzyczą sarny. Na łąkach trwają gody. Powietrze pachnie majem, życiem rozkwitającym w trawach i nowym początkiem. I końcem".
Maria, Mereike i Marianna trzy kobiety, które poznały smak przemocy i przez lata milczały.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych Maria spędzała wakacje u swojej babci w Górach Sowich. Dziewczyna na trzy dni zapada się pod ziemię. Niestety nikt nie wie co się z nią przez ten czas działo. Ona sama twierdzi, że nic nie pamięta i albo faktycznie tak jest, albo wyparła te wydarzenia z pamięci. Teraz jako dorosła osoba postanawia wrócić w tamto miejsce rozliczyć się z przeszłością i rodzinnymi demonami. Bezpieczna skorupa, w której ukryła się na wiele lat, zaczyna pękać. Konfrontacja z przeszłością będzie trudna, czy przyniesie odpowiedzi na nurtujące pytania?
Tajemniczy Dolny Śląsk, Góry Sowie i opuszczone sztolnie co się wydarzyło na tych terenach w czasie wojny i po niej? Jaki związek mają ze sobą krzyk saren, jeździec bez głowy, duchy i słowiańska bogini Mokosz? Czy to możliwe, że wydarzenia sprzed pięćdziesięciu lat mogą mieć wpływ na obecne pokolenie?
Powieść napisana przez Panią Katarzynę Zyskowską jest fenomenalna. Autorka sprytnie połączyła losy trzech kobiet, dwie przestrzenie czasowe, koniec II wojny światowej, wkroczenie armii sowieckiej i lata dziewięćdziesiąte, a do tego wszystkiego legendy przekazywane z pokolenia na pokolenie. To historia o tym jak traumy z dzieciństwa kładą się cieniem na całym dorosłym życiu. To również odkrywanie niewygodnych faktów na temat swojej rodziny, rozliczenie z przeszłością. Bezpieczny kokon, w którym można się skryć i maska, to pozory, a ludzie lubią w nie wierzyć. Wystarczą im słowa, resztę sami sobie dopowiedzą i zbudują własną prawdę. Każdy z nas jest częścią jakiegoś miejsca i historii. Wszystko ma swoją przyczynę i swój skutek. To właśnie my jesteśmy motorem napędowym zdarzeń. Od nas samych zależy, jak potoczy się historia...
"Nocami krzyczą sarny" to książka, która swoją premierę miała w zeszłym roku, ale praktycznie cały czas pojawia się w social mediach. Mówiąc żartobliwie "wyskakuje z lodówki". Dlatego i ja nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Plan był taki: kiedyś kupię i przeczytam. Ale po drodze nadarzyła się okazja-konkurs, gdzie zwycięzca mógł wybrać sobie sam książkę. Nie lada...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-10
Gdyby mi kilka lat temu ktoś powiedział, że kiedyś będę pisać recenzje, to raczej bym w to nie uwierzyła. Tak samo jak fakt, że niektóre moje recenzje zostaną wyróżnione, docenione i nagrodzone. "Do końca moich dni" Anny Rybakiewicz to książka, którą otrzymałam w nagrodę za recenzję lutego od Gildia Pióra.
"Trzy złamane życia, dwie miłosne historie, jedno smutne zakończenie".
Apolonia Dobkowska miała przed sobą całe życie, miała odziedziczyć dworek w Szczepankowie, wyjść za mąż. Były plany i marzenia, które przekreślił wybuch drugiej wojny światowej. Nie pomogło nawet szlacheckie pochodzenie. Apolonia i jej rodzina po miesiącu podróży towarowym pociągiem w strasznych warunkach trafiają do piekła na ziemi. Od teraz to Syberia staje się ich domem. Uwięzieni w niewidzialnym więzieniu, gdzie murem był śnieg, a strażnikiem zwierzyna. Zimno, głód, ciężka praca a do tego choroby tak wygląda życie na nieludzkiej ziemi. To wszystko sprawia, że ludziom brakuje chęci do życia, nadziei i sił. Apolonia postanawia zawalczyć o swoją rodzinę, ryzykując zdrowie, a nawet życie próbuje zapewnić im lepszy byt, a zwłaszcza młodszemu bratu. Brak wiadomości od ukochanego, który został w Polsce, popycha ją w ramiona wroga. Gdy nadchodzi wreszcie upragniony koniec wojny i nieuchronny powrót do domu Apolonia nie wie, co wybrać. Czy wyrzeknie się własnego domu, rodziny i kraju i zostanie na nieludzkiej ziemi?
"Jednak dom to nie ściany i meble, a ludzie".
Pani Anna Rybakiewicz stworzyła historię, która nie powinna zostać zapomniana. Wybuch wojny spowodował, że wszelkie konwenanse poszły na bok i skończyło się swatanie ludzi wg ich statusu materialnego. Lepsze wykształcenie, szlachetne pochodzenie w tym momencie i w tym miejscu nikomu nie były potrzebne. Liczyło się tylko to, co człowiek potrafi robić, a zdany na łaskę i niełaskę obcych ludzi próbował jakoś funkcjonować i przetrwać. Tylko tyle i aż tyle. Czy można zachwycać się czarną pajdą chleba, albo bukietem polnych kwiatów? Okazuje się, że tak. Wszystko zależy od okoliczności. Ludzie i ich domy kiedyś piękni i pełni życia, a później przyszła wojna i wszystko zniszczyła. Ludzie odchodzą, zostają po nich pamiątki. Ale one nie przywrócą im życia i nie cofną czasu. Los bywa okrutny, a my sami musimy dźwigać ciężar odpowiedzialności za nasze wybory. To piękna powieść o heroicznym poświęceniu, o miłości wielkiej jak ocean i niegasnącej nadziei, o bólu i cierpieniu, które hartuje. Dałam się porwać tej historii, wkroczyłam na salony dworu w Szczepankowie i przebyłam podróż w warunkach urągających wszelkim normom, po to, żeby na własnej skórze odczuć złowieszczy chłód Syberii. Czy było warto?
Gdyby mi kilka lat temu ktoś powiedział, że kiedyś będę pisać recenzje, to raczej bym w to nie uwierzyła. Tak samo jak fakt, że niektóre moje recenzje zostaną wyróżnione, docenione i nagrodzone. "Do końca moich dni" Anny Rybakiewicz to książka, którą otrzymałam w nagrodę za recenzję lutego od Gildia Pióra.
"Trzy złamane życia, dwie miłosne historie, jedno smutne...
2024-04-04
Od zawsze książki i filmy oparte na faktach bardziej przykuwały moją uwagę niż fikcja. Tak się składa, że nie oglądam żadnych wiadomości i serwisów informacyjnych i nie bardzo wiem, co się dzieje w Polsce i na świecie. O niektórych głośnych sprawach, którymi żyła cała Polska nawet nie słyszałam. Dlatego cieszę się, że w moje ręce trafiła książka Katarzyny Bondy, gdzie kanwą były prawdziwe wydarzenia. Taka historia bardziej działa na wyobraźnię czytelnika.
"Dobry z ciebie człowiek, Adasiu, można na Tobie polegać. Nieba byś przychylił potrzebującym. Pan Bóg ci to odda z nawiązką".
Adam to taki czuły, miły, elegancki i idealny facet, a życie z nim to niekończąca się bajka. Jeden człowiek dwa oblicza lowelas, oszust, podła szuja i bawidamek to też Adam. Różni ludzie różnie go postrzegają. Wiąże się z kobietami, które mają kasę lub mogą mu ją zagwarantować. Sylwia, Samanta, Gosia, Justyna, Dominika, Zosia to tylko niektóre z kobiet przez niego oszukanych. W Międzyzdrojach znikają dziewczyny, a ich mieszkania dziwnym trafem przechodzą na własność Adama. Adam wie, że kobiety, które zabija, nie będą przez nikogo poszukiwane. On jest poza podejrzeniem, przecież ma znajomości wszędzie. Ewa Wilcz młoda dziennikarka zaczyna się interesować sprawą zaginionych kobiet, których mieszkania zajął Adam. Dzięki jej determinacji zostaje wznowione śledztwo. Wspólnie z policjantką Moniką doprowadzają do aresztowania Adama. Korespondował z setkami kobiet, jednocześnie prowadził dwadzieścia romansów. Trzy z kobiet, z którymi sypiał, zaginęły. "Krwawy Tulipan" to morderca w białych rękawiczkach, który najpierw czule całował, a za chwilę mordował. A kobiety łase na jego pochlebstwa, czułości i prezenty lgnęły do niego niczym muchy do miodu. On był hojny, a kobiety czuły się przez niego wyróżnione. Dla niego gotowe były kłamać i oszukiwać. Miał niesamowity dar przekonywania. Każda z nich podskórnie czuła, ze nie jest jego jedyną, wiedziały, że ma kochanki, a jednak wiernie trwały u jego boku. I co im to dało?
"Krew w piach" ta historia wydarzyła się naprawdę i nie jest odosobniona. O oszustach słyszymy na co dzień. Byli, są i będą, zmieniają się tylko ich sposoby działania, pozwalają sobie na coraz więcej. Pani Katarzyna Bonda skrupulatnie się przygotowała do napisania tej powieści. Research, który przeprowadziła w tej sprawie, zapunktował kapitalną książką. Owszem niektórzy są nieusatysfakcjonowani, twierdzą, że książka mogła być grubsza, za mało w niej wiadomości. Ale bądźmy szczerzy jeżeli jest to historia oparta na faktach, a ktoś potrzebuje więcej danych, to jest od tego internet. Dla chcącego nic trudnego. Autorka bardzo skrupulatnie przedstawiła portret psychologiczny głównego bohatera. Wyrachowany manipulant, który dążył do zaspokojenia swojej potrzeby dominacji. W oczach innych jawił się jako ktoś doskonały, inteligentny i lepszy. "Wilk w owczej skórze", który działał na kobiety elektryzująco, odbierał im rozum i wolę. Świetnie się kamuflował do czasu...
" A gdy się zejdą, raz i drugi,
Kobieta z przeszłością,
Mężczyzna po przejściach,
Bardzo się męczą,
Męczą przez czas długi,
Co zrobić, co zrobić z tą miłością? " Raz Dwa Trzy "Czy te oczy mogą kłamać"
Od zawsze książki i filmy oparte na faktach bardziej przykuwały moją uwagę niż fikcja. Tak się składa, że nie oglądam żadnych wiadomości i serwisów informacyjnych i nie bardzo wiem, co się dzieje w Polsce i na świecie. O niektórych głośnych sprawach, którymi żyła cała Polska nawet nie słyszałam. Dlatego cieszę się, że w moje ręce trafiła książka Katarzyny Bondy, gdzie kanwą...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-05
2024-04-02
Czym sugerujecie się przy wyborze książki do czytania? Opis, okładka, a może recenzja? Jeżeli moją uwagę przykuje okładka, to sprawdzam opis, rzadko kiedy czytam recenzje danej książki. Ostatnio jakoś tak zwracam uwagę na okładki nietuzinkowe, przede wszystkim sztywne, najlepiej z obwolutą i do tego barwione brzegi. Ale wiadomo, nie można mieć wszystkiego. Widać wydawnictwa się starają i ścigają w pięknych wydaniach książek. Jest w czym wybierać i na czym oko zawiesić. Jak tylko otrzymałam propozycję zrecenzowania książki "Kołatanie" Artura Żaka nie zastanawiałam się ani chwili.
"Jak to się dzieje, że zawsze boimy się najbardziej tego, co nieznane?"
Piotr przyjeżdża na wieś na pogrzeb dziadka, ma wyrzuty sumienia, że sześć lat jego tu nie było. Między maturą a egzaminami na studia postanawia zamieszkać z babcią. Babcia od zawsze wierzyła w zabobony i gusła, a dziadek jak żył, to przymykał na to oko. Teraz po jego śmierci Piotrowi wydaje się, że kobieta zwyczajnie zdziwaczała i nie może się uporać z żałobą i stratą. Bo jak wytłumaczyć fakt, że babcia, nakrywając do stołu, stawia talerz dla dziadka i twierdzi, że duch Bronka z nią jest? Zarówno dla dziadków jak i dla ojca Piotra przeszłość była ciężarem, nigdy się o niej nie opowiadało. Jawiła się jako kraina mroku, do której nie wolno zaglądać.
Dusza Bronka krąży po ziemskim padole, ma jeszcze pewną misję do spełnienia. Cofa się do lat swojego dzieciństwa, do czasów wojny i komuny. Teraz patrząc na wszystko z perspektywy czasu, żałuje niektórych podjętych decyzji. Robi swoisty rachunek sumienia. Próbuje strzec najbliższych.
"Nie można brać czegoś, jeśli się tego nie ma".
"Kołatanie" to książka o tym jak nie powielać błędów naszych przodków. Jak wartości przekazywane z pokolenia na pokolenie kształtują człowieka. O wspomnieniach nie tylko tych dobrych. O tym, że żeby być szczęśliwym, to najpierw trzeba przepracować lęki naszych rodziców, które na dobre się w nas zagnieździły. To książka specyficzna, nie każdemu się spodoba, można by rzec filozoficzna, skłaniająca do refleksji nad przemijaniem. Być może dla nas na ziemi jest jeszcze czas i szansa, aby coś zmienić, aby postąpić inaczej, żeby później nie żałować. Niestety czasu cofnąć się nie da.
Kołaczą myśli, kołacze serce...
" Czas jest sprzymierzeńcem, dziś rozumiem więcej
Los nie raz nie dał tego, co pragnąłem mieć
Choć zabrał to co piękne, oddał dużo więcej
Nauczył mnie doceniać życie takie, jakim jest ..." Lukasyno "Czas jest sprzymierzeńcem"
Czym sugerujecie się przy wyborze książki do czytania? Opis, okładka, a może recenzja? Jeżeli moją uwagę przykuje okładka, to sprawdzam opis, rzadko kiedy czytam recenzje danej książki. Ostatnio jakoś tak zwracam uwagę na okładki nietuzinkowe, przede wszystkim sztywne, najlepiej z obwolutą i do tego barwione brzegi. Ale wiadomo, nie można mieć wszystkiego. Widać wydawnictwa...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-26
Zapewne znacie to uczucie, gdy trzymacie w dłoniach debiutancką powieść. Wielka niewiadoma, zagadka i te myśli krążące po głowie spodoba się czy nie? Ja w ostatnim czasie mam szczęście do udanych debiutów. "Robaki w ścianie" przyciągnęły mnie swoim opisem, więc zgłosiłam się do akcji recenzenckiej organizowanej przez Wydawnictwo SQN. Nie ukrywam, miałam pewne obawy co do tej książki ze względu na jej gabaryty. Ponad 500 stron i do tego debiut. I teraz najważniejsze kilka dni temu skończyłam ją czytać, nie zliczę, ile razy siadałam, żeby napisać recenzję i po prostu totalne zaćmienie. Dawno mi się taka sytuacja nie zdarzyła. Przeczytałam tak dobrą książkę, że zabrakło mi słów.
"Człowiek człowiekowi wilkiem jest".
Bydgoszcz lata 90 -te. Młoda kobieta dokonuje makabrycznego odkrycia w lesie. Jakiś psychopata bestialsko zamordował i powiesił mężczyznę. Mordercy zależało na publicznej ekspozycji jego dzieła. On wcale nie chce utrudniać policji śledztwa, on nawet podpisał zwłoki. Jedno morderstwo pociąga za sobą kolejne. Szaleniec nie próżnuje. Śledztwo prowadzi komisarz Bondys kiedyś pełen zapału, a obecnie jego werwa została zmiażdżona przez brutalność realiów ich profesji, a oczekiwana satysfakcja z pracy zmieniła się w wieczne poczucie niedosytu. Bondys musi się dowiedzieć, co łączy ofiary i czym kieruje się psychopata. Dlaczego zabija i jaki ma motyw?
"Robaki w ścianie" to fenomenalny debiut. Książka wciąga już od pierwszych stron. Autorka idealnie odwzorowała klimat lat 90 -tych, pokazała Bydgoszcz, jakiej nie znamy. Życie to spektakl. Ludzie zakładają maskę, żeby wpasować się w otoczenie, w to czego oczekują od nich inni. Zakładają maskę przed samym sobą, udając, że czegoś nie ma, łatwiej jest udawać niż się tym zająć. Rodziny skrywają sekrety, które niczym robaki siedzą w ścianie i czekają na odpowiedni moment, aby wypełznąć. Nietolerancja to słowo, którego nie wyplenimy tak szybko z naszego społeczeństwa. W sposób złośliwy i uszczypliwy szydzimy z osób, które są "inne". A jak wiadomo, słowa mają moc i mogą wyrządzić sporo krzywdy.
Okładka zjawiskowa, świetna kreacja bohaterów, brak zbędnych opisów, ciekawa fabuła i zaskakujący finał. Nic dodać, nic ująć. Z niecierpliwością czekam na kolejne części.
„Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN” .
Zapewne znacie to uczucie, gdy trzymacie w dłoniach debiutancką powieść. Wielka niewiadoma, zagadka i te myśli krążące po głowie spodoba się czy nie? Ja w ostatnim czasie mam szczęście do udanych debiutów. "Robaki w ścianie" przyciągnęły mnie swoim opisem, więc zgłosiłam się do akcji recenzenckiej organizowanej przez Wydawnictwo SQN. Nie ukrywam, miałam pewne obawy co do...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-20
W naszej kulturze obowiązuje zasada – o zmarłym można mówić dobrze albo wcale. Przykład msza pogrzebowa, ksiądz wygłasza kazanie, oczywiście wspomina w nim zmarłego (zmarłą) i wychwala taką osobę pod niebiosa. To, co mówi, nie zawsze jest zgodne z prawdą, bo jak można chwalić kogoś, kto za życia był tyranem dla rodziny, pijakiem i damskim bokserem. To oczywiście tylko przykład. Taki paradoks za życia człowiek wyzywany od najgorszych, a po śmierci chwalony, bo tak trzeba.
"Każdy inaczej przeżywa żałobę. Jedni topią smutki w alkoholu, inni zamykają się w sobie, a jeszcze inni robią wszystko, by zapomnieć o bólu".
Rodzice nie powinni chować swoich dzieci. 24 lata temu w rodzinie Katarzyny i Waldemara Ostaszewskich wydarzyła się tragedia. Ich córka Ewa została zamordowana. Jej zwłoki odnaleziono w trzcinowisku. Śmiercią Ewy Ostaszewskiej żyła cała Polska. Śledztwo wzbudziło ogromne zainteresowanie opinii publicznej. Jej sprawa była na pierwszych stronach gazet i we wszystkich serwisach informacyjnych w telewizji. Policji nie udało się znaleźć winnego tej potwornej zbrodni, rodzice poruszyli niebo i ziemię i też nie uzyskali odpowiedzi na pytanie kto i dlaczego zabił ich córkę. Aleksander Zamojski były policjant obecnie jeden z najlepszych prywatnych detektywów w Polsce to ostatnia deska ratunku dla Waldemara Ostaszewskiego. To właśnie jego ojciec Ewy prosi o pomoc w rozwikłaniu tej sprawy.
"Nie wywołuj upiorów przeszłości, bo to się może źle skończyć".
Detektyw w trakcie śledztwa dochodzi do ciekawych konkluzji. Okazuje się, że osoby, które mogły cokolwiek wiedzieć o śmierci Ewy, zginęły w niewyjaśnionych okolicznościach, a ci, którzy żyją i mogliby coś na ten temat powiedzieć, nabierają wody w usta. Nie wszystkim zależy na rozwiązaniu zagadki sprzed lat, są też tacy, którzy próbują się uporać z demonami przeszłości. Nasuwa się pytanie, czy wtedy, dwadzieścia cztery lata temu policja zrobiła wszystko, żeby odnaleźć mordercę Ewy? Jaką córką i siostrą była Ewa? Kto tak naprawdę był zamieszany w jej śmierć? Mnożą się pytania, na wierzch wychodzą skrywane tajemnice. Prawda okaże się szokująca...
Historia napisana przez Panią Kingę Wójcik pokazuje, do czego jest zdolny człowiek, który za wszelką cenę chce chronić dobre imię swojej rodziny. Silne emocje i kryzysowa sytuacja mogą skłonić człowieka do popełnienia zbrodni. Czasami wystarczy mała iskra, by odebrać komuś życie. Jak wiadomo, rodzic dla swojego dziecko jest gotów zrobić wszystko.
"Prawda każdy chce ją poznać, ale niektórym może to zniszczyć życie".
Jedno niefortunne wydarzenie pociąga za sobą kolejne. Nie ma ludzi idealnych, każdy z nas popełnia błędy. Zdarza się, że jeden błąd może rzutować na dalsze życie człowieka.
Nie czytałam poprzednich książek Pani Kingi Wójcik. "Trzcinowiskiem" jest zachwycona. Jedna z lepszych książek przeczytanych przeze mnie w tym roku. Kryminał na wysokim poziomie, wciąga już od pierwszych stron. Przez tę książkę się płynie. Kapitalnie wykreowani bohaterowie, żadnych zbędnych opisów. Fabuła to gotowy scenariusz do filmu. A zakończenie majstersztyk. Wam polecam, a ja czekam na kolejne przygody Aleksandra Zamojskiego.
W naszej kulturze obowiązuje zasada – o zmarłym można mówić dobrze albo wcale. Przykład msza pogrzebowa, ksiądz wygłasza kazanie, oczywiście wspomina w nim zmarłego (zmarłą) i wychwala taką osobę pod niebiosa. To, co mówi, nie zawsze jest zgodne z prawdą, bo jak można chwalić kogoś, kto za życia był tyranem dla rodziny, pijakiem i damskim bokserem. To oczywiście tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-16
Marzec mamy, Pierwszy Dzień Wiosny za nami, Święta Wielkanocne za pasem, a ja na przekór wszystkiemu sięgnęłam po książkę w iście bożonarodzeniowym klimacie. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że raczej nie czytam takich książek. Ja tak jak każdy czytelnik mam swoich ulubionych autorów i znając ich twórczość wiem, czego mogę się spodziewać. Czytałam kilka książek Pani Joasi Tekieli i byłam nimi zachwycona. A, że od czasu do czasu lubię sięgnąć po dobrą powieść obyczajową, to tym razem wybór padł na "Topniejące serce".
Rodzice Mai próbowali przy pomocy córki spełnić swoje niespełnione ambicje. Chcieli ułożyć jej życie. To od nich zależało, gdzie chodziła i z kim się spotykała. Miała być taka, jaką sobie ją wymarzyli nowoczesna, inteligentna i zaradna. Niestety zapomnieli o jednym najważniejszym, że powinna być szczęśliwa. Ona wybrała własną drogę i na przekór rodzicom ułożyła sobie życie po swojemu. Niestety jej szczęście nie trwało zbyt długo. Została sama z trójką dzieci. Praca w firmie sprzątającej nie przynosi jej kokosów i musi się liczyć z każdą złotówką. Dlatego gdy tylko nadarza się okazja zarobić dodatkowe pieniądze, kobieta nie zastanawia się zbyt długo. Zbliża się Boże Narodzenie, dziewczynki marzą o prezentach, a Maja dla swoich dzieci gotowa jest na wszelkie poświęcenie. Wracając z nocnej zmiany, w parku znajduje nieprzytomnego mężczyznę i ratuje mu życie. Ten incydent zapoczątkuje zmiany w życiu Mai pytanie tylko, czy na lepsze?
Pani Joasia Tekieli stworzyła piękną ciepłą historię pełną radości i nadziei na to, że świąteczny czas jest w stanie skruszyć najtwardszy lód w sercach zwaśnionych ludzi. Zawsze warto dążyć do pojednania. Pomimo swoich przekonań trzeba słuchać pragnień dzieci i szanować ich decyzje. Dzieci powinny dokonywać własnych wyborów i uczyć się na błędach. A my jako rodzice powinniśmy je wspierać w każdej sytuacji. Wydawać by się mogło, że ten, kto ma pieniądze, jest szczęśliwy. Ale czy zawsze? Pieniądze nie rozwiążą wszystkich problemów niestety. Nietolerancja to problem, z którym borykamy się od lat i nic w tej kwestii się nie zmienia. Wystarczy, że ktoś jest inny i już jest wytykany palcami przez społeczeństwo. Ale czy my mamy wpływ na to, w jakiej rodzinie przychodzimy na świat? Najważniejsze to znać swoją wartość i nie pozwolić się dyskryminować.
"Topniejące serce" to ponadczasowa powieść o stawianiu czoła przeciwnościom, o nadziei na to, że zawsze istnieje malutkie światełko w tunelu, szansa jedna na milion na lepsze jutro. Warto z niej skorzystać.
Marzec mamy, Pierwszy Dzień Wiosny za nami, Święta Wielkanocne za pasem, a ja na przekór wszystkiemu sięgnęłam po książkę w iście bożonarodzeniowym klimacie. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że raczej nie czytam takich książek. Ja tak jak każdy czytelnik mam swoich ulubionych autorów i znając ich twórczość wiem, czego mogę się spodziewać. Czytałam kilka książek Pani Joasi...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-18
Na mapie Polski znajdziemy sporo takich miejsc, które są owiane złą sławą i krążą o nich przedziwne legendy. A jak wiadomo, w każdej legendzie kryje się ziarno prawdy. Niezależnie od tego czy są to wioski, czy miasta to informacje o tym co się działo tam na przestrzeni lat, są przekazywane z pokolenia na pokolenie. A biorąc pod uwagę fakt, że ludzie lubią coś dodać od siebie do takich historii, to z opowieści powstają poematy.
"Rogaty Las stał się rykowiskiem cierpienia niewinnych osób. Miejscem do polowania".
Czarna Góra to miejscowość ponura, słynąca z plotek i ludowych opowieści. Mieszkają tutaj sami desperaci i psychopaci. Pożar starego internatu to niczym otwarcie puszki Pandory. To dopiero preludium tego co nastąpi w późniejszym czasie w Czarnej Górze. W zgliszczach zostają znalezione zwłoki mężczyzny, wcale nie zabił go pożar. Policja wszczyna śledztwo, postronne osoby też chcą pomóc. Darek Moskal religioznawca i dwie uczennice wpadają na pewien trop. Do dziwnych zaginięć i pożarów dochodziło tutaj już przed laty. Ci, którzy zaczynają zbliżać się do prawdy, ściągają na siebie niebezpieczeństwo. Gra się dopiero rozpoczyna, a stawka z każdym dniem rośnie. Wydarzenia sprzed lat zostały przypisane słowiańskiej sekcie. Czy to możliwe, żeby działała nadal, a jej członkowie pozostają bezkarni i są nieuchwytni dla policji? Jakie tajemnice skrywa Rogaty Las? Ile osób jeszcze będzie musiało zginąć, zanim policja znajdzie winnego?
"Nierozwikłana zagadka potrafi zniszczyć umysły i życie."
Rok 2024 obfituje w genialne debiuty. Jednym z nich jest "Rykowisko". To historia niebanalna, w której przeszłość przeplata się z teraźniejszością, a legendy przekazywane z ust do ust działają na wyobraźnię. Psychodeliczny, ekscentryczny kryminał na pograniczu fantastyki tak bym zaklasyfikowała tę książkę. Sekta, Słowianie, zjawiska paranormalne to tylko niektóre z wątków ukazanych przez autorkę. Pani Julia Halladin stworzyła mroczną i klaustrofobiczną powieść, gdzie świadkiem wszystkich nieszczęśliwych wydarzeń były drzewa i duchy.
Na mapie Polski znajdziemy sporo takich miejsc, które są owiane złą sławą i krążą o nich przedziwne legendy. A jak wiadomo, w każdej legendzie kryje się ziarno prawdy. Niezależnie od tego czy są to wioski, czy miasta to informacje o tym co się działo tam na przestrzeni lat, są przekazywane z pokolenia na pokolenie. A biorąc pod uwagę fakt, że ludzie lubią coś dodać od...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-11
Wiatr w górach to normalne zjawisko, ale halny jest szczególny, niebezpieczny i sieje spustoszenie. Kiedyś przypisywano mu nadprzyrodzone pochodzenie, łącząc jego występowanie z diabelskimi harcami. Krążyły legendy o tym, jaki wpływ na człowieka ma wiatr halny. Historie o ciepłym wietrze z gór, który niesie ze sobą obłęd i śmierć, choć często zdecydowanie przesadzone, mają jednak w sobie trochę prawdy. Gwałtowne zmiany w aurze, jakie wywołuje halny, są przez ludzi w jakiś sposób odczuwane. Często spotykane objawy to m.in. rozdrażnienie, migrena lub kłopoty ze snem, zaś u osób cierpiących na depresję w trakcie halnego można zaobserwować pogorszenie ich stanu psychicznego. Halny nazywany jest "wiatrem samobójców". Wiedzieliście o tym? Ja szczerze powiedziawszy, nie miałam bladego pojęcia, ale poszperałam i poczytałam tu i tam.
Prawdziwe oblicze wiatru halnego postanowiła nam przybliżyć Pani Maria Gąsienica-Zawadzka w swojej debiutanckiej powieści "Gniew halnego". Jesteście gotowi na jazdę bez trzymanki?
"Dziwny ten świat: ci, co nie chcą, umierają, ci, co chcieliby umrzeć, muszą żyć dalej. Jaka w tym logika?"
Zakopane i piękny pensjonat Pod Smrekami czeka na gości. Niestety jest ich niewielu, większość zrezygnowała ze względu na zbliżający się wiatr. Poznajcie Grażynę i Janusza Kowalskich czyż to nie urocze imiona i do tego ich dzieci Adam i Ewa. Janusz to zgorzkniały mąż pantoflarz, a Grażyna niczym strażacka sikawka gotowa jest ugasić w nim najmniejszy płomień radości. Kordian biznesmen ma smykałkę do interesów, oszukuje ludzi na potęgę. Jerzy policjant na przymusowym urlopie, którego zżerają wyrzuty sumienia. Jadwiga i Władek ona harda góralka, on alkoholik wyżywający się na rodzinie. Arek recepcjonista, który skrywa pewną niewygodną tajemnicę. Jest jeszcze Julia ratowniczka medyczna z powołania gotowa nieść pomoc wszędzie kosztem snu, swojego zdrowia, bezpieczeństwa i własnego związku. Każdy z nich jest z innej bajki i z innym życiowym doświadczeniem, a jednak losy tych wszystkich ludzi już na zawsze połączy halny. On nie cofnie się przed niczym. Nie ma takiej siły, która by go powstrzymała. Halny szaleje i sieje spustoszenie, a Zakopane jest odcięte od świata. Obojętnie co by się nie wydarzyło, winą za wszystko zostanie obarczony ON halny. Jest Panem życia i śmierci. Wśród tej paniki i chaosu jest jeden człowiek, który zna prawdę o każdej z wyżej wymienionych osób. Czy sprawiedliwości stanie się zadość?
Cóż to była za historia? Książka, którą ciężko zaklasyfikować tylko do jednego gatunku. Przez jakiś czas czytałam i miałam mieszane uczucia, ale jak już się wkręciłam w fabułę, to po prostu ciężko było mi się oderwać. Nieszablonowa, zaskakująca i zjawiskowa tak chyba w skrócie można określić tę książkę. Oryginalny pomysł napisać, powieść o wietrze i ukazać go w całej okazałości, a do tego zjawiska paranormalne. Autorka przygotowała się kapitalnie i dokonała niezłego researchu. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo jest to debiut i niezwykle wysoko postawiona poprzeczka. Zakończenie Panie i Panowie no czapki z głów. Nazwisko autorki radzę zapamiętać, bo będzie jeszcze o Niej głośno.
"Halny nadchodzi zawsze ten zawsze sam
oddech szeroki przynosi z sobą nam
Spada jak jastrząb na doliny
Wartko przetacza swe godziny.
Zostawia inny, jakby przebudzony świat..." Masłyk Wacław "Halny wiatr"
Wiatr w górach to normalne zjawisko, ale halny jest szczególny, niebezpieczny i sieje spustoszenie. Kiedyś przypisywano mu nadprzyrodzone pochodzenie, łącząc jego występowanie z diabelskimi harcami. Krążyły legendy o tym, jaki wpływ na człowieka ma wiatr halny. Historie o ciepłym wietrze z gór, który niesie ze sobą obłęd i śmierć, choć często zdecydowanie przesadzone, mają...
więcej mniej Pokaż mimo to
Gdy w listopadzie zeszłego roku kończyłam czytać powieść Marty Maciejewskiej "Proszę, pokochaj mnie, Mamo" od razu stwierdziłam, że to jedna z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w minionym roku. To była taka książka, od której nie sposób było się oderwać. Wywołała we mnie sporo emocji. Ja jestem twardzielem, jeżeli chodzi o książki, rzadko się wzruszam, ale tutaj potrzebowałam chusteczek. Zakończenie pierwszej części dylogii to był istny majstersztyk. Zastanawiałam się, czym Marta nas zaskoczy w części drugiej.
"Marta pisze tak, że mi po prostu słów brak".
Tak mogę śmiało zatytułować moją recenzję. Wydawać by się mogło, że człowiek oczytany nie powinien mieć problemu z doborem słownictwa i pisaniem recenzji. Nic bardziej mylnego. Gdy trafiam na genialne książki, to napisanie recenzji jest dla mnie nie lada wyczynem. Prolog, który Marta zaserwowała w drugiej części, wbił mnie we fotel.
Jak ja się ucieszyłam, że w życiu Anki wreszcie zaświeciło słońce. Zamieszkała we Wrocławiu, skończyła studia, wyszła za mąż za Rafała, urodziła córeczkę Anielkę i została cenioną panią architekt. Wreszcie po tym wszystkim, co przeszła jest szczęśliwa. Czy da się budować szczęście na kłamstwie? Kłamstwo ma krótkie nogi. W tym momencie nasuwają mi się na myśl słowa piosenki "Nic nie może przecież wiecznie trwać..."
"Tak, niekiedy miałam wrażenie, że moje idealne życie to tylko sen i za nic w świecie nie chciałam się z niego obudzić".
Idylla Anki nie trwa zbyt długo. Los postanawia kolejny raz z niej zadrwić i wystawić ją na próbę. Czy Anka będzie gotowa na to co ją czeka? Co zrobi dla dobra dziecka? Jakiego wyboru dokona i jakie czekają ją konsekwencje? Czyżby déjà vu?
"Jedynie matka jest zdolna do takich poświęceń, by uratować życie własnego dziecka".
Czy prawdziwa miłość przetrwa wszystko?
Cóż ja mogę napisać? Szkoda, że ta historia dobiegła już końca. Zżyłam się bardzo z główną bohaterką, razem z nią przeżywałam jej wzloty i upadki, razem z nią zaciskałam zęby, czując niesprawiedliwość i bezsilność. Nie oceniałam jej. Byłam tylko obserwatorem, który podziwia Ankę za jej hart ducha, wolę walki o dobro dziecka. Na świecie nie ma sprawiedliwości. Są kobiety, które mają dzieci, ale ich nie chcą. Są takie, które poddają się aborcji, jeszcze inne oddają dzieci do adopcji, niektórym są odbierane, a jeszcze inne marzą o dzieciach, ale nie mogą ich mieć...
Dlaczego w dzisiejszych czasach tak mało jest bezinteresowności w ludziach? Każdy tylko patrzy jak coś zrobić i na tym skorzystać. O dawnych znajomych, czy przyjaciołach przypominamy sobie, dopiero jak czegoś od nich potrzebujemy.
"Jeśli kogoś kochasz, pozwól mu odejść. Jeśli wróci, jest twój. Jeśli nie- nigdy twój nie był" - Richard Bach. Czy zgadzacie się z tym cytatem?
Miłość matki do dziecka jest bezwarunkowa. Nikt nie kocha dziecka tak jak matka. Dla ratowania życia swojego dziecka matka gotowa jest na każde poświęcenie. Ona nie ma czasu zastanawiać się nad konsekwencjami podjętej decyzji. Dla niej liczy się tylko dziecko.
Marta chapeau bas!
Przepiękna historia, która zmusza do refleksji. Takich książek nam potrzeba. Marta pięknie piszesz o kobietach i dla kobiet. Poruszasz nasze najczulsze struny. Pisz i nie przestawaj. Ja każdą Twoją kolejną książkę biorę i czytam w ciemno. Co prawda z Twoich sześciu książek znam tylko dylogię, ale jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu. Swoboda, z jaką przychodzi Ci pisanie, świadczy tylko o tym, że jesteś do tego stworzona. Dziękuję Ci kochana, że kolejny raz mogłam znaleźć się w gronie Twoich recenzentek.
"Czasem sobie myślę
Po co tyle myślę
Czy nie można prościej
Bez kompleksów żyć
To ty jesteś duży
A ja jestem mały
Już nie pragnę więcej
Tylko Twoim być
Twój ja jestem twój
Ojcze mój, tato mój
Twój ja jestem twój
Ojcze mój, tato mój..." Marcin Styczeń "Piosenka dla taty"
Gdy w listopadzie zeszłego roku kończyłam czytać powieść Marty Maciejewskiej "Proszę, pokochaj mnie, Mamo" od razu stwierdziłam, że to jedna z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w minionym roku. To była taka książka, od której nie sposób było się oderwać. Wywołała we mnie sporo emocji. Ja jestem twardzielem, jeżeli chodzi o książki, rzadko się wzruszam, ale tutaj...
więcej Pokaż mimo to