-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2012-04
2012-02-03
Serce wystawione na cios!
Teraz, po przeczytaniu, zastanawiam się tylko czyje serce? Jakuba, głównego bohatera "Samotności w sieci"? Czy moje?
Niełatwo jest się czasem przełamać. A potem, po fakcie, nie potrafimy zrozumieć dlaczego było to aż takie trudne. A jeszcze mniej zrozumiałe wydaje się, że kiedykolwiek istniała ta bariera do pokonania. To ekranizacja sprawiła, że długo broniłam się przed "Samotnością w sieci", przed oryginałem.
Teraz żałuję już tylko kolejności. Gdybym najpierw sięgnęła po książkę... Gdybym tylko spróbowała... Stało się jednak inaczej. Taki maleńki zbieg okoliczności. Tylko tyle... Aż tyle.
I właśnie to leży u podstaw "Samotności w sieci" – zbieg okoliczności. Gdyby nie jedna krótka wiadomość, gdyby nie bezosobowy Internet... Wszystko mogłoby być zupełnie inaczej. A może wcale by nie było? A przecież cytując głównego bohatera:
"Tylko dla przeżyć warto żyć!"[1]
Chwilę potem dodaje:
"I dla tego, aby móc je komuś potem opowiedzieć!"[2]
Co jednak począć, kiedy nikt nie słucha? Gdy nie ma nikogo, kto chciałby posłuchać? A co kiedy taką osobę odnajdziemy? Bardzo, bardzo daleko od nas – licząc w kilometrach, a jednak blisko, na wyciągnięcie ręki, na ekranie komputera, w sieci? Czy taki związek może być równie prawdziwy jak w realu? Czy warto pozostawić go w sferze wirtualnej? Czy próbować przenieść do prawdziwego życia? Co jest bezpieczne? A co słuszne?
ONA – dla nas czytelników – bezimienna. Kobieta o której wiemy bardzo niewiele. I niewiele się dowiadujemy. Mężatka niezbyt szczęśliwa w pięcioletnim związku.
ON – Jakub. Mężczyzna z wieloma tytułami naukowymi. Zamknięty w sobie. Samotny. Jednak pod tą skorupą... Znajduje się wiele do odkrycia.
I powoli, przy okazji rozwijającej się znajomości internetowej, odkrywamy kolejne warstwy. Cierpienia, samotności, izolacji. Mężczyzna opowiada o sobie. Czasem bezpośrednio, czasem tylko przez pryzmat historii innych ludzi dowiadujemy się jakim człowiekiem jest Jakub. Kim był! Kim się stał! Co przeżył! Jaki pływ na niego mieli otaczający go ludzie!
Nie ma w "Samotności w sieci" tylko zdarzeń i uczuć. Są tu wyszarpane kawałki duszy. To ta ładniejsza część. Są też wybebeszone flaki, chociaż brak świeżych zwłok. Wylane wnętrzności najpełniej opowiadają nam historię. To swoista wiwisekcja ludzkiego wnętrza.
Słodycz jest naprawdę słodka, samotność – dojmująca, smutek – bezbrzeżny, rozpacz - zrozpaczona, miłość – w zasięgu ręki, a łzy są najprawdziwsze z prawdziwych.
"Samotność w sieci" jest tak żywa, tak namacalna, że niemal można jej dosięgnąć, posmakować. Wiśniewski pisze o człowieku w sposób magiczny, a jednak najprostszy z prostych, rozkłada go na cząstki i przygląda się każdej z nich. Nie ma w nim jednak zimnego obserwatora. O nie! Delikatność z jaką zagląda w ludzką duszę świadczy o wielkiej sympatii dla przedstawianego bohatera. Pisze o niespodziewanie odnalezionej miłości, która może przyszła nie w porę – bez zadęcia, pretensjonalności czy ckliwości, za to z wielką wrażliwością.
Cały czas jednak zastanawiam się czy można słowami opowiedzieć o "Samotności w sieci"? Czy warto chociaż próbować?
I jest tylko jedna szczera odpowiedź… Nie można! Ją trzeba przeczytać. A właściwie jej trzeba dotknąć. Poznać. Ją trzeba przeżyć!
Na zakończenie ostrzegam, że książka jest tylko dla tych, którzy nie boją się czuć i przeżywać. Dla wszystkich, którzy nie boją się płakać!
_____________
[1] Janusz Leon Wiśniewski "S@motność w sieci", Epilog.
[2] tamże.
http://megii24.blogspot.com/2012/02/janusz-l-wisniewski-samotnosc-w-sieci.html
Serce wystawione na cios!
Teraz, po przeczytaniu, zastanawiam się tylko czyje serce? Jakuba, głównego bohatera "Samotności w sieci"? Czy moje?
Niełatwo jest się czasem przełamać. A potem, po fakcie, nie potrafimy zrozumieć dlaczego było to aż takie trudne. A jeszcze mniej zrozumiałe wydaje się, że kiedykolwiek istniała ta bariera do pokonania. To ekranizacja sprawiła, że...
2010-12-01
Kontynuacja książek "Szalone życie Rudolfa", "Świńskim truchtem" oraz "Seks i inne przykrości".
Książka dla wszystkich, którzy uwielbiają się śmiać. Do łez...
Dla "nastolatków" w każdym wieku.
Kontynuacja książek "Szalone życie Rudolfa", "Świńskim truchtem" oraz "Seks i inne przykrości".
Książka dla wszystkich, którzy uwielbiają się śmiać. Do łez...
Dla "nastolatków" w każdym wieku.
2010-12-01
Kontynuacja "Szalonego życia Rudolfa".
Książka dla wszystkich, którzy uwielbiają się śmiać. Do łez...
Dla "nastolatków" w każdym wieku.
Kontynuacja "Szalonego życia Rudolfa".
Książka dla wszystkich, którzy uwielbiają się śmiać. Do łez...
Dla "nastolatków" w każdym wieku.
2010-12-01
Książka dla wszystkich, którzy uwielbiają się śmiać. Do łez...
Dla "nastolatków" w każdym wieku.
Książka dla wszystkich, którzy uwielbiają się śmiać. Do łez...
Dla "nastolatków" w każdym wieku.
2010-12-01
Kontynuacja książek "Szalone życie Rudolfa" i "Świńskim truchtem".
Książka dla wszystkich, którzy uwielbiają się śmiać. Do łez...
Dla "nastolatków" w każdym wieku.
Kontynuacja książek "Szalone życie Rudolfa" i "Świńskim truchtem".
Książka dla wszystkich, którzy uwielbiają się śmiać. Do łez...
Dla "nastolatków" w każdym wieku.
2011-12-01
Ekscytująca podróż do Włoch,
pełna ciepła i tętniąca życiem,
niepozbawiona tajemnic,
sekretów i niespodzianek.
Tak w kilku słowach scharakteryzowałabym „Włoskie sekrety” Małgorzaty Yildirim, gdyby zmuszono mnie do maksymalnej oszczędności w wyrażeniu swojej opinii. Ja jednak nie muszę się ograniczać do jednego zdania. I całe szczęście, bo o tej niezwykłej książce można, a nawet trzeba, powiedzieć o wiele więcej!
Młoda amerykanka, Miranda, nadal, choć może nie do końca świadomie, poszukująca swojego miejsca w życiu, otrzymuje nieoczekiwany spadek. Spory zastrzyk gotówki. A także… dom we Włoszech – czyż można wyobrazić sobie coś bardziej romantycznego? Zapewne nie… gdyby nie okoliczności.
Tragiczna śmierć ukochanej ciotki Agnes, nie tylko krewnej, ale przede wszystkim przyjaciółki, wpędza główną bohaterkę nieomal w depresję. Lekarstwem na ten stan staje się właśnie spadek, chociaż początkowo jest on powodem nieporozumień ze starszą siostrą, ostatecznie okazuje się balsamem łagodzącym złamane serce Mirandy po stracie najbliższej osoby.
Tak właśnie zaczyna się fascynująca podróż bohaterki, nie tylko geograficzna, ale także, a może przede wszystkim, wyprawa w poszukiwaniu własnego miejsca, własnej tożsamości.
Poszukiwanie prawdy, dotyczącej tajemnic zmarłej tragicznie Agnes, staje się pretekstem, a właściwie przyczyną, odkryć, które na zawsze odmienią życie Mirandy!
Historia pełna jest emocji. Smutnych i nostalgicznych. Ciepłych i poruszających. Obfituje w zdarzenia codzienne, ale też zaskakujące, zarówno pozytywne, jak i te „odrobinę” mniej pożądane. Dla mnie to jednak przede wszystkim kalejdoskop uczuć, różnych ich odcieni. I niech nikogo nie zwiedzie niemal sensacyjna fabuła, a właściwie towarzysząca bohaterce atmosfera zagrożenia, bo chociaż jest elementem istotnym, moim zdaniem schodzi na dalszy plan w zestawieniu z poetyką powieści. Myślę, że najważniejsze jest „podróżowanie”, zarówno po pięknym włoskim Sorrento, jak również po nieznanych rejonach własnej duszy, za sprawą pełnej sprzeczności Mirandy, z którą bardzo łatwo można się zidentyfikować.
Powieść magiczna, w której niemal każdy znajdzie coś dla siebie. A jest z czego wybierać. Od bardzo trafnych, niepozbawionych piękna opisów, poprzez fascynujące spotkania z ludźmi, codzienne radości i smutki, całkiem nowe spojrzenie na otaczający świat, romantyczne uniesienia, aż po ekscytującą przygodę życia, namiętność i niebezpieczeństwo.
„Włoskie sekrety” to debiut Małgorzaty Yildirim, ale czy koniecznie trzeba wspominać, że to pierwsza powieść w dorobku tej pisarki? Piszę pierwsza, bo mam wielką nadzieję na kolejne, to chyba oczywiste! Jeśli więc wspomnimy o dopiero co rozpoczętej karierze literackiej tej pani, by jeszcze bardziej podnieść wartość tej pozycji, podkreślić jej wyjątkowość – to oczywiście nie mam zastrzeżeń! Jeśli jednak ktoś chciałby sugerować, że jest dobra jak na debiut, to absolutnie się nie zgadzam! „Włoskie sekrety” to po prostu bardzo dobra powieść, bez żadnego „ale…” czy „jak na…”.
Na uwagę zasługuje prezentowana przez autorkę niezaprzeczalna znajomość włoskich realiów, nie tylko historii, potraw czy zabytków, ale także sposobu życia i myślenia południowców. Te szczegóły dodają historii specyficznego klimatu. Niekłamaną przyjemność sprawia przyglądanie się stopniowemu procesowi wtapiania się bohaterki w zupełnie nowe środowisko, przejmowania przez nią odmiennego systemu wartości i spojrzenia na świat, obserwowanie jej wewnętrznej przemiany.
Bardzo ważnym elementem, uważam że wręcz decydującym w dobrym odbiorze powieści, jest język. Lekkość pióra Małgorzaty Yildirim sprawia, że czytającemu obrazy same przesuwają się przed oczami. Jest to niemal tak, jakby przez te kilka godzin poświęconych na lekturę, mieszkało się w słonecznym Sorrento, tuż obok, po sąsiedzku.
Na zakończenie dodam, że, po przeczytaniu tej niezwykłej książki, pozostałam ukołysana ciepłem i miłością, emanującymi z jej kart. I chociaż tylko „na chwilę” zajrzałam do świata Mirandy, stworzonego przez autorkę, czuję się dzięki temu pełna życia i nadziei!
Gorąco polecam „Włoskie sekrety” wszystkim, szukającym w literaturze smaków i zapachów. I emocji, również tych, które są tak codzienne i oczywiste, a przez to najprawdziwsze, że stają się niemal namacalne. Każdy może ich dotknąć…
Ja dotknęłam!
Zapraszam więc do lektury „Włoskich sekretów”. Naprawdę warto je poznać!
http://megii24.blogspot.com/2012/01/magorzata-yildirim-woskie-sekrety.html
Ekscytująca podróż do Włoch,
pełna ciepła i tętniąca życiem,
niepozbawiona tajemnic,
sekretów i niespodzianek.
Tak w kilku słowach scharakteryzowałabym „Włoskie sekrety” Małgorzaty Yildirim, gdyby zmuszono mnie do maksymalnej oszczędności w wyrażeniu swojej opinii. Ja jednak nie muszę się ograniczać do jednego zdania. I całe szczęście, bo o tej niezwykłej książce można, a...
2012-04-01
Książki Robin Schone mają w sobie coś takiego, że nie potrafię się im oprzeć. Przestałam już nawet próbować ;)
Za każdym kolejnym razem czytam je z równym zaangażowaniem i z ogromną przyjemnością. Nie inaczej było i tym razem!
Książki Robin Schone mają w sobie coś takiego, że nie potrafię się im oprzeć. Przestałam już nawet próbować ;)
Za każdym kolejnym razem czytam je z równym zaangażowaniem i z ogromną przyjemnością. Nie inaczej było i tym razem!
2012-04-01
W pewnym sensie kontynuacja "Kochanka".
Powieść zaliczana do kategorii thriller erotyczny, chociaż tu można by polemizować. Na pewno jest to powieść erotyczna - lektura obowiązkowa dla miłośników gatunku.
W pewnym sensie kontynuacja "Kochanka".
Powieść zaliczana do kategorii thriller erotyczny, chociaż tu można by polemizować. Na pewno jest to powieść erotyczna - lektura obowiązkowa dla miłośników gatunku.
Kontynuacja książek "Śledztwo na wysokich obcasach" i "Zabójstwo na wysokich obcasach".
Kobiecy kryminał w naprawdę dobrym stylu, pełen ciepła i humoru.
Kontynuacja książek "Śledztwo na wysokich obcasach" i "Zabójstwo na wysokich obcasach".
Kobiecy kryminał w naprawdę dobrym stylu, pełen ciepła i humoru.
Kontynuacja "Śledztwa na wysokich obcasach".
Kobiecy kryminał w naprawdę dobrym stylu, pełen ciepła i humoru.
Kontynuacja "Śledztwa na wysokich obcasach".
Kobiecy kryminał w naprawdę dobrym stylu, pełen ciepła i humoru.
Kobiecy kryminał w naprawdę dobrym stylu, pełen ciepła i humoru.
Kobiecy kryminał w naprawdę dobrym stylu, pełen ciepła i humoru.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka pełna erotyzmu. Nie pozbawiona wulgarności, więc nie polecam wrażliwcom. Dla miłośników erotyków - lektura obowiązkowa.
Książka pełna erotyzmu. Nie pozbawiona wulgarności, więc nie polecam wrażliwcom. Dla miłośników erotyków - lektura obowiązkowa.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to