Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , ,

Długo zwlekałam,
w końcu przeczytałam
i... zabrakło mi rymu ;)

W "Celu" też mi czegoś zabrakło. Sama nie wiem... Nie żebym przeczytała zbyt wiele książek autorki, ale chyba po prostu wolę panią Coulter w romansach historycznych - szczególnie tych o Wikingach ;)

Długo zwlekałam,
w końcu przeczytałam
i... zabrakło mi rymu ;)

W "Celu" też mi czegoś zabrakło. Sama nie wiem... Nie żebym przeczytała zbyt wiele książek autorki, ale chyba po prostu wolę panią Coulter w romansach historycznych - szczególnie tych o Wikingach ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Nie, nie i jeszcze raz nie!

Schematyczność wzoru wampir-człowiek nie razi mnie ani trochę. Wcale. Nawet to lubię, wiedząc doskonale czego się spodziewać. Powiem więcej... Miałam szczerą nadzieję na sentymentalny powrót do zakochanych wampirów, wspominając z przyjemnością krwiopijców J.R. Ward, Kerrelyn Sparks czy Lary Adrian.

Jednak w świecie Reynard nic mi nie grało. Ani wampir nie był zbyt fascynujący czy choćby mrocznie pociągający, ani bohaterka nie dała się polubić. Na plus oczywiście poczytuję jej niedoskonałość - nareszcie - "piękna" nie jest wieszakiem na ubrania. Poza tym jednak niczym mnie nie urzekła ani nie przekonała do siebie, a raczej drażniła niemiłosiernie.

Dalej... Nie poczułam tego świata, ani nastroju zagrożenia, ani zagadkowości wiszącej w powietrzu, ani, koniec końców, żaru i zmysłowości - o miłości nie wspominając.
Nawet dialogi mi zgrzytały. Czasem miałam wręcz wrażenie, że czytam instrukcję obsługi (wampira?).

Nie było ani specjalnie mrocznie, ani tajemniczo, ani nawet namiętnie. Zatem powtórzę z całą mocą: Nie i jeszcze raz nie! To nie dla mnie!

Nie, nie i jeszcze raz nie!

Schematyczność wzoru wampir-człowiek nie razi mnie ani trochę. Wcale. Nawet to lubię, wiedząc doskonale czego się spodziewać. Powiem więcej... Miałam szczerą nadzieję na sentymentalny powrót do zakochanych wampirów, wspominając z przyjemnością krwiopijców J.R. Ward, Kerrelyn Sparks czy Lary Adrian.

Jednak w świecie Reynard nic mi nie grało. Ani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Zawsze lubiłam "Piękną i Bestię". Chyba po prostu nieustająco mnie wzrusza! Jest w tej historii coś takiego, co sprawia, że wciąż na nowo, chociaż na chwilę, staję się całkowicie, beznadziejnie, romantycznie... naiwna ;)

Powieść Alex Flinn to bardzo przyjemnie opowiedziana nowa wersja tej znanej baśni. I chociaż skierowana jest do młodych ludzi - zupełnie mi to nie przeszkadzało. Może zwyczajnie mam słabość do Bestii w każdym wydaniu? ;)

Zawsze lubiłam "Piękną i Bestię". Chyba po prostu nieustająco mnie wzrusza! Jest w tej historii coś takiego, co sprawia, że wciąż na nowo, chociaż na chwilę, staję się całkowicie, beznadziejnie, romantycznie... naiwna ;)

Powieść Alex Flinn to bardzo przyjemnie opowiedziana nowa wersja tej znanej baśni. I chociaż skierowana jest do młodych ludzi - zupełnie mi to nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Niesamowita historia!
Naprawdę aż trudno w to wszystko uwierzyć...

Opowieść Camerona (i jego ekipy) jest jednocześnie przerażająca i wzruszająca. Naprawdę wzruszająca!
Trudna, smutna, bolesna, ale także napawająca nadzieją.
I taka... namacalna!

Niesamowita historia!
Naprawdę aż trudno w to wszystko uwierzyć...

Opowieść Camerona (i jego ekipy) jest jednocześnie przerażająca i wzruszająca. Naprawdę wzruszająca!
Trudna, smutna, bolesna, ale także napawająca nadzieją.
I taka... namacalna!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Romans!
Panowie (a czemu nie? może któryś lubi...?) i Panie - ni mniej ni więcej - tylko romans!

Nazywanie "Jej bohatera" erotykiem to najdelikatniej mówiąc - poważna przesada.

W tej książce trudno doszukać się wielkiego erotycznego napięcia. Słownictwo i nazewnictwo jest bardziej niż uprzejme ;) A sceny łóżkowe? Jedna! (No może jedna i pół) Na dokładkę jest opisana... grzecznie? poprawnie?

Kto zaklasyfikował "Jej bohatera" jako erotyk???
Idąc tą drogą - za chwilę do literatury erotycznej będzie zaliczać się każda powieść, w której bohaterowie się całują!

Pomijając powyższe - podobało mi się. Naprawdę!
Książkę "zjadłam" jak przekąskę - jednym łyknięciem ;)
Oczywiście można się do kilku rzeczy przyczepić, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Było miło i słodko. Po prostu przyjemna, odprężająca historyjka.

Jeśli lubicie nieskomplikowane romanse - bez oporów sięgnijcie po "Jej bohatera"...
może stanie się i Waszym? ;)

Romans!
Panowie (a czemu nie? może któryś lubi...?) i Panie - ni mniej ni więcej - tylko romans!

Nazywanie "Jej bohatera" erotykiem to najdelikatniej mówiąc - poważna przesada.

W tej książce trudno doszukać się wielkiego erotycznego napięcia. Słownictwo i nazewnictwo jest bardziej niż uprzejme ;) A sceny łóżkowe? Jedna! (No może jedna i pół) Na dokładkę jest opisana......

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Kolejna spora łycha cukru - dla cierpiących na jego niedobór ;)

Erotyk? Naprawdę? Romans z odrobinę bardziej rozbudowaną sferą intymną, kilka smacznych i miłych scen, i już erotyk? Litości!!!

Słodka, lekka, łatwa i przyjemna, a nawet zabawna, jednak...
No cóż... jeśli kategoryzować "Szczęśliwą zamianę" jako książkę harlequinopodobną - wszystko jest jak najbardziej na Tak, ale...
Chciałoby się więcej! Ja bym chciała! Historia miała potencjał, a została przez autorkę niestety mocno spłycona. Jest bardzo pobieżna, dokładnie jak w typowych harlequinach, a mogła z tego wyjść całkiem przyzwoita i zabawna powieść.

I powiem szczerze, że moim zdaniem główny bohater miał zadatki na ciekawą postać - wytatuowany (mniam!) niegrzeczny chłopiec o miękkim serduszku - tylko dlaczego (pytam dlaczego?!) autorka musiała pozbawić go jaj???

Tak czy inaczej "Szczęśliwa zamiana" to miła, wesoła i odprężająca opowiastka.
Tylko trochę żal, że książka nie była czymś więcej...

Kolejna spora łycha cukru - dla cierpiących na jego niedobór ;)

Erotyk? Naprawdę? Romans z odrobinę bardziej rozbudowaną sferą intymną, kilka smacznych i miłych scen, i już erotyk? Litości!!!

Słodka, lekka, łatwa i przyjemna, a nawet zabawna, jednak...
No cóż... jeśli kategoryzować "Szczęśliwą zamianę" jako książkę harlequinopodobną - wszystko jest jak najbardziej na Tak,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Jeśli posiadasz niski poziom cukru - koniecznie sięgnij po "Edukację Kopciuszka" - słodycz gwarantowana! ;)

Erotyk? Niekoniecznie... Ocena i klasyfikacja zależy, moim zdaniem, od stopnia pruderyjności czytającego.
Dla mnie - przyjemny romansik, który przywołał miłe wspomnienia.

Książka na pewno zadowoli wychowanych na "harlequinach".
Słodka, lekka, urocza w swej naiwności... Idealna dla romantycznych duszyczek :)

Jeśli posiadasz niski poziom cukru - koniecznie sięgnij po "Edukację Kopciuszka" - słodycz gwarantowana! ;)

Erotyk? Niekoniecznie... Ocena i klasyfikacja zależy, moim zdaniem, od stopnia pruderyjności czytającego.
Dla mnie - przyjemny romansik, który przywołał miłe wspomnienia.

Książka na pewno zadowoli wychowanych na "harlequinach".
Słodka, lekka, urocza w swej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , , , , ,

Pokochałam tę opowieść dawno temu... Mam dla niej ogromny sentyment!
Mimo upływu czasu, a może właśnie dzięki niemu, kolejne spotkanie z Majkim i Magdą, z historią ich trudnej miłości, mnie nie rozczarowało. Powiem więcej... Było bogatsze o wspomnienia, które ze sobą przyniosło.
Moja miłość dla "W zapomnieniu" urosła, dojrzała, nabrała formy. I już na zawsze pozostanie w moim sercu.

Pokochałam tę opowieść dawno temu... Mam dla niej ogromny sentyment!
Mimo upływu czasu, a może właśnie dzięki niemu, kolejne spotkanie z Majkim i Magdą, z historią ich trudnej miłości, mnie nie rozczarowało. Powiem więcej... Było bogatsze o wspomnienia, które ze sobą przyniosło.
Moja miłość dla "W zapomnieniu" urosła, dojrzała, nabrała formy. I już na zawsze pozostanie w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Lekko i z uśmiechem. Bardzo przyjemna opowieść.
Na poprawę humoru - doskonała :)

Lekko i z uśmiechem. Bardzo przyjemna opowieść.
Na poprawę humoru - doskonała :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , , , , , , ,

Książki Robin Schone mają w sobie coś takiego, że nie potrafię się im oprzeć. Przestałam już nawet próbować ;)
Za każdym kolejnym razem czytam je z równym zaangażowaniem i z ogromną przyjemnością. Nie inaczej było i tym razem!

Książki Robin Schone mają w sobie coś takiego, że nie potrafię się im oprzeć. Przestałam już nawet próbować ;)
Za każdym kolejnym razem czytam je z równym zaangażowaniem i z ogromną przyjemnością. Nie inaczej było i tym razem!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Bardzo przyjemny romans. Czyta się naprawdę świetnie.
Rozczarowało mnie jednak zakończenie. Nie dlatego, że było przewidywalne, bo często w romansach takie właśnie jest. Nie. Rozczarowało mnie coś innego. Zakończenie było moim zdaniem pospieszne - tak, jakby autorka miała już dość tej opowieści i chciała ją jak najszybciej skończyć. Szkoda.

Bardzo przyjemny romans. Czyta się naprawdę świetnie.
Rozczarowało mnie jednak zakończenie. Nie dlatego, że było przewidywalne, bo często w romansach takie właśnie jest. Nie. Rozczarowało mnie coś innego. Zakończenie było moim zdaniem pospieszne - tak, jakby autorka miała już dość tej opowieści i chciała ją jak najszybciej skończyć. Szkoda.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Romans bardzo lekki i zabawny.

Romans bardzo lekki i zabawny.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

No cóż... Po prostu mam słabość do Wikingów.

No cóż... Po prostu mam słabość do Wikingów.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Opis z okładki:

Serce jest kluczem do miłości i spełnienia. Daje odwagę, by żyć prawdziwie. Jeśli je stracisz, cierpisz i nie umiesz ani przyjmować, ani dawać. Musisz odzyskać swoje serce. To twój obowiązek wobec osób, które kochasz lub pokochasz w przyszłości.

Wybierz się w podróż, która pomoże ci się odrodzić. Dzięki wskazówkom i ćwiczeniom w poradniku Chucka Spezzano "Kochać całym sercem" nauczysz się dokonywania wyborów, rozumienia, akceptacji i wybaczenia, a także rezygnacji z kontroli i poświęcenia. Z partnerem połączy cię prawdziwa bliskość, będziesz umieć kochać.

Zmienisz szkodliwe i fałszywe przekonania o sobie i związkach. Przestaniesz się koncentrować na cierpieniu i otworzysz na życie. Stanie się ono lepsze, pełne miłości i radości.

Dzięki poradnikowi:
- Odkryjesz, skąd w twoim życiu pojawia się tak wiele bólu.
- Dotrzesz do ukrytych mechanizmów obronnych i zmienisz głęboko zakorzenione nawyki.
- Przyjrzysz się swoim ranom emocjonalnym i dowiesz się, jaki mają wpływ na ciebie, twoje życie i otoczenie.
- Poznasz metody uzdrawiania, dzięki którym uwolnisz się od bólu i cierpienia.
- Zrozumiesz swoje błędy i przestaniesz je popełniać.

Chuck Spezzano jest światowej sławy psychologiem, szkoleniowcem, autorem wielu książek (m.in. "Miłość nie rani") i wykładowcą. Stworzył przełomowy model terapii zwany psychologią wizji.

Opis z okładki:

Serce jest kluczem do miłości i spełnienia. Daje odwagę, by żyć prawdziwie. Jeśli je stracisz, cierpisz i nie umiesz ani przyjmować, ani dawać. Musisz odzyskać swoje serce. To twój obowiązek wobec osób, które kochasz lub pokochasz w przyszłości.

Wybierz się w podróż, która pomoże ci się odrodzić. Dzięki wskazówkom i ćwiczeniom w poradniku Chucka Spezzano...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Opis z okładki:

Szatański pakt, potworne grzechy przeszłości
i walka o ludzkie dusze na tym i na tamtym świecie
w powieści autora "Domu zagubionych dusz"

Zbudowany przed blisko stu laty jacht "Mroczne Echo" to prawdziwe dzieło sztuki. Wielu ludzi go pragnie. Jednak jego historia pełna jest tragicznych wypadków, a wszyscy właściciele zginęli straszną śmiercią. Teraz "Mroczne Echo" znów wypływa w morze. Przed niebezpieczeństwem, które czai się na jego pokładzie, nowych właścicieli może ustrzec jedynie prawda o człowieku, który go zbudował. Będą jednak musieli stanąć twarzą w twarz ze złem potężniejszym niż czas...

"Mroczne echo"
pożegluje w najgłębszą ciemność...

Opis z okładki:

Szatański pakt, potworne grzechy przeszłości
i walka o ludzkie dusze na tym i na tamtym świecie
w powieści autora "Domu zagubionych dusz"

Zbudowany przed blisko stu laty jacht "Mroczne Echo" to prawdziwe dzieło sztuki. Wielu ludzi go pragnie. Jednak jego historia pełna jest tragicznych wypadków, a wszyscy właściciele zginęli straszną śmiercią. Teraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Opis z okładki:

Napisany w kpiarskim tonie, pełen autoironii dowcipny poradnik, kompendium życiowej mądrości Teri Hatcher. Znajdziecie tu porady dotyczące gospodarstwa domowego i wychowania dzieci, a także dowiecie się, które plotki o autorce są prawdziwe... Książka napisana lekko i z poczuciem humoru.
Leslie Bennetts, "Vanity Fair"

Jak większość kobiet Teri Hatcher pierwsze życiowe nauki odebrała od matki. I podobnie jak wielu kobietom, jej matce niełatwo przychodziło docenić samą siebie. Gdy tost się spalił, zjadała go sama, a co lepsze kąski oddawała innym. Choć to poświęcenie było wyrazem miłości i jak najlepszych intencji, niosło ze sobą lekcję, której trudno jest się oduczyć: twoja własna satysfakcja nie jest warta nawet kawałka chleba.

W książce "Spalony tost", która jest z serca płynącym, zabawnym i ciętym manifestem filozofii autorki, Teri Hatcher inspiruje nas, opowiadając zaskakujące historie ze swojego życia - w nadziei, że uchroni w ten sposób inne kobiety przed zajadaniem się spalonymi tostami. Dowiecie się też, dlaczego nigdy nie otrzymacie drugiej szansy, o ile same nie pozwolicie jej się pojawić.

Jeśli wiesz, co to znaczy zrezygnować z czegoś dobrego i zadowolić się byle czym; jeśli zdarzyło ci się zastanawiać, czy jeszcze kiedykolwiek w życiu będziesz uprawiać seks; jeżeli przyłapałaś się na tym, że planujesz porażkę zamiast sukcesu... to właśnie znaczy, że wcinałaś już niejeden zwęglony tost, a Teri Hatcher chciałaby zamienić z tobą kilka słów!

Opis z okładki:

Napisany w kpiarskim tonie, pełen autoironii dowcipny poradnik, kompendium życiowej mądrości Teri Hatcher. Znajdziecie tu porady dotyczące gospodarstwa domowego i wychowania dzieci, a także dowiecie się, które plotki o autorce są prawdziwe... Książka napisana lekko i z poczuciem humoru.
Leslie Bennetts, "Vanity Fair"

Jak większość kobiet Teri Hatcher...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Kolejna odsłona życiowych perypetii wielkiej marzycielki, żeby nie powiedzieć nastolatki w ciele dorosłej kobiety, okraszona sporą dawką magii - czyli wracamy do Poczekajki za sprawą kolejnej powieści Katarzyny Michalak zatytułowanej "Zachcianek".

Zapowiadało się cudowne życie, usłane różami, pełne niczym nie zmąconego szczęścia u boku idealnego księcia z bajki... Z Patrycją jednak nic nie jest tak oczywiste, jakby się wydawało. Chociaż to nie tylko jej zasługa! Autorka postarała się by namieszać w tej opowieści, niczym w kotle z "magicznym" wywarem.
Przyszłość bohaterki i innych osób poznanych w poprzedniej powieści na pewno na początku przynosi niespodziankę, zadziwia, może nawet bardziej niż odrobinę. I tu na plus należy policzyć pewną nieprzewidywalność historii, ponieważ to, czego można się było spodziewać po zakończeniu "Poczekajki" nie nastąpiło. Jednak po otrząśnięciu się z pierwszego wrażenia - dalej niewiele nas już zaskakuje. Co zatem przytrafia się Patrycji? Kłopoty, rozczarowania i różnorodne zmiany. Tak w skrócie opisałabym kompletny chaos połączony z całkowitym przemieszaniem osób i charakterów.

Wymarzony książę okazuje się kimś zupełnie innym, żeby nie powiedzieć postacią obcą i niezbyt sympatyczną. A czarny charakter staje się z każdą chwilą coraz bielszy. Tak całkowite odwrócenie ról, taka metamorfoza - nie przemawia do mnie, a nawet momentami irytuje. Ta swego rodzaju "nieoczekiwana zmiana miejsc" jest zbyt radykalna. Zbyt bajkowe to wszystko. Podobnie zresztą jak finał.

A co jeszcze odnajdziemy w "Zachcianku"? Sabat knuje za plecami nieświadomej Patrycji. Otaczający ją ludzie nie są z nią do końca szczerzy. A na domiar złego do gry powraca Janeczka, czyhając na życie bogu ducha winnej bohaterki. I okazuje się, że szaleństwo ma wiele twarzy.

Z tego wszystkiego przebija, tak jak w "Poczekajce", ogromne marzycielstwo Patrycji. I to marzycielstwo bardzo konkretne, niemal scenariuszowe. Jej wyobrażenie musi się spełnić i kropka. Nie ma innej opcji. Albo będzie po jej myśli, albo wcale! Żadnych kompromisów!

Wygląda, że "Zachcianek" zupełnie mi się nie podobał? Nic bardziej mylnego! Są w nim kąski, że tak powiem, smakowite. Na pewno, podobnie jak w pierwszej powieści cyklu, na uwagę zasługują fragmenty dotyczące pracy w ZOO. Zwierzaki nie zawodzą i trzymają fason! Książka ma również niezaprzeczalny klimat - przepełnia ją ciepło i sentymentalność. Styl autorki jest lekki, bardzo przyjemny w odbiorze - Panią Michalak czyta się jednym tchem.

Co zatem przeważa? O tym zadecydujcie sami. Jeśli naiwność, wiara w nienaruszalność marzeń i planów, nie do końca prawdopodobne przemiany i zamiany bohaterów, magia w wydawałoby się realnej rzeczywistości - nie odstraszają Was, nie psują przyjemności czytania, nie przeszkadzają w jakikolwiek sposób - to oczywiście polecam "Zachcianek".

Jest to jak najbardziej przyjemna, lekka powieść. Czasem zirytuje, czasem rozczuli, czasem rozśmieszy. Jednak emocje to właśnie to, czego szukamy w książkach, prawda?


http://megii24.blogspot.com/2012/02/katarzyna-michalak-zachcianek.html

Kolejna odsłona życiowych perypetii wielkiej marzycielki, żeby nie powiedzieć nastolatki w ciele dorosłej kobiety, okraszona sporą dawką magii - czyli wracamy do Poczekajki za sprawą kolejnej powieści Katarzyny Michalak zatytułowanej "Zachcianek".

Zapowiadało się cudowne życie, usłane różami, pełne niczym nie zmąconego szczęścia u boku idealnego księcia z bajki... Z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , , ,

Takiej Grocholi nie znałam. Nostalgicznej, refleksyjnej, natchnionej, pochylonej nad człowiekiem z wszystkimi jego wadami i ułomnościami. Często nad tym najmniejszym, na pierwszy rzut oka nie wyróżniającym się z tłumu. Nad człowiekiem z całym jego bagażem codzienności, ciężarem, który przecież zna każdy z nas, ale może nie zawsze zauważa i nie zawsze docenia znaczenie tych "walizek" i "pakunków". Pochylonej z wielką delikatnością, ale też niesamowitą przenikliwością, z całą miłością, którą czuje do swoich bohaterów. Którą także my, czytelnicy, możemy poczuć w każdym słowie, linijce tekstu, akapicie - w każdej nucie, która brzmi gdzieś na obrzeżach świadomości.

Takiej Grocholi nie znałam. Nie spodziewałam się też taką odnaleźć. Poważną, ale nie skostniałą czy zasadniczą. Subtelną, ale nie stroniącą od nazywania rzeczy po imieniu. Wyszukującą najdrobniejsze, najmniej zauważalne szczegóły i z nich właśnie tworzącą przejmujące historie. Opowieści splecione z drobiazgów, z kawałeczków dni, godzin i minut. Z fragmentów naszego losu.

Opowiadania zawarte w zbiorze "Podanie o miłość" to w większości bardzo krótkie, kilkustronicowe utwory. I chociaż pokazują malutkie wycinki życia - są niemal jak miniaturowe życiorysy. Tak wiele można zawrzeć na kilku kartkach. Opowiadania te, choć nie zawsze jest to jednoznaczne, są oczywiście o miłości - o jej braku, poszukiwaniu, przemijaniu, stracie. O różnych twarzach uczucia, które często, niedostrzegalne, jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Autorka pokazuje nam, jak łatwo można ją zabić, stracić, zawieść, przegapić, nie zauważyć tego najcenniejszego daru. Ona dostrzega miłość wszędzie. W każdej minucie, oddechu, geście. Pokazuje nam różne jej oblicza. Pomaga nam dostrzec ją tam, gdzie nigdy byśmy jej nie szukali.

Są w "Podaniu o miłość" większe i mniejsze dramaty. Są też całkiem codzienne rozterki. Są historie banalne, opowiedziane w całkowicie niebanalny sposób. Jest drobiazgowość z jaką autorka opisuje nam najbardziej prozaiczne sytuacje i jest to, co najważniejsze - wyłaniające się zza tej fasady obnażone serce. Jest w tych opowiadaniach samo życie - nie zawsze piękne, nie zawsze zrozumiałe i na pewno nie idealne. Życie tak prawdziwe, że aż trudno nam w nie uwierzyć.

Pewien dysonans wprowadza dopiero przedostatnie opowiadanie zatytułowane "Miłość i morderstwo". Jest ono jakby z innej bajki. Przedstawia odmienną rzeczywistość, a może tylko odmienną wrażliwość. Zakłóca niejako porządek rzeczy. Nie wiem czy był to przemyślany zabieg autorki, by przełamać idealne dopasowanie elementów "Podania o miłość", czy po prostu tak wyszło. Wiem jednak, że ta historia, według mnie, nie pasuje do pozostałych. Ma po prostu inny klimat.

Na szczęście w ostatnim, obejmującym objętością niemal połowę książki, opowiadaniu "Pozwól mi odejść", wracamy do estetyki i tematyki, która tak bardzo mnie ujęła w tym zbiorze. Tu jesteśmy z powrotem w tej samej, znajomej codzienności, spod której wyłania się właściwy sens tych prostych, życiowych historii. A historia finałowa, zamknięta tym razem na kilkudziesięciu stronach, mimo iż tak samo jak w tych najkrótszych opowiadaniach zlepiona z małych elementów, ze skrawków rozmów, chwil, epizodów - jest jednocześnie czymś więcej. Kwintesencją, podsumowaniem, zamknięciem, przysłowiową kropka nad "i" lub inaczej mówiąc - wisienką na torcie.

Takiej Grocholi na pewno nie znałam. Z radością naprawiłam swój błąd. Jednak to nie radość jest dominującym uczuciem, które pozostawia po sobie lektura tych opowiadań. Czytałam je z zadumą, smutkiem, a nawet z łezką w oku. Potrafią wywołać w człowieku prawdziwą burzę, a potem przynieść oczyszczający deszcz i wszechogarniający spokój, a czasem żal lub tęsknotę. Są proste jak samo życie i tak jak życie - skomplikowane.

Jeśli Wy też takiej Grocholi nie znacie - koniecznie przeczytajcie "Podanie o miłość".


http://megii24.blogspot.com/2012/02/katarzyna-grochola-podanie-o-miosc.html

Takiej Grocholi nie znałam. Nostalgicznej, refleksyjnej, natchnionej, pochylonej nad człowiekiem z wszystkimi jego wadami i ułomnościami. Często nad tym najmniejszym, na pierwszy rzut oka nie wyróżniającym się z tłumu. Nad człowiekiem z całym jego bagażem codzienności, ciężarem, który przecież zna każdy z nas, ale może nie zawsze zauważa i nie zawsze docenia znaczenie tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , , , , ,

Serce wystawione na cios!

Teraz, po przeczytaniu, zastanawiam się tylko czyje serce? Jakuba, głównego bohatera "Samotności w sieci"? Czy moje?

Niełatwo jest się czasem przełamać. A potem, po fakcie, nie potrafimy zrozumieć dlaczego było to aż takie trudne. A jeszcze mniej zrozumiałe wydaje się, że kiedykolwiek istniała ta bariera do pokonania. To ekranizacja sprawiła, że długo broniłam się przed "Samotnością w sieci", przed oryginałem.

Teraz żałuję już tylko kolejności. Gdybym najpierw sięgnęła po książkę... Gdybym tylko spróbowała... Stało się jednak inaczej. Taki maleńki zbieg okoliczności. Tylko tyle... Aż tyle.

I właśnie to leży u podstaw "Samotności w sieci" – zbieg okoliczności. Gdyby nie jedna krótka wiadomość, gdyby nie bezosobowy Internet... Wszystko mogłoby być zupełnie inaczej. A może wcale by nie było? A przecież cytując głównego bohatera:
"Tylko dla przeżyć warto żyć!"[1]
Chwilę potem dodaje:
"I dla tego, aby móc je komuś potem opowiedzieć!"[2]

Co jednak począć, kiedy nikt nie słucha? Gdy nie ma nikogo, kto chciałby posłuchać? A co kiedy taką osobę odnajdziemy? Bardzo, bardzo daleko od nas – licząc w kilometrach, a jednak blisko, na wyciągnięcie ręki, na ekranie komputera, w sieci? Czy taki związek może być równie prawdziwy jak w realu? Czy warto pozostawić go w sferze wirtualnej? Czy próbować przenieść do prawdziwego życia? Co jest bezpieczne? A co słuszne?

ONA – dla nas czytelników – bezimienna. Kobieta o której wiemy bardzo niewiele. I niewiele się dowiadujemy. Mężatka niezbyt szczęśliwa w pięcioletnim związku.

ON – Jakub. Mężczyzna z wieloma tytułami naukowymi. Zamknięty w sobie. Samotny. Jednak pod tą skorupą... Znajduje się wiele do odkrycia.

I powoli, przy okazji rozwijającej się znajomości internetowej, odkrywamy kolejne warstwy. Cierpienia, samotności, izolacji. Mężczyzna opowiada o sobie. Czasem bezpośrednio, czasem tylko przez pryzmat historii innych ludzi dowiadujemy się jakim człowiekiem jest Jakub. Kim był! Kim się stał! Co przeżył! Jaki pływ na niego mieli otaczający go ludzie!

Nie ma w "Samotności w sieci" tylko zdarzeń i uczuć. Są tu wyszarpane kawałki duszy. To ta ładniejsza część. Są też wybebeszone flaki, chociaż brak świeżych zwłok. Wylane wnętrzności najpełniej opowiadają nam historię. To swoista wiwisekcja ludzkiego wnętrza.

Słodycz jest naprawdę słodka, samotność – dojmująca, smutek – bezbrzeżny, rozpacz - zrozpaczona, miłość – w zasięgu ręki, a łzy są najprawdziwsze z prawdziwych.

"Samotność w sieci" jest tak żywa, tak namacalna, że niemal można jej dosięgnąć, posmakować. Wiśniewski pisze o człowieku w sposób magiczny, a jednak najprostszy z prostych, rozkłada go na cząstki i przygląda się każdej z nich. Nie ma w nim jednak zimnego obserwatora. O nie! Delikatność z jaką zagląda w ludzką duszę świadczy o wielkiej sympatii dla przedstawianego bohatera. Pisze o niespodziewanie odnalezionej miłości, która może przyszła nie w porę – bez zadęcia, pretensjonalności czy ckliwości, za to z wielką wrażliwością.

Cały czas jednak zastanawiam się czy można słowami opowiedzieć o "Samotności w sieci"? Czy warto chociaż próbować?
I jest tylko jedna szczera odpowiedź… Nie można! Ją trzeba przeczytać. A właściwie jej trzeba dotknąć. Poznać. Ją trzeba przeżyć!

Na zakończenie ostrzegam, że książka jest tylko dla tych, którzy nie boją się czuć i przeżywać. Dla wszystkich, którzy nie boją się płakać!

_____________
[1] Janusz Leon Wiśniewski "S@motność w sieci", Epilog.
[2] tamże.


http://megii24.blogspot.com/2012/02/janusz-l-wisniewski-samotnosc-w-sieci.html

Serce wystawione na cios!

Teraz, po przeczytaniu, zastanawiam się tylko czyje serce? Jakuba, głównego bohatera "Samotności w sieci"? Czy moje?

Niełatwo jest się czasem przełamać. A potem, po fakcie, nie potrafimy zrozumieć dlaczego było to aż takie trudne. A jeszcze mniej zrozumiałe wydaje się, że kiedykolwiek istniała ta bariera do pokonania. To ekranizacja sprawiła, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Książka o marzeniach, tęsknotach i naiwności.

Młoda kobieta, Patrycja - lekarz weterynarii, z nadopiekuńczą matką, psem, który niespecjalnie przejmuje się swoją rolą psa, z głową nabitą naiwnymi marzeniami, utwierdzonymi wizją wyniesioną z sabatu czarownic - wyrusza na poszukiwanie swojego przeznaczenia. A przeznaczeniem tym, w co święcie wierzy, jest książę na czarnym, w odróżnieniu od oklepanego wzoru, rumaku. Ten wyśniony, przeznaczony jej amant, ochrzczony roboczym imieniem Amre, ma pojawić się przed małym domkiem z tejże samej wizji.

Piękne marzenia? Może dla małej dziewczynki. Czy jednak pasują do dorosłej kobiety?

Patrycja, z rozczulającą wręcz naiwnością, zaczyna jednak realizować swoje marzenie, którego ona sama nie traktuje w takich kategoriach. Z maleńkimi epizodami zwątpienia, uważa pojawienie się Amrego w swoim życiu za rzecz pewną, a także za fakt, który odmieni jej egzystencję, zamieniając w bajkę.
Odnalazłszy, z niejakim trudem, domek z wizji, w mieścinie o malowniczej nazwie Poczekajka, pozostaje jej już tylko czekać na pojawienie się jeźdźca. I ten się pojawia. Co prawda nie do końca w takich okolicznościach, w jakich się spodziewała. I niestety na białym, a nie czarnym, wierzchowcu. Czy jednak szczegóły mają aż takie wielkie znaczenie? Czy ważny jest kolor? Ważne, że książę się pojawił, prawda?

Tylko czy ten wyśniony, wymarzony, nareszcie odnaleziony ukochany nie okaże się przypadkiem ropuchą?
Na to i inne pytania odpowie lektura „Poczekajki”.

A co można znaleźć w tej książce? Trochę magii i uroków. Miłość z przeszkodami, także do zwierząt. Całkowicie dobrych i diabelnie złych bohaterów. Świat cokolwiek czarno-biały. Zemstę, poczucie winy, ciut szaleństwa. Dobrotliwego staruszka, tajemniczą wiedźmę, nie do końca lojalną przyjaciółkę, niekonwencjonalnego księdza, dwulicowych mężczyzn, ale także tych prostych wioskowych osiłków. Sporo zwierząt – różnego autoramentu. Oraz wiele innych rzeczy.
Na pierwszy plan jednak wysuwa się Patrycja z całym morzem naiwności, nie pasującej odrobinę do dorosłej, wykształconej, współczesnej kobiety. Bohaterka jest na domiar złego niezwykle irytująca. Momentami da się oczywiście lubić, ale często przysłowiowy scyzoryk się w kieszeni otwiera.

Nie wygląda to wszystko zbyt zachęcająco? Zależy dla kogo. Niejedna osoba może upodobać sobie ten magiczno-naiwny świat.

Dla mnie tym, co ratuje „Poczekajkę”, jest język. Z początku trochę zszokowana, z czasem doceniłam barwność porównań, wyszukaną karkołomność najprostszych opisów, a także sporą dawkę potocznych określeń i wykrzykników. Dobre wrażenie wywarł na mnie również bezpośredni zwrot do czytelnika. A bawił – zabieg narracyjny, polegający na zaczynaniu niecenzuralnych określeń i poprawianiu ich na łagodniejsze, bardziej społecznie akceptowalne, formy.
Wszystko to sprawia wrażenie, jakby historię opowiadała gadatliwa przyjaciółka, której nie śmiemy przerwać, nawet wtedy, gdy się odrobinę zagalopuje.

Jeszcze kilka słów o treści… Przyznam szczerze, że pierwsze rozdziały strasznie mnie zmęczyły, do tego stopnia, że gotowa byłam odłożyć książkę. Jednak uznawszy, iż nie wolno się tak szybko zrażać, czy poddawać, czytałam dalej. I muszę przyznać, że dalej było znacznie lepiej. Z wyjątkiem irytująco naiwnej momentami bohaterki, powieść powoli mnie wciągała. Nie do przesady oczywiście, ale zaczęło mi sprawiać przyjemność poznawanie dalszego losu mieszkańców Poczekajki.
Zakończenie jednak mnie rozczarowało. Nie będę tu przytaczać co konkretnie, bo zdradzając finał historii, odebrałabym całą przyjemność tym, którzy zamierzają po książkę sięgnąć. Rozumiem oczywiście, że taki a nie inny koniec tej opowieści jest zapewne spowodowany kontynuacją, jednak oczekiwałam bardziej emocjonującego zamknięcia „Poczekajki”.

Jak widać mam mieszane uczucia w stosunku do tej powieści. Początkowo nie zamierzałam nawet pisać recenzji, bo czułam wyrzuty sumienia, że nie bardzo podoba mi się książka, którą kochają tłumy. Czy jednak powinien być to argument do wycofywania się, czy wręcz tchórzostwa? Każdy przecież ma prawo do własnych opinii. Zatem ja również. Zastanawiam się tylko czy nie zostanę zlinczowana.
Dość już jednak tych osobistych dygresji.

Podsumowując, „Poczekajka”, moim zdaniem, to:

Książka o marzeniach – prostych i chyba odrobinę niedojrzałych; o tęsknotach, które zapewne dręczą niejedną kobietę; ale także, niestety, o niezmierzonej naiwności – trudnej do przyjęcia.

Książka o miłości „jak z bajki” – w zupełnie nie bajkowej scenerii (z małymi wyjątkami).

Książka dla bardzo młodych i dla tych, którzy, mimo całej niesprzyjającej prozaiczności otaczającego nas świata, w bajki wierzyć chcą i potrzebują. Książka dla wszystkich, którym naiwność nie przeszkadza ani w życiu, ani w literaturze.

http://megii24.blogspot.com/2012/01/katarzyna-michalak-poczekajka.html

Książka o marzeniach, tęsknotach i naiwności.

Młoda kobieta, Patrycja - lekarz weterynarii, z nadopiekuńczą matką, psem, który niespecjalnie przejmuje się swoją rolą psa, z głową nabitą naiwnymi marzeniami, utwierdzonymi wizją wyniesioną z sabatu czarownic - wyrusza na poszukiwanie swojego przeznaczenia. A przeznaczeniem tym, w co święcie wierzy, jest książę na czarnym, w...

więcej Pokaż mimo to