-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus2
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz2
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Biblioteczka
Zło nigdy nie śpi, ale spokojnie, żniwiarze - też nie!
Lepszej kontynuacji "Pustej nocy" nie mogłam sobie wyobrazić!
"Czerwone słońce" to książka pełna nawich, duchów i innych zjaw, z którymi muszą zmierzać się bohaterowie, jest jeszcze bardziej wciągająca i mroczna, a swoim humorem przebija nawet pierwszy tom!
Magda Piasecka ( eatprayandread.blogspot.com )
Zło nigdy nie śpi, ale spokojnie, żniwiarze - też nie!
Lepszej kontynuacji "Pustej nocy" nie mogłam sobie wyobrazić!
"Czerwone słońce" to książka pełna nawich, duchów i innych zjaw, z którymi muszą zmierzać się bohaterowie, jest jeszcze bardziej wciągająca i mroczna, a swoim humorem przebija nawet pierwszy tom!
Magda Piasecka ( eatprayandread.blogspot.com...
2017-04-28
http://eatprayandread.blogspot.com/2017/04/recenzja-20-buntowniczka-z-pustyni.html
Bałam się tego, że niestety mogę się zawieść tą książką ... ALE jeżeli na okładce (a właściwie na skrzydełku) widnieje rekomendacja mojej kochanej Marty z bloga "Fantastyczne książki, i jak je znaleźć", to ta książka musi być naprawdę warta przeczytania.
Chyba pierwszą rzeczą o jakiej trzeba tu wspomnieć jest klimat, którego tej książce nie brakuje. Inspirowany (jak przyznała autorka) dzikim zachodem i Baśnią Tysiąca i Jednej Nocy wydaje się jedyny w swoim rodzaju. Możliwe, że to właśnie klimatowi Buntowniczka z Pustyni zawdzięcza swój sukces (bo książka cieszy się, rzecz jasna, sporą popularnością).
Akcja rozgrywa się niezwykle szybko, co niestety ma i plusy dodatnie, i plusy ujemne. Przez to, że wszystko dzieje się w takim tempie, nie tylko nie mogłam się oderwać, ale też nie mogę powiedzieć, że wszystkie wątki/fakty zrozumiałam całkowicie i mówię tu gównie o drugiej połowie książki. Pomijając już to, że jak dla mnie, w tej drugiej połowie trochę się to wszystko zagmatwało. Zwłaszcza to, że praktycznie pod koniec dostajemy sporą dawkę nowych bohaterów ...
Jeśli o bohaterach mowa ...
Nie mogę nie wspomnieć tu też o Amani, czyli głównej bohaterce.
Wielu głównym bohaterkom książek dla młodzieży wypomina się to, że są wiecznie niezdecydowane, a czasami nawet (nie oszukujmy się) bezmyślne. Szczególnie jeśli chodzi o najważniejszy element ich życia, czyli: którego chłopaka mają wybrać!? (ah, te trójkąty miłosne...)
Jak dla mnie Amani jest ich totalnym przeciwieństwem. Jest po prostu odważną, zdecydowaną i silną kobieta, ale wiemy, że przecież nikt nie jest idealny. Także Amani, która, czasami zbyt porywcza, miała talent nie tylko do władania bronią, ale i do wpadania w nie małe kłopoty.
Jeżeli zdecydujecie się sięgnąć po te książkę (na co ogromnie liczę!) to myślę, że tak jak ja polubicie nie tylko Amani, ale i innych bohaterów tej historii.
Myślę, że wszytko co chciałam wam na temat tej książki przekazać, już przekazałam.
Książka sama w sobie jest po prostu CUDOWNA i jeżeli zastanawiacie się nad jej zakupem to idźcie do najbliższej księgarni i zobaczcie 'na żywo' to piękne wydanie. Jeżeli ono jeszcze was nie przekona ... co ja mówię! To przekona każdego! Zwłaszcza okładkowe sroki!
Może jeszcze takie pytanie na koniec...
Wy też zauważyliście, że ostatnio sporo książek młodzieżowych jest właśnie w takich arabskich klimatach? (czyżby nowa moda po dystopiach?)
Mówię tu oczywiście o takich książkach jak właśnie Buntowniczka z Pustyni, Gniew i Świt czy Zakazane Życzenie . Jak już mówiłam nie ciągnie mnie do tych klimatów, ale jeżeli któraś z tych innych jest choć w połowie tak dobra jak Buntowniczka, to chyba warto się nimi w przyszłości zainteresować ... Wcale nie będę ukrywać, że cieszyłabym się (i to bardzo!) gdyby kiedyś nastała taka 'moda' (bo wiem, że 3 książki wielkiej mody raczej nie czynią) na książki o starożytnym Egipcie 😄 (tak, jak byłam młodsza chciałam zostać EGIPTOLOGIEM 💛).
http://eatprayandread.blogspot.com/2017/04/recenzja-20-buntowniczka-z-pustyni.html
Bałam się tego, że niestety mogę się zawieść tą książką ... ALE jeżeli na okładce (a właściwie na skrzydełku) widnieje rekomendacja mojej kochanej Marty z bloga "Fantastyczne książki, i jak je znaleźć", to ta książka musi być naprawdę warta przeczytania.
Chyba pierwszą rzeczą o...
http://bandziabook.blogspot.com/2016/11/recenzja-14-bitwa-na-wrzosowiskach-john.html
"Bitwa na Wrzosowiskach" mi się spodobała. Ba! Zakochałam się w niej! Wiele osób uważa, że Flanagan co raz to nowe historie ze świata Zwiadowców, pisze na przymus. I wiecie co? Nawet jeśli to robi, to robi to bardzo dobrze. Pan Flanagan niezwykle opisuje akcje w każdym tomie tej serii.
"Bitwa na Wrzosowiskach" stała się chyba jedną z moich ulubionych książek ze świata stworzonego przez Flanagana. Dla tych, którzy przeczytali już poprzednie tomy "Zwiadowców", ta może wydawać się lekko (naprawdę lekko) przewidywalna. Co nie zmienia faktu, że akcja nadal trzyma nas w napiciu i mamy ochotę przeczytać całą te książkę jednego dnia.
No właśnie. Taki jest problem ze Zwiadowcami. Z jednej strony chcesz wiedzie jak autor to wszystko zakończy, ale z drugiej nie chcesz tego kończyć, bo wtedy cała magia czytania tego po raz pierwszy znika.
Co do bohaterów, fabuły, itp. :
Wiecie, że Halt w "Bitwie na Wrzosowiskach" uśmiechnął się więcej razy niż w całej serii!? (tak, to jest najważniejsza kwestia ;D) Mimo to miło było czytać o jego tym 'radośniejszym' wcieleniu. Nawet nie wiedziałam, że może takie mieć. Poza tym jest jedna rzecz, która zawładnęła moim serduchem. W "Bitwie na Wrzosowiskach" JEST GILAN <3 Chyba sobie możecie wyobrazi moją reakcje.
Bitwy. Wojny. Bo tego w Zwiadowcach zdecydowanie nie brakuje. Tak jak i tu tytułowa bitwa na wrzosowiskach Hackham, była świetnie opisana. Szczególnie w tych momentach akcja trzyma w napięciu. Czekamy na ten kluczowy moment bitwy. Taki, w którym zwycięztwo zostanie przesądzone.
Flanagan w jednym z wywiadów promujących "Turniej w Gorlanie", wspomniał:
"Oficjalnie mogę powiedzieć, że powstaną jeszcze trzy książki "Zwiadowców". Dwie, od których zaczynam [...] rozgrywają się przed pierwszym tomem serii. [...] Ostatnia z planowanych książek będzie taktowała o pierwszej kobiecie Zwiadowcy, Madelyn."
Przyznam szczerze, że po przeczytaniu "Bitwy na Wrzosowiskach" chciałabym, aby autor kontynuował "Wczesne lata" niż serię o dalszych losach Zwiadowców. Chodź zarówno w jednym jak i w drugim przypadku John Flanagan miałby duże pole do popisu, to mimo wszystko stawiam na prequele! Wiem, że chyba większość osób wolałaby drugą opcje, czyli 13 tom serii, ale mam nadzieje, że po przeczytaniu "BnW" przekonają się do kontynuowania najnowszych książek ze świata Zwiadowców.
Możliwe, że na moją decyzję wpływa to, że chciałabym przeczytać historię z czasów, kiedy Gilan był uczniem Halta (to macie uzasadnione powyżej). W sumie ciekawym tematem byłby też konflikt z Scottami (nie pamiętam dokładnych szczegółów, więc nie bijcie).
Z góry chciałam przeprosić, bo nie wiem czy powiedziałam o "Bitwie na Wrzosowiskach" dostatecznie dużo. Chyba bardziej rozpisałam się o ogółach. Mimo to mam nadzieję, że swoją recenzją namówiłam was do przeczytania tej książki.
PS: Wiem, że prawdziwych Zwiadowców i tak nie trzeba namawiać ;)
http://bandziabook.blogspot.com/2016/11/recenzja-14-bitwa-na-wrzosowiskach-john.html
"Bitwa na Wrzosowiskach" mi się spodobała. Ba! Zakochałam się w niej! Wiele osób uważa, że Flanagan co raz to nowe historie ze świata Zwiadowców, pisze na przymus. I wiecie co? Nawet jeśli to robi, to robi to bardzo dobrze. Pan Flanagan niezwykle opisuje akcje w każdym tomie tej serii....
"Miecz Lata" to pierwszy tom nowej serii "Magnus Chase i Bogowie Asgardu". Nazwisko głównego bohatera może być znane tym, który mieli już styczność ze światem Percy'ego Jacksona ;)
Książka miała swoją premierę rok temu, a na mojej półce pojawiła się kilka miesięcy później, za sprawą promocyjnej ceny w Empiku. Bardzo długą ją odkładałam, czego teraz niezwykle żałuje. Kiedy kilka tygodni temu pakowałam się na podróż pociągiem do Wrocławia, na szybko wpakowałam "Miecz Lata" do torby. Z początku rozdziały zdawały się nie mieć końca, ale mimo to i tak wciągnęłam się w tę historie. Ale najpierw, o czym jest ta książka?
~ fabuła ~
Magnus po śmierci matki zostaje bezdomnym. Do tej pory jakoś mu się wiodło, ale nagle okazuje się że jest poszukiwany przez swojego wuja i kuzynkę ... a także innego wuja, Randolpha, którego młody Chase próbuje przechytrzyć. Zostaje jednak przyłapany podczas próby włamania do domu wuja i wpada prosto w jego ręce. Randolph zabiera go na most, który nagle zostaje zaatakowany przez ognistego olbrzyma. Niestety coś podczas walki idzie nie tak.
Dla Magnusa nowe życie zaczyna się dopiero po śmierci ...
. . .
Jak zazwyczaj bywa u Ricka Riordana, mamy do czynienia z półbogami, bogami, olbrzymami ... ale tym razem w wersji nordyckiej! Przyznam szczerze, że o mitologii nordyckiej, przed przeczytaniem tej książki, nie wiedziałam praktycznie nic. Nie wiedziałam nawet, że jest taka mitologia! Mimo to nie przeszkodziło mi to we wczuciu się w te klimaty wikingów, run i tak dalej ... Miałam jedynie problemy z wymówieniem nazw światów lub miejsc (do tej pory mam z tym problem).
Czytaj dalej na blogu ;) - http://bandziabook.blogspot.com/2016/11/recenzja-11-miecz-lata-rick-riordan.html
"Miecz Lata" to pierwszy tom nowej serii "Magnus Chase i Bogowie Asgardu". Nazwisko głównego bohatera może być znane tym, który mieli już styczność ze światem Percy'ego Jacksona ;)
Książka miała swoją premierę rok temu, a na mojej półce pojawiła się kilka miesięcy później, za sprawą promocyjnej ceny w Empiku. Bardzo długą ją odkładałam, czego teraz niezwykle żałuje. Kiedy...
2016-04
2014-07
2015-12-29
2015-07
Najbardziej żałuję tego, że mimo iż ta książka leży u mnie na półce już od ponad dwóch lat, to ja przeczytałam ją dopiero teraz. Nie wiem czemu, ale zabierając się za nią wiedziałam, że to będzie coś dobrego, ale chyba nie spodziewałam się aż takiego WOW, które sprawi, że czytając niektóre rozdziały będę miała mokrą poduszkę przy twarzy, albo stan przedzawałowy.
Ale jak już wiecie, tak właśnie było.
Co jednak wpływa na to, że Na ostrzu noża to taka super książka?
Jak dla mnie największym plusem tym wszystkim jest, to że całą historię opisuje nam główny bohater, czyli Todd. Znam wiele książek, które wiele straciłyby na tym, gdyby nie były napisane w pierwszej formie osobowej, ale ta straciłaby praktycznie cały swój klimat. Bo w końcu nie ma lepszego połączenia niż mrok wydarzeń i humor narratora!
Todd to niezwykle pozytywny chłopak, jak na takie trudności jakie zsyła mu los. Sposób w jakim mówi o tym wszystkim, co go spotyka, mimo iż jest to niekiedy brutalne, to i tak mam ochotę się śmiać. Nic przed czytelnikiem nie ukrywa, po prostu mówi jak jest.
Właściwie mogłabym to porównać do narracji Percy'ego Jacksona lub Marka Watney'a z Marsjanina. Ale nie ukrywam, że jednak styl Todd'a polubiłam najbardziej z tych wszystkich.
A tak po za tym... myślę, że do tej postaci będę się często odwoływać w wypracowaniach, bo uważam, że to jakim męstwem i dojrzałością się wykazywał, mimo tak młodego wieku, zalicza się do bohaterstwa.
Chciałabym tu móc też coś napisać o innych bohaterach, albo relacjach między nimi, ale niestety, mam wrażenie, że czego bym nie napisał będzie jednym wielkim spojlerem. Więc napiszę jedynie, że oczywiście moimi ulubionymi bohaterami tej historii jest główna trójka, czyli: Todd, Viola (ta dziewczyna) i pies Manczi. Ale w Na ostrzu noża, jak w większość książek, po za tymi fajnymi postaciami znajdzie się też grupa takich typowych (za przeproszeniem) skurwieli, którym ma się ochotę tak przywalić, żeby ich nawet Google Maps nie znalazło.
No dobra, powiedzmy coś o tym pewnie najbardziej charakterystycznym elemencie tej powieści, czyli o Szumie. Wyobraźcie sobie, że idziecie przez, bo ja wiem... jakieś centrum handlowe, ale przy tym słysząc w swojej głowie wszystkie (na raz!) myśli innych przechodniów: o jaka super bluzka! o promocja! widziałaś jak Grażyna się spasła! co to ma być!
Tak to zapewne wyglądałoby w praktyce. Na całe szczęście nie było przez to w książce jakiegoś takiego chaosu, bo autor skupiał się głównie na akcji, która była serio trzymająca w napięciu. Było też wieeeele zaskakujących momentów, o czym też już wiecie. Myślę, że przez to mogę nazwać Na ostrzu noża nie tylko książka z dziedziny fantastyki, ale i dobrym thrillerem psychologicznym. (a takich nie czytałam prawie wcale, więc mogę się mylić, przepraszam).
Pozostaje jeszcze jedna kwestia do omówienia, mianowicie, co z tomem drugim i trzecim trylogii? Ci z was, którzy Na ostrzu noża mają już za sobą, pewnie wiedzą, że Pytanie i odpowiedź (tom 2) miało mieć swoją premierę w Polsce już w lutym 2015 roku, a tu proszę: nie ma.
Kontaktowałam się z wydawnictwem i zapewniono mnie, że następne tomy Ruchomego Chaosu na pewno ukażą się jeszcze w tym roku, ale konkretna data nie jest jeszcze ustalona. Pozostaje jedynie czekać i mieć nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej.
Najbardziej żałuję tego, że mimo iż ta książka leży u mnie na półce już od ponad dwóch lat, to ja przeczytałam ją dopiero teraz. Nie wiem czemu, ale zabierając się za nią wiedziałam, że to będzie coś dobrego, ale chyba nie spodziewałam się aż takiego WOW, które sprawi, że czytając niektóre rozdziały będę miała mokrą poduszkę przy twarzy, albo stan przedzawałowy.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAle...