-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać14
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2022-08-30
2018-06
Często narzekamy na swój los, zwykłe dni wydają się nie do zniesienia, a pojawiające się problemy urastają do niesamowitej rangi. Dopiero historie takie jak ta zawarta w powieści Wojna, która ocaliła mi życie uzmysławiają, że zawsze może być gorzej, a prawdziwe katusze w rzeczywistości omijają nas szerokim łukiem.
Ada jest niepełnosprawna, ma zdeformowaną stopę i według jej mamy jest to wystarczający powód, by dziewczynkę trzymać całe jej życie w zamknięciu. Kobieta dodatkowo znęca się nad nią fizycznie i psychicznie. Kiedy w Anglii rozchodzi się wieść, że prawdopodobnie Londyn zostanie zbombardowany, rozpoczęła się ewakuacja dzieci. Ada postanawia uciec wraz ze swoim bratem, by zmienić swój los. Kiedy trafia na wieś pod opiekę starej panny Susan jej życie zmienia się diametralnie.
Wojna, która mnie ocaliła to powieść, po którą sięgnąć powinien każdy. mimo że docelowo przeznaczona jest dla dzieci, to moim zdaniem warto, by sięgnęli po nią przede wszystkim rodzice. Nie dziwią wszelkie nominacje i nagrody, jakie ta książka otrzymała. Pod tym wieloznacznym i dającym do myślenia tytułem kryje się historia, która chwyta za serce.
Przede wszystkim ważną rolę odgrywa psychika głównej bohaterki i krzywda jaką dziewczynka doznała od najbliższej jej osoby. To od matki Ada nauczyła się, że każda nawet drobna niesubordynacja wywołuje agresję, a przemoc to chleb powszedni. Dziewczynce trudno zrozumieć, że można żyć inaczej, trudno jej zbudować chociaż drobna namiastkę poczucia wartości i więzi z innymi osobami, bo przez całe jej dotychczasowe życie wpajano jej, że takie potwory jak ona nie powinny w ogóle przyjść na świat.
Ada nie wierzy w dobre intencje, ciągle spodziewa się najgorszego, a w jej sercu nieustannie wzbiera złość. Złość na swój los, na to, że coraz bardziej lubi nowe miejsce, w którym zamieszkała z bratem,
że zaczyna darzyć ciepłymi uczuciami Susan, która sie nimi opiekuje. Najbardziej jednak mierzi ją, że wszystko, co ma, namiastkę wolności jaką dane jej było liznąć, jest jedynie tymczasowe. Dziewczynka jest przekonana, że wojna się skończy, a ona z bratem zmuszeni będą do powrotu do Londynu o wyrodnej matki. Ta świadomość powstrzymuje ją przed cieszeniem się życiem, przed obdarzeniem zaufaniem i miłością miejsca i osób, które podświadomie zdołała już pokochać.
Powieść Kimberly Brubaker Bradley to wspaniały i wzruszający obraz ludzkiej przemiany. To historia strachu, który z każdym dniem przemienia się w nadzieję. To opowieść o tym jak ludzka psychika potrafi odbudować się po najgorszym kryzysie, jak można nauczyć się miłości i wzajemnego szacunku, wystarczy jedynie cierpliwość i zrozumienie.
Autorka idealnie ukazuje, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przede wszystkim w powieści uderza przewrotny obraz wojny. W większości publikacji wojna przedstawiana jest jako niemożebne okrucieństwo, wszak wielu ludzi podczas niej ucierpiało. Tutaj jednak jest ona szansą i dzięki niej Ada zdobyła upragnioną wolność. To spojrzenie na tak straszne wydarzenie zdecydowanie wyróżnia powieść wśród innych osadzonych w tym czasie akcji.
Wojna, która ocaliła mi życie to fenomenalna opowieść, która wywołuje masę emocji. Książka uwrażliwia na krzywdę, oburza, ale też ukazuje odrobina poświęcenia odmienia życie innych. Z czystym sumieniem przyznaję, że to najlepsza książka, jaką przeczytałam do tej pory w 2018 roku.
Często narzekamy na swój los, zwykłe dni wydają się nie do zniesienia, a pojawiające się problemy urastają do niesamowitej rangi. Dopiero historie takie jak ta zawarta w powieści Wojna, która ocaliła mi życie uzmysławiają, że zawsze może być gorzej, a prawdziwe katusze w rzeczywistości omijają nas szerokim łukiem.
Ada jest niepełnosprawna, ma zdeformowaną stopę i według...
2020-06-20
Po prostu rewelacja. Jak dla mnie klimat i bajkowość rodem z "Amelii", a stylem pisania przypomina "Cień wiatru".
Po prostu rewelacja. Jak dla mnie klimat i bajkowość rodem z "Amelii", a stylem pisania przypomina "Cień wiatru".
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02
Miłość, namiętność i zło, które czai się wszędzie, nawet w nas samych. Na kanwie tych jakże sprzecznych uczuć stworzona została Historia złych uczynków Katarzyny Zyskowskiej. Powieść, która po prostu zwala z nóg i wciąga w wir wydarzeń już od pierwszej strony.
Nina, główna bohaterka, to młoda programistka. Dziewczyna z prowincji, pochodzi bowiem z Jugowa i wychowała się w cieniu Gór Sowich. Studiując w Warszawie wikła się w związek z Miłoszem, nauczycielem akademickim. Relacja ta okazuje się być prawdziwym kłębowiskiem sprzecznych sygnałów i emocji. Rozwija się jednak w swoim niekonwencjonalnym tempie, aż do dnia, gdy Miłosz znika.
Fela i Bronek poznają się pewnego przedwojennego lata w Aninie i przeżywają pierwszą, młodzieńczą miłość. Ich uczucie jest niewinne, obustronne i oboje poza sobą świata nie widzą. Nie wiedzą jeszcze, że na ich drodze staną przeszkody: najpierw choroba matki Bronka, później wojna.
Historia złych uczynków totalnie mnie oczarowała. Nie spodziewałam się tak głębokiej i przemyslanej historii. Dwa przeplatające się wątki, całkowicie od siebie różne, poprowadzone w diametralnie różny sposób, ba, napisane tak odmiennie jakby pisały je dwie osoby, tworzą niezwykle wysmakowaną i intrygującą całość. Powieści nie da się przypisać do jednego gatunku, gdyż stanowi swoistą mieszankę, poczynając od historii na wskroś nowoczesnej i pewnym sensie obrazoburczej, poprzez częśc historyczną, na wplataniu elementów fantastycznych kończąc.
Mimo że niespecjalnie polubiłam się z bohaterami, to przyznaję, że zostali oni fenomenalnie wykreowani. Nina wydaje się być gruboskórna, nie owija w bawełnę, nie przebiera w słowach, tylko wali prosto z mostu (przynajmniej początkowo). Za wszelką cenę chce się pozbyć łatki dziewczyny z prowincji, szybko daje się omamić wielkiej kasie, wygodzie, na tyle, że przymyka oko na niedostatki w swoim związku. Aż cięzko uwierzyć, że dla Miłosza jest w stanie poświęcić tak wiele, swoją wolność, dumę, godność. Nie dopytuje, nie drąży, pozwala by nią pomiatano, sprawdzano jej granice.
Także bohaterowie z drugiej historii nie są bezgranicznie czyści. Matka Feli, Róża, nienawidzi córki, bo ta jest owocem błędu jej przyszłosci. Fela także wydaje się być wyjatkowo bierna w kontaktach z pewnym doktorem. Bronek szybko porzuca swoje młodzieńcze marzenia, jednak jego motywację najłatwiej mi zrozumieć, w końcu życie w getcie złamało psychikę niejednego młodzieńca.
Powieść Zyskowskiej to niesamowity kawałek literatury najwyższych lotów. To powieść wzbudzająca kontrowersje, pochłaniająca światem przedstawionym, wypełniona po brzegi fantastycznymi opisami. Wykreowana i dopracowana do końca i w stu procentach. To powieść, której nie sposób się oprzeć, gdy zacznie się ją czytać. Ksiązkę tę chce się pochłaniać, pragnie się znaleźć wspólny mianownik poprowadzonych początkowo dwutorowo historii.
Historia złych uczynków, to powieść, która z pewnościa żadnego czytelnika nie pozostawi obojętnym. To historia z drugim dnem, opwoieść pokazująca jak jeden zły uczynek pociąga za sobą następny, jak wpływa na relacje i koniugacje rodzinne. To książka o pragnieniu miłości i akceptacji, o żądzy, pragnieniach, niespełnionych marzeniach, o życiu po prostu.
Miłość, namiętność i zło, które czai się wszędzie, nawet w nas samych. Na kanwie tych jakże sprzecznych uczuć stworzona została Historia złych uczynków Katarzyny Zyskowskiej. Powieść, która po prostu zwala z nóg i wciąga w wir wydarzeń już od pierwszej strony.
Nina, główna bohaterka, to młoda programistka. Dziewczyna z prowincji, pochodzi bowiem z Jugowa i wychowała się w...
2019-01-09
Zastanawialiście się kiedyś, czy chcielibyście poznać swoją datę śmierci? Czy taka świadomość zmieniłaby coś w waszym postrzeganiu świata? Ukierunkowała was w jakiś sposób? Rodzeństwo Goldów, bohaterów powieści Immortaliści Chloe Banjamin datę swojej śmierci poznało już jako dzieci, dzięki przepowiedni wieszczki.
Losy Simona, Klary, Daniela i Varyi kształtują się w zaskakujący sposób, a dzięki nim przenoszeni jesteśmy do San Francisco przełomu lat 70-tych i 80-tych XX wieku, Las Vegas, amerykańskiej armii w czasach wojny w Iraku i europejskiego laboratorium.
Chloe Benjamin udało się stworzyć plejadę niezapomnianych bohaterów. Simon, złoty chłopiec, zagubiony, egoistyczny, zapatrzony we własne potrzeby, żyje tylko tu i teraz. Zachłystuje się nowym życiem, możliwościami jakie daje. Chce szybciej, mocniej pełniej, nawet jeśli straci to, co dla niego najważniejsze. Klara to osoba zagubiona i niepewna, pochłonięta myśleniem o przeszłości, o przepowiedni. To niespełniona artystka, iluzjonistka kochająca magię i możliwości, jakie daje. Daniel z kolei to twardo stąpający po ziemi lekarz, do czasu aż zawali się jego zawodowy świat. Varya natomiast bez reszty oddaje się swoim badaniom i buduje pozycje naukową. To kariera wiedzie prym w jej życiu, zagłuszając wszelkie inne jego aspekty.
Tematem przewodnim Immortalistów jest kształtowanie własnego losu. Uzależniając życie bohaterów od zasłyszanej przepowiedni, autorka pokazuje jak łatwo można manipulować ludzkim życiem, jak bardzo człowiek podatny jest na wpływy. Nie sposób nie zauważyć, że bohaterowie w mniejszym bądź większym stopniu podporządkowali się zasłyszanej przepowiedni. Po ich zachowaniu dobitnie widać, że każdy jest kowalem własnego losu. Wiele wskazywałoby na to, że znajomość daty własnej śmierci determinowała ich zachowanie, usprawiedliwiała zachowanie, egoizm, swego rodzaju butę. Sytuacja taka stała się pretekstem do rozważań, czy zachowaliby się w bardziej zachowawczy sposób, gdyby nie miała miejsca wizyta u wieszczki, czy konsekwencje ich działań wzięły się z ich własnego umysłu, czy sytuacji w jakiej się znaloeźli.
Chloe Benjamin w swojej powieści poruszyła wiele ciekawych, ale i trudnych tematów, od homoseksualizmu do rozważań nad zasadnością przeprowadzania badań na zwierzętach. Skupiła się także na postrzeganiu kwestii żydowskiej i przedstawiła dwa skrajne poglądy. Ukazała rodzeństwo Goldów jako spadkobierców narodu pokrzywdzonego, narodu, który ciągłe skupia się na przeszłości, dając sobie do tego pełne prawo. W usta jednego z bohaterów wsadziła słowa wskazujące na to, że są jedynym narodem posiadającym luksus rozpamiętywania przeszłości i nieustannego czerpania z tej przeszłości korzyści, bowiem inne narody na taki luksus pozwolić sobie nie mogą, gdyż musza żyć z dnia na dzień, nie pozwalając sobie zatracać się w tym, co było.
Immortaliści są w pewien sposób wariacją na temat amerykańskiego snu. Nie jest to jednak typowe przedstawienie tego tematu, bowiem autorka ukazała wizję tego tematu znacznie odbiegającą od jego standardowego przedstawienia. Jak bowiem stoi w książce:
To wynaturzony amerykański sen. Sen o amerykańskim śnie.
Książka Chloe Benjamin to niezapomniana powieść obyczajowa, w której poznajemy losy rodzeństwa Goldów z perspektywy każdego z nich. To historia ukazująca jak pozbyć się złudzeń, ale też jak walczyć o swoje marzenia. To opowieść z historią Stanów Zjednoczonych w tle, balansująca na granicy pogoni za nowoczesnością, a przywiązaniem do tradycji. Traktująca o wielu istotnych tematach. Moim zdaniem to książka, którą warto znać, tym bardziej, że prawdopodobnie zostanie zekranizowana.
Zastanawialiście się kiedyś, czy chcielibyście poznać swoją datę śmierci? Czy taka świadomość zmieniłaby coś w waszym postrzeganiu świata? Ukierunkowała was w jakiś sposób? Rodzeństwo Goldów, bohaterów powieści Immortaliści Chloe Banjamin datę swojej śmierci poznało już jako dzieci, dzięki przepowiedni wieszczki.
Losy Simona, Klary, Daniela i Varyi kształtują się w...
2016-12
Niejednokrotnie czytając książki o wojnie myślę o tym, jak bardzo w dzisiejszych czasach jesteśmy słabi. Narzekamy na uciekający autobus, nie działający komputer, brak czasu. Przecież ludzie, nasi dziadkowie, żyjący w czasach II Wojny Światowej takie problemy jak mamy dzisiaj spychali na dalszy plan. Ich codzienne życie było walką o przetrwanie, a każdy kolejny dzień niezwykłym darem. Potrafili docenić prozę dnia codziennego, która nam, niestety, coraz częściej w biegu umyka. Trochę się rozpisałam, trochę pofilozofowałam, ale takie właśnie są moje pierwsze refleksje po lekturze Liliowych dziewczyn Marthy Hall Kelly - książki która całkowicie zawładnęła moją duszą i sercem.
Bohaterkami powieści są trzy dziewczyny, każda żyjąca w innym zakątku świata, każda na swój sposób zaangażowana w II wojnę światową. Nie wiedzą, że ich losy zostaną połączone poprzez Ravensbrück, obóz koncentracyjny dla kobiet.
Kasia, młoda panienka wiedzie normalny żywot nastolatki do czasu wybuchu wojny. Kiedy Niemcy najeżdżają na Polskę, a do jej rodzinnego Lublina zaczynają przybywać warszawiacy i wojska niemieckie, dziewczyna zostaje odarta z dzieciństwa. Zaczyna działać w podziemiu, jednak jej działalność nie trwa długo. Wskutek niefrasobliwości zostaje pojmana wraz z rodziną i znajomymi i przewieziona do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Tam Kasia poznaje inny świat. Świat okrutny, pełen niewytłumaczalnej przemocy, przesiąknięty strachem o każdą kolejną chwilę.
Caroline jest prawie czterdziestoletnią, amerykańską aktorką, działającą w organizacjach prospołecznych wspierających francuskie sieroty. Kobieta prowadzi ich adopcję, posyła paczki z ubraniami, jednym słowem jest dobrą duszą. Gdy amerykański rząd obcina dotacje, kobieta sprzedaje co cenniejsze rzeczy, by kontynuować swoją działalność. Pewnego dnia Caroline poznaje Paula, w którym bez reszty się zakochuje. Mężczyzna wraca jednak do Europy, a do Caroline dochodzą wieści, że trafił do obozu koncentracyjnego.
Herta jest Niemką wychowaną w konserwatywnej rodzinie. Poznajemy ją w chwili, gdy wraz z jej empatycznym ojcem odwiedza żydowskiego lekarza. Ojciec wpajał dziewczynie szacunek do innych nacji, do drugiego człowieka, nie zgadzał się z faszystowską teorią nadludzi i nie popierał masowych wysiedleń i egzekucji ludności żydowskiej. Dziwi zatem zachowanie Herty. Kobieta pewnego dnia znajduje w gazecie ogłoszenie o pracy dla lekarki w obozie pracy w kurorcie w Ravensbrück. Początkowo młoda lekarka jest przerażona traktowaniem więźniów i nie planuje zostawać w murach ośrodka. Jednak chęć zrobienia kariery i zdobycia uznania, a także zarobienia pieniędzy powodują, że zmienia zdanie, a jej serce staje się z dnia na dzień coraz bardziej zatwardziałe. Ostatecznie kobieta posuwa się do makabrycznych czynów.
"Liliowe dziewczyny" to powieść, która porusza każdy skrawek umysłu, myśli i uczucia czytelnika. To żywo opowiedziana historia kobiet związanych z Ravensbrück – bezpośrednio i pośrednio, oparta na historycznych faktach. Dwie spośród głównych bohaterek – Herta i Caroline, a także pracownicy obozu koncentracyjnego są autentycznymi postaciami, co czyni książkę bardziej realną i jeszcze bardziej przerażającą. Powieść ta w przystępny sposób ukazuje rys historyczny począwszy od września 1939 roku a na roku 1959 kończąc. Mimo przekłamania paru faktów stanowi spore źródło wiedzy o tamtych czasach.
Powieść została napisana w narracji pierwszoosobowej z perspektywy trzech głównych bohaterek. Forma taka sprawia, że przez dość pokaźnych rozmiarów książkę po prostu się płynie. Dodatkowo rozwiązanie to potęguje emocje i przerażenie. Nie raz i nie dwa, czytając makabryczne opisy aż cała się trzęsłam i płakałam, a takie uczucia rzadko mną targają podczas lektury.
Martha Hall Kelly ukazała swoje bohaterki jako kobiety silne, niezłomne, walczące o swoje. Herta marzy o uznaniu w środowisku, Caroline o pomocy innym i miłości, a Kasia o wolności i bezpieczeństwie bliskich. Każda z nich podporządkowuje swoje czyny, by zdobyć upragniony cel.
"Liliowe dziewczyny" okazały się najbardziej poruszającą lekturą, jaką miałam okazje czytać w tym roku. To książka, o jakiej się nie zapomina, powieść, która zadecydowanie wybija się na tle innych. Chapeau bas, pani Hall, tym bardziej że to pani debiut autorski.
Niejednokrotnie czytając książki o wojnie myślę o tym, jak bardzo w dzisiejszych czasach jesteśmy słabi. Narzekamy na uciekający autobus, nie działający komputer, brak czasu. Przecież ludzie, nasi dziadkowie, żyjący w czasach II Wojny Światowej takie problemy jak mamy dzisiaj spychali na dalszy plan. Ich codzienne życie było walką o przetrwanie, a każdy kolejny dzień...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05
2020-08
Od czasu do czasu sięgam po powieści z nurtu realizmu magicznego. Autorzy często wplatają w nie wierzenia ludowe, legendy i baśnie. Właśnie z tego powodu bardzo zainteresował mnie Nocny tygrys Yangsze Choo. Jest to powieść promowana przez Reese Whiterspoon, słynną aktorkę, która założyła klub książkowy na Instagramie. Polecane przez nią książki znaleźć można pod hashtagiem #RWBookClub. Jako że do tej pory w gronie wybranych przez nią opowieści znalazło się wiele, które przeczytałam lub mam zamiar przeczytać, bardzo ucieszyłam się, że wydawnictwo Poradnia K postanowiło wydać właśnie tę napisaną przez Yangsze Choo.
Ji Lin postanowiła zarabiać na życie jako tancerka w klubie. Dziewczyna bardzo dobrze się uczyła, jednak odkąd jej matka związała się z nowym partnerem, dziewczyna musi zarabiać, by spłacić jej długi. Zachęcona przez swoją koleżankę Hui, dziewczyna uczy się tańca towarzyskiego, by towarzyszyć na parkiecie spragnionym damskiego towarzystwa mężczyznom. Właśnie od jednego z tanecznych partnerów otrzymuje niezwykły podarek, zmumifikowany w soli palec. Dziewczyna przekonana, że to zły omen postanawia go odnaleźć, jednak okazuje się, że mężczyzna nie żyje.
Równolegle do historii Ji Lin pokazana została opowieść o Renie poszukującym zaginionego palca swego pana. Chłopak jest przekonany, że zmarły mężczyzna przemienia się w tygrysa atakującego ludzi i dopiero odnalezienie zaginionej części jego dłoni i pochowanie jej razem z właścicielem spowoduje zaprzestanie tego procederu.
Fabuła powieści krąży wokół wierzeń chińskich, a konkrtetnie jednego z nich: mitu o tygrołaku. Tygrysy na teresnie Azji są zwierzętami bardzo szanowanymi. Wiara w odrodzenie duszy przodka w postaci tygrysa przetrwała m.in. w Malajach, gdzie osadzona została akcja książki. Tygrołak jest zwierzęciem w ludzkiej skórze, a nie tak jak w przyjęto w zachodniej kulturze: człowiekiem w ciele wilka, tzw. wilkołakiem. Tygrołaki według wierzeń potrafiły zabijać ludzi we właśnych domach, jednak zawsze znajdowały tego konkretny powód, motywację swoich działan, nie kierowała nimi jedynie żądza krwi.
Jednak Nocny Tygrys to nie tylko opowieść o mitach, bowiem autorka porusza wiele problemów społeczno - kulturalnych dotyczących Chin lat 30. XX wieku. Na pierwszy plan wysuwa się dominujaca rola mężczyzn w społeczeństwie. To oni sa uprzywilejowani, kobiety, choćby były najlepszymi uczennicami, często zmuszone są do porzucenia nauki i podjęcia pracy. Czasami jedynym sposobem na rozwój osobisty jest znalezienie męża o mniej konserwatywnych poglądach. Kolejnym ważnym aspektem jest pokazanie społecznego przyzwolenia na przemoc domową. Ojczym Ji Lin nieustannie agresywnie odnosi się nie tylko do swojej żony i przybranej córki, ale przede wszystkim do syna, którego raz nieomal zabija. Sąsiedzi wiedzą, że w domu odbywają się takie sceny jednak nikt nie reaguje.
Powieść Yangsze Choo to także historia błędów i żałowania pochopnie podjętych decyzji. Ji Lin opisywana jako naprawdę mądra kobieta, by spłacić długi matki podjęła pierwszą lepszą pracę, ślepo podążyła za mniej rozważną koleżanką. Dziewczyna dopiero później zdaje sobie sprawę, jak wybór profesji tancerki może przekreślić jej szansę na lepszą przyszłość.
Nocny tygrys to wielowątkowa i wielowymiarowa powieść przepełniona magią chińskich podań. To realizm magiczny w najlepszym wydaniu. Powieść czarująca i wciągająca, historia z gatunku tych, jakie ciężko odłożyć, bo chce się jak najszybciej zapoznać z losami bohaterów.
Od czasu do czasu sięgam po powieści z nurtu realizmu magicznego. Autorzy często wplatają w nie wierzenia ludowe, legendy i baśnie. Właśnie z tego powodu bardzo zainteresował mnie Nocny tygrys Yangsze Choo. Jest to powieść promowana przez Reese Whiterspoon, słynną aktorkę, która założyła klub książkowy na Instagramie. Polecane przez nią książki znaleźć można pod hashtagiem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-06
2019-02
2017-05-15
Alzheimer i demencja, dwa słowa, dwa schorzenia, których współczesny świat boi się jak ognia. Kojarzą się ze starością, a nie z obrazem młodego, wysportowanego człowieka, który jest mocno promowany w mediach. Sally Hepworth zadaje kłam stwierdzeniu, że choroby te przydarzają się tylko staruszkom w swojej powieści "To, co nam zostaje".
Anna ma 34 lata i ma alzheimera. Niewyobrażalne? Nie do pojęcia? Jak to? Przecież jest taka młoda, życie stoi przed nią otworem. Jak to możliwe, by tak młoda osoba mierzyła się z tak strasznym doznaniem. Ano możliwe, chociaż większość osób nie jest świadoma, że choroba ta dotyka też stosunkowo młode osoby. Dla jej własnego dobra i wedle swojego życzenia kobieta trafia do Rosalind House, domu spokojnej starości dla osób z demencją. Tam poznaje Luke'a, młodego mężczyznę, którego dotknęło to samo, co ją. Wbrew rozsądkowi, wbrew sobie, między nią a nowo poznanym mężczyzną rodzi się uczucie.
Eve Bennet znajduje się w całkiem nowej sytuacji, Po stracie męża jest zmuszona poszukiwać pracy. Kobieta otrzymuje posadę kucharki w Rosalind House, gdzie poznaje Annę i Luke'a. Eve, wbrew temu, co mówi całe ich otoczenie, wyczuwa między tym dwojgiem specyficzną więź i pragnie im pomóc, mimo że musi uporać się z wieloma osobistymi problemami.
Powieść Hepworth zawiera w sobie potężny ładunek emocjonalny, który narasta stopniowo i wgryza się w duszę czytelnika, poruszając do głębi. To książka o trudnej i niepopularnej tematyce, o tym, o czym głośno się nie mówi, bo lepiej opiewać uroki młodości, niż brzydotę starości. To opowieść o zagadkach ludzkiego umysłu, o braku zaangażowania i strachu o najbliższych. O tym, że otoczeniu często najlepiej machnąć ręką na wyczyny osoby z demencją, łatwo uznać jej zachowanie za mrzonki, nie próbując nawet do niej dotrzeć i wypytać o prawdziwe uczucia.
Zarówno Anna jak i Eva znajdują się na życiowym zakręcie. Anna zostaje pokonana przez swoje własne niedoskonałości, przez umysł, który sprawił, że przestała czuć się dobrze we własnym ciele, bo nagle wszystko się zmieniło. Eva zorientowała się, że jej dotychczasowe życie było ułudą, że mimo dobrych, wspaniałych wręcz momentów, okazało się wielkim kłamstwem, a człowiek, którego kochała okazał się całkiem obcą osobą.
Autorka prowadzi narrację pierwszoosobowo, ukazując zamiennie losy Anny i Evy. Początkowo niepowiązane ze sobą życiowe ścieżki tych dwóch kobiet, ostatecznie się zazębiają, by znaleźć ujście w rozwinięciu niezwykle frapującej i wciągającej fabuły.
"To, co nam zostaje", to jedna z piękniejszych książek, jakie pojawiły się na rynku wydawniczym. To opowieść, z jednej strony poruszająca ciężkie tematy, z drugiej zaś dająca nadzieję na wielkie uczucie i szczęśliwe zakończenie. Hepwotrh udowadnia, że możemy wiele stracić, ale miłość zawsze pozostanie.
www.atociwynalazek.blogspot.com
Alzheimer i demencja, dwa słowa, dwa schorzenia, których współczesny świat boi się jak ognia. Kojarzą się ze starością, a nie z obrazem młodego, wysportowanego człowieka, który jest mocno promowany w mediach. Sally Hepworth zadaje kłam stwierdzeniu, że choroby te przydarzają się tylko staruszkom w swojej powieści "To, co nam zostaje".
Anna ma 34 lata i ma alzheimera....
2017-08-30
Rewelacyjny kryminał osadzony w PRL-u.
Książka wciąga i pochłania swoim klimatem i tajemniczą zbrodnią. To moje pierwsze, ale z pewnością nie ostatnie spotkanie z twórczością autorki.
Rewelacyjny kryminał osadzony w PRL-u.
Książka wciąga i pochłania swoim klimatem i tajemniczą zbrodnią. To moje pierwsze, ale z pewnością nie ostatnie spotkanie z twórczością autorki.
Książka niesamowice wciągająca, barwnie opowiadająca o swiecie cyrku. Nie sposób się oderwać.
Książka niesamowice wciągająca, barwnie opowiadająca o swiecie cyrku. Nie sposób się oderwać.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-02
Wojna, która ocaliła mi życie zachwyciła nie tylko książkowych krytyków, ale również moją skromną osobę, stając się jedną z najważniejszych i najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu. Kiedy tylko dowiedziałam się, że drugi tom tej powieści został wskazany przez Książki. Magazyn do czytania jako jedna z najlepszych powieści dla dzieci i młodzieży 2019 roku, wiedziałam że muszę poznać dalsze losy Ady i jej brata Jamiego. Przyznam jednak, że odczuwałam lekką obawę, czy autorka napisze równie dobra kontynuację, w końcu poprzeczkę zawiesiła bardzo wysoko.
Wojna, którą w końcu wygrałam okazała się ostatecznie fantastycznym dalszym ciągiem. Już po lekturze pierwszych rozdziałów, byłam przekonana że książka będzie zawierała równie wartościową treść, co tom pierwszy. Życie naszej głównej bohaterki, zmienia się diametralnie, gdy stopa Ady zostaje zoperowana. Dziewczynka nie może uwierzyć, że jest w stanie normalnie chodzić, a nawet biegać. Jej wyczyny budzą ogólną radość i podziw najbliższych jej osób. Ada wraz z Susan i Jamiem wprowadza się do nowego domu, a po jakimś czasie, ze względu na działania wojenne, dołącza do nich lady Thorton. Dodatkowo w ich progach zamieszkuje Ruth, internowana Niemka pochodzenia żydowskiego.
Wydawałoby się, że Ada odnalazła swoją drogę i namiastkę miłości w ramionach Susan. Okazuje się jednak, że dziewczynka w dalszym ciągu pozostaje zagubiona w swoich uczuciach i emocjach. Operacja czyni z niej dużo sprawniejszą osobę. Jednak gdy na drodze dziewczynki stają nowe osoby, ta panicznie boi się przyznać, że kiedyś miała szpotawą stopę. Nie chce być postrzegana jako kaleka, a wydźwięk tego słowa, nieustannie krąży gdzieś w jej myślach. Mimo że Ada nie ma już fizycznego kontaktu z matką ( nie będę tutaj zdradzać czemu, bo zniszczyłoby to przyjemność z odkrywania tej historii) to ta ciągle zamieszkuje jej myśli i duszę. Autorka dobitnie nakreśliła, jak wielką krzywdę można wyrządzić dziecku brakiem miłości i wsparcia. Pokazała jak krucha jest psychika młodego człowieka, który praktycznie całe życie pozbawiany był poczucia własnej wartości, który przez osobę najbliższą nazywany był potworem. Matka wtłoczyła Adzie do głowy, że nie jest nic warta ze względu na jej wygląd, ułomność jej stopy. Ukrywała ją przed światem, znęcała się nad nią z tego powodu. Dziewczynce zatem trudno uwierzyć w zapewnienia nowych osób o jej wartości, boi się zaufać Susan, która ma serce na dłoni i chce dla niej jak najlepiej. Ada ciągle z dystansem podchodzi do nowych relacji, nie potrafi do końca kontrolować swoich emocji. Przez złe traktowanie w przeszłości jest zgorzkniałym dzieckiem.
Kolejnym istotnym wątkiem jest ten dotyczący Ruth. Dziewczyna pochodzi z Niemiec, zatem z miejsca zostaje napiętnowana jako szpieg. Nie pomagają tłumaczenia, że jest Żydówką. Nie tylko dorośli spoglądają na dziewczynę z podejrzliwością, czynią to również dzieci. Postać Ruth jest także podstawą do ukazania wątku dotyczącego religii. Ada uczy się czym jest judaizm, zaczyna pojmować odrębności, możliwość wolnego wyboru wiary. Dziewczynce trudno okiełznać jej istotę, chwilami myśli, że ich miasteczkowy pastor mógł kłamać twierdząc, że Jezus jest Bogiem, skoro Ruth uważa inaczej. Postać dziewczyny także stanowi podwaliny do poszerzania wiedzy Ady o wojnie. W pierwszym tomie stanowiła ona zaledwie tło wydarzeń, nie była najistotniejszym ich elementem, chociaż dzięki jej wybuchowi zmieniło się życie dziewczynki, co zaskakujące, na lepsze. Tutaj natomiast wchodzimy już w pewne niuanse, wojna staje się namacalne, a życie podczas niej się zmienia. Produkty żywnościowe są reglamentowane, Hitler panoszy się wśród państw Europy, a dzieci starają się zrozumieć, czemu Żydzi stali się znienawidzoną przez niego nacją.
Wojna, którą w końcu wygrałam to poruszająca wiele istotnych kwestii, wielowątkowa powieść dla dzieci, którą powinien przeczytać każdy dorosły. To przede wszystkim historia tolerancji. To powieść ukazująca, że warto być dobrym dla innych, ale również dla samego siebie. To książka pokazująca, że warto zaakceptować swoje wady i przywary, że nie wolno się wstydzić swojego ciała i poglądów. To także opowieść o wybieraniu dobra, o uczeniu się akceptowania inności, o przyzwoleniu na różnorodność i życie według własnych zasad.
Kimberly Brubaker Bradley po raz kolejny rozkochała mnie w swojej powieści. Drugi tom oczarował mnie nie mniej niż pierwszy. Zupełnie się nie dziwię, że książka została określona jedną z najważniejszych powieści zeszłego roku. Ją trzeba po prostu przeczytać, niezależnie od wieku. Szczególnie, gdy jest się rodzicem, powieść powinna być lekturą obowiązkową.
Wojna, która ocaliła mi życie zachwyciła nie tylko książkowych krytyków, ale również moją skromną osobę, stając się jedną z najważniejszych i najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu. Kiedy tylko dowiedziałam się, że drugi tom tej powieści został wskazany przez Książki. Magazyn do czytania jako jedna z najlepszych powieści dla dzieci i młodzieży 2019 roku, wiedziałam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-11
Bardzo lubię książki, które sprawiają mi tyle samo radości, co moim dzieciom. Jednymi z takich pozycji są wyszukiwanki, które dają podwaliny świetnej zabawie. Jedne z naszych ulubionych to książki z serii Moja wielka wyszukiwanka od wydawnictwa Papilon. W sierpniu ukazało się kilka z nich, w naszej biblioteczce pojawił się Mój dzień.
Karty z książki ukazują przebieg dnia dziecka, sytuacje, jakie napotyka na co dzień. Mamy więc styczność np. z dniem w przedszkolu, wizytą u lekarza, odwiedzinami kolegów, wyjściem na warzywny ryneczek. Na każdej z tych kart po lewej stronie widnieje krótka historyjka opisująca co dzieje się na rysunku. Poniżej jest lista przedmiotów, które na obrazku należy znaleźć.
Książeczka jednak daje wiele możliwości i znajdowanie rzeczy z listy to tylko jedna z nich. Ilustracje są przejrzyste i ciekawe dla dziecka, więc można je omawiać, tworzyć własne historie. Na obrazkach jest bardzo dużo szczegółów, więc za każdym razem można szukać czego innego.
Ilustracje w książce są bardzo ciekawe, idealnie dostosowane do zainteresowań dziecka, każde znajdzie coś dla siebie. Poza tym każdy mały czytelnik rozpozna w książeczce miejsca i sytuacje w jakich był chociaż raz lub bywa codziennie.
Moja wielka wyszukiwanka. Mój dzień to kolejny udany i bardzo ciekawy tom serii. W biblioteczce moich dzieci wylądował na półce z ulubieńcami wertowanymi codziennie.
Bardzo lubię książki, które sprawiają mi tyle samo radości, co moim dzieciom. Jednymi z takich pozycji są wyszukiwanki, które dają podwaliny świetnej zabawie. Jedne z naszych ulubionych to książki z serii Moja wielka wyszukiwanka od wydawnictwa Papilon. W sierpniu ukazało się kilka z nich, w naszej biblioteczce pojawił się Mój dzień.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKarty z książki ukazują przebieg dnia...