-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik5
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać12
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać36
Biblioteczka
2017-01
Uwaga - opinia dotyczy całości książki, a nie jednego tomu.
Ksiażka ma sympatycznego, dorastającego bohatera który oczywiście przechodzi przemianę, od gamonia po groźnego wojownika. Do towarzystwa dodano mu całkiem zróżnicowaną galerię postaci, i przynajmniej część z nich wydaje się czytelnikowi godna uwagi.
Zamysł fabuły jest interesujący, ale daleko mu do nowatorstwa. Krótko mówiąc, jeszcze jedna kraina fantasy zagrożona przez przedwieczne zło, i tylko odnalezienie Magicznego Czegośtam w Odległym Gdzieśtam (w tym wypadku mamy miecze) może uratować wszystkich przed zagładą. No, ale to jeszcze nie stanowi o jakości książki - ważny jest przecież sposób podania. A ten - niestety, kuleje.
Akcja wlecze się jak flaki z olejem. Williams rozwodzi się nad pierdółkami tak bardzo, że łatwo przeoczyć ważne dla fabuły zdarzenia. Narracja grzęźnie w meandrach fabuły, szczegółowo opisując zdarzenia zgoła z osią akcji niezwiązane. W efekcie mamy natłok nieistotnych bohaterów i nieistotnych zgoła zdarzeń, akcję rwaną, przenoszoną z miejsca na miejsce... Pompuje to książkę niemożebnie (chyba 3 tomy, ostatni dodatkowo przez polskiego wydawcę poszatkowany na 4 części).
Uważam, że znacznie lepiej prezentowałaby się "Pamięć, Smutek i Cierń" jako jeden tom - bo po wyrzuceniu 3/4 objętości dałoby się to zupełnie dobrze czytać.
Uwaga - opinia dotyczy całości książki, a nie jednego tomu.
Ksiażka ma sympatycznego, dorastającego bohatera który oczywiście przechodzi przemianę, od gamonia po groźnego wojownika. Do towarzystwa dodano mu całkiem zróżnicowaną galerię postaci, i przynajmniej część z nich wydaje się czytelnikowi godna uwagi.
Zamysł fabuły jest interesujący, ale daleko mu do nowatorstwa....
2014-01-19
Odczucia mam mieszane.
Z jednej strony - nietypowe fantasy, które nie odwołuje się do średniowiecza, a bardziej do prekolumbijskiej Ameryki. To nie dziwi, skoro autorka pochodzi bodajże z Argentyny.
Z drugiej - nuuuda. A nawet NUUUUUUUUUUUUDA do kwadratu.
Brniemy przez drętwe opisy życia prymitywnych plemion, obce rytuały i wędrówkę jakiegoś wysłannika - wszystko opisane tak, że bohaterowie nikogo nie obchodzą. Licząc na rozpoczęcie akcji zapowiadanej na tylnej stronie okładki, czytelnik dociera wreszcie na setną stronę, do momentu, gdzie wysłannik wreszcie zaczyna półsłówkami i aluzjami bąkać o jakimś przepowiedzianym zagrożeniu...
I tu czytelnik ma ochotę powtórzyć słowa jednego z bohaterów:
- Miej litość, Zitzahayu! Przejdź do sedna sprawy!
I te właśnie słowa autorka powinna sobie wielkimi literami wypisać nad biurkiem, przy którym powieści pisuje.
Odczucia mam mieszane.
Z jednej strony - nietypowe fantasy, które nie odwołuje się do średniowiecza, a bardziej do prekolumbijskiej Ameryki. To nie dziwi, skoro autorka pochodzi bodajże z Argentyny.
Z drugiej - nuuuda. A nawet NUUUUUUUUUUUUDA do kwadratu.
Brniemy przez drętwe opisy życia prymitywnych plemion, obce rytuały i wędrówkę jakiegoś wysłannika - wszystko opisane...
Przyjemne zaskoczenie. Mamy bardzo fajną, zwartą i dobrze napisaną fantasy. Ciekawie opisana magia i pogranicze między światami techniki i magii. Tom jest konstrukcyjnie całością, a nie odcinkiem jakiejś telenoweli. Polecam.
Przyjemne zaskoczenie. Mamy bardzo fajną, zwartą i dobrze napisaną fantasy. Ciekawie opisana magia i pogranicze między światami techniki i magii. Tom jest konstrukcyjnie całością, a nie odcinkiem jakiejś telenoweli. Polecam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKupiłem za młodu, oczywiście skuszony postacią Conana (zresztą wybór i tłumaczenie opowiadań Howarda całkiem niezłe) ale prawdziwą perełką jest tu zbiór historii Lorda Dunsany. Oniryczne, czasem sielskie, a czasem przerażające wizje Marzyciela (ponoć zainspirowały np Lovecrafta do stworzenia jego Krainy Snów) były dla mnie wówczas całkowitą nowością. I do dziś wspominam je bardzo dobrze.
Kupiłem za młodu, oczywiście skuszony postacią Conana (zresztą wybór i tłumaczenie opowiadań Howarda całkiem niezłe) ale prawdziwą perełką jest tu zbiór historii Lorda Dunsany. Oniryczne, czasem sielskie, a czasem przerażające wizje Marzyciela (ponoć zainspirowały np Lovecrafta do stworzenia jego Krainy Snów) były dla mnie wówczas całkowitą nowością. I do dziś wspominam je...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-11
Lepsze niż znaczna część szlamu fantasy, zalegającego dziś półki w księgarniach. Ale żeby powiedzieć "dobre, jak na Sapkowskiego" to książczyna za słaba jest. Parę ledwo bon motów, które warto będzie zapamiętać. A miejscami humor naprawdę infantylnie koszarowy. Albo, nazwijmy to, kordegardowy. Ha ha.
Wplątanie wiedźmina we współczesną do bólu intrygę psuje ochotę do czytania. Sporo złego też robią makaronizmy. No bo skąd ta łacina w świecie wiedźmina?
Na szczęście wraz z rozwojem fabuły robi się trochę lepiej. Niestety, wraz z tymże rozwojem fabuły odczuwamy, że nihil novi... Wrażenie, że "to już było" nie odpuszczało aż do ostatnich stron powieści. Nie pomogło też wpychanie - znowu - historyjki o Nimue (sto dwadzieścia ileś lat później).
Czarodziejki nadal są irytujące. Rozumiem Yennefer, ta postać ma być wyjątkowa, ale żeby wszystkie one były do cholery na jedno kopyto? Te same zagrania, te same teksty, ta sama buta i takie samo napalenie na wiedźmina. Chyba jeno dlatego, że jest głównym bohaterem.
Lepsze niż znaczna część szlamu fantasy, zalegającego dziś półki w księgarniach. Ale żeby powiedzieć "dobre, jak na Sapkowskiego" to książczyna za słaba jest. Parę ledwo bon motów, które warto będzie zapamiętać. A miejscami humor naprawdę infantylnie koszarowy. Albo, nazwijmy to, kordegardowy. Ha ha.
Wplątanie wiedźmina we współczesną do bólu intrygę psuje ochotę do...
Jakoś tam się czyta, ale jednak strasznie naiwne
Jakoś tam się czyta, ale jednak strasznie naiwne
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Słabe. Wtórne. Bez pomysłu.
Ale to jeszcze nic. Najgorzej, że rozwlekłe i zwyczajnie nudne.
Główny plus to bohaterowie - są czytadłowaci, czyli tacy, żeby dali się lubić. Niestety, brną przez ten swój świat potwornie ślamazarnie, jak muchy w smole przebijając się przez kolejne zdarzenia. Wszystkie - za przeproszeniem - duperele są tu opisane tak dokładnie, jakby odgrywały pierwszorzędną rolę. Ilość miejsca poświęcona rozterkom postaci mniejsza jest jedynie od banalności i błahości tychże rozterek....
Domęczyłem raczej niż doczytałem "Oko..." końca. Pierwszy tom nie zachęca jednak do czytania kolejnych, które są - jak wieść gminna niesie - jeszcze bardziej rozwlekłe.
Mimo wszystko postanowiłem dać Jordanowi szansę i napocząłem kolejny, ale odpadłem - ostatecznie pożegnałem serię. Niechaj ją czytają zatwardziali fani. Ja na szczęście nie muszę.
Słabe. Wtórne. Bez pomysłu.
Ale to jeszcze nic. Najgorzej, że rozwlekłe i zwyczajnie nudne.
Główny plus to bohaterowie - są czytadłowaci, czyli tacy, żeby dali się lubić. Niestety, brną przez ten swój świat potwornie ślamazarnie, jak muchy w smole przebijając się przez kolejne zdarzenia. Wszystkie - za przeproszeniem - duperele są tu opisane tak dokładnie, jakby odgrywały...
Pomysł zacny, tłumaczenie słabiutkie.
Trzeba nie mieć naprawdę wyczucia do języka polskiego, by Cymmeryjczyka przemianować na Cimmeryjczyka. Co za cimbał to zrobił...
Już nawet pseudo-stylizowane z wydania Alfy były chyba lepsze. Mamy pełno powtórzeń, roi się od zaimków "dajcie mi dobry miecz i wroga, bym mógł go w niego wbić". Pojawiająsię idiotyczne określenia, np. "Conan północnik" [sic!].
W efekcie opowiadania, które dawniej łykało się błyskawicznie, teraz człowiek musi przemęczyć.
Zatem każdy, kto chce zaopatrzyć się w teksty Roberta Howarda dla przyjemności czytania, powinien jednak poszukać wersji z tłumaczeniami np. Królickiego.
Zaletą tej książki są natomiast dodatki - analiza pisarstwa REH-a, zaprezentowane wcześniejsze (odrzucone) wersje utworów, mapy wykonane przez Howarda a także szkice pomysłów, z których rozwinęły się opowiadania.
Pomysł zacny, tłumaczenie słabiutkie.
Trzeba nie mieć naprawdę wyczucia do języka polskiego, by Cymmeryjczyka przemianować na Cimmeryjczyka. Co za cimbał to zrobił...
Już nawet pseudo-stylizowane z wydania Alfy były chyba lepsze. Mamy pełno powtórzeń, roi się od zaimków "dajcie mi dobry miecz i wroga, bym mógł go w niego wbić". Pojawiająsię idiotyczne określenia, np. "Conan...
Dobra rzecz, choć pod koniec autor trochę się zaplątał z intrygami. sprawnie napisane i ciekawie pomyślane.
Dobra rzecz, choć pod koniec autor trochę się zaplątał z intrygami. sprawnie napisane i ciekawie pomyślane.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Fajne czytadło fantasy, z elementami erotyki, które mino ze ryzykowne (BDSM)nie sprawiają wrażenia niesmacznych. Ergo - napisane umiejętnie.
Niestety, prócz tego akcja jest wyjątkowo nijaka i wtórna. Już gdzieś czytałeś, już gdzieś widziałeś, czytelniku. To samo odnośnie świata, który jest jeszcze jedną sredniowieczną europą w krzywym zwierciadle.
Fajne czytadło fantasy, z elementami erotyki, które mino ze ryzykowne (BDSM)nie sprawiają wrażenia niesmacznych. Ergo - napisane umiejętnie.
Niestety, prócz tego akcja jest wyjątkowo nijaka i wtórna. Już gdzieś czytałeś, już gdzieś widziałeś, czytelniku. To samo odnośnie świata, który jest jeszcze jedną sredniowieczną europą w krzywym zwierciadle.
Kapitalny pomysł kosztu magii, kapitalna nowa rasa - ikati, ciekawie nakreślone niektóre postaci. Pomysł świata i jego realizacja - naprawdę zacne!
Niestety całość jest - jak to u Friedman, mocno przegadana. Wyszłoby powieści na dobre, gdyby zmieścić ją w jednym tomie, i to odchudzonym. A tak - mamy trzy tomiszcza, każde coraz bardziej nadmuchane watą. Szkoda.
Kapitalny pomysł kosztu magii, kapitalna nowa rasa - ikati, ciekawie nakreślone niektóre postaci. Pomysł świata i jego realizacja - naprawdę zacne!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNiestety całość jest - jak to u Friedman, mocno przegadana. Wyszłoby powieści na dobre, gdyby zmieścić ją w jednym tomie, i to odchudzonym. A tak - mamy trzy tomiszcza, każde coraz bardziej nadmuchane watą. Szkoda.