Nie da się przecież jednoznacznie ocenić książki, która jest zbiorem opowiadań utrzymanych w różnym klimacie, różnej długości, różnych autorów. Część z nich była całkiem przyjemna: Złote popołudnie, które znałam wcześniej, Zielone pola Avalonu i Twarz na każdą okazję. Kostucha to cały Pilipiuk. Poza tymi trzema/czterema tytułami, reszta kompletnie mnie nie przekonała.
“Strefa Mroku” miała być z założenia antologią opowiadań grozy. Jacek Piekara namówił ciekawe grono pisarzy z Sapkowskim, Dukajem, Pilipiukiem i Ziemiańskim na czele. Poziom jest różny, ale to nie on jest największym mankamentem książki. Ja wiem, że groza przyjmuje różne oblicza, jednak w tych 11 opowiadaniach jest jej jak na lekarstwo. Za wspólny mianownik (od biedy) można potraktować próbę analizy mrocznych zakamarków ludzkiej duszy. Grozą jednak można w tym przypadku (uznaniowo) nazwać albo dobór opowiadań, albo wybór tytułu.