-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2019-05
2019-06-21
2018-09-17
2018-09-04
2018-08
2018-08-25
2018-07-30
2018-07-11
2018-07-07
2018-06
2018-06-29
2018-03
2017-09-18
2017-09-04
2017-08-27
2017-08-16
8 gwiazdek zamiast 10 tylko dlatego, że jest to skrócona wersja, która nie oddaje w pełni piękna tej historii. Czytałam tę wersję tylko dlatego, że chciałam spojrzeć na nią z perspektywy innego języka, w tym przypadku języka angielskiego, a na "normalne" wydanie w obcym języku jeszcze nie mam odwagi się porwać. Jest to jednak w dalszym ciągu jedynie preludium. Nie czuję się godna, by o niej pisać. Mam wrażenie, że żadne słowa nie wyrażą tego, jak szczególne miejsce zajmują Nędznicy w moim sercu i jak pełna podziwu jestem dla Victora Hugo.
8 gwiazdek zamiast 10 tylko dlatego, że jest to skrócona wersja, która nie oddaje w pełni piękna tej historii. Czytałam tę wersję tylko dlatego, że chciałam spojrzeć na nią z perspektywy innego języka, w tym przypadku języka angielskiego, a na "normalne" wydanie w obcym języku jeszcze nie mam odwagi się porwać. Jest to jednak w dalszym ciągu jedynie preludium. Nie czuję się...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-12
Na początku byłam naprawdę niemile zaskoczona. Książka była dla mnie jednym wielkim bełkotem aroganckiego nastolatka, któremu nie sposób dogodzić, który krytykuje wszystko i wszystkich. Nie mogłam znieść tego, jak traktował ludzi, jak spotykał się z nimi, rozmawiał, mimo że nawet nie miał na to ochoty, bo po prostu nie wiedział, co innego by mógł ze sobą zrobić. Jego zachowanie ocierało się o zwykłą manipulację, wykorzystywanie ludzi, gdy akurat pasowali do jego chwilowych zachcianek. Sam przyznał, że jest "świrem". Zszokował mnie bezsens rozmów, które prowadził z ludźmi. Dopiero później dotarło do mnie, że może właśnie to jest dramat młodych ludzi. Niby funkcjonujemy w tej samej rzeczywistości, mieszkamy w tym samym mieście, może nawet na tej samej ulicy, a nie potrafimy do siebie dotrzeć. Mówimy tym samym językiem, a nie rozumiemy siebie nawzajem. Ale jak zrozumieć drugiego człowieka, skoro nie rozumiemy nawet samych siebie? Pokuszę się o stwierdzenie, że tylko człowiek, który miewa podobne dylematy i refleksje co Holden, będzie w stanie przebrnąć przez tę książkę i zrozumieć, co chce przekazać. Człowiek, który ma w sobie odrobinę z buntownika, ale też, niestety, chama. Kwestia, czy to "chamstwo" wynika z czystej chęci zadawania bólu innym czy poczucia, że cały świat jest przeciwko nam. Dla każdej innej osoby będzie absolutną abstrakcją, pozbawioną puenty, po prostu stratą czasu. Osobiście - warta przeczytania, ale nie jest to pozycja, bez której nie można się obyć.
Na początku byłam naprawdę niemile zaskoczona. Książka była dla mnie jednym wielkim bełkotem aroganckiego nastolatka, któremu nie sposób dogodzić, który krytykuje wszystko i wszystkich. Nie mogłam znieść tego, jak traktował ludzi, jak spotykał się z nimi, rozmawiał, mimo że nawet nie miał na to ochoty, bo po prostu nie wiedział, co innego by mógł ze sobą zrobić. Jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08
Wychowałam się na Podlasiu, w Białymstoku bywałam i od samego początku nie lubiłam tego miasta. Warszawa, Kraków, Gdańsk, niemal każde inne miasto czymś mnie przyciągało, czułam, że ono żyje, pulsuje, ma swoją duszę. W Białymstoku czułam tylko pustkę, której nawet nie potrafiłam wytłumaczyć. Był on dla mnie po prostu większym skupiskiem ludzi, niczym więcej. Zanim przeczytałam reportaż Kąckiego byłam święcie przekonana, że to moje własne widzimisię. Ot, nie lubię miasta, nie podeszło mi, tyle. Teraz nie wiem, czy to faktycznie jest mój kaprys czy po prostu podskórnie wyczułam charakter i smutną przeszłość tego miasta. Zawsze wiedziałam, że nasz region do najbardziej tolerancyjnych nie należy, ale lektura pewnych fragmentów nadal była dla mnie szokiem. Podejmuje tematy niewątpliwie trudne, prezentuje zjawiska złożone, o których ciężko wyrobić sobie jednoznaczny pogląd. Duży plus za to, że autor nie wciska nam jednoznacznych wniosków. Miałam wrażenie, że pewne fragmenty były raptownie urywane, by nie napisać o słowo za dużo i nie ujawnić własnego zdania, które wpłynęłoby na odbiór przez czytelnika. Wiele bym dała, żeby moi sąsiedzi zechcieli Kąckiego przeczytać, niektórym przydałby się taki kubeł zimnej wody.
Wychowałam się na Podlasiu, w Białymstoku bywałam i od samego początku nie lubiłam tego miasta. Warszawa, Kraków, Gdańsk, niemal każde inne miasto czymś mnie przyciągało, czułam, że ono żyje, pulsuje, ma swoją duszę. W Białymstoku czułam tylko pustkę, której nawet nie potrafiłam wytłumaczyć. Był on dla mnie po prostu większym skupiskiem ludzi, niczym więcej. Zanim...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Upadek gigantów" przystępnym językiem przybliża nam genezę jednego z najkrwawszych konfliktów na świecie. Łączy merytoryczność z prostotą, a dzięki temu, mogłoby się zdawać, dziwnemu połączeniu, taki laik historyczny jak ja mógł zrozumieć, że nie ma czegoś takiego jak dobra i zła strona konfliktu. Nie ma jednego winowajcy, na którego można zrzucić odpowiedzialność za śmierć tylu ludzi. Każda strona konfliktu dołożyła do tego swoją cegiełkę. Follet pięknie oddziela grubą kreską ludzi stojących u władzy i zwykły lud, który w kwestii wojny nic najczęściej do powiedzenia nie miał. Daje do zrozumienia, jak niesprawiedliwe są osądy indywidualnych jednostek, które nie miały wpływu na swój los.
Rzadko mam do czynienia z książką (zwłaszcza tak obszerną), do której wiem, że chętnie wrócę. Zdążyłam się przywiązać do jej barwnych bohaterów, którzy stanowili piękny obraz społeczeństwa tamtych czasów i nie tylko - ludzi pełnych sprzeczności, wyznających ideały, którym nie zawsze potrafią sprostać, którzy w ciągu kilku lat przeżyli rzeczy, o których my możemy tylko oglądać filmy. Ludzi, którzy tworzyli historię i nie zawsze byli tego świadomi, stawiając na równi ze sprawami wagi państwowej dylemat "co zrobić jutro na obiad?". Ludzi zwykłych, takich jak ty czy ja. Każdy z nas w odpowiednim momencie może zapisać się na kartach historii, walcząc o słuszną dla nas sprawę. I właśnie to sprawiło, że zakochałam się w pierwszej części trylogii.
"Upadek gigantów" przystępnym językiem przybliża nam genezę jednego z najkrwawszych konfliktów na świecie. Łączy merytoryczność z prostotą, a dzięki temu, mogłoby się zdawać, dziwnemu połączeniu, taki laik historyczny jak ja mógł zrozumieć, że nie ma czegoś takiego jak dobra i zła strona konfliktu. Nie ma jednego winowajcy, na którego można zrzucić odpowiedzialność za...
więcej Pokaż mimo to