-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2019-06-18
2015-11-20
Zrobiłem to. Wywaliłem telewizor do śmietnika.
Pamięci. Nacisnąłem delete i przeniósł się do telewizyjnego nieba :)
( prawdziwy musiałbym wyrzucić z przyspawaną żoną ) :)
King żyje. To nie ulega wątpliwości.
I z życia tego czerpie pełnymi garściami. Pomysły.
Ta książka , ma dystans do egzystencji, jak stąd do Honolulu.
King ma ten dystans. I nim zaraża. Jest to uczucie, nie przymierzając, jak lewitowanie obok własnego ja. Własnych WAŻNYCH SPRAW. Nie cierpiących zwłoki. Które, jak spojrzeć z innej perspektywy, okazują się nie być już tak WAŻNE. Mnie rozbroił. Wlazł w moje życie, jakby mnie znał. Jakby ze mną mieszkał.
I , o zgrozo, mnie to nie odstręcza. Co ja mówię? Mnie to pasuje. Podnieca :)
Dbałość o szczegóły jest wprost proporcjonalna do poczucia humoru.
Na najwyższej kondygnacji.
Prostota, z jaką pisze, podkreśla cięte, trafne i celne riposty.
A pisze o pewnym typie. Typ jest inteligentny. Typ czyta książki. Nałogowo. Obsesyjnie. Jak my :)
A potem odlatuje. Traci kontakt.
Taaak. Ważne, by nie odlecieć.
Zrobiłem to. Wywaliłem telewizor do śmietnika.
Pamięci. Nacisnąłem delete i przeniósł się do telewizyjnego nieba :)
( prawdziwy musiałbym wyrzucić z przyspawaną żoną ) :)
King żyje. To nie ulega wątpliwości.
I z życia tego czerpie pełnymi garściami. Pomysły.
Ta książka , ma dystans do egzystencji, jak stąd do Honolulu.
King ma ten dystans. I nim zaraża. Jest to uczucie,...
2018-07-25
Na Świecie istnieje USA.
We Wszechświecie występuje USA.
Gdzie spojrzysz, dokąd pójdziesz natkniesz się na USA.
No...gdzieś, za kilkoma czarnymi dziurami jest ponoć Rosja.
Ale tak naprawdę to informacja niepotwierdzona.
USA nam jeść dają. USA nas otaczają.
Faktycznie King błysnął. W kapuście Go nie znaleźli.
To tu, to tam, sypią się iskry Jego talentu. Wycieka Krynica mądrości. Wybuchają granaty myśli złotych. A erudycja z maestrią w uścisku tkwią.
Jedźmy dalej.
Palące policzki są ? Są. Rozbiegane myśli spustoszenie sieją ? Sieją. Dni kilka z życiorysu wyrwane ? Wyrwane.
No to co się czepiam ?
Łan -- nie mam obywatelstwa jankeskiego i nerwowy tik mnie dopada, gdy konstatuję, że nawet marsjanie Amerykanami są. Tfiu - biedne meritum przysypywane co rusz bilionami nazw własnych i jako Polak ( wg. Kinga takie coś w przyrodzie nie występuje) nie znając definicji tych wyrazów zmuszany byłem przyjąć je bez zrozumienia. Bo ich etymologia powinna być oczywista we wszystkich nacjach świata. Amerykańskich przecież. Tfrii - dorabiając ideologię do wyglądu konia, niezależnie od nurtu, w którym piszemy, zaskoczymy go tym, że ma pazury, jego rżenie w piękny sopran przechodzi a na basenie, nosi ciasny strój kąpielowy.
Bo konie też czytają, panie King.
Obyczaj obczają, horror haratną i politcal fiction wykoszą.
Byleby traktować je jak mustangi.
Choćby faktycznie w Pcimiu mieszkały.
I z pozoru szkapiny przypominały.
Na Świecie istnieje USA.
We Wszechświecie występuje USA.
Gdzie spojrzysz, dokąd pójdziesz natkniesz się na USA.
No...gdzieś, za kilkoma czarnymi dziurami jest ponoć Rosja.
Ale tak naprawdę to informacja niepotwierdzona.
USA nam jeść dają. USA nas otaczają.
Faktycznie King błysnął. W kapuście Go nie znaleźli.
To tu, to tam, sypią się iskry Jego talentu. Wycieka Krynica...
2018-02-06
Kapcie nie spadły.
Ale koty pod pretekstem kuwety odwiedzenia, do garażu odprawiłem.
Tak im jakoś oczy zżółkły...może po kurczaku z curry :)?
A może Stefcio nośny był ?
Tak czy siak to horrendalnie chory horror.
Porażająco przerażająco przeokropny.
I okrutnie, odpychająco obrzydliwy.
Radosna konsumpcja miejsca więc nie miała. Ale to margines. Krzykliwy, wypasiony, ale margines. O wiele ciekawsza i głębsza psychoanalityczna warstwa wybiła się. Oczami wyobraźni, Kinga widzę, przy do pisania maszynie, gdy z kłów krew mu kapie a gnijąca skóra oślizłe ślady na klawiszach zostawia. Gdy charczy z niezadowolenia i wyje z frajdy, szpetoty dziwów na papierze tworzonych. I tymi samymi oczami widzę Stefka w kuchni, w błękitnym fartuszku talerzyki ścierającego i nucącego pod nosem Tango Milonga. Czule dziatki na dobranoc całującego i żonusi świetny kawał o dwóch króliczkach referującego. Wierzcie lub nie, drugi Stefek jest prawdziwszy. Drugi Stefek zawsze w dziesiątkę trafia. I u drugiego Stefka na kozetce bym się położył.
W celach psychoterapeutycznych oczywiście :)
Bo Stefan widzi sporo.
Mało tego.
Potrafi ulotny stan umysłu na kartach książek zamrozić.
A, że z myszki, która siedzi sobie i ząbkami serek skrobie, lwa , tygrysa na trzech nogach i o wielkich krzywych rogach kreuje...
I jak Burczymucha knuje...
To tylko niezbędne dla znawców horrorów napięcie buduje.
Finalnie, nie żałuję.
Ale koty niech żona zawoła :)
Kapcie nie spadły.
Ale koty pod pretekstem kuwety odwiedzenia, do garażu odprawiłem.
Tak im jakoś oczy zżółkły...może po kurczaku z curry :)?
A może Stefcio nośny był ?
Tak czy siak to horrendalnie chory horror.
Porażająco przerażająco przeokropny.
I okrutnie, odpychająco obrzydliwy.
Radosna konsumpcja miejsca więc nie miała. Ale to margines. Krzykliwy, wypasiony, ale...
2017-08-01
TO jest TO.
Wdechowa promesa Kinga jako aperitif.
,, Moja matka i żona nauczyły mnie, jak być mężczyzną.
Dzieci nauczyły mnie, jak być wolnym,,
Nie. To nie jest to. Zaprawdę, osobliwym poczuciem humoru dysponować trzeba, by TO czeladce swej dedykować. I to w wieku, gdy stadko ledwo zaczyna odróżniać trupę od trupa. Taki swoisty chrzest bojowy :) Biedne dziatki. Lecz cóż, ojca się nie wybiera. Im padło na kosyniera :)
Gdyby to wzięły na poważnie, z całą pewnością zawału by dostały i żywota dokonały.
Lecz nie one. One od tej pory dobrze się uczyły i grzeczne były :)
Uderzająco grzeczne. Potwornie grzeczne.
Co zatem uczynić, by przeczytać TO.
Wziąć urlop na żądanie. Oddać długi. Zadzwonić do przyjaciół, by jeszcze raz usłyszeć ich głos. Naładować pupilom amciu na tydzień. Pozatykać w łazience wszystkie otwory i pod żadnym pozorem tam nie wchodzić. Pożegnać się czule z rodziną, sypnąć groszem, dając do zrozumienia, że co złego to nie my. Zamurować wejście do piwnicy. Zamknąć się w czytelni a drzwi czosnkiem potraktować. Kołki drewniane mile widziane. Aha, taka drobna praktyczna rada. Nie czytamy pod żyrandolem. Będzie z niego kapać krew. Na fotelu też nie radzę. W łóżku wcale. Proszę zachować odstęp od ścian. Ściany są najgorsze.
Pomimo spełnionych przepisów BHP w pokoju śmiga krwiopijca komar ? Strzelamy srebrnymi kulami, aż trafimy go w serce. Ta anihilacja nie powinna poczynić szkód w naszej psyche.
Dobry komar to rozpaskudzony komar. Ha,ha,ha.
Zwróćmy też uwagę na sąsiada nieopodal trawnik koszącego.
To może być TO.
Nie zawadzi skropić GO wodą święconą.
Uwaga ! Użyty kilkanaście razy zwrot ,,szczelina między pośladkami,, może Cię zabić.
A ,,Tablica Mendelejewa,, z brzydkimi słowami, spowodować trwały uraz do chemii !
Zakładając, że lubicie choć w części czytać tak, jak King pisać, to się zrozumiecie :)
Po wszystkim, jak np.UFO wyląduje u Ciebie w ogródku, wyjdziesz i zapytasz :
- Panowie piją kawę czy herbatę ?
TO jest TO.
Wdechowa promesa Kinga jako aperitif.
,, Moja matka i żona nauczyły mnie, jak być mężczyzną.
Dzieci nauczyły mnie, jak być wolnym,,
Nie. To nie jest to. Zaprawdę, osobliwym poczuciem humoru dysponować trzeba, by TO czeladce swej dedykować. I to w wieku, gdy stadko ledwo zaczyna odróżniać trupę od trupa. Taki swoisty chrzest bojowy :) Biedne dziatki. Lecz cóż,...
2017-07-02
Zaiste.
Istnieją. Takie Panie też istnieją.
Duże. Muskularne. Silne.
Przy których my, gladiatorzy, drżymy jak osika na wietrze.
Przy których z bykiem matadorzy, problemów mniej mają.
Z którymi orkan nie wygrałby, a bańką maleńką tsunami.
Jak to King był uprzejmy ująć ? Wyginające łyżeczki wzrokiem :)
I na te Panie nie pomoże tupanie. Nie pomoże piąstek zaciskanie i na swoim stawianie. I nawet Dobry Boże nie pomoże, więc chłopy - Ratuj Się Kto Może.
I nikt tu wody nie leje, bo to prastare dzieje, gdy przed białogłową kopia kruszeje.
A więc czarno na białym -- istnieją.
I w ich szponach samce siwieją.
A czy nasz konkretny samiec w ogóle posiwieć zdąży ?
Nie wygląda to zbyt różowo.
Miseryne szanse.
Zaiste.
Istnieją. Takie Panie też istnieją.
Duże. Muskularne. Silne.
Przy których my, gladiatorzy, drżymy jak osika na wietrze.
Przy których z bykiem matadorzy, problemów mniej mają.
Z którymi orkan nie wygrałby, a bańką maleńką tsunami.
Jak to King był uprzejmy ująć ? Wyginające łyżeczki wzrokiem :)
I na te Panie nie pomoże tupanie. Nie pomoże piąstek zaciskanie i na...
2017-05-01
Zawsze jest pierwszy raz.
Pierwszy oczu uchył, ciepły mamy dotyk.
Pierwszy na kolanie plaster i ocena w szkole.
Pierwszy pocałunek i zauroczenie.
I pierwsze na LC opinii burzenie.
Zburzenie nastąpiło po nastąpieniu na odcisk. Przez duszę pokrewną. Dusze te, charakteryzują się mówieniem prawdy. Co człowiekowi na dobre wychodzi, choć odciskowi może mniej :) Tak, frywolnie podszedłem do tematu. I tak, zakupy w M1 nie są tematem tej książki. A co jest ? Zakątki mroczne, słabo zaułki oświetlone i peryferia. Wnętrza człeczego i jaźni słabości. Zakamarki, które bezwiednie towarzyszą nam w wędrówce doczesnej. A czy pragniemy się w nie zagłębić i z diabłem w pokera zagrać, od siły woli zależy. I od oparcia w istocie bliskiej. Bo ten dżentelmen sklepu nie potrzebuje. Kupi nas pojedynczo, bądź w zestawie, gdy tylko mrugniemy w jego stronę. On z oczu czyta i reminiscencję widzi. Każdej myśli czarnej, uprzedzenia każdego i urazów głęboko schowanych. King w tym zakresie perfekcjonistą jest i nieraz myślę, czy z dżentelmenem drinka nie wypił. I mimo, że zakres to niemały, pozostaje tylko zakresem. Kto głównie na Jego tacę wrzuca ? Ano Amerykanie dólary wsuwają. Oficjalnie i w kopertach. I dla nich pisze. O amerykańskich Amerykanach po amerykańsku. Gdy słowa Jego przez Atlantyk przepłyną, wody w usta nabierają i słono smakują. Niekoniecznie Europejczyka ekscytując. Jego proza, w każdej prawie odsłonie dwa oblicza ma.
Tak , jak Jego dżentelmen.
Zawsze jest pierwszy raz.
Pierwszy oczu uchył, ciepły mamy dotyk.
Pierwszy na kolanie plaster i ocena w szkole.
Pierwszy pocałunek i zauroczenie.
I pierwsze na LC opinii burzenie.
Zburzenie nastąpiło po nastąpieniu na odcisk. Przez duszę pokrewną. Dusze te, charakteryzują się mówieniem prawdy. Co człowiekowi na dobre wychodzi, choć odciskowi może mniej :) Tak, frywolnie...
2017-03-27
A co, jakbym tak umarł ?
Co ze spuścizną po mnie, uczyniłaby połowa lepsza ?
Czy kości, które kiedyś rzuciłem, nie staną się kośćmi niezgody, pomiędzy nią a fanami mymi ? Życie napisało mi scenariusz rodem ze stronic powieści grozy. Kto wie, czy nie bardziej miażdżący, bo jak najbardziej realny.
Człowiek, na strachu zarabiający, nagle sam znalazł się w jego centrum. I kruchość istnienia objawiła się przed nim w jednej sekundzie. Ją o tym intensywnie myśleć i zwyczajem książkowego zwierza, przelał na papier te nowe dla niego autopsje. Niespotykane dotąd, osobiste zgryzoty wyzierają z kart przekazu tego. Obejmuje spojrzeniem żonę, taksuje rodzinę, wbija wzrok w siebie i szkicuje. Jej obraz ciepły, telepatię familijną i egzaltacje prywatne po wypadku.
Strasznym wypadku, który cudem przeżył. Nie uniknął wszak, typowej dla siebie sinusoidy. Ale staram się go zrozumieć, bo cóżby to była za książka, gdyby jej treść stanowiły trzy słowa.
Tabitha, kocham Cię.
A co, jakbym tak umarł ?
Co ze spuścizną po mnie, uczyniłaby połowa lepsza ?
Czy kości, które kiedyś rzuciłem, nie staną się kośćmi niezgody, pomiędzy nią a fanami mymi ? Życie napisało mi scenariusz rodem ze stronic powieści grozy. Kto wie, czy nie bardziej miażdżący, bo jak najbardziej realny.
Człowiek, na strachu zarabiający, nagle sam znalazł się w jego centrum. I...
2017-01-24
To są dwie książki.
Dwa Lśnienia.
Popularne w PRL – Dwa W Jednym.
Lśnienie numer jeden zakłada tzw. biegunkę trwożną, czy, wybaczcie, rozwolnienie histeryczne. Ma na celu drastyczną zmianę w rozliczeniach bieżących z Zakładem Energetycznym. In minus. Światło będzie się palić wszędzie, nie tylko w lodówce. Powołuje do życia nowe apteki, handlujące medykamentami nerwy głaszczącymi. Przewiduje masową migrację ludzi na południe. Im dalej od śniegu, tym lepiej. Planuje zakup psa. Nie musi być duży. Byleby był rottweiler. Kalkuluje powstanie nowych miejsc pracy. W ochronie mienia. Projektuje nasze nowe, wymarzone domy, nie przewidując w nich pokoju nr. 217. Knuje w końcu coś na boku, zakładając straty w biurach podróży. Trzeszczenia domu swego znamy i po co nam poznawać nowe ? Hotelowe ?
Jest też Lśnienie numer dwa.
Można się w nim utopić.
Nie ze strachu i paniki.
Ze zwykłych, ludzkich deformacji.
Na sto dwa, ujętych przez Kinga.
W tym drugim Lśnieniu, to już nie jest King.
To jest King Kong.
Chodzi z koroną i berłem, wytykając a to zwyrodnienie, a to odchylenie, a to dewiację, a to skrzywienie. Ilość wchłoniętego alkoholu przekłada się na stopień anomalii, zboczenia, czy perwersji. Smutek czytającego jest proporcjonalny do ilości procentów. Zaaplikowanych w wątrobę przeciętniaka. Szczęk oręża walczącego alkoholika słychać nie z domu sąsiada. Słychać z kosmosu. Marsjanie wprowadzili ostatnio prohibicję. Nie chcą i nie pozwolą na replay u siebie. King nie jest mistrzem. Jest wyrocznią. Nestorem. Tytanem. Będącym lustrem ludzkich niedomagań.
I za to Go cenię.
PS.
Nie bałem się nic a nic.
Mój strach objawił się lekkim ziewnięciem.
I wiem, że z wanny nic nie wyjdzie.
Ale na WSZELKI WYPADEK, będę w przyszłości ślicznie dziękował za pokój 217.
Wolę spać pod namiotem :)
To są dwie książki.
Dwa Lśnienia.
Popularne w PRL – Dwa W Jednym.
Lśnienie numer jeden zakłada tzw. biegunkę trwożną, czy, wybaczcie, rozwolnienie histeryczne. Ma na celu drastyczną zmianę w rozliczeniach bieżących z Zakładem Energetycznym. In minus. Światło będzie się palić wszędzie, nie tylko w lodówce. Powołuje do życia nowe apteki, handlujące medykamentami nerwy...
2016-10-16
Utrapienie mnie dopadło.
Albo doczytam.
Albo pójdę poszperać w śmietniku.
W poszukiwaniu telewizora wyrzuconego.
Bo ta część ma zeza. Dlatego trudno z nią utrzymać kontakt wzrokowy.
I daleko mi do stanu nirwany. Jeżeli Kinga królem poprzez elekcję wybrano, sądzi , że to dożywotnia nobilitacja. By wierność poddanych utrzymać należy o nią zabiegać. Na laurach nie spoczywając. I duchami się nie zasłaniać. Bo skończy się abdykacją. Popytać może pana Augusta II Mocnego. Czym przekupstwo czytelnika skutkuje. Myślę, że jego detronizacja na włosku wisi. Nie idź tą drogą, Królu drogi, bo młodzi przywódcy opozycji pędzą co koń wyskoczy. I ani się nie obejrzysz... Tobie petardy prawdziwe potrzebne,
a nie kapiszony zwykłe. Gdyż sam, jakość wyśrubowałeś. A znów renomę na istotach bezcielesnych wspierasz. Czytanie prozy Twojej, to najczęściej takie małe ziemskie rozkosze były.
Były.
Bo same krasomówcze talenta, rąk zacierać nie pozwolą.
A frazesy okrągłe oklepane być się zdają.
Okultyzm nie na miejscu w serii tej.
Niczym wir nie wciąga, za to ekspertem od niemyślenia zostanę.
Jeśli się to powtórzy.
Utrapienie mnie dopadło.
Albo doczytam.
Albo pójdę poszperać w śmietniku.
W poszukiwaniu telewizora wyrzuconego.
Bo ta część ma zeza. Dlatego trudno z nią utrzymać kontakt wzrokowy.
I daleko mi do stanu nirwany. Jeżeli Kinga królem poprzez elekcję wybrano, sądzi , że to dożywotnia nobilitacja. By wierność poddanych utrzymać należy o nią zabiegać. Na laurach nie...
2015-04-14
Stracił rezon.
W połowie całkiem niezłej książki :(
Jakby wzorem bohatera ogarnęła go jakaś czarna chmura....
Akcja stała się przewidywalna, znikł element zaskoczenia (co to w ogóle jest?), opisy politycznych zagrywek ciągły się jak flaki w oleju....Panie King !
Co się panu stało?
Może piszę w tym momencie spojler, lecz nie mam wyjścia.
Jakbyś autorze nie zaczął rozwlekać tego skądinąd świetnego pomysłu na książkę, byłoby rewelacyjnie.. a tak?
Część jest napisana po mistrzowsku, a na resztę spuśćmy zasłonę milczenia.
Stracił rezon.
W połowie całkiem niezłej książki :(
Jakby wzorem bohatera ogarnęła go jakaś czarna chmura....
Akcja stała się przewidywalna, znikł element zaskoczenia (co to w ogóle jest?), opisy politycznych zagrywek ciągły się jak flaki w oleju....Panie King !
Co się panu stało?
Może piszę w tym momencie spojler, lecz nie mam wyjścia.
Jakbyś autorze nie zaczął rozwlekać...
2016-03-19
Jesteśmy aż i tylko ludźmi.
Nawet King.
Nieprawdopodobne.
Nawet On.
Potrafi być Cienkim Bolkiem :) Od czasu do czasu, na szczęście.
Ni pies, ni wydra. Ni horror, ni science fiction. Bez polotu, za to z niewzruszonym przeświadczeniem o swej nieomylności. Z optyką mistrza, którego będą czytać nie bacząc na zawartość. Nie będą. Już nie. Zbyt duża konkurencja na rynku chały. Pisanie dla samego pisania, przypomina mi słuchanie disco polo w samochodzie stojącym w garażu. Skoro na książce stoi, że autorem jest King, trzeba wierzyć, choć on sam zapewne pisał to między odbieraniem syna z zajęć judo a zakupami w Wal Marcie, gdzie posłała go żona. Nie ma tam jego serca, nie ma duszy. Jest kicz, gniot a nawet tak, napiszę to : koszmarek :)
Wiecie co? Już lepiej iść do tego garażu :)
Jesteśmy aż i tylko ludźmi.
Nawet King.
Nieprawdopodobne.
Nawet On.
Potrafi być Cienkim Bolkiem :) Od czasu do czasu, na szczęście.
Ni pies, ni wydra. Ni horror, ni science fiction. Bez polotu, za to z niewzruszonym przeświadczeniem o swej nieomylności. Z optyką mistrza, którego będą czytać nie bacząc na zawartość. Nie będą. Już nie. Zbyt duża konkurencja na rynku chały....
2016-04-16
Godna swej sławy.
Czuły punkt naszej jaźni zostaje odsłonięty.
A następnie ugodzony. W sam środek tarczy.
Eksperiencja Kinga, nie polega na wyrafinowanej terminologii. Jest prosta w obsłudze. Nie musimy przystawać, by zrozumieć. Miarkujemy z marszu. Ba. Czytamy w Jego myślach. Poruszamy się w wyimaginowanym świecie jak w swoim mieszkaniu.
Z zawiązanymi oczami. Po ciemku. Jednakże rejestrujemy przekaz echolokacją. Niczym nietoperze. Chwytamy w locie muchy, komary i transfer. Wiemy , co zdarzy się za chwilę, a mimo to jesteśmy ciekawi, pazerni. Smaczku dodaje Pan Dzwoneczek, osoba (sic!), logiczna, zacna, słoneczna. Partycypujemy w intymnych doświadczeniach i łakniemy, by wydarzyło się to, co za chwilę przybiera kształt. Dochodzi do skutku. Nadal krążę po tym mieszkaniu, a do bieguna ciepła mam tylko krok. Jeden krok. Osobliwość podróży bazuje na swoistym wkomponowaniu w tło.
Zielona Mila. Czyż nie nią kroczymy ?
Godna swej sławy.
Czuły punkt naszej jaźni zostaje odsłonięty.
A następnie ugodzony. W sam środek tarczy.
Eksperiencja Kinga, nie polega na wyrafinowanej terminologii. Jest prosta w obsłudze. Nie musimy przystawać, by zrozumieć. Miarkujemy z marszu. Ba. Czytamy w Jego myślach. Poruszamy się w wyimaginowanym świecie jak w swoim mieszkaniu.
Z zawiązanymi oczami. Po ciemku....
2015-10-18
Taki śliczny, malutki netoperek. A jaką lawinę wywołał.
Zdarzeń.
King w swej wczesnej twórczości, nie pisał książek.
Pisał gotowe scenariusze filmowe. Tematyką trafiał w klimat lat osiemdziesiątych. Pasował tam jak garnitur od Armaniego. Co ciekawe, czasy się zmieniają, gusta sublimują, horyzonty poszerzają a stary, dobry King ewoluuje. Mamy drugą dekadę XXI wieku a garnitur ani przyciasny, ani za luźny...ba, jakby nawet lepiej leży :)
Wrócę do netoperkowych perturbacji. Turbulencji.
Zarówno miłe zwierzątka, jak i sympatyczni bohaterowie, szybko tracą swój status. Przedstawiciele rasy mniejszej stają się bestiami, a ludzie pokazują, co mają za uszami. I jest OK. Niestety jest też ale. Za dużo amerykańskiej sieczki wprowadza przestoje.
I wtedy nie jest OK :)
Znam autorów, którzy nie bardzo wiedzą, jak swój pomysł zdefiniować, a w dalszej perspektywie wyartykułować. On nie ma takich zgryzot. Napisze wszystko o czym w danej chwili pomyśli.
I ma książkę. Albo scenariusz.
Taki śliczny, malutki netoperek. A jaką lawinę wywołał.
Zdarzeń.
King w swej wczesnej twórczości, nie pisał książek.
Pisał gotowe scenariusze filmowe. Tematyką trafiał w klimat lat osiemdziesiątych. Pasował tam jak garnitur od Armaniego. Co ciekawe, czasy się zmieniają, gusta sublimują, horyzonty poszerzają a stary, dobry King ewoluuje. Mamy drugą dekadę XXI wieku a...
2015-09-19
Brak światełka w tunelu.
Przygnębiająca.
Nie jest to wolumin, który powinien być na podorędziu.
Nie z powodu braku światełka. Z powodu jego archaiczności.
Od czasu napisania tych utworów minęło prawie czterdzieści lat.
W tym czasie wydarzyło się tyle PRAWDZIWYCH okropieństw, że historyjki te nie robią już takiego wrażenia jak kiedyś.
Nie uogólniam – sporo książek jest przecież ponadczasowych.
Czytając to teraz następuje jednak sprzężenie zwrotne.
Przecież to King, był jednym z prekursorów tej tematyki.
Przecież to on wyznaczył trendy, nurty i ,,stracho-kierunki,,:)
Tworzył szablony.
To on, na bazie lęków pierwotnych i wtórnych zaczął budować grozę.
Aczkolwiek teraz,po latach, to co w założeniach miało być upiorne, wywołuje błąkający się po twarzy uśmieszek.
.Wielkie szczury.Epidemie.Obcy.Krwiożercze auta i powracający nieboszczycy. Nadmiar alkoholu i autodestrukcja.
Tym nas raczy.
Natomiast stylowo osiąga momentami wyżyny.
Dlatego warto przeczytać raz.
Kuriozalnie, najbardziej zajmująca była przedmowa :)
Brak światełka w tunelu.
Przygnębiająca.
Nie jest to wolumin, który powinien być na podorędziu.
Nie z powodu braku światełka. Z powodu jego archaiczności.
Od czasu napisania tych utworów minęło prawie czterdzieści lat.
W tym czasie wydarzyło się tyle PRAWDZIWYCH okropieństw, że historyjki te nie robią już takiego wrażenia jak kiedyś.
Nie uogólniam – sporo książek jest...
2015-08-23
Wyrzucę telewizor.
Po co mi telewizor, skoro są takie książki :)
I tak w zasadzie stoi zakurzony...
Czyżbym stawał się kingowskim neofitą ? Na to wygląda.
Dramaturgia. Najprawdziwsza z prawdziwych. Najrealniejsza z realnych.
Postacie. Naturalne. autentyczne, z krwi i kości. W dodatku do bólu szczere.
Nie bez kozery stwierdzam – to do mnie trafia.
Korzyści z przeczytania takiej książki nie są jedynie efemeryczne.
Są, moim zdaniem, preludium do zajrzenia w głąb siebie.
Autor, chyba nawet tego chce.
Jest niezastąpionym inwigilatorem ludzkiej behawioralności.
Wnikliwym obserwatorem. Dogłębnym analitykiem. Prostolinijnym w odbiorze.
W zależności od potrzeb potrafi być krytykiem, showmanem bądź lirykiem.
Pisze otwarcie o ludzkiej obłudzie ale też o pięknie naszych serc.
Potrafi to przeciwstawić a następnie wyważyć. I podać dalej. Wyważone.
King jak wino, czym starszy.... :)
Ps. Nie straszy . Starszy :)
Wyrzucę telewizor.
Po co mi telewizor, skoro są takie książki :)
I tak w zasadzie stoi zakurzony...
Czyżbym stawał się kingowskim neofitą ? Na to wygląda.
Dramaturgia. Najprawdziwsza z prawdziwych. Najrealniejsza z realnych.
Postacie. Naturalne. autentyczne, z krwi i kości. W dodatku do bólu szczere.
Nie bez kozery stwierdzam – to do mnie trafia.
Korzyści z przeczytania...
2015-06-22
Napisał kryminał.
Słowo daję, King napisał (prawie:) normalny kryminał.
Pod płaszczykiem swych horrorowatych upodobań, spróbował przekazać całkiem uchwytną ,namacalną opowieść.
Jak na niego, jest to powiastka delikatna? Delikatna, tak, to adekwatne słowo.
Nawet lew, jak się naje, bawi się z gazelą. King po latach łagodnieje, staje się ludzki i stonowany.
Lecz jest geniuszem improwizacji. Czaruje narracją i oratorstwem.
Te jego zwroty, sformułowania.....Jednorazowe. Nie do podrobienia.
Czy King potrafi wzruszyć? Do diabła, tak!
Śmiałem się jak głupi do sera, a za chwilę beczałem. A może na odwrót?
Nieważne.
Wyrafinowany humor, a następnie melodramatyczny epizod, stworzyły nietuzinkowy obraz zdarzeń.
W dobrym kryminale nieistotne są stosy trupów. Ważne jest , kto zabił.
A tego do końca nie wiemy. I tak powinno być :)
Napisał kryminał.
Słowo daję, King napisał (prawie:) normalny kryminał.
Pod płaszczykiem swych horrorowatych upodobań, spróbował przekazać całkiem uchwytną ,namacalną opowieść.
Jak na niego, jest to powiastka delikatna? Delikatna, tak, to adekwatne słowo.
Nawet lew, jak się naje, bawi się z gazelą. King po latach łagodnieje, staje się ludzki i stonowany.
Lecz jest geniuszem...
2015-06-03
Dzień jak co dzień na zamku.
Normalka, szarość, realia życia, codzienność.
Suki rodzą dwugłowe szczenięta, biegają płonące myszy, słychać łagodne acz stanowcze perswazje, poparte truciznami...chleb powszedni :)
I, wyobraźcie sobie, King daje nam wybór. Sami możemy zdecydować, czy robi nas w balona, czy też nie. Książka roztacza odór tajemniczych proszków i gorzkich ziół. Ciągle słychać jakieś nienaoliwione zawiasy. Mamy też do czynienia z sekcją AA silnie reprezentowaną przez establishment.
Koło baśni to nawet nie leżało :)
W takim razie koło czego ? Być może bajdy :)
Zwoje mózgowe Kinga są w niemiłosierny sposób poplątane i ta gmatwanina, gąszcz czy kłębowisko wyznacza sto pięćdziesiąt kierunków, w których pędzą jego myśli....
Podejrzewam, że ma tyle samo wyznawców co antagonistów.
Kontrowersyjności nikt mu nie odbierze.
Sami wybierajcie :)
Dzień jak co dzień na zamku.
Normalka, szarość, realia życia, codzienność.
Suki rodzą dwugłowe szczenięta, biegają płonące myszy, słychać łagodne acz stanowcze perswazje, poparte truciznami...chleb powszedni :)
I, wyobraźcie sobie, King daje nam wybór. Sami możemy zdecydować, czy robi nas w balona, czy też nie. Książka roztacza odór tajemniczych proszków i gorzkich ziół....
2015-05-20
Max Kolonko mówi jak jest :)
King pisze jak jest.
Czekałem na taką książkę. I się doczekałem :)
Ludzkie wynaturzenia, które opisuje są niestety znane pod każdą szerokością geograficzną.
Że przedstawia je na swój przewrotny sposób? Nie szkodzi. W tej pozycji na pewno nie szkodzi.
Mamy do czynienia z kilkoma historiami tworzącymi mroczną rzeczywistość, na co dzień przez nas nie zauważaną, lecz czającą się w mrocznych pokładach duszy ludzkiej.
King bezapelacyjnie trafia w sedno, środek, centrum, clou, meritum, kwintesencję, jądro, ekstrakt, sens, istotę :)
Taki jest świat.
Tacy są ludzie.
Na szczęście nie wszyscy :) Na szczęście niewielu.
Na szczęście są to wyjątki. Margines. Ale są.
Wiedzą,że my wiemy,że oni są, a my wiemy, że oni wiedzą, że my wiemy :)
Max Kolonko mówi jak jest :)
King pisze jak jest.
Czekałem na taką książkę. I się doczekałem :)
Ludzkie wynaturzenia, które opisuje są niestety znane pod każdą szerokością geograficzną.
Że przedstawia je na swój przewrotny sposób? Nie szkodzi. W tej pozycji na pewno nie szkodzi.
Mamy do czynienia z kilkoma historiami tworzącymi mroczną rzeczywistość, na co dzień przez nas...
2015-04-20
Typowe kingowskie pomysły.
Zawartość strawna, choć kilka razy mi się odbiło :)
Wprowadzenie dość intrygujące, rozwinięcie przeciągnięte, ale za to finisz....
Już miałem wstać i zrobić sobie coś do picia , kiedy King zdecydował, że nie pójdę i siłą zatrzymał mnie w fotelu :)
Więc finisz był długi i ciekawy, a forma zemsty miała różne oblicza.
Tzw. ,,książka na jeden wieczór,, , a potem..,,zagraj mi piękny cyganie,, :)
Temat poruszony przez autora wiecznie żywy i ..chyba prawdziwy.
Typowe kingowskie pomysły.
Zawartość strawna, choć kilka razy mi się odbiło :)
Wprowadzenie dość intrygujące, rozwinięcie przeciągnięte, ale za to finisz....
Już miałem wstać i zrobić sobie coś do picia , kiedy King zdecydował, że nie pójdę i siłą zatrzymał mnie w fotelu :)
Więc finisz był długi i ciekawy, a forma zemsty miała różne oblicza.
Tzw. ,,książka na jeden...
Lat ładnych już parę minęło, gdy Stefek malutki, mleko miał pod nosem.
Lecz już wtedy wiedział co robić. Jak sprawnie i szybko, do przodu pójść za ciosem.
Lewym sierpowym, którym Carrie była, która krytyków na łopatki rozłożyła, a następnie nowe całkiem trendy w horrorach wdrożyła. Prawym prostym, którym Lśnienie być się okazało i szybki podbródkowy, czyli Bastion, to ciągle było mało. Wewnątrznie czuł, że potrafi. Trafić precyzyjniej, prawie między oczy i w wymianie bezpośredniej czytelnika zamroczyć . Ostatni Bastion...nie jest takim ciosem. Była nim Zielona dopiero Mila. Co dywagacje o Jego bokserskim talencie definitywnie skończyła. Ostatni Bastion jest taką próbą wyprowadzenia ciosu, który owszem, do rywala dotarł, lecz ledwie o skroń mu się otarł. On sam, rywal znaczy, pot z czoła otarł, i stwierdził, iż cios z przesłaniem, jednak do niego nie dotarł. Zamroczony się nie czuł, skołowany także, i do nokautu daleko było, a jakże. Szybka praca nóg Kinga jednakowóż sprawiła, że akcja stała się zawiła i coś po sobie jakby zostawiła. Bo od pierwszej rundy zamierzeniem autora, było...niezwyciężyć i tak to chciał rozegrać, by przegrać. Przegrać i czasu nie mitrężyć. Zachowanie to niesportowe, niestandardowe i co tu dużo mówić, wręcz niekomfortowe. Za cenę wszelką przegrać walkę, przegrać ,,bycie,, przegrać życie. Które zdaniem Jego, stało się bezcelowe. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Jak do tej walki być przygotowanym ? Uszy złożyć po sobie, czy z podniesionym czołem, często nawet wbrew sobie, zaznaczyć cel i do niego dążyć. Czy odpuścić zaraz na starcie i wystawić się na pożarcie ? Czy walczyć do upadłego, mając w drugim narożniku wroga zajadłego, zwanego szumnie egzystencją...Jak do niego podejść ? Z bojaźnią ? Z atencją ?
Bo odejść jest jednak najłatwiej.
A stanąć do walki z podniesioną gardą, rękawicę rzucić przed życia pogardą, jest trudniej o niebo...i to nie placebo...
To decyzja poważna i dla każdego z nas.
Nadzwyczaj ważna.
Idę brać życie za rogi.
Trochę się boję, bo wysokie progi.
Lecz nie dam nogi :)
Lat ładnych już parę minęło, gdy Stefek malutki, mleko miał pod nosem.
więcej Pokaż mimo toLecz już wtedy wiedział co robić. Jak sprawnie i szybko, do przodu pójść za ciosem.
Lewym sierpowym, którym Carrie była, która krytyków na łopatki rozłożyła, a następnie nowe całkiem trendy w horrorach wdrożyła. Prawym prostym, którym Lśnienie być się okazało i szybki podbródkowy, czyli Bastion, to...