rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zrobiłem sobie prezent na święta. Zakupiłem słuchawki bezprzewodowe i powróciłem do Storytela. Były czasy, że musiałem z niego zrezygnować, ale teraz mam i jak chodzę tu i tam to sobie słucham. Pierwszym moim wyborem był oczywisty powrót do świata Żelaznego Druida, gdzie przygody Atticusa zakończyłem na poprzednim tomie wraz z anulowaniem subskrypcji. Nagle przerwana historia została mi pięknie przypomniana i zaraz po tym mogłem z przyjemnością wsłuchać się w dalszą część opowieści. Nie powiem, ostrzyłem sobie ząbki przed postacią arcydruida, która w poprzednich książkach wyrosła na czysto zgorzkniałego pierdziela, który urozmaici życie swojego podopiecznego swoimi czynami, jak i słownymi docinkami. Niestety moim skromnych zdaniem, zbyt szybko stał się emerytem XXI wieku i polot, jakim dysponował z początku, pospiesznie odleciał wraz z setkami magicznych bestii, które spotkały na swojej drodze któregoś z druidów. Książkę słucha się przyjemnie, może dlatego do niej wróciłem, bo poprzednie tony także przesłuchałem z uczuciem miłego zaskoczenia, że natłok stworów z nie tej ziemi, nie przeszkadza mi aż nazbyt, a to wzbudza u mnie uznanie dla autora. Mam wrażenie, że natrafiając na nią w bibliotece czy też w sklepie, niespiesznie bym po nią sięgnął, widząc opis jak okładkę. Dzięki Bogom niejedynym, że człowiek może posługiwać się także słuchem.
Dziękuję za przeczytanie opinii pod książką Kevina Hearn'a ,,Nóż w lodzie". Autor: Figlarz Czytelniczy. Czytali: Shonen, Lady, Coralen, Logana, LiniaDruku, Sylwia, Wybredny_czytelnik, Golteria, Yevoni, Romeo, Gosia, Nozomi, Lacerta, Bolesław Rychlik, Ucho_igielne, Arek.

Zrobiłem sobie prezent na święta. Zakupiłem słuchawki bezprzewodowe i powróciłem do Storytela. Były czasy, że musiałem z niego zrezygnować, ale teraz mam i jak chodzę tu i tam to sobie słucham. Pierwszym moim wyborem był oczywisty powrót do świata Żelaznego Druida, gdzie przygody Atticusa zakończyłem na poprzednim tomie wraz z anulowaniem subskrypcji. Nagle przerwana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Następna książka wyszarpana z niegdyś zapomnianego internetowego księgozbioru pt. "Chce przeczytać". Pierwszy tom, czyli "Koronę śniegu i krwi", przeczytałem tyle lat temu, że mógłbym tu głośno krzyknąć ho ho i jeszcze raz, jak dawno to było. Czas leci, człowiek się starzeje, a książek przybywa. Niech to wszystkich pisarzy i ich weny twórcze! Wracając, tak dawno, że musiałem sobie przypomnieć poczynania Przemysła II. Zdziwił mnie fakt, że dość szybko wróciła mi pamięć o jego historii, gdy tylko się zagłębiłem w czasie przeszłym. Dlatego też zastanowiło mnie, dlaczego pierwszy tom oceniłem zaledwie na 6, skoro tak dobrze zapamiętałem tenże tytuł. O tym także sobie prędko przypomniałem. Przy niektórych bohaterach można by robić skip jak przy filmach. Niby ważne, ale jednak przycisk skip. Władek za to, to jest gość! Henryk także! O, ktoś inny...skip. Jako że czytam wszystko od deski do deski, taka wada ma, wybrałem sobie kilku, którzy będą bliżej memu sercu i to dla nich podążę dalej śladem Odrodzonego Królestwa. Koniec końców jest o czym czytać, a to moim zdaniem najlepsza rekomendacja.
YZCINLETYZC ZRALGIF
PS Minęło ponad 700 lat od wydarzeń opisanych przez autorkę. Zauważyliście, jak czas sobie z nami pogrywa? Niemcy nadal ingerują w nasze sprawy, z Czechami walczymy o Turów... nawet wzrost naszego wodza się zgadza! Tylko że przydomek inny. *ba dum tss*

Powyższa satyra polityczna nie ma na celu urażenia szacownych czytających, jak i ich poglądów politycznych. Jest to zwykły żart autorski. Jeżeli jednak kogoś uraził, prosiłbym go o odczytanie i zapomnienie, najlepiej od tyłu, zważywszy, że ta metoda pomaga w zapominaniu przeczytanego tekstu.
Do usług.

Następna książka wyszarpana z niegdyś zapomnianego internetowego księgozbioru pt. "Chce przeczytać". Pierwszy tom, czyli "Koronę śniegu i krwi", przeczytałem tyle lat temu, że mógłbym tu głośno krzyknąć ho ho i jeszcze raz, jak dawno to było. Czas leci, człowiek się starzeje, a książek przybywa. Niech to wszystkich pisarzy i ich weny twórcze! Wracając, tak dawno, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja absencja w pisaniu opinii nie była spowodowana tym, że nagle zaprzestałem używać tak wyśmienitej umiejętności zdobytej, jaką jest czytanie. Absolutnie. Powodem przerwy była książka Zabić Drozda i moje bijące się odczucia wobec niej, ponieważ po jej przeczytaniu moja ludzka natura chciała za wszelką cenę znaleźć same plusy tejże pozycji. Czy mi się udało? Zadając sobie pytanie, czy ta książka jest wybitna, czy mogę powiedzieć śmiało z ręką na sercu, że i owszem? Oczywiście, że tak, ale jako Figlarz trzymałbym drugą dłoń za plecami a na niej skrzyżowane palce. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest tak, że jej nie doceniam. W niej mamy ogrom przesłania, który nic dziwnego, że trafił do wielu mas, szczególnie za wielką wodą. Tylko że mi osobiście perspektywa małej dziewczynki i jej poglądu na świat niedoświadczonymi oczkami nie przekonała na tyle, by moje skamieniałe możecie powiedzieć  serce chwycić na tyle mocno, bym tu opowiadał same słowa najwyższych lotów. Chciałem, uwierzcie mi, ale nie mogę. Nie wszystko złotem jak to mówią, choć pewnie wielu jeszcze znajdzie w niej swój własny skarbiec. Z wyrazami szacunku, Figlarz Czytelniczy.

Moja absencja w pisaniu opinii nie była spowodowana tym, że nagle zaprzestałem używać tak wyśmienitej umiejętności zdobytej, jaką jest czytanie. Absolutnie. Powodem przerwy była książka Zabić Drozda i moje bijące się odczucia wobec niej, ponieważ po jej przeczytaniu moja ludzka natura chciała za wszelką cenę znaleźć same plusy tejże pozycji. Czy mi się udało? Zadając sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Swego czasu oznaczyłem tę książkę, klikając myszką w znak "chce przeczytać". Fantastyka, słowiański klimat, nagrodzona książka w tej dziedzinie, pyk, klik i jest już na półeczce. Następnie, przez pewien okres zrobiłem kilkanaście razy to samo z innymi tytułami i Szeptucha została zepchnięta w odmęty wirtualnego księgozbioru. Na szczęście, poszedłem po rozum do głowy i stwierdziłem pewnego dnia, że nie po to oznaczam te książki, żeby sobie tam zostały. Dlatego wartko pomknąłem do biblioteki i cyk, mamy ją. Zacząłem czytać w błogiej nieświadomości, czekając na słowiańskie bóstwa, gdy nagle z tego stanu wyrwała mnie ma luba pytaniem, dlaczego wypożyczyłem romans. Say whaat?? To Fantastyka, odpowiadam. Zgrywusie Ty jeden.
Zaraz. Gosia, umięśniony Mieszko, pogaduchy z psiapsi, seksi bielizna, na okładce napis "taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat". DAAAM to jednak jest romans! Czar prysł niczym po Zielonych Świątkach. Nie moje klimaty, chociaż osadzona w świecie fantastyki. Choć dobrnąłem do końca, to nie sięgnę po dalsze części mimo tego, iż autorka zgrabnie mnie do tego przekonuje. Nie dam się podejść drugi raz! Obiecuje wam, że od tej pory, przed kliknięciem cokolwiek na tej stronie będę czytał więcej waszych opinii. Pozdrawiam, Nieromansowy Figlarz.

Swego czasu oznaczyłem tę książkę, klikając myszką w znak "chce przeczytać". Fantastyka, słowiański klimat, nagrodzona książka w tej dziedzinie, pyk, klik i jest już na półeczce. Następnie, przez pewien okres zrobiłem kilkanaście razy to samo z innymi tytułami i Szeptucha została zepchnięta w odmęty wirtualnego księgozbioru. Na szczęście, poszedłem po rozum do głowy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wakacje. Niezachęcający czas na czytanie, oczywiście mówię tu o mojej skromnej osobie, wam niechaj się czyta jak najlepiej! Jednakże biorąc jedyną książkę z biblioteki na czas pięknego upalnego lipca tego roku, natrafiłem na okładkę, gdzie na samym szczycie wyryto w oprawie "KSIĄŻKA NA WAKACJE". Ha! Sprawdzam! Sobie mówię. Czy Omerta Puzo jest książką do leżakowania nad polskim Bałtykiem lub przerwą między zdobywaniem szczytów Tatr? Jest, w głównej mierze dlatego, że autor przygotował nam gotową historię bez żadnych spektakularnych zwrotów akcji czy niedomówień. Mamy tu pokaz rozwoju bohatera, który ma spełnić zadanie od A do Z i to robi od pierwszej do ostatniej strony. Dość nudnawa, choć także niewymagająca, a to chyba najlepszy argument, by przeczytać ją właśnie, wylegując się na plaży, w upalny dzień zaliczając przy tym drzemkę w tle. Przynajmniej po przebudzeniu bardzo szybko wrócimy do głównego wątku, lekko ziewając. Osobiście na okładce dopisałbym, aby nie czytać jej w inne pory roku. Tak figlarnie, dla zasady :-)

Wakacje. Niezachęcający czas na czytanie, oczywiście mówię tu o mojej skromnej osobie, wam niechaj się czyta jak najlepiej! Jednakże biorąc jedyną książkę z biblioteki na czas pięknego upalnego lipca tego roku, natrafiłem na okładkę, gdzie na samym szczycie wyryto w oprawie "KSIĄŻKA NA WAKACJE". Ha! Sprawdzam! Sobie mówię. Czy Omerta Puzo jest książką do leżakowania nad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Dobra, niech Bóg daje mądrość tym którzy ją mają, błazen zaś niech posługuje się talentem". Mądrego to aż miło posłuchać! Świetnie napisana sztuka. Shakespeare'a czytam, dlatego że wiadomo, był asem. Jednak także poczytuje go ze względów teatralnych, w razie wypadku, gdybym natrafił nagle na teatr grający sztukę tego zacnego autora, abym mógł śmiało usiąść w wśród widowni i dobrze się bawić znając już podwaliny, a tu one są wyśmienite! Cały przekrój śmieszków, intryg, kłamstewek, które pokazują nam, jak łatwo można człowieka w butelkę nabić i wysłać po mleko. Chapeau bas! Kto nie lubi zagrać sobie w maskaradę, włożyć na chwilę maskę błazna i pobawić się słowem, rzucić lekką docinkę w stronę ludzką lub zagrać poczciwym niezrozumiałym sarkazmem dla wielu. Ja lubię! Wszak me imię Figlarz więc z czystym serduszkiem żartownisia mógłbym przysiąść do stołu wraz z Królami Trzema albo z kim chcecie!

"Dobra, niech Bóg daje mądrość tym którzy ją mają, błazen zaś niech posługuje się talentem". Mądrego to aż miło posłuchać! Świetnie napisana sztuka. Shakespeare'a czytam, dlatego że wiadomo, był asem. Jednak także poczytuje go ze względów teatralnych, w razie wypadku, gdybym natrafił nagle na teatr grający sztukę tego zacnego autora, abym mógł śmiało usiąść w wśród widowni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Książki są po to, by nam przypominać, jakimi jesteśmy osłami i głupcami” Oto ten cytat powinniśmy sławić na billboardach, które stoją i wiszą, zasłaniając nam piękno miejsca lub krajobrazu gdzie tylko się znajdują. W zamian tego mamy pełno reklam sklepów, jedzenia i picia, które wołają niemo, kup nas! Masz już? Kup więcej! Będziesz MIAŁ Więcej! Na pewno poczujesz się lepiej! Czy nie o to w tym wszystkim chodzi? Żebyśmy przestali myśleć? Po co mamy myśleć? Już ktoś za nas to robi i to o wiele lepiej więc już przestańmy myśleć i tylko róbmy, róbmy, co nam powiedzą. A smutna prawda jest taka, że ja także siedzę w tym gównie po uszy. Bo co mam powiedzieć? Że nie uśmiecham się głupio na widok zacnie przygotowanej reklamy z nutką fantazji i polotu? Że nagle rzucę mój Smart telefon i zacznę używać kompasu do nawigacji samochodowej? Hipokryzje zostawmy hipokrytom, a z prawdą się rozliczmy. Nadzieją dla nas jest to, że póki czytamy i myślimy samodzielnie, możemy wierzyć, że dożywając sędziwych lat, będziemy mogli siąść w parku z laską w dłoni, niczym jeden z bohaterów tejże książki i powiedzieć na głos tak samo, jak on „Siedzę tu i wiem, że żyje". Czego wam i sobie szczerze życzę, pamiętając tym samym, że nadzieja umiera ostatnia.

,,Książki są po to, by nam przypominać, jakimi jesteśmy osłami i głupcami” Oto ten cytat powinniśmy sławić na billboardach, które stoją i wiszą, zasłaniając nam piękno miejsca lub krajobrazu gdzie tylko się znajdują. W zamian tego mamy pełno reklam sklepów, jedzenia i picia, które wołają niemo, kup nas! Masz już? Kup więcej! Będziesz MIAŁ Więcej! Na pewno poczujesz się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy tylko skończyłem Solaris wraz z Niezwyciężonym, wiedziałem, że przy następnej wizycie w bibliotece nabiorę książek Lema. Tak też uczyniłem, biorąc pięć kolejnych opowiadań, a Głos Pana zostawiłem sobie na koniec. Macie tak, że książka do was woła? Przez okładkę, nazwę, namawia was do przeczytania? Jeśli nie macie, to czas bym się zgłosił do lekarza. Anyway, Głos Pana był wisienką ewentualnie także truskawką na torcie wśród zbiorów, które wypożyczyłem. Lem przedstawia tym razem coś innego niż w większości opowiadań, bo przede wszystkim stąpamy twardo po naszym gruncie, jednakże nadal znajdujemy się w sferze otwartej galaktyki, gdzie otaczają nas rzeczy, których nie pojmujemy, a być może nie pojmiemy ich nigdy. Nie ma w niej nic ekscytującego tak bardzo, że po przeczytaniu mózg by eksplodował czy też nagle zainteresujemy się astrofizyką, ewentualnie czymś innym co fajnie by brzmiało wśród znajomych. Jako marzyciel zawsze patrzyłem w niebo, w szkole także, dlatego pewnie moja znajomość z matematyką jest na stopie kiwnięcia głową, gdy się mijamy na ulicy. Świetnie sobie było uświadomić, że patrząc w to niebo, tak naprawdę patrzyłem prosto w ogrom liczb i sekwencji. Żegnam się z Lemem na pewien moment. Czas płynie, a książki czekają, zdążę je przeczytać, zanim wszystkie spalą? Oto jest pytanie.

Gdy tylko skończyłem Solaris wraz z Niezwyciężonym, wiedziałem, że przy następnej wizycie w bibliotece nabiorę książek Lema. Tak też uczyniłem, biorąc pięć kolejnych opowiadań, a Głos Pana zostawiłem sobie na koniec. Macie tak, że książka do was woła? Przez okładkę, nazwę, namawia was do przeczytania? Jeśli nie macie, to czas bym się zgłosił do lekarza. Anyway, Głos Pana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Eden. Na nieboskłonie nagle pojawia się ognista kometa i pędzi ku swemu przeznaczeniu. Zwiastun końca świata? Nie, to jedynie Lem wysyła człowieka na kolejny nieznany ląd i robi to tak, że z chęcią zostałbym figlarzem astronautą. Już nawet napisałem do SpaceX, ale na razie bez odpowiedzi. To taka mała dygresja. Eden to kolejny świat z życiem tak dziwnym, tak plastycznym, że aż nierealnym. Nie mogę napisać, że niewyobrażalnym, ponieważ książki napisane przez Pana Stanisława pozwalają nam doskonale otworzyć furtkę wyobraźni i pochodzić ramię w ramię z dubeltkiem, pytając go, jak mu się żyje w tym popapranym świecie. A może on by z grzeczności spytał później o nasz i nie dawał wiary, że jeszcze stąpamy tak licznie po ziemi? Kto wie. Jedno jest pewne. Lem to Mistrz, kropka. Sięgając po niego, żałuję tylko tego, że dopiero teraz wybrałem się na podbój galaktyki. Międzyczasie przeczytałem inne książki Lema między innymi, Katar, Maska czy chociażby Kongres Futurologiczny, które także polecam, ale robię skip w opiniach i pędzę do Głosu Pana. Pozdrawiam, przyszły Astronauta.

Eden. Na nieboskłonie nagle pojawia się ognista kometa i pędzi ku swemu przeznaczeniu. Zwiastun końca świata? Nie, to jedynie Lem wysyła człowieka na kolejny nieznany ląd i robi to tak, że z chęcią zostałbym figlarzem astronautą. Już nawet napisałem do SpaceX, ale na razie bez odpowiedzi. To taka mała dygresja. Eden to kolejny świat z życiem tak dziwnym, tak plastycznym, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaniedbałem was. Wybaczcie. Ciemność Metra pochłonęła moją chęć opisywania. Musiałem wrócić na tory. Na szczęście nie te, które prowadziły dalej w otchłań czerni, lecz na takie, które mnie z niej wyprowadziły na powierzchnię, gdzie wieczorem świecą gwiazdy i widać kosmos. Jednak najpierw wrócę chyba ostatni raz do tuneli, ponieważ po przeczytaniu 2034 nie jestem ciekaw, co się wydarzy pod Moskwą w 2035. Fakt, ucieszyłem się, że nie ma Artema, który irytował mnie rok wcześniej, ale za to są starzy i nowi, którzy także mnie irytowali, mimo największych chęci z mej strony, by dać im szansę, aby zaprzestali tego robić. Niestety, prawdopodobnie stałem się ofiarą książki Futu.re i wydaje mi się, że to przez nią, brak u mnie zachwytu co do uniwersum Metra. Dlatego nie idźcie moim śladem i zacznijcie poznawać dzieła autora właśnie od historii z Rosyjskiej stolicy. Może wam się poszczęści i znajdziecie iskrę fascynacji, której ja sam, nie odnalazłem. Przyszłość jest już lepsza

Zaniedbałem was. Wybaczcie. Ciemność Metra pochłonęła moją chęć opisywania. Musiałem wrócić na tory. Na szczęście nie te, które prowadziły dalej w otchłań czerni, lecz na takie, które mnie z niej wyprowadziły na powierzchnię, gdzie wieczorem świecą gwiazdy i widać kosmos. Jednak najpierw wrócę chyba ostatni raz do tuneli, ponieważ po przeczytaniu 2034 nie jestem ciekaw, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Witam serdecznie ponownie. Z Solaris udało mi się wsiąść od razu na Niezwyciężonego, by poznać kolejny świat Lema. Ot taka promocja książkowa, dwa w jednym. Po wylądowaniu na Regis zdało mi się, że jest ona bardziej przyziemna niż poprzedniczka i jak opowiadanie o Solaris czytało mi się, jak wspominałem, lekko, to historie Rohana i zagadkowego zniknięcia całej załogi Kondora wraz ze statkiem, udało mi się pochłonąć. Chmura małych robotów stworzona przez autora, w dzisiejszych czasach jest nad wyraz do uwierzytelnienia i bez trudu można sobie wyobrazić świat, który został przez nie zżarty. Przed pierwszym spotkaniem z tak zacnym autorem, sądziłem, że będzie on zbyt odległą galaktyką jak dla mnie. Preferencje inne, taki to człowiek, że gusta i guściki, a o nich i przez nie, ciężko, sami pewnie wiecie. Przekonałem się jednak, że nie są aż tak oddalone, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało i spokojnie można je eksplorować. Jednak zanim wyląduje na Edenie, Niezwyciężony podrzucił mnie pod Moskiewskie Metro. Dobra, rozumiem aluzje. Choć szukam wzrokiem kogoś, kogo mógłbym złapać i posłuchać, przez pewien czas, jak Balladynę przed pierwszym wejście do Metra, to tym razem nie ma tam nikogo. Zatem idę w ciemność.

Witam serdecznie ponownie. Z Solaris udało mi się wsiąść od razu na Niezwyciężonego, by poznać kolejny świat Lema. Ot taka promocja książkowa, dwa w jednym. Po wylądowaniu na Regis zdało mi się, że jest ona bardziej przyziemna niż poprzedniczka i jak opowiadanie o Solaris czytało mi się, jak wspominałem, lekko, to historie Rohana i zagadkowego zniknięcia całej załogi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wstyd się przyznać, ale to pierwszy kontakt, jaki nawiązałem z Lemem. Jednakże udany, ponieważ od pierwszych stron Solarisa, złapałem sygnał! Niekiedy, tu będę szczery, musiałem się posiłkować ponownym przeczytaniem strony lub pozyskaniem dodatkowych informacji z innych źródeł, by móc pozostać w kontakcie z myślą Lema, wszakże tyle lat świetlnych między nami. Mimo tego czytało mi się o Solarisie zadziwiająco...lekko. I choć imiona postaci iście przypomniały te z czystego harlequina (uwierzcie na słowo. Nie czytam! Zwyczajne skojarzenie. Naprawdę!) To historia Krissa i żyjącego tworu, przypominającego nasz ocean, wbiła się swobodnie w trajektorie mego gustu. Książkę wypożyczyłem, jest wydana wraz z opowiadaniem „Niezwyciężony”, dlatego w tej chwili proszę o przerzucenie strony i podążanie za dalszą częścią opinii. Do usłyszenia.

Wstyd się przyznać, ale to pierwszy kontakt, jaki nawiązałem z Lemem. Jednakże udany, ponieważ od pierwszych stron Solarisa, złapałem sygnał! Niekiedy, tu będę szczery, musiałem się posiłkować ponownym przeczytaniem strony lub pozyskaniem dodatkowych informacji z innych źródeł, by móc pozostać w kontakcie z myślą Lema, wszakże tyle lat świetlnych między nami. Mimo tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Prawda jest taka, że od dawna chciałem wejść do Metra i zawsze po drodze było coś ciekawszego od ponurego, prawie bezświetlnego tunelu. Sorry book, zwlekałem. Zwlekałem tak bardzo, że autor zdążył wydać Futu.re, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i z tym polotem postanowiłem wreszcie zejść w czeluści podmoskiewskie i podążyć za Artemem. I co, spytacie? I Kappa. Odwróciłbym się plecami, gdybym tylko mógł i skierował się w dokładnie drugą stronę niż nasz hmm... właśnie i tu jest cały mój problem, jak nawija raper Łona. Nie wiem, jak ono ma na imię! Bo jak można nazwać bohatera, który ma tak sztucznie tępo wyostrzone uczucia, niczym plastikowy nóż tuż po użytku. Który mierzi swoją postacią może nie samymi wywodami, bo na to byłem przygotowany, ale tym, co robi, jak to robi i jakie przy tym towarzyszą mu ,,odczucia". Jak jeszcze fenomen miejsca mogę zrozumieć, ponieważ Metro ze swoimi stacjami daje spore pole do popisu osobom z bujną wyobraźnią, to już dawno nie spotkałem tak pustego charakteru na kartkach papieru. Ze względu na końcówkę i Futu.re, zejdę jeszcze raz do Metra, ale pierw przerwa. Muszę wrócić do przeszłości, by zobaczyć przyszłość.

Prawda jest taka, że od dawna chciałem wejść do Metra i zawsze po drodze było coś ciekawszego od ponurego, prawie bezświetlnego tunelu. Sorry book, zwlekałem. Zwlekałem tak bardzo, że autor zdążył wydać Futu.re, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i z tym polotem postanowiłem wreszcie zejść w czeluści podmoskiewskie i podążyć za Artemem. I co, spytacie? I Kappa....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałem napisać coś o moralności i o tym, że Balladyna jest nadal wśród nas mimo upływu czasu, ale tego nie zrobię. Nie wniósłbym nic nowego gniot opinią na temat tego zacnego dzieła. Za to napisze, że jeśli natrafię na spektakl o Balladynie i w końcu już będę mógł na niego iść, to pójdę. Myślę, że warto. Jestem w Metrze, gdyby ktoś mnie szukał. Tam to dopiero koniec świata...

Miałem napisać coś o moralności i o tym, że Balladyna jest nadal wśród nas mimo upływu czasu, ale tego nie zrobię. Nie wniósłbym nic nowego gniot opinią na temat tego zacnego dzieła. Za to napisze, że jeśli natrafię na spektakl o Balladynie i w końcu już będę mógł na niego iść, to pójdę. Myślę, że warto. Jestem w Metrze, gdyby ktoś mnie szukał. Tam to dopiero koniec świata...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem! Wróciłem! Cóż to była za podróż! Piękno szczytów zasypanych białym puchem szkliście jarzyło się w promieniach słońca. Czy to te widoki mnie zatrzymały na tyle chwil ulotnych w Górze? Czy te niespełna dwa miesiące przechadzek ścieżkami to w dół i z powrotem w górę z myślami swymi na ramieniu zabiły we mnie figlarza? Miałem figlować, lawirować, bawić a tymczasem rozmyślam, dywaguje i leże niczym Hans. Czymże tędy jest czas? Ten nieubłagany hultaj pędzący i liczący każdą sekundę naszego bytu. Czy nie jest on niczym innym jak obłudą, zwyczajną farsą, żartem Boga, który robi sobie z nas jaja, bo pozwolił On nam myśleć, że go możemy znaleźć, umieścić w szklanej klepsydrze i zamknąć niczym zwykły piach? Jaką miarą go mierzyć? Obrotem kuli, na której nasze zbłąkane dusze uwięzione pod kopułą czaszki pukają do nas przez uczucia, mówiąc nam, że jesteśmy ludźmi? A może to my jesteśmy zjawą, mówiącą myślę, więc jestem. Kim jesteś? Co myślisz? Co czujesz? Jeśli nadal to czytasz to możliwe, że masz na tyle cierpliwości, by wejść na szczyt Góry z równin, na których co dzień chodzimy wszyscy. Schodzę, czas się schować pod powierzchnią.
PS Przed wejściem do Metra spotkałem piękną pannę, mówię zagaje. Ma niespotykane imię, bo Balladyna. Zostanę na weekend. Czymże jest jeden weekend?

Jestem! Wróciłem! Cóż to była za podróż! Piękno szczytów zasypanych białym puchem szkliście jarzyło się w promieniach słońca. Czy to te widoki mnie zatrzymały na tyle chwil ulotnych w Górze? Czy te niespełna dwa miesiące przechadzek ścieżkami to w dół i z powrotem w górę z myślami swymi na ramieniu zabiły we mnie figlarza? Miałem figlować, lawirować, bawić a tymczasem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem młodym człekiem. Uważam się przynajmniej za takiego, ponieważ OC mam w firmie, która ubezpiecza jedynie młodych kierowców. Może dlatego stary wypłynął, a ja zostałem z chłopcem. Możliwe, że przez to, czytając przebieg połowu starego, wiedziałem, co chłopiec mógł czuć, gdy stary niesłyszalnie wołał go ze swojej łódki. Wiedziałem, jak się czuje, cumując do plaży, a nie widząc jego. Tej książki nie możemy czytać jak opowiadanie o „typie w łódce”, chyba że chcemy mieć 4 z lektury. Stary mówi do nas „Patrzcie, łapie tę rybę, by wam pokazać, co to życie i jaki macie wpływ na nie.” Wiele możemy wynieś z nauk Starego. Ogromnie się cieszę, że przeczytałem ją właśnie teraz, a nie jak byłem młokosem, z głową chmurach siedzącym w ostatniej ławce, bo wtedy zapewne powiedziałbym, że to historia o typie w łódce. Stary zasnął, a przede mną Góra do zdobycia. Nie byle jaka. Będę wytrwały niczym Santiago. Figlarz Czytelniczy.

Jestem młodym człekiem. Uważam się przynajmniej za takiego, ponieważ OC mam w firmie, która ubezpiecza jedynie młodych kierowców. Może dlatego stary wypłynął, a ja zostałem z chłopcem. Możliwe, że przez to, czytając przebieg połowu starego, wiedziałem, co chłopiec mógł czuć, gdy stary niesłyszalnie wołał go ze swojej łódki. Wiedziałem, jak się czuje, cumując do plaży, a nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najsampierw muszę opisać sytuację, która mogła lub nawet miała wpływ na moją końcową ocenę Moby Dicka. Otóż pewnego pięknego wieczoru, oglądając pewien serial, w środku wyprawy na wspomnianego już tu wielkiego białego wieloryba, dowiedziałem się, jak kończy się książka. „Oh, Ty okrutny losie, który pozwoliłeś mi żyć przez lata błogiej nieświadomości, po to, by tylko w mgnieniu oka zabrać mi ogromną radość z czytania!” Myślicie, że taka była moja reakcja? Niekoniecznie. Bardziej „nosz ku... teraz?!". Z szepczącym diabełkiem na ramieniu, że już wiem, wertowałem kartkę za kartką, czytając o życiu wielorybnika, skupiając się jednak na białym stworzeniu. Jest! Dmucha! Widać go! Majestatycznie leniwie płynie po wszechrzeczy świata, aby po chwili zanurkować w swoim królestwie. Powierzchownie, możemy uznać, że nie ma w nim nic nadzwyczajnego, ot co, albinos wśród wielorybów. Moby Dicka poznamy jedynie wtedy, gdy jak Ahab ze swoim statkiem podążymy za nim i zagłębimy się w jego istocie. Choć koniec był bez dreszczyku emocji z wiadomych względów, Moby Dick czaruje, gdy tylko chcemy go bliżej poznać. Jeśli nie, odpłynie, a my uznany, że ma tylko inną okładkę od innych. Wypłynąłem na szerokie wody. Ahoj stary człowieku! Połowimy razem? Figlarz Czytelniczy

Najsampierw muszę opisać sytuację, która mogła lub nawet miała wpływ na moją końcową ocenę Moby Dicka. Otóż pewnego pięknego wieczoru, oglądając pewien serial, w środku wyprawy na wspomnianego już tu wielkiego białego wieloryba, dowiedziałem się, jak kończy się książka. „Oh, Ty okrutny losie, który pozwoliłeś mi żyć przez lata błogiej nieświadomości, po to, by tylko w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wybitna to trzeba jej oddać. Choć fakt zgodzę się, że niekiedy brnąłem przez nią jak przez zarośnięte bagno, które za wszelką cenę chce mnie wciągnąć i wciaga... I nagle, gdy jesteś zakryty po szyję i już tracisz nadzieję, zjawia się sam Bonaparte i mówi „Bonjour” a za nim podąża wojna. Sięgając po nią liczyłem na wojnę, mniej na pokój, ale muszę przyznać, że razem się dogadują. Perspektywa tych wydarzeń jest ogromna niczym ocean z mojej następnej książki, w którym pływa Moby Dick. Lubię takie książki, przez które muszę przebrnąć, choć niekiedy chce przybić piątkę mojej lubie, gdy mówi „po co się męczysz". Taka właśnie jest, ciężka, mecząca, ale także fantastyczna w tym wszystkim. Na dodatek z mojej perspektywy też kosztowna, ponieważ musiałem zapłacić karę w bibliotece za nieterminowe oddanie tejże książki. Bagno było za głębokie, by z niego wyjść zawczasu. Figlarz Czytelniczy. Do następnej

Wybitna to trzeba jej oddać. Choć fakt zgodzę się, że niekiedy brnąłem przez nią jak przez zarośnięte bagno, które za wszelką cenę chce mnie wciągnąć i wciaga... I nagle, gdy jesteś zakryty po szyję i już tracisz nadzieję, zjawia się sam Bonaparte i mówi „Bonjour” a za nim podąża wojna. Sięgając po nią liczyłem na wojnę, mniej na pokój, ale muszę przyznać,...

więcej Pokaż mimo to