-
ArtykułyZakładki, a także wszystko, czego jako zakładek używamy. Czym zaznaczasz przeczytane strony książek?Anna Sierant24
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać350
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać8
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2017-09-15
Każdy ma swojego anioła stróża. Chyba każdy teraz, gdyby to usłyszał parsknąłby śmiechem. Bo anioły to nie są dobre duszyczki czuwające nad nami, a piękne potwory wyniszczające po woli nasz świat. Penryn żyje w tym antyutopijnym świecie. Za dnia jej, jej siostrze i ich matce grozi niebezpieczeństwo ze strony gangów, zaś w nocy musi strzec się przed wysłannikami z nieba. Wszystko zmienia się gdy jej siostra zostaje porwana. Musi spróbować zbratać się z wrogiem, aby odzyskać to, co dla niej najcenniejsze.
Kolejna postapokaliptyczna opowieść. Tylko nie to! Można by krzyczeć, ale książka jest miłym objawieniem. Anioły nie są archetypem w literaturze, jednak chyba jeszcze nigdy nie były tak groźne jak w "Angelfall", właściwie zawsze były sprzymierzeńcami ludzi. Nagle ich rola odwraca się o 180 stopni. Uważam, ze to ciekawy pomysł, zrealizowany zresztą nienagannie.
Ciężko trafić na książkę, gdzie można polubić główną bohaterkę, a żeby ją pokochać, takie znalezisko graniczy z cudem i oto cud nadszedł. Penryn nie jest kolejną głupią nastolatką myślącą tylko o chłopcach, a odpowiedzialną dziewczyną muszącą przedwcześnie dorosnąć. Z innymi bohaterami także nie miałam problemu, wszyscy są dynamiczni i charakterystyczni.
Akcja powieści jest intensywna i nie daje czytelnikowi odetchnąć. Można uznać książkę za przewidywalną, ale Susan świetnie wprowadziła do tekstu zaskakujące elementy. Książka pomimo właściwie oklepanego schematu wcale nie jest marną podróbką innych dzieł tego typu.
Jak najbardziej polecam, ten tytuł pochłania czytelnika bez reszty.
<http://www.dieforlena.blogspot.com/2014/06/angelfalll-susan-ee.html>
Każdy ma swojego anioła stróża. Chyba każdy teraz, gdyby to usłyszał parsknąłby śmiechem. Bo anioły to nie są dobre duszyczki czuwające nad nami, a piękne potwory wyniszczające po woli nasz świat. Penryn żyje w tym antyutopijnym świecie. Za dnia jej, jej siostrze i ich matce grozi niebezpieczeństwo ze strony gangów, zaś w nocy musi strzec się przed wysłannikami z nieba....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-17
2020-09-12
Hazel jest chora na raka. Umiera. Właściwie wszystko wokół siebie uważa za efekt umierania. Jej najlepsi przyjaciele to rodzice, natomiast dzień wypełnia oglądanie powtórek reality show. Wszystko zmienia się kiedy w Dosłownym Sercu Jezusowym poznaje przystojnego Augustusa.
Chyba nie spotkałam jeszcze książki, którą czytało by się tak łatwo, a jednocześnie tak trudno. Sklecenie kilku zdań recenzji jest ogromnym wysiłkiem, bo czytanie tej lektury wyczerpuje nas emocjonalnie i umysłowo. Niby fabuła jest banalna, taka tam nieszczęśliwa miłość dwójki tragicznych kochanków, ale to tylko powierzchniowy zarys. Książka ukazuje nam śmiertelną chorobę z zupełnie innej perspektywy, co może w pełni odmienić nasz pogląd na nią. Właściwie moim zdaniem chyba tylko osoby obarczone nowotworem są w stanie zrozumieć w pełni postać Hazel.
Rozbroiła mnie umiejętność autora do ukazania w mądry sposób błahych spraw i przemyśleń. Z każdej strony atakują nas zaskakujące stwierdzenia i metafory godne samego Platona.
Nie jestem osobą, która często się wzrusza, więc czytając "Gwiazd naszych wina" poza ciarkami na ciele właściwie nie było morza łez, czy jakiegoś większego załamania, ale Green tak wykreował postaci, że w pewnym sensie strasznie mi ich zaczęło brakować, przeżyłam swoją własną małą żałobę nad fikcyjnymi bohaterami.
Styl jest lekki i przyjemny, mimo poważnego tematu śmierci, ale to wszystko razem tworzy bardzo przyjemny paradoks. Wesołość głównych bohaterów jest wprost powalająca zwracając uwagę na ich stan fizyczny. Chyba każdej dziewczynie czytającej książkę chociaż raz przemknęła przez głowę myśl: Jak można nie pokochać Augustusa Watersa?
Jedyne co mogę jeszcze dodać to: będzie mi brakować Hazel, Augustusa i Isaac'a. Moja ocena to 10/10.
<http://dieforlena.blogspot.com/2014/06/gwiazd-naszych-wina-john-green.html>
Hazel jest chora na raka. Umiera. Właściwie wszystko wokół siebie uważa za efekt umierania. Jej najlepsi przyjaciele to rodzice, natomiast dzień wypełnia oglądanie powtórek reality show. Wszystko zmienia się kiedy w Dosłownym Sercu Jezusowym poznaje przystojnego Augustusa.
Chyba nie spotkałam jeszcze książki, którą czytało by się tak łatwo, a jednocześnie tak trudno....
"Co by było gdyby wsadzono cię do ludzkiego ciała i kazano żyć na Ziemi, i okazałoby się, że czujesz się zagubiony wśród własnej rasy?Gdybyś był tak dobrą... osobą, że próbowałbyś ocalić życie które zabrałeś, i zwrócić tego człowieka rodzinie, prawie przy tym ginąc? A potem znalazłbyś się wśród obcych, brutalnych istot, które cię nienawidzą, krzywdzą i co jakiś czas próbują zabić? A mimo to robiłbyś co w twojej mocy, żeby tym ludziom pomóc? Nie zasługiwałbyś wtedy na własne życie? Nie należałoby ci się choć tyle?"
Dusze opanowały ziemię na długo zanim Wagabunda na nią trafiła. Słyszała wiele historii o jej mieszkańcach, ich brutalności... jednak nie znalazła dla siebie miejsca we wszechświecie/ Czy ta dziwna planeta mogłaby stać się jej domem? Jednak jej mieszkańców nie da się łatwo uciszyć, a silne emocje, których nie jest się w stanie doświadczyć nigdzie indziej potrafią zdominować wszystkie prawdy, w które się dotąd wierzyło.
To było już moje drugie podejście do tej książki. Właściwie z trudem przełamałam się do ponownego sięgnięcia po nią. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to właściwie nie rzucając się w oczy okładka, ogromne strony i małe litery, czego bardzo nie lubię, ponieważ utrudnia czytanie. No ale przeczytałam Intruza i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Styl pisania autorki jest mi już dobrze znany z sagi "Zmierzch" więc nie zaskoczył mnie w najmniejszym stopniu. Chociaż nie ukrywam, autorka wszystko potrafi wydłużyć jak najbardziej się da.
Ogromnie polubiłam postać Wandy, zresztą do Melanie także się przekonałam. Ciężej było z postaciami płci męskiej. Biedny Ian, który po nawróceniu darzył nieświadomą, główną bohaterkę uczuciem przypadł mi do gustu. Co do Jareda, który z kolei zakochany był w Melanie- do tego bohatera trzymałam dystans, jednak po jakimś czasie do niego też się przyzwyczaiłam.Ogólnie co do bohaterów nie mam żadnych zarzutów.
Wizja antyutopijnego świata jest dokładnie przemyślana i przedstawiona w całkiem nowy, ciekawy sposób. Inne autorki w książkach takich jak "Igrzyska śmierci" lub "Dotyk Julii" pokazują nam zniewolone, terrorowane społeczeństwo. tutaj świat jest zupełnie inny. Harmonijny, spokojny... Co najciekawsze same dusze nie czują się winne, pragną ULEPSZAĆ zdobyte planety. Zdecydowanie jest to coś INNEGO.
Bardzo spodobało mi się, że Meyer nie "oszczędzała" ludzi. Pokazała całe nasze barbarzyństwo, okrucieństwo, w najlepszy sposób. Jednak daje nam też do zrozumienia, że nie osiągniemy pełni człowieczeństwa bez właśnie tych negatywnych cech czy cierpienia, podziwiam ją, że potrafiła wpleść do lektury tak ważne prawdy.
Jeśli chodzi o film, to podobał mi się do momentu kiedy nie przeczytałam książki. W żadnym stopniu nie pokazuje nam jej wspaniałości a jedynie małą dawkę.
(http://www.dieforlena.blogspot.com/2013/12/intruz-stephenie-meyer-httplubimyczytac.html)
"Co by było gdyby wsadzono cię do ludzkiego ciała i kazano żyć na Ziemi, i okazałoby się, że czujesz się zagubiony wśród własnej rasy?Gdybyś był tak dobrą... osobą, że próbowałbyś ocalić życie które zabrałeś, i zwrócić tego człowieka rodzinie, prawie przy tym ginąc? A potem znalazłbyś się wśród obcych, brutalnych istot, które cię nienawidzą, krzywdzą i co jakiś czas próbują...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-12
2020-08-31
2020-09-03
2020-06-14
"Pan G może i nie wydaje się groźny, ale lękam się go bardziej niż jakiegokolwiek innego człowieka. (...)
On jednak nabiera powietrza,a z jego saksofonu zaczynają wydobywać się jasne dźwięki utworu Songbird."
Pat jest wyjątkowy w całej swojej osobowości. Jego życie polega na ćwiczeniach, stawaniu się miłym, żeby skończyć rozłąkę i wrócić do swojej żony Nikki, oraz unikaniu jak ognia piosenki Kennego G. Jednak po wyjściu z niedobrego miejsca wszystko jest inne niż kiedyś. Może poza tatą którego humor wciąż zależy od wygranej lub przegranej Orłów. Brat Pata, Jake, poukładał sobie życie, jego matka zaczyna powoli prowadzić bunt przeciw mężowi, do mężczyzny przyczepia się ładna, choć zwariowana Tiffany, a Nikki stała się tematem tabu.
Pierwsze co przychodzi mi na myśl kiedy chcę opisać tą książkę to... zwariowana, niezwykła. W jednej chwili autor przenosi nas do głowy Pata, poznajemy wszystkie jego myśli. Stajemy się na chwilę niestabilnym emocjonalnie mężczyzną, którego jedynym celem w życiu jest powrót do żony, a ten wydaje się coraz bardziej odległy. Wszystko co dzieje się złego, jest odbierane w inny sposób niż przez "normalnych ludzi" więc i my to odbieramy inaczej. Cieszymy się z Patem, złościmy z Patem. Przyznam, że jeszcze nie trafiłam na książkę, która rozbawi mnie do łez tak jak ta. Kiedy już zaczynamy ją czytać chcemy tylko wiedzieć co dalej, co jeszcze ukrywają bliscy bohatera, jakie będą reakcje jego przyjaciół, znajomych...
Quick używa krótkich i prostych zdań, ale nie jest to bynajmniej żadnym minusem dla lektury. Kiedy czytamy myśli kogoś tak zwariowanego jak Pat, po prostu jest to jak najbardziej na miejscu, czytając ma się wrażenie, ze tak właśnie ma być, to też możemy napisać o interakcjach z innymi bohaterami. Nie mogą być inne, tak właśnie powinno się wszystko potoczyć.
Właściwie ciężko mi wypowiedzieć się na temat tej pozycji. Wszystko jest w niej niezwykłe i zaskakujące, ale jednak oczywiste. Książka jest inna niż inne i każdy powinien po nią sięgnąć
http://www.dieforlena.blogspot.com/2014/01/poradnik-pozytywnego-myslenia-matthew.html?m=1 .
"Pan G może i nie wydaje się groźny, ale lękam się go bardziej niż jakiegokolwiek innego człowieka. (...)
On jednak nabiera powietrza,a z jego saksofonu zaczynają wydobywać się jasne dźwięki utworu Songbird."
Pat jest wyjątkowy w całej swojej osobowości. Jego życie polega na ćwiczeniach, stawaniu się miłym, żeby skończyć rozłąkę i wrócić do swojej żony Nikki, oraz...
"Wydaje się niesprawiedliwym to, że twoja siostra dostaje najlepsze suknie. Że niesprawiedliwe jest, że Renato jest porucznikiem twego ojca, a całą pracę wykonuje za niego Andrea. Wydaje ci się, że niesprawiedliwe jest, by twoja mamma spała w najwytworniejszym łożu w całym domu, podczas gdy ja zadowalam się swoją małą klitką."
Flora ma czternaście lat i jest najmłodsza spośród swojego rodzeństwa. Nie znaczy to wcale, ze jest najbardziej rozpieszczana, wręcz przeciwnie. Jej siostra zgarnia wszystko o czym ta marzyła, tylko dlatego, ze jest piękniejsza. Dziewczyna próbuje wszystkiego, żeby jej mamma ją wreszcie zaakceptowała. Jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, że może się przyczynić do czegoś na prawdę wielkiego i przez przypadek wkręcić się w spisek... Nie wie nawet, że jej przyjaciel Emilio nie jest zwykłym chłopakiem.
Rodzina, władza, chciwość, miłość, nienawiść, to wszystko autorce udało się wpleść w zaledwie 300 stronową lekturę! Znajdziemy w niej wartości ważne, a także przestrogę w zatraceniu się w tych złych. Właściwie każda strona jest jakby pouczeniem dla nas lekcją. Każdy może wynieść swoją własną. Chciwość nie popłaca. Ciesz się tym co masz. Nie tylko ciebie dotyka tragedia. Świat nie jest sprawiedliwy, a przede wszystkim otwórz oczy. To jest właśnie w tej pozycji najwspanialsze! Każdy znajdzie w niej nauczkę dla samego siebie. Czytając dostrzegamy własne błędy.
Cały "spisek" może się wydawać banalny, jednak im bardziej zagłębia się w lekturze tym więcej tajemnic oraz zagadek się poznaje. Nic nie jest takie, jakim wygląda, a główna bohaterka poznała tę prawdę na własnej skórze. Ci piękni potrafią być próżni, a samo "piękno" jest sprawą wewnętrzną.
Zakończenie książki ma słodko-gorzki smak. Jak zresztą cała rzeczywistość "Primavery". Cieszmy się tym co mamy, ale nie zapominajmy o tym co utraciliśmy. Przede wszystkim należy mieć nadzieję i marzyć, bo to te dwie rzeczy mogą utrzymać nas przy życiu.
Uważam książkę za bardzo ważną pod względem moralności i myślę, że zasługuje ona na chwilę uwagi.
(http://www.dieforlena.blogspot.com/2014/02/primavera-mary-jane-beaufrand.html)
"Wydaje się niesprawiedliwym to, że twoja siostra dostaje najlepsze suknie. Że niesprawiedliwe jest, że Renato jest porucznikiem twego ojca, a całą pracę wykonuje za niego Andrea. Wydaje ci się, że niesprawiedliwe jest, by twoja mamma spała w najwytworniejszym łożu w całym domu, podczas gdy ja zadowalam się swoją małą klitką."
Flora ma czternaście lat i jest...
2021-03-09
Sam miała wszystko. Przyjaciółki, popularność, wspaniałego chłopaka. Mogła robić co tylko chciała i nie bać się konsekwencji. Jej jedyne zmartwienie to strach przed utratą dziewictwa czy co założy na imprezę. Jednak 12ego lutego wszystko się zmienia, wraz z koszmarną imprezą, a raczej jej zakończeniem. Sam obudzi się następnego dnia który będzie... dzisiejszym! Odkryje rzeczy o których nigdy nawet nie pomyślała i odkryje kim jest, a kim chciałaby być.
Wybierając książkę kierowałam się tym, że wcześniej autorka stworzyła moją ulubioną serię, jednak rzeczywistość "Delirium" i "7 razy dziś" to dwa zupełnie inne światy. Jedyne podobieństwo jest takie, że po skończeniu tej książki tak jak i "Requiem" miałam ochotę rzucić lekturą o ścianę ze złości. Oliver jak nikt inny potrafi kontrolować emocje czytelnika.
Sam jest bohaterką na prawdę tragiczną. Cała książka składa się z poszukiwania jej własnego "ja" i gdzie właściwie je zgubiła, obserwuje raz za razem swoje dawne błędy, a gdy już odnajduje siebie staje w sytuacji bez wyjścia. Odkrywa też prawdziwe oblicze swoich przyjaciółek, chłopaka, a także ludzi na których nigdy nie zwracała uwagi, a którzy mogą okazać się jej na prawdę bliscy.
Były momenty, kiedy czytając śmiałam się w niebo głosy, szczególnie w trzeci piątek 12ego, ale były takie, kiedy łzy ciekły mi po twarzy, a także takie gdzie po prostu wściekałam się na bohaterów, a nawet na samą Sam za jej bzdurne decyzje.
Okładka jest cudowna i dzięki niej książka sama wpada w ręce. Zupełne przeciwieństwo okładki "Delirium", która trochę odstraszała. Odzwierciedla wszystko o czym jest książka.
Nigdy nie masz za wiele czasu. Naucz się dostrzegać więcej. Myśl trzeźwo. Jutro wcale nie musi nadejść. Nigdy nie znasz nikogo z całości. Pamiętaj na kim możesz polegać.
(http://dieforlena.blogspot.com/2014/02/7-razy-dzis-lauren-oliver.html)
Sam miała wszystko. Przyjaciółki, popularność, wspaniałego chłopaka. Mogła robić co tylko chciała i nie bać się konsekwencji. Jej jedyne zmartwienie to strach przed utratą dziewictwa czy co założy na imprezę. Jednak 12ego lutego wszystko się zmienia, wraz z koszmarną imprezą, a raczej jej zakończeniem. Sam obudzi się następnego dnia który będzie... dzisiejszym! Odkryje...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to