-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Biblioteczka
2015-05-09
2015-04-01
Gdy Jodi odkrywa, że jej mąż ma romans, najpierw, przyjmując swoją sprawdzoną taktykę, udaje, że nic się nie dzieje. Lecz kiedy zrozumie, że nie ma już odwrotu, szuka wyjścia w morderstwie męża. Jak pisałam, nie samo zakończenie jest najciekawsze, ale właśnie budowa postaci i wspólne przemierzanie z nią drogi do morderstwa. Jodi jest psychologiem, który sam potrzebuje wsparcia, ponieważ nie radzi sobie z niespodziewanym sytuacjami, musi mieć wszystko zaplanowane, a każde odstępstwo od normy wpędza ją w paranoję i nerwicę. Swoje życie planuje w zgodzie z harmonogramem Todda. A cała książka opowiada o tym, jak to się stało, że dorosła, w miarę zrównoważona i odpowiedzialna kobieta, porywa się na tak ostateczny i okrutny gest. Ponad wszystko nie można powiedzieć, że Todd jest złym człowiekiem. Mimo że zdradził żonę, bardzo ją szanuje, stara się pozałatwiać wszelkie sprawy ugodowo, ale sam okazuje się człowiekiem niezdecydowanym i niepewnym swoich decyzji. Ich małżeństwo było szczęśliwe, jednak po 20 latach czegoś w nim brakowało i Todd, jak to zwykle bywa wśród zamożnych biznesmenów, pocieszenia szukał w ramionach (i nie tylko…) dużo młodszej kobiety.
Książka W cieniu to bardzo przyjemna lektura, która wciąga i cały czas jesteśmy ciekawi, co będzie dalej, mimo że zakończenie jest przewidywane od samego początku. Jodi, Todd, jego kochanka i przyjaciele są autentyczni, a budowa fabuły z podziałem na perspektywę Jodi i Todda bardzo dynamiczna. Pewną żywiołowość powieści nadaje również użyty przez narratora czas teraźniejszy, który, niestety, coraz rzadziej używany jest przez twórców thillerów.
Gdy Jodi odkrywa, że jej mąż ma romans, najpierw, przyjmując swoją sprawdzoną taktykę, udaje, że nic się nie dzieje. Lecz kiedy zrozumie, że nie ma już odwrotu, szuka wyjścia w morderstwie męża. Jak pisałam, nie samo zakończenie jest najciekawsze, ale właśnie budowa postaci i wspólne przemierzanie z nią drogi do morderstwa. Jodi jest psychologiem, który sam potrzebuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-21
Dom z witrażem to powieść, która wygrała konkurs organizowany przez Wydawnictwo Znak Literanova na najlepszą powieść. Nie wiem, jakie były kontrkandydatki, ale ta powieść jest naprawdę dobra i zasługuje na uwagę.
Jest to książka o Lwowie, o trudnej ukraińskiej historii, w którą są uwikłane cztery kobiety: prababka, babka, matka i wnuczka. Jest to także opowieść do miłości (nie tylko tej między kobietą i mężczyzną, ale przede wszystkim pomiędzy bliskimi sobie kobietami), wolności i po prostu o życiu. Każda z kobiet ma inny pomysł na życie, czuje inną przynależność narodową (babka czuje się Polką, matka Ukrainką), lecz każda z nich, mimo składanych deklaracji, jest do siebie niezwykle podobna.
Fabuła zaczyna się w momencie przypadkowej śmierci matki głównej bohaterki, a zarazem narratorki. Matka-Marianna, która karierę śpiewaczki operowej przedłożyła najpierw nad macierzyństwo, a potem i z opery zrezygnowała na rzecz zaangażowania się w walkę o wolność Ukrainy, ginie przez przypadek na wiecu politycznym. Jej córka, matka i babka zostają same w kamienicy z zabytkowym witrażem i próbują żyć normalnie, co nie jest zbyt trudne, biorąc pod uwagę ich wcześniejsze stosunki z Marianną. Kobiety cały czas ze sobą walczą o drobne i wielkie sprawy, są dokuczliwe i nie pozwalają sobie nawzajem rozwinąć skrzydeł. Dlaczego? Mam wrażenie, że według okrutnej zasady `jeśli nie udało się mi, to i Tobie nie może się udać`. Narratorka stara się mimo wszystko walczyć o swoje marzenia i ambicje, w czym pomaga jej były kochanek matki. Początkowo jest przyjacielem, który opowiada jej o matce, o operze i malarstwie, o pięknym witrażu i oprowadza po Lwowie. Z czasem i oni stają się kochankami, łamiąc wszelkie konwenanse.
W Domu z witrażem urzeka jednak nie tyle sama fabuła, co bogaty i poetycki język opowieści. Urzeka Lwów jako miasto z bogatą historią i pięknymi miejscami, niekoniecznie tymi znanymi z przewodników, ale bocznymi uliczkami i zakamarkami znanymi tylko mieszkańcom. Urzekają proste emocje, które narratorka wyraża wielobarwnie i bardzo zaskakująco wplatając w nie historię swego miasta.
Nie da się ukryć, że temat powieści – walczący Lwów – cały czas jest aktualny. Bo Ukraina walczyła w ciężkich latach 80/90-tych, ale i walczy teraz o swoją wolność. Dlatego ostatni z rozdziałów dzieje się na Majdanie. Ta historia cały czas się dzieje, jesteśmy jej świadkami, ale możemy już o niej przeczytać w książkach! Warto sięgnąć po książkę, dlatego też, że wśród polecających lekturę są Sylwia Chutnik, Justyna Sobolewska, Jarosław Czechowicz. Świetna rekomendacja.
Dom z witrażem to powieść, która wygrała konkurs organizowany przez Wydawnictwo Znak Literanova na najlepszą powieść. Nie wiem, jakie były kontrkandydatki, ale ta powieść jest naprawdę dobra i zasługuje na uwagę.
Jest to książka o Lwowie, o trudnej ukraińskiej historii, w którą są uwikłane cztery kobiety: prababka, babka, matka i wnuczka. Jest to także opowieść do miłości...
2015-03-18
Jeśli poszukujecie książki, która ma Was poruszyć i skłonić do przemyśleń, raczej nie sięgajcie po Ślepnąć od świateł Żulczyka. To dobra książka, świetnie skonstruowana, z wartką fabułą i dobrze zarysowanymi postaciami, ale dla mnie nie ma tu nic więcej. Pewnie warszawiacy maja odmienne zdanie, bo przecież to książka o Warszawie, o jej ciemnej, mafijno-narkotykowej twarzy oraz nocnym życiu. Jacek, wokół którego zbudowana jest fabuła, to jednocześnie narrator, który widzi Warszawę jako odrębny organizm, samoistną istotę żyjącą przede wszystkim nocą i w nocnych klubach. Warszawa kipi życiem, ale jest to życie prowadzące do upadku człowieka pod każdym względem – etycznym, emocjonalnym, duchowym, a nawet cielesnym. Bohater-narrator przyjechał do Warszawy z Olsztyna, żeby znaleźć pracę w międzynarodowej korporacji i w przekonaniu rodziców, taką pracę ma. W rzeczywistości jest dilerem narkotykowym zaopatrującym największe gwiazdy telewizji oraz najbardziej wpływowych biznesmenów.
Książka zbiera świetne recenzje, wszędzie wokół tylko ochy i achy, a nawet nominacja do Paszportu Polityki 2014. Opisuje się ją jako mocną, zaskakującą, trudną i obrazoburczą. Może i wszystko się zgadza, ale nie wiedzę w niej żadnej nowości ani świeżości, a jedynie odgrzewane kotlety… dla wytrwałych! No i ta okładka – „grafik płakał, jak projektował” ;)
Jeśli poszukujecie książki, która ma Was poruszyć i skłonić do przemyśleń, raczej nie sięgajcie po Ślepnąć od świateł Żulczyka. To dobra książka, świetnie skonstruowana, z wartką fabułą i dobrze zarysowanymi postaciami, ale dla mnie nie ma tu nic więcej. Pewnie warszawiacy maja odmienne zdanie, bo przecież to książka o Warszawie, o jej ciemnej, mafijno-narkotykowej twarzy...
więcej mniej Pokaż mimo toSięgnęłam ostatnio po książkę o dość frapującym i zarazem kontrowersyjnym tytule Zgorzkniała pizda Marii Sveland. Nie ukrywam, że tym, co mnie w niej szczególnie zaciekawiło, był właśnie ów tytuł… Ale na szczęście nie żałowałam wyboru, bo jest to lektura ciekawa, napisana wartkim językiem, dzięki czemu połknęłam ją w dwa dni.
Sięgnęłam ostatnio po książkę o dość frapującym i zarazem kontrowersyjnym tytule Zgorzkniała pizda Marii Sveland. Nie ukrywam, że tym, co mnie w niej szczególnie zaciekawiło, był właśnie ów tytuł… Ale na szczęście nie żałowałam wyboru, bo jest to lektura ciekawa, napisana wartkim językiem, dzięki czemu połknęłam ją w dwa dni.
Pokaż mimo toWiedeńską grę przeczytałam skuszona kolejny raz okładką oraz ładnym wydaniem książki, ale niestety w tym miejscu zasadnicze zalety powieści się kończą. Wydawca zapowiada powieść kryminalną i romans połączone tajemniczym klimatem przedwojennej Europy. Kryminał i romans w wydaniu Carli Montero są wyjątkowo sztampowe, przewidywalne i płaskie, a postaci w nich uczestniczące bez wyrazu, mdłe – jakby kartonowe… Klimat udało się zachować w minimalnym stopniu, jednak jest on właściwy pensjonarce, bo niezwykle naiwny i powierzchowny.
Wiedeńską grę przeczytałam skuszona kolejny raz okładką oraz ładnym wydaniem książki, ale niestety w tym miejscu zasadnicze zalety powieści się kończą. Wydawca zapowiada powieść kryminalną i romans połączone tajemniczym klimatem przedwojennej Europy. Kryminał i romans w wydaniu Carli Montero są wyjątkowo sztampowe, przewidywalne i płaskie, a postaci w nich uczestniczące bez...
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążki Anderws nie należą do najambitniejszych z moich lektur, jednak urzekają, pozwalają oderwać się od rzeczywistości i na chwilę potrafią zawładnąć moją wyobraźnią. To seria książek wyśmienitych na urlop, ale też zrobią nam dobrze w jesienny wieczór ;)
Książki Anderws nie należą do najambitniejszych z moich lektur, jednak urzekają, pozwalają oderwać się od rzeczywistości i na chwilę potrafią zawładnąć moją wyobraźnią. To seria książek wyśmienitych na urlop, ale też zrobią nam dobrze w jesienny wieczór ;)
Pokaż mimo toKsiążki Anderws nie należą do najambitniejszych z moich lektur, jednak urzekają, pozwalają oderwać się od rzeczywistości i na chwilę potrafią zawładnąć moją wyobraźnią. To seria książek wyśmienitych na urlop, ale też zrobią nam dobrze w jesienny wieczór ;)
Książki Anderws nie należą do najambitniejszych z moich lektur, jednak urzekają, pozwalają oderwać się od rzeczywistości i na chwilę potrafią zawładnąć moją wyobraźnią. To seria książek wyśmienitych na urlop, ale też zrobią nam dobrze w jesienny wieczór ;)
Pokaż mimo toKsiążka jest świetna. Są w niej przepisy na potrawy różnych popularnych i kultowych filmów: na placek wiśniowy z mojego ukochanego po stokroć serialu „Miasteczko Twin Peaks”, piwo kremowe z Harrego Pottera, sernik z „Przyjaciół” czy niebieską zupę z porów z „Dziennika Bridget Jones” i wiele, wiele innych inspiracji kulinarnych.
Książka jest świetna. Są w niej przepisy na potrawy różnych popularnych i kultowych filmów: na placek wiśniowy z mojego ukochanego po stokroć serialu „Miasteczko Twin Peaks”, piwo kremowe z Harrego Pottera, sernik z „Przyjaciół” czy niebieską zupę z porów z „Dziennika Bridget Jones” i wiele, wiele innych inspiracji kulinarnych.
Pokaż mimo to2015-01-05
Niby wszystko jest tak, jak powinno, ale jednak czegoś brakuje. Trochę to historia naciągana i tendencyjna, dość łatwa do rozwiązania i to już w połowie lektury. Nie jest to thriller najwyższych lotów… hmm to nawet nie thriller, a raczej powieść detektywistyczna, do jakiej w przypadku Grangé’a nie jestem przyzwyczajona. Może facet chciał spróbować czegoś nowego? Szkoda, że nie wyszło nic na miarę wspomnianej „Przysięgi otchłani” czy chociażby niezłego „Imperium wilków”. Może następnym razem.
Niby wszystko jest tak, jak powinno, ale jednak czegoś brakuje. Trochę to historia naciągana i tendencyjna, dość łatwa do rozwiązania i to już w połowie lektury. Nie jest to thriller najwyższych lotów… hmm to nawet nie thriller, a raczej powieść detektywistyczna, do jakiej w przypadku Grangé’a nie jestem przyzwyczajona. Może facet chciał spróbować czegoś nowego? Szkoda, że...
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążki są połączeniem „Igrzysk śmierci”, Harrego Pottera (nie magię mam na myśli) oraz pewnego horroru z 2012 roku, o którym nie będę nic więcej pisać, bo zdradziłabym zbyt szybko całą koncepcję. Historia Beatrice Prior zaczyna się w momencie, gdy musi wybrać między jedną z frakcji, na które podzielony jest postapokaliptyczny świat: Altruizmem, Nieustraszonością, Erudycją, Serdecznością oraz Prawością. Od tego wyboru zależy jej dalsze życie (lub śmierć) oraz rola, jaką będzie pełnić w społeczeństwie. Kolejne wydarzenia to konsekwencja jej wyborów oraz decyzji, które podjęli jej przyjaciele oraz rodzina.
Książki są połączeniem „Igrzysk śmierci”, Harrego Pottera (nie magię mam na myśli) oraz pewnego horroru z 2012 roku, o którym nie będę nic więcej pisać, bo zdradziłabym zbyt szybko całą koncepcję. Historia Beatrice Prior zaczyna się w momencie, gdy musi wybrać między jedną z frakcji, na które podzielony jest postapokaliptyczny świat: Altruizmem, Nieustraszonością, Erudycją,...
więcej mniej Pokaż mimo toW powieści „Syn” spotykamy się z dość sztampowym i klasycznym kryminałem opartym na motywie vendetty i karania winnych. Winni to przekupni policjanci, prokuratorzy oraz przestępcy i mafia. Sonny wymierza im krwawą karę w imieniu społeczeństwa, za co jest ono mu wdzięczne. Mimo że akcja jest przewidywalna, to bezwzględnie wciąga, wątki są ciekawie rozwijane, a fabuła rozkręca się w genialnie wyważonym tempie. Ta klasyka i przewidywalność urzeka, a przecież lubimy tylko te piosenki, które już raz słyszeliśmy ;) Stąd pewnie sukces książki w rodzimym kraju autora, jak i w niemal całej Europie.
W powieści „Syn” spotykamy się z dość sztampowym i klasycznym kryminałem opartym na motywie vendetty i karania winnych. Winni to przekupni policjanci, prokuratorzy oraz przestępcy i mafia. Sonny wymierza im krwawą karę w imieniu społeczeństwa, za co jest ono mu wdzięczne. Mimo że akcja jest przewidywalna, to bezwzględnie wciąga, wątki są ciekawie rozwijane, a fabuła...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka pochłania bez reszty, chociaż akcja nie toczy się wartko. I bardzo dobrze. To historia dziewczynki, małej miłośniczki książek, która kierowana ogromną pasją zmienia się z analfabetki w wytrawną czytelniczkę, a nawet, żeby zdobyć kolejne książki, posuwa się do kradzieży (w liczbie mnogiej!). Opowieść, relacjonowana z perspektywy wszechogarniającej Śmierci, rozgrywa się na tle II wojny światowej, ale to nie ona jest tu najważniejsza. Pierwszoplanowi bohaterowie to mała złodziejka Liesel oraz szlachetność, przyjaźń, miłość i szczera empatia wobec drugiego człowieka. Bez nadęcia, z pewną dozą naiwności w sposobie wiedzenia świata, ale nie bez spostrzegawczości, przenikliwości i słuszności, autor pokazuje te uniwersalne prawdy i zawsze celne, serdeczne wartości.
Ta książka to pochwała prostoty i radości z każdej chwili, ale autorowi udaje się z zaskakującym powodzeniem uniknąć PauloCoelheizimu i banału. Dla mnie koniec lektury to wielki żal i prawdziwe łzy nad pięknem opowieści, nad własną refleksją i tym, że niestety to już finał historii. Na pewno jeszcze nie raz wrócę do „Złodziejki” i będę polecać ją każdemu, bez względu na wiek.
Książka pochłania bez reszty, chociaż akcja nie toczy się wartko. I bardzo dobrze. To historia dziewczynki, małej miłośniczki książek, która kierowana ogromną pasją zmienia się z analfabetki w wytrawną czytelniczkę, a nawet, żeby zdobyć kolejne książki, posuwa się do kradzieży (w liczbie mnogiej!). Opowieść, relacjonowana z perspektywy wszechogarniającej Śmierci, rozgrywa...
więcej mniej Pokaż mimo to„Uparte serce” zmieniło moje podejście do biografii, których z zasady nigdy nie lubiłam. Przeczytałam ich niezbyt wiele i pewnie bez gustu, więc nie byłam ich miłośniczką. Na szczęście dałam się podpuścić i dzięki audycji w Trójce oraz krzykliwej akcji Wydawnictwa Znak na Facebooku, kupiłam i się zakochałam. W książce i w Poświatowskiej, na nowo.Oczywiście znałam poezje Poświatowskiej, uwielbiałam jej wrażliwość oraz doskonale mocny erotyzm. Ale już o samej poetce nie wiedziałam zbyt wiele, no może poza tym, że zmarła młodo i chorowała. Ale że była 20-letnią wdową? Że zmieniała facetów jak rękawiczki? I to facetów zasadniczo zajętych? Może wydawać się to mało romantyczne, niezgodne z normą społeczną, ale w wydaniu Poświatowskiej niezwykle idealistyczne i marzycielskie.
„Uparte serce” zmieniło moje podejście do biografii, których z zasady nigdy nie lubiłam. Przeczytałam ich niezbyt wiele i pewnie bez gustu, więc nie byłam ich miłośniczką. Na szczęście dałam się podpuścić i dzięki audycji w Trójce oraz krzykliwej akcji Wydawnictwa Znak na Facebooku, kupiłam i się zakochałam. W książce i w Poświatowskiej, na nowo.Oczywiście znałam poezje...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo lubię reportaże, a jeszcze bardziej reportaże o naszych sąsiadach zza wschodniej granicy. Dlatego wiele obiecywałam sobie po książce Anny Wojtachy „Zabijemy albo pokochamy. Opowieści z Rosji”, która opisuje kilka wizyt reporterki w kraju Putina.
Niestety, mimo że książkę czyta się z zapartym tchem, bardzo szybko, a fabuła wciąga, nie dowiedziałam się z niej nic więcej, ponad to, co już o Rosji i Rosjanach wiedziałam. Powiem więcej, dowiedziałam się za to bardzo dużo o samej autorce, bo wciąż o sobie pisze… I nie są to komentarze w rozumieniu stricte reporterskim, a jedynie ciągłe wtręty o sobie, jakby to ona chciała być na pierwszym planie, jakby chciała przepędzić swoich bohaterów za siebie. Bardzo to uwiera w tej książce, która ma ambicje pokazać „człowieka w sytuacji ekstremalnej”.
Podtytuł książki głoszący „Opowieści z Rosji” jest bardzo cwanym i przemyślanym zabiegiem, gdyż jeśli spojrzymy na książkę jako na tytułowe opowieści, nie będziemy szukać wzorców reportażu podobnych do Kapuścińskiego czy speca w temacie Rosji – Jacka Hugo-Badera, to znajdziemy u Wojtachy ciekawą fabułę i wartką akcję. Bo tak można czytać tę książkę – jako pamiętnik bohaterki, która podróżuje po Rosji, przeżywa trudną miłość i szorstkie przyjaźnie. „Zabijemy albo pokochamy” interpretowana w ten sposób wiele zyskuje na atrakcyjności, staje się ciekawą historią kobiety opowiedzianą lekkim słowem i luźną frazą. Tak, zdecydowanie w taki sposób warto ocenić książkę reporterki.
Bardzo lubię reportaże, a jeszcze bardziej reportaże o naszych sąsiadach zza wschodniej granicy. Dlatego wiele obiecywałam sobie po książce Anny Wojtachy „Zabijemy albo pokochamy. Opowieści z Rosji”, która opisuje kilka wizyt reporterki w kraju Putina.
więcej Pokaż mimo toNiestety, mimo że książkę czyta się z zapartym tchem, bardzo szybko, a fabuła wciąga, nie dowiedziałam się z niej nic...