rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Książka o greckich bogach, która z bogami ma mało wspólnego. Bardziej jest to kolejny pseudomafijny erotyk, dla jako takiego urozmaicenia wplątany w świat bogów. Nudna, nieciekawa, mało akcji. Chyba, że ktoś zalicza sceny erotyczne jako akcje, to się nie zawiedzie. Jeśli ktoś sięga po tą książkę dla tematu mitologii, bóstw, to zdecydowanie lepiej przeczytać "Lore" Alexandry Bracken.

Książka o greckich bogach, która z bogami ma mało wspólnego. Bardziej jest to kolejny pseudomafijny erotyk, dla jako takiego urozmaicenia wplątany w świat bogów. Nudna, nieciekawa, mało akcji. Chyba, że ktoś zalicza sceny erotyczne jako akcje, to się nie zawiedzie. Jeśli ktoś sięga po tą książkę dla tematu mitologii, bóstw, to zdecydowanie lepiej przeczytać "Lore"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Porusza ważny temat równości, ale nie jest to jakaś wygórowana literatura. Nie ma chociażby jednej sceny naprawdę trzymającej w napięciu, po której się pomyśli "wow, nie spodziewałam się tego". Jak dla mnie mocno przewidywalna, bez większych wzlotów czy upadków w fabule.

Porusza ważny temat równości, ale nie jest to jakaś wygórowana literatura. Nie ma chociażby jednej sceny naprawdę trzymającej w napięciu, po której się pomyśli "wow, nie spodziewałam się tego". Jak dla mnie mocno przewidywalna, bez większych wzlotów czy upadków w fabule.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chyba wyrosłam z tego typu bajek. Jak dla mnie zbyt infantylna książka.

Chyba wyrosłam z tego typu bajek. Jak dla mnie zbyt infantylna książka.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wspaniale napisana historia ojca i syna próbujących przetrwać w świecie po apokalipsie. Świecie, w którym przetrwali tylko naprawdę nieliczni, gdzie źli ludzie zjadają siebie nawzajem a wśród nich wędrujący w poszukiwaniu lepszego jutra ojciec i syn, którzy niosą ogień. Którzy są malutką wysepką miłości na tej opustoszałej planecie.
Opowieść ubrana w piękny język z zakończeniem, które wycisnęło ze mnie niejedną łzę wzruszenia.

Wspaniale napisana historia ojca i syna próbujących przetrwać w świecie po apokalipsie. Świecie, w którym przetrwali tylko naprawdę nieliczni, gdzie źli ludzie zjadają siebie nawzajem a wśród nich wędrujący w poszukiwaniu lepszego jutra ojciec i syn, którzy niosą ogień. Którzy są malutką wysepką miłości na tej opustoszałej planecie.
Opowieść ubrana w piękny język z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnimi czasy mam "szczęście" do książek po prostu NUDNYCH. I taką książką jest również "Ginko. Księżycowy miesiąc". Sięgnęłam po tą książkę z myślą "fajny opis, temat z dużym polem do popisu, do tego autorką jest nasza rodaczka. Dam szansę." i niestety zawiodłam się. Główna bohaterka, tytułowa Ginko denerwuje swoją postawą, jest (przynajmniej dla mnie) zbyt pyskata, przydałoby się jej nieco pokory. Sam pomysł na książkę, jak już wspomniałam, ma duży potencjał. Gorzej jednak z wykonaniem autorstwa pani Michalskiej, szczególnie w drugiej części książki. Nudy, nudy i jeszcze raz nuuudyyy. Ginko niszczy każdego przeciwnika zanim akcja na dobre się rozkręci, nudne dialogi, sceny nie wnoszące zupełnie nic do historii, zauważyłam w książce również nieco niedociągnięć. Słowem podsumowania, zakończenie sugeruje powstanie kontynuacji tej książki, po którą raczej nie sięgnę. Nie urzekła mnie ani historia Ginko ani ona sama (czy ktokolwiek inny z bohaterów). Jak dla mnie to 354 strony nudy i męczarni.

Ostatnimi czasy mam "szczęście" do książek po prostu NUDNYCH. I taką książką jest również "Ginko. Księżycowy miesiąc". Sięgnęłam po tą książkę z myślą "fajny opis, temat z dużym polem do popisu, do tego autorką jest nasza rodaczka. Dam szansę." i niestety zawiodłam się. Główna bohaterka, tytułowa Ginko denerwuje swoją postawą, jest (przynajmniej dla mnie) zbyt pyskata,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Głównym bohaterem jest młody, dwudziestosześcioletni historyk Finn Nordstrom. Jego historię zaczynamy poznawać od 2264 roku. Jako znawca martwego języka niemieckiego zostaje on poproszony o przetłumaczenie znalezionych pamiętników z XXI wieku. Autorką tych pamiętników jest trzynastoletnia Eliana. Finn tłumacząc zapiski młodej dziewczyny jest świadkiem jej dojrzewania, miłostek i tragedii. Jednak pewnego dnia los płata mu figla. Los, a może ludzie, z którymi pracuje?

Finn spotyka Elianę.

"Nieskończoność" to wspaniała, przyjemnie napisana historia o miłości można rzec z pogranicza absurdu. Uczucie jakie rodzi się między dwudziestosześcioletnim Finnem i dorastającą Elianą wydaje się niemożliwe. W końcu między nimi jest ponad 200 lat różnicy! A jednak...
Czy spotkanie Finna z Elianą było tylko cudownym przypadkiem? A może wszystko było ukartowane?

Książka napisana jest bardzo przyjemnym stylem, czyta się ją wręcz błyskawicznie, nie można się odkleić. Jak dla mnie ogromnym plusem jest to, że bohaterowie książki nie mają 15-18 lat. Dobrze jest w końcu przeczytać wciągającą i emocjonującą historię o ludziach mniej więcej w moim wieku.
"Nieskończoność" zdecydowanie ląduje na półce z moimi ulubionymi książkami i nie zamierzam jej oddawać.

Głównym bohaterem jest młody, dwudziestosześcioletni historyk Finn Nordstrom. Jego historię zaczynamy poznawać od 2264 roku. Jako znawca martwego języka niemieckiego zostaje on poproszony o przetłumaczenie znalezionych pamiętników z XXI wieku. Autorką tych pamiętników jest trzynastoletnia Eliana. Finn tłumacząc zapiski młodej dziewczyny jest świadkiem jej dojrzewania,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dzięki Bogu to już koniec. Dawno już tak nie wynudziłam się przy żadnej książce. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Całkowicie nie rozumiem zachwytu nad tą książką. Z pewnością nie sięgnę więcej po żadną książkę ani Dmitra Glukhovsky'ego ani po żadną z Uniwersum Metro 2033. Sam pomysł owszem, jest ciekawy, jednak wykonanie zbyt długie i zbyt (jak już wspomniałam) nudne.

Dzięki Bogu to już koniec. Dawno już tak nie wynudziłam się przy żadnej książce. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Całkowicie nie rozumiem zachwytu nad tą książką. Z pewnością nie sięgnę więcej po żadną książkę ani Dmitra Glukhovsky'ego ani po żadną z Uniwersum Metro 2033. Sam pomysł owszem, jest ciekawy, jednak wykonanie zbyt długie i zbyt (jak już wspomniałam) nudne.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Szklany tron" rzucił mi się w oczy podczas jednej z moich wypraw do Empiku. Wśród ciemnych okładek na dziale Fantastyka wybiła się ta jedna, o pięknych, delikatnych kolorach bieli i błękitu. Z okładki spogląda na nas ciemna postać dziewczyny z zaciętą miną, jakby rzucała nam wyzwanie "przeczytaj mnie!". Ledwie zerkając na opis z tyłu książki powędrowałam z nią do kasy. Jeszcze tego samego dnia, na wykładach, zaczęłam ją czytać.

Maas w swej książce przenosi czytelnika do krainy zwanej Erilea. Bliżej zapoznać się z tą krainą możemy dzięki umieszczonej z przodu książki mapce, co jest dużym plusem.

W Erilei poznajemy Celaenę Sardothien, najlepszą (mimo swojego młodego wieku, gdyż ma zaledwie 17 lat) zabójczynię Adarlanu. Dokładnie rzecz ujmując poznajemy ją w kopalni soli Endovier, gdzie też odbywa karę dożywocia. Kopalnia ta jest opisana jako miejsce niesamowitych cierpień, nikt stamtąd żywy nie wychodzi. Jednak naszej głównej bohaterce się to udaje. Z tego okropnego miejsca wyciąga ją Dorian, następca tronu Adarlanu. Jednak nie robi tego za darmo ani za ładne oczy. Celaena staje przed wyborem - pozostać w Endovier, gdzie czeka ją pewna śmierć, lub udać się z księciem do zamku gdzie stanie w szranki z innymi przestępcami w turnieju, w którym wygraną jest rola Królewskiego Obrońcy przez określony czas, następnie wolność. Co wybrała Celaena można łatwo zgadnąć.
Książka na początku mnie nie wciągnęła. Główna bohaterka mnie osobiście denerwowała. Nie tylko na początku, ale przez całą książkę. Typowa cwaniara, odkąd tylko opuściła Endovier cały czas kombinuje jak to uciec, kogo obezwładnić, jest ogólnie osobą pyskatą. Przez większą część książki akcja wlecze się jak ślimak, nic specjalnego się nie dzieje. Gdzieś plus/minus w połowie książki pojawia się postać Sama, jakby autorka powiedziała sobie "oho! To jest dobry pomysł na wprowadzenie kogoś takiego!". Bohaterowie jak dla mnie są tacy jakby nijacy. Pyskata i zbyt pewna siebie młodociana zabójczyni, książę lowelas, sztywny jak kij Kapitan Gwardii Królewskiej, nadęta pannica zakochana w królu, wieczna intrygantka, król tak chamski i podły, że aż dziw, że jeszcze nie było żadnego buntu w jego królestwie. Jak dla mnie nikt z nich nie wybił się na tyle, żeby urzec mnie swoim "ja". Dodatkowo dość nieciekawe imiona. Moim skromnym zdaniem jest to jeden z ważnych czynników, które kształtują ciekawego bohatera książkowego. Jak na przykład Harry Potter brzmi jakoś ciekawie, przyjemnie, tak Celaena Sardothien czy Dorian Havilliard jak dla mnie brzmi... No słabo, nic w tych imionach nie przyciąga.
Oczywiście nie obeszło się bez wątku romansowego. A nawet i poniekąd trójkąta. Młody książkę zakochuje się w sprowadzonej do zamku zabójczyni (bo jakby inaczej), ona czuje "pociąg" do księcia, jednocześnie rodzi się dziwna więź między nią a Kapitanem Gwardii Królewskiej - Chaolem.
W "Szklanym tronie" podobała mi się obecność, że tak to ujmę, nieludzkich istot - w tym przypadku demonów, umarłych i paru innych. Jest to czynnik, który przyciąga mnie do książek. Poza tym, czynnikiem, który przyciąga uwagę czytelnika jest ilość rozdziałów, których jest 55. Zaletą tak dużej ilości rozdziałów jest to, że są one stosunkowo krótkie.

Jak na książkę, która od czasu zrodzenia się pierwszego pomysłu do czasu wydania jej powstawała 10 lat to jest to książka słaba. Nie zachwyca praktycznie niczym. Akcja, która jest dość monotonna, nie porywa, bohaterowie nie chwytają za serce, nie czułam ani odrobiny podniecenia po jej zakończeniu wywołanego przeżytymi wspólnie z bohaterami chwil. Mam jednak nadzieję, że nie będzie to trwało w kolejnych częściach przygód Celaeny.

"Szklany tron" rzucił mi się w oczy podczas jednej z moich wypraw do Empiku. Wśród ciemnych okładek na dziale Fantastyka wybiła się ta jedna, o pięknych, delikatnych kolorach bieli i błękitu. Z okładki spogląda na nas ciemna postać dziewczyny z zaciętą miną, jakby rzucała nam wyzwanie "przeczytaj mnie!". Ledwie zerkając na opis z tyłu książki powędrowałam z nią do kasy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zdecydowanie lepsza część niż "Dotyk Julii", choć też nie jest nie wiadomo jak porywająca. Widać, że styl pisania autorki jest lepszy niż w pierwszej części, ale niektóre pomysły jakie wprowadziła do akcji są jak dla mnie naciągane. Najbardziej, przynajmniej mnie, rozbawiło powiązanie Julia-Adam-Warner. Takie powiązania może wymyślić nawet uczeń gimnazjum. Całą książkę była mowa o wielkiej bitwie i w ogóle, a nic tej bitwy nie było praktycznie widać... Mimo, że lepsza niż "Dotyk Julii" i tak nie zachwyciła mnie.

Zdecydowanie lepsza część niż "Dotyk Julii", choć też nie jest nie wiadomo jak porywająca. Widać, że styl pisania autorki jest lepszy niż w pierwszej części, ale niektóre pomysły jakie wprowadziła do akcji są jak dla mnie naciągane. Najbardziej, przynajmniej mnie, rozbawiło powiązanie Julia-Adam-Warner. Takie powiązania może wymyślić nawet uczeń gimnazjum. Całą książkę była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Genialna! Wspaniałe zwieńczenie całej trylogii. Podobnie jak to podkreślałam w poprzednich tomach, tak i w tym: emocje, emocje i jeszcze raz emocje! Książka wciąga i nie pozwala się oderwać. Czyta się jednym tchem a po każdym rozdziale pragnie się następnego. Wspaniale zaplanowana historia ludzi walczących o miłość, wolność i życie. Historia Leny, która w końcu to odnajduje. Książka pisana jest bez nadmiernego słodzenia, nie jest to historyjka w której wszyscy będą na końcu szczęśliwi. Są w niej dotkliwe dla bohaterów straty. Jednak są również nadzieje i dobre obroty sprawy.
Okładka książki, tajemnicza, wręcz buntownicza bardzo dobrze oddaje treść książki.
Jedyne co mi się nie podobało to podział na rozdziały "Lena" i "Hana". Zdecydowanie nie jest to potrzebne. Za mało Leny. Za mało!
A zakończenie? Wspaniała wizja przyszłości wolnej, w której miłość nie jest chorobą.
Niesie ze sobą nadzieję.

Polecam gorąco każdemu zarówno [requiem] jak i całą trylogię [delirium]. Niezapomniane wrażenia.
Z pewnością wrócę do tej książki jeszcze nie raz!

Genialna! Wspaniałe zwieńczenie całej trylogii. Podobnie jak to podkreślałam w poprzednich tomach, tak i w tym: emocje, emocje i jeszcze raz emocje! Książka wciąga i nie pozwala się oderwać. Czyta się jednym tchem a po każdym rozdziale pragnie się następnego. Wspaniale zaplanowana historia ludzi walczących o miłość, wolność i życie. Historia Leny, która w końcu to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejny tom trylogii "Delirium" i kolejna dawka przeżyć. Wraz z Leną, główną bohaterką przenosimy się do Głuszy. Lena staje się odmieńcem. Uratowana przez Raven i cierpiąca po stracie Alexa stara się przystosować do życia w lasie.
Podobnie jak pierwszy tom, tak i "Pandemonium" dostarcza nam mieszaniny uczuć. Historia Leny, która wciąga, akcja i bohaterowie sprawiają, że nie sposób oderwać się od książki a zakończenie niesamowicie zaskakuje i sprawia, że z niecierpliwością oczekuję kiedy ostatni tom będzie w moich rękach.

Kolejny tom trylogii "Delirium" i kolejna dawka przeżyć. Wraz z Leną, główną bohaterką przenosimy się do Głuszy. Lena staje się odmieńcem. Uratowana przez Raven i cierpiąca po stracie Alexa stara się przystosować do życia w lasie.
Podobnie jak pierwszy tom, tak i "Pandemonium" dostarcza nam mieszaniny uczuć. Historia Leny, która wciąga, akcja i bohaterowie sprawiają, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Delirium" to pierwszy tom trylogii, która pokazuje nam świat, który ludzie uważają za idealny. Wynaleziono lek, który sprawia, że już nigdy nie będziemy czuć miłości, współczucia. Praktycznie żadnych uczuć, które są dobre. Jednak wśród tego tłumu bezmózgich zombie znajdują się osoby, które z tym walczą.
Główną bohaterką jest Lena, wytykana przez wszystkich jako osoba, która ma w sobie "chorobę" odziedziczoną po matce. Jest ona święcie przekonana, że prawdy i reguły jakie wpaja jej świat są najwyższą prawdą a miłość jest złem. Na szczęście w jej życiu pojawia się ktoś, kto odmieni jej spojrzenie na ludzkość.
Książka wciąga już od pierwszych stron. Nieco irytuje postawa głównej bohaterki gdy jest ślepo zapatrzona w świat bez miłości i panujące w nim zasady. Przez całą książkę towarzyszą nam emocje i akcja. Jest to niezapomniana dawka wszelkiego rodzaju uczuć. Zdecydowanie polecam każdemu :)

"Delirium" to pierwszy tom trylogii, która pokazuje nam świat, który ludzie uważają za idealny. Wynaleziono lek, który sprawia, że już nigdy nie będziemy czuć miłości, współczucia. Praktycznie żadnych uczuć, które są dobre. Jednak wśród tego tłumu bezmózgich zombie znajdują się osoby, które z tym walczą.
Główną bohaterką jest Lena, wytykana przez wszystkich jako osoba,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ach, ten „Dotyk Julii”…
Główną bohaterką książki jest tytułowa Julia, przetrzymywana w potocznie zwanym wariatkowie, dziewczyna, która potrafi zabić dotykiem. Pomysł niby OK, ale już od pierwszych stron nasuwa jedno i to samo skojarzenie chyba każdemu: X-Men… Bo jak tu jej nie skojarzyć z Rudą?
Oczywiście jak to w książkach tego typu pojawia się książę przewspaniały, który ratuje ją z tego antyutopijnego, strasznego miasta. No i oczywiście Julia może go dotknąć nie robiąc mu krzywdy. Bo jak sobie wyobrażacie historię miłosną bez tak słodkiego dodatku jak fakt, że może dotykać ukochanego? No nie da się. Samego faktu, że znają się tylko(!!) z widzenia kiedyś tam ze szkoły i rozmawiali ze sobą dopiero w szpitalu psychiatrycznym, ale oczywiście kochają się od zawsze, nie chce mi się komentować. Naciągane, że szok.
Książka składa się w dużej części z dialogów, a niektóre z nich są tak bezsensowne i niepotrzebne, że ma się wrażenie, że autorka na siłę je ciągnęła, żeby książka miała więcej stron.
A: Jaka piękna dziś pogoda!
B: Super masz trampki…
A: Niebo takie czyste.
B: Dzisiaj na obiad schabowy.
Książkę można łatwo opisać: Warner (to ten zły) wyciąga Julię z wariatkowa żeby ta dla niego torturowała innych. Julia ciągle, ale to ciągle, powtarza, że Warner jest chory, psychiczny i chce mu złamać kręgosłup. No i jest Adam, wyżej wspomniany książę, który ratuje ją z tego złego świata i razem uciekają przed Warnerem. Druga część książki składa się głównie z wyznań typu „kocham cię Julio”, „Ja ciebie też”, „uciekniemy stąd” i tak w kółko, no i oczywiście na samej ucieczce, która kończy się wspaniale.
Książka jak dla mnie nudna, przewidywalna i strasznie napisana. Nie rozumiem zachwytu nad nią. A sam koniec utwierdza w przekonaniu co do pomysłu zaczerpniętego z X-Menów, choć autorka się zarzeka, że usłyszała o nich dopiero jak przedstawiła bratu pomysł na książkę (ale jak można nie słyszeć nigdy o X-Menach?!). Ale to tylko moje zdanie. Z drugiej strony jest to dobra pozycja dla kogoś, kto szuka cukierkowego love story, w którym wszyscy radzą sobie niesamowicie super z każdą przeciwnością losu, bez obawy, że zginie ktoś „dobry”.

Ach, ten „Dotyk Julii”…
Główną bohaterką książki jest tytułowa Julia, przetrzymywana w potocznie zwanym wariatkowie, dziewczyna, która potrafi zabić dotykiem. Pomysł niby OK, ale już od pierwszych stron nasuwa jedno i to samo skojarzenie chyba każdemu: X-Men… Bo jak tu jej nie skojarzyć z Rudą?
Oczywiście jak to w książkach tego typu pojawia się książę przewspaniały, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sagę „Szeptem” zaczęłam czytać dość dawno temu. No, można tak powiedzieć. Kupiłam po promocji na allegro pierwszy tom i po przeczytaniu leżał samotnie na półce. Jakoś zawsze było coś innego do kupienia zamiast pozostałych tomów. W końcu zaparłam się i poprosiłam o pozostałe części pod choinkę, po czym w niecały miesiąc pochłonęłam resztę Sagi.
Co mogę o niej powiedzieć. Jestem z niej niesamowicie zadowolona. Są elementy i romansu i akcji. Z pewnością cała Saga nie opiera się tylko na płaczach (albo Patchach ;)) nad miłością, która cały czas spotyka na swej drodze przeciwności losu.
W ostatnim tomie, „Finale”, w końcu rozgrywa się walka między upadłymi aniołami a Nefilami. Sam moment walki jest niestety dość skąpo i krótko opisany. Emocje pobudza także część, w której Nora próbuje ocalić pióro Patcha, a już przy znalezieniu jego motoru łzy same cisną się do oczu (kto umie wczuć się w książkę, ten z pewnością to rozumie).
Powiem szczerze, że motyw wydostania się Patcha z piekła jest trochę naciągany, ale nie narzekam, przez całą Sagę kibicowałam ich uczuciu i cieszę się, że w końcu mogli być razem. Jedyne co mnie strasznie zasmuciło to los Scotta, ale przynajmniej pokazuje nam to, że nie wszystkie książki muszę się kończyć super cukierkowo (no ale czemu akurat Scott?!).
„Finale” to zdecydowanie najlepszy tom z całej Sagi. Akcja tocząca się praktycznie przez całą książkę, walka z upadłymi aniołami, Nefilami i przede wszystkim walka o uczucie sprawia, że Czytelnik wciąga się w fantastyczny świat istot nadprzyrodzonych i sam nie wie, kiedy z rozdziału pierwszego dochodzi do „podziękowań”.
Z czystym sercem powiem jedno o Sadze „Szeptem”: Jesteś cała moja, aniele, i nigdy cię nie oddam.

Polecam gorąco!

Sagę „Szeptem” zaczęłam czytać dość dawno temu. No, można tak powiedzieć. Kupiłam po promocji na allegro pierwszy tom i po przeczytaniu leżał samotnie na półce. Jakoś zawsze było coś innego do kupienia zamiast pozostałych tomów. W końcu zaparłam się i poprosiłam o pozostałe części pod choinkę, po czym w niecały miesiąc pochłonęłam resztę Sagi.
Co mogę o niej powiedzieć....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Pożeracz snów" przedstawia nam, jak to romans paranormalny, historię początkującego uczucia między Ellie a Colinem.
Ona - ma za złe rodzicom niechcianą przeprowadzkę na wieś, postanawia odciąć się od wszystkich, nie ukrywa tego, że nie chce poznać nikogo nowego, nie szuka przyjaciół.
On - tajemniczy, pociągający, przystojny i intrygujący. Jest typem samotnika, ludzie unikają go a jego jedynymi towarzyszami są koń Louis i koty. Skrywa w sobie mroczny sekret przed wielu lat.
Książka stopniowo dawkuje nam emocje towarzyszące rozwijającemu się uczuciu między Ellie i Colinem. Od chłodnej obojętności, czy wręcz wrogości aż po zainteresowanie drugą osobą i miłość.
Jednak nie wszystko jest tak kolorowe jakby się tego chciało. Colin nie może nikogo kochać, nie może czuć nic pozytywnego.
Postacie wykreowane przez Bettine Belitz są wyraziste, ma się wrażenie, że są to ludzie prawdziwi, którzy mogą żyć obok nas. Autorka zaskakuje nas zakończeniem, przez które po przeczytaniu książki czytelnik odczuwa niedosyt.
Ma się wrażenie jakby cała historia Ellie, jej uczucie do Colina i sam Colin były tylko snem, który został brutalnie pożarty w najmniej odpowiednim momencie.

Książkę mimo dużej ilości stron czyta się przyjemnie i szybko. Losy tej dwójki bohaterów wciągają, ich uczucie, które nie rozwija się w tempie światła lecz jest delikatnie hipnotyzuje, sprawia, że z każdą stroną czuje się do nich coraz większe uczucie i razem z nimi przeżywa się ich wzloty i upadki.

Książkę oceniam na
10/10

Z czystym sercem polecam ją każdemu wielbicielowi gatunku paranormal romance.

"Pożeracz snów" przedstawia nam, jak to romans paranormalny, historię początkującego uczucia między Ellie a Colinem.
Ona - ma za złe rodzicom niechcianą przeprowadzkę na wieś, postanawia odciąć się od wszystkich, nie ukrywa tego, że nie chce poznać nikogo nowego, nie szuka przyjaciół.
On - tajemniczy, pociągający, przystojny i intrygujący. Jest typem samotnika, ludzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pomysł na książkę „Pomiędzy” wydaje mi się bardzo ciekawy. Martwa dziewczyna, która wie jedynie, że nie żyje ma na imię Amelia, ratuje tonącego chłopaka po czym (tu oklepany nieco wątek) zakochują się w sobie. Czytając opis i recenzje książki strasznie się na nią, że tak powiem „napaliłam”. Kiedy w końcu udało mi się ją kupić od razu zaczęłam czytać.


„Pomiędzy” przeniosło mnie na High Road, gdzie płynie rzeka, która notabene jest swego rodzaju portalem do świata duchów. Właśnie w tej rzece poznajemy Amelie, która jest duchem. Amelia wie jedynie, że nie żyje, no i jak ma na imię. Reszta informacji o niej samej jest dla niej obca. Pewnego razu do rzeki wpada z mostu samochód. Amelia chce uratować kierowcę pojazdu, jednak jako duch nie jest zdolna go dotknąć. Nagle serce chłopaka na krótką chwilę przestaje bić, dzięki czemu może on zobaczyć Amelie (i co najważniejsze mogą się dotknąć). Oszołomiona z radości dziewczyna pomaga mu wypłynąć na powierzchnię po czym radosnymi okrzykami dopinguje go do wytrwałego płynięcia na brzeg, gdzie czekają jego zaniepokojeni znajomi.
I zaraz po tym zaczyna się niestety historia banalnego zauroczenia. Joshua powraca na most odszukać Amelie, co oczywiście mu się udaje, po czym spotykają się po raz kolejny i kolejny i kolejny… Podczas jednej z pierwszych rozmów wyznaje mu ni z gruszki ni z pietruszki, że jest duchem. Naturalnie Joshua przyjmuje to jakby była to najnormalniejsza rzecz w świecie. Bo w końcu każdemu z nas zdarza się umawiać na randki z duchami, nieprawdaż?

Oczywiście nie mogło zabraknąć czarnego charakteru, którym jest tu Eli – była wschodząca gwiazda rocka, który zrobi wszystko aby Amelia należała do niego.
Czy Amelia dowie się kim jest? Co łączy ją z Elim i jakie znaczenie ma dla niej Joshua?

Na te pytania i wiele innych jakie nasuną się nam na myśl możemy odpowiedzieć sobie sami praktycznie bez dłuższego zastanawiania się.

Becca Fitzpatrick powiedziała o tej książce
„Przejmująca i wzruszająca love story z paranormalnym twistem”

Jak dla mnie jest to kolejna szablonowa książka z gatunku paranormal romance”.
Nie żebym coś miała do takich książek, bo sama miłuje się w czytaniu ich, ale „Pomiędzy” jest tak przewidywalna, że bardziej przewidywalna była chyba tylko saga „Zmierzch”.

Jedynym plusem książki jest to, że czyta się ją łatwo i szybko.
No pomijając to, że dałam za nią niewiele i udało mi się jej pozbyć.


Podsumowując książka nie zachwyca. Jest przewidywalna, naciągana, są elementy, które pozostają niewyjaśnione, co irytuje (jak na przykład tajemniczy mężczyzna i kobieta z końcowej części książki. No i kim u licha oni dokładnie byli?!). „Pomiędzy” jest to według mnie książka dla kogoś, kto nie ma nic ciekawszego pod ręką a ma ochotę na wieczór przy herbacie, ciastkach i jakiejś lekturze.

Pomysł na książkę „Pomiędzy” wydaje mi się bardzo ciekawy. Martwa dziewczyna, która wie jedynie, że nie żyje ma na imię Amelia, ratuje tonącego chłopaka po czym (tu oklepany nieco wątek) zakochują się w sobie. Czytając opis i recenzje książki strasznie się na nią, że tak powiem „napaliłam”. Kiedy w końcu udało mi się ją kupić od razu zaczęłam czytać.


„Pomiędzy” przeniosło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż mogę powiedzieć... Kocham tą książkę! :)

Cóż mogę powiedzieć... Kocham tą książkę! :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Skończyłam. W końcu! W życiu nie dokończyłam tylko jednej książki (pomijając lektury). Obawiałam się, że "Miasto żywych trupów" dołączy do tej marnej listy. Książka według mnie ma zaledwie dwa plusy.
Pierwszy: jest jasne wyjaśnienie tego, skąd wzięły się zombie.
Drugi: jest całkiem sporo akcji.
Minusy?
Pierwszy: książka męczy, przynajmniej mnie. Ciągnie się i ciągnie. Niby na te 250-pare stron, ale dłuży się jakby miała z 500.
Drugi: w/w akcja jest strasznie powtarzalna. Bo i co może być nowego w walce z zombie? Nic...
Trzeci: w/w wyjaśnienie. Owszem, wiemy skąd się wzięły. Ale to wyjaśnienie jest tak nieprawdopodobne, że aż nie chce się wierzyć...

Jak dla mnie Brian Keene nie popisał się tą książką.
Od biedy można przeczytać.

Skończyłam. W końcu! W życiu nie dokończyłam tylko jednej książki (pomijając lektury). Obawiałam się, że "Miasto żywych trupów" dołączy do tej marnej listy. Książka według mnie ma zaledwie dwa plusy.
Pierwszy: jest jasne wyjaśnienie tego, skąd wzięły się zombie.
Drugi: jest całkiem sporo akcji.
Minusy?
Pierwszy: książka męczy, przynajmniej mnie. Ciągnie się i ciągnie. Niby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobra książka. Nieprawdopodobna historia opisana w bardzo wciągający sposób, zaskakujące zakończenie. Napędza stracha przy czytaniu o późnych godzinach. Dodatkowo okładka niesamowicie klimatyczna i nieco przerażająca. Polecam!

Bardzo dobra książka. Nieprawdopodobna historia opisana w bardzo wciągający sposób, zaskakujące zakończenie. Napędza stracha przy czytaniu o późnych godzinach. Dodatkowo okładka niesamowicie klimatyczna i nieco przerażająca. Polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka dobra, choć pozostawia niedosyt.
Po pierwsze: skąd wziął się tak zwany Puls? Nie ma konkretnego wytłumaczenia. Może terroryści? A może ktoś w swoim garażu postanowił, że jednym wirusem ulokowanym w impulsie telefonicznym zniszczy całą ludzkość.
Tego się nie dowiemy.
Również nie dowiemy się co stało się z Clayem i jego synem Johnnym. Nie wiemy również nic o Tomie, Jordanie i reszcie. Choć może to i dobrze. Zawsze jest pole do popisu własnej wyobraźni.
Sam pomysł fabuły jest prosty. Do ludzi dzwonią telefony, sami gdzieś dzwonią, dostają specjalnie zaprogramowany impuls i: BACH! Wszyscy są wariatami żądnymi krwi i mordu. Jednak King napisał to w genialny sposób.
Mimo swoich paru niedociągnięć książka wchłania, z każdą następną stroną chce się więcej i więcej.
Choć u mnie strach przed odebraniem telefonu po tej książce nie wystąpił ;)

Książka dobra, choć pozostawia niedosyt.
Po pierwsze: skąd wziął się tak zwany Puls? Nie ma konkretnego wytłumaczenia. Może terroryści? A może ktoś w swoim garażu postanowił, że jednym wirusem ulokowanym w impulsie telefonicznym zniszczy całą ludzkość.
Tego się nie dowiemy.
Również nie dowiemy się co stało się z Clayem i jego synem Johnnym. Nie wiemy również nic o Tomie,...

więcej Pokaż mimo to