-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2023-02-05
2021-04-08
Z pozoru zwyczajna opowieść o małżonkach w różny sposób radzących / nieradzących sobie z traumą przeżytej wojny. Jest to niezwykle wnikliwy portret ludzi, którzy nawet mimo upływu kilkunastu lat nie zdołali okiełznać demonów wojny panoszących się w głębiach ich podświadomości. Margriet i Sylwester to tylko dwie z niezliczonych rzeszy twarzy ludzi tamtej (a właściwie każdej targanej wojnami) epoki, na których strach i poczucie kruchości ludzkiego życia wywarły nieścieralne piętno. Ruyslinck nie uprawia tu żadnej hagiografii cierpiących, nie wybiela ich przywar, nie próbuje ich czynić sympatycznymi dla czytelnika - niemniej jednak takie przedstawienie zwykłych, wręcz pospolitych ludzi w żaden sposób nie umniejsza potężnej antywojennej wymowy tej minipowieści. Jest ona świetną lekcją empatii.
Z pozoru zwyczajna opowieść o małżonkach w różny sposób radzących / nieradzących sobie z traumą przeżytej wojny. Jest to niezwykle wnikliwy portret ludzi, którzy nawet mimo upływu kilkunastu lat nie zdołali okiełznać demonów wojny panoszących się w głębiach ich podświadomości. Margriet i Sylwester to tylko dwie z niezliczonych rzeszy twarzy ludzi tamtej (a właściwie każdej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2005
1989
2002
2004
1989
1999-06-23
2020-04-12
Jean Améry w swoim eseju "O starzeniu się" analizuje zmagania człowieka ze starością. Nie jest to walka równego z równym, gdyż wiadomo z góry kto wygra. Można ją rozpisać na wiele dekad, robić uniki, rzucać się rozpaczliwymi zrywami na przeciwnika i odnosić pozorne zwycięstwa, można w końcu... oddać wygraną walkowerem kończąc życie mniej lub bardziej świadomie wcześniej. Każda opcja i tak spotyka się ze śmiercią.
Améry swojemu pesymistycznemu dziełu nadał podtytuł "Bunt i rezygnacja". Czytając kolejne rozdziały, śledzimy losy i przemyślenia tajemniczego bohatera o imieniu A. Poznajemy go (autor zadbał o parytety - również ją) kiedy zastanawia się nad istotą czasu, nad jego istnieniem lub nieistnieniem, upływem i nieuchwytnością. Człowiek ten uświadamia sobie, że tego czasu, czymkolwiek on nie jest, ma przed sobą coraz mniej. Potem może nastąpić alienacja, gdyż nasz(a) A chce się odciąć od tej coraz bardziej podupadającej ziemskiej powłoki, od tego, z czym się tak mocno niegdyś identyfikował, co było obiektem pożądania tylu osób, a teraz staje się źródłem bólu i wszelkich innych ograniczeń. Nawet umysł zamieszkujący to ciało nie jest w stanie odczuwać satysfakcji z tego, iż z wiekiem odniósł wielkie sukcesy na polu intelektualnym i społecznym, bo cóż człowiekowi z jego pozycji w świecie duchowym czy materialnym, kiedy dostrzega coraz częściej drwiące spojrzenia młodych traktujących go jako zrzędliwego ramola; tych samych młodych, którzy chętnie przejmą dzieło przezeń zapoczątkowane i potem po swojemu je rozwiną, nadadzą mu nowe życie, co najwyżej pozwolą mu łaskawie na bycie honorowym patronem czegoś, co już coraz mniej jest jego własne.
A potem nawet ta ostatnia twierdza, jaką jest umysł zaczyna się kruszyć. Można próbować dotrzymywać kroku młodszym, ale za coraz większą cenę i coraz mniejszą satysfakcję z tego, że się po raz kolejny udało. Co potem? Chyba nie muszę dodawać... Jean Améry z pewnością nie pokrzepi serc. Kto nie boi się przejść przez ciemną dolinę jego eseju, niech sięgnie po niego. Będzie z pewnością miał na kolejnych stronach zacnych towarzyszy w postaci ludzi, którzy przed nim mierzyli się z upływem życia, spotka Prousta, Talleyranda, Sartre'a czy Hessego.
Jean Améry w swoim eseju "O starzeniu się" analizuje zmagania człowieka ze starością. Nie jest to walka równego z równym, gdyż wiadomo z góry kto wygra. Można ją rozpisać na wiele dekad, robić uniki, rzucać się rozpaczliwymi zrywami na przeciwnika i odnosić pozorne zwycięstwa, można w końcu... oddać wygraną walkowerem kończąc życie mniej lub bardziej świadomie wcześniej....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-16
Georges Simenon pisze list do niedawno zmarłej matki. Jest to list dość osobliwy. Króciutkie wyodrębnione fragmenty użyte zamiast akapitów tworzą z pozoru chaotyczną całość. To pozorne nieuporządkowanie daje jednak uderzający efekt końcowy. Pisarz zwraca się bezpośrednio do matki. Przywołuje sceny z własnego, jak i jej życia, nie gloryfikuje, ale też i nie oskarża, choć całkiem szczerze pisze o tym, czego mu brakowało w kontaktach z rodzicielką.
Georges Simenon pisze list do niedawno zmarłej matki. Jest to list dość osobliwy. Króciutkie wyodrębnione fragmenty użyte zamiast akapitów tworzą z pozoru chaotyczną całość. To pozorne nieuporządkowanie daje jednak uderzający efekt końcowy. Pisarz zwraca się bezpośrednio do matki. Przywołuje sceny z własnego, jak i jej życia, nie gloryfikuje, ale też i nie oskarża, choć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-18
Trudno było mi się zabrać za czytanie tej książki, bo uważam Gabriela Garcię Marqueza za jednego z najwybitniejszych pisarzy naszych czasów. Byłem jednak po lekturze "Zanim zapadnie noc" Reinaldo Arenasa, w której opisywał on piekło kubańskich więzień i chciałem skonfrontować te dwie książki z sobą.
"Gabo i Fidel" jest ciekawie napisaną podwójną biografią - wybitnego pisarza i bezwzględnego dyktatora. Autorzy skupiając się na ich przyjaźni w pewien sposób przewracają do góry nogami powszechne postrzeganie tych dwóch osób. Fidel ukazuje się tutaj także od strony mecenasa kultury i nałogowego wręcz czytelnika. A Gabo...
... ten genialny pisarz i intelektualista przedstawiony jest jako ślepy zwolennik swojego przyjaciela - na dobre i na złe, za wszelką cenę unikający przyznania, że rządy Castro to brutalna dyktatura. Zdaje się nie widzieć represji, tortur, egzekucji, przyczyn desperackich prób ucieczki Kubańczyków na Florydę. Zasłania się swoimi zasługami w uwolnieniu szeregu osób.
Mocna, demitologizująca książka.
Trudno było mi się zabrać za czytanie tej książki, bo uważam Gabriela Garcię Marqueza za jednego z najwybitniejszych pisarzy naszych czasów. Byłem jednak po lekturze "Zanim zapadnie noc" Reinaldo Arenasa, w której opisywał on piekło kubańskich więzień i chciałem skonfrontować te dwie książki z sobą.
"Gabo i Fidel" jest ciekawie napisaną podwójną biografią - wybitnego...
2015-02-03
Nie zdobędę się, niestety, na lepszą ocenę tej książki niż przeciętna. Po bardzo dobrym początku historii następują niepotrzebne, moim zdaniem, retrospekcje, które zresztą nie harmonizują z całością. Końcówka, podobnie jak początek, całkiem dobra. Szkoda, że autorka nie rozwinęła nieco bardziej tej minipowieści.
Nie zdobędę się, niestety, na lepszą ocenę tej książki niż przeciętna. Po bardzo dobrym początku historii następują niepotrzebne, moim zdaniem, retrospekcje, które zresztą nie harmonizują z całością. Końcówka, podobnie jak początek, całkiem dobra. Szkoda, że autorka nie rozwinęła nieco bardziej tej minipowieści.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-10
Atmosfera "Polowania na kaczki" jest gęsta od napięcia. Każdy z bohaterów pojawia się kilkakrotnie w roli narratora aby ukazać swój punkt widzenia rozgrywających się wydarzeń.
Rodzina Metsiersów żyje z dala od wsi nie utrzymując w zasadzie kontaktów z otoczeniem zewnętrznym. Relacje między poszczególnymi członkami rodziny są równie niezdrowe jak klimat rozciągających się dokoła, zdawałoby się wszechobecnych mokradeł. Pojawienie się obcych, dwóch Amerykańskich żołnierzy, nie oczyszcza tych skisłych miazmatów.
Atmosfera "Polowania na kaczki" jest gęsta od napięcia. Każdy z bohaterów pojawia się kilkakrotnie w roli narratora aby ukazać swój punkt widzenia rozgrywających się wydarzeń.
Rodzina Metsiersów żyje z dala od wsi nie utrzymując w zasadzie kontaktów z otoczeniem zewnętrznym. Relacje między poszczególnymi członkami rodziny są równie niezdrowe jak klimat rozciągających się...
2017-02-03
Belgijski pisarz Stefan Hertmans podjął się zadania napisania książki bazującej na pamiętnikach swojego dziadka Urbaina Martiena. Opowieść początkowo przenosi nas w czasie do końca XIX wieku, kiedy poznajemy Franciscusa Martiena, pradziadka autora. To właśnie on zapoczątkował w rodzinie zamiłowanie jej członków do malarstwa. Dzięki talentowi, jaki ujawnił, zdobył pracę jako malarz fresków w kościele. Pracował w trudnych warunkach za bardzo skromną opłatą, lecz dzięki tej pracy poznał miłość swojego życia, piękną brunetkę o jasnych oczach i arystokratycznych manierach, która nie zawahała się dla niego sprzeciwić surowym rodzicom i wybrać wspólnego życia w ubóstwie.
Młody Urabain, jeden z pięciorga dzieci, jeszcze jako nastolatek rozpoczął pracę w odlewni żeliwa. Warunki w zakładzie są straszne; jest świadkiem koszmarnego wypadku, w którym traci życie inny młody mężczyzna. Sam Urbain również wielokrotnie odnosi w pracy rany pozostawiające trwałe ślady na jego ciele. Ale to nie one najdotkliwiej naznaczyły jego ciało i duszę. Znacznie gorszym doświadczeniem dla młodego człowieka jest horror pierwszej wojny światowej: miesiące w okopach, upokarzające starcie z własną fizjologią, kiedy nie ma możliwości zaspokajania naturalnych potrzeb organizmu inaczej, niż tam, gdzie akurat się stoi; wszechobecny odór stert nieczystości i rozkładających się ciał i koszmarne widoki cierpienia i śmierci, które stają się rutyną, wszechobecna destrukcja zmiatająca z powierzchni ziemi nie tylko budynki, ale nawet roślinność; poczucie opuszczenia i bezradności. Mimo tego wszystkiego, Urbain nie poddaje się, wraca na front po odniesieniu każdej z trzech poważnych ran i kilkumiesięcznej rehabilitacji w Anglii i przeżywa do końca wojny.
Opowieść Hertmansa, jak sugeruje tytuł, obraca się głównie wokół wojny i malarstwa, właściwie to niezwykle plastyczne obrazy towarzyszą nam w każdej opisanej scenie, nawet w przedstawianiu makabry pól bitewnych. Nie mniej ważnym wątkiem jest w tej książce miłość i choćby dla niej samej warto „Wojnę i terpentynę przeczytać.
Belgijski pisarz Stefan Hertmans podjął się zadania napisania książki bazującej na pamiętnikach swojego dziadka Urbaina Martiena. Opowieść początkowo przenosi nas w czasie do końca XIX wieku, kiedy poznajemy Franciscusa Martiena, pradziadka autora. To właśnie on zapoczątkował w rodzinie zamiłowanie jej członków do malarstwa. Dzięki talentowi, jaki ujawnił, zdobył pracę jako...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-12-17
Dzieło Maeterlincka przenosi nas do tajemniczego świata kwiatów. Pomimo tego, że książka ta powstała ponad 100 lat temu, fascynuje również dzisiaj i pomimo swojego archaicznego uroku, wiele może nas, laików nauczyć o zachowaniach rozrodczych roślin. Słowo "zachowania" nie jest chyba nadużyciem, skoro autor wręcz udowadnia nam, że rośliny mają inteligencję.
Książka ta nie jest stricte biologicznym opracowaniem naukowym, ma tylko za zadanie zachęcić do zgłębienia tematu. W stylu, w jakim została napisana można się doszukać traktatu filozoficznego, pogadanki dydaktycznej, czy nawet prozy poetyckiej. Autor zapuszcza się w swoich dygresjach w horologię i popada w zadumę nad czasem i jego miarą. "Inteligencja kwiatów" jest z pewnością dziełem wartym przeczytania, choćby ze względu na to, że jej autor otrzymał Literacką Nagrodę Nobla.
Dzieło Maeterlincka przenosi nas do tajemniczego świata kwiatów. Pomimo tego, że książka ta powstała ponad 100 lat temu, fascynuje również dzisiaj i pomimo swojego archaicznego uroku, wiele może nas, laików nauczyć o zachowaniach rozrodczych roślin. Słowo "zachowania" nie jest chyba nadużyciem, skoro autor wręcz udowadnia nam, że rośliny mają inteligencję.
Książka ta nie...
Zastanawiałem się skąd ta trudność w moim odbiorze wierszy Hertmansa. Brakowało mi określenia na to, co mi w tej poezji utrudniało jej przyswajanie, aż przeczytałem recenzję mojego przedmówcy (MARSCORPIO_TRUD) i znalazłem w niej właściwe słowo "niekomunikatywna".
Coś jest w tych wierszach takiego, że tworzą one barierę między słowem a umysłem czytającego, nie zachęcają do zanurzenia się w nich. Napisane są, jak przystało na dzieła artysty będącego także malarzem, wyrazistym plastycznym językiem.
Recenzja na okładce mówi o ciepłych szponach i twardych ramionach. Nie zapoznałem się z nią przed czytaniem wierszy, ale czytając ją po ich lekturze byłem zaskoczony, bo sam również zauważyłem pewną wyraźną oksymoroniczność tych utworów. Często pojawiają się w nich opisy różnych form ciepła: upału, gorączki, rozgrzanego dachu czy łóżka, ale z tych wierszy wyraźnie bije chłód. Odbieram je jako zimne.
Jest w nich również coś niepokojącego, nieprzyjemnego czasami wręcz odpychającego. Mnie szczególnie utkwił w pamięci ciągle powracający motyw krwi i ran.
Zastanawiałem się skąd ta trudność w moim odbiorze wierszy Hertmansa. Brakowało mi określenia na to, co mi w tej poezji utrudniało jej przyswajanie, aż przeczytałem recenzję mojego przedmówcy (MARSCORPIO_TRUD) i znalazłem w niej właściwe słowo "niekomunikatywna".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCoś jest w tych wierszach takiego, że tworzą one barierę między słowem a umysłem czytającego, nie zachęcają do...