Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Sięgając po tę książkę, spodziewałam się NIE-WIADOMO-CZEGO. No bo przecież, jaki PR, jakie recenzje i zachwyt Ridleya Scotta - same ochy i achy.

Z każdą kolejną stroną mój zapał stopniowo gasł - historia okazała się nudna jak flaki z olejem i - oczywiście - do bólu hollywoodzka. Postaci też papierowe, nijakie, bez głębi, mężczyźni mówiący jak baby - no nie, nie kupuję tego.

To, czego oczekiwałam od tej książki, to doskonała narracja, jakaś prawda, emocje. To, co otrzymałam, to trochę lepiej napisany harlequin - tandetny, ale nie rażący w oczy trywialnym językiem.

Reasumując - bardzo przeciętna książka.

Sięgając po tę książkę, spodziewałam się NIE-WIADOMO-CZEGO. No bo przecież, jaki PR, jakie recenzje i zachwyt Ridleya Scotta - same ochy i achy.

Z każdą kolejną stroną mój zapał stopniowo gasł - historia okazała się nudna jak flaki z olejem i - oczywiście - do bólu hollywoodzka. Postaci też papierowe, nijakie, bez głębi, mężczyźni mówiący jak baby - no nie, nie kupuję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No to niewyżyte seksualnie kury domowe mają teraz używanie! Oto powstała książka, którą można się raczyć między szorowaniem kibla a obieraniem ziemniaków dla męża w przepoconej podkoszulce. Poetyka gdzieś pomiędzy harlequinem (tym z czerwoną okładką, wiadomo) a BRAVO GIRL. Pielęgnowanie wewnętrznej bogini połączone z robieniem idealnego fellatio - coś dla duszy i dla ciała! Do tego wszystko napisane bardzo przystępnym językiem na poziomie dziecka z zerówki. Oczywiście - dziecka, które ma poważne problemy z nauką. Kiedyś kobitki zaczytywały się Jane Austen, a dzisiaj mają Greya - co za czasy!

No to niewyżyte seksualnie kury domowe mają teraz używanie! Oto powstała książka, którą można się raczyć między szorowaniem kibla a obieraniem ziemniaków dla męża w przepoconej podkoszulce. Poetyka gdzieś pomiędzy harlequinem (tym z czerwoną okładką, wiadomo) a BRAVO GIRL. Pielęgnowanie wewnętrznej bogini połączone z robieniem idealnego fellatio - coś dla duszy i dla ciała!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka jest jak ból zęba - wiesz, że coś Cię gdzieś boli, ale za cholerę nie możesz zlokalizować dokładnych współrzędnych bólu. Rozpadasz się.

Ta książka jest jak ból zęba - wiesz, że coś Cię gdzieś boli, ale za cholerę nie możesz zlokalizować dokładnych współrzędnych bólu. Rozpadasz się.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To taka książka, która zostaje w Tobie na zawsze, po której masz ochotę zacząć żyć bardziej, więcej, intensywniej. Chustka była wielka i niesamowita z tą swoją ogromną siłą i determinacją. To jedna z tych osób, o których już zawsze będę myśleć "jaka cholerna szkoda, że nigdy nie miałam okazji jej poznać".

To taka książka, która zostaje w Tobie na zawsze, po której masz ochotę zacząć żyć bardziej, więcej, intensywniej. Chustka była wielka i niesamowita z tą swoją ogromną siłą i determinacją. To jedna z tych osób, o których już zawsze będę myśleć "jaka cholerna szkoda, że nigdy nie miałam okazji jej poznać".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Aż dziw bierze, że z tak kiepskiej książki może powstać tak świetny film. Stephen Daldry, biorąc na tapet "Lektora", dał tej powieści to, czego w niej zupełnie brakuje - emocje.

Aż dziw bierze, że z tak kiepskiej książki może powstać tak świetny film. Stephen Daldry, biorąc na tapet "Lektora", dał tej powieści to, czego w niej zupełnie brakuje - emocje.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałam książki napisanej z taką czułością i miłością. Dawno żadna książka tak mnie nie poruszyła.

Dzięki Ci, Patti. Dzięki Tobie wiem, że mam w sobie jeszcze jakieś uczucia.

Dawno nie czytałam książki napisanej z taką czułością i miłością. Dawno żadna książka tak mnie nie poruszyła.

Dzięki Ci, Patti. Dzięki Tobie wiem, że mam w sobie jeszcze jakieś uczucia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto by pomyślał, że ten sam Libera, który nawet w zdanie "Lubię kiełbasę" wtrąciłby, że znał Becketta osobiście, napiszę tak błyskotliwą i aż kipiącą od autoironii książkę!

Kto by pomyślał, że ten sam Libera, który nawet w zdanie "Lubię kiełbasę" wtrąciłby, że znał Becketta osobiście, napiszę tak błyskotliwą i aż kipiącą od autoironii książkę!

Pokaż mimo to


Na półkach:

O Boże, jak ja kocham Ammanitiego. Gdyby był reżyserem, pewnie kręciłby takie filmy jak Quentin Tarantino - jazda bez trzymanki, wartka akcja i pełno freaków. Ktoś mógłby powiedzieć, że Ammaniti jest wulgarny, że to, co i jak pisze, jest niesmaczne i nieprzyzwoite. Zgoda. Ale czy ktoś z Was zna drugiego takiego pisarza, który z równie pięknym i plugawym wdziękiem umie puścić czytelnikowi kakaowe oczko?

O Boże, jak ja kocham Ammanitiego. Gdyby był reżyserem, pewnie kręciłby takie filmy jak Quentin Tarantino - jazda bez trzymanki, wartka akcja i pełno freaków. Ktoś mógłby powiedzieć, że Ammaniti jest wulgarny, że to, co i jak pisze, jest niesmaczne i nieprzyzwoite. Zgoda. Ale czy ktoś z Was zna drugiego takiego pisarza, który z równie pięknym i plugawym wdziękiem umie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bałam się tej książki. Bałam się, że sprowadzi się do tabloidowego prania brudów rodziny Beksińskich. Niepotrzebnie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam biografię napisaną z tak ogromnym uczuciem, empatią, a jednocześnie obiektywną. Beksińscy jako postaci - same w sobie się bronią, pociągają, hipnotyzują. Natomiast to, co też fascynuje to postać autorki. Na początku lektury myślałam sobie, że Grzebałkowska jest to jakby nieobecna - nie komentuje, nie ocenia. Nic bardziej mylnego. Sposób, w jaki poukładała porozrzucane puzzle zapisków, nagrań i wspomnień znajomych o Beksińskich, pokazuje ogromną determinację, wiedzę i - co najważniejsze - szacunek do ludzi, o których opowiedziała. I najważniejsze znaczenie ma tu słowo "ludzi". Bo autorka, oprócz tego, że napisała o TYCH Beksińskich, pokazała ich przede wszystkim jako ludzi z krwi i kości. Ze smutkami, obawami, poczuciem humoru, odchyłami. Pozwoliła nam na to, by ich lubić i nie lubić jednocześnie. Tak, jak zwykłych ludzi, których spotykamy na co dzień.

Bałam się tej książki. Bałam się, że sprowadzi się do tabloidowego prania brudów rodziny Beksińskich. Niepotrzebnie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam biografię napisaną z tak ogromnym uczuciem, empatią, a jednocześnie obiektywną. Beksińscy jako postaci - same w sobie się bronią, pociągają, hipnotyzują. Natomiast to, co też fascynuje to postać autorki. Na początku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przereklamowane czytadełko dla pensjonarek. Więcej emocji i poczucia humoru jest w składzie mydła niż w tej książce.

Przereklamowane czytadełko dla pensjonarek. Więcej emocji i poczucia humoru jest w składzie mydła niż w tej książce.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybym potrafiła pisać, chciałabym pisać jak Muller. Tworzyłabym, tak jak ona, zdania niby proste, ale jednocześnie ciężkie i zimne jak ołów. I ci, którzy by je potem czytali, baliby się, że te zdania spadną im na głowę i zabiją swoim ciężarem. Ale nie zważając na ryzyko, że krew z rozbitej głowy zabryzga kartki książki, brnęliby w nie dalej.

Gdybym potrafiła pisać, chciałabym pisać jak Muller. Tworzyłabym, tak jak ona, zdania niby proste, ale jednocześnie ciężkie i zimne jak ołów. I ci, którzy by je potem czytali, baliby się, że te zdania spadną im na głowę i zabiją swoim ciężarem. Ale nie zważając na ryzyko, że krew z rozbitej głowy zabryzga kartki książki, brnęliby w nie dalej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię książki zbudowane w ten sposób - literackie patchworki, albumy chaotycznie poukładanych zdjęć. Bardziej wierzę takim historiom bez logicznej chronologii, uporządkowania, a czasami sterylnego wręcz ładu następujących po sobie zdarzeń. Życie, które pamiętamy, takie nie jest. Pełno w nim dziur i luk, bo mamy pamięć bardzo wybiórczą. Atwood wcale nie próbuje łatać, sklejać ani szukać brakujących części. Wie, że to nie ma sensu. Albo po prostu ceni niedopowiedzenia, puszcza oko, że przecież nie trzeba wszystkiego podawać na tacy, nie trzeba od razu być narratorem wszechwiedzącym.

Lubię książki zbudowane w ten sposób - literackie patchworki, albumy chaotycznie poukładanych zdjęć. Bardziej wierzę takim historiom bez logicznej chronologii, uporządkowania, a czasami sterylnego wręcz ładu następujących po sobie zdarzeń. Życie, które pamiętamy, takie nie jest. Pełno w nim dziur i luk, bo mamy pamięć bardzo wybiórczą. Atwood wcale nie próbuje łatać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyobraź sobie, że na dworze jest ponad 30 stopniowy upał. Stoisz w pełnym słońcu, pot leje się z Ciebie strumieniami i marzysz tylko o jednym - o tym, że jak tylko wrócisz do domu, otworzysz lodówkę i wyciągniesz z niej lodowatego arbuza. Już niemalże czujesz, jak się w niego wgryzasz, jak jego orzeźwiająca słodycz eksploduje Ci na języku, jak zimny lepki sok cieknie Ci po nadgarstkach.

Książka Diaza to taki literacki arbuz - diabelnie soczysty i orzeźwiający.

Wyobraź sobie, że na dworze jest ponad 30 stopniowy upał. Stoisz w pełnym słońcu, pot leje się z Ciebie strumieniami i marzysz tylko o jednym - o tym, że jak tylko wrócisz do domu, otworzysz lodówkę i wyciągniesz z niej lodowatego arbuza. Już niemalże czujesz, jak się w niego wgryzasz, jak jego orzeźwiająca słodycz eksploduje Ci na języku, jak zimny lepki sok cieknie Ci po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka jest jak niewierny kochanek, bad boy, któremu za każdym razem dajesz po pysku, wywalasz za drzwi tylko po to, by chwilę później znowu zaprosić go do skotłowanej, wymiętej pościeli.

Ta książka jest jak niewierny kochanek, bad boy, któremu za każdym razem dajesz po pysku, wywalasz za drzwi tylko po to, by chwilę później znowu zaprosić go do skotłowanej, wymiętej pościeli.

Pokaż mimo to

Okładka książki Kieślowski - ważne, żeby iść... Seweryn Kuśmierczyk, Stanisław Zawiśliński
Ocena 6,9
Kieślowski - w... Seweryn Kuśmierczyk...

Na półkach:

Pierwsza myśl podczas lektury - zbyt wyznawczo.

A reszta to zwyczajna irytacja kiepską interpunkcją i idiotycznymi zabiegami stylistycznymi (no bo jak nie dostawać piany na pysku, gdy Zawiśliński, żeby unikać powtórzeń, pisząc - dajmy na to - o "Amatorze", nazywa Kieślowskiego "twórcą 'Niebieskiego'").

Pierwsza myśl podczas lektury - zbyt wyznawczo.

A reszta to zwyczajna irytacja kiepską interpunkcją i idiotycznymi zabiegami stylistycznymi (no bo jak nie dostawać piany na pysku, gdy Zawiśliński, żeby unikać powtórzeń, pisząc - dajmy na to - o "Amatorze", nazywa Kieślowskiego "twórcą 'Niebieskiego'").

Pokaż mimo to


Na półkach:

Sama nie wiem, co jest większą skuchą w wypadku tej książki - tandetna okładka przywodząca na myśl jakiś kiepski harlequin czy polskie tzw. tłumaczenie tytułu, który w oryginale brzmi "Beautiful Ruins".

Jednakże, gdy już się jakoś przełknie nieszczęsną okładkę i idiotyczny tytuł i zajrzy do środka, jest już tylko dobrze. Nie jest to może jedna z tych książek, do których z perspektywy czasu wraca się myślami. Ale - z drugiej strony - co złego jest w zaleganiu na kanapie w towarzystwie książki, której lektura sprawia autentyczną przyjemność? Zwłaszcza, jeśli jednym z bohaterów jest rozgadany (i pod wpływem - wiadomo) Richard Burton, który właśnie do szaleństwa zakochał się w boskiej Liz Taylor...

Sama nie wiem, co jest większą skuchą w wypadku tej książki - tandetna okładka przywodząca na myśl jakiś kiepski harlequin czy polskie tzw. tłumaczenie tytułu, który w oryginale brzmi "Beautiful Ruins".

Jednakże, gdy już się jakoś przełknie nieszczęsną okładkę i idiotyczny tytuł i zajrzy do środka, jest już tylko dobrze. Nie jest to może jedna z tych książek, do których z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tę książkę można zrecenzować przy użyciu dwóch słów:

"TOTALNA CH*JNIA".

Dziękuję za uwagę.

Tę książkę można zrecenzować przy użyciu dwóch słów:

"TOTALNA CH*JNIA".

Dziękuję za uwagę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

I kto by pomyślał, że z Hitlera może być taki zabawny człowiek!

Aha. Absolutnie rewelacyjna okładka.

I kto by pomyślał, że z Hitlera może być taki zabawny człowiek!

Aha. Absolutnie rewelacyjna okładka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie do takiego Tochmana jestem przyzwyczajona. Już w poprzednich reportażach postawił poprzeczkę bardzo wysoko. "Eli, Eli" na ich tle rozczarowuje. I jakkolwiek trywialnie to zabrzmi - rozczarowuje przede wszystkim tym, że - w przeciwieństwie do chociażby "Jakbyś kamień jadła" czy "Dzisiaj narysujemy śmierć" - Tochman jakby nie miał tutaj serca do swoich bohaterów. A szkoda, bo długo czekałam na tę książkę.

Nie do takiego Tochmana jestem przyzwyczajona. Już w poprzednich reportażach postawił poprzeczkę bardzo wysoko. "Eli, Eli" na ich tle rozczarowuje. I jakkolwiek trywialnie to zabrzmi - rozczarowuje przede wszystkim tym, że - w przeciwieństwie do chociażby "Jakbyś kamień jadła" czy "Dzisiaj narysujemy śmierć" - Tochman jakby nie miał tutaj serca do swoich bohaterów. A...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem zgrabne czytadełko. Taki trochę nazistowski "Harry Potter". W sam raz pod przesłodzoną herbatkę i zwietrzałe ciasteczka.

Całkiem zgrabne czytadełko. Taki trochę nazistowski "Harry Potter". W sam raz pod przesłodzoną herbatkę i zwietrzałe ciasteczka.

Pokaż mimo to