-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2011-02-05
2011-03-26
Riley Jenson jest przypadkiem dość osobliwym - wilkołakiem z domieszką wampirzych cech. Skrywa ten sekret od wielu lat wraz ze swoim bratem bliźniakiem, Rhoan'em, u którego dominuje wampirza natura. Riley na co dzień pracuje w biurze Departamentu Innych Ras w Melbourne i stara się wieść spokojne życie, w miarę możliwości oczywiście, udawanie, że jest się wilkołakiem czystej krwi może być czasem skomplikowane. Tym bardziej, że Rhoan przebywa na misji dłużej, niż to konieczne, a przed ich domem pojawia się nagi wampir. Czy zbliżają się kłopoty? Najwyraźniej tak. W biurze aż szumi od podejrzeń w sprawie zaginięć, w dodatku pozostał tylko tydzień do pełni księżyca, który rozpala w Riley gorączkę i pożądanie.
Moja pierwsza obawa - że zostaniemy zmieceni z powierzchni ziemi wirem intryg, brutalnych morderstw, porwań czy przeróżnych kłopotów głównej bohaterki, całe szczęście się pomyliłam, ponieważ autorka zachowała stosowny umiar i z wyczuciem rozbudowuje historię, a także wizję futurystycznej Australii. Tak, chyba najbardziej podobało mi się właśnie to, że nie znajdujemy się już w XXI wieku, wilkołaki i wampiry wyszły z ukrycia - wszelkie informacje są dawkowane, więc w każdej chwili możemy dowiedzieć się czegoś nowego o przedstawionym świecie i nowych regułach.
Riley, jako połączenie wilkołaka i wampira nie wzbudziła mojego entuzjazmu na początku, przecież te rasy są odwiecznymi wrogami, do czego (nie bez powodu) zdążyłam się już przyzwyczaić. A tutaj spotkała mnie mała, a jednak znacząca niespodzianka, ponieważ u Riley dominuje wilcza strona. Wtedy zorientowałam się, że jej mieszane pochodzenie to zarówno dar jak i przekleństwo - w Australii każdy tylko czeka na znalezienie tak wartościowego i utalentowanego pracownika. Poza tym Riley z umiejętnościami obu ras jest o wiele bardziej barwna i ciekawsza, a jej przygody nabierają pikanterii.
Nasza pół-wilkołaczyca musi znaleźć osoby godne zaufania, szczególnie teraz, gdy życie jej i brata staje w niebezpieczeństwie. My w tym czasie poznajemy przeróżne osobistości - szarmancki i niebezpieczny Quinn, wraz z aroganckim Talonem i odważną Riley przyciągali mnie do książki. Na uwagę zasługuje także Misha, którego po prostu trzeba poznać, ponieważ jest to postać dość zróżnicowana. W stosunku do reszty pozostałam obojętna i mam nadzieję, że psychologia postaci będzie lepiej dopracowana w następnych tomach.
Bardzo denerwowało mnie to, że autorka postanowiła osadzić akcję w takim a nie innym okresie - dopełniający się księżyc i wspomniana wyżej gorączka wśród wilkołaków. Przez ciało Riley nieustannie przechodzą dreszcze, ciągle ma ochotę na seks i narzeka, jak to moc księżyca całkowicie ją pochłania, to było niesamowicie drażniące momentami nie tylko dla mnie, ale dla głównej bohaterki również. Czasem nie mogłam odróżnić jej prawdziwych uczuć czy myśli, od tych wywołanych nadchodzącą pełnią.
Keri Arthur pozostawiła sobie mnóstwo furtek, które z pewnością otworzy w kolejnych 8 tomach. Napisała książkę przyjemną, ale nie bez wad, zastanawiam się nawet, jakie pomysły na seks będzie miała w kolejnych przygodach Riley, bo momentami było to nużące i aż nieprawdopodobne. Ofiarą miłosnych uniesień mógł zostać dosłownie każdy.
Riley Jenson jest przypadkiem dość osobliwym - wilkołakiem z domieszką wampirzych cech. Skrywa ten sekret od wielu lat wraz ze swoim bratem bliźniakiem, Rhoan'em, u którego dominuje wampirza natura. Riley na co dzień pracuje w biurze Departamentu Innych Ras w Melbourne i stara się wieść spokojne życie, w miarę możliwości oczywiście, udawanie, że jest się wilkołakiem czystej...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-06-04
Długo Cassandra Clare kazała czekać swoim czytelnikom na czwartą część Darów Anioła. Dla mnie, jako fanki, było to wyjątkowo trudne, przez tak długi czas jedyne, co miałam, to jakieś drobne fakty, cytaty wyrwane z kontekstu i dobitnie mówiąc - ochłapy. Myślałam, że przeczytanie prequelu, czyli Mechanicznego Anioła nieco zaspokoi mój głód, ale okazało się, że była to chwilowa ulga, ponieważ obie serie stały się moimi ulubionymi i na obie wyczekuję teraz w równym stopniu.
Miasto upadłych aniołów jest książką, można by pomyśleć, w której wszystko powoli się ustatkuje. Clary powróciła do Brooklynu, by rozpocząć szkolenie na Nocnego Łowcę. W przerwach między treningami mile spędza czas w towarzystwie Jace'a i oczywiście stara się pomagać Simonowi. Chodzący za Dnia, bo taki zyskał przydomek, jest przytłoczony swoją nową, wampirzą naturą. Okazuje się, że jest rozpoznawalny w środowisku wampirów, mimo że stara się wieść normalne życie nastolatka. W końcu nie bez powodu zostaje przyprowadzony na spotkanie ze starożytną wręcz wampirzycą Camille. Co będzie katalizatorem przyszłych wydarzeń? Bardzo możliwe, że piekło upomni się o ofiarę.
Pośród wszystkich części Darów Anioła, które wyszły do tej pory, właśnie ta wzbudziła we mnie najwięcej sprzecznych uczuć. Autorka wystawia czytelnika na ogromną próbę, nieustannie mamy ochotę spojrzeć na ostatnie zdanie, połykamy strona za stroną, by tylko nasycić swoją ciekawość, a gdy w końcu dochodzimy do końca - chcemy rwać włosy z głowy. Jestem ogromnie szczęśliwa, że przygoda z Nocnymi Łowcami dalej trwa, ale pojawiły się jednak myśli, że seria powinna obyć się bez tej konytunacji.
"A może po prostu jest tak, że świat tak łatwo niszczy piękne istoty"
Cassandra wykorzystuje swój charakterystyczny styl pisania, pełny dynamizmu, błyskotliwości i swego rodzaju 'iskry' również w tej części, co nie przestanie mnie fascynować. Przeskakuje między scenami z gracją, nawarstwia problemy, przedstawia nam przeróżne teorie, by stopniowo podgrzewać akcję i doprowadzić do wybuchu.
"Zrobiłabyś wszystko, żeby go urwatować? Bez względu na koszty, bez względu na dług wobec nieba czy piekła, prawda?"
Pamiętam, że jeszcze długo przed wydaniem Miasta upadłych aniołów pojawiła się pewna plotka - ta część miała być całkowicie poświęcona Simonowi i pisana wyłącznie z jego perspektywy. Oczywiście Cassie zdementowała plotki, ale przyznać muszę, że w tej części fanki Simona faktycznie powinny być zadowolone, ponieważ awansował prawie do rangi postaci pierwszoplanowej. Autorka pisze o nim dużo i często.
Autorka mieszała przeciwstawne uczucia w sposób godny pozazdroszczenia. Nieustannie łączyła i stawiała obok siebie takie uczucia jak nadzieja i ból, wiara i wątpliwość, czy strach i ufność, zlewając je wszystkie w jedno. Dawkuje w idealnych proporcjach romans, opisy, energiczne sceny walk i wyznania bohaterów.
"Zawsze uważał, że ludzie są piękniejsi niż inne istoty zyjące na ziemi. Ale to właśnie śmiertelność czyniła ich takimi. Byli jak płomienie, które migocząc, płoną jaśniej"
Bardzo podobała mi się ta część serii, jestem ciekawa, jak autorka poradzi sobie wraz z rozwojem wydarzeń i czy przygotuje swoim bohaterom godne pożegnanie?
Długo Cassandra Clare kazała czekać swoim czytelnikom na czwartą część Darów Anioła. Dla mnie, jako fanki, było to wyjątkowo trudne, przez tak długi czas jedyne, co miałam, to jakieś drobne fakty, cytaty wyrwane z kontekstu i dobitnie mówiąc - ochłapy. Myślałam, że przeczytanie prequelu, czyli Mechanicznego Anioła nieco zaspokoi mój głód, ale okazało się, że była to...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-07-26
2011-02-25
Czy kiedykolwiek nastąpi taki czas, że ludzie nagle przestaną drążyć, przestaną odczuwać chęć poznania coraz to większych i niebezpiecznych sekretów świata? Chyba nawet nie powinni, człowiek jest stworzony do tego, by się rozwijać, lecz co w przypadku, kiedy przyjdzie coś o wiele potężniejszego niż ludzka technologia i zawładnie wszystkim tym, bez czego do tej pory nie mogliśmy się obejść?
Magia pojawiła się na świecie. W przypływach i odpływach "pożera" pozostałości królujących kiedyś nad nami betonowych wieżowców, największe skupisko dawnych olbrzymów, właściwie niedaleko zrównanego z ziemią koncernu CocaColi nazwane zostało Zaułkiem Jednorożca i spotkacie tam teraz podejrzanych typów z równie podejrzaną przeszłością. Kate Daniels jest najemnikiem Gildii, mimo że ze swoim doświadczeniem mogłaby spokojnie urzędować na całkiem niezłym stanowisku w innych, ważniejszych instytucjach. Nagle dowiaduje się, że jej opiekun został brutalnie zamordowany - teraz przyda się każda informacja, trzeba odnaleźć zabójcę i sprawić, by gorzko pożałował.
Moje oczekiwania co do tej pozycji były jasne, chyba nigdy nie byłam równie konkretna - miało być niebezpiecznie, tajemniczo, groźnie, z odpowiednią domieszką humoru i oryginalności. Już sama historia i konstrukcja świata są niezwykle interesujące, a gdy pojawiają się jeszcze dynamiczni bohaterowie, to wtedy szykuje się prawdziwa uczta czytelnicza.
Kate Daniels - główną bohaterkę i zarazem narratorkę opowieści cenię przede wszystkim za niezwykłą naturalność w zachowaniu, nie dostrzegłam w niej kobiety, która za wszelką cenę musi udowodnić każdemu swoją wartość, dzięki czemu wydaje nam się wiarygodną postacią, a czytelnik potrafi docenić jej zaangażowanie i trud wiążące się z tym męskim zawodem, krótko mówiąc - godna zaufania przyjaciółka, osoba, która popełniła w życiu wiele błędów, lecz za każdym razem potrafiła odbić się od dna i dogonić przeciwników. Mimo że Kate na co dzień obraca się głównie w towarzystwie mężczyzn, tym razem nie zabraknie i kobiecych postaci, pojawił się nawet mały, polski akcent.
Klarownie zarysowane charaktery naszych postaci, oraz skomplikowany system rządzący rzeczywistością Kate wyróżniają tę pozycję na tle innych książek fantasy, całości dopełniają plastyczne opisy walk, relacji panujących w danych środowiskach, oraz wiele, wiele innych składników składających się na kawał dobrej literatury.
Książkę mogę z czystym sercem polecić każdemu.
Czy kiedykolwiek nastąpi taki czas, że ludzie nagle przestaną drążyć, przestaną odczuwać chęć poznania coraz to większych i niebezpiecznych sekretów świata? Chyba nawet nie powinni, człowiek jest stworzony do tego, by się rozwijać, lecz co w przypadku, kiedy przyjdzie coś o wiele potężniejszego niż ludzka technologia i zawładnie wszystkim tym, bez czego do tej pory nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-07-19
Przed Nihal i Sennarem stoi kolejne ważne zadanie, pełne zapomnianej już elfickiej magii i oczywiście, niebezpieczeństw. Muszą znaleźć osiem magicznych kamieni, chronionych przez strażników w każdej krainie - jak poradzą sobie podczas tej trudnej wyprawy? Czy Nihal upora się ze wszystkimi wątpliwościami, odnajdzie dawną siłę?
Talizman Mocy jest jak najbardziej godny miana ostatniego tomu i jeśli chodzi o mój osobisty ranking, to stoi na równej pozycji z tomem drugim, który również mi się podobał.
Miejscami nudna robiła się ta ich wyprawa, dobrym rozwiązaniem były rozdziały opowiadające o wydarzeniach z dala od naszych głównych postaci, jak na przykład problemy gnoma Ido (nauczyciela Nihal) czy walki Wolnych Krain z Tyranem, dzięki temu nie było aż tak strasznie.
Miejscami denerwowała mnie też narracja, za dużo uczuć w nieodpowiednich momentach (odbywa się decydujące starcie, a autorka pozwala sobie na opisanie dogłębnych uczuć, myśli, wciskając jeszcze coś o zachodzie krwawego słońca i smugach dymu nieopodal) To psuło całą scenę grozy, momentalnie schodziło ze mnie całe napięcie, więcej akcji, żwawsze te opisy powinny być, a nie ślamazarne myślałam/chciałabym/powinnam/nie mogę/chcę
Książka lekka, łatwa i przyjemna. Zdecydowanie dla tych, którzy stawiają pierwsze kroki w tego typu fantasy.
Przed Nihal i Sennarem stoi kolejne ważne zadanie, pełne zapomnianej już elfickiej magii i oczywiście, niebezpieczeństw. Muszą znaleźć osiem magicznych kamieni, chronionych przez strażników w każdej krainie - jak poradzą sobie podczas tej trudnej wyprawy? Czy Nihal upora się ze wszystkimi wątpliwościami, odnajdzie dawną siłę?
Talizman Mocy jest jak najbardziej godny miana...
Pamiętam, jak strasznie nie chciałam czytać tej książki - nigdy nie czytałam lektur ze szczególnym zapałem. "W pustyni i w puszczy" spodobała mi się dopiero w połowie.
Pamiętam, jak strasznie nie chciałam czytać tej książki - nigdy nie czytałam lektur ze szczególnym zapałem. "W pustyni i w puszczy" spodobała mi się dopiero w połowie.
Pokaż mimo to2010-10-02
2011-02-12
Od tak dawna chciałam przeczytać tę książkę, że po pewnym czasie już nawet o niej zapomniałam.
Anáid kąpie się się w blasku księżyca i tańczy w wiosennym deszczu, a wszystko w towarzystwie swojej matki - ekstrawaganckiej, pięknej, nieco egoistycznej Selene. Mimo to życie czternastoletniej Anáid nie jest łatwe, w szkole wyzywana od "karlicy cotowszystkowie", nigdy niezapraszana na przyjęcia, samotna i brzydka, wspominająca czasy za życia jej ukochanej babci Demeter. Czy będzie jej łatwiej, kiedy matka nagle zniknie, a w domu zacznie roić się od czarownic? Co to za tajemnice skrywała rudowłosa Selene i z jakiego powodu to zrobiła? Nic nie jest takie, jakie wydaje się być. Czarownicom z klanu Omar brakuje powoli kryjówek przy zuchwałości okrutnych Odish - bardzo wszystkich zastanawia, dalczego stały się tak silne i pewne siebie.
Chyba najbardziej podobał mi się klimat tej książki, który moim zdaniem jest przedstawiony w absolutnie niesamowity sposób - powietrze znad Pirenejów, romańskie kościoły i doliny, a potem jeszcze Taormina na Sycylii wraz z zapachem lawendy, tymianku i jałowca, a wszystko to jest tłem dla tajemniczych konwentów, legend i magicznych zbrodni.
"Nie walcz z bólem ani hałasem, one są częścią ciebie. Nie odrzucaj ich, odczuwaj ból, oddychaj głęboko, wsłuchuj się w dźwięki, jakie rozbrzmiewają w twoim wnętrzu. Zaakceptuj je i połącz w jedno"
"Klan wilczycy" jest odskocznią od wszystkich paranormalnych romansów. Rzadko kiedy przewinie się jakaś męska postać, tutaj mamy do czynienia z kobietami znającymi swoją wartość, silnymi, samowystarczalnymi, dla których mężczyzna był jakimś tam krótkim epizodem w dawnym życiu. W razie problemu albo zwołujesz konwent, albo bierzesz sprawy w swoje ręce, kiedy gnuśniejesz i napada cię uczucie apatii, to oznacza, że pozbawione skrupułów Odish rzuciły na ciebie urok zwany "kloszem". Wszystkie czarownice pojawiające się w książce mają swoje oryginalne cechy, są barwne i z charakterkiem,momentami czułam się, jakbym znajdowała się obok nich i gotowała potrawkę z królika.
Na szczególną uwagę czytelnika zasługują Valeria, mocno stąpająca po ziemi czarownica z sercem na dłoni oraz Selene, która wydaje się mieć wszystko czego pragnie, a jednak - nie jest idealna. Jak już napisałam wyżej, każda postać ma w sobie coś, z czym możemy się utożsamić.
"(...) że czarownica tak roztropna, wyważona i rozważna jak Demeter miała siostrę pokroju Criseldy. Chociaż, jeśliby się tak dobrze zastanowić, Demeter już nie żyła, a Criseldzie...jakoś się udawało"
Co mogę ogółem powiedzieć o tej pozycji? Jest to lektura przede wszystkim ogromnie przyjemna. Mimo że jestem już trochę "za stara" na taką książkę i zakończenie nie zrobiło na mnie szczególnego wrażenia bardzo się przy niej zrelaksowałam, a co więcej, mam straszną ochotę na kupno kolejnej części.
Od tak dawna chciałam przeczytać tę książkę, że po pewnym czasie już nawet o niej zapomniałam.
Anáid kąpie się się w blasku księżyca i tańczy w wiosennym deszczu, a wszystko w towarzystwie swojej matki - ekstrawaganckiej, pięknej, nieco egoistycznej Selene. Mimo to życie czternastoletniej Anáid nie jest łatwe, w szkole wyzywana od "karlicy cotowszystkowie", nigdy...
2010-11-13
Pierwsza obawa, gdy postanowiłam wyjąć "Wrócę po ciebie" z półki? Że autor stanie się moim koszmarem podobnym do Coelho, czyli pisanie sztucznym tonem o rzeczach normalnych, jakby odkrył co najmniej Amerykę. Serwowanie maksymami i przeróżnymi 'receptami na życie'. Szczęśliwie się pomyliłam - Guillaume Musso uraczył mnie zupełnie inną formą narracji. Jest przyjemna, nie narzuca się, potrafi zaskoczyć, nie męczy, ale ciekawi.
Ethan Whitaker jest psychoterapeutą, który "uwiódł Amerykę" - wywiady w najpopularniejszych stacjach telewizyjnych, gabinet w gmachu przy Wall Street, pękający w szwach terminarz, zdjęcia na pierwszych stronach New York Times'a, zaproszenia na imprezy dla VIP-ów, luksus, ogólny szacunek, ogromny sukces i... nagłe zetknięcie w przeszłością, to tak jakby pewnego dnia życie skupiło się tylko i wyłącznie na nim. A to dlatego, że od momentu wyjścia Ethana z luksusowego jachtu rozpoczęła się walka przeznaczenia z karmą.
Musso potrafi z banalnych spraw (w przeciwieństwie do wspomnianego wcześniej Coelho) stworzyć coś wyśmienitego, coś, co zmusi czytelnika do podstawowej, lecz trudnej refleksji - czy człowiek jest w stanie wygrać z przeznaczeniem? Czy warto po prostu odwrócić się i zacząć żyć inaczej? Zmienić wszystko?
Teraz pewnego rodzaju spoiler (chociaż ta sprawa jest jasna praktycznie od początku)
Ogółem autor wykorzystał dość prostą koncepcję i wykreował dzięki niej wzruszającą historię, chociaż boję się, że jego styl pisania i pomysły na rozwój wydarzeń po prostu będą mnie usypiać w jego następnych książkach.
Pierwsza obawa, gdy postanowiłam wyjąć "Wrócę po ciebie" z półki? Że autor stanie się moim koszmarem podobnym do Coelho, czyli pisanie sztucznym tonem o rzeczach normalnych, jakby odkrył co najmniej Amerykę. Serwowanie maksymami i przeróżnymi 'receptami na życie'. Szczęśliwie się pomyliłam - Guillaume Musso uraczył mnie zupełnie inną formą narracji. Jest przyjemna, nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-01-17
Zaczęłam czytać tę książkę w formie e-booka, ale szybko doszłam do wniosku, że coś takiego to ja muszę mieć na półce.
Olgierda Lacha - dziewczyna o nazwisku kompletnie niemagicznym, nie ma zamiaru spędzić swojego życia tak jak rodzice, to chyba byłoby najgorsze ze wszystkiego, z nimi? Ludźmi pogrążonymi w ciemnocie? Nie ma mowy, tak więc popchnięta przez drzwi, wyruszyła "tryumfalnie" do Uniwersytetu Nauk Magicznych w Czystiakowie.
"Odnaleźć swą drogę" to idealna mieszanka wszystkiego, co mogło mnie zaciekawić, lektura była prawdziwą ucztą, na którą nie żałowałam czasu ani przez chwilę. Oli towarzyszymy przez cztery lata nauki, jest przyjaźń, złowrogie sesje, nielegalne interesy, przekręty różniaste, piwko, smutek, śmiechu też przy okazji, oczywiście trochę dreszczyku i wszystkich innych składników dobrej rozrywki nie zabraknie. Każdy rozdział to jakby osobna historia, nagle dowiadujemy się, że pozmieniało się trochę w życiu Oli, kiedy to my przewracaliśmy stronę, nie możesz przewidzieć nic, drogi czytelniku!
Żywa i dynamiczna narracja, barwne historie, tempo czytania zatrważające wręcz, a bohaterowie! To była dla mnie przyjemność spotkać takie osoby. Główna bohaterka - Ola, rozdrażniła niektórych recenzentów swoim zachowaniem, a mnie nie, naprawdę, autorka pozwoliła mi wierzyć, że Olgiera ma taki charakter, po prostu taka jest i nie widziałam w tym nic sztucznego, wręcz przeciwnie, mogę pogratulować tylko Aleksandrze Rudej umiejętności.
Zaczęłam czytać tę książkę w formie e-booka, ale szybko doszłam do wniosku, że coś takiego to ja muszę mieć na półce.
Olgierda Lacha - dziewczyna o nazwisku kompletnie niemagicznym, nie ma zamiaru spędzić swojego życia tak jak rodzice, to chyba byłoby najgorsze ze wszystkiego, z nimi? Ludźmi pogrążonymi w ciemnocie? Nie ma mowy, tak więc popchnięta przez drzwi, wyruszyła...
2011-03-18
Uwielbiam książki, które są lekkie, a w dodatku przyjemne, z dobrze rozbudowaną historią i bohaterami - idealne połączenie według mnie, nie musimy się nawet wysilać, by czerpać rozrywkę z lektury.Właśnie dlatego gatunek paranormal romance stał się tak popularny, każdy z nas ma ochotę na coś lekkiego od czasu do czasu. Rzecz jasna, często zdarzają się gnioty, nawet częściej, niż w innych gatunkach, ale zawsze można sprawdzić.
Grace Divine, ambitna uczennica liceum plastycznego w Rose Crest musi zachowywać się tak, jak na córkę pastora przystało, czyli stosować się do zasad. Jej rodzina, która może być tylko wzorem dla innych wyraźnie coś ukrywa, jednak Grace nie przeszkadzałoby to tak bardzo, gdyby nie nagły powrót przeszłości - w szkole spotyka Daniela Kalbi'ego, odmienionego przyjaciela z dawnych czasów. Rodzice Grace z bratem Jude'm na czele nie chcą słyszeć nawet o jego powrocie, a Daniel niewątpliwie potrzebuje pomocy. Czy ktoś wyjawi Grace prawdę? Może będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce? Rodzinne obiady stają się nieprzyjemną koniecznością, a główna bohaterka łamie podstawową zasadę - ma czelność ukrywać swoje sekrety.
W książce zewsząd otaczają nas tajemnice bohaterów, a my wcale nie czujemy się zmęczeni, przeciwnie - zamiast prosić o haust świeżego powietrza angażujemy się w historię. Bree Despain stopniowo ujawnia elementy układanki, widać, że bawi się wykreowaną przez siebie opowieścią i chce sugestywnie przedstawić czytelnikowi swoje wizje. Starannie łączy przeszłość z teraźniejszością, dzięki czemu nie można się wręcz oderwać od książki.
Grace żyje w rodzinie głęboko wierzącej, gdzie sekrety są czymś niedopuszczalnym; od dziecka wpajano jej, że nie wolno ich dochowywać. Wiecznie oceniana przez pryzmat ojca pastora, nie może pozwolić sobie na błędy. Jest jednak na tyle inteligentna, że potrafi dostrzec zakłamanie kryjące się pod wszystkimi "wspólnymi obiadami", "rodzinną atmosferą" i zaczyna pytać krewnych o dość niewygodne sprawy, sprawy, których wcześniej skutecznie unikano. Mogę więc powiedzieć, że Grace sprawdza się jako główna bohaterka i nie irytowała mnie znowu tak często, co jest dużym plusem; w "Dziedzictwie mroku" mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową.
Daniel Kalbi jest chyba najlepiej dopracowaną postacią książki, z bagażem doświadczeń i niezwykłym talentem malarskim od razu wzbudził moją ciekawość. Pokochałam go także za to, że subtelnie kusi Grace do złego, namawia do złamania zasad jej konserwatywnej rodziny. Sposób, w jaki autorka krok po kroku odnawiała ich relacje tylko dodaje zalet książce.
Pomysł na fabułę został bardzo dobrze wykorzystany. Styl Bree Despain i urzekające opisy zdecydowanie wyróżniają tę książkę w gatunku paranormal. Na pewno pod koniec autorka trochę się pogubiła, miałam wrażenie, że zaplątała się we własnej sieci, jednak ten minus nie potrafi zatrzeć dobrego wrażenia.
Uwielbiam książki, które są lekkie, a w dodatku przyjemne, z dobrze rozbudowaną historią i bohaterami - idealne połączenie według mnie, nie musimy się nawet wysilać, by czerpać rozrywkę z lektury.Właśnie dlatego gatunek paranormal romance stał się tak popularny, każdy z nas ma ochotę na coś lekkiego od czasu do czasu. Rzecz jasna, często zdarzają się gnioty, nawet częściej,...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-01-14
Katniss Everdeen, szesnastoletnia dziewczyna z najbiedniejszego dystryktu dostała porządną szkołę życia po śmierci ojca, obciążona widokiem głodujących i zubożałych ludzi stara się stworzyć pozory normalności dla własnej rodziny, tymczasem chwila, gdzie sędzią zostaje zwykły przypadek, nadchodzi i wzbudza lęk.
Katniss wprowadza nas w swój świat i swoją rzeczywistość w taki sposób, że możemy poczuć na własnej skórze ból i wciąż tlącą się nadzieję mieszkańców Złożyska - póki co narracja pierwszoosobowa się sprawdza, ale potem niestety psuje trochę zabawę i wręcz upraszcza Katniss jako postać - jej przemyślenia są standardowe, jest po prostu przykładem klasycznej konstrukcji bohatera potraktowanego okrutnie przez życie, a sądzę, że gdyby autorka zrezygnowała z takiej formy narracji, Katniss przynajmniej zaskoczyłaby mnie w jakiś sposób. Ale jednego nie można jej odmówić - z pewnością jest inteligentna, czytelnik mógł to poczuć, co ogromnie mnie cieszy, dlaczego? Dlatego że ostatnio autorki przyswoiły sobie dziwną umiejętność, piszą na temat bohaterki w samych superlatywach, postacie poboczne również to przyznają, tymczasem czyny delikwentki pokazują zupełnie co innego. Tutaj, wbrew wszelkim moim podejrzeniom, jest odwrotnie.
Wizja świata wykreowanego przez Suzanne jest niesamowicie realna i, trzeba to przyznać, mało pocieszająca. Pokazuje, że my, pomimo wszystkich zaawansowanych technologii, tego postępu nauki, nie rozwiążemy podstawowych kwestii głodu, ubóstwa i wojen - bogaci będą się bogacić, a biedni zostaną strąceni na koniec świata i zdeptani. Nie zlikwidujemy okrutników i sadystów, napawających się bólem słabszego, wciąż będziemy piastować pieniądz, mówiąc bez wyrzutów, że postęp to postęp, muszą być poszkodowani, tylko szkoda, że tych "poszkodowanych" będzie coraz więcej.
Suzanne Collins na pewno dokonała czegoś wielkiego, jest to lektura która posiada wszystko co niezbędne do spędzenia miłych chwil.
Katniss Everdeen, szesnastoletnia dziewczyna z najbiedniejszego dystryktu dostała porządną szkołę życia po śmierci ojca, obciążona widokiem głodujących i zubożałych ludzi stara się stworzyć pozory normalności dla własnej rodziny, tymczasem chwila, gdzie sędzią zostaje zwykły przypadek, nadchodzi i wzbudza lęk.
Katniss wprowadza nas w swój świat i swoją rzeczywistość w taki...
2011-07-25
Okładka wręcz krzyczała w moją stronę swoim subtelnym pięknem, wszystko w niej mnie zaintrygowało, wliczając fakt, że to debiut literacki autorki. Jak mogłam nie kupić? Kupiłam. Liczyłam na cudowną historię, wyjątkową, niepowtarzalną i po części to otrzymałam, ale od początku.
Victoria Jones właśnie skończyła 18 lat, nie ma pieniędzy, domu, ani pracy, a jej młodość to tylko nieustanne zmiany rodzin i domów zastępczych. Nienawidzi dotyku innych ludzi i odtrąca ich w strachu przed uczuciami, których nie zna i nie chce poznać. Otwiera się jedynie przy kwiatach, to one potrafią oddać jej emocje, to jest jej język, sekretny język kwiatów, dzięki nim czytelnik pozna dokładnie historię dziewczyny. A kwiaty Victorii nie wyrażają miłości, jak to było w czasach wiktoriańskich, ale głównie złość, zwątpienie i opuszczenie.
Pomysł na fabułę jest sam w sobie nietuzinkowy, ponieważ Victoria posiada rzadki dar do tworzenia pięknych kompozycji kwiatowych, pięknych i w dodatku zmieniających ludzie losy. Widząc niektóre bukiety ślubne od razu potrafiła wszystko przekalkulować żółte róże - zdrada, słoneczniki - fałszywe bogactwo. Ale cała książka przecież nie jest tylko o kwiatach i wiązankach, również co jakiś czas bohaterka uchyla rąbek tajemnicy ze swojej przyszłości i nie, nie wspomina ona każdej rodziny zastępczej, w której zdarzyło jej się mieszkać, tylko jedną, bardzo wyjątkową osobę. Czy ta osoba krzywdziła ją? Tak, nawzajem się krzywdziły, raniły i kochały równocześnie.
"Widziałam, że o tym myśli, próbuje załatać przepaść między ostatecznością moich słów i swoją wizją naszej przyszłości, wypełnić ją kombinacją nadziei i kłamstw. Uświadomiwszy to sobie, poczułam z kolei kombinację litości i zakłopotania."
Autorka w tym czasie snuje aurę pełną oczekiwania i wątpliwości, którą czytelnik oczywiście wyczuwa, ale wciąż ma jednak nadzieję na szczęśliwy koniec. Oczekujemy, aż Victoria zacznie wysyłać wiadomości z białymi różami, gipsówką czy bratkami, a nie lawendą czy suszoną bazylią.
"Ludzie się zmieniają-powiedziała Elizabeth.- ale miłość się nie zmienia."
Książka jest o miłości nie tylko do kwiatów, ale także miłości siostrzanej, między matką a córką, i ostatecznie między mężczyzną a kobietą i naprawdę mało w niej radości. Tutaj radość ukazana jest jako coś ulotnego, przemijającego i jeżeli z własnej winy i upartości odrzucimy ten dar losu, już nigdy do nas nie wróci.
"Będę ją kochać, nawet jeśli ona będzie musiała mnie tego nauczyć."
Główna bohaterka czuje się dobrze tylko wśród kwiatów, w innych przypadkach jest kobietą pełną żalu i nieufności do samej siebie i innych, autodestrukcyjną wręcz, dla której najlepszym wyjściem jest ucieczka, ja wszystko rozumiem, ale do pewnego stopnia. W tej sprawie można mieć tylko pretensje do autorki, która jakby nie wiedziała, co począć, kiedy Victoria dostawała szanse na zbudowanie lepszego życia, miotała się i cofała prawie całą książkę i to dlatego ocena nie jest bardzo dobra, a połowę książki przemęczyłam właściwie. Po prostu za długo to wszystko trwało.
"Z czasem moja toksyczność zniszczy jej perfekcję. Wypłynie z mojego ciała, a ona połknie ją z zachłannością i naiwnością."
Rozkwitające uczucia, miłość,tęsknota, kwiatowe wiadomości zmieniające przeznaczenie i dużo, dużo więcej jest tutaj zawarte, a wszystko czeka na Was, mimo wszystkich wad warto sięgnąć po zmuszającą do refleksji pozycję, gdzie zarówno przyszłość, teraźniejszość i przeszłość łączą się we wspaniałej kompozycji.
"Może nawet niechciana i niekochana, mogłam dawać miłość jak inni"
Okładka wręcz krzyczała w moją stronę swoim subtelnym pięknem, wszystko w niej mnie zaintrygowało, wliczając fakt, że to debiut literacki autorki. Jak mogłam nie kupić? Kupiłam. Liczyłam na cudowną historię, wyjątkową, niepowtarzalną i po części to otrzymałam, ale od początku.
Victoria Jones właśnie skończyła 18 lat, nie ma pieniędzy, domu, ani pracy, a jej młodość to tylko...
2010-07-21
Jest to pierwsza część tej trylogii, czekała u mnie na półce dokładnie dwa miesiące i przed chwilą skończyłam.Postaram się jak najlepiej opisać moje odczucia, bo zauważyłam, że wiele osób na LC ma Mroczną noc w 'chcianych' :)
Ashlyn Darrow posiada niezwykły dar - gdziekolwiek się pojawi, słyszy rozmowy, które odbyły się w danym miejscu. Ma już tego dość, pragnie ciszy, spokoju, normalnego życia, więc pewnego dnia postanawia szukać pomocy pośród nieśmiertelnych wojowników (w tym Maddox'a, którego historię od pierwszych stron poznajemy), ukrytych w starym zamczysku w Budapeszcie. Jak się okazuje, są oni skazanymi na wieczną mękę grzesznikami, którzy wieki temu stanęli przeciwko bogom Olimpu. Ich kara jest bolesna - bogowie zamknęli w ich ciałach najstraszniejsze demony świata.
Pomysł dobry, reszta trochę mnie zawiodła. Już pierwszy rozdział starannie opisuje po co i z jakiego powodu nasi rycerze popadli w niełaskę, co było ogromnym błędem - autorka powinna trzymać nas w niepewności przez dłuższy czas, zamiast już na dzień dobry zdradzać całą tajemnicę. Ashlyn pojawia się nieco później, co powoduje, że ona wciąż i wciąż zadaje pytania, na które już dawno znamy odpowiedźi. Mimo że książka nie należy do długich - niewiele ponad 300 stron, to i tak skróciłabym ją o połowę. Gena Showalter skupiała się na rzeczach zbędnych.
Mroczna noc jest aż ciężka od erotyki. Tam się biją, krew się leje, a tu proszę bardzo, nagle autorka przenosi nas w świat dzikich fantazji Maddoxa i na ile sposobów posiądzie swą ukochaną. Akcja odbywa się w przeciągu trzech dni. TRZECH DNI! A ja miałam wrażenie, jakby to trwało latami. Nagle się ktoś pojawi, narobi zamieszania, nasi skazańcy biją się, ratują nawzajem, potem znowu się ktoś pojawia, zamiesza, trochę się pokłócą i... mogłabym tak bez końca.
Co do bohaterów, to nie zrobili na mnie żadnego wrażenia, ani złego, ani dobrego. Jak mówiłam, autorka skupia się na rzeczach zbędnych. Ciągle się coś dzieje, nie mamy nawet okazji, by chociaż im się przyjrzeć w wirze nieszczęść. Sam Maddox, jeden z głównych postaci, również nie zrobił na mnie wrażenia,zwykły, porywczy mięśniak, kierowany żądzą i pragnieniem, który nie jest w stanie poradzić sobie z własnym demonem - Furią, o czym miałam wątpliwą przyjemność czytać nieustannie.
Dodam jeszcze jedno, pomimo że wszystko dzieje się na terenie ponurego zamku, pośród chmary nieśmiertelnych o fantastycznych mocach, klimat jest nijaki.
Jestem pewna, że wiele innych autorów potrafiłoby zrobić z tego porządną książkę.
Kontynuacje, czyli Mroczną więź i Mroczną żądzę można już przeczytać, ja może i kiedyś sięgnę po tom drugi, ponieważ zaciekawiła mnie trochę postać Anyi, mam nadzieję, że Gena Showalter nie zepsuje tej mojej wątłej ciekawości.
Opinia w skrócie: Pomysł powinien być zrealizowany zupełnie inaczej. Czytając Mroczną noc nie musimy się nad niczym zastanawiać, zanim jeszcze sformułujemy pytanie w głowie, to odpowiedź przychodzi linijkę niżej. Radziłabym przeczytać ją raczej jako e-booka, a pieniądze wydać na inną i lepszą.
Jest to pierwsza część tej trylogii, czekała u mnie na półce dokładnie dwa miesiące i przed chwilą skończyłam.Postaram się jak najlepiej opisać moje odczucia, bo zauważyłam, że wiele osób na LC ma Mroczną noc w 'chcianych' :)
Ashlyn Darrow posiada niezwykły dar - gdziekolwiek się pojawi, słyszy rozmowy, które odbyły się w danym miejscu. Ma już tego dość, pragnie ciszy,...
2010-07-24
Opowieść zaczyna się wraz z pierwszymi latami XIX wieku, kiedy to Clara Laguna poznaje andaluzyjskiego myśliwego. Jak szybko zaczął się ten gorący romans, tak szybko się skończył, ponieważ jej ukochany nie może pozwolić sobie na ślub z Clarą - piękną, ale pochodzącą jednak z niższych sfer, w dodatku analfabetką, mieszkającą z matką-czarownicą w chacie na obrzeżach miasta. Myśliwy zostawia ją brzemienną, chcąc nie chcąc Clara musi uwierzyć w fatum rodu Laguna - każda kobieta jest skazana na nieszczęśliwą miłość, rodząc córki o tym samym piętnie.
Książka jest otoczona woalem cudownego klimatu, jest przepełniony zapachami, barwami i zróżnicowanymi postaciami. Niektórzy mówią, że wątek staje się z czasem nudny, ale ja miałam takie wrażenie tylko na początku, Clara strasznie irytowała mnie swoją nieposkromioną chęcią zemsty, robiąc tym samym na złość tylko i wyłącznie własnej rodzinie, zagłębiając się coraz bardziej w swoją chorą egzystencję.
Opinia w skrócie: Ta książka to żywe kamyczki, układające się z czasem w kwiecistą mozaikę. Warto z nią usiąść w nagrzanym przez słońce fotelu, by powoli smakować i delektować się każdą stronicą, a nie po to, by poznać jak najszybciej rozwój wydarzeń.
Opowieść zaczyna się wraz z pierwszymi latami XIX wieku, kiedy to Clara Laguna poznaje andaluzyjskiego myśliwego. Jak szybko zaczął się ten gorący romans, tak szybko się skończył, ponieważ jej ukochany nie może pozwolić sobie na ślub z Clarą - piękną, ale pochodzącą jednak z niższych sfer, w dodatku analfabetką, mieszkającą z matką-czarownicą w chacie na obrzeżach miasta....
więcej mniej Pokaż mimo toSpodziewałam się po tej książce czegoś o wiele lepszego (po tylu pozytywnych opiniach) ale zawiodłam się. Po tytule drugiego tomu można się zorientować, że Sonea zacznie prędzej czy później naukę pośród magów, co wiąże się z tym, że akcja jest praktycznie zerowa + bezlitosna jednostajność wydarzeń prowadzą do tego, ze chyba nigdy nie kupię drugiego tomu.
Spodziewałam się po tej książce czegoś o wiele lepszego (po tylu pozytywnych opiniach) ale zawiodłam się. Po tytule drugiego tomu można się zorientować, że Sonea zacznie prędzej czy później naukę pośród magów, co wiąże się z tym, że akcja jest praktycznie zerowa + bezlitosna jednostajność wydarzeń prowadzą do tego, ze chyba nigdy nie kupię drugiego tomu.
Pokaż mimo to2011-01-29
Aaron jest zwykłym chłopakiem i wcale mu to nie przeszkadza - po smutnych przeżyciach w dzieciństwie cieszy się każdą chwilą spędzoną ze swoimi zastępczymi rodzicami, niestety, jego plany na przyszłość zostaną pogrzebane, ponieważ Aaron wariuje, A tak mu się przynajmniej zdaje, gdy zaczyna rozumieć obce języki, w tym hiszpański, którego nie uczył się nigdy, albo rozumie szczekanie własnego psiaka. Dość dziwne? Nic nie może być już dziwne, gdy rozpocznie się wojna, albo stanie się oko w oko z przedstawicielem Niebiańskich Zastępów.
Po tej książce na pewno spodziewałam się czegoś lepszego, naprawdę. Zacznijmy od głównego bohatera, który dla mnie jest lekkim nieporozumieniem. Wyobrażałam go sobie od strony charakteru zupełnie inaczej, a on dosyć, że minął się z tą moją wizją, to jeszcze poszedł w najgorszą możliwą stronę, kiedy czytałam jego wypowiedzi w stylu "Wprawiłeś mnie w zakłopotanie", "Powinienem się wstydzić" lub o jego reakcji na propozycję wspólnego lunchu z najładniejszą dziewczyną szkoły (przerażenie, stres i prawie płacz) waliłam książką w głowę. Czy on mógłby chociaż zapalić zapałkę w domu bez wyrzutów sumienia?
Drugi bohater, który dobrze wypadł tylko w bawieniu się moimi nerwami, to Werchiel - anioł działający w imię Stwórcy. Do tej pory mam przed oczami postać z kreskówki nerwowo wymachującą mieczykiem gdy sobie go wyobrażam. W następnej części nawet jakby urządził rzeź to pewnie i tak wszystko zepsuje tą swoją gadaniną.
Jak już powiedziałam, liczyłam na klimat, ciekawych bohaterów i ogólnie na zajmującą lekturę, a wyszło jak wyszło, wciągnęłam się tak trochę dopiero od 266 strony, kiedy sama książka liczy 317.
Mam dziwne przeczucie, że autora byłoby stać na coś lepszego, chcąc nie chcąc muszę dodać, że w "Nefilimie" zdarzają się ciekawe przebłyski, po prostu wszystko jest jakby uładzone, ugrzecznione, by stworzyć książkę dla odpowiedniego odbiorcy.
Aaron jest zwykłym chłopakiem i wcale mu to nie przeszkadza - po smutnych przeżyciach w dzieciństwie cieszy się każdą chwilą spędzoną ze swoimi zastępczymi rodzicami, niestety, jego plany na przyszłość zostaną pogrzebane, ponieważ Aaron wariuje, A tak mu się przynajmniej zdaje, gdy zaczyna rozumieć obce języki, w tym hiszpański, którego nie uczył się nigdy, albo rozumie...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-02-20
Tessa Gray przypływa na pokładzie statku Maine do Londynu i mimo że dostała zaproszenie od własnego brata, to nie on ją wita na wybrzeżu, tylko dwie panie, zwane Mrocznymi Siostrami. Chcąc nie chcąc, Tessa zostaje przywieziona do ich tajemniczego domu, a jak się okazuje - jej więzienia.
Cassandra w typowym dla siebie zwyczaju wprowadza wartką akcję, znowu miałam na wyciągnięcie ręki fascynujący świat Nefilim, ich rzeczywistość i chciałoby się powiedzieć więcej, ale Mechaniczny anioł nie był tak ciekawy jak Miasto kości i będę je porównywać, ponieważ obie serie nie są odrębne, łączy je pomysł. Pierwszy tom Darów Anioła był bardziej ekscytujący, trzymał w napięciu od początku do końca, rumieńce towarzyszyły mi nieustannie, tutaj - raczej rzadko. I nie chodzi o to, że Dary Anioła czytałam jako pierwsze - uważam, że Mechaniczny anioł to bardzo dobra książka, ale mniej dopracowana, zwłaszcza jeśli chodzi o sceny walk i postacie. W kwestii tego pierwszego - autorka w jednym z wywiadów mówiła, że takie sceny są dla niej trudne, czego w Darach Anioła w ogóle nie dało się odczuć, a tutaj owszem, były po prostu nudne, a jak postacie?
Tessa przez połowę książki była dla mnie nijaką postacią - głupiutką, szarą i mało ważną. Trochę więcej mam do powiedzenia o Willu, wcale nie przypominał mi Jace'a, Jace rzucał ironiczne uwagi i różne teksty dlatego, że taki był, miał taki charakter, a Will tylko po to, żeby pokazać jaki jest mroczny, nie-mroczny, albo wyładować swoją złość na cały świat, oczywiście nie wiadomo o co, ponieważ wiele tajemnic zostało pod znakiem zapytania, ma szczęście chłopak, że mimo wszystko lubię go, nie denerwował mnie znowu tak często, a kiedy tego nie robił, ukazywał swoją silną osobowość i wyrazistość. Trzeba też napisać o Jassamine i Charlotte, które są naprawdę intrygującymi postaciami i cieszę się, że odegrały niemałą rolę w tej historii. Na temat reszty nie mam zdania, mam nadzieję, że to się zmieni w następnym tomie.
Nie dałabym takiej oceny, gdyby nie styl autorki oraz wydarzenia w Sanktuarium i na poddaszu, to były naprawdę urzekające momenty, poza tym, te wszystkie tajemnice mnie przyciągają, to przez nie myślałam o książce długo po zakończeniu. Co więcej mogę dodać? Jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów, może w porównaniu do wcześniejszej serii Diabelskie maszyny nie wypadają tak dobrze, ale wciąż jest to pozycja warta uwagi.
Tessa Gray przypływa na pokładzie statku Maine do Londynu i mimo że dostała zaproszenie od własnego brata, to nie on ją wita na wybrzeżu, tylko dwie panie, zwane Mrocznymi Siostrami. Chcąc nie chcąc, Tessa zostaje przywieziona do ich tajemniczego domu, a jak się okazuje - jej więzienia.
więcej Pokaż mimo toCassandra w typowym dla siebie zwyczaju wprowadza wartką akcję, znowu miałam na...