-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2017-11-28
2021-11-19
2014-07-26
Ta książka pochłania do tego stopnia, że nawet posiłki i potrzeby fizjologiczne przestają być ważne. ;)
Ta książka pochłania do tego stopnia, że nawet posiłki i potrzeby fizjologiczne przestają być ważne. ;)
Pokaż mimo to2003-10
2003-10
2015-10-25
"Życie ponad śmiercią. Siła ponad słabością. Podróż ponad celem."
Sanderson stworzył fascynujący, kompletny świat absolutnie inny od naszej rzeczywistości. Fabuła wciąga od pierwszej strony. Czyta się bardzo płynnie i szybko. Nie wszystko jest nam podane pod nos, wielu rzeczy trzeba się domyślać, ale finalnie i tak jesteśmy zaskoczeni przez autora. Najczęściej można spotkać się z opinią, że w fantastyce wszystko już było, że po Tolkienie, Ursuli K. Le Guin i paru innych autorach nie da się już niczego nowatorskiego napisać. Sanderson udowadnia, że jednak się da i robi to w naprawdę spektakularny sposób.
Miałam najpierw mieszane odczucia względem tej książki, bo wszyscy się nią tak zachwycają. Przekonały mnie dwie rzeczy: po pierwsze opinia mojej koleżanki brzmiąca "Wiesz, że nie lubię fantasy, ale to jest absolutnie genialne", po drugie niesamowicie wysoka ocena na tym portalu.
Skusiłam się, nie żałuję, chcę więcej, więc właśnie zabieram się za "Słowa Światłości".
Naprawdę polecam - to powinna być obowiązkowa lektura każdego fana fantasy (i nie tylko).
"Życie ponad śmiercią. Siła ponad słabością. Podróż ponad celem."
Sanderson stworzył fascynujący, kompletny świat absolutnie inny od naszej rzeczywistości. Fabuła wciąga od pierwszej strony. Czyta się bardzo płynnie i szybko. Nie wszystko jest nam podane pod nos, wielu rzeczy trzeba się domyślać, ale finalnie i tak jesteśmy zaskoczeni przez autora. Najczęściej można...
2014-07-07
Tą książkę pochłania się w niesamowitym tempie. Jest napisana w taki sposób, że to właściwie gotowy scenariusz pod film. Moja przygoda z "Podziemnym kręgiem" zaczęła się oczywiście od obejrzenia najpierw filmu, który wywołał zachwyt. Książka wprawia w podobny stan, chwyta za gardło na początku i nie puszcza do samego końca. Chaos i nihilizm, ale także krytyka zachodniej cywilizacji, konsumpcjonizmu. Są nawet odniesienia do buddyzmu czy ogólnie religii dalekiego wschodu.
Opowieść o ludziach zagubionych w dzisiejszym świecie. Zakończenie miażdży, zostając przy tym nie do końca pewne. Jeżeli jeszcze nie oglądałeś filmu - bierz się za książkę najpierw i szykuj na jedną z najlepszych lektur jakie dane Ci będzie przeczytać.
"Twoja praca to nie ty. Ilość pieniędzy, jaką masz w banku to nie ty. Samochód jakim jeździsz, to też nie jesteś ty. Ani zawartość twojego portfela. Ani nawet twoje pieprzone portki."
Tą książkę pochłania się w niesamowitym tempie. Jest napisana w taki sposób, że to właściwie gotowy scenariusz pod film. Moja przygoda z "Podziemnym kręgiem" zaczęła się oczywiście od obejrzenia najpierw filmu, który wywołał zachwyt. Książka wprawia w podobny stan, chwyta za gardło na początku i nie puszcza do samego końca. Chaos i nihilizm, ale także krytyka zachodniej...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-18
Przede wszystkim poruszająca. Mam wrażenie, że młodziutka autorka, kiedy pisała tą powieść nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, że tak naprawdę opisuje dramat odrzuconego tuż po urodzeniu dziecka - przynajmniej mi nasuwała się przez całą lekturę taka paralela. Mimo tego, że powieść ta niebawem skończy 200 lat opisuje także aktualne kwestie. Polecam każdemu jako pozycję obowiązkową.
Przede wszystkim poruszająca. Mam wrażenie, że młodziutka autorka, kiedy pisała tą powieść nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, że tak naprawdę opisuje dramat odrzuconego tuż po urodzeniu dziecka - przynajmniej mi nasuwała się przez całą lekturę taka paralela. Mimo tego, że powieść ta niebawem skończy 200 lat opisuje także aktualne kwestie. Polecam każdemu jako pozycję...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-27
Haruki Murakami (japońska forma to Murakami Haruki – w Japonii najpierw podaje się nazwisko a później imię) to aktualnie najbardziej znany i popularny pisarz japoński, do tego tłumacz literatury amerykańskiej (przełożył z angielskiego utwory takich autorów jak m.in. Francis Scott Fitzgerald, Raymond Carver, John Irving, Truman Capote) i eseista. Urodził się w 1949 roku w Kioto, lecz dorastał w Kobe. Studiował na Wydziale Literatury tokijskiego Uniwersytetu Waseda teatrologię, w tym pisanie scenariuszy i tam poznał swoją żonę Yoko. Po studiach prowadził własny klub jazzowy „Peter Cat” w dzielnicy Kokubunji w Tokio, do czego często nawiązuje w swoich książkach. Jest także biegaczem, uczestnikiem maratonów i entuzjastą triatlonu, chociaż biegać zaczął dopiero w 33 roku życia (czyli 3 lata po wydaniu pierwszej książki) – w 1996 roku udało mu się przebiec ultramaraton (100 km trasy dookoła jeziora Saroma na Hokkaido).
Okres studiów Murakamiego przypadł na lata 1968-1975, czyli czas kiedy to fala gwałtownych protestów i strajków studenckich ogarnęła większość uczelni w Japonii, a do największych doszło na Uniwersytecie Tokijskim – w 1968 roku studenci rozpoczęli okupację kampusów, wznosili barykady na korytarzach i w aulach, odwołano zajęcia; ponieważ spór narastał 18 stycznia 1969 roku policja przypuściła szturm i wiele osób ucierpiało, gdyż studenci postanowili się bronić przy pomocy kamieni i koktajli Mołotowa. Dlaczego o tym w ogóle wspominam? Pomimo tego, że strajki studenckie nie dotyczyły aż w takim stopniu Uniwerytetu Waseda, który jest szkołą prywatną, to jednak tamte wydarzenia mocno zapadły w pamięć Murakamiemu i bardzo często do nich nawiązuje w swojej twórczości.
„Kafka nad morzem” to książka pierwotnie wydana w 2002 roku i 10 powieść w dorobku Murakamiego. Głównym bohaterem jest piętnastoletni Kafka Tamura, który ucieka z domu, ponieważ ciąży na nim klątwa ojca. Jego matka odeszła 11 lat wcześniej z adoptowaną starszą siostrą Kafki, nie pozostawiając po sobie śladu. Z Tokio, z Nogaty w dzielnicy Nakano, gdzie mieszkał do tej pory, udaje się na Shikoku, co jest przypadkowo wybraną lokacją. W ten sposób trafia do Takamatsu i prywatnej Biblioteki im. Kōmury. Spędza tam swój czas, czytając książki, co jednak zwraca uwagę pracującego tam pana Ōshimy – ponieważ trwa wciąż rok szkolny, więc domyśla się, że Kafka uciekł z domu, bowiem piętnastoletni chłopcy przesiadujący całymi dniami w bibliotece nie są powszechnym zjawiskiem. Dyrektorką Biblioteki im. Kōmury jest pani Saeki – niepozorna, ale specyficzna i tajemnicza kobieta, która w pewnym momencie zyska kluczowy wpływ na dalsze życie Kafki.
Równocześnie autor przedstawia nam drugą bardzo ważną postać w tej powieści – pana Nakatę. Pan Nakata to ekscentryczny staruszek, analfabeta, który jednak posiada jedną nadzwyczajną umiejętność – potrafi rozmawiać z kotami. Po wielu dziwnych i niepokojących zbiegach okoliczności także zaczyna zmierzać w kierunku Shikoku. W przypadku pana Nakaty taka podróż nie należy do łatwych, ponieważ po pierwsze nie wie dokładnie gdzie chce dotrzeć (ciągle jak mantrę powtarza, że jak będzie na miejscu, to będzie wiedział czy to to miejsce gdzie miał być), a po drugie nie umie czytać, więc jest zależny od życzliwości i pomocy obcych ludzi. Traf chce, że na drodze pana Nakaty pojawia się niejaki Hoshino (kierowca ciężarówki i fan drużyny bejsbolowej Chūnichi Dragons z Nagoyi), który zaintrygowany staruszkiem i jego podobieństwem do własnego dziadka, postanawia mu pomóc dotrzeć do nieznanego celu. Autor zapoznaje nas również z przeszłością pana Nakaty, gdzie wyjaśnia się, że jego ułomności są wynikiem tajemniczego wypadku w górskim lesie w trakcie II wojny światowej.
Akcja biegnie dwutorowo i naprzemiennie – raz z perspektywy Kafki, a raz z perspektywy pana Nakaty. Rozdziały o Kafce mają narrację pierwszoosobową i narratorem jest właśnie Kafka, natomiast w rozdziałach o panu Nakacie autor zastosował narrację trzecioosobową. Język, jakim posługuje się Murakami jest piękny, bardzo przemyślany i nieprzypadkowy. Opisuje realny świat, dodając do niego coraz więcej nadnaturalności i surrealizmu, otaczając oniryczną atmosferą. Niejednoznaczni i nietypowi bohaterowie, których kreuje wzbudzają dużą sympatię i przywiązanie odbiorcy, ponieważ z każdym z nich łatwo się w jakich sposób utożsamić. Nie ma tu galopującej akcji, fabuła posuwa się naprzód małymi kroczkami, co nie znaczy, że niewiele się dzieje. Murakami ma taką specyficzną umiejętność, że kreując swój świat, który jest realistyczny i dodając do niego coraz więcej dziwnych zjawisk, i tak sprawia, że jest to wiarygodne, że odbiorca jest w stanie uwierzyć w te nadnaturalne elementy.
W tym miejscu muszę się przyznać, że nie jest to moja pierwsza styczność z prozą tego autora. Ba! To nie jest nawet moja pierwsza styczność z tą konkretną powieścią, ponieważ pierwszy raz czytałam ją 10 lat temu, tuż po tym jak została w Polsce wydana. Co jakiś czas jednak wracam do „Kafki nad morzem”, tak jak teraz, w celu weryfikacji czy uwielbienie jakim obdarzyłam styl Murakamiego przetrzymuje próbę czasu i moje nabieranie doświadczenia życiowego, a także rozwijanie gustu literackiego. Jak wyszło tym razem? Odpowiem na samym końcu tej recenzji.
Styl Murakamiego w „Kafce nad morzem” łączy w sobie postmodernizm, surrealizm, realizm, realizm magiczny i bildungsroman (z niem. powieść o formowaniu – autor przedstawia w niej psychologiczne, moralne i społeczne kształtowanie się osobowości głównego i na ogół młodego bohatera). Pomimo tego, że Murakami jest Japończykiem, to „Kafka nad morzem” jest mocno osadzona w kontekście tzw. kultury Zachodu, która zdaje się bardzo fascynować autora. Głównym motywem tej powieści jest zresztą przełożenie na współczesne japońskie realia mitu o Edypie – jest to coś, co rzuca się od razu w oczy, przy pierwszym czytaniu tej lektury. Bardzo ważny jest tu motyw samej klątwy i jej oddziaływanie na życie bohatera, a przede wszystkim próby nie dopuszczenia do jej ziszczenia się, co powoduje tym szybsze zmierzanie w kierunku jej spełnienia – jest to antyczne rozumienie ironii losu, bowiem to paradoksalnie cnoty, a nie wady bohatera generują jego upadek. Pojawia się tu również motyw labiryntu wewnątrz człowieka i jego wewnętrznej ciemności w konfrontacji z labiryntem na zewnątrz i ciemnością poza człowiekiem. Czy, wiedząc o klątwie ciążącej na nas, jesteśmy w stanie faktycznie nie dopuścić do jej spełnienia? Czy jednak jesteśmy zabawkami w rękach losu, którego nie mamy mocy kreować sami? A może jest to coś na kształt samospełniającej się przepowiedni? Czyli dowiadując się o klątwie, zostajemy zaprogramowani i cały schemat naszego postępowania będzie nas prowadził do z góry narzuconego nam finału? Murakami zmusza do postawienia wielu pytań, ale na żadne nie udziela odpowiedzi.
Zawsze bardzo urzeka mnie fakt, że bohaterowie powieści Murakamiego, jeśli wykonują jakieś codzienne czynności, takie jak gotowanie, zawsze robią to z niezwykłą starannością, pietyzmem, a wręcz oddaniem - że jest to coś, co daje im pewną radość, spokój, satysfakcję. Szczęście zaklęte w małych, powtarzalnych czynnościach, z których składa się nasze życie. Widzę w tym nawiązanie do filozofii zen i prawdopodobnie jest to jedyny wpływ dziadka pisarza, który był buddyjskim duchownym, na jego twórczość.
Sama historia nie jest niczym nowym, autor sprawnie żongluje nawiązaniami do popkultury (pułkownik Sanders, Johnnie Walker), literatury i muzyki (Beethoven, Haydn) oraz bawi się konwencją. Dzięki temu powstała trudna proza w przyjemnej formie, choć z pewnością nie każdemu się spodoba.
Odpowiadając na pytanie, jakie postawiłam w trakcie tej recenzji – czy „Kafka nad morzem” wytrzymał próbę czasu w moim przypadku? Tak, wytrzymał, tym razem wczytałam się w tę powieść głębiej i zauważyłam więcej odniesień i kontekstów, ale to tylko wpłynęło na tym większy zachwyt nad sprawnością Murakamiego w opisywaniu wrażeń i odczuć. Nie potrafię być obiektywna wobec tej książki, ponieważ w szczególny sposób chwyta mnie za serce i śmiem wciąż twierdzić, że jest to jedna z najlepszych książek jakie było mi dane przeczytać.
Recenzja znajduje się również na blogu straszliwabuchling.blox.pl
Haruki Murakami (japońska forma to Murakami Haruki – w Japonii najpierw podaje się nazwisko a później imię) to aktualnie najbardziej znany i popularny pisarz japoński, do tego tłumacz literatury amerykańskiej (przełożył z angielskiego utwory takich autorów jak m.in. Francis Scott Fitzgerald, Raymond Carver, John Irving, Truman Capote) i eseista. Urodził się w 1949 roku w...
więcej mniej Pokaż mimo to2003-09
2016-03-23
Długo czytałam tą księgę, nie dlatego, że jest opasła, ani dlatego, że jest nudna - bynajmniej. Jest bardzo wciągająca, bardzo rozbudowana i po prostu wymaga skupienia się - nie jest to lektura do poczytania w podróży do pracy w autobusie stojącym w porannym korku.
Nie jestem jakąś wielką fanką pani Tokarczuk (a raczej, do tej pory nie byłam, ale teraz to już będę), do tej pory przeczytałam tylko 3 książki jej autorstwa ("Prawiek i inne czasy", którego już nawet za bardzo nie pamiętam, "Anna In w grobowcach świata", która jest ciekawą próbą reinterpretacji sumeryjskiego mitu o bogini Inannie, oraz "Bieguni", którzy bardzo mi się podobali), ale nawet pomimo takiej szczątkowej wiedzy o jej twórczości mogę stwierdzić, że "Księgi Jakubowe" to literackie opus magnum, dzieło totalne tej niezwykle utalentowanej autorki.
Przede wszystkim chylę czoła nad ogromnym nakładem pracy jaki w napisanie tego dzieła włożyła pani Tokarczuk. To widać na każdej stronie. Autorka bardzo starannie opisała ruch frankistowski w Polsce, szczegółowo przedstawiając kolejność zdarzeń, nauki Jakuba Franka, tajniki judaizmu oraz mistycznych ruchów żydowskich. Pani Tokarczuk wiele wysiłku włożyła również w to, żeby opisać atmosferę społeczną ówczesnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów w przededniu pierwszego rozbioru. Dzieło to ma zatem niewątpliwą wartość edukacyjną.
Jedną z zalet tej powieści jest również sposób przedstawienia samej postaci Jakuba Józefa von Frank-Dobruckiego (znanego wcześniej jako: יעקב פרנק Ja’akow Josef ben Juda Lejb Frank), widzianego jedynie z perspektywy postronnych osób. Dzięki temu pani Tokarczuk nie narzuca czytelnikowi jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy Jakub Frank był prawdziwym wizjonerem działającym ze szlachetnych pobudek i głębokiej wiary czy też był po prostu zwykłym hochsztaplerem żądnym władzy, zaszczytów i dóbr materialnych? Próba wniknięcia w umysł tej charyzmatycznej postaci mogłaby być zbyt karkołomna i prawdopodobnie straszliwie spłyciłaby fabułę tej lektury, sądzę więc, że to dobrze iż autorka z takowej zrezygnowała.
Dodatkowym plusem jest piękny, stylizowany na archaiczny (zwłaszcza w listach lub notatkach) język oraz częste użycie przez panią Tokarczuk prozy poetyckiej.
Jako bonus dostajemy również nawiązanie do frankistowskiego pochodzenia Mickiewicza (wspomniania tylko rodzina Majewskich z Litwy) oraz kabalistyczne wyjaśnienie owego słynnego "czterdzieści i cztery". Co ciekawe pani Tokarczuk nie pisze wprost o żydowskim pochodzeniu rodziny Mickiewicza - pytanie czy wynika to z tego, że nie jest do końca przekonana do tego czy może raczej ze względu na wciąż kwitnący antysemityzm wsród Polaków, którym nawet w szkołach nie mówi się o żydowskim pochodzeniu wieszcza, jakby to było coś złego, wstydliwego, co trzeba trzymać w tajemnicy.
Nie mogę nie wspomnieć oczywiście również o naprawdę wspaniałym wydaniu tej książki - twarda oprawa, porządne szycie, dobrze dobrana wielkość czcionki (nie za duża i nie za mała) i mnogość wspaniałych ilustracji.
Szczerze polecam.
Długo czytałam tą księgę, nie dlatego, że jest opasła, ani dlatego, że jest nudna - bynajmniej. Jest bardzo wciągająca, bardzo rozbudowana i po prostu wymaga skupienia się - nie jest to lektura do poczytania w podróży do pracy w autobusie stojącym w porannym korku.
Nie jestem jakąś wielką fanką pani Tokarczuk (a raczej, do tej pory nie byłam, ale teraz to już będę), do tej...
2014-11-27
2015-07-01
2014-06-29
Przefantastyczna baśń - zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Wciąga w siebie niczym jedna z książek z Biblioteki Orma. Byłam sceptycznie nastawiona do tej pozycji, ale po przeczytaniu muszę przestrzec - nie czytajcie jej, bo istnieje poważne zagrożenie, że nie wyrwiecie się już spod jej uroku i będziecie chcieli więcej. Plus osobiście chciałabym kiedyś spotkać jakiegoś buchlinga. ;)
Przefantastyczna baśń - zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Wciąga w siebie niczym jedna z książek z Biblioteki Orma. Byłam sceptycznie nastawiona do tej pozycji, ale po przeczytaniu muszę przestrzec - nie czytajcie jej, bo istnieje poważne zagrożenie, że nie wyrwiecie się już spod jej uroku i będziecie chcieli więcej. Plus osobiście chciałabym kiedyś spotkać jakiegoś...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-18
Jeffrey Eugenides jest amerykańskim pisarzem o grecko-irlandzkim pochodzeniu. Wydał do tej pory 3 powieści, z czego "Middlesex" została wyróżniona Nagrodą Pulitzera za 2002 rok.
"Middlesex" to saga rodzinna obejmująca trzy pokolenia grecko-amerykańskiej rodziny, osiem dekad i jedno niesamowicie trudne dorastanie - tego dowiadujemy się z opisu książki. A o czym faktycznie jest ta powieść?
Główny bohater, czyli Calliope/Cal Stephanides, który jest również narratorem tej opowieści, jest hermafrodytą - postacią samą w sobie nietypową i niesamowitą. Przedstawia historię swojej rodziny, a przez to swoją, na tle historii (głównie Detroit) oraz przemian społeczno-obyczajowych XX wieku w USA. Generalnie każda z osób z rodu Stephanides ma możliwość przeżycia czegoś nietypowego - bohaterowie wplątują się w różne historie, najczęściej przynajmniej częściowo pokrywające się z faktycznymi wydarzeniami lub postaciami.
"Middlesex" to powieść wieloznaczna, natomiast na pierwszy plan wysuwa się motyw dwoistości wszechrzeczy oraz tożsamości jednostki (zwłaszcza płciowej i narodowej). Autor bardzo zgrabnie i z olbrzymią wrażliwością opisał płciowość, seksualność oraz poszukiwanie swojego miejsca w świecie. Jest to książka niezwykle skomplikowana, poruszająca się po wielu płaszczyznach ludzkiej duszy, czasu i kultury. To historia kilku pokoleń rodziny, która nosi na sobie brzemię pewnej decyzji podjętej dawno temu w innych czasach na innym kontynencie. Autor w fenomenalny sposób pokazuje nam również trudy związane z wojną, emigracją, asymilacją, miłością, rodziną, kulturą, tradycją i konfliktem.
Jeffrey Eugenides jest świetnym gawędziarzem, sięga po nietypowe rozwiązania, posługuje się bardzo barwnym, pięknym językiem, sprawnie wtrąca wątki, przeplata ścieżki bohaterów, niejednokrotnie zaskakuje i trzyma w napięciu przez całą opowieść.
"Middlesex" jest zatem niełatwą opowieścią, a jednak podaną nam w bardzo przyjemny i lekki sposób, tak że nie można się od niej oderwać, a z drugiej strony nie chce się jej za szybko kończyć. Warto się delektować każdą jej stroną. Zmusza również do zadumy i zakwestionowania tego, czy zawsze to, co "inne" nie może być równocześnie normalne.
Muszę przyznać, że jest to jedna z tych powieści, które bardzo uwrażliwiają i bardzo długo siedzą w głowie zmuszając do przemyśleń. Jest to proza najwyższych lotów, która zostaje z człowiekiem do końca życia. Już dawno żadna książka mnie do tego stopnia nie zachwyciła.
Serdecznie polecam, gdyż jest to arcydzieło.
Jeffrey Eugenides jest amerykańskim pisarzem o grecko-irlandzkim pochodzeniu. Wydał do tej pory 3 powieści, z czego "Middlesex" została wyróżniona Nagrodą Pulitzera za 2002 rok.
"Middlesex" to saga rodzinna obejmująca trzy pokolenia grecko-amerykańskiej rodziny, osiem dekad i jedno niesamowicie trudne dorastanie - tego dowiadujemy się z opisu książki. A o czym faktycznie...
2003-08
2018-08-09
2017-03-10
Erich Maria Remarque był niemieckim pisarzem i weteranem I wojny światowej. W wieku lat 18 wysłano go na front zachodni, po jakimś czasie w 1917 roku przeniesiono go na front wschodni, gdzie w pierwszym dniu bitwy pod Passchendaele odniósł pięć postrzałów (w szyję, nogę oraz w prawe ramię) – dzięki temu spędził w szpitalu 15 miesięcy i już nigdy nie wrócił na front. Po wojnie pracował jako wiejski nauczyciel, później ze względów finansowych jako domokrążca, korespondent, organista, dziennikarz i w firmie kamieniarskiej. Swoją najsłynniejszą powieść „Na Zachodzie bez zmian” napisał w 1927 roku w zaledwie 6 tygodni. Remarque głosił pacyfistyczne poglądy, co nie podobało się nazistom (zwłaszcza ówczesnemu ministrowi propagandy Josephowi Goebbelsowi) i poskutkowało zakazem wydawania jego dzieł w Niemczech i publicznym spaleniem książek Remarque'a. W 1939 roku uciekł z Niemiec i przyjął obywatelstwo amerykańskie, ponieważ nazistowska propaganda rozpowszechniała informacje jakoby Remarque był potomkiem francuskich Żydów i nie służył aktywnie podczas I wojny światowej (obie były nieprawdziwe). W 1931 roku razem z Nicholasem Butlerem został zgłoszony jako kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla.
„Na Zachodzie bez zmian” to czwarta powieść w dorobku literackim Remarque'a, do dziś najbardziej znana i dwukrotnie zekranizowana (najpierw w 1930, później w 1979 roku). Opisuje niesamowitą brutalność I wojny światowej z punktu widzenia dziewiętnastoletniego żołnierza Paula Bäumera, który ze względu na czasy i okoliczności dorastania należy do tzw. „straconego pokolenia”.
„Jesteśmy zagubieni jak dzieci, a doświadczeni jak starzy ludzie, jesteśmy twardzi i smutni, i powierzchowni; myślę, że właściwie jesteśmy straceni.”
Jest to jedna z najbardziej poruszających książek w literaturze światowej. Prostym językiem w dziennikarskim stylu opowiada historię pokolenia, które zostało wyrwane ze szkolnych ław i rzucone w okopy I wojny światowej. Opisuje młodzieńców, których okres wchodzenia w dorosłość i kształtowania charakteru był nieustannym obcowaniem ze śmiercią – śmiercią przyjaciół i wrogów, znajomych i nieznajomych. Są to młodzi, tak naprawdę chłopcy, którzy oczekują w szpitalu polowym na śmierć przyjaciela, żeby dostać jego buty zamiast przeżywać pierwsze zauroczenia, konflikty z rodzicami, kłótnie z kolegami i wszystko to, co jest tak normalne dla ludzi w tym wieku. Są to ludzie, dla których rzeczywistość frontowa jest jedyną, którą dobrze znają, a po powrocie do „normalnego” życia nie są w stanie się w nim odnaleźć, ponieważ zostali z niego brutalnie wyrwani zanim jeszcze zdążyli się w nim na dobre zakorzenić.
Jest to poruszający, wstrząsający, przerażający manifest antywojenny, który bezlitośnie obnaża okrucieństwo i bezsensowność wojny w całej jej krasie.
„Jestem młody, mam dwadzieścia lat; z życia nie znam jednak nic oprócz zwątpienia, śmierci, strachu i powiązania najbardziej bezsensownej powierzchowności z otchłanią cierpienia. Widzę, że narody są podjudzane przeciwko sobie i w milczeniu, nieświadomie, idiotycznie, posłusznie, niewinnie się zabijają. Widzę, że najmądrzejsze umysły świata wynajdują broń i słowa, żeby to wszystko stało się jeszcze bardziej wyrafinowane i trwało dłużej. A wraz ze mną widzą to wszyscy ludzie w moim wieku tutaj i po tamtej stronie, na całym świecie, wraz ze mną przeżywa to moje pokolenie. Co powiedzą nasi ojcowie, gdy kiedyś staniemy przed nimi i zażądamy wyjaśnień? Czego oczekują od nas, kiedy nadejdzie czas bez wojny? Przez całe lata naszym zajęciem było zabijanie - była to nasza pierwsza praca w życiu. Nasza wiedza o życiu ogranicza się do śmierci. A co ma się dziać potem? I co z nas wyrośnie?”
Z tego miejsca chciałabym podziękować mojej nauczycielce historii z gimnazjum i liceum za to, że podczas omawiania okresu I wojny światowej przyniosła do szkoły ekranizację tej książki z 1979 roku i że przez kilka lekcji całą klasą ją oglądaliśmy. A potem dała mi ją w prezencie – chciałabym, żeby Pani wiedziała, że wciąż ją mam, co jakiś czas do niej wracam i głęboko wpłynęła na ukształtowanie moich poglądów na temat wojny jako zjawiska.
Moim zdaniem „Na Zachodzie bez zmian” powinno być obowiązkową lekturą w szkole średniej. Nie bez powodu należy do kanonu klasyki literatury. Pozycja obowiązkowa do przeczytania dla każdego, chociaż pomimo niewielkiej objętości jest bardzo ciężką lekturą.
Polecam.
Recenzja znajduje się również na blogu straszliwabuchling.blox.pl.
Erich Maria Remarque był niemieckim pisarzem i weteranem I wojny światowej. W wieku lat 18 wysłano go na front zachodni, po jakimś czasie w 1917 roku przeniesiono go na front wschodni, gdzie w pierwszym dniu bitwy pod Passchendaele odniósł pięć postrzałów (w szyję, nogę oraz w prawe ramię) – dzięki temu spędził w szpitalu 15 miesięcy i już nigdy nie wrócił na front. Po...
więcej mniej Pokaż mimo to
Walter Moers jest niemieckim autorem komiksów, malarzem, autorem scenariuszy, artystą fantastycznym, autorem książek dla dzieci i powieści dla młodzieży i dorosłych, które sam ilustruje. Jest bardzo popularną postacią w Niemczech. Od czasu ukończenia szkoły utrzymywał się z pracy dorywczej, następnie zdobył wykształcenie kupieckie, a rysunku nauczył się sam. Od 1984 roku rysuje komiksy, znane z ironii i niepoprawności politycznej. Oprócz komiksów miłość czytelników i uznanie krytyki przyniosły mu powieści opowiadające o wyimaginowanym świecie Camonii, którego Moers jest odkrywcą i znawcą. W Polsce wydano prawie cały cykl camoński: „13 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia”, „Jasioł i Mgłosia”, „Rumo i cuda w ciemnościach”, „Miasto Śniących Książek”, „Kot Alchemika” i „Labirynt Śniących Książek”. Cały cykl w zamierzeniu i ambicjach przypomina sagę Tolkiena, a książki o Camonii mają zagorzałych fanów nie tylko w Niemczech, ale w całej Europie.
Tytułowy kapitan Niebieski Miś to przedstawiciel zaginionej rasy Kolorowych Niedźwiedzi z Wielkiego Lasu w Camonii. Niedźwiedzie te mają 27 żyć, ale my poznajemy tylko połowę z tych, które były udziałem Niebieskiego Misia. Poznajemy go jako maleńkiego oseska, który dryfuje w łupinie orzecha po oceanie i niewiele brakuje, żeby wylądował na samym dnie Mielsztormu, który jest olbrzymim wirem, ale w ostatniej chwili ratują go Mikropiraci, którzy go wychowują do momentu aż podrośnie na tyle, że nie mieści się na ich małych okręcikach. Uczą go jednak żeglarskiego fachu, a potem wysadzają na najbliższej wyspie, która okazuje się być siedzibą klabaterników (wyjątkowo podłej formy życia), gdzie aby przetrwać musi zabawiać swoich gospodarzy spazmatycznym płaczem. W końcu kiedy staje się prawie taki sam jak klabaterniki postanawia od nich uciec i dryfując na tratwie spotyka Plotkarskie Fale, które uczą go mówić. Później ląduje na wyspie pełnej najwspanialszych smakołyków, która jednak skrywa pewną bardzo nieprzyjemną tajemnicę (nie powiem jaką). Zostaje uratowany w ostatniej chwili przez sympatycznego jaszczura ratowniczego o uroczym imieniu Deus X Machina (w skrócie Mack) i zostaje jego asystentem – Mack nie ma już takiego wzroku jak niegdyś, a zawodowo zajmuje się ratowaniem życia różnych istot w absolutnie ostatnim momencie. W pewnym momencie jednak Niebieski Miś musi zadbać o swoją oficjalną edukację, więc trafia w Mroczne Góry do Nocnej Szkoły profesora Abdula Nachtigallera (geniusza nad geniuszami, ejdety o 7 mózgach), gdzie nabywa niewyobrażalną ilość wiedzy i gdzie okazuje się, że inteligencja to choroba zakaźna. Po jakimś czasie również i to miejsce musi jednak opuścić i przy drobnej pomocy trolla sztolniowego (nie ufajcie im – khehe) oraz czerwia mrocznogórskiego ląduje w Wielkim Lesie, gdzie musi stoczyć walkę na śmierć i życie. Wpada również w dziurę międzywymiarową, na Słodką Pustynię, do środka Wiecznego Tornada, przeprawia się przez żywą głowę bolloga (największego cyklopa na świecie), ląduje w Atlantydzie (gdzie zostaje blagiatorem – najfajniejszy zawód na świecie) i na gigantyczny statek Moloch. Zakręciło się wam już w głowie od ilości przygód Niebieskiego Misia? I tak w zasadzie nie wymieniłam ich wszystkich. ;)
W tej książce dzieje się tak dużo, że nie da się nudzić. A równocześnie jest tak niesamowicie przemyślana, że nietrudno o zachwyt. Tym bardziej, że wyobraźnia autora, jeśli chodzi o powoływanie do życia nowych fantastycznych istot wydaje się wprost nieograniczona (te które wymieniłam, to w zasadzie ułamek wszystkich występujących w Camonii). Postaci mają naprawdę ciekawe charaktery i specyficzny dla siebie sposób wypowiedzi. Każda z ras ma swoją kulturę, którą autor odmalowuje w taki sposób, że nie nudzi nadmiarem informacji. Dodatkowo często puszcza oko do czytelnika nawiązując do historii Europy czy też do znanych postaci.
„13 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia” to pierwszy tom cyklu o Camonii i doprawdy powiadam wam, że to wspaniałe wprowadzenie do tego niesamowitego kontynentu pełnego unikalnych istot, których nie spotkacie nigdzie indziej. Niestety też, pomimo tego, że nie jest to stara książka, gdyż wydano ją w 2007 roku w Polsce, jest to w tym momencie biały kruk (używane egzemplarze w antykwariatach osiągają ceny rzędu 500 złotych, bo nakład dawno temu się wyczerpał, a są jakieś problemy z prawami do niej i na tę chwilę nie można jej wznowić). Warto jednak popatrzeć po bibliotekach (ja w ten sposób miałam okazję w końcu ją przeczytać), ewentualnie jeśli czytacie po angielsku lub niemiecku to da się spokojnie i w normalnych cenach kupić nową książkę,w którymś z tych języków. Warto. Zwłaszcza jeśli chcecie się dowiedzieć co się stało z Atlantydą, czym jest tyranowal reks, jak wygląda życie w tornadzie oraz co się dzieje z przetrawionym i wypierdzianym czasem.
Dla niektórych „13 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia” może być nużące ze względu na częściową formę leksykonu, ale moim zdaniem inteligencja, wyobraźnia i poczucie humoru autora, a także te fragmenty, w których mamy naprawdę wartką akcję, świetnie się uzupełniają i równoważą. Jedyne co mnie odrobinę raziło to pewne szczegóły tłumaczenia – tę część tłumaczyła inna osoba niż późniejsze książki Moersa. Nie uważam, żeby to tłumaczenie było gorsze, ale przyzwyczaiłam się już, że profesor Abdul ma na nazwisko Słowiczy, a nie Nachtigaller, natomiast Rumo (bo i on się tutaj pojawia) jest wolpertingiem, a nie wolpertyńczykiem. No i gdzie się podziały liczyburaki? Co nie zmienia faktu, że są to drobniutkie szczegóły, które nie wpływają na jakość lektury. Nie będę ukrywać, że nie potrafię być obiektywna wobec twórczości Moersa, ponieważ pokochałam jego styl, niczym nieskrępowaną wyobraźnię i sprawną zabawę konwencjami po prostu na zabój. Z tego miejsca pragnę również pozdrowić moją przyjaciółkę Anię z wyrazami uwielbienia za to, że podsunęła mi kilka lat temu pod nos „Miasto Śniących Książek” Moersa, które sprawiło, że przepadłam w Camonii i dzięki któremu zostałam Straszliwą Buchling. :)
Recenzja dostępna również na straszliwabuchling.blogspot.com
Walter Moers jest niemieckim autorem komiksów, malarzem, autorem scenariuszy, artystą fantastycznym, autorem książek dla dzieci i powieści dla młodzieży i dorosłych, które sam ilustruje. Jest bardzo popularną postacią w Niemczech. Od czasu ukończenia szkoły utrzymywał się z pracy dorywczej, następnie zdobył wykształcenie kupieckie, a rysunku nauczył się sam. Od 1984 roku...
więcej Pokaż mimo to