-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2015
2015
2015-06-01
2015-05-11
2013-05-07
2015-04-23
2015-03-27
2015-03-17
2014-06-28
Czy macie na swoim czytelniczym koncie powieści od samego początku traktowane jako lekkie i odmóżdżające czytadełka, które później chcieliście od razu puścić dalej w świat, ale… No właśnie! „Ale” po ich lekturze po prostu nie wyobrażacie sobie, aby nie mieć jej na półce. Znacie to? Ta! Ja też!. Doskonałym tego przykładem jest książka, autorstwa Abbie Glines, nosząca tytuł O krok za daleko.
Blair ma jedynie dziewiętnaście lat, ale życie jej nie oszczędzało. Jej matka zmarła po długiej chorobie, a siostra bliźniaczka zginęła, kiedy były jeszcze dziećmi. Dziewczyna nie ma więc nikogo, jeżeli nie liczyć oczywiście ojca, który zostawił je jakiś czas temu i teraz ma nowa rodzinę. Blair, chociaż nie ma na to najmniejszej ochoty, musi prosić go o pomoc. Nie zostało jej bowiem nic oprócz paru rzeczy osobistych, starego pikapa i broni schowanej w jego schowku. Jednak „tatuś” po raz kolejny udowadnia jak bardzo można na nim polegać i zapomina daty, kiedy jego córka ma przyjechać. Zostawia ją tym samym na pastwę swojego pasierba…
Rush ma wszystko, czego tylko dusza zapragnie. W końcu jest synem znanego muzyka, jest przystojny i świetnie zbudowany. O dziewczyny nie musi się starać, bo to one same pchają mu się do łóżka.
Kiedy ta dwójka spotykała się po raz pierwszy, z pewnością nie przypuszczali, jak to wszystko się skończy. Co się wydarzy?
Abbi Glines jest amerykańską, bestsellerową pisarką tworzącą powieści zaliczane do gatunku New Adult. Zadebiutowała w 2012 roku, wydając w formie e-booka oraz papierowej, właśnie O krok za daleko, a to wszystko za pomocą self-publishingu. Zarówno ten tom, jak i dwa kolejne wchodzące w skład serii Za daleko… należącej do cyklu Rosemary Beach, zyskały ogromna przychylność wśród starszej młodzieży.
Tak jak pisałam już na samym początku, w ogóle nie myślałam, że ta historia, tak strasznie mnie wciągnie. Nawet gdy zaczęłam ją czytać, a historia dosłownie wessała mnie w szpony swoich słów, zdań, linijek, akapitów, stron i rozdziałów, nie do końca zdawałam sobie sprawę, co się święci. Moje myślenie po prostu się wyłączyło. Ot, tak! Jakby ktoś przełączył w moim mózgu jakiś pstryczek i nie zostało nic oprócz przesuwającej się przed moimi oczami historii. Szok i niedowierzanie dopadły mnie dopiero po paru godzinach, kiedy to dotarłam po prosty do samego końca. Wtedy zaczęły pojawiać się pytania: to już koniec? Jakim cudem? Jednak to najważniejsze było zupełnie inne: dlaczego, do jasnej anielki, nie mam pod ręką kolejnych tomów? O krok za daleko przysporzyła mi tak ciężkiego i przeogromnego kaca książkowego, że do tej pory jak o niej myślę, to inne powieści odchodzą na bok, a mnie cały czas nurtuje pytanie: co było dalej? Fakt, niektórych wątków mogę się łatwo domyślić po blurbach pozostałych dwóch tomów, ale nie zmienia to niczego. Ciekawość nadal pozostaje niezaspokojona.
Doskonale zdaje sobie sprawę, że fabuła jest prosta i schematyczna, zupełnie jak budowa cepa. W końcu wcześniej było już tyle podobnych historii. Muszę jednak przyznać, że Glines udało się parę razy mnie zaskoczyć. Może nie do końca w pozytywny sposób, ale to i tak zawsze coś. O krok za daleko to naprawdę niesamowita książka, która nie tylko rozpala zmysły, ale też sprawia, że uroni się kilka łez. Zwłaszcza przy jej zakończeniu. Czym autorka całkowicie i niezaprzeczalnie podbiła moje serce, aż boję się pomyśleć co to będzie, kiedy dorwę w swoje ręce oraz przeczytam pozostałe jej książki.
Jeżeli chodzi o język, jakim posługuję Abbie Glines, często w innych recenzjach czytałam, że jest on zbyt wulgarny, a autorka ciut przegina z ciągłym nazywanie wszystkiego „po imieniu”. Szczerze? Mnie to jakoś nie przeszkadzało. Może jest to spowodowane tym, że mój wiek jest już znacznie ponad te 16+ (bo taki prób wieku dla swoich historii, wpisuje autorka), a może po prostu nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Jednak jakakolwiek byłaby tego przyczyna, zupełnie nie miało to wpływu na ogólną ocenę całej powieści.
Dla mnie O krok za daleko okazało się przeogromna niespodzianką. Dlatego tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zetknąć się zarówno z powieścią, jak i twórczością autorki, zachęcam do przekonania się na własnej skórze, jak je odbierzecie. Gorąco polecam!
Czy macie na swoim czytelniczym koncie powieści od samego początku traktowane jako lekkie i odmóżdżające czytadełka, które później chcieliście od razu puścić dalej w świat, ale… No właśnie! „Ale” po ich lekturze po prostu nie wyobrażacie sobie, aby nie mieć jej na półce. Znacie to? Ta! Ja też!. Doskonałym tego przykładem jest książka, autorstwa Abbie Glines, nosząca tytuł O...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-17
Z twórczością, a przynajmniej z niewielkim jej kawałkiem, Cory Camack miałam możliwość zaznajomić się w trakcie lektury Coś do ukrycia i muszę przyznać, że od razu dałam się podejść. Autorka niezaprzeczalnie podbiła moje serce. Tak więc nie trudno się domyślić, że po każdą kolejną jej książkę będę sięgała z ogromną przyjemnością i równie wielką niecierpliwością. Doskonałym tego przykładem jest Coś do ocalenia — trzeci i ostatni tom trylogii Coś do stracenia, jak tylko dostałam ją w swoje ręce, od razu zabrałam się za lekturę i po raz kolejny dałam się pochłonąć… ale zacznijmy od początku.
Kelsey Summers ma dość swoje życia. Jest zmęczona ciągłą walką z apodyktycznym ojcem, który za cel postawił sobie zaplanowanie całego jej życia. Dlatego dziewczyna zaraz po ukończeniu college’u postanawia uciec od problemów i wyrusza w podróż po krajach Europy. Jej głównym celem jest zapomnienie o wszelkich troskach, ciągła i szalona zabawa mocno zakrapiana alkoholem i od czasu do czasu przystojni partnerzy na jedną noc. Tylko na jak długo taki styl życia pomoże zapomnieć?
Wszystko zaczyna się jednak zmieniać, kiedy Kelsey przypadkowo poznaje Jacksona Hunta. Między tą dwójką pojawia się mocne przyciąganie i wszechogarniająca chemia pożądania. Porywają się więc na szalony plan i wspólnie wyruszają w dalszą podróż, która na zawsze może odmienić ich serca i życie. Tylko że przeszłość nigdy nie odpuszcza, a wspomnienia uderzają w najmniej spodziewanym momencie. W jakim kierunku wszystko się potoczy? Jakie sekrety skrywają oboje?
Muszę powiedzieć, że w moim mniemaniu lektura Coś do ukrycia postawiła poprzeczkę naprawdę wysoko. Trochę się więc obawiałam, czy kolejna powieść dotycząca zupełnie innej pary bohaterów tego nie zepsuje. Szybko jednak została wyprowadzona z błędnego myślenia.
Powieść wciąga od samego początku, kiedy to autorka zwraca uwagę czytelnika na zupełnie inny charakter historii Kelsey niż te poprzednie dotyczące Bliss czy choćby Cade’a. Znajdziemy tutaj dużo więcej podtekstów i pikantniejszych scen, a co za tym idzie, cały klimat książki jest bardziej… hmm… seksowny (chociaż nie do końca akurat to słowo mi pasuje).
Zarówno Kelsey, jak i Jackson są naprawdę wyraziści i do bólu realni. Każde z nich niesie własny bagaż nienajlepszych doświadczeń z przeszłości i na swoje sposoby starają się, aby sobie z nimi poradzić. Innymi słowy, mówiąc: kolejny raz Carmack należą się wielkie brawa z kreację bohaterów. Autorka po raz kolejny zestawiła ze sobą dwa zupełnie inne charaktery, udowadniając tym samym, że czasem przeciwieństwa dość mocno się przyciągają. Ta dwójka jest niczym ogień i woda mimo to, od samego początku czuć pomiędzy nimi niesamowite przyciąganie.
Fabuła jest może i w dużej mierze przewidywalna, bo przecież nie trudno się domyślić, że Kelsey i Hunt będą starali się stworzyć jakiś tam związek. Łatwo też od razu odgadnąć, jaką rolę autorka przypisała męskiemu pierwiastkowi protagonistów. Nie umniejsza to jednak frajdy z lektury, zwłaszcza że wszystkie braki nadrobione są dzięki doskonałym opisom wszystkich emocji i uczuć, jakie targały dwójką głównych bohaterów.
Dzięki lekturze Coś do ukrycia pokochałam styl autorki, a po zapoznaniu się z Coś do ocalenia mogę spokojnie powiedzieć, że całkowicie przepadłam. Teraz z całą pewnością każdą książkę Carmack będę brała w ciemno. Wam – gorąco polecam!
Z twórczością, a przynajmniej z niewielkim jej kawałkiem, Cory Camack miałam możliwość zaznajomić się w trakcie lektury Coś do ukrycia i muszę przyznać, że od razu dałam się podejść. Autorka niezaprzeczalnie podbiła moje serce. Tak więc nie trudno się domyślić, że po każdą kolejną jej książkę będę sięgała z ogromną przyjemnością i równie wielką niecierpliwością. Doskonałym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mrok to wróg
Słońce zachodzi za horyzontem. Nad ziemię zaczynają podnosić się opary tajemniczej mgły, które w następnej chwili formują się w przerażające postacie otchłańców wychodzących na żer z samych trzewi podziemnego królestwa. Nam nie pozostaje nic innego jak skryć się we własnych domach, chronionych przez runiczne znaki, i modlić się do Wybawiciela o możliwość przetrwania kolejnej nocy. Czy potraficie wyobrazić sobie taką wizję naszego świata? Nie? To może sięgnięcie po powieści Peter’a V. Brett’a tworzące Cykl demoniczny chociaż trochę wam tę sprawę uproszczą. Malowany człowiek cz.1 rozpoczyna tę niesamowitą przygodę.
Osobę pisarza już Wam przybliżałam, przy okazji recenzji dalszego tomu wyżej wspomnianego cyklu, dlatego po prostu przejdę do przybliżenia (chociaż trochę) ogólnego zarysu fabuły.
Ludzie boją się nocy. Wszystko z powodu otchłańców wychodzących na powierzchnię ziemi wraz z zapadającym zmrokiem. Ludzkość została przez nie zdziesiątkowana, a odległości pomiędzy wszystkimi miastami i osadami są coraz większe, więc zamierają także chęci do podróży. Każdy woli trzymać się blisko domu, aby wraz z nocą schronić się za barierami runicznymi i modlić się o jak najszybsze nadejście świtu. W takim właśnie świecie dorasta trójka młodych ludzi, którzy nie wiele mają ze sobą wspólnego. Tym najważniejszym jest młody Arlen, który przekonuje się na własnej skórze, że od otchłańców dużo gorszy jest strach gnieżdżący się w ludzkich sercach. Leesha to młoda dziewczyna wyczekująca dnia, w którym stanie się kobietą i będzie mogła wreszcie uciec od matki. Jednak małe kłamstwo zaprzepaszcza wszystkie jej plany i popycha dziewczynę w stronę zielarstwa, do którego, według swojej mentorki, ma naturalny talent. Najmłodszym, ale wcale nie najgorszym, ani nie ostatnim jest Rojer, który jako jedyny z całej rodziny przeżył przełamanie bariery runicznej w ich domu. Od tamtego czasu jego życie splata się z życiem pewnego mistreal, który w końcu odkrywa niesamowity talent chłopaka do gry na skrzypcach.
Trzy tak różne osobowości, a mają ze sobą coś wspólnego. Cała trójka została ciężko doświadczona przez los, ale zamiast ich to złamać, tylko wzmocniło. Z uporem walczą o lepsze życie i odkrywają, że świat to coś więcej niż przekazywanie mrocznych informacji.
Powieść miałam okazję czytać już spory czas temu, jednak z powodu premiery „Wojny w Blasku Dnia”, postanowiłam odświeżyć sobie historię o początkach przygody Arlena i jego przyjaciół. Z ogromną przyjemnością powróciłam do mrocznego świata wykreowanego przez Peter’a V. Brett’a. Co ciekawe, dopiero czytając powieść powtórnie, zwróciłam uwagę na to, że pisarz wplótł w fabułę delikatne wątki antyutopijnej. Pewnie zachodzicie w głowę, w którym miejscu się one pojawiają. Jednak ja wam tego nie zdradzę, sami spróbujcie je odnaleźć w takcie czytania Malowanego człowieka cz.1.
Co do świata przedstawionego w książce, to musze powiedzieć, że autor zrobił naprawdę kawał dobrej roboty. Doskonałym pomysłem okazało się podzielenie fabuły na trzy, w których płynie ona swoim własnym torem. Dzięki temu, chociaż narracja jest w trybie trzecioosobowym, odniosłam wrażenie, że każdy z bohaterów sam opowiada swoją własną historię. Po prostu fabuła to niejako wprowadzenie, ale nie do świata w jakim rozgrywa się powieść, a do ich życia. Poznajemy charakter każego z nich na samym początku „drogi”, a także możemy równocześnie śledzić jak ulegają one przemianie wraz z kolejnymi, nieprzyjemnymi wydarzeniami, którymi doświadczył ich los. Akcja rozwija się w miarowym i spokojnym tempie, chociaż nie brakuje w niej także niespodziewanych zwrotów, które odpowiadają za ciągłe podwyższanie ciekawości czytelniczej względem tego, co dalej może się jeszcze wydarzyć.
Podsumowując. Gdyby nie fakt, że kolejna część Malowanego człowieka spokojnie sobie czeka na mojej półce, to po przeczytaniu zakończenia części pierwszej, z całą pewnością popłakałabym się ze złości, że nie wiadomo ile będę musiała czekać na dorwanie kolejne, aby poznać zakończenie tej historii.
Mrok to wróg
więcej Pokaż mimo toSłońce zachodzi za horyzontem. Nad ziemię zaczynają podnosić się opary tajemniczej mgły, które w następnej chwili formują się w przerażające postacie otchłańców wychodzących na żer z samych trzewi podziemnego królestwa. Nam nie pozostaje nic innego jak skryć się we własnych domach, chronionych przez runiczne znaki, i modlić się do Wybawiciela o możliwość...