-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel14
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-06-30
Druga część podobnie porywająca do pierwszej. Z każdą stroną mocniej kocham te postaci i ich przygody. Już teraz wiem, że to będzie jedna z moich ulubionych serii, do której będę z pewnością wracać.
Druga część podobnie porywająca do pierwszej. Z każdą stroną mocniej kocham te postaci i ich przygody. Już teraz wiem, że to będzie jedna z moich ulubionych serii, do której będę z pewnością wracać.
Pokaż mimo to
Pozwólcie, że opowiem Wam moją historię.
Po przewróceniu ostatnich stron "Księcia Półkrwi" właściwie mogłam otworzyć książkę na stronie pierwszej i zacząć od nowa. Zacząć czytać coś nowego?! Nigdy, a już na pewno nie, dopóki nie pojawi się siódmy tom historii.
Gdy zapowiedziano polską premierę ostatniej części przygód Harry'ego w szkole gimnazjalnej, do której wtedy chodziłam zapanował chaos. Gdy poznaliśmy datę nasi nauczyciele na próżno próbowali włożyć nam coś do głowy.
W dniu premiery książki mieliśmy opracowany cały plan działania. Ze względu na to, że była to mała miejscowość, wszyscy mieszkaliśmy właściwie w sąsiedztwie. Kto mógł, to zapraszał do siebie znajomych z klasy na oczekiwanie do północy, żeby udać się po nowy tom. Rodzice zmuszeni byli wytrwale siedzieć w absolutnej ciszy (oglądanie telewizji albo czytanie czegokolwiek innego było dla mnie i moich kolegów zbrodnią niewybaczalną), żeby zawieźć swoje pociechy i ich przyjaciół do jedynej księgarni, która podjęła się tej szlachetnej czynności otworzenia swoich drzwi o tak chorej godzinie i obsłużenia sfory wygłodniałych magii nastolatków.
Gdy wreszcie nadeszła ta chwila podniecenie było czuć na każdym metrze kwadratowym w okolicy. Właścicielka księgarni wystrojona w tiarę i szatę otworzyła drzwi księgarni, a kolejka (przypominam, że był środek zimy) ustawiła się aż na drugą stronę ulicy. Do każdej książki dostawaliśmy w prezencie smakowe fasolki, czekoladę (właśnie tak wyobrażam sobie smak czekolady z "Miodowego królestwa") i talię kart z Harrym.
Po powrocie do domu nie było szans, żeby pójść spać, zalegliśmy w fotelach, łóżkach, na dywanach i zaczęliśmy. Telefony miały być obowiązkowo wyłączone, żeby komuś, kto szybciej czytał nie przyszło do głowy zaspoilerować wydarzeń swoim kolegom.
Skończyłam czytać o 20:32 tego samego dnia. Zamknęłam książkę i się rozpłakałam. Czytając to, komuś może wydawać się to śmieszne, ale tak było. Bo te książki prowadziły mnie i moich kolegów przez całe dzieciństwo. Zaczęliśmy je czytać, gdy mieliśmy po kilka lat, skończyliśmy mając ich naście. Moda na Pottera opanowała cały świat, dotarła nawet do tej małej mieściny, z której pochodzę i zaraziła nas na długie lata. I chodź kończę teraz piąty rok studiów, jestem poważnym (ta, jasne) człowiekiem, z pracą, kredytem i tym podobnymi przyjemnościami, to ostatnio, delektując się wakacjami sięgnęłam, coś mnie wzięło. I to wszystko wróciło. I nie ma chyba bardziej trafnie opisującego tę sytuację cytatu, niż "Po tych wszystkich latach? Zawsze".
Pozostało tylko zadać sobie pytanie:
"Czy to dzieje się naprawdę, czy tylko w mojej głowie?
Ależ oczywiście to się dzieje w twojej głowie. Tylko skąd, u licha, wniosek, że nie dzieje się to naprawdę?"
Pozwólcie, że opowiem Wam moją historię.
Po przewróceniu ostatnich stron "Księcia Półkrwi" właściwie mogłam otworzyć książkę na stronie pierwszej i zacząć od nowa. Zacząć czytać coś nowego?! Nigdy, a już na pewno nie, dopóki nie pojawi się siódmy tom historii.
Gdy zapowiedziano polską premierę ostatniej części przygód Harry'ego w szkole gimnazjalnej, do której wtedy...
Coś wspaniałego. Śmiałam się, bałam się i płakałam.
Coś wspaniałego. Śmiałam się, bałam się i płakałam.
Pokaż mimo to2016-06-11
Part 3
Zdecydowanie najlepsza z dotychczasowych, chociaż wiem, że jeszcze trochę przede mną.
Holmes i Watson powracają, tym razem aby rozwiązać zagadkę tajemniczej bestii z wrzosowisk. Doyle to był geniusz w czystej postaci, do końca nie ma szans żeby się domyślić kto właściwie stoi za całym przedsięwzięciem, a mimo tego, że przenikliwy Sherlock Holmes nie rzuca swoich błyskotliwych rozwiązań co drugą stronę, to owe strony przewraca się z niesamowitą prędkością.
Zapiera dech w piersiach, autentycznie, przez chwilę nawet mi, która przeczytała "Rękę mistrza" czy "Carrie" Kinga bez jakiegoś większego wzruszenia, w niektórych momentach zmroziła krew w żyłach.
Jedziemy dalej.
Do napisania.
A.
PS. Sesja zdana, zaczynamy 5 rok, czytelnicze wakacje <3
Part 3
Zdecydowanie najlepsza z dotychczasowych, chociaż wiem, że jeszcze trochę przede mną.
Holmes i Watson powracają, tym razem aby rozwiązać zagadkę tajemniczej bestii z wrzosowisk. Doyle to był geniusz w czystej postaci, do końca nie ma szans żeby się domyślić kto właściwie stoi za całym przedsięwzięciem, a mimo tego, że przenikliwy Sherlock Holmes nie rzuca swoich...
2023-08-25
2014-07-06
Zabierałam się do tej wielkiej powieści kilka razy w swoim życiu. Udało mi się wreszcie zacząć i przebrnąć do końca. Brak mi słów, żeby opisać tę książkę, jednak spróbuję. Tolkien stworzył coś wielkiego, coś o zasługuje na miano "książki dla pokoleń". Bez względu na czasy zachwyca obszernością. Świat w niej opisany jest szczegółowy i wspaniały. Wielkie bitwy, cudowne opisy, przygody, rycerze i wojownicy. To wszystko przyciąga. Historia opowiedziana przez Tolkiena powoduje, że czytanie książek staje się uzależnieniem. Postaci pokochałam od pierwszych rozdziałów, a teraz trudno jest mi się z nimi rozstać, kiedy już skończyłam. Skończyłam, ale nie wiem czy jakaś książka jeszcze wzbudzi we mnie takie emocje. Ktokolwiek zrażony jest ilością stron i wątków niech spróbuje. Z pewnością się nie zawiedzie.
Zabierałam się do tej wielkiej powieści kilka razy w swoim życiu. Udało mi się wreszcie zacząć i przebrnąć do końca. Brak mi słów, żeby opisać tę książkę, jednak spróbuję. Tolkien stworzył coś wielkiego, coś o zasługuje na miano "książki dla pokoleń". Bez względu na czasy zachwyca obszernością. Świat w niej opisany jest szczegółowy i wspaniały. Wielkie bitwy, cudowne opisy,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-26
Part 9 (płaczę)
No dobra. Stało się. Zamknęłam ostatnią z części przygód wybitnego detektywa i jego nieocenionego przyjaciela. I co mam teraz zrobić? Nie wiem, więc wyleje parę zdań, żeby sobie ulżyć.
Podsumowuję całość, tak trzeba to skończyć.
Według mnie jest to jedna z najlepszych, najwybitniejszych, przemyślanych, zaskakujących i wciągających serii jakie było mi dane przeczytać. I czyniłam to z niesamowitą przyjemnością. Mój mózg aż mruczał od takiej ilości intryg i zwrotów akcji. Zrobiłam sobie dobrze, serio.
Postać Sherlocka Holmesa jest tak cudownie skomplikowana i pokręcona, a jednocześnie genialna i zaskakująca, że nie wyobrażam sobie lepszego głównego bohatera. Przeczytałam już w życiu kilka książek, i ani Harry Potter, ani Frodo Baggins, Robert Langdon, Gerald, Katniss Everdeen czy inni protagoniści nie są nawet w 1/5 tak świetnie wykreowani jak Holmes.
Nie mogę oczywiście pominąć Johna Watsona. To, że Doyle przekazał mu narrację (w znakomitej większości) jest zabiegiem zdecydowanie bardzo dobrze przemyślanym, ze skutkiem, który wszyscy znamy. Watson jest postacią tak zapatrzoną w swojego przyjaciela, bezgranicznie mu ufającą, opiewającą jego czyny, że można spokojnie powołać go na "Literackiego najlepszego przyjaciela nr 1".
Kilka słów o samych wyczynach tej dwójki. Ilość różnych rozwiązań, niesamowitych ścieżek dedukcyjnych, zagadek i szczegółów, które tak zgrabnie zauważa Holmes, a do tego zawsze pomocne ramie Watsona, sprawia, że nie można przeczytać ich przygód ze spokojem. Trzeba usiąść, wyłączyć otaczającą rzeczywistość i czytać. I do póki nie dowiesz się jak to się kończy, nie masz szans na pomyślenie o czymś innym. I tak wciągająca powinna być tego typu literatura.
Z niesamowitym smutkiem oświadczam, że skończyłam. Serce mi pęka na myśl, że nie ma więcej, że sir Arthur Conan Doyle nie napisał jeszcze chociaż kilku opowiadań, bo jestem pewna i stawiam każde pieniądze, że nie ustępowałyby poziomem od tych, które dobrze znamy. Przewracanie kolejnych stron było dla mnie przyjemnością nie do opisania.
Kończąc, bo czuję, że im więcej będę pisać, tym bardziej będzie mi smutno. Ogłaszam tę serię moim obecnym faworytem w klasyce literatury. Chociaż mam nie małą nadzieję, że jeszcze nie raz uda mi się natrafić na książki, które przyprawią mnie o podobną dawkę emocji.
Idę się napić. Nie da rady inaczej.
Do napisania.
A.
ps- najlepsza część: "Dolina śmierci".
Part 9 (płaczę)
No dobra. Stało się. Zamknęłam ostatnią z części przygód wybitnego detektywa i jego nieocenionego przyjaciela. I co mam teraz zrobić? Nie wiem, więc wyleje parę zdań, żeby sobie ulżyć.
Podsumowuję całość, tak trzeba to skończyć.
Według mnie jest to jedna z najlepszych, najwybitniejszych, przemyślanych, zaskakujących i wciągających serii jakie było mi dane...
2013-10-13
Książka, która odmieniła moje życie. Inspirująca, wspaniała i genialna. Nie mam do niej absolutnie żadnych zastrzeżeń. Steve Jobs był postacią wielką, genialną. Wizjoner o wspaniałym umyśle, który odmienił świat wirtualny bezpowrotnie. Dla mnie ta książka to przede wszystkim wspaniała przygoda z poznawaniem geniuszu. Geniuszu trudnego, który wielu ludzi irytuje, denerwuje, doprowadza do niechęci. Lecz geniusz, to geniusz. Nobel, mimo wszystko, też był geniuszem. Jobs stworzył coś pięknego, co warte jest zauważenia i docenienia. Polecam każdemu, kto choć raz stracił wiarę w siebie. Można. Można założyć firmę w garażu i wygrać miejsce wśród najsłynniejszych firm świata. Wystarczy upór, trochę perfekcjonizmu i nieustanna walka o swoje racje. Genialna!
Książka, która odmieniła moje życie. Inspirująca, wspaniała i genialna. Nie mam do niej absolutnie żadnych zastrzeżeń. Steve Jobs był postacią wielką, genialną. Wizjoner o wspaniałym umyśle, który odmienił świat wirtualny bezpowrotnie. Dla mnie ta książka to przede wszystkim wspaniała przygoda z poznawaniem geniuszu. Geniuszu trudnego, który wielu ludzi irytuje, denerwuje,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-16
Part 6
Gdybym żyła w czasach sir Arthura Conana Doyle'a i miała (równą co teraz) przyjemność czytać jego opowiadania, to jednego jestem pewna. Po przewróceniu ostatniej strony rozpłakałabym się rzewnymi łzami.
Na moje (i moich nerwów) szczęście żyję w XXI wieku i wiem, że ze spokojem mogę sięgnąć po następną (uff) część, a mój drogi bohater, Sherlock Holmes i jego wierny przyjaciel John Watson wrócą znów na strony powieści, by nadal zaskakiwać nas swoimi przygodami.
Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych (jeżeli nie najlepsza) serii jakie było mi dane czytać. Niezwykle prosto napisana, a przy tym tak wciągająca, że gotowa jestem w słoneczny dzień zamknąć się na cztery spusty w domu, a każdego kto ośmieli mi się przeszkadzać wysłać do diabła.
Z czystym sumieniem polecam. Polecam, a wręcz nakazuję. To trzeba przeczytać!
Do napisania.
A.
Part 6
Gdybym żyła w czasach sir Arthura Conana Doyle'a i miała (równą co teraz) przyjemność czytać jego opowiadania, to jednego jestem pewna. Po przewróceniu ostatniej strony rozpłakałabym się rzewnymi łzami.
Na moje (i moich nerwów) szczęście żyję w XXI wieku i wiem, że ze spokojem mogę sięgnąć po następną (uff) część, a mój drogi bohater, Sherlock Holmes i jego wierny...
No skoro Netflix zrobił serial, to chyba oczywistym było to, że czas przypomnieć sobie przygody rudowłosej Ani Shirley. Bo jak Netflix robi, to musi być dobrze. Zawsze. No dobra, prawie zawsze.
Ostatnio czytałam Anię gdzieś mniej więcej wtedy, gdy tusz do rzęs należał do przedmiotów zakazanych, a zmartwieniem dnia codziennego był brak lodów Zapp w spożywczaku, albo flak w rowerze. Czyli wieki temu.
I wiecie co? Dobrze, bo z ręką na sercu przyznaję, że już zapomniałam co się w tej Ani działo. Pamiętam oczywiście zielone włosy, Dianę i jezioro lśniących wód, ale tyle przygód Ani wyparowało mi z głowy, że czytanie ich od nowa przyniosło mi baaaardzo dużo radości.
I muszę przyznać, że ktokolwiek, kto ma przed sobą perspektywę zamknięcia jakiegoś rozdziału w swoim dorosłym życiu, czy to jak w moim przypadku koniec studiów, zmiana pracy czy inne codzienne sprawy, może śmiało sobie tę książkę przypomnieć, bo zawiera ona pewne prawdy życiowe, których dziecko nie jest w stanie dostrzec.
Ania jest uniwersalna pod tym względem, że rozprawia w nieco dziecięcy sposób o problemach, z którymi dzieci się spotykają, a nie potrafią sobie z nimi poradzić. Zmiana środowiska, brak akceptacji dla swojego wyglądu, zazdrość, wybuchowość. Ania nauczyła mnie radzić sobie z takimi właśnie, teraz żadnymi, problemami. I te prawny mogę też przełożyć na swoje dorosłe życie. Fajna jest ta perspektywa, że słońce zajdzie i wstanie mimo wszystko, a życie jest piękne.
Podoba mi się to, więc bez wyrzutów sumienia powtórzę sobie też kolejne tomy przygód Ani. Warto, dla tego spokoju i radości, który te książki przynoszą, z pewnością warto.
No skoro Netflix zrobił serial, to chyba oczywistym było to, że czas przypomnieć sobie przygody rudowłosej Ani Shirley. Bo jak Netflix robi, to musi być dobrze. Zawsze. No dobra, prawie zawsze.
Ostatnio czytałam Anię gdzieś mniej więcej wtedy, gdy tusz do rzęs należał do przedmiotów zakazanych, a zmartwieniem dnia codziennego był brak lodów Zapp w spożywczaku, albo flak w...
2024-02-07
2021-03-01
2023-03-29
2015-12-21
Przede wszystkim chciałabym serdecznie podziękować Davidowi Lagercrantzowi, że tego nie spieprzył.
Wciąga jak cholera, utrzymana w dobrym klimacie. Meeeeeega niespodziewany (przede mnie) zwrot akcji, super historia, coś nowego.
Dla mnie postać Lisbeth Salander jest tak genialna, że cała książka mogłaby być tylko o jej toku myślenia. Serio, tak jak Larsson genialnie ją stworzył i kreował, tak samo Lagercrantz świetnie ją kontynuuje, a najlepsze jest to, że nic w niej nie zmienia, zostawił ją taką jaka jest, genialną i zamkniętą.
Kończąc, bo nie mogę dobrze sklecić zdania. David, jesteś spoko ziomek, dzięki za tę książkę, a teraz siadaj przed klawiaturą, i ciśnij kolejne części, bo dobrze Ci to idzie. Ave!
Przede wszystkim chciałabym serdecznie podziękować Davidowi Lagercrantzowi, że tego nie spieprzył.
Wciąga jak cholera, utrzymana w dobrym klimacie. Meeeeeega niespodziewany (przede mnie) zwrot akcji, super historia, coś nowego.
Dla mnie postać Lisbeth Salander jest tak genialna, że cała książka mogłaby być tylko o jej toku myślenia. Serio, tak jak Larsson genialnie ją...
2024-03-06
2016-11-24
Muszę zacząć od tego, że strasznie wkurzyłam się na Kinga. Bo ta tendencja, że coś ciekawego zaczyna się dziać po 400 stronach zaczyna mnie wkurzać.
Ok, a teraz recenzja.
Ta książka jest WYBITNA!
To jak King oddaje realia, i to nie za pomocą filmu, tylko słów jest tak niesamowite, że chyba jeszcze w życiu czegoś podobnego nie czytałam. Bo stworzyć całkiem nowy świat to jedno, a odtworzyć świat, którego już dawno nie ma to zadanie całkowicie inne. I udało się, w 100% się udało.
A do tego cała ta historia, no przecież to jest genialne, tak proste, że aż genialne. Nie zabrakło mi w tej książce niczego, jest fantastyka, jest horror, pościgi, strzały, romance, bójki, smaczny humor, kryminał, opowieści nie z tego świata, na dodatek wszystko na swoim miejscu, zaserwowane na srebrnej tacy w odpowiedniej ilości i w odpowiednim czasie.
Nie będę się rozpisywać, bo moim zdaniem jest to książka, którą powinno się przeczytać, to jest taka perełka, że po prostu trzeba.
Muszę zacząć od tego, że strasznie wkurzyłam się na Kinga. Bo ta tendencja, że coś ciekawego zaczyna się dziać po 400 stronach zaczyna mnie wkurzać.
Ok, a teraz recenzja.
Ta książka jest WYBITNA!
To jak King oddaje realia, i to nie za pomocą filmu, tylko słów jest tak niesamowite, że chyba jeszcze w życiu czegoś podobnego nie czytałam. Bo stworzyć całkiem nowy świat to...
2016-06-12
Part 4
Ach co to był za dzień!
Kolejna część za mną, jeszcze kilka (dzięki Bogu!) przede mną. I chodź zaczęło się raczej nieciekawie, to... wow, no po prostu wow. Czytasz sobie, czytasz, czytasz, strona za stroną, a tu nagle... BEM! I cała książka nagle staje się genialna!
To co Doyle zrobił z samym końcem przerosło moje najśmielsze oczekiwania, trzy strony przed końcem. Kopara mi opadła (szukam cały czas, bo chyba wpadła pod kanapę).
No to hop do przodu! (a biblioteka otwarta dopiero jutro ;()
Do napisania.
A.
Part 4
Ach co to był za dzień!
Kolejna część za mną, jeszcze kilka (dzięki Bogu!) przede mną. I chodź zaczęło się raczej nieciekawie, to... wow, no po prostu wow. Czytasz sobie, czytasz, czytasz, strona za stroną, a tu nagle... BEM! I cała książka nagle staje się genialna!
To co Doyle zrobił z samym końcem przerosło moje najśmielsze oczekiwania, trzy strony przed...
Hmmm, chyba już wiem, czemu do tych książek się wraca po kilka razy. To pachnie jak oczekiwanie. To cudowne oczekiwanie.
Gdy w 2004 roku czekałam aż pan listonosz (podła łachudra, zostawił paczkę na poczcie) przyniesie mi "Zakon feniksa", a wierzcie mi, potrafiłam spać przy drzwiach frontowych, to "Czarę ognia" przeczytałam chyba z 6 razy. 6! Jezu, nie wiem czy jakąkolwiek książkę przeczytałabym tyle razy przez całe życie. Znałam tę książkę na pamięć, wiedziałam jak nazywają się po kolei rozdziały i jakie towarzyszą im rysunki.
Minęło 12 lat. Otwieram ją i czuję się jakbym wpadła do myślodsiewni. Przeżywam to jeszcze raz, przypominam sobie te cudowne przygody, na nowo się wzruszam, a czasami zamykam oczy i staram się nie rozpłakać ze szczęścia, bo nie przypuszczałam, że kilkaset kartek może tak zapaść w pamięci, że po tylu latach będę mogła doświadczyć takiego nawału emocji jak wtedy gdy miałam 11 lat i chowałam tę książkę pod poduszką, bo pozwalała mi przetrwać oczekiwanie na kolejną część.
To były cudowne czasy (ach, opinia patetyczna, walcie się), cała moja szkoła żyła w takim napięciu, że nawet pan od polskiego pozwolił nam przeczytać "Komnatę tajemnic" jako lekturę, a potem mieliśmy lekcję o Harrym. I wiecie co? Ten ponad 60-letni, dorosły, wykształcony mężczyzna też czekał na te książki i tak samo przeżywał je jak my! Na osiedlach bawilismy się w quidditcha, dziadkowie na potęgę zmuszeni byli strugać różdżki z gałęzi, babcie pożyczały nam miotły, żebyśmy mogli na nich latać. A gdy ktoś kończył 11 lat, och, jakie to było oczekiwanie.
Właście dlatego wracamy do tych książek. Bo to jest najbardziej realny powrót do dzieciństwa jaki możecie sobie wyobrazić. Bo chociaż minęło 12 lat, to całkiem dorosła już Ola (chociaż nadal czekam na list z Hogwartu) chowa się pod kołdrą z wielkim tomiszczem i czyta aż zaśnie, a potem idzie do pracy i mruczy sobie w głowie zaklęcia.
Magia.
Hmmm, chyba już wiem, czemu do tych książek się wraca po kilka razy. To pachnie jak oczekiwanie. To cudowne oczekiwanie.
Gdy w 2004 roku czekałam aż pan listonosz (podła łachudra, zostawił paczkę na poczcie) przyniesie mi "Zakon feniksa", a wierzcie mi, potrafiłam spać przy drzwiach frontowych, to "Czarę ognia" przeczytałam chyba z 6 razy. 6! Jezu, nie wiem czy jakąkolwiek...
Mam 21 lat i wreszcie wiem, że dorosłam do tej książki. Zaczynałam ją wcześniej wielokrotnie, ale teraz przewracałam strony z przyjemnością nie do opisania. Tolkien stworzył niepowtarzalny świat. Magia, która płynie z tej książki jest nie do opisania. Już od początku pokochałam postaci i wiem, że nie zaznam spokoju, póki nie przebrnę przez kolejne części. To niepowtarzalna przygoda. Po prostu trzeba przeczytać!
Mam 21 lat i wreszcie wiem, że dorosłam do tej książki. Zaczynałam ją wcześniej wielokrotnie, ale teraz przewracałam strony z przyjemnością nie do opisania. Tolkien stworzył niepowtarzalny świat. Magia, która płynie z tej książki jest nie do opisania. Już od początku pokochałam postaci i wiem, że nie zaznam spokoju, póki nie przebrnę przez kolejne części. To niepowtarzalna...
więcej Pokaż mimo to