-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik5
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać11
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać33
Biblioteczka
2020-09-20
2019-02-03
2017-12-25
2017-10-13
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/10/recenzja-130-zapada-dziura-bone-gap.html
Zapadła dziura. Bone Gap inspirując się mitem o Hadesie i Persefonie i innymi znanymi schematami, tworzy interesującą powieść młodzieżową. Realizm magiczny przeplata się ze zwykłymi nastoletnimi problemami, jakie mają młodzi mieszkańcy Bone Gap.
Bohaterom wykreowanym przez Laurę Ruby zdecydowanie niczego nie brakuje. Nie są stereotypowi, można zagłębić się w ich umysł i poznać kierujące nimi motywy.
Większość historii poznajemy przez oczy Finna. Jest to chłopak, który zawsze odstaje od społeczeństwa. Przez swoją inność był przez nie stygmatyzowany, a w jego wersję wydarzeń nie wierzy mu nawet własny brat. Od czasu, gdy był tylko miejscowym dziwakiem, do końca książki przechodzi dużą zmianę. Rozumie się jego postępowanie i przy tym nietrudno go polubić.
Przy Róży czeka nas małe zaskoczenie, gdyż okazuje się ona być… Polką! Pomimo swojego krótkiego czasu w Bone Gap zdążyła odcisnąć piętno na życiach wielu ludzi. Jest piękna, przez co zawsze jest postrzegana przez pryzmat swojego wyglądu. Jej uroda przyczynia się do jej porwania, a w życiu spotyka jej wiele przykrości. Jednak ona się nie poddaje i jest zdolna do posunięcia się do ostateczności, byle by wyrwać się z rąk oprawcy i uratować bliskie jej sercu osoby.
Choć nie poznajemy zbyt dobrze Seana, to trochę mu współczułam. Opuszczany po kolei przez bliskie sobie osoby, nie trudno się dziwić, że gdy znika Róża szybko odpuszcza sobie poszukiwania.
Priscilla aka Petey to dziewczyna z charakterem. Jest twarda i ostra, ale przy tym nie da się jej nienawidzić. A szczególnie jej czasem brutalnej szczerości. Przez mieszkańców miasteczka od zawsze jest uważana za brzydką, przez co nie czuje się wiele warta.
Autorka połączyła realizm magiczny z literaturą młodzieżową i trzeba przyznać, że wyszło jej to całkiem składnie. Czytanie nie sprawia żadnych trudności, a wręcz jest to przyjemność. Do tego czyta się błyskawicznie, dzięki temu jak z każdą stroną coraz bardziej zagłębiamy się w jej treść.
Plusem jest też to, że poznajemy akcję z punktu widzenia kilku osób (jednak wszystkie w trzeciej osobie). Dzięki temu mamy wgląd nie tylko w myśli bohaterów, ale i szersze spojrzenie na dane sytuacje.
Oprócz inspiracji mitologią realizm magiczny realizowany jest też przez np. zwierzęta rozumiejące więcej niż takie normalne czy szepczącą kukurydzę, która niejednokrotnie pomaga bohaterom.
Podsumowując, Bone Gap to książka o akceptacji, miłości i o tym, że nie liczy się zewnętrzne piękno, lecz to wewnętrzne. Choć powtarza się to tyle razy, to społeczeństwo, jak pokazuje autorka, dalej ma z tym problem.
Jest to książka przy której warto skłonić się do refleksji, a przy okazji miło spędzić przy niej czas.
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/10/recenzja-130-zapada-dziura-bone-gap.html
Zapadła dziura. Bone Gap inspirując się mitem o Hadesie i Persefonie i innymi znanymi schematami, tworzy interesującą powieść młodzieżową. Realizm magiczny przeplata się ze zwykłymi nastoletnimi problemami, jakie mają młodzi mieszkańcy Bone Gap.
Bohaterom wykreowanym przez Laurę...
2017-05-21
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/08/recenzja-126-przekleta-korona-victoria.html
Jeśli kiedykolwiek ciekawiło was jak wyglądała historia matki Cala, królowej Coriane, lub jak Farley znalazła się w Norcie w szeregach Szkarłatnej Gwardii, jest to książka dla was!
Pieśń królowej to historia królowej Coriane – matki Cala. Dzięki tej nowelce możemy poznać w końcu jej całą historię, a nie tylko fragmenty.
Wraz z Coriane Jacos zaznajamiamy się z jej światem i otoczeniem. Śledzimy jej spotkanie z księciem Tyberiaszem, a także ich późniejszy związek. Przy okazji mamy okazję zapoznać się z młodszą wersją Tyberiasza i nieznanymi nam dotąd faktami dotyczącymi jego rodziców. Przede wszystkim jednak mamy wgląd w uczucia królowej i to, jak wyglądała ta historia z jej perspektywy.
Z kolei Stalowe blizny to historia Diany Farley. I tutaj mamy okazję bliżej przyznać się znanej nam już postaci.
Poznajemy przede wszystkim jej przeszłość – to co stało się z jej rodziną i w jaki sposób powstała Szkarłatna Gwardia. Zagłębiamy się w jej funkcjonowanie i struktury. Głównie jednak skupiamy się na Farley i wydarzeniach, które ją ukształtowały. Mamy też okazję dowiedzieć się, gdzie poznali się z Shadem i jak rozpoczęła się ta znajomość. Nowela kończy się na wydarzeniach z Czerwonej królowej, więc mamy okazję poznać część zdarzeń z drugiego punktu widzenia.
Victoria Aveyard sprawiła, że wczułam się zarówno w historię królowej, jak i Farley. Jednak opowieść o matce Cala bardziej przypadła mi do gustu. Czytało się ją szybciej i bardziej wciągała czytelnika. Losy Farley nie były nudne do przesady, choć jak dla mnie za bardzo wszystko się ciągnęło.
Kiedy przeczytać nowelki? Ja przeczytałam je po Szklanym mieczu i cieszę się, bo pozwoliło mi to wcześniej zorientować się w rolach danych postaci. Choć czytanie po pierwszym tomie też wydaje się być dobrym momentem.
Nie jest to bardzo wybitne dzieło, ale najgorzej też nie jest. Jest dobra do przeczytania ot tak, z nudów. Bardziej polecam osobom, które chcą poznać historie tych dwóch postaci.
Całkiem przyzwoite uzupełnienie historii Mare i całej reszty, jednak nie sądzę, że przeczytam po raz kolejny.
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/08/recenzja-126-przekleta-korona-victoria.html
Jeśli kiedykolwiek ciekawiło was jak wyglądała historia matki Cala, królowej Coriane, lub jak Farley znalazła się w Norcie w szeregach Szkarłatnej Gwardii, jest to książka dla was!
Pieśń królowej to historia królowej Coriane – matki Cala. Dzięki tej nowelce możemy poznać w końcu...
2017-07-10
2014-12-04
2015-01-03
2015-02-13
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/02/recenzja-11-czerwona-krolowa-victoria.html
"Każdy może zdradzić każdego."
Czerwona królowa to głównie powieść fantastyczna, ale pojawia się też wątek romantyczny. Czytając ją, przywodziła mi na myśl serię ‘Rywalki’ Kiery Cass. I muszę przyznać, że nie jest to dziwne, bo przecież obie główne bohaterki z biednych dziewczyn nagle zamieszkują w pałacu i zakochują się w księciu. Choć okoliczności są inne, to jednak podobieństwo jest.
Główną bohaterka jest Mare, która jest Czerwoną i żyje z rodziną w biednej wiosce o nazwie Pale. Nie uważa się za utalentowaną osobę, i dlatego jej głównym zajęciem jest okradanie innych. Jednak dzięki spotkaniu z pewnym mężczyzną jej życie zmienia się i już nigdy nie będzie takie samo.
"Taka jest nasza natura. Niszczymy. To cecha charakterystyczna ludzkiego rodzaju. Niezależnie od koloru krwi, zawsze upadamy."
Mare przez całe życie musiała umieć sobie radzić i być silną. W jej świecie nie było miejsca na słabość. Kocha swoją rodzinę i zrobiłaby dla nich wszystko. Jest osobą, która ma własne zdanie, jest współczująca i zabawna. Wie za co warto walczyć i jest skłonna do poświęcenia swojego życia, byle tylko uratować jej najbliższych. Mimo iż na początku była podejrzliwa, pod koniec okazała się być dość naiwna i głupiutka. Ale kto nie wierzyłby w dobre zamiary kogoś z bliskiego otoczenia. Przez wydarzenia w książce zmienia się by radzić sobie z nowym życiem. Musi podejmować decyzje, które decydują o życiu innych, zdradza innych i sama też poznaje jak to jest być zdradzoną. Jednak polubiłam ją, z ciekawością czekałam na dalsze jej decyzje i losy.
Jej relacje z oboma braćmi są całkowicie inne. Przebywanie z Calem wzbudza w niej uczucia, których wolałaby nie czuć i nie chce ich zaakceptować. Natomiast przyjaźń z Mavenem także przeradza się w coś silniejszego. Jest rozdarta i musi ze sobą walczyć.
Podobały mi się także jej przyjaźnie z Julianem i Lucasem. Na Julianie mogła polegać i mu zaufać, zawsze służył jej radą. Z Lucasem wyglądało to bardziej jak relacja ze starszym bratem, starał się ją chronić i być jej powiernikiem w tym niebezpiecznym świecie.
"Ten świat jest równie piękny, co niebezpieczny. Ludzi, którzy popełniają błędy, po prostu się eliminuje."
Książkę czyta się bardzo szybko, jedynie niektóre opisy czasem mi się dłużyły. Victoria Aveyard ułożyła całą historię w przemyślany sposób, wszystkie wątki łączą się ze sobą i nie ma niedomówień. Wszystko jest przedstawione dość realistycznie (na tyle na ile może być w książce fantasy), nie ma się poczucia, że coś jest przesadzone.
Zakończenie powoduje u czytelnika natychmiastową ochotę po sięgnięcia po kontynuację historii. I w moim przypadku nie było inaczej. Mam tylko nadzieję, że kolejne tomy mnie nie zawiodą.
Choć stosunkowo rzadko czytam książki fantasy, to opis tej powieści mnie do niej zachęcił. Czerwona królowa mnie nie zawiodła i jak najbardziej mi się spodobała. Z ciekawością czekam na dalsze losy Mare, Cala i całej Norty. A Was zachęcam do przeczytania, bo naprawdę warto.
"Dawno temu tata nazwał nas mrówkami, czerwonymi mrówkami prażącymi się w srebrnym słońcu. Niszczy nas potęga innych, przegrywamy walkę o nasze prawa, ponieważ nie jesteśmy nadzwyczajni."
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/02/recenzja-11-czerwona-krolowa-victoria.html
"Każdy może zdradzić każdego."
Czerwona królowa to głównie powieść fantastyczna, ale pojawia się też wątek romantyczny. Czytając ją, przywodziła mi na myśl serię ‘Rywalki’ Kiery Cass. I muszę przyznać, że nie jest to dziwne, bo przecież obie główne bohaterki z biednych dziewczyn...
2015-03-01
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/03/recenzja-16-opal-jennifer-l-armentrout.html
W każdej książce z tej serii tyle się dzieje, że wydarzenia z jednej starczyłyby na napisanie co najmniej 3 książek. Ale nie jest to zła rzecz, wręcz przeciwnie! Przez to wszystko nie ma się ich dość i jeszcze bardziej chce się poznać, co dalej będzie się działo w życiu Katy i Daemona.
Kat i Daemon w końcu są razem, ale nad nimi wszystkimi wisi cień wcześniejszych wydarzeń, czyli śmierć Adama i powrót Dawsona. Nie dane jest im jednak długo się tym zadręczać, bo by chronić siebie wzajemnie, muszą podjąć ryzyko o jakim nie myśleli i zaufać tym, którzy to zaufanie zawiedli. Jak skończy się ich misja? Czy wszyscy wyjdą z tego cało? Aby się dowiedzieć, przeczytajcie Opal.
Jeszcze więcej przekomarzań i wzruszeń. Chwilami wręcz śmiałam się na głos. Bywało i tak, że czytając te wszystkie romantyczne fragmenty potrafiłam wykrztusić tylko ‘Ooooh, jak słodko!’. Zakochałam się w tej serii od samego początku i za każdym razem zakochuję się coraz bardziej. Zastanawiam się czy to w ogóle jeszcze możliwe! Nic tak nie wprowadzi zamętu, jak koniec książki. Wielka burza uczuć, radość i na koniec kompletna dewastacja. Ale to naprawdę świetnie świadczy o tej książce. Uwielbiam pióro Jennifer L. Armentrout (J. Lynn) i zaraz obok Colleen Hoover jest moją ulubioną autorką.
Jeśli już poznaliście historię Kat i Daemona, to koniecznie musicie przeczytać Opal. Jeśli jeszcze nie, to jak najbardziej polecam tą serię, bo nawet nie przepadając za fantasy, można się w niej całkowicie zatracić. Niesamowite połączenie fantasy, romansu, dobrego humoru oraz miejscami dramatu!
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/03/recenzja-16-opal-jennifer-l-armentrout.html
W każdej książce z tej serii tyle się dzieje, że wydarzenia z jednej starczyłyby na napisanie co najmniej 3 książek. Ale nie jest to zła rzecz, wręcz przeciwnie! Przez to wszystko nie ma się ich dość i jeszcze bardziej chce się poznać, co dalej będzie się działo w życiu Katy i...
2015-12-20
2015-05-18
Czy to możliwe, żeby na każdego z nas czekała gdzieś jego druga połówka? Osoba, która jest ci przeznaczona od dnia narodzin? Okazuje się, że to całkiem prawdopodobne. A los znajdzie drogę byście się odnaleźli.
Przyznam, że zabierałam się za tą książkę od dłuższego czasu. Ciągle jednak pojawiały się inne, które miały wyższy priorytet. I tak oto, po jakimś roku będąc na targach w Warszawie zobaczyłam ją na stoisku. W tej chwili wiedziałam, że muszę ją kupić, by wreszcie ją przeczytać.
Kim jesteś, Sky? opowiada o, jak można się domyśleć, Sky, która wiele dotychczas w życiu przeszła. Została porzucona w wieku 6 lat, potem błąkała się po domach zastępczych, aż w końcu znalazła dom u Sally i Simona. Jej rodzice adopcyjni postanawiają przenieść się na rok do Wrickenridge. Dla Sky jest to zupełnie nowy świat. Jednak z czasem zaczyna się dostosowywać. Jej uwagę przyciąga jeden z braci Benedict, Zed. Ich stosunki nie układają się najlepiej, ale tylko do czasu. Jak potoczy się znajomość Zeda i Sky? Czy odkryją tajemnice z jej dzieciństwa? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w książce.
Całość znajdziecie tutaj: http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/05/recenzja-39-kim-jestes-sky-joss-stirling.html
Czy to możliwe, żeby na każdego z nas czekała gdzieś jego druga połówka? Osoba, która jest ci przeznaczona od dnia narodzin? Okazuje się, że to całkiem prawdopodobne. A los znajdzie drogę byście się odnaleźli.
Przyznam, że zabierałam się za tą książkę od dłuższego czasu. Ciągle jednak pojawiały się inne, które miały wyższy priorytet. I tak oto, po jakimś roku będąc na...
2017-07-04
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/07/przedpremierowo-recenzja-122-replika.html
Dwie dziewczyny, tak różne, a jednocześnie tak podobne. Zmuszone zmierzyć się z prawdą o ich życiach i szukające odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Obie będą musiały wykazać się siłą i odwagą, by w końcu poznać prawdę.
Gemma zawsze czuła się inna niż reszta, a jej wygląd nie pomagał jej się do nich dopasować. Dziewczyny w szkole jej dokuczają, a rodzice starają się ją chronić przed otaczającym światem. Jedynym oparciem jest jej przyjaciółka, April, więc gdy pojawia się pomysł wspólnego wyjazdu na Florydę, obie są podekscytowane. Jednak rodzice Gemmy dzień przed wyjazdem zabraniają go jej. Podsłuchana rozmowa i wspomnienie tajemniczego Haven sprawia, że Gemma postanawia zaryzykować i sama wyjechać. Nie spodziewa się, że jej życie od teraz nie będzie już takie samo.
Lira nie zna innego życia niż to, które ma w Haven. Oczywiście wie, że poza ogrodzeniem istnieje inny świat, jednak ona czuje się bezpiecznie w swoim środowisku. Zadowala ją codzienna rutyna i nadawanie rzeczom imion. Jedyną rzeczą, której się obawia jest choroba, która może ją zabić i sprawić, że skończy tak jak pozostałe repliki. Jej poukładany świat niszczy eksplozja w Haven i odtąd Lira musi stawić czoła temu, co czeka na nią poza murami.
Pojawiają się też postacie drugoplanowe, które niewątpliwie potrafią przyciągnąć uwagę czytelnika. Tajemniczy 72, pragnący prawdy Jake czy Pete, który swoim poczuciem humoru i oddaniem wzbudził moją sympatię.
Replika jest książką wyróżniającą się spośród innych. Jest tak przez jej nietypową konstrukcję, w której z jednej strony poznacie historii z punktu widzenia Gemmy, a z drugiej Liry. W dodatku można ją czytać na trzy sposoby!
Ja zaczęłam od czytania strony Gemmy, by najpierw zapoznać się ze szkieletem historii i później móc poznać rzeczywistość w Haven. Możecie też oczywiście zacząć czytać od strony Liry lub czytać rozdziałami na przemian.
Lauren Oliver stworzyła interesującą historię, która potrafi zaciekawić czytelnika tak, by się przy niej nie nudził. Była to moja pierwsza książka tej autorki, ale kolejnych z pewnością nie skreślam z listy ‘do przeczytania’.
Łatwo jest też identyfikować się z bohaterami, szczególnie z Gemmą. I choć pomysł klonowania wydaje się być dość niemożliwy, wszystko opisane w sposób realistyczny, by czytelnik łatwiej mógł zrozumieć to, co się dzieje.
Replika to książka, która odznacza się od innych, głównie przez jej nietypową konstrukcję. Jednak to nie jej jedyne pozytywne strony. Wciąga czytelnika do swojego świata, by wraz z bohaterami poznał wszystkie tajemnice, jakimi obrosło Haven. Idealna książka na wakacje!
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/07/przedpremierowo-recenzja-122-replika.html
Dwie dziewczyny, tak różne, a jednocześnie tak podobne. Zmuszone zmierzyć się z prawdą o ich życiach i szukające odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Obie będą musiały wykazać się siłą i odwagą, by w końcu poznać prawdę.
Gemma zawsze czuła się inna niż reszta, a jej wygląd nie...
2017-05-28
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/05/recenzja-120-krolewska-klatka-victoria.html
W moim odczuciu Czerwona królowa była stosunkowo dobra, jak na debiut. Oczywiście miała swoje wady, ale przecież nie można spodziewać się majstersztyku. Jednak później nie miałam czasu sięgnąć po kontynuacje, a teraz postanowiłam do nich wrócić i jak najbardziej tego nie żałuję. Bo Szklany miecz i Królewska klatka są naprawdę bardzo dobrymi książkami! Jeśli porzuciliście tę historię, to dajcie jej kolejną szansę. Nie zawiedziecie się!
Tom trzeci przynosi ze sobą kolejną zmianę Mare, tym razem na lepsze. Póki dziewczyna jest więźniem Mavena, jest też cieniem dawnej siebie. Staje się marionetką w jego rękach, czekającą na dogodną chwilę do ucieczki. Dzięki temu ma czas na przemyślenie swojego dotychczasowego postępowania i błędów. A pomimo uwolnienia się, nie może zapomnieć o torturach, które ją tam spotkały. Ich widma dalej ją prześladują, jednak jednocześnie napędzają chęć zemsty na królu.
W Królewskiej klatce Mare staje się bardziej wyważoną osobą. Przyznaje się do swoich błędów, a także w końcu dopuszcza do siebie rodzinę i miłość. Jednocześnie obawia się tego, co może się wydarzyć i co może ją zniszczyć.
Cal za wszelką cenę próbuje wyrwać Mare z rąk Mavena. W ciągu niewielu chwil w kryjówkach SG poznajemy, jak zachowuje się, gdy nie ma jej przy nim, jak bardzo mu na niej zależy. Jego postawa zdecydowanie się zmienia, bo choć dalej jest trochę zagubiony w tym wszystkim, to przynajmniej teraz przyświeca mu jakiś cel. Jednocześnie dokonuje też wyboru jednej ze stron, ale czy pozostanie przy tym wyborze, gdy wszystko wokół zacznie się ponownie zmieniać?
Dzięki chwilom spędzonych z Mavenem Mare poznaje jego prawdziwą część. Dowiaduje się dlaczego stał się taki, jaki się stał. Poznaje choć część jego motywów i uczuć, a co najważniejsze poznaje jego słabości, które może wykorzystać, by go dopaść.
Pod pewnymi względami Królewska klatka jest dużo bardziej emocjonalna dla czytelnika niż poprzednie tomy. Mocno odczuwa się napięcie tworzone przed momentami zmieniającymi dotychczasowy bieg historii, a i uczucia Mare w uwięzi, i nie tylko, się udzielają. Odczuwa się też te dobre chwile, w których można rozczulać się nad tak rzadkimi momentami.
Choć ten tom nie ma tak napakowanych akcją rozdziałów, jak to było w Szklanym mieczu, czuje się, że tutaj jest jej jeszcze więcej. Przez długi czas wszystko może toczyć się spokojnie, ale jeśli coś się wydarzy, wybucha to czytelnikowi prosto w twarz.
Kolejny raz Victoria Aveyard nie zawodzi i od jej książki nie da się oderwać. Wyczekuje się na kolejne wydarzenia z niecierpliwością i nie wiadomo kiedy kolejne strony uciekają nam przez palce, a te ponad 550 stron staje się drobnostką. Do tego przyjemny styl pisania autorki jak najbardziej nie ułatwia odłożenia książki.
Autorka postawiła też na nowy zabieg i wprowadziła rozdziały nie tylko z perspektywy Mare. Dzięki temu mogliśmy śledzić to, co się dzieje w innych miejscach kluczowych dla fabuły, mając jednocześnie wgląd do myśli, a także wspomnień i motywów danych osób. Osobiście uważam, że książka tylko na tym zyskała.
Dotychczas wątek miłosny nie był w serii nadmiernie rozwijany i trzeba przyznać, że wyszło to książkom bardzo na plus. Nie stały się kolejną fantastyką młodzieżową zdominowaną przez tuzinkowy romans. Choć w tym tomie autorka trochę bardziej go rozwija, wychodzi to bardzo realistycznie i swobodnie. Odbiera się to jako naturalną kolej rzeczy, a takie sceny są tak wpisane w fabułę, by tylko to potwierdzić.
Królewska klatka jest nie tylko o klatce, w której zamknięta jest Mare, ale także tych, w których zamknięte są inne osoby. Zamknięte w nich przez innych, a czasem przez samych siebie.
W niektórych momentach czyta się ją z zapartym tchem, by odetchnąć na chwilę i ponownie powrócić w stan napięcia. Zdecydowanie polecam i po takim zakończeniu nie mogę się doczekać dalszej kontynuacji losów Mare i Norty. A i niewątpliwie trzeba się po nim zmierzyć z kacem książkowym.
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/05/recenzja-120-krolewska-klatka-victoria.html
W moim odczuciu Czerwona królowa była stosunkowo dobra, jak na debiut. Oczywiście miała swoje wady, ale przecież nie można spodziewać się majstersztyku. Jednak później nie miałam czasu sięgnąć po kontynuacje, a teraz postanowiłam do nich wrócić i jak najbardziej tego nie żałuję....
2017-05-19
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/05/recenzja-119-szklany-miecz-victoria.html#more
Powracamy do Norty, by wraz z Mare, Calem i całą resztą przeciwstawić się dominacji Srebrnych i walczyć o wolność Czerwonych. Aby tego dokonać Mare potrzebuje więcej takich jak ona – więcej Czerwono-Srebrnych. Rozpoczyna się niebezpieczna wyprawa, podczas której dziewczyna nieraz zajrzy w oczy śmierci. W dodatku zmagając się z decyzjami, które podjęła wcześniej, musi zastanowić się czy na pewno postępuje dobrze nie tylko dla siebie, ale też innych…
W głównej bohaterce zachodzi ogromna zmiana. Nie jest już ufna i naiwna jak wcześniej, wręcz przechodzi w skrajną odwrotność – nie ufa już nikomu, nawet swoim najbliższym. Zmaga się z tym, kim naprawdę jest, a także decyzjami, które już podjęła lub które dopiero podejmie. Mare przede wszystkim zmaga się z samą sobą, swoją ciemną stroną i samotnością. Boi się po raz kolejny komuś zaufać, pokochać kogoś, być przez kogoś pokochanym i przez to odpycha od siebie wszystkich najbliższe sobie osoby. Spoczywa na niej ogromna odpowiedzialność, której musi się podjąć, jednocześnie nie czując się na nią gotowa.
Jedyną osobą, która tak naprawdę ją rozumie jest Cal. Przeszli przez piekło, są poszukiwani w całym królestwie, a czeka ich niebezpieczna misja. Mają tylko siebie, choć Mare po wszystkim wydarzeniach nie chce zaufać nawet księciu, obawiając się, że i on pewnego dnia ją opuści.
Również Cal się zmienił, ale nietrudno się temu dziwić, gdy zmienia się całe jego dotychczasowe życie. Nie jest już uwielbianym księciem, następcą tronu, lecz upadłym księciem, który zabił własnego ojca, by zasiąść na tronie.
W Szklanym mieczu wiele się dzieje, dużo więcej niż w Czerwonej królowej. Akcja mknie na przód, strony sama się przewracają i nie wiadomo kiedy nagle znajdujemy się w 50 stron dalej. Przez to książkę się wręcz pochłania, nie potrafiąc się od niej oderwać, chcąc dowiedzieć się co czeka na czytelnika w kolejnych rozdziałach.
Autorka ponownie świetnie łączy wszystkie wątki, nie ma się wrażenia, że czegoś brakuje. Jej styl dalej jest przyjemny i łatwy w odbiorze. Nie odczuwa się znużenia, bo jak najbardziej potrafi zaciekawić czytelnika.
Choć wątek miłosny niewątpliwie odgrywa w historii dość dużą rolę, to tak naprawdę nie jest obecny cały czas. Victoria Aveyard wplotła takie sceny w odpowiednie momenty, przez co są one bardzo naturalne. Nie odczuwa się przesytu czy dominacji romansu bohaterów nad resztą treści, a te malutkie chwile potrafią wzbudzić uśmiech na naszych twarzach.
Szklany miecz podbił moje serce bardziej niż poprzedniczka. Autorka nie postawiła na banalność. Potrafiła mnie nie raz zaskoczyć zwrotem akcji, rozśmieszyć czy trzymać w napięciu i niepewności. Po takim zakończeniu już nie mogę się doczekać, aż przeczytam Królewską klatkę. A Szklany miecz zdecydowanie wart jest przeczytania.
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/05/recenzja-119-szklany-miecz-victoria.html#more
Powracamy do Norty, by wraz z Mare, Calem i całą resztą przeciwstawić się dominacji Srebrnych i walczyć o wolność Czerwonych. Aby tego dokonać Mare potrzebuje więcej takich jak ona – więcej Czerwono-Srebrnych. Rozpoczyna się niebezpieczna wyprawa, podczas której dziewczyna...
2017-04-17
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/04/przedpremierowo-recenzja-117-tysiac.html
owy Jork w 2118 roku jest zupełnie inny od tego, który znamy teraz. Na dawnym Manhattanie stoi teraz tysiącpiętrowa Wieża, w której dnie mieszkają biedni, a górze najbogatsi.
Dzięki niej przeniesiecie się w alternatywną wersję przyszłości i choć wiele zmieniło się pod względem technologicznym, to jednak ludzie wydają się mieć wciąż te same problemy.
Bohaterowie pochodzą z różnych grup społecznych, jednak w większości są to ludzie bogaci. Mieszkają w przedziale od 32 piętra aż do 1000. Podobało mi się to, że pomimo tego, że mogą wydawać się stereotypowi, można w nich znaleźć cechy, które choć trochę ich wyróżniają.
Avery to genetycznie idealna siedemnastolatka, która mieszka z rodziną na 1000 piętrze. Czuje się jednak nieszczęśliwa, gdyż od roku nie widziała już swojego przybranego brata Atlasa, który wyjechał na zwiedzać świat. Skrywa jednak tajemnice, o których nikt nie może się dowiedzieć…
Eris to jedna z przyjaciółek Avery, mieszkająca na 985 piętrze. Jest energiczna i potrafi cieszyć się życiem, nie przepada też za stałymi związkami. W jeden wieczór całe jej życie się zmienia, a Eris musi przystosować do tej trudnej dla niej sytuacji…
Leda to kolejna z przyjaciółek Avery. Po wakacjach wraca do Wieży i stara się ukryć, gdzie spędziła ostatnie dwa miesiące. Gdy wraca Atlas próbuje się z nim umawiać, jednak cierpi na tym jej przyjaźń z Avery. Kiedy wszystko wokół niej zaczyna się sypać, Leda wraca do starych przyzwyczajeń, znacznie przyczyniając się do tragicznych wydarzeń…
Rylin mieszkająca na 32 piętrze, po śmierci matki próbuje wiązać koniec z końcem i opiekować się młodszą siostrą. Przez swojego chłopaka Hirala wpada w złe towarzystwo i próbuje zapomnieć o problemach. Wszystko zmienia się za sprawą Corda, przy którym w końcu zaznaje szczęścia…
Zastosowano tutaj zabieg, który na początku pośrednio informuje co się wydarzyło na końcu historii. Później wraz z rozwojem akcji czytelnik śledzi wydarzenia, które doprowadziły do tej konkretnej chwili.
Fabułę śledzimy z pięciu punktów widzenia. Dzięki temu mamy wgląd do myśli różnych postaci w sytuacjach, gdy jest ona z innymi, ale też gdy jest sama.
Zakończenie nie jest do końca typowym cliffhangerem, ale nie jest też takim, które pozostawia nas z wszystkimi odpowiedziami. Przez to autorka ma okazję by kontynuować wątki w kolejnym tomie.
Autorka nie skupia się przesadnie na tym, w jaki sposób powstała nowa technologia i cały ten świat, wskutek czego nie zasypuje nas szczegółami, które mogłyby czytelnika nie interesować. Sprawia, że wszystkie te rzeczy traktujemy jako normalność, tak jak robimy to w teraźniejszości.
Nie była to książka, która ‘wstrząsnęła’ moim światem, ale nie była też książką po prostu słabą. Przyjemnie spędziłam przy niej czas, wciągnęłam się w życia bohaterów i z pewnością z chęcią poznam kontynuację ich losów.
Jeśli szukacie książki z dramą nastoletniej elity, intrygami i sekretami niczym z Plotkary, jak najbardziej polecam.
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/04/przedpremierowo-recenzja-117-tysiac.html
owy Jork w 2118 roku jest zupełnie inny od tego, który znamy teraz. Na dawnym Manhattanie stoi teraz tysiącpiętrowa Wieża, w której dnie mieszkają biedni, a górze najbogatsi.
Dzięki niej przeniesiecie się w alternatywną wersję przyszłości i choć wiele zmieniło się pod względem...
2017-01-25
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/01/przedpremierowo-recenzja-112-diabolika.html#more
Nieczęsto czytam książki dystopijne, jednak Diabolika miała w sobie coś, co mnie przyciągnęło. Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale okazało się, że książka przerosła moje oczekiwania i okazała się o wiele lepsza niż sądziłam!
Diabolika o imieniu Nemezis zostaje zakupiona przez senatora von Impiriana i jego małżonkę dla ich córki, Sydonii. Przez lata między Nemezis a Donią wykształca się silna przyjaźń, wręcz siostrzana więź. Jednakże senator von Impirian naraża się cesarzowi, a w zamian za to na dwór cesarski ma przyjechać jego córka. Niechcąc wysyłać jedynej córki na możliwą śmierć, zamiast Sydonii zostaje wysłana Nemezis. Jak potoczą się jej losy w Chryzantemum?
Diaboliki zaprojektowane są tak by nie mieć żadnych uczuć. Oprócz wielbienia swojego właściciela i chęci obrony go, nawet za cenę własnego życia.
Nemezis uważa, że nie ma w sobie krzty człowieczeństwa, o czym tak zapalczywie przekonuje ją Sydonia. Bo jak istota, która zabija innych z zimną krwią miałaby je w sobie mieć? Postać negatywną bez ani jednej pozytywnej cechy trudno jest polubić. A jednak nie jest tak w przypadku Nemezis. Z uśmiechem na ustach obserwujemy jak wielka zachodzi w niej zmiana, jak z każdym nowym doświadczeniem poznaje nowe uczucia. Choć w niektórych momentach zdziwiła mnie jej naiwność (co przypisuję jej człowieczeństwu niestety), to bardzo polubiłam ją jako postać i z pewnością przeczytałabym kolejne książki o niej.
Tyrus Domitrian, siostrzeniec cesarza, jest szaleńcem znanym w całym cesarstwie. Nie martwi go zrobienie czegoś, co zaszokuje wszystkich innych. Ale niech nie zmylą was te pozory. W rzeczywistości jest zupełnie inny niż sądzicie, a nawet niż pozostali członkowie rodziny cesarskiej. Choć przez chwilę w niego zwątpiłam i wypominałam sobie, że znowu nie zauważyłam jakichś oznak, to okazał się być do końca tym, któremu warto zaufać, pozostając przy tym niezwykle zaskakujący.
Tak jak Nemezis była oddana Sydonii, tak Sydonia jest oddana jej. Z pozoru malutka i delikatna, wyglądająca na osobę, która potrzebuje opieki. Jednak skrywa w sobie hardość i w razie zagrożenia potrafi sobie z nim poradzić. Szybko zdobywa sympatię czytelnika, w szczególności po jej ostatnim wyczynie.
Jeśli chodzi o bohaterów, jestem jak najbardziej na tak. Świetnie wykreowani, ciekawi i żadnym razie nie są stereotypowi.
S.J. Kincaid stworzyła bardzo dobrze opisany świat (a do tego jaki rozległy!). Wszelkie nowe pojęcia były od razu wyjaśniane, co pozwala czytelnikowi łatwiej wszystko zrozumieć. Umieszczenie akcji w tak rozwiniętym świecie, właściwie czasoprzestrzeni, wymagało wielkiej precyzji. Za to duży plus.
Do tego autorka ma bardzo wdzięczny i łatwy styl pisania. Potrafi zaciekawić czytelnika i jeśli będę miała okazję, to z przyjemnością przeczytam inne jej książki.
Już dawno nie zaskoczyło mnie tak wiele zwrotów akcji! W Diabolice niczego nie można być pewnym, wystarczy jedna chwila by wszystko się zmieniło. Jest więc zaskakująco, wciągająco i bardzo przyjemnie. Nawet nie wiem kiedy przerzucałam kolejne strony, łaknąc poznania dalszych losów bohaterów i tego jak zakończy się walka o tron.
Te kilkanaście ostatnich stron było dla mnie mylących. Miałam w głowie kilka wersji zakończeń i nie byłam pewna, które może być prawdziwe. Okazało się ono dla mnie jednocześnie, o ile to możliwe, przewidywalne i nieprzewidywalne. A jednak bardzo pasujące do całej powieści i jak najbardziej nie jestem nim zawiedziona.
Podsumowując, jak dla mnie Diabolika jest warta przeczytania. Była to historia niepodobna do żadnej innej, którą znam. Urzekła mnie i poświęcony jej czas na pewno nie był straconym.
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/01/przedpremierowo-recenzja-112-diabolika.html#more
Nieczęsto czytam książki dystopijne, jednak Diabolika miała w sobie coś, co mnie przyciągnęło. Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale okazało się, że książka przerosła moje oczekiwania i okazała się o wiele lepsza niż sądziłam!
Diabolika o imieniu Nemezis zostaje zakupiona...
2016-12-31
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/01/przedpremierowo-recenzja-109-tajemne.html
Po przeczytaniu Tajemnego ognia od razu zabrałam się za Tajemne miasto. I z marszu przeczytałam połowę, bo wręcz nie mogłam się od niej oderwać.
Drugi tom serii Tajemny ogień autorstwa CJ. Daugherty i Cariny Rozenfeld obfituje w wydarzenia i zwroty akcji. Tym razem przenosimy się z Oxfordu do średniowiecznego miasta Carcassonne, by pokonać Mrocznego Mistrza i złamać klątwę rodziny L’hiver.
Taylor i Sacha wiedzą, że kończy im się czas, a wcale nie są blisko rozwiązania. Sacha coraz bardziej tęskni za swoją rodziną i boi się, że więcej ich już nie zobaczy, zaś Taylor zmaga się z okłamywaniem swojej matki oraz przyjaciółki. Jednak dalej starają się być tak samo odważni, ale jednocześnie coraz bardziej obawiają się tego, co ma nadejść. Nie tracą nadziei i zaparcia w celu osiągnięcia celu, co bardzo mi się w nich podobało.
"Każdy potrzebuje kogoś, kto pomoże pozbierać potłuczone skorupy."
Dowiadujemy się więcej o przeszłości Louisy, co pozwoliło nam zdecydowanie lepiej poznać tę postać. Przez to jeszcze bardziej ją polubiłam i w pewnym momencie naprawdę jej współczułam.
Zostaje także rozwinięta postać Alastaira, którego poznaliśmy na końcu Tajemnego ognia. Poznajemy jego relacje z Lou i muszę przyznać, że niezły z nich team.
W tej części wątek miłosny jest dużo bardziej rozwinięty. Zamiast tylko jednej spodziewanej pary, mamy aż dwie! Jednak nie dominuje on tego, co najważniejsze, czyli złamania klątwy.
"Gniew bywa użyteczny, jednakże czasem… czasem potrafi zaślepić, przez co tracimy z oczu sens życia."
W Tajemnym mieście mamy wiele więcej akcji, wszystko dzieje się szybko, może nawet za szybko. Jak dla mnie wszystko było trochę zbyt pobieżne. Autorki nie zagłębiały się w tematy, które można by ciekawie rozwinąć.
Mam wrażenie, że za szybko „przeleciałam” przez tę książkę i przez to mam uczucie lekkiego niedosytu. Koniec trochę mnie zawiódł, można było przewidzieć jak to się zakończy. Liczyłam na jakieś wielkie „bum”, na coś, czego byśmy się nie spodziewali. Mam wrażenie że można by to bardziej rozwinąć i nieco lepiej wyjaśnić.
Pomimo tych minusów, Tajemnicze miasto jak najbardziej mi się podobało. Ciekawie było powrócić do Oxfordu, poczuć tę atmosferę i poznać dalsze losy Sachy i Taylor. Tak jak poprzednio, czyta się błyskawicznie i bez trudności. Widać, że autorki naprawdę starały się, by ta była jeszcze lepsza niż poprzednia. Uważam, że jak najbardziej warto przeczytać i poznać zakończenie historii Taylor i Sachy.
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/01/przedpremierowo-recenzja-109-tajemne.html
Po przeczytaniu Tajemnego ognia od razu zabrałam się za Tajemne miasto. I z marszu przeczytałam połowę, bo wręcz nie mogłam się od niej oderwać.
Drugi tom serii Tajemny ogień autorstwa CJ. Daugherty i Cariny Rozenfeld obfituje w wydarzenia i zwroty akcji. Tym razem przenosimy się z...
2017-01-08
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/01/recenzja-138-cesarzowa-kart-kresley-cole.html
Poznajemy Evangeline „Evie” Greene jako bogatą i popularną uczennicę szkoły średniej. Okazuje się jednak, że nie jest taka typowa, gdyż dziewczynę dręczą mroczne wizje i halucynacje, a ostatnie wakacje spędziła w szpitalu psychiatrycznym. W jej stanie tym bardziej nie pomaga jej irytujący, nowy uczeń. Jednak szybko poznajemy nową wersję Evie – dojrzalszą, która musi nauczyć się przetrwać w nowym świecie po Błysku i dowiedzieć się, jakie jest jej przeznaczenie.
Z drugiej strony mamy Jacksona Deveaux – zbuntowanego chłopaka, który pochodzi z biednych obrzeży miasta. Jest go bardzo trudno rozgryźć. W chwilach, w których się otwiera, staje się wrażliwym i emocjonalnym człowiekiem, jednak do czasu aż rozsądek znowu nie weźmie góry, a Jack wróci do swojej poprzedniej postawy.
Autorka ciekawie bawi się stereotypami postaci. Główna bohaterka okazuje się nie być kolejną pustą, popularną w liceum nastolatką, a jej towarzysz do samego końca pozostaje szorstki i często nieprzyjemny. Również matka Evie w końcu przyznaje się do błędów i wyraża skruchę.
Motyw z taliią karota wprowadza powiew świeżości do młodzieżowej fantastyki. Do tej pory się z tym nie spotkałam i muszę przyznać, że jak najbardziej zainteresował mnie ten temat. Tym bardziej, że na temat samego tarota niewiele wiem.
Sama książka napisana jest bardzo przyjemnym i łatwym w czytaniu językiem. Na początku była mało wciągająca, wręcz dość schematyczna, ale szybko się rozkręca i później wprost trudno się od niej oderwać.
Kresley Cole stworzyła przemyślany świat. Jest on dopracowany w każdym szczególe, nie odczuwa się, że jakiś wątek został pominięty lub zbyt mało rozwinięty. Sama historia jest interesująca i potrafi trzymać czytelnika w napięciu. Koniec tak bardzo różni się od początku, że można by pomyśleć, że jest to diametralnie inna książka.
Cesarzowa kart bardzo przypadła mi do gustu. Okazała się być dokładnie tym, czego w tej chwili oczekiwałam od książki – humoru, nuty romansu, interesujących bohaterów i akcji, która potrafi pochłonąć. Już nie mogę się doczekać kolejnych tomów, bo historia zmierza w naprawdę ciekawym kierunku. Zdecydowanie polecam przeczytać, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście!
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/01/recenzja-138-cesarzowa-kart-kresley-cole.html
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPoznajemy Evangeline „Evie” Greene jako bogatą i popularną uczennicę szkoły średniej. Okazuje się jednak, że nie jest taka typowa, gdyż dziewczynę dręczą mroczne wizje i halucynacje, a ostatnie wakacje spędziła w szpitalu psychiatrycznym. W jej stanie tym bardziej nie pomaga...