-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać312
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
Na pokładzie "Niezwyciężonego" spieszy misja ratunkowa. Niemal rok temu utracono bowiem kontakt z "Kondorem" - bliźniaczym statkiem powietrznym, który został wysłany na planetę Regis III w celach badawczych. Pod dowództwem Horpacha podróż przebiega bez zakłóceń. Po lądowaniu planeta zdaje się być niezamieszkana. Pierwszy rekonesans ma być wykonany między innymi przez Rohana - nawigatora. Wrak poszukiwanego krążownika udaje się dość szybko zlokalizować, jednak to co odkryto na jego pokładzie wprawiło ratowników w zdumienie.
Wszechobecny bałagan, odchody na podłodze, ślady ludzkich zębów na mydle budzą przerażenie, ale i ciekawość. Odnaleziono także szczątki członków załogi. Do ich oględzin użyto najnowocześniejszej aparatury. Poddanie testom jednego z ciał wykazało, że tuż przed śmiercią mężczyzna nie miał żadnych wspomnień, a zamiast ostatnich myśli odsłuchano jedynie bełkot. W obliczu braku wiarygodnej hipotezy, badacze rozpoczynają dyskusję o możliwych przyczynach katastrofy. Tymczasem jeden z ratowników zapada na dziwną chorobę, która odbiera mu wspomnienia oraz wszystkie umiejętności niezbędne do samodzielnego funkcjonowania. Nieoczekiwanie pojawia się szalona teoria...
"Niezwyciężonego" S. Lema przesłuchałam jako audiobook. Znakomita produkcja Audiotekizapewnia niezapominiane doznania poprzez efekty dźwiękowe 3D, znakomitą grę aktorską min. Olbrychskiego i Komasy oraz oraz ciepły głos Krystyny Czubówny (narrator).
Na pokładzie "Niezwyciężonego" spieszy misja ratunkowa. Niemal rok temu utracono bowiem kontakt z "Kondorem" - bliźniaczym statkiem powietrznym, który został wysłany na planetę Regis III w celach badawczych. Pod dowództwem Horpacha podróż przebiega bez zakłóceń. Po lądowaniu planeta zdaje się być niezamieszkana. Pierwszy rekonesans ma być wykonany między innymi przez Rohana...
więcej mniej Pokaż mimo toPozycja idealna dla dzieci w wieku 2-3 lata. Starsze, czyli 4-5- latki też znajdą tam coś dla siebie. Ja jednak uważam, że prawidłowych zachowań i nawyków trzeba uczyć od jak najmłodszych lat. W książeczce dziecko znajdzie informacje na temat niebezpieczeństw czyhających na nie w najbliższym otoczeniu, czyli w domu i na placu zabaw. Dlaczego nie wolno biegać z kredką w ręce? Dlaczego nie wolno wciskać sobie różnych przedmiotów do uszu lub noska? Dlaczego nie można bawić się kurkami od kuchenki gazowej? Na te i wiele, wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź wspólnie - rodzice czytając, a dziecko domyślając się z obrazka. Gorąco polecam, jeśli macie w domu małych odkrywców ciekawych świata.
Pozycja idealna dla dzieci w wieku 2-3 lata. Starsze, czyli 4-5- latki też znajdą tam coś dla siebie. Ja jednak uważam, że prawidłowych zachowań i nawyków trzeba uczyć od jak najmłodszych lat. W książeczce dziecko znajdzie informacje na temat niebezpieczeństw czyhających na nie w najbliższym otoczeniu, czyli w domu i na placu zabaw. Dlaczego nie wolno biegać z kredką w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Absolutny hit, książeczka odpowiedziała na prawie wszystkie pytania mojej starszej latorośli dotyczące przebiegu i czasu trwania ciąży (podpowiedziała min. rewelacyjny sposób na wskazywanie dziecku konkretnego momentu w czasie, np. dzidziuś urodzi się za kilka miesięcy - najpierw pójdziesz do przedszkola, później będzie bal przebierańców, następnie święta i już po Bożym Narodzeniu będzie z nami dzidziuś. Nie ukrywam, że stosuję ten patent cały czas, nawet do określania wydarzeń, które będą miały miejsce o konkretnej porze dnia). W kilkudziesięciu obrazkach udało się autorce zamknąć historię rodziny z dwójką małych dzieci oczekującej potomka. Historię od poczęcia, rosnący powoli brzuch mamy, troski zazdrosnego rodzeństwa, poród, aż po spotkanie rodzinne tuż po przywiezieniu malca do domu.
Czekamy na dzidziusia towarzyszyła nam przez długie miesiące i była istotnym elementem codziennego rytuału wieczornego. W zasadzie książeczka nie odpowiedziała tylko na jedno pytanie: jak będzie miała na imię nasza dzidzia :)
Absolutny hit, książeczka odpowiedziała na prawie wszystkie pytania mojej starszej latorośli dotyczące przebiegu i czasu trwania ciąży (podpowiedziała min. rewelacyjny sposób na wskazywanie dziecku konkretnego momentu w czasie, np. dzidziuś urodzi się za kilka miesięcy - najpierw pójdziesz do przedszkola, później będzie bal przebierańców, następnie święta i już po Bożym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Sean Howe przygotowując materiał do wydania Niezwykłej historii Marvel Comics przeprowadził ponad sto wywiadów między innymi z pracownikami Marvela, fanami, osobami z branży. Efekt w postaci ponad pięciuset stron suchych faktów i soczystych ploteczek jest imponujący. Na okładce czytam: "Niepolakierowane, niedosładzane, nieautoryzowane, zakulisowe rozliczenie (...)". I dokładnie tak jest. Ja jednak pójdę jeszcze dalej i dodam, że książka jest przede wszystkim hołdem złożonym niezwykłym osobom z Zagrody Marvela, jak również zapisem stworzonym z szacunku do ich tytanicznej pracy.
"(...) Kirby'emu po prostu doskwierał brak czasu. "Biedak! Nie dość, że miał tylko dwie ręce, to na dodatek potrafił rysować jedną!" (...)"
Na nasze ręce autor składa opowieść o kulisach powstawania postaci oraz codziennej mozolnej pracy rysowników, scenarzystów, osób nakładających tusz, redaktorów i innych, która z zewnątrz mogła wydawać się niezłą zabawą. W gruncie rzeczy książka traktuje o samotności rysowników, którzy tworzyli swoje dzieła niemal bez wsparcia i zrozumienia najwyższego szefostwa. Obnażono tym samym osnuty dotąd aurą tajemniczości świat, w którym rysownik nie jest właścicielem stworzonej przez siebie postaci i gdzie pracownicy porzucani są w drodze na szczyt.
Nie brak w tej opowieści wydarzeń trudnych lub wstydliwych, jak choćby podkradanie konkurencji pomysłów i rysowników lub stosowanie nieetycznych forteli. Smaczku całej historii nadaje fakt, że niektóre osoby zapamiętały pewne wydarzenia z goła odmiennie, jak choćby nagrywanie w wynajętym studio głosów Marvela, które Stan Lee zapamiętał jako spontaniczne, zaś członek załogi, jako wyreżyserowane i wielokrotnie, aż do znudzenia, powtarzane. Dodatkowo autor zręcznie wkomponował kontekst historyczny i mocno zarysował historię rywalizacji z DC Comics, gdzie poczesne miejsce zajmowali Superman, Batman, Green Lantern oraz Justice League. Wydaje się, że obie firmy nie mogłyby bez siebie istnieć, a w każdym razie nie byłyby w tym miejscu, w jakim są teraz. Czerpały bowiem z siebie wzajemnie inspirację i doskonale się uzupełniały będąc wspólnie odpowiedzią na potrzeby i gusta czytelników.
"Lee przestał nawet korzystać z windy, bowiem istniało ryzyko, że zostanie tam uwięziony z jakimś walniętym czytelnikiem; codziennie więc wspinał się po schodach"
Sean Howe zarysował sylwetki najbardziej znanych twórców takich jak Steve Ditko, Jack Kirby, Todd McFarlane, John Romita oraz oczywiście Stan Lee. Jako osoba odpowiedzialna za dział komiksów kreował nową rzeczywistość. Był, gdy firma rozrastała się i gdy zmuszona była zwalniać masowo rysowników. Lata chude i tłuste przeplatały się, aż po eksplozję popularności postaci przenoszonych na ekrany kin. Prawdziwy american dream, w którym Stan Lee przebył drogę od pomocnika do ikony popkultury z rzeszą wiernych wyznawców.
Obok rysowników równorzędnymi postaciami książki są oczywiście postaci z komiksów - dzielni herosi, obdarzeni nadprzyrodzonymi mocami superbohaterowie i cudowne dzieci kosmosu. Do najbardziej znanych bohaterów ze stajni Marvela należą: Hulk, Thor, Iron Man, Spider-Man, Kapitan Ameryka, Daredevil, Silver Surfer, Punisher, Blade, Nick Fury oraz grupa Avengers, Fantastic Four, X-Men i organizacja S.H.I.E.L.D. Marvel przez lata starał się tworzyć sztukę oderwaną od jakiejkolwiek retoryki politycznej i której interpretację pozostawiano czytelnikom. Dokładano jednocześnie starań, aby rozrastające się uniwersum było spójne. Oznaczało to w praktyce, że bohaterowie różnych wydań byli ze sobą ściśle powiązani, ich historie przenikały się i uzupełniały. Zdarzało się, że rodzeństwo walczyło po przeciwnych stronach lub rysownicy "wypożyczali" od siebie daną postać na potrzeby jednego numeru, wówczas postać nie pojawiała się w tym samym czasie w innych komiksach.
Jednak postaci takie jak Iron Man, Kapitan Ameryka czy Hulk, to nie tylko komiksy, ale również cała machina biznesowa. Wokół szybko zaczęły więc powstawać fanziny (amatorskie magazyny wydawane przez fanów), organizowano konwenty, pierwsze kreskówki, gadżety, zabawki, odzież, a w końcu filmy telewizyjne i kinowe superprodukcje.
Polecam wszystkim fanom komiksów oraz ciekawym: Kto zainspirował Martina Goodmana do stworzenia podwalin pod przyszłego, niekwestionowanego giganta? Kto i dlaczego uśmiercił dziewczynę Spider-Mana? Za ile sprzedano prawa do postaci Marvela? Z kim biurko w biurko siedział Mario Puzo - autor min. powieści Imię Róży? Czyją pracą zainteresowania nie krył Federico Fellini? I jaki związek z Marvelem miał Hugh Hefner - założyciel słynnego na całym świecie magazynu Playboy?
Książkę czyta się fantastycznie, jedyny zarzut jaki mogę mieć, to że brak w niej niestety szkiców postaci. Szczęśliwie ten drobny zawód rekompensuje (bardzo udana wg mnie) okładka.
Sean Howe przygotowując materiał do wydania Niezwykłej historii Marvel Comics przeprowadził ponad sto wywiadów między innymi z pracownikami Marvela, fanami, osobami z branży. Efekt w postaci ponad pięciuset stron suchych faktów i soczystych ploteczek jest imponujący. Na okładce czytam: "Niepolakierowane, niedosładzane, nieautoryzowane, zakulisowe rozliczenie (...)". I...
więcej mniej Pokaż mimo to
"- Chciałbyś pojechać do Chin?
- Na jak długo?
- Przynajmniej na rok."*
Od tych słów rozpoczyna się wielka podróż do Państwa Środka. Kraju tyleż egzotycznego, co wciąż jeszcze dla większości nieznanego. Autor otrzymuje propozycję pracy, jako nauczyciel angielskiego i bez wahania z niej korzysta. Marek Pindral wybiera się w podróż, a ja wraz z nim. Zaglądałam Chińczykom do drewnianych chat, garnków, szaf i (na tyle na ile pozwolili) również do dusz. Wraz ze swoimi studentami prowadzi długie rozmowy. Początkowo na sali wykładowej, później w czasie wędrówek. W trakcie każdej wyprawy towarzyszy mu bowiem w roli tłumacza, przewodnika, ale również przyjaciela, znajomy Chińczyk. Dla niektórych z nich była to również okazja do zwiedzania własnego kraju, gdyż większości rodzin nie byłoby stać na sfinansowanie takich wojaży.
Opowieści, które snuje Marek Pindral pełne są humoru i anegdot - moja ulubiona to: Jak nauczyć kota jeść pieprz? Zmuszenie lub oszukanie kota nie spodobało się Mao, więc wymyślił własny sposób: "pieprz wepchnie się kotu pod ogon i kiedy poczuje szczypanie, sam ochoczo go stamtąd wyliże!"* Hmm, anegdota, ale mimo wszystko gorzka zważywszy na dzieje tego kraju.
"(...) stara konfucjańska zasada: jako córka bądź posłuszna ojcu; jako żona - mężowi; jako wdowa - synowi odchodzi powoli do lamusa (...)"*
Najbardziej interesowały mnie spostrzeżenia dotyczące życia kobiet. Z podziwem oglądałam zdjęcia ich ciekawych twarzy i barwnych strojów. Niektóre przyłapane na codziennych czynnościach, inne dumnie pozujące fotografowi. Tak, zdjęcia to zdecydowanie mocna strona tej publikacji. Pozostaje tylko zazdrościć autorowi umiejętności i refleksu.
Żaden przewodnik nie jest w stanie oddać całej prawdy o opisywanych miejscach. O wiele lepiej moim zdaniem spisują się książki podróżnicze. Chiny od góry do dołu zawiera subiektywne spojrzenie na Chińczyków. To ich najbardziej chciał poznać autor. Ich kulturę i motywacje. O historii tego kraju wiedział nierzadko więcej niż spotykani w miastach i na wsiach ludzie. Unikając ścieżek wydeptanych przez pilotów wycieczek, obejrzał Chiny przeciętnych Chińczyków. Przyjrzał się studentom, mieszkańcom miast oraz wiejskim autochtonom, gdzie kultywuje się stare obyczaje i nosi tradycyjne stroje.
Chiny od góry do dołu polecam tym, którzy już tam byli oraz tym, którzy chcieliby tam być.
* cytaty pochodzą z Chiny od góry do dołu
"- Chciałbyś pojechać do Chin?
- Na jak długo?
- Przynajmniej na rok."*
Od tych słów rozpoczyna się wielka podróż do Państwa Środka. Kraju tyleż egzotycznego, co wciąż jeszcze dla większości nieznanego. Autor otrzymuje propozycję pracy, jako nauczyciel angielskiego i bez wahania z niej korzysta. Marek Pindral wybiera się w podróż, a ja wraz z nim. Zaglądałam Chińczykom do...
Biorąc do ręki Lśnienie nie wiedziałam jaką historię opowiada. Nie czytałam recenzji książki. Nie widziałam nigdy filmu Stanley'a Kubricka. Oczywiście znany mi był najsłynniejszy kadr z filmu, ale nic poza tym. Skoro udało mi się tyle czasu unikać jakichkolwiek informacji o treści, szkoda mi było nawet psuć sobie zabawę czytając notkę na okładce. Zasiadłam więc do powieści, uchodzącej za jedną z najlepszych Stephena Kinga, i "przepadłam" od pierwszego zdania. Nie mogłam przestać czytać. To tak, jak z serowymi chipsami. No, przynajmniej ja tak mam, że jak zacznę, to trudno poprzestać na jednym. Niczym kobieta z przedziału z filmu Koterskiego "zajadałam się" kolejnymi rozdziałami, mówiąc raz po raz "Oooostatni". Oczami wyobraźni już widziałam, kogo gra w filmowej adaptacji Jack Nicholson. Ze swoją nonszalancją i potencjalnym wariactwem kryjącym się za aroganckim uśmiechem, doskonale pasuje do roli Jacka Torrence'a.
Jack Torrence - zmagający się ze swoim alkoholizmem nauczyciel angielskiego po utracie pracy podejmuje się opieki nad nieczynnym i opuszczonym w okresie zimowym hotelem. "Panorama" to bardzo malowniczy zakątek, niestety górskie drogi niemal uniemożliwiają dotarcie gościom do hotelu, gdy spadnie śnieg. Z tego powodu całoroczna działalność hotelu jest nieopłacalna. Zadaniem Jacka będą drobne naprawy i ogrzewanie poszczególnych partii budynku. Wraz z rodziną zajmuje więc mieszkanie pracownicze na terenie hotelu i zaczyna wypatrywać pierwszych śniegów. Zgłębiając dla zabicia czasu mroczną historię "Panoramy", coraz bardziej ulega fascynacji hotelem.
Danny, jego syn, to kilkuletni chłopiec, "który wie". Zbyt często zdarza się mu wiedzieć, co ktoś myśli, czuje, albo gdzie się coś zapodziało, aby można było potraktować to jako zwykły przypadek. Tymczasem Hotel zdaje się tylko czekać na kogoś z takimi zdolnościami.
Zaletą powieści Kinga zawsze są świetni, wyraziści bohaterowie, którzy żyją tak jak normalni ludzie - zakochują się, potykają, mają sraczkę, a jak kichają, to aż trąbią. Nie inaczej jest tutaj. Jack budzi obrzydzenie i jednocześnie przyciąga, gdy w swoim starym, pijackim odruchu ociera usta. Postać Dannego od samego początku wzbudziła moją sympatię i ciekawość. Nadzwyczaj dojrzały chłopiec obserwujący (a ja wraz z nim) jak fascynacja ojca przechodzi stopniowo w obłęd. Napięcie narasta, a wraz z nim groza i brutalność.
Biorąc do ręki Lśnienie nie wiedziałam jaką historię opowiada. Nie czytałam recenzji książki. Nie widziałam nigdy filmu Stanley'a Kubricka. Oczywiście znany mi był najsłynniejszy kadr z filmu, ale nic poza tym. Skoro udało mi się tyle czasu unikać jakichkolwiek informacji o treści, szkoda mi było nawet psuć sobie zabawę czytając notkę na okładce. Zasiadłam więc do powieści,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Quo Vadis - nowa odsłona
Przystojny, młody żołnierz bez pamięci zakochuje się w pięknej chrześcijance. Niestety mimo odwzajemnionego uczucia nie mogą być razem. Należą do dwóch różnych światów - on jest niewierzący, natomiast ona oddana swojej wierze. Uczucie jest żarliwe i młodzieniec pragnie ją szybko posiąść. Chcąc uniknąć pohańbienia, dziewczyna ucieka. Wówczas żołnierz uświadamia sobie, że jedyna droga do szczęścia z ukochaną wiedzie przez poznanie, zrozumienie i przyjęcie jej wiary. Tymczasem, znudzony brakiem nowych atrakcji, rządzący postanawia wywołać kryzys, a winą obarczyć niewinnych chrześcijan.
Brzmi znajomo? Oczywiście! To historia bohaterów Quo vadis Henryka Sienkiewicza. A gdyby tak przenieść ich historię do XXII wieku? Czy losy bohaterów potoczyłyby się tak samo? Czy napotkaliby te same problemy? A może do tego czasu wartości, które niesie ze sobą chrześcijaństwo nie będą już miały dla nikogo znaczenia?
Nowy Jork, rok 2112. Na świecie istnieje tylko jedno państwo - Stany Zjednoczone Świata, którymi rządzi prezydent John Garison III. U władzy jest również Rada Dwunastu, czyli najbogatsi ludzie świata - właściciele 12 megakarteli. Cały porządek świata definiowany jest przez zysk, zaś ludzie sprowadzeni zostali jedynie do roli konsumentów, których gusty i przekonania kształtują kampanie reklamowe. Nieliczni buntujący się przeciwko systemowi są natychmiast unieszkodliwiani. Szymon O'Neil jest młodym dowódcą 21 Armii, natomiast Angel - weterynarzem i wywrotowcem. Jej zasady moralne i wyznawana religia, początkowo nie są zrozumiałe dla folgującego swoim namiętnościom młodego mężczyzny. Aby zbliżyć się do ukochanej, podejmuje próbę poznania jej wiary. Nieoczekiwanie dla siebie sam zaczyna wierzyć. A to dopiero początek jego drogi.
"Panie, uczyń mi łaskę. Daj jakikolwiek znak" - powiedział w myślach i w tej samej chwili uświadomił sobie, że się modli. Nawrócił się.
Martin Abram (pseudonim literacki Marcina Więcława) osadzając akcję sienkiewiczowskiej powieści w przyszłości według mnie zaryzykował. Jako wielka fanka twórczości Sienkiewicza miałam na początku mieszane uczucia. Muszę jednak przyznać, że powieść Quo vadis. Trzecie tysiąclecie bardzo przypadła mi do gustu. Futurystyczna wizja wypadła bardzo realistycznie, a konsumpcjonizm wypierający normy moralne, jest bardzo prawdopodobny.
Jedyny "zgrzyt", to przedstawienie ludzi niewierzących, jako rozwiązłych, bezwolnych, infantylnych, wulgarnych, prymitywnych i chciwych, natomiast chrześcijan, jako kreatywnych, szlachetnych i oświeconych. Nie wiem, jaki cel przyświecał autorowi, który wszystkimi negatywnymi cechami obdarował ateistów.
Martin Abram nadał swoim bohaterom inne imiona, w związku z tym ogromną przyjemność sprawiało mi domyślanie się, kto był pierwowzorem bohaterów. Cały czas łapałam się na tym, że zgaduję: "to zapewne Eunice" lub "oto Chilon wkracza na scenę". Na moją pozytywną ocenę wpłynęło też zakończenie - zupełnie inne niż sienkiewiczowskie.
Quo Vadis - nowa odsłona
Przystojny, młody żołnierz bez pamięci zakochuje się w pięknej chrześcijance. Niestety mimo odwzajemnionego uczucia nie mogą być razem. Należą do dwóch różnych światów - on jest niewierzący, natomiast ona oddana swojej wierze. Uczucie jest żarliwe i młodzieniec pragnie ją szybko posiąść. Chcąc uniknąć pohańbienia, dziewczyna ucieka. Wówczas...
"Szczęśliwa ziemia" "wgryza się" w myśli i pozostaje na długo. To chyba najkrócej oddaje moc wrażeń, jakie daje najnowsza książka Orbitowskiego. Dążenie do szczęścia, to ostatnio modny temat, dawno jednak nie udało się nikomu ująć tematu tak sugestywnie. Powieść od pierwszej strony zaskakuje. Nie ma tu powolnej ewolucji klimatu od sielankowego po dramatyczny. Tu cały czas jest dramat i groza.
To opowieść o przyjaciołach, którzy dzieciństwo i lata młodzieńcze spędzili w małym mieście, które nie ma im nic do zaoferowania. Rykusmyku, to miasto jakich wiele - targ, kościół, cmentarz, miejscowy bar, wysypisko śmieci. Ale Rykusmyku, to też miasto inne niż pozostałe - zbyt często dochodzi tu do gwałtów i giną ludzie. Jest też opuszczony, stary zamek...
Jest ich pięciu i właśnie wkraczają w dorosłość. Razem zamierzają pożegnać szczenięce lata i udają się nocą do podziemi zamku, o którym krążą legendy. Podobno wystarczy wypowiedzieć życzenie, a się spełni. Każdy z nich ma inne oczekiwania wobec życia, każdy pragnie czegoś innego. Miłość, zdrowie, pieniądze, cokolwiek - wypowiedz życzenie, zatańcz. Ale niczego nie ma za darmo, trzeba coś pozostawić. Chłopcy kończą diaboliczny rytuał połączeni tajemnicą. Wspólnie postanawiają wyjechać i nigdy już nie wrócić. Od tego momentu akcja posuwa się o kilkanaście lat. Czy spełniły się ich marzenia? I co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy? Fabuła komplikuje się. Ujawnia się napięcie skrywane przez pozornie szczęśliwych młodych ludzi, ich strach - ten najprostszy i głęboko ukryty, który rozsadza od środka.
Pisząc o czasach dzieciństwa i młodości chłopców autor postawił na realizm i naturalizm, dzięki czemu idealnie wg. mnie oddał ducha tamtych czasów. Podobnie zapamiętałam okres przemian w Polsce. Upadające wypożyczalnie kaset video, rozkwit lombardów i ciucholandów, to obrazek znany chyba z każdego "podwórka". Nie pomylił się też w ocenie współczesnych trzydziestolatków, którzy dążą raczej do tego by "mieć" niż "być".
"Szczęśliwa ziemia" "wgryza się" w myśli i pozostaje na długo. To chyba najkrócej oddaje moc wrażeń, jakie daje najnowsza książka Orbitowskiego. Dążenie do szczęścia, to ostatnio modny temat, dawno jednak nie udało się nikomu ująć tematu tak sugestywnie. Powieść od pierwszej strony zaskakuje. Nie ma tu powolnej ewolucji klimatu od sielankowego po dramatyczny. Tu cały czas...
więcej mniej Pokaż mimo to
Proza Munro jest niespieszna i nie ma na celu dostarczenia czytelnikowi prostej rozrywki. Jej opowiadania są niczym album ze zdjęciami, w którym uchwycono chwile z życia bohaterów. Można wnikliwie przyjrzeć się ich codzienności, motywacji lub ukrytym pragnieniom. Obyczajowe studium przeplata się tu z poważniejszymi w wymowie retrospekcjami.
Trudno opisać ich treść generalizując. Każdemu można by poświęcić osobną recenzję. Ja skupię się na pierwszym opowiadaniu. Tytułowa "Miłość dobrej kobiety", to dwie opowieści w jednym opowiadaniu. W pierwszej części kilkunastoletni chłopcy odnajdują w rzece zatopiony samochód, a w nim ciało miejscowego lekarza. Munro zagłębia się w historię chłopców, poznajemy ich rodziny i środowisko, w którym wzrastali. Autorka drobiazgowo opisuje przyjaźń i relacje, które ich łączą. Druga część to opowieść o pielęgniarce Enid, która złożyła ojcu obietnicę. Obietnicę, która zdeterminowała jej życie. Nie mogąc wykonywać wymarzonego zawodu idzie na kompromis i poświęca się, aby nieść pomoc obłożnie chorym. Tuż przed śmiercią jej podopieczna wyznaje sekret. Enid staje przed wyborem, co z powierzoną tajemnicą zrobić.
Można odnieść wrażenie, że dopiero druga część jest tą właściwą. Pierwsza natomiast jest zupełnie niepotrzebna i niezwiązana z drugą.
Bohaterkami ośmiu opowiadań są kobiety. Matki, przyjaciółki, córki, żony, kobiety samotne. Wszystkie są inne, a jednak podobne. Autorka otwiera cały katalog ich postaw i zachowań. Do czego są zdolne dla miłości? Jakie sekrety skrywa ich życie? Czego oczekują od innych? Czy są szczęśliwe?
Przez liczne dygresje, które Munro stosuje, odnoszę wrażenie, że w opowiadaniach brak ciągłości. Jeden przedmiot lub zdanie kieruje myśli narratora w inne miejsce lub czasy. Przez to opowiadania są wielowarstwowe. Tu ważne jest każde słowo. Wszystkie historie są odrębnymi opowieściami, a jednak układają się w całość. W każdym opowiadaniu znalazłam coś innego. Każde skłoniło mnie do refleksji.
Proza Munro jest niespieszna i nie ma na celu dostarczenia czytelnikowi prostej rozrywki. Jej opowiadania są niczym album ze zdjęciami, w którym uchwycono chwile z życia bohaterów. Można wnikliwie przyjrzeć się ich codzienności, motywacji lub ukrytym pragnieniom. Obyczajowe studium przeplata się tu z poważniejszymi w wymowie retrospekcjami.
Trudno opisać ich treść...
Pogoń za żółtą sukienką
Snując opowieść o problemie, który również go dotyczy, autor obnaża siebie. Napisana bez zadęcia i lekkim stylem powieść, urzekła mnie od pierwszej chwili. Pod Mocnym Aniołem to powieść arcyciekawa, dowcipna i przepełniona mądrością doświadczonego człowieka. Pilch opowiada, a ja chłonę każde słowo.
Jerzy (alter-ego autora) jest z zawodu pisarzem. Słowo, jak sam mówi, jest jego największym nałogiem. Oprócz tego bohater zmaga się ze swoim alkoholizmem. Pije, bo lubi, bo chce, bo wszyscy piją, bo nie może przestać. Nie usprawiedliwia się, próbuje walczyć. Kilkanaście razy był na oddziale deliryków, w końcu uznano go za nieuleczalny przypadek.
"Jawa jest jednym wielkim powodem do picia".
Historia rozpoczyna się, gdy Jerzy zakochuje się od pierwszego wejrzenia w młodej kobiecie w żółtej sukience. W jednej chwili zaczyna snuć plany i marzyć o normalności. W tym momencie jego życia, to jednak za mało. Chwyta butelkę i wpada w kolejny ciąg. W końcu trafia na odwyk. Jednym z punktów programu terapeutycznego jest czytanie dzienników uczuć, czyli spisanych przez penitencjariusz emocji i opowieści związanych z piciem. Jerzy przysłuchuje się więc historiom innych alkoholików i opowiada o sobie.
Pod Mocnym Aniołem to opowieść o nieuleczalnej chorobie i walce, o zwątpieniu i determinacji, o upadku i przełamywaniu wstydu, w końcu o miłości i nadziei. Mnóstwo w niej humoru i typowej dla Pilcha dosadności. Zakończenie zaś pozostawia czytelnika w dziwnym przekonaniu, że dla bohatera prawdziwe życie dopiero się zaczyna.
Pogoń za żółtą sukienką
Snując opowieść o problemie, który również go dotyczy, autor obnaża siebie. Napisana bez zadęcia i lekkim stylem powieść, urzekła mnie od pierwszej chwili. Pod Mocnym Aniołem to powieść arcyciekawa, dowcipna i przepełniona mądrością doświadczonego człowieka. Pilch opowiada, a ja chłonę każde słowo.
Jerzy (alter-ego autora) jest z zawodu pisarzem....
To jest ten rodzaj książki, którą przeczytam więcej niż jeden raz. Wciągająca od pierwszej strony. Zdecydowanie. Czyta się jednym tchem. Tak. Z żalem zamyka się przeczytaną już książkę. Zdecydowanie tak.
Z odległej Etiopii do autora dociera list od przyjaciela - mnicha, który chciałby mu powierzyć misję odnalezienia niezwykłego skarbu. Nadawca podaje klika szczegółów, a po dalszą część wskazówek zawartą w drugim liście należy udać się w podróż do klasztoru na Synaju. Autor wraz z żoną podejmują się zadania. Na miejscu okazuje się, że zakonnik prosi o odnalezienie dziecięcej zabawki, którą tuż przed śmiercią ukrył templariusz w XIII w. Od tego momentu rozpoczynamy niezwykłą wędrówkę śladami zabawki, która miała należeć do Jezusa. Podróż, która ma swój początek w I wieku naszej ery.
Tadeusz Biedzki nafaszerował fabułę niezwykłą mistyką. Czytelnik ma poczucie uczestnictwa w akcji, angażuje się emocjonalnie. Wraz z bohaterem poszukuje wskazówek i rozwiązania zagadki. Rozdziały nie są przesadnie długie, co nadaje czytaniu dynamiki. Każdy kolejny rozdział posuwa opowieść w czasie nawet o kilkaset lat. Autor w zmyślny sposób pomieszał fakty z fikcją i stworzył historię pełną przygód i suspensu. Natomiast kolejne odwiedzane przez bohaterów miejsca są dokumentowane zdjęciami i ilustracjami. Inteligentna fabuła pełna jest zwrotów akcji, zaś niezwykły przedmiot to ginie na całe wieki w zawierusze historii, to znów się pojawia.
Ze względu na tematykę, nie da się uniknąć porównania do Kodu Leonarda Da Vinci. W tym porównaniu Zabawka Boga zdecydowanie wygrywa. Kto czytał, ten wie, że Brownowi nie udało się uniknąć kilku banalnych momentów typu "zabili go i uciekł", jak również słabego, naprawdę słabego zakończenia. Obaj autorzy mieli też odmienne intencje. Tadeusz Biedzki nie próbuje wstrząsnąć fundamentami chrześcijaństwa, a raczej przybliżyć na czym opierają się jego podwaliny. Zabawka Boga nie jest jednak polską odpowiedzią na Kod Leonarda DaVinci i trzeba dużo złej woli, aby tego nie dostrzec.
I jeszcze kilka słów na temat wydania. Książka prezentuje się wspaniale, głównie za sprawą fantastycznych zdjęć zrobionych w miejscach opisywanych w powieści i bardzo dobrej jakości, kredowego, błyszczącego papieru. Przez to całość mimo miękkiej okładki, jest zaskakująco ciężka.
To jest ten rodzaj książki, którą przeczytam więcej niż jeden raz. Wciągająca od pierwszej strony. Zdecydowanie. Czyta się jednym tchem. Tak. Z żalem zamyka się przeczytaną już książkę. Zdecydowanie tak.
Z odległej Etiopii do autora dociera list od przyjaciela - mnicha, który chciałby mu powierzyć misję odnalezienia niezwykłego skarbu. Nadawca podaje klika szczegółów,...
zapraszam do lektury opowieści o płatnej miłości, żądzy i zmysłowości. O bogatym mężczyźnie i pięknej prostytutce. Brzmi jak trochę Dama kameliowa lub filmowa Pretty woman? Być może. Jednak głównemu bohaterowi bynajmniej nie chodzi o romantyczną miłość.
Oddanie uroku epoki bez zbytniej pretensjonalności i zadęcia, nie jest łatwe, ale pisarzowi udało się to znakomicie. Umieścił bohaterów w odpowiednim kontekście, nakreślił ich własną historię, uniknął ckliwości.
Michel Faber wysyła czytelnika do najbrudniejszych i najpodlejszych dzielnic dziewiętnastowiecznego Londynu. Tu niemal za rękę prowadzi do swojej czynszowej kwatery tania prostytutka - Sugar. Młoda kobieta pędzi tu żałosny żywot dotrzymując towarzystwa mężczyznom, zaspokajając dziwne gusta i odprawiając rytuał antykoncepcyjny. Sława jej umiejętności niesie się wśród domów publicznych i klientów. Tymczasem wiedziony chęcią zaspokojenia William Rackham - dziedzic fortuny w branży perfumeryjnej - szuka swojego "ideału". Jego infantylna żona Agnes (która jak co miesiąc z niewiadomych dla niej przyczyn cierpi na dziwną przypadłość), nie jest według niego dostatecznie dobrą partnerką. Z przewodnikiem "Dalsze hulanki po Londynie - wskazówki dla światowców, radami dla nowicjuszy okraszone" w ręce, trafia do domu pani Castaway, by poznać Sugar. Jej wyrafinowane zdolności stają się jego obsesją. Dodatkowo okazuje się, że dziewczyna ma również inne talenty, jest inteligentna, oczytana i ma żyłkę do interesów. Aby mieć ją na wyłączność, wykupuje ją i wynajmuje jej luksusowe mieszkanie, a gdy to przestaje mu wystarczać wprowadza ją do swojego domu. Sugar zaś chwyta nadarzającą się okazję, bo widzi szansę na uratowanie siebie i polepszenie życia.
Nie sposób przejść obok tej powieści obojętnie. Soczyste, naturalistyczne opisy są niewątpliwie mocną stroną powieści. Są śmiałe, wyszukane, czasami wulgarne, ale razem tworzą spójną całość. Sam autor zadaje pytanie, czy poddać się losowi, czy zawalczyć o swoje szczęście?
zapraszam do lektury opowieści o płatnej miłości, żądzy i zmysłowości. O bogatym mężczyźnie i pięknej prostytutce. Brzmi jak trochę Dama kameliowa lub filmowa Pretty woman? Być może. Jednak głównemu bohaterowi bynajmniej nie chodzi o romantyczną miłość.
Oddanie uroku epoki bez zbytniej pretensjonalności i zadęcia, nie jest łatwe, ale pisarzowi udało się to znakomicie....
W jej powieściach zaczytuje się młodzież i starsi czytelnicy. Taka ich uroda. Wydaje się, że Małgorzata Musierowicz pisze dla dziewcząt, bo bohaterami jej książek są zwykle dziewczęta i kobiety. Bohaterki, to silne i niezależne kobiety. Każda inna i wyjątkowa. Osobiście największą sympatią darzę Idę, bohaterkę czwartej powieści z kultowego cyklu.
Cykl Jeżycjada bierze swoją nazwę od dzielnicy Poznania - Jeżyc. To tam autorka umieściła większość wydarzeń. Tam też mieszkają główni bohaterowie. Musierowicz zwykle poświęca swoje książki jednemu z członków rodziny Borejków lub z kręgu ich znajomych. Cykl rozpoczyna się od powieści Szósta klepka, poświęconej Cesi - nieśmiałej i skromnej dziewczynie. Druga powieść to Kłamczucha, której główną bohaterką jest Aniela - oczytana i inteligentna nastolatka, marząca o karierze aktorki. Sympatyczna rodzina Borejków pojawia się dopiero w trzeciej z kolei powieści - Kwiat kalafiora, opowiadającej o losach najstarszej z sióstr Borejko - Gabrysi i jej grupie dyskusyjnej ESD: Eksperymentalny Sygnał Dobra.
Czwarta powieść, to Ida sierpniowa wydana pierwszy raz w 1981 r. i opatrzona (jak zwykle) ilustracjami samej autorki.
Ida Borejko, to wrażliwa, dumna i zakompleksiona 15-latka, zakochana (prawdopodobnie bez wzajemności) w swoim koledze - Klaudiuszu. Ida uważa, że jest rudym, piegowatym, chudym i nieładnym stworzonkiem. Znudzona i zmęczona rodzinnymi wakacjami na łonie natury, postanawia wcześniej wrócić do domu. Niestety lodówka świeci pustkami, zapasów na zimę nie śmiałaby ruszyć, a pieniędzy brak. Decyduje się zatem podjąć pracę u starszego jegomościa - pana Paszkieta, jako dama do towarzystwa. Przy okazji poznaje jego nastoletniego wnuka, Krzysia, który z jakiegoś powodu nie opuszcza swojego pokoju.
Wraz z rozwojem akcji w Idzie dokonuje się przemiana fizyczna i mentalna. Okazuje się, że wystarczy zmienić fryzurę i odbyć z mamą poważną rozmowę, aby nabrać pewności siebie i wiary we własne możliwości. I tak oto z zakompleksionej, przygarbionej dziewczyny, Ida zmienia się w uśmiechniętą i zdecydowaną.
Powieści osadzone są w naszych realiach i choć akcja niektórych ma miejsce w minionym ustroju, to problemy, z którymi borykają się nastolatki się nie zmieniły. To co jest największym atutem powieści Małgorzaty Musierowicz, to pewność, że niosą ze sobą uniwersalne wartości z dużą dozą humoru. Tu najważniejsze są więzi rodzinne dające poczucie stabilizacji i miłość. Autorka mówi o sobie i swoim pisarstwie, że jest do czegoś zobowiązana i nie może zawieść zaufania, które się w niej pokłada. W mojej opinii jej książki można w ciemno podsunąć dorastającym dzieciom bez obawy o wszędobylski obecnie erotyzm.
W jej powieściach zaczytuje się młodzież i starsi czytelnicy. Taka ich uroda. Wydaje się, że Małgorzata Musierowicz pisze dla dziewcząt, bo bohaterami jej książek są zwykle dziewczęta i kobiety. Bohaterki, to silne i niezależne kobiety. Każda inna i wyjątkowa. Osobiście największą sympatią darzę Idę, bohaterkę czwartej powieści z kultowego cyklu.
Cykl Jeżycjada bierze...
Staram się nie używać w moich recenzjach takich słów, jak "wciągająca", "rewelacyjna", "szczytowe osiągnięcie". A jednak dla mnie powieść Charlotte Bronte taka właśnie jest. Epoka wiktoriańska, w której osadzona została akcja, spowita jest mgłą. Mroczne sekrety, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego, wychodzą na jaw. Kobiety przyodziane są w sztywne gorsety konwenansów. Tylko nieliczne próbują żyć według własnych zasad i wartości.
Jane Eyre jest sierotą. Oddana do zakładu dla panien, dorasta w atmosferze niechęci ze strony nauczycieli i ich tyranii. Dyscyplina i surowe wychowanie kształtują jej charakter, mają też wpływ na jej późniejsze decyzje. Wykształcenie pozwala jej na pewną niezależność, w związku z tym postanawia ubiegać się o posadę guwernantki. Przybywa zatem do posępnego Thorfield Hall i rozpoczyna lekcje z Adelką. Szybko zaprzyjaźnia się z podopieczną swojego tajemniczego pracodawcy, pana Rochestera. Niedostępna, skryta i bardzo lojalna Jane przyciąga uwagę. Ich wzajemne relacje w niczym nie przypominają romantycznych uniesień. Jane Eyre nie stroi minek, nie przybiera wyćwiczonej pozy, nie jest też piękna. Pan Rochester natomiast jest tylko nieco ładniejszy od diabła. A jednak coś ich połączy.
Powieść doczekała się licznych adaptacji kinowych i telewizyjnych. Jedne bardziej, inne mniej udane. Jednak tylko książka jest w stanie oddać niepowtarzalny klimat Thorfield Hall.
Staram się nie używać w moich recenzjach takich słów, jak "wciągająca", "rewelacyjna", "szczytowe osiągnięcie". A jednak dla mnie powieść Charlotte Bronte taka właśnie jest. Epoka wiktoriańska, w której osadzona została akcja, spowita jest mgłą. Mroczne sekrety, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego, wychodzą na jaw. Kobiety przyodziane są w sztywne gorsety...
więcej mniej Pokaż mimo to
Do niektórych decyzji dojrzewamy latami
Powieść wygrałam w internetowym konkursie. Sama nigdy bym jej nie kupiła. Nie zachęcała ani okładka, ani tytuł. Recenzjom na okładce już dawno nie wierzę. Oceniając książkę "po okładce" myślałam, że trafiła mi się kolejna "optymistyczna, pełna humoru i ciepła opowieść". A tfu! Innych pozycji Agnieszki Błotnickiej też nie czytałam. Dość powiedzieć, że była scenarzystką Na dobre i na złe, Na wspólnej i innych polskich tasiemców. Co zatem skłoniło mnie, aby poświęcić kilka cennych godzin na zgłębianie lektury? No cóż, zanim wyrażę opinię, muszę przeczytać.
Monika Grosz jest czterdziestoletnią szanowaną prawniczką. Mimo sukcesów zawodowych i całkiem wygodnego życia, czuje się samotna. Z mężem już od dawna żyją obok siebie, a nie ze sobą. Kobieta wciąż wraca pamięcią do dawnych szczęśliwych chwil, kiedy to mieli niewiele, a jednocześnie tak dużo. Szczególnym sentymentem darzy Paryż. Gdy pojawia się okazja służbowego wyjazdu do miasta nad Sekwaną nie waha się długo. Liczy, że chwilowa rozłąka z mężem pozwoli jej się zdystansować. Na miejscu jej zadaniem będzie przygotowanie się do rozprawy i ustalenie z klientem strategii. Nieoczekiwanie w jednej z restauracji spotyka... Nie zdradzę kogo. Nim jednak powróci do domu będzie musiała odpowiedzieć sobie na kilka pytań: czy warto być na siłę konsekwentnym? Jak pamiętając o przeszłości, żyć przyszłością?
Fabuła jest dość oryginalna, a zakończenie nie rozczarowało (mimo jednego banalnego epizodu). Sam styl autorki też przypadł mi do gustu. Od razu widać wieloletnie doświadczenie w pracy ze słowem. Opisy są bardzo plastyczne, bez zbędnych udziwnień. Dodatkowo bohaterka nie jest chodzącym ideałem, ani cierpiętnicą.
Na miejscu autorki zadbałabym bardziej o przód okładki, bo umieszczone zdjęcie wygląda jak z harlequina. Natomiast na pochwałę zasługuje tył okładki - zachwyciły mnie tłoczone motyle.
Powieść polecam nie tylko fanom autorki, ale również osobom, które mają ochotę się zrelaksować z książką w dłoniach. Ja ze swojej strony zamierzam sięgnąć po inne książki Agnieszki Błotnickiej.
Do niektórych decyzji dojrzewamy latami
Powieść wygrałam w internetowym konkursie. Sama nigdy bym jej nie kupiła. Nie zachęcała ani okładka, ani tytuł. Recenzjom na okładce już dawno nie wierzę. Oceniając książkę "po okładce" myślałam, że trafiła mi się kolejna "optymistyczna, pełna humoru i ciepła opowieść". A tfu! Innych pozycji Agnieszki Błotnickiej też nie czytałam....
Trup na pierwszej stronie
Po niebywałym sukcesie siedmiu tomów przygód Harrego Pottera, J.K.Rowling zapowiedziała, że zamierza zająć się powieścią dla dorosłych. Jak zapowiedziała, tak zrobiła. Można się spodziewać, że pierwszymi czytelnikami nowej powieści będą ci sami ludzie, którzy z wypiekami na twarzy zaczytywali się w opowieści o młodym czarodzieju. W końcu kiedyś musieli dorosnąć. No cóż, choćby nie wiadomo jak się starała, nie może się odciąć od Harrego i każda następna powieść już zawsze będzie oceniana przez jego pryzmat. W mojej ocenie to właśnie powód komercyjnego sukcesu Trafnego wyboru. Mimo złożoności świata przedstawionego (jak to u Rowling zawsze jest), postaci są płaskie i bez polotu. Głównych bohaterów jest za dużo, nie wiadomo na kim się skupić. Trudno zapamiętać ich imiona i nazwiska. Sama historia też nie zachwyca. Panuje tu chaos i wieje nudą. Zakończenie - trywialne.
Powieść zaczyna się od mocnego akcentu, czyli trupa. Śmierć radnego Barrego Fairbrother uruchamia lawinę zdarzeń, która ma wpływ na wielu mieszkańców małego miasteczka Pagford. Pojawia się bowiem wakat w radzie, a chętnych na stanowisko nie brakuje. Ważą się też losy Fields, które dla niektórych jest skupiskiem patologii i zepsucia moralnego. Autorka wraca też do znanej sobie problematyki dorastania. Pierwsze zauroczenia, doświadczenia seksualne, eksperymenty z używkami, problemy z porozumieniem z rówieśnikami i rodzicami - wszystko to zaowocuje buntem nastolatków. I to ten bunt jest jedną z głównych osi fabuły.
Powieść jest głosem Rowling w sprawie szeroko rozumianej problematyki społecznej, hipokryzji nierówności społecznych i uprzedzeń.
Trup na pierwszej stronie
Po niebywałym sukcesie siedmiu tomów przygód Harrego Pottera, J.K.Rowling zapowiedziała, że zamierza zająć się powieścią dla dorosłych. Jak zapowiedziała, tak zrobiła. Można się spodziewać, że pierwszymi czytelnikami nowej powieści będą ci sami ludzie, którzy z wypiekami na twarzy zaczytywali się w opowieści o młodym czarodzieju. W końcu kiedyś...
Trzymam w ręce małą niepozorną książeczkę, na którą składa się osiemnaście opowiadań. Część z nich została nagrodzona w konkursach literackich. Utwory są krótkie i treściwe - taka uroda tego gatunku. Fabuła została osadzona w czasach wojny i w teraźniejszości. Autorka skupia się głównie wokół niepozornego przedmiotu - starego listu, skrawka materiału, tekturki - i dokoła tego buduje opowieść. Owe przedmioty, dla obcej osoby nic nie znaczące, są dla bohaterów najcenniejszą pamiątką. Dzięki nim ruszamy w podróż w przeszłość i oglądamy wydarzenia będące nierzadko punktem zwrotnym w ich życiu. Opowiadania są wyczerpującym studium życia i dusz osób starszych i młodszych, które zadają sobie odwieczne pytania. Co jest ważne w życiu? Czy tajemnice powinny być wyjawiane? Czy dostatecznie chroniliśmy naszych ukochanych?
Trzymam w ręce małą niepozorną książeczkę, na którą składa się osiemnaście opowiadań. Część z nich została nagrodzona w konkursach literackich. Utwory są krótkie i treściwe - taka uroda tego gatunku. Fabuła została osadzona w czasach wojny i w teraźniejszości. Autorka skupia się głównie wokół niepozornego przedmiotu - starego listu, skrawka materiału, tekturki - i dokoła...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ocalić od zapomnienia
To historia, która wydarzyła się na prawdę. Piotr Morawski - himalaista, zdobył 6 ośmiotysięczników, w tym jako pierwszy człowiek zdobył zimą Sziszapangmę, doktor nauk chemicznych.
Zginął w 2009 roku. W trakcie aklimatyzacyjnego wejścia na Dhaulagiri wpadł do 25-cio metrowej szczeliny. Na pomoc ruszyli natychmiast przebywający na miejscu TOPR-owcy. Szybko został wydobyty, jednak reanimacja była bezskuteczna i Piotra nie udało się uratować. Osierocił dwóch synów. Pozostawił żonę.
O wypadku donosiły serwisy informacyjne i gazety. Były wspomnienia znanych himalaistów, współtowarzyszy i przyjaciół. Wiedząc, jak zakończy się książka zasiadam do lektury. Poznaję Piotra i świat widziany oczami Olgi. Początek znajomości, szczęśliwy pobyt w Afryce i losy młodych małżonków. Z czasem Piotr coraz bardziej i bardziej zatraca się w fascynacji wspinaczką i górami, prowadząc życie nieco oderwane o realiów i zwykłej codzienności. Życie od wyprawy do wyprawy. Opowieść Olgi uzupełniają obszerne zapiski z dziennika Piotra. To dzięki temu możemy zrozumieć jego miłość do gór.
Książka opatrzona jest pięknymi fotografiami z wypraw autorstwa Piotra, a także prywatnymi zdjęciami z domowego archiwum.
Mimo że wiadomo, jaki los czeka Piotra, do samego końca mam nadzieję, że może jednak jest szansa na szczęśliwe zakończenie... Ta historia wzrusza, ale też tryska optymizmem.
Ocalić od zapomnienia
To historia, która wydarzyła się na prawdę. Piotr Morawski - himalaista, zdobył 6 ośmiotysięczników, w tym jako pierwszy człowiek zdobył zimą Sziszapangmę, doktor nauk chemicznych.
Zginął w 2009 roku. W trakcie aklimatyzacyjnego wejścia na Dhaulagiri wpadł do 25-cio metrowej szczeliny. Na pomoc ruszyli natychmiast przebywający na miejscu TOPR-owcy....
Czytamy w oryginale wielkie powieści, to adaptacje klasycznych powieści, skrócone i przetworzone, aby dostosować treść do potrzeb i wymagań osób uczących się języka angielskiego. Tom pierwszy zawiera ich pięć: Robinson Crusoe (Przypadki Robinsona Kruzoe), The Secret Garden (Tajemniczy ogród), The Adventures of Tom Sawyer (Przygody Tomka Sawyera), The Adventures of Sherlock Holmes (Przygody Sherlocka Holmesa) i Alice's Adventures in Wonderland (Alicja w krainie czarów).
Nie każdy (np.: mła) zna język angielski na tyle biegle, by sięgnąć po pełną wersję tych wspaniałych powieści. Niniejsza pozycja jest skierowana do osób będących na poziomie średniozaawansowanym. Wydawca zapewnia, że książka może posłużyć jako dobra pomoc naukowa również dla osób rozpoczynających naukę angielskiego. Jestem innego zdania. Gramatyka i słownictwo wykorzystane w Czytamy w oryginale wielkie powieści wymaga już pewnych umiejętności (wystarczy jednak znajomość kilku podstawowych czasów). Tekst podzielono w ten sposób, że na jednej stronie możemy czytać w języku angielskim, obok zaś śledzić polski przekład. Dla mnie to było dość wygodne rozwiązanie. Za to duży plus. Z drugiej strony nie ukrywam, że adaptacje jako krótkie historie, nie oddają całego piękna tej klasycznej literatury.
Czytamy w oryginale wielkie powieści, to adaptacje klasycznych powieści, skrócone i przetworzone, aby dostosować treść do potrzeb i wymagań osób uczących się języka angielskiego. Tom pierwszy zawiera ich pięć: Robinson Crusoe (Przypadki Robinsona Kruzoe), The Secret Garden (Tajemniczy ogród), The Adventures of Tom Sawyer (Przygody Tomka Sawyera), The Adventures of Sherlock...
więcej Pokaż mimo to