rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Momentami zabawna, ale ogólnie to książka dla młodzieży.

Momentami zabawna, ale ogólnie to książka dla młodzieży.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest nieco rozczarowująca, chociaż możę jako nastolatka polubiłabym ją bardziej. Wątek jest raczej prymitywny i nudnawy, związek pomiędzy Leną a Alexem przypomina te ze Zmierzchu i 50 Twarzy Greya (ona przeciętniak, on "grecki bóg"...), zakończenie jest trzy razy gorsze niż cała reszta książki. Niemal od pierwszej strony można było się domyślić, jak to wszystko się skończy, poza tym jeden z głownych wątków został na końcu tak jakby zapomniany... Nie polecam, chyba że ma się akurat ochotę na coś szczególnie odmóżdżającego :)

Książka jest nieco rozczarowująca, chociaż możę jako nastolatka polubiłabym ją bardziej. Wątek jest raczej prymitywny i nudnawy, związek pomiędzy Leną a Alexem przypomina te ze Zmierzchu i 50 Twarzy Greya (ona przeciętniak, on "grecki bóg"...), zakończenie jest trzy razy gorsze niż cała reszta książki. Niemal od pierwszej strony można było się domyślić, jak to wszystko się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety książka wciąga dopiero po 30% całości. Wprowadzenie i przedstawienie wszystkich postaci ciągnie się i ciągnie. Gdy dobrnęłam do połowy zaczęła mi się naprawdę podobać, reszta była już przyjemnością. Czytelnicy którzy poszukują wciągnięcia od pierwszego rozdziału i akcji raczej się rozczarują.

Niestety książka wciąga dopiero po 30% całości. Wprowadzenie i przedstawienie wszystkich postaci ciągnie się i ciągnie. Gdy dobrnęłam do połowy zaczęła mi się naprawdę podobać, reszta była już przyjemnością. Czytelnicy którzy poszukują wciągnięcia od pierwszego rozdziału i akcji raczej się rozczarują.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po około 25% książki musiałam odłożyć, bo styl pisarski autorki niemiłosiernie mnie męczył. Porównanie tego stylu z tym z "50 twarzy Greya" jest może zbyt surowe, jednak... No coś w tym jest.

Po około 25% książki musiałam odłożyć, bo styl pisarski autorki niemiłosiernie mnie męczył. Porównanie tego stylu z tym z "50 twarzy Greya" jest może zbyt surowe, jednak... No coś w tym jest.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nudne i banalne dialogi, prosty język, nieścisłości tyle, że aż skręca (np. raz wycieczka do Urwiska trwa kilka minut, raz dziewięć godzin...?), no i te niby genialne dzieci, które momentami zachowują się jakby nie miały mózgu. Wiem, książka kierowana jest do młodzieży więc można jej co nieco wybaczyć... Ale nie tyle.

Pomysł ok. Może sięgnę po drugą część, gdy będę mieć ochotę na jakieś bezsensowne czytadło. Czasem i tego człowiek potrzebuje, a że Więźnia Labiryntu kończy się w jeden dzień, nadaje się do tego idealnie.

Nudne i banalne dialogi, prosty język, nieścisłości tyle, że aż skręca (np. raz wycieczka do Urwiska trwa kilka minut, raz dziewięć godzin...?), no i te niby genialne dzieci, które momentami zachowują się jakby nie miały mózgu. Wiem, książka kierowana jest do młodzieży więc można jej co nieco wybaczyć... Ale nie tyle.

Pomysł ok. Może sięgnę po drugą część, gdy będę mieć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uch, jestem taka rozczarowana tą książką, chociaż sama nie wiem dlaczego spodziewałam się czegoś o wiele lepszego... Jest w końcu w stylu i na poziomie Anne McCaffrey!

Parę faktów na jej temat:
Książka opowiada historię Helvy, zdeformowanej cieleśnie dziewczynki, która od swoich pierwszych lat życia była przyzwyczajana do syntetycznego ciała, aż w końcu gdy dorosła zamknięto ją w tytanowej powłoce na statku kosmicznym. On stał się jej nowym ciałem. Żeby spłacić dług, jaki zaciągnęła dostając to dość drogie ciało, musiała latać na różne misje i ogólnie przysłużyć się galaktyce i społeczeństwu. Przy tym trzeba wspomnieć, że wszyscy w galaktyce są nią niewytłumaczenie zachwyceni, ponieważ nasza Helva lubi śpiewać. Nie jest to umiejętność którą posiada ona jedna z mózgowych statków - każdy by pewnie mógł, gdyby chciał. Jednak inni zapewne bardziej interesują się szachami lub sudoku. Ona śpiewa, i dlatego jest taka cenna (nie pytajcie, sama nie rozumiem). Helva w każdym razie, już podczas swojej pierwszej misji, zakochuje się w swoim pilocie i go traci. Następnie do końca książki wykonuje inne misje. I to by było na tyle jeśli chodzi o fabułę.

Cóż, miałam nadzieję, że książka będzie obfitować wartką akcją i ciekawą fabułą, skupiającą się na problemach całej galaktyki. I tak nawet było. Za to miłość pomiędzy "statkiem" a człowiekiem jest tematem na tyle trudnym i delikatnym, że wymaga też wielkiego talentu żeby go dobrze ująć. Taki temat powinien być "drugoplanowym", jednak towarzyszyć akcji przez całą książkę, nasilając się i tworząc coraz większe problemy, aż w końcu zmieni się w "pierwszoplanowy" pod jej koniec. Nie może za to spaść jak grom z jasnego nieba już przy pierwszych stronach książki. W ten sposób nie trafi do jego serca czytelnika i nie wywoła należytych reakcji!
Ja sama spodziewałam się pomiędzy Helvą a jej pilotem skomplikowanej relacji niczym tej pomiędzy Enderem a Jane, historii poruszającej serce, jak to maszyna powoli zakochuje się w człowieku, a on w niej. O miłości tak nietypowej i problematycznej, że żadna ze stron nie ośmiela się w ogóle o niej wspominać, woląc cierpieć w milczeniu. Jednak w "Statku, który śpiewa" nie jest nam dane poznanie takiej historii... Helva zakochuje się już w dziesiątej stronie, kiedy czytelnik jej ani nie zna, ani nie lubi. Jej pilot zresztą ginie tak szybko jak ona się w nim zakochuje; po nim też nie czujemy żadnego smutku, ponieważ znaliśmy go tylko pięć stron. Nienawidzę takiego sposobu pisania, bo mam wrażenie, że autor stara się we mnie wywołać emocje na siłę!
Zresztą wszystkie charaktery w "Statku, który śpiewa", również Helva, są nudne i ciężko jest się z nimi zidentyfikować. Do tego fakt, że Helvą się wszyscy tak bez powodu zachwycają, irytuje podwójnie. McCaffrey powinna się nauczyć, że czytelnik nie pokocha bohatera, tylko dlatego, że wszystkie inne postacie z książki go uwielbiają...
No więc mi bohaterowie tej książki byli całkowicie obojętni - co za tym idzie, książka też po sobie niczego nie zostawiła. Dlatego polecam tylko fanom gatunku i fanom McCaffrey.
Jedynym plusem tej książki jest fakt, że łatwo i szybko się ją czyta. Jeśli kiedyś będę potrzebowała jakiegoś zapychacza czasu, może sięgnę po drugą część.

Uch, jestem taka rozczarowana tą książką, chociaż sama nie wiem dlaczego spodziewałam się czegoś o wiele lepszego... Jest w końcu w stylu i na poziomie Anne McCaffrey!

Parę faktów na jej temat:
Książka opowiada historię Helvy, zdeformowanej cieleśnie dziewczynki, która od swoich pierwszych lat życia była przyzwyczajana do syntetycznego ciała, aż w końcu gdy dorosła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Czytając, przy słabym świetle bałem się wystawić nóg spod kołdry. A nie każdy horror jest zdolny do takiego oddziaływania."

Naprawdę?! Nie wiem czy czytałeś już kiedyś jakiś porządny horror Kinga. Jak można w ogóle jego horrory porównywać do Metra 2034? O ile w Metrze 2033 bardzo detalicznie i interesująco została poruszona kwestia mutantów, wszelkich popromiennych stworów i dziwactw o telepatycznych i hipnotyzujących zdolnościach, to w Metrze 2034 praktycznie w ogóle się one nie pojawiły. Wędrowanie po tunelach nagle stało się bezpieczne, tak naprawdę tylko jedna ze wszystkich wspomnianych stacji była dla przechodni jakimś zagrożeniem...
Ja w tej książce żadnego horroru się nie doczytałam. Przed bladymi, skórzastymi mutantami mogłabym może jeszcze jakoś zadrżeć - ale niestety nie przed tymi stworzonymi przez Glukhovskiego.

Metro 2034 mocno mnie rozczarowało. Po lekturze Metra 2033 miałam nadzieję na rozwinięcie w drugiej części najbardziej intrygujących mnie wątków: Kremla, Metra-2, czarnych. Wszystkie te miejsca, ta rasa, posiadają tak wiele tajemnic, obiecują tak dużo... Jednak żadna z tych obietnic nie jest spełniona w Metrze 2034. Ta książka nie tyka się najciekawszych kwestia uniwersum Metra 2033! Skupia się ona przede wszystkim, jak już ktoś wspomniał, na pseudo-filozoficznym bełkocie. Przez chwilę można się nawet zastanowić nad słowami Homera, jednak po jeden stronie dochodzi się raczej do wniosku, że jego sposób myślenia nawet jeśli nie płytki, to na pewno nie wniesie nic do życia czytelnika. Od tak - jest, ale bez żadnego skutku. Może dlatego, że postacie Glukhovskiego są takie mętne, wszystkie podobne, nieciekawe? Może po prostu nie czułam wystarczającej sympatii do Homera, żeby ujęły mnie jego rozmyślania? Nie wiem, w sumie to nie ważne.
Ważnym jest, że Glukhovski skupił się w tej części na rzeczach, które w ogóle mnie nie interesują. Filozoficznej gadce i dziwnej miłości, nie wspominając już o tragicznej treściowo, głównej fabule.
Jeśli ktoś lubi mętnych i naiwnych bohaterów, treści która praktycznie nic nie znaczy/nie wnosi do naszego życia, mnóstwo, naprawdę mnóstwo sprzeczności i braków logiki, zero akcji i przede wszystkim bezsensowny koniec serwujący czytelnikowi namacalne déjà vu, powinien po tę książkę sięgnąć. Wszystkim innym polecam zająć się ciekawszymi tytułami, a Metrem 2034 zająć się dopiero wtedy, gdy nie ma już niczego do roboty.

"Czytając, przy słabym świetle bałem się wystawić nóg spod kołdry. A nie każdy horror jest zdolny do takiego oddziaływania."

Naprawdę?! Nie wiem czy czytałeś już kiedyś jakiś porządny horror Kinga. Jak można w ogóle jego horrory porównywać do Metra 2034? O ile w Metrze 2033 bardzo detalicznie i interesująco została poruszona kwestia mutantów, wszelkich popromiennych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uniwersum - super. Przemyślenia, filozofie - nawet ok. Język, akcja, spójność - mocno kuleją. Jak już ktoś wspomniał, książka obiecuje dużo, ale pozostaje po niej spory niedosyt. Są momenty ciekawe, w których chce się ciągle do niej wrócić w wypadku, gdy się na chwilę czytanie przerwało, i są momenty które nudzą i najlepiej się nadają na prostą, męczącą lekturę przed snem.
Zakończenie zdecydowanie na plus, zaskoczyło mnie, ponieważ nie spodziewałam się obrotu akcji niczym z pewnej najlepszej książki science-fiction/fantasy wszech czasów :)
Mimo to podczas czytania odnosiłam irytujące wrażenie, że autor, z braku pomysłu na dobrą akcje, serwuje czytelnikom po prostu krótkie historyjki i przygody Artema na każdej kolejnej stacji, które pojedynczo wciągały, ale nie kleiły się jakoś w jedną, książkową całość. Zupełnie jak zbiór opowiadań, a nie powieść.
Poza tym tak wiele tajemnic w książce nie zostało odkrytych! Myślałam że przynajmniej z tego motywu z rurami coś ciekawego wyniknie, ale jak się okazało - wcale nie. Jak dla mnie było tu trochę za dużo fantasy, spodziewałam się raczej realnej postapokaliptyki.
Mimo to polecam fanom gatunku, książka jest dobra, chociaż może niektórych lekko rozczarować (tak jak mnie...).

Uniwersum - super. Przemyślenia, filozofie - nawet ok. Język, akcja, spójność - mocno kuleją. Jak już ktoś wspomniał, książka obiecuje dużo, ale pozostaje po niej spory niedosyt. Są momenty ciekawe, w których chce się ciągle do niej wrócić w wypadku, gdy się na chwilę czytanie przerwało, i są momenty które nudzą i najlepiej się nadają na prostą, męczącą lekturę przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ocena każdej osoby będzie zależała od gustu. Dla niektórych miłośniczek romansów, Jane Austen pisze zbyt patetycznie, zimnie, wyrachowanie, jej postacie są sztywne i bez uczuć. Wiele osób sięga po książki, w których emocje wręcz wypływają z każdej stronicy, gdzie główne bohaterki stale są chore z miłości i tęsknoty, gdzie nie co chwilę wspomina się tylko o jak najlepszym ślubie.
Ja zaliczam się do tej drugiej grupy. Uwielbiam Dumę i Uprzedzenie taką, jaką jest. Lubie styl Austen i nie przejadł mi się on ani trochę. Przeciwnie, jej sposób pisania sprawia że z łatwością przenoszę się do osiemnastego wieku i przeżywam razem z bohaterami. Wyrafinowany styl Austen, nie przepełniony pustymi płaczami na temat nieszczęśliwej miłości, wzbudza we mnie większą sympatię niż wszystkie "emocjonalne" romanse. Poza tym, Austen trzyma odpowiedni temu wiekowi klimat.
Plus dla Austen! Polecam wszystkim identyfikującym się z moim opisem :)

Ocena każdej osoby będzie zależała od gustu. Dla niektórych miłośniczek romansów, Jane Austen pisze zbyt patetycznie, zimnie, wyrachowanie, jej postacie są sztywne i bez uczuć. Wiele osób sięga po książki, w których emocje wręcz wypływają z każdej stronicy, gdzie główne bohaterki stale są chore z miłości i tęsknoty, gdzie nie co chwilę wspomina się tylko o jak najlepszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z niewielu lektur, przy których mi się sporo łez wylało. I jedna z niewielu po których miałam znane wszystkim uczucie tęsknoty za ulubionym bohaterem - Rudym...

Jedna z niewielu lektur, przy których mi się sporo łez wylało. I jedna z niewielu po których miałam znane wszystkim uczucie tęsknoty za ulubionym bohaterem - Rudym...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzienniki gwiazdowe to zbiór opowiadań na temat podróż Ijona Tichego, bohatera i podróżnika szanowanego wśród wielu ważnych osobowości, lecz jednocześnie człowieka, którego charakter został kiepsko zarysowany i do którego czytelnik zamiast z każdą następną stroną nabrać sympatii, traktuje raczej neutralnie.
Nic dziwnego, bowiem Lem skupia się przede wszystkim na ciekawych historiach, z pomysłem, z humorem, ze sporą dawką absurdu i filozofii na temat sensu ludzkiego istnienia. Każda historia jest inna, każda zaskakuje czymś nowym, chociaż muszę zaznaczyć, że nie każda jest równie dobra. Mnie się niektóre ciągnęły i ciągnęły, przy innych natomiast siedziałam cały czas, szczerząc się w stronę książki (szczególnie opowiadanie o szalonych ziemniakach;)). Jak już wspomniałam w książce można również znaleźć sporą dawkę absurdu, praktycznie na każdej planecie odwiedzanej przez Ijona dzieje się coś dziwnego: a to ktoś umiera kilka razy dziennie, a to wszyscy żyją po szyję w wodzie, wmawiając sobie, że tak jest prawidłowo i jak będą chcieli wystarczająco mocno, to się nauczą pod nią oddychać. Pod tym względem książka przypomina mi absurdalny "Pamiętnik znaleziony w wannie" (również Lema).

Polecam każdemu fanowi fantastyki, w końcu Lem jest klasykiem. Jeśli któreś opowiadanie nie przypadnie komuś do gustu, można je bez problemu ominąć, ponieważ one wszystkie nie mają ze sobą praktycznie nic wspólnego. Have fun!

Dzienniki gwiazdowe to zbiór opowiadań na temat podróż Ijona Tichego, bohatera i podróżnika szanowanego wśród wielu ważnych osobowości, lecz jednocześnie człowieka, którego charakter został kiepsko zarysowany i do którego czytelnik zamiast z każdą następną stroną nabrać sympatii, traktuje raczej neutralnie.
Nic dziwnego, bowiem Lem skupia się przede wszystkim na ciekawych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabuła książki jest osadzona w uniwersum Gry Endera: Ziemi w przyszłości grozi zagrożenie od strony pozaziemskiej rasy Robali. Ludzie organizują satelitarną bazę wojskową, gdzie zbierają wszystkich małych geniuszy znalezionych na całym świecie: nawet gdy ci mają dopiero kilka lat. Przecież nie chodzi o to, żeby obijali Robale pałkami, lecz by o to, by kierowali całymi flotami. Jednym słowem zostają szkoleni na strategów. Najmądrzejszym z nich wszystkich jest Ender, o którego losach czytamy w Grze Endera. Cień Endera skupia się natomiast nad jego podkomendnym Groszku, drobnym chłopcu o specyficznej chorobie, obdarzonym niezwykłą inteligencją i bardzo trudną przeszłością.

Nie wiem, czy Cień Endera nadal byłby moją ulubioną częścią serii, gdybym przeczytała go dopiero po Grze Endera, ale mam nadzieję, że tak. Obie książki są świetne, jednak to Cień Endera bardziej ujął mnie za serce: Groszek, bohater, któremu często nie wychodzi i którego nikt nie szanuje, pnie się powoli po szczebelkach popularności wśród wszystkich dzieci na stacji szkoleniowej. Nie wiem dlaczego, ale jego ścieżka wydawała mi się zawsze trudniejsza od tej przeznaczonej Enderowi - może stąd ta moja sympatia? Groszek jest w każdym razie niesamowitym charakterem, silnym umysłem lecz słabym ciałem. Bez wątpienia zasługuje na miano Cienia Endera.

Cóż pozostaje do dodania? Polecam każdemu fanowi fantastyki. Nawet, jeśli nie czytało się jeszcze Gry Endera, ja czytałam w "odwrotnej" kolejności i nie miałam żadnych problemów; w końcu akcja w dwóch książkach toczy się równolegle, ale skupia na innych tematach. Myślę, że Groszek jest w stanie zadowolić nawet najwybredniejszego miłośnika fantastyki :)

Fabuła książki jest osadzona w uniwersum Gry Endera: Ziemi w przyszłości grozi zagrożenie od strony pozaziemskiej rasy Robali. Ludzie organizują satelitarną bazę wojskową, gdzie zbierają wszystkich małych geniuszy znalezionych na całym świecie: nawet gdy ci mają dopiero kilka lat. Przecież nie chodzi o to, żeby obijali Robale pałkami, lecz by o to, by kierowali całymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze lubiłam Menolly, ciekawa postać wzbudzająca sympatię.

Zawsze lubiłam Menolly, ciekawa postać wzbudzająca sympatię.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka wyjaśniająca pojawienie się smoków na Pernie. Podobała mi się tę część, jest ogniwem science-fiction w całej serii opartej na fantasy. Kto lubi ten gatunek oraz McCaffrey, powinien sięgnąć.

Książka wyjaśniająca pojawienie się smoków na Pernie. Podobała mi się tę część, jest ogniwem science-fiction w całej serii opartej na fantasy. Kto lubi ten gatunek oraz McCaffrey, powinien sięgnąć.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta część jest chyba bardziej skierowana w kierunku kobiet - końcówka faktycznie strasznie wzruszająca i zaskakująca, mimo, iż los Morety był znany wszystkim po przeczytaniu innych książek sagi.

Ta część jest chyba bardziej skierowana w kierunku kobiet - końcówka faktycznie strasznie wzruszająca i zaskakująca, mimo, iż los Morety był znany wszystkim po przeczytaniu innych książek sagi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki McCaffrey bardzo często szybko mnie wciągają, chociaż sama nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Historie Nerilki są według mnie dobre, chociaż opowiadają historię bardziej niż mniej banalną. Mimo to sympatia do głównej bohaterki jest, oraz historia miłosna (check dla dziewczyn ;)) też jest. Książka dobra i z pewnością do polecenia fanom całej serii.

Książki McCaffrey bardzo często szybko mnie wciągają, chociaż sama nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Historie Nerilki są według mnie dobre, chociaż opowiadają historię bardziej niż mniej banalną. Mimo to sympatia do głównej bohaterki jest, oraz historia miłosna (check dla dziewczyn ;)) też jest. Książka dobra i z pewnością do polecenia fanom całej serii.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Część o Ruthu była jedną z części, która mi osobiście się mniej niż bardziej podobała :(

Część o Ruthu była jedną z części, która mi osobiście się mniej niż bardziej podobała :(

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezwykły pomysł na świat sprawił, że książka jest dla mnie świetną - chociaż w kolejnych częściach fakt oryginalności świata nie zawsze jest w stanie uratować fabułę. Mimo to mam do niej sentyment, jeszcze jako ośmiolatka z wypiekami na twarzy słuchałam historii mojego taty o smokach: głównie o tych z Pernu :)

Niezwykły pomysł na świat sprawił, że książka jest dla mnie świetną - chociaż w kolejnych częściach fakt oryginalności świata nie zawsze jest w stanie uratować fabułę. Mimo to mam do niej sentyment, jeszcze jako ośmiolatka z wypiekami na twarzy słuchałam historii mojego taty o smokach: głównie o tych z Pernu :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ledwo przebrnęłam. Gdy byłam młoda nie chciałam zostawić żadnej książki niedokończonej. Teraz by mi się pewnie nie udało, chociaż kto wie... Mojemu staremu ojcu prykowi się spodobało, może z wiekiem też bym w tej książce coś więcej dostrzegła ;)

Ledwo przebrnęłam. Gdy byłam młoda nie chciałam zostawić żadnej książki niedokończonej. Teraz by mi się pewnie nie udało, chociaż kto wie... Mojemu staremu ojcu prykowi się spodobało, może z wiekiem też bym w tej książce coś więcej dostrzegła ;)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Uniwersum osadzone w niezwykłym świecie, gdzie ludzie mieszkają nie na planecie, a na dryfujących w okół słońca/planety (już mi wypadło z głowy:) ) całkowych drzewach. Całkowych, ponieważ mają kształt całki, na obu zakrzywionych końcach upstrzone gałęźmi i liśćmi. Kiedy jeden z końców obumiera, bohaterowie książki wybierają się na niebezpieczną podróż w stronę drugiego końca, w nadziei, że ten jest nadal zdatny do życia.

Tak jak ktoś już wspomniał niezwykłe uniwersum zapadające w pamięć jeszcze przez wiele następnych długich lat. Przynajmniej w moim wypadku. Mimo to sama historia i bohaterowie raczej płytcy i nie porywający. Jeśli ktoś nie ma nic lepszego w ręce, polecam po książkę sięgnąć, lecz bez wygórowanych wymagań.

Uniwersum osadzone w niezwykłym świecie, gdzie ludzie mieszkają nie na planecie, a na dryfujących w okół słońca/planety (już mi wypadło z głowy:) ) całkowych drzewach. Całkowych, ponieważ mają kształt całki, na obu zakrzywionych końcach upstrzone gałęźmi i liśćmi. Kiedy jeden z końców obumiera, bohaterowie książki wybierają się na niebezpieczną podróż w stronę drugiego...

więcej Pokaż mimo to