-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2024-05-07
2024-04-25
Po krótkiej przerwie na inną lekturę wróciłam do Lipowa. Musiałam. Po wydarzeniach, które miały miejsce w poprzedniej części potrzebowałam chwili na ochłonięcie.
W "Śreżodze" dużo się dzieje, chwilami miałam problem z ogarnięciem, co, kto, z kim i dlaczego. Mnogość wątków i postaci, ale najważniejsze, że Daniel dowiedział się, co na prawdę się stało z Emilią.
W tej części dowiadujemy się także dużo na temat śledztwa, które prowadziła Strzałkowska przed śmiercią. Jest dużo emocji i rozważań bohaterki. Uważam, że ta część to swoisty hołd dla Emilii. I ta część ksiązki, która opowiadała o wydarzeniach z 2018 roku bardzo mi się podobała, natomiast bieżące sprawy nieco się ciągnęły i opowieść stała się przydługa.
Ogólne wrażenie pozytywne, choć bywały lepsze części w sadze o Lipowie.
Po krótkiej przerwie na inną lekturę wróciłam do Lipowa. Musiałam. Po wydarzeniach, które miały miejsce w poprzedniej części potrzebowałam chwili na ochłonięcie.
W "Śreżodze" dużo się dzieje, chwilami miałam problem z ogarnięciem, co, kto, z kim i dlaczego. Mnogość wątków i postaci, ale najważniejsze, że Daniel dowiedział się, co na prawdę się stało z Emilią.
W tej części...
2024-04-18
Ależ ja lubię serię z Robertem Foksem.
Komisarz ma w sobie to coś, dzięki czemu z chęcią wracam do jego przygód, mimo, że wydaje się tylko starzejącym się gliną lubiącym zaglądać do kieliszka, to wiem że z Roberta coś jeszcze będzie 😉 Widać też w kolejnych częściach, że chłop się zmienia. Nie zapominajmy też że życie cały czas go doświadcza.
Książka "Larwy" czyli najnowszy tom o przygodach Foksa, to niezwykle obrzydliwa, wręcz chora opowieść, zdradzę też, co autor napisał w posłowiu- inspiracją była prawdziwa historia, co powoduje pytanie, jak można mieć tak chory umysł. Widać można. To co rodzi się w ludzkich głowach bywa przerażające, a jeszcze bardziej, gdy człowiek wciela to w czyn. Ale dość już tych dywagacji, wróćmy do Foksa, otóż książkę czytało się szybko, fabuła wciągnęła mnie bez reszty, a potrzebowałam teraz właśnie takiej szybkiej lektury. Wyjaśniło się kilka wątków, a niektóre wciąż pozostają zagadką, a wydarzenia z ostatnich stron spowodowały, że będę siedzieć jak na szpilkach, bacznie wypatrując kolejnego tomu. Oby szybko się pojawił.
Ależ ja lubię serię z Robertem Foksem.
Komisarz ma w sobie to coś, dzięki czemu z chęcią wracam do jego przygód, mimo, że wydaje się tylko starzejącym się gliną lubiącym zaglądać do kieliszka, to wiem że z Roberta coś jeszcze będzie 😉 Widać też w kolejnych częściach, że chłop się zmienia. Nie zapominajmy też że życie cały czas go doświadcza.
Książka "Larwy" czyli najnowszy...
2024-04-14
Książka "Szkic Zbrodni" Małgorzaty Niemtur przeniosła mnie w sielskie klimaty dziewiętnastowiecznej podkrakowskiej wsi Radonice, do majątku państwa Szydłowskich. Jak się szybko okazało atmosfera wcale nie była tak sielska jak mogłoby się wydawać. Wszechobecne były intrygi dworskie, ociekające fałszem poczynania członków dwóch rodzin, które za chwilę mają stać się jedną. Okazuje się, że za wszystkim stoją nic innego, jak pieniądze.
Stefania Ilnicka wraz z matką, młodszą siostrą i kuzynem przyjechała do Radonic, do majątku swojego narzeczonego Artura Szydłowskiego, aby pobyć chwilę na wsi i poznać swoją przyszłą rodzinę. Podczas wizyty w Radonicach ma miejsce morderstwo nieznajomego człowieka oraz kradzież klejnotów pani Ilnickiej - matki Stefanii i wtedy zaczyna się lawina zbiegów okoliczności, niedopowiedzeń i dworskich przepychanek.
W Radonicach prym wiedzie pani Szydłowska, straszna jędza, która nie znosi swojej przyszłej synowej oraz jej rodziny, a jednak godzi się na małżeństwo syna ze Stefanią ze względów finansowych, gdyż rodzina Szydłowskich popada mimo swojego szlacheckiego podchodzenia w finansową ruinę. Kroku dotrzymuje jej pani Ilnicka, nie mniej wredna intrygantka, która wydaje córkę za Szydłowskiego głównie dla nazwiska, gdyż pan Ilnicki mimo, że bardzo bogaty jest tylko zwykłym kupcem. Zestawienie dwóch takich kobiet pod jednym dachem nie mogło wróżyć niczego dobrego.
Tak to niestety było w tamtych czasach, narzeczeni jednak, co się rzadko zdarzało darzyli się uczuciem, które latem 1820 roku zostało wystawione na próbę.
Książkę oceniam na 6 punktów, czyli raczej dobrze. Na pewno na plus oceniam oddanie ducha czasów. Ciekawe staropolskie słownictwo i klimat dziewiętnastowiecznego majątku ziemskiego . Cała historia, jak i postaci wypadły trochę sztucznie.
Mdła Stefania, która mimo, że pod koniec pokazała że jest w niej trochę życia, przez większość historii nic do niej nie wniosła. Dwie zołzy, których przepychanki czytałam z uśmiechem na twarzy, porównując do niektórych znanych mi osób.
W zasadzie jedyną postacią którą polubiłam był pan Szydłowski, nieco stłamszony przez żonę, ukradkiem oddający się swoim nietypowym zainteresowaniom, no i oczywiście Klemens Grabiński, który niczym Herkules Poirot rozwiązał zagadki Radonic. Za jego sprawą poczułam się trochę, jakbym czytała powieść królowej Agathy, co oczywiście też wpłynęło pozytywnie na moją opinię. Raził mnie jednak zwrot, którym pan Szydłowski zwracał się do swojej żony, charakterystyczny dla jednej z moich ulubionych powieści, myślę, że po przeczytaniu każdy domyśli się do której.
Chętnie przeczytam kolejne przygody pana Grabińskiego, jednak mieszkańców Radonic wolałabym pozostawić za sobą.
Książka "Szkic Zbrodni" Małgorzaty Niemtur przeniosła mnie w sielskie klimaty dziewiętnastowiecznej podkrakowskiej wsi Radonice, do majątku państwa Szydłowskich. Jak się szybko okazało atmosfera wcale nie była tak sielska jak mogłoby się wydawać. Wszechobecne były intrygi dworskie, ociekające fałszem poczynania członków dwóch rodzin, które za chwilę mają stać się jedną....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-26
Najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo. Na kłamstwie nic nie zbudujmy, bo jak mówi stare przysłowie, ma ono krótkie nogi. Przekonała się o tym bohaterka książki Aleksandry Śmigielskiej "Oszustka"- lekarz weterynarii z wydawałoby się idealnym życiem u boku kochającego męża i dwóch uroczych córek, wykonująca pracę marzeń. Ale czy to życie zawsze było takie idealne i kim jest na prawdę Marta Rajska? Może mordeczynią? Nie będę zdradzać zbyt wiele, ale polecam przeczytać i samemu się przekonać.
"Oszustka" to debiut, bardzo z resztą udany, ale jak to debiut ma trochę niedociągnięć. Główna bohaterka chwilami strasznie mnie denerwowała. Początek książki-sztos. Wciąga od pierwszej strony, później akcja nieco się dłuży, by na koniec ponownie nabrać tempa. Końcówka zaskakuje i jestem trochę rozczarowana zakończeniem, ale nie mogę powiedzieć, że brakowało elementu zaskoczenia.
Książka pokazała nam jak lawina kłamstw, niedopowiedzeń i dziwnych zbiegów okoliczności zniszczyła życie głównej bohaterce. Dlatego, tak jak wspomniałam na początku pamiętajmy o tym, że najważniejsza jest szczerość.
Czytając tę książkę łapałam się na tym, że stawiam siebie na miejscu bohaterki i zastanawiam, co ja zrobiłabym w takiej sytuacji, moje decyzje byłby zgoła inne, może dlatego bohaterka chwilami była tak denerwująca, aczkolwiek nie zawsze czytając tego typu książki utożsamiam się z głównym bohaterem, więc chyba jednak miała coś w sobie.
Ogólnie bardzo dobrze oceniam całokształt "Oszustki", a autorce życzę jeszcze wielu napisanych historii, na które z niecierpliwością czekam, choć domyślam się, że niełatwo pogodzić pracę lekarza weterynarii z pisarstwem.
Najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo. Na kłamstwie nic nie zbudujmy, bo jak mówi stare przysłowie, ma ono krótkie nogi. Przekonała się o tym bohaterka książki Aleksandry Śmigielskiej "Oszustka"- lekarz weterynarii z wydawałoby się idealnym życiem u boku kochającego męża i dwóch uroczych córek, wykonująca pracę marzeń. Ale czy to życie zawsze było takie idealne i kim...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-15
"Ted Bundy. Umysł mordercy." O cholera, ale to było dobre. Czytając tę książkę miało się wrażenie, że na prawdę wniknęło się w umysł mordercy. Bardzo skomplikowany umysł, zawładnięty rządzą zabijania.
Ted Bundy, jakiego przedstawił nam Max Czornyj to bardzo skomplikowana osobowość. Jego miła aparycja i umiejętność oczarowania rozmówcy była dużym ułatwieniem w dokonywaniu zbrodni. Nikt nie spodziewałby się, że taki sympatyczny człowiek jest zdolny do tak obrzydliwych czynów.
Moim zdaniem Ted Bundy cierpiał na jakąś chorobę psychiczną, a na pewno miał zaburzenia osobowości, sądzę tak na podstawie zarysu postaci jaki przedstawił nam Max oraz przekonania, że nikt o zdrowych zmysłach nie dopuścił się takich potworności, jednak specjaliści nie znaleźli w mózgu Bundy'ego żadnych anomalii i uznali go za zupełnie zdrowy organ.
Książkę oceniam na 10/10 była na prawdę rewelacyjna, a narracja pierwszoosobowa w tym wypadku wywołała gęsią skórkę. Na prawdę świetna lektura, która sprawiła że zaczęłam sprawdzać, czy dokładnie zasłoniłam okna.
"Ted Bundy. Umysł mordercy." O cholera, ale to było dobre. Czytając tę książkę miało się wrażenie, że na prawdę wniknęło się w umysł mordercy. Bardzo skomplikowany umysł, zawładnięty rządzą zabijania.
Ted Bundy, jakiego przedstawił nam Max Czornyj to bardzo skomplikowana osobowość. Jego miła aparycja i umiejętność oczarowania rozmówcy była dużym ułatwieniem w dokonywaniu...
2024-03-10
Książkę kupiłam córce już jakiś czas temu, w zasadzie, jak tylko wyszła, ale wczoraj w drodze na Poznańskie Targi Książki ( między innymi na spotkanie z autorem, książka jechała z nami do podpisu) przyszedł na nią czas, dziś dokończyłam.
Jest to oczywiście książka dla dzieci, ale polecam ją każdemu, kto chce się na chwilę oderwać od szarej rzeczywistości i poczytać coś lekkiego.
Dla dzieci- świetna sprawa. Przystępna w odbiorze, a zarazem wnosząca dużo ciekawego słownictwa oraz wszelakich ciekawostek.
Daję 10/10. Książka skrojona na miarę, niczym garnitur Maxa Czornyja 😉
Książkę kupiłam córce już jakiś czas temu, w zasadzie, jak tylko wyszła, ale wczoraj w drodze na Poznańskie Targi Książki ( między innymi na spotkanie z autorem, książka jechała z nami do podpisu) przyszedł na nią czas, dziś dokończyłam.
Jest to oczywiście książka dla dzieci, ale polecam ją każdemu, kto chce się na chwilę oderwać od szarej rzeczywistości i poczytać coś...
2024-03-08
Czwarta część serii "Echo" Marcela Mossa, jest zdaje się najlepszą ze wszystkich. Coraz mniej denerwowali mnie główni bohaterowie i wiele się też wyjaśniło. Autor zapowiada ciąg dalszy, ciekawe, jak dalej potoczą się losy bohaterów.
Czwarta część serii "Echo" Marcela Mossa, jest zdaje się najlepszą ze wszystkich. Coraz mniej denerwowali mnie główni bohaterowie i wiele się też wyjaśniło. Autor zapowiada ciąg dalszy, ciekawe, jak dalej potoczą się losy bohaterów.
Pokaż mimo to2024-03-02
"Pokrzyk"- dobrze, że już po krzyku...
Jedna ze słabszych części Lipowa, czytając trochę się męczyłam, ale to co się wydarzyło na końcu powaliło na kolana. Mam tylko nadzieję, że w kolejnej części wyjdą na jaw prawdziwe okoliczności tego zdarzenia.
"Pokrzyk"- dobrze, że już po krzyku...
Jedna ze słabszych części Lipowa, czytając trochę się męczyłam, ale to co się wydarzyło na końcu powaliło na kolana. Mam tylko nadzieję, że w kolejnej części wyjdą na jaw prawdziwe okoliczności tego zdarzenia.
2024-02-24
Kolejny tom serii o policjantach z Lipowa za mną i muszę przyznać, że mam bardzo mieszane uczucia do tej książki.
Początek był zdecydowanie kiepski. Duży przeskok czasowy w odniesieniu do poprzedniego tomu i fabuła była niezbyt zrozumiała. List, żądanie okupu, bomby, do tego jakaś Joanna, która nie wiadomo skąd się wzięła.
Później historia zaczęła się wyjaśniać i opowieść nabrała tempa na tyle, że ciężko było się oderwać. Dobrze, że w porównaniu z poprzedniczkami była dużo cieńsza, więc szybko poszło.
Nie będę nic pisać na temat miłosnych perypetii mieszkańców Lipowa i trójkątów, bodaj czworokątów bermudzikich, bo tu już zbliżamy się do "Mody na sukces ", nie mniej jednak muszę powiedzieć, że książka porusza ważne tematy społeczne jak alkoholizm, pedofilia, przemoc domowa czy depresja i samobójstwo. Uświadamia nam również, że nic nie jest do końca czarne, ani białe.
W tej części poczułam też cień sympatii do Pawła Kamińskiego, który zdaję się przechodzi pewną przemianę. Czy w wilkołaka? O tym przekonacie się po lekturze. Niestety zakończenie nie rozwiało wszystkich wątpliwości, a jedynie je namnożyło i muszę porzucić postanowienie, które powzięłam na początku książki, że po "Rodzanichach" zrobię przerwę od Lipowa i czym prędzej sięgnąć po kolejny tom. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu.
Kolejny tom serii o policjantach z Lipowa za mną i muszę przyznać, że mam bardzo mieszane uczucia do tej książki.
Początek był zdecydowanie kiepski. Duży przeskok czasowy w odniesieniu do poprzedniego tomu i fabuła była niezbyt zrozumiała. List, żądanie okupu, bomby, do tego jakaś Joanna, która nie wiadomo skąd się wzięła.
Później historia zaczęła się wyjaśniać i opowieść...
2024-02-21
Po raz kolejny wybrałam się z Katarzyną Puzyńską w podróż do Lipowa i jak zwykle była to podróż udana. Z każdym kolejnym tomem wracam tam z sentymentem, jak do miejsca, które dobrze znam, a jak śpiewał Wodecki "Lubię wracać tam, gdzie byłam już..."
Co jest typowe dla tej sagi była oczywiście mnogość wątków i postaci, ale jak zwykle mi to nie przeszkadzało. Tym razem dowiadujemy się co nieco o przeszłości naczelnika Sienkiewicza, a także Weroniki.
Jak zwykle w Lipowie trup ścielił się gęsto, ale jedna śmierć zrobiła na mnie szczególne wrażenie i bardzo będzie brakowało postaci, która była obecna w opowieści od początku.
Ciężko napisać cokolwiek o książce, aby nie spojlerować, więc jeśli ktoś jest ciekawy losów policjantów z Lipowa nie pozostaje nic innego, jak tylko przeczytać. Moja opinia jak najbardziej pozytywna i chyba od razu zabiorę się za "Rodzanice ", bo jestem ciekawa, co z Wierą.
Po raz kolejny wybrałam się z Katarzyną Puzyńską w podróż do Lipowa i jak zwykle była to podróż udana. Z każdym kolejnym tomem wracam tam z sentymentem, jak do miejsca, które dobrze znam, a jak śpiewał Wodecki "Lubię wracać tam, gdzie byłam już..."
Co jest typowe dla tej sagi była oczywiście mnogość wątków i postaci, ale jak zwykle mi to nie przeszkadzało. Tym razem...
2024-02-11
" Czarne Narcyzy zakwitły dnia dwudziestego pierwszego..." Tak zaczyna się książka o takim właśnie tytule " Czarne Narcyzy" Katarzyny Puzyńskiej. Już sam tytuł daje nam do myślenia, bo przecież takie kwiaty nie istnieją. Kogo, lub czego są symbolem?
Wstęp do powieści stanowi wiersz, czy jak się później dowiadujemy piosenka o czarnych narcyzach. Sama jej treść nie wiem dlaczego kojarzy mi się z mickiewiczowskimi "Lilijami", co już od początku sygnalizuje, że to będzie udana książka.
"Czarne narcyzy" są bezpośrednią kontynuacją "Domu Czwartego", w którym okazuje się, że komendant Wiktor Cybulski ma coś za uszami, przez co chce się pozbyć z policji Podgórskiego. Plan się powiódł i Podgórski złapany na piciu alkoholu podczas służby zostaje wyrzucony z policji. Cała sytuacja go załamuje i mężczyzna zaczyna pić do tego stopnia, że praktycznie nie trzeźwieje i bardzo szybko zmierza w kierunku dna. Jednak pojawienie się tajemniczej Valentine Blue i inne zbiegi okoliczności sprawiają, że Daniel ma szansę na oczyszczenie swojego dobrego imienia i powrót do pracy w policji. Nieoczekiwanie Podgórski znajduje się w samym środku śledztwa dotyczącego kilku morderstw.
Cała akcja powieści jest pełna zwrotów. Kiedy zdaje się, że wszystko już jest jasne pojawiają się nowe okoliczności, które sprawiają, że nic nie jest już oczywiste. Dla mnie takie prowadzenie akcji powieści jest jak najbardziej trafione i mogę z całą pewnością powiedzieć: lubię to!
Powieść ta ma bardzo wiele wątków, także pobocznych i zdecydowaną mnogość bohaterów, jednak w żadnej mierze mi to nie przeszkadza i myślę, że dzięki takim zabiegom autorki książka zyskuje pod względem ciekawości.
Jak się okazuje miejsce akcji- Diabelec istnieje na prawdę, podobnie jak legenda o domu drwala, a że lubię takie opowieści z dreszczykiem i wplatanie ludowych wierzeń, ta książka na prawdę zrobiła na mnie duże wrażenie. Z każdym kolejnym tomem akcja nabiera tempa, a seria o policjantach z Lipowa w żadnym wypadku się nie nudzi.
"Czarne narcyzy miał w dłoniach. Czarne narcyzy dla niej!"
" Czarne Narcyzy zakwitły dnia dwudziestego pierwszego..." Tak zaczyna się książka o takim właśnie tytule " Czarne Narcyzy" Katarzyny Puzyńskiej. Już sam tytuł daje nam do myślenia, bo przecież takie kwiaty nie istnieją. Kogo, lub czego są symbolem?
Wstęp do powieści stanowi wiersz, czy jak się później dowiadujemy piosenka o czarnych narcyzach. Sama jej treść nie wiem...
2024-02-05
"Dom Czwarty" Katarzyny Puzyńskiej to siódma już część serii o przygodach policjantów z Lipowa i jak dla mnie jedna z najlepszych, zaraz obok "Trzydziestej pierwszej". Coś jest chyba w tych liczbach, a może chodzi o fakt, że obie książki odsłaniają wiele na temat przeszłości głównych bohaterów, którzy skrywają wiele tajemnic.
Osobiście lubię książki w których teraźniejszość przeplata się z przezłością, często bardzo odległą a sprawy bieżące i te sprzed lat układają się w jedną logiczną całość.
"Dom Czwarty" odkrywa przed czytelnikami wiele szczegółów z przeszłości Klementyny Kopp, która dotychczas była bardzo tajemniczą postacią. Okazuje się, że wiele w życiu przeszła i to właśnie miedzy innymi dramatyczne wydarzenia z przeszłości ukształtowały ją taką jaką jest teraz.
W tej części sagi o Lipowie widzimy też dużą zmianę, jaka zaszła w Danielu. Nie jest to raczej zmiana na lepsze, ale nie ukrywam, że jako bohater literacki bardziej odpowiada mi taki Daniel, jaki ukazuje nam się właśnie w "Domu Czwartym". W jego życiu zaszły ogromne zmiany i los mocno go doświadczył. Autorka nie oszczędziła go i w tej części. Zobaczymy jak wydarzenia w Złocinach wpłyną na dalszy rozwój postaci.
Zmiany zaszły także w pozostałych bohaterach i mam wrażenie, że zmienił się też nieco styl pisania Puzyńskiej, w mojej ocenie na plus.
Poznaliśmy w tej części nowych bohaterów. Rodzinę i osoby z otoczenia Klementyny gdy jako młoda dziewczyna mieszkała w dworze "Drozdy" w Złocinach. Rodzinne koligacje są tu jak zwykle zawiłe, ale mam nadzieję, że autorka pociągnie ten wątek i część bohaterów pojawi się w kolejnych tomach sagi. Szczególnie zaintrygowała mnie postać Kaja i polubiłam tego małego człowieczka, za sprawą którego od pewnego czasu mam cały czas w głowie melodię "Oh my Darling Clementine".
"Dom Czwarty" Katarzyny Puzyńskiej to siódma już część serii o przygodach policjantów z Lipowa i jak dla mnie jedna z najlepszych, zaraz obok "Trzydziestej pierwszej". Coś jest chyba w tych liczbach, a może chodzi o fakt, że obie książki odsłaniają wiele na temat przeszłości głównych bohaterów, którzy skrywają wiele tajemnic.
Osobiście lubię książki w których...
2024-02-02
"Jakiej śmierci najbardziej się boisz " to książka zdawałoby się dedykowana dla młodzieży. Nic bardziej mylnego. Z powodzeniem może ją przeczytać starsza (z naciskiem na to słowo) młodzież 30 plus, a myślę że i jeszcze starsza się tu odnajdzie, jeśli oczywiście jest miłośnikiem kryminałów.
Sięgnęłam po tę pozycję, trochę z braku czegoś do czytania, a trochę z ciekawości co czyta moje dziecko, bo to właśnie z jej biblioteczki ją pożyczyłam. Sądząc po opisie nie spodziewałam się niczego wielkiego, myślałam że to jakiś gniot dla dzieciaków ale dałam jej szansę.
Początek mnie nie zachwycił. Było dużo na temat szkolnego życia nastolatków, a to zdecydowanie już nie moje klimaty. Dość ciężko czytało się też przez mlodzeżowy język, który chwilami był męczący. Ale niespodziewanie książka zaczęła się rozkręcać i akcja nabrała tempa. Wkręciłam się do tego stopnia, że skończyłam czytac o pierwszej w nocy. Już dawno lektura tak mnie nie porwała.
Zakończenie zaskakujące, aczkolwiek nie do końca satysfakcjonujące. Osobiście nie lubię takich zakończeń i byłam nim trochę zawiedziona.
Czy polecam? Ogólnie tak. Nie jest to literatura wysokich lotów, ale poczytać dla relaksu można. Książka dała mi od siebie więcej, niż od niej oczekiwałam, a to na pewno pozytywne odczucie.
Czy oddam ją mojej prawie trzynastolatce. Myślę, że tak. W książce nie ma szczególnie brutalnych opisów, choć z pewnością nie jest to bajeczka dla przedszkolaków. Moja córka ma po mamie mocne nerwy, więc myślę, że jej podejdzie. Ja w jej wieku też już zaczynałam przygodę z kryminałem.
"Jakiej śmierci najbardziej się boisz " to książka zdawałoby się dedykowana dla młodzieży. Nic bardziej mylnego. Z powodzeniem może ją przeczytać starsza (z naciskiem na to słowo) młodzież 30 plus, a myślę że i jeszcze starsza się tu odnajdzie, jeśli oczywiście jest miłośnikiem kryminałów.
Sięgnęłam po tę pozycję, trochę z braku czegoś do czytania, a trochę z ciekawości co...
2000
2014
2010
"Nie należy bać się zmarłych, tylko żywych", jak zwykła mawiać Klementyna Kopp. Ja także spotkałam się wielokrotnie z takim stwierdzeniem, choć muszę przyznać, że lubię czasem poczytać powieści z dreszczykiem i taką właśnie powieścią jest "Żadanica".
Wciągnęła mnie od pierwszej do ostatniej strony. I po ostatnich częściach "Lipowa" wypada na prawdę bardzo dobrze.
Dziwny Maksym ( od razu domyśliłam się czyim jest mężem), niepokojąca go starucha, czy może baba z lasu i jak do cholery jest w to wszystko zamieszany Janusz Rosół? W " Żadanicy" tracimy poczucie kto jest dobry, a kto zły, nikomu nie można ufać, szaleństwo miesza się z zabobonami, a zakończenie jest nieprawdopodobne. Jak?
"Nie należy bać się zmarłych, tylko żywych", jak zwykła mawiać Klementyna Kopp. Ja także spotkałam się wielokrotnie z takim stwierdzeniem, choć muszę przyznać, że lubię czasem poczytać powieści z dreszczykiem i taką właśnie powieścią jest "Żadanica".
więcej Pokaż mimo toWciągnęła mnie od pierwszej do ostatniej strony. I po ostatnich częściach "Lipowa" wypada na prawdę bardzo dobrze.
Dziwny...