-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2023-03-09
"Skiba i miejscowi nie chcieli zmian. Ci przejezdni ciągle coś wymyślali, kombinowali. Przykładowo chcieli brukować ulice.
- To niech panowie wdziewają kalosze!"
Katowice, o których terenach zwykło się mówić miasto gumiakowe, otrzymały prawa miejskie w 1865 roku. Od tego momentu wiele się zmieniło.
I przez wszystkie te zmiany prowadzi nas autorka reportażu. Angażujące, trochę gawędziarskie historie prowadzą nas od najstarszych dziejów miasta aż po dziś, pokazując, że to miasto choć młode, kryje w sobie wiele wiele do powiedzenia.
Reportażu nie czyta się topornie, często sięgałam w wolnej chwili po "Od Katowic idzie słońce", żeby dowiedzieć się czegoś nowego i zawsze mnie czymś zaskakiwała. Zapisałam wiele ciekawostek. Ale dla kogoś, kto mieszka w Katowicach od lat te ciekawostki mogą okazać się oczywistością. Dla mnie tak jednak nie było.
"Skiba i miejscowi nie chcieli zmian. Ci przejezdni ciągle coś wymyślali, kombinowali. Przykładowo chcieli brukować ulice.
- To niech panowie wdziewają kalosze!"
Katowice, o których terenach zwykło się mówić miasto gumiakowe, otrzymały prawa miejskie w 1865 roku. Od tego momentu wiele się zmieniło.
I przez wszystkie te zmiany prowadzi nas autorka reportażu. Angażujące,...
Evelyn Hugo - ikona kina, o której prasa i media nie pozostawiała suchej nitki, na której spoczywały oczy niemal wszystkich, która miała za sobą mnóstwo skandali, szans życiowych i aż siedmiu mężów, wciąż była dla wszystkich nieodgadnioną zagadką. Kim tak naprawdę była słynna aktorka, która przyćmiewała wszystkich, gdy tylko włączano kamerę? Ile tajemnic może skrywać w sobie jedna osoba?
Z pomocą odpowiedzenia na te pytania przychodzi młoda dziennikarka Monique, dla której szansa, by poznać Evelyn i napisać o niej biografię, spadła jak z nieba. Od tego momentu kobieta spędza z aktorką wolne chwile, by usłyszeć, z jakimi problemami ta musiała się zmagać, by dotrzeć na szczyt oraz jak wiele musiała poświęcić, by otrzymać w zamian to, co teraz miała - sławę.
Zaskakująca historia kobiety, której życie odkrywamy element po elemencie, nie spodziewając się, co będzie następne. Styl pisania autorki angażuje czytelnika, by pozostać z książką dłużej niż planowaliśmy.
Sama Evelyn przeszła wiele - czytając, nieraz można było się z nią utożsamić.
Nie mogłam powiedzieć, że się nudziłam. Przeczytałam ją szybko, a zakończenie było domknięte i nie pozostawiło po sobie żadnych pytań. Takie powieści lubię. Zabrakło jednak czegoś, dzięki czemu mogłabym powiedzieć, że to mój ulubieniec. Mimo wszystko polecam, bo jest to historia pełna zaskoczeń i emocji, przy której nie powinniście się nudzić.
Zmrużcie oczy, bo blask fleszy może was oślepić!
Evelyn Hugo - ikona kina, o której prasa i media nie pozostawiała suchej nitki, na której spoczywały oczy niemal wszystkich, która miała za sobą mnóstwo skandali, szans życiowych i aż siedmiu mężów, wciąż była dla wszystkich nieodgadnioną zagadką. Kim tak naprawdę była słynna aktorka, która przyćmiewała wszystkich, gdy tylko włączano kamerę? Ile tajemnic może skrywać w...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-11
Grace Marks zostaje skazana za współudział w zabójstwie swojego pracodawcy, Thomasa Kinneara, i jego pokojówki, Nancy Montgomery i spędza kolejne trzydzieści lat w celi. Siedem lat od zapadnięcia wyroku doktor Simon Jordan decyduje się porozmawiać ze skazaną, by dowiedzieć się o niej i całej sytuacji nieco więcej. Tak też powstaje ta książka, która oparta na rozmowie tej dwójki, ujawnia tożsamość Grace, jej historię i osobowość.
Co ciekawe, historia ta wydarzyła się naprawdę. Była to bardzo głośna i sensacyjna sprawa, o której wiele się mówiło, a o której ciągle nie wiadomo zbyt wiele.
Po uwolnieniu Grace, zagubiono po niej ślad i widać to również w powieści Margaret Atwood, gdzie zakończenie pozostaje otwarte, a my możemy jedynie domniemać, czy główna bohaterka jest winna całemu zajściu czy jednak nie.
Grace i Grace jest moim pierwszym podejściem do książek Margaret Atwood, a zdecydowałam się ją słuchać w formie audiobooka. Jest to bardzo dobrze oceniana powieść, z którą... męczyłam się dość sporo czasu. I nie zrozumcie mnie źle, czytało mi się nią dobrze, jednak nie ciągnęła mnie do siebie tak bardzo, żebym miała ją skończyć "za jednym posiedzeniem". Tak też spędziłam chyba pół roku na słuchanie "Grace i Grace". Początek podobał mi się bardzo. Opowiadał o dzieciństwie Grace i jej przeżyciach, ale im dalej w las, historia spowalniała, stawała się monotonna, w pewnym momencie nawet nudna i dotarcie do zakończenia, które nie dało nam żadnej odpowiedzi, nie było wcale ekscytujące. Nie spodziewajcie się tu kryminału. Historia nie trzyma w napięciu, nie mrozi krwi w żyłach. Nie daje jasnych odpowiedzi. Książka zainteresowała mnie jednak historią Grace i tą niewyjaśnioną zbrodnią.
Doceniam autorkę za zebranie wszystkich informacji o sprawie i napisanie powieści wokół tych faktów, dla mnie zabrało jednak tu iskry, która żywo zainteresowałaby mnie swoją treścią.
Grace Marks zostaje skazana za współudział w zabójstwie swojego pracodawcy, Thomasa Kinneara, i jego pokojówki, Nancy Montgomery i spędza kolejne trzydzieści lat w celi. Siedem lat od zapadnięcia wyroku doktor Simon Jordan decyduje się porozmawiać ze skazaną, by dowiedzieć się o niej i całej sytuacji nieco więcej. Tak też powstaje ta książka, która oparta na rozmowie tej...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-29
Czerwony owoc, jego sok ścieka po palcach, a słodycz pozostaje na języku na długo. Słońce, delikatna bryza, łąka pełna kwiatów, sukienka powiewająca na wietrze delikatnie muska skórę.
Sezon na truskawki.
Po ten tytuł sięgnęłam z wielu powodów – bo pasuje idealnie do maratonu #styczenjestkobieta, bo ma krótką formę i już od jakiegoś czasu słyszałam dobre opinie. Chciałam się więc o tym przekonać.
Bardzo możliwe, że w którymś z tych opowiadań odnajdziecie siebie, będziecie współdzielić myśli z bohaterkami, odgadnięcie ich emocje. Możecie też się z nimi sprzeciwiać, nie zgadzać się, czuć, że daleko wam do którejś z historii. Prawda jest jednak jedna - te wszystkie kobiety są prawdziwe i prawdziwie przeżywają swoje bolączki, chwilę szczęścia, momenty rozpaczy, skrywają w sobie słowa niewypowiedziane nigdy wcześniej. "Sezon na truskawki" jest autentyczny, bez zbędnych "ceregieli", bez nazywania rzeczy, tymi, jakimi nie są, bez romantyzmowania i bez przedłużania. Stąd taka jej objętość - niewielka, ale mająca i niosąca w sobie wiele. Cieszę się, że sięgnęłam po ten tytuł, choć musiałam jednak to formy narracji przywyknąć, dać sobie na luz i przyjąć książkę w takiej formie, bo jest otwarta. Nie boi się być szczera, bardzo często wulgarna. Ale kiedy już to zrobiłam i przywykłam, historie tych kobiet okazały się dla mnie bardzo odkrywcze. Z niektórymi, tak jak wspomniałam wcześniej, mogłam się nie zgadzać, z niektórymi czułam niewidoczne przywiązanie. Niektóre podobały mi się bardziej, inne trochę mniej. Ostatecznie jednak była to dobra lektura, którą szczególnie wam polecam nie tylko w ramach wspomnianego maratonu, ale również żeby odkryć siebie, odkryć historię tych kobiet i odkryć tę szczerość.
Czerwony owoc, jego sok ścieka po palcach, a słodycz pozostaje na języku na długo. Słońce, delikatna bryza, łąka pełna kwiatów, sukienka powiewająca na wietrze delikatnie muska skórę.
Sezon na truskawki.
Po ten tytuł sięgnęłam z wielu powodów – bo pasuje idealnie do maratonu #styczenjestkobieta, bo ma krótką formę i już od jakiegoś czasu słyszałam dobre opinie. Chciałam się...
2021-10-02
2021-09-02
2021-04-09
2021-01-19
2019-07-30
2019-07-31
2019-07-31
2019-07-31
2019-07-31
2019-07-31
Wokół jedynie cisza. Nic, żaden głos. Ani wiatru. Wciąż jednak czujesz na sobie czyiś wzrok. Ktoś patrzy. Na pewno. Chowa się we mgle. Jakiś głos się przedziera. Ale czy to na pewno ktoś, kogo znasz?
Światło. Dużo światła. Dokąd ono prowadzi?
Gdzie ja jestem?
Trybecz, czyli pasmo górskie na Słowacji, które zasłynęło z tego, że wiele ludzi tam zaginęło. A ci, którzy wrócili - byli zupełnie inni. Zmienili się i już nigdy nie byli sobą.
Igor - robotnik budowlany znajduje w jednym budynku podczas pracy sejf. A w środku płyty gramofonowe. Postanawia je odsłuchać, a wszystko potem, co się wydarzy, to tylko ciąg zdarzeń, które nie prowadzą do niczego dobrego.
Książkę słuchałam i czytałam w e-booku. W obu tych formach poznawało się tę historię bardzo dobrze. Wywołuje niepokój już od samego początku, a zaangażowanie głównego bohatera, żeby poznać tajemnice Trybecza, udziela się i nam i wspólnie z nim gnamy do tego, żeby dowiedzieć się, co tam naprawdę się wydarzyło.
Zaczynałam zastanawiać się, czy to wszystko prawda, w końcu Jozef Karika napisał tę książkę w taki sposób, żeby miała sprawiać wrażenie autentycznej. A czy była? Nie wiadomo.
Książka nie straszy w sposób oczywisty, ale przez sposób opowiadania, przez zagubienie przebijające się do nas z kartek, wprowadza niepokój, a nawet wywołuje dreszcze.
Była jednak trochę nierówna i mam wrażenie, ze początek i koniec były ty najlepsze, zaś środek powieści znacząco zwolnił, co mogło znużyć czytelnika. Jest to jednak tylko chwilowe spowolnienie akcji. Stad idę mnie wciąż idzie polecenie.
Przeczytajcie „Szczelinę”.
Wokół jedynie cisza. Nic, żaden głos. Ani wiatru. Wciąż jednak czujesz na sobie czyiś wzrok. Ktoś patrzy. Na pewno. Chowa się we mgle. Jakiś głos się przedziera. Ale czy to na pewno ktoś, kogo znasz?
więcej Pokaż mimo toŚwiatło. Dużo światła. Dokąd ono prowadzi?
Gdzie ja jestem?
Trybecz, czyli pasmo górskie na Słowacji, które zasłynęło z tego, że wiele ludzi tam zaginęło. A ci, którzy...