-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
Z chorobami jest tak, że ospa czy sraczka po paru dniach mija. Łuszczyca to choroba na całe życie. Owszem, da się ją zaleczyć, ale do remisji może dojść w najmniej oczekiwanym momencie. Stres - wysyp. Alkohol - wysyp. Brak nawilżenia skóry - wysyp. Można wymieniać godzinami.
Przyszlo Wam kiedyś do głowy, ze sporo grono Biedronek (czyt. łuszczyków) wyjście na basen planuje z minimum tygodniowym wyprzedzeniem? Nie, nie po to, żeby zdążyć wyprać kąpielówki. Te kilka dni to czas, by zrobić coś z plamami na ciele. Zazwyczaj wtedy w ruch idą maści ze sterydem i folia spożywcza.
W swojej książce "Psoriasis vulgarna" Arek pisze nie tylko o chorobie, ale też i życiu z nią.
Łuszczyca to ciągłe wyrzeczenia, wizyty u lekarzy, ale też cierpienie spowodowane niewiedzą i bezczelnością innych ludzi.
Łuszczyca, to często depresja. Wiele osób nie potrafi zaakceptować siebie i swojego wyglądu. Zwłaszcza, gdy kolejne kuracje nie przynosza skutku.
Łuszczyca, to obawa, czy uda się znaleźć partnera, który zaakceptuje ta chorobę.
Łuszczyca to strach, czy potomek nie odziedziczy problemów ze skórą.
Łuszczyca, to choroba autoimmunologiczna, którą powinno się leczyć od wewnątrz, a większość lekarzy przepisuje maści, które działają zazwyczaj przez kilka tygodni od momentu rozpoczęcia ich stosowania.
W trakcie czytania książki miałam okazję porozmawiać z jej autorem. Szlag mnie trafia, że na polskim rynku wydawniczym co druga książka to kiepski erotyk, a tak dobre i wartościowe pozycje jak "Psoriasis vulgarna" nie trafiają pod skrzydła wydawnictw z prawdziwego zdarzenia. Gdyby nie konkurs na jednym z profili na instagramie, do dziś nie wiedziałabym o jej istnieniu.
Książka Arka to nie tylko jego historia walki z chorobą, ale także drogowskaz dla zdrowych i wsparcie dla chorych. Tu każdy znajdzie coś dla siebie. Zdrowi poznają chorobę bliżej, wierzę, że staba się bardziej tolerancyjni.
Chory zaś przekonają się, że przy wsparciu bliskich i odnalezieniu życiowego celu, walka z łuszczycą może być łatwiejsza.
Niech każdy z Was zarazi się tolerancją. Zarówno wobec osób z łuszczycą, jak i tych mających inne choroby.
Z chorobami jest tak, że ospa czy sraczka po paru dniach mija. Łuszczyca to choroba na całe życie. Owszem, da się ją zaleczyć, ale do remisji może dojść w najmniej oczekiwanym momencie. Stres - wysyp. Alkohol - wysyp. Brak nawilżenia skóry - wysyp. Można wymieniać godzinami.
Przyszlo Wam kiedyś do głowy, ze sporo grono Biedronek (czyt. łuszczyków) wyjście na basen planuje z...
Marek Łuszczyna "Mała zbrodnia"
Książek takich jak ta jest raczej niewiele. Ewentualnie zbyt mało osób po nie sięga i zbyt rzadko się o nich mówi.
"Mała zbrodnia" to książka trudna i z pewnością dla wielu osób była lub jest niewygodna. Z pewnością wiele osób wolałoby żeby Marek Łuszczyna jej nie napisał.
Od zakończenia wojny w 1945 roku obozy znajdujące się na terenie Polski nie przestały wbrew pozorom funkcjonować. Zmieniły się tylko władze i osadzeni. Teraz do obozów trafiali Niemcy, Łemkowie, Ukraińcy, a także Polacy, przede wszystkim ci, którzy w czasie wojny zapisali się na volkslistę. W czasie wojny miało im to pomóc, po przegranej Niemiec okazało się przekleństwem.
Do dziś trwają spory jakim mianem określić te miejsca. Wielu ludzi wpada w złość słysząc sformułowanie "polskie obozy koncentracyjne". Wstydząc się zapewne tego, co robili nasi przodkowie, miejsca te określa się mianem "obozów karnych" lub "obozów pracy". Myślę jednak, że jest to spore oszustwo i nieporozumienie, patrząc na to, co działo się za drutami wielu z obozów.
""Warunki były znacznie gorsze. Większość kobiet, dzieci, mężczyzn i starców szybko zamieniała się w żywe szkielety. Za podwójnym ogrodzeniem i pasem śmierci, na który szperacze patrzyły od zmierzchu do świtu, bito, gwałcono i mordowano. Załoga, złożona z mieszkańców Jaworzna i okolicznych wsi, nie znała litości. (...) bicie zaczynało się już pod prysznicem, kiedy nowo przybyli byli nadzy. Więźniów rażono prądem, wystawiano nagich na mróz, zanurzano w bunkrach z wodą - tę torturę nazywano Wasserzellen. Lepiej było, kiedy śmierć przyszła w czasie zanurzania, oszczędzało to dodatkowych cierpień. Polacy często krzyczeli :"Utoń, szwajne, oszczędź nam roboty!"."
Takich treści jest w książce sporo. Od kilku lat literatura wojenna i obozowa zalewa księgarniane półki, mało kto interesuje się jednak tym, co było po wojnie.
Większość z nas myśli, żę Nemcy wyparowali jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Polska podnosiłą się z kolan odbudowując kolejne domy i budynki, a Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) dbało, by nikomu nie spadł już włos z głowy.
Tymczasem w całej Polsce wciąż funkcjonowały obozy, z czego większość z nich znajdowało się na Śląsku. Trafiali tam również niewinni ludzie, których życie i zdrowie było dla ówczesnych władz bezwartościowe.
Reportaż Pana Marka to skarbnica wiedzy, po którą powinien sięgnąć każdy, kto interesuje się dziejami Polski i narodu polskiego. Choć są to brudne karty naszej historii, nie możemy udawać, że nie istnieją.
Marek Łuszczyna "Mała zbrodnia"
Książek takich jak ta jest raczej niewiele. Ewentualnie zbyt mało osób po nie sięga i zbyt rzadko się o nich mówi.
"Mała zbrodnia" to książka trudna i z pewnością dla wielu osób była lub jest niewygodna. Z pewnością wiele osób wolałoby żeby Marek Łuszczyna jej nie napisał.
Od zakończenia wojny w 1945 roku obozy znajdujące się na terenie...
Ile razy nie miałeś ochoty jechać na święta do rodzinnego domu? Ile razy przed świętami myślałeś, że znowu te porządki, mycie okien, lepienie uszek, a później przy wigilijnym stole opowieści babci o Twoich wpadkach z dzieciństwa i pytania cioci Czesi "No to kiedy ślub?".
Wyobraź sobie więc, że spędzasz te święta sam. W czterech ścianach, bez przedświątecznej krzątaniny, bez blasku choinki w kącie pokoju, bez ulubionego ciasta, które co roku piecze Twoja babci i bez pierogów z kapustą, które są specjalnością Twojej mamy. Bo przecież możesz tak spędzić święta, ale czy chcesz?
Sięgając po książkę Sylwii Winnik spodziewałam sie poznać bożonarodzeniowe historie z wojennych lat. Dostałam jednak o wiele więcej. Dzięki tej książce przypomniałam sobie, że tak naprawdę nie jest ważne to, ile dań pojawi sie na wigilijnym stole, jak drogie bombki zawisną na naszej choince, ani w jaki strój ubierzemy sie do kolacji, ale to, z kim spędzimy ten jedyny i wyjątkowy wieczór w roku. Z kim podzielimy się opłatkiem,kogo bedziemy wspominać.
Myślę dziś o moich dziadkach, którzy co roku czekają na nasz przyjazd. Boję się, że tych świąt nie spędzimy razem. Serce rwie się do domu, a rozum podpowiada, że to zbyt duże ryzyko tym razem.
Już po przeczytaniu pierwszych kilku stron natrafiłam na cytat, który ciągle krąży mi po głowie "Każda rodzina, żeby nie ulec rozproszeniu, powinna mieć jakiś swój Dobromil.".
Chciałabym, byśmy w te święta potrafili dostrzec cuda, jakie mają miejsce dookoła nas. Byśmy docenili trud włożony w przygotowanie tych świąt, atmosferę przy wigilijnym stole, byśmy potrafili się śmiać, że uszka się rozgotowaly i aby nasze świąteczne drzewka nie wyglądały jak te prosto z katalogu, ale jak takie, które ubierała cała rodzina. Każdy po swojemu, z ulubionymi ozdobami, ręcznie robionym łańcuchem. Życzę nam wszystkim, byśmy spędzili te święta wyjątkowo, jakby kolejnych miało nie być. Cieszmy się tym, co daje nam los, zamiast podążać codziennie za czymś nowym, z pozoru lepszym. Najlepsze jest to, co właśnie masz na wyciągnięcie ręki.
.
Dziękuję Pani Sylwii za egzemplarz książki i piękną gwiazdkę. Dziękuję za przypomnienie, co tak naprawdę się liczy w tym wyjątkowym dniu ❤
Ile razy nie miałeś ochoty jechać na święta do rodzinnego domu? Ile razy przed świętami myślałeś, że znowu te porządki, mycie okien, lepienie uszek, a później przy wigilijnym stole opowieści babci o Twoich wpadkach z dzieciństwa i pytania cioci Czesi "No to kiedy ślub?".
Wyobraź sobie więc, że spędzasz te święta sam. W czterech ścianach, bez przedświątecznej krzątaniny, bez...
2020-06
2020-05
2020-05
2020
2020
2020
2020-06-14
2020-06-15
Sięgając po książkę myślałam sobie "Pewnie jakiś romans w obozie, sex za jedzenie, ckliwa historia Żydówki i esesmana". Jak mocno byłam w błędzie wie tylko sam autor i inne osoby, które przeczytały już tą książkę.
Tym razem karty się obróciły i spodziewając się lekkiej lektury dostałam wstrząsającą powieść, pełną brutalnych i przerażających opisów sytuacji, które miały miejsca w obozie. Ta książka mną wstrząsnęła.
"Frunę jeszcze wyżej, w stronę nieba, rozglądam się w poszukiwaniu księżyca. Nie pojawia się, choć to jego czas. Być może on też się boi albo został rozstrzelany za jakieś przewinienie. Zbyt wiele widział , przedostał się za druty bez pozwolenia. Okazało się, że ma niearyjskie pochodzenie. Wycelowano w niebo wielką armatę i zestrzelono księżyc, kiedy nieostrożnie wychynął zza horyzontu; nie będzie świadkiem następnych pokoleń niewolników."
Chciałabym streścić tą książkę, nakreślić czego możecie się spodziewać, ale nie potrafię w kilku zdaniach.
Może właśnie takiej literatury nam trzeba. Mocnej, wstrząsającej, poruszającej do głębi, która uzmysłowi nam jakie katorgi przechodzili ludzie w obozach. Jak wyglądała walka o kolejny dzień i jaka była cena życia. Choć przecież nikt nie miał pewności, że płacąc nadal przeżyje...
Sięgając po książkę myślałam sobie "Pewnie jakiś romans w obozie, sex za jedzenie, ckliwa historia Żydówki i esesmana". Jak mocno byłam w błędzie wie tylko sam autor i inne osoby, które przeczytały już tą książkę.
Tym razem karty się obróciły i spodziewając się lekkiej lektury dostałam wstrząsającą powieść, pełną brutalnych i przerażających opisów sytuacji, które miały...
2020-06-15
Zaczyna się prawie zawsze tak samo. Poznajecie się, a on jest miły, kulturalny, inteligentny i słucha co masz do powiedzenia. Podziwia, wspiera, współczuje. W tej sposób zdobywa Twoje zaufanie. Później bywa różnie, albo odsuwa się od Ciebie, by sprawdzić, na ile już się przywiązałaś, albo zaczyna powoli we wszystkim Cię ograniczać. Wmawia Ci, że Twoi znajomi i rodzina Cię nie rozumieją, nie szanują i że on jest tym, który da Ci wszystko czego potrzebujesz. Powoli zamyka Cię w swoim chorym świecie, podczas gdy Ty jeszcze tego nie widzisz.
Później zaczyna się emocjonalna huśtawka, ale jesteś w nim już tak zakochana, że usprawiedliwiasz wiele jego zachowań, które w normalnym związku nie powinny mieć miejsca. I choć słyszysz od otoczenia, że nie powinnaś z nim być, bo Cię niszczy - wybielasz go i usprawiedliwiasz jego zachowania. Często też przed samą sobą, bo czujesz, że coś jest nie tak jak być powinno, ale próbujesz to wyprzeć - bo go kochasz. Kończy się tym, że przestajesz być sobą, często chodzisz na palcach, bo nie wiesz co w danym momencie wyprowadzi go z równowagi, przestajesz szanować sama siebie i zaczynasz wierzyć, że jesteś nic nie warta...
I kiedy w końcu decydujesz się uciec - okazuje się, że to nie takie łatwe.
Poruszające historie osób, nie tylko kobiet, które doświadczyły przemocy psychicznej, przeplatane wypowiedziami psychologów i psychiatrów. Książka, którą koniecznie trzeba przeczytać. Po to, by umieć pomóc innej ofierze i by samemu się nią nie stać. Choć z tym drugim nie ma tu gwarancji. Nigdy nie wiemy kogo spotkamy na swojej drodze.
Zaczyna się prawie zawsze tak samo. Poznajecie się, a on jest miły, kulturalny, inteligentny i słucha co masz do powiedzenia. Podziwia, wspiera, współczuje. W tej sposób zdobywa Twoje zaufanie. Później bywa różnie, albo odsuwa się od Ciebie, by sprawdzić, na ile już się przywiązałaś, albo zaczyna powoli we wszystkim Cię ograniczać. Wmawia Ci, że Twoi znajomi i rodzina Cię...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07
2016-04-05
2016-04-10
2016-04-10
Przykro czytać o krzywdzie niewinnych dzieci. O ich przerwanym dzieciństwie i skazaniu na tułaczkę. O utracie bliskich, często całych rodzin. Będąc rodzicem jest to dodatkowo trudne.
Choć dzięki pomocy i zaangażowaniu takich ludzi jak generał Anders czy Hanka Ordonówna los tych dzieci był odrobinę bardziej znośny, nie zmienia to faktu, że wojna odebrała im najpiękniejsze lata życia.
"Mali tułacze" to historie dzieci, które chciały cieszyć się dzieciństwem i żyć zupełnie zwyczajnie. Niestety nie było im to dane.
Dzięki książce, którą napisał Wojciech Lada poznajemy drogę, jaką wiele dzieci przebyło, by odzyskać wolność. Często ceną tej wolności była utrata bliskich. Wiele z nich zostało sierotami. Z pewnością nie o takim życiu marzyły.
Pocieszającym jest jednak fakt, że wiele z nich wspomina również radosne momenty z tego okresu. Małe iskierki nadziei, które pomogły im przetrwać w tym trudnym czasie.
Trudna to książka, ale jednocześnie bardzo mądra i wartościowa. Zdecydowanie warta przeczytania.
Przykro czytać o krzywdzie niewinnych dzieci. O ich przerwanym dzieciństwie i skazaniu na tułaczkę. O utracie bliskich, często całych rodzin. Będąc rodzicem jest to dodatkowo trudne.
więcej Pokaż mimo toChoć dzięki pomocy i zaangażowaniu takich ludzi jak generał Anders czy Hanka Ordonówna los tych dzieci był odrobinę bardziej znośny, nie zmienia to faktu, że wojna odebrała im najpiękniejsze...