-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1173
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać419
Biblioteczka
2021-03-20
2019-03-10
„Triumfowanie bez wysiłku oddala od triumfu.”*
Jest i ona - jedna z najbardziej osobistych książek Érica-Emmanuela Schmitta. W tytułowej osobie Madame Pylinskiej ukryte zostały postaci dwóch nauczycielek pianina, z którymi francuski pisarz miał do czynienia. Jedna z nich była Rumunką a druga Polką. To one nauczyły go delektować się muzyką i dokonywać w życiu nieoczywistych wyborów.
Polscy czytelnicy, którzy uwielbiają i doceniają dzieła Schmitta, za sprawą jego najnowszej książki niewątpliwie zyskują kolejny powód do zachwytów. Po pierwsze „Madame Pylinska i sekret Chopina” to książka traktująca nie tylko o literaturze, miłośnikom muzyki też ma szansę się spodobać. Nowa książka Schmitta opowiada o nim samym - o młodym mężczyźnie Éricu, który marzy o tym, aby jak najlepiej wykonywać utwory mistrza. Jesteśmy świadkami nietypowych sposobów nauki delikatności, wyczucia i dokładności. Éric uczy się jak zrywać kwiaty bez strącania rosy i w wolnym czasie godzinami przesiaduje w parku, aby słuchać szumu drzew. W książce znalazło się także miejsce dla wątku pobocznego dotyczącego ciotki Schmitta. Historia Aimée jest równie intrygująca oraz prawdziwa.
W książce francuskiego autora słychać muzykę. Czuć miłość do poezji, muzyczność i namiętność języka. Myślę, że muzyka Chopina została w piękny sposób doceniona w tej książce. Widać, że jest to twórca który pobudza Schmitta, jednocześnie uspokajając, kiedy to potrzebne. Polecam :)
* cytat z książki „Madame Pylinska i sekret Chopina”, Éric-Emmanuel Schmitt, 2019
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
„Triumfowanie bez wysiłku oddala od triumfu.”*
Jest i ona - jedna z najbardziej osobistych książek Érica-Emmanuela Schmitta. W tytułowej osobie Madame Pylinskiej ukryte zostały postaci dwóch nauczycielek pianina, z którymi francuski pisarz miał do czynienia. Jedna z nich była Rumunką a druga Polką. To one nauczyły go delektować się muzyką i dokonywać w życiu nieoczywistych...
2018-12-14
2017-12-08
Éric-Emmanuel Schmitt się zmienił. Albo właściwie nie on się zmienił, tylko jego dzieła. Nie jest to już ten autor, który pod pierzynką ckliwych historii przemycał nam prawdy o Bogu, bądź jego braku. Teraz autor całe swoje dzieła poświęca niejako rozmowom z Bogiem a trend ten był już dostrzegalny w poprzednim jego dziele tj.: „Noc ognia”.
W „Człowieku, który widział więcej” Schmitt przede wszystkim chce wymusić od czytelnika odpowiedź na pytanie „O co zapytałbyś Boga, gdybyś mógł z Nim porozmawiać?”. W jego najnowszej książce główna rola przypadła młodemu stażyście-dziennikarzowi o imieniu Augustin - nieporadnemu, biednemu i zupełnie nieradzącemu sobie z trudami codzienności. Bohater jest świadkiem zamachu terrorystycznego i to wydarzenie całkowicie zmienia jego życie. Do tego ma niezwykłą zdolność do widzenia osób zmarłych. Kumulacja tych zdarzeń powoduje, że staje się idealnym człowiekiem do nawiązania kontaktu z Wszechmocnym.
Nie chce Wam za wiele zdradzać. Jeśli interesuje Was ta tematyka, to i bez rekomendacji na pewno sięgnięcie po tę książkę. Wiedzcie jednak, że puenta jest zdumiewająca a rozwiązanie nieoczywiste. Gdybym miała opisać ją jednym zdaniem, powiedziałabym, że jest to książka, której nie da się do końca zrozumieć. I to jest w niej najpiękniejsze.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
Éric-Emmanuel Schmitt się zmienił. Albo właściwie nie on się zmienił, tylko jego dzieła. Nie jest to już ten autor, który pod pierzynką ckliwych historii przemycał nam prawdy o Bogu, bądź jego braku. Teraz autor całe swoje dzieła poświęca niejako rozmowom z Bogiem a trend ten był już dostrzegalny w poprzednim jego dziele tj.: „Noc ognia”.
W „Człowieku, który widział...
2017-04-10
2016-09-27
Szesnasta książka, która wyszła spod pióra tego francuskiego autora, a którą miałam okazję przeczytać. Ta liczba przypomina mi, że wytrwale i z wielką determinacją dążę do celu, jakim jest przeczytanie wszystkich książek Schmitta. „Kobieta w lustrze” to powieść wypożyczona z biblioteki, i która w mojej opinii posiada bardzo elegancką i stylową oprawę. Pod względem treści nie imponuje, ale jednocześnie zaskakuje.
Schmitt - autor krótkich, filozoficznych czytadeł stworzył tak obszerną wielowątkową powieść?
* * *
„Kobieta w lustrze” - wielowątkowa opowieść, w której przeplatają się losy trzech kobiet. Średniowieczna mistyczka, arystokratka, która z biegiem lat docenia wartość psychoanalizy i rozpieszczona gwiazda filmowa, zatapiająca swoje smutki w alkoholu i narkotykach. Historie banalne, które nijak się do siebie mają, które łączy jedynie myśl porzucenia dotychczasowego życia i odkrycia tego co ważne.
Nijak się do siebie mają. Przez większość czasu, który spędziłam nad lekturą „Kobiety w lustrze”, zastanawiałam się, co łączy te historie. Czy zdołam odkryć to tajemne połączenie, nim zanudzę się do granic możliwość. A czas spędzony nad tą książką Schmitta wybitnie mi się dłużył. Więzy między bohaterkami odkryłam w ostatnich rozdziałach i dopiero wtedy ta książka nabrała dla mnie kolorytu i smaku. Tak jak mówi wydawca „Życie to coś więcej. Więcej niż rola do odegrania. Niż religia i konwenanse. Więcej niż mąż i dziecko. Pieniądze i sława.”* Te słowa najlepiej oddają jej treść.
Nie powiedziałabym, że splot trzech pozornie różnych wątków był majstersztykiem, ale autor - mężczyzna - szczegółowo przelał na papier emocje, które przepełniały serca kobiet. Myślę, że bardzo niewiele przedstawicielek płci pięknej potrafiłoby to zrobić równie dobrze. Książki tej nie polecę mężczyznom, ale każda kobieta znajdzie tu jakiś skrawek siebie. Udanej lektury.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
Szesnasta książka, która wyszła spod pióra tego francuskiego autora, a którą miałam okazję przeczytać. Ta liczba przypomina mi, że wytrwale i z wielką determinacją dążę do celu, jakim jest przeczytanie wszystkich książek Schmitta. „Kobieta w lustrze” to powieść wypożyczona z biblioteki, i która w mojej opinii posiada bardzo elegancką i stylową oprawę. Pod względem treści...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-27
Czas powrócić do źródeł. Dla mnie tym źródłem są książki ulubionego francuskiego pisarza Érica-Emmanuela Schmitta. „Tajemnica Pani Ming” to o ile się nie mylę moje piętnaste spotkanie z tym autorem - i jak to zwykle bywa dość owocne i na swój sposób wyjątkowe. Choć dla opowiadania nieprzekraczającego stu stron, stosowniejszym byłoby wydanie w zbiorze, zapraszam Was dzisiaj w podróż do Chin. Mam nadzieję, że polubicie sympatyczną Panią Ming, tak samo jak ja.
Książkę francuskiego pisarza wypożyczyłam w bibliotece, a jej przeczytanie zajęło mi niecałą godzinę na dworcowej ławce. Tym razem Schmitt zabrał mnie w krótką podróż do Chin. Bohaterką całego zamieszania jest nietypowa babcia klozetowa - tytułowa Pani Ming, a lektura stanowi zapis jej rozmów z europejczykiem, a właściwie francuskim biznesmenem w męskiej toalecie, w jednym z chińskich hoteli. Ani miejsce akcji, ani tym bardziej fach Pani Ming nie razi czytelnika. Bohaterka bowiem w rozmowach posługuje się sentencjami z dzieł Konfucjusza, a dzieląc się przy tym własnymi doświadczeniami i obrazem matczynej miłości skłania narratora do przemyśleń.
Schmitt w dość pobieżny sposób ilustruje, jak wielkie szkody społeczne wyrządziła chińska polityka. Pani Ming jakby na przekór władzom próbuje przekonać francuskiego biznesmena, że jest matką dziesięciorga dzieci, a on niemogący uwierzyć w historie swojej rozmówczyni, z czasem odkrywa szokującą tajemnicę skrywaną przez kobietę latami. Opowieść bohaterki o całej gromadce dzieci to tak naprawdę odzwierciedlenie chęci, tęsknoty i potrzeb społeczeństwa Chin związanych z posiadaniem wielodzietnej rodziny. Piękny, choć pobieżnie odmalowany obraz azjatyckiego państwa przeplata się z fasadą wzruszających opowieści. Jeśli chcecie wyciągnąć z tej krótkiej opowiastki coś dla siebie, a przede wszystkim poznać tajemnicę Pani Ming, polecam Wam serdecznie książkę mojego ulubionego francuskiego pisarza.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
Czas powrócić do źródeł. Dla mnie tym źródłem są książki ulubionego francuskiego pisarza Érica-Emmanuela Schmitta. „Tajemnica Pani Ming” to o ile się nie mylę moje piętnaste spotkanie z tym autorem - i jak to zwykle bywa dość owocne i na swój sposób wyjątkowe. Choć dla opowiadania nieprzekraczającego stu stron, stosowniejszym byłoby wydanie w zbiorze, zapraszam Was dzisiaj...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-18
Zazdrość to uczucie, które całkowicie potrafi zniszczyć człowieka i obrócić w pył jego relacje z innymi ludźmi. Cztery przyjaciółki od serca - bohaterki książki Schmitta - zdawałoby się nie znają tego uczucia. Idealna przyjaźń...
Do czasu, aż wśród młodych kobiet nie zagości postać pewnego równie młodego mężczyzny. Nie pozostaje nic innego, jak zadać pytanie, czy przyjaźń i nienawiść dzieli naprawdę aż tak cienka granica?
Schmitt pozwala nam skonfrontować ze sobą cztery całkowicie różniące się od siebie opisy tej samej rzeczywistości. Cztery bohaterki, a każda z nich prowadzi pamiętnik, albo po prostu otwiera wrota do najskrytszych trosk tkwiących w sercu. Okazuje się, że choć pozornie dziewczyny tworzą bardzo zgrany organizm, od środka potajemnie trawi ich straszliwa choroba. Choroba zazdrości, nieufności, dwulicowości i ukrytych, co więcej nagromadzonych frustracji. Tekst Schmitta jak zwykle trafia w punkt i jest prawdziwy do szpiku kości. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że żadna z bohaterek, ani przez moment nie pomyślała, że kruchość więzów łączących ją z przyjaciółkami była ostatecznie winą tylko ich samych.
Zazdrość, rywalizacja, codzienny wyścig szczurów prowadzi tylko i wyłącznie do kumulacji smutku, a może i nawet do tak wielkiej tragedii, o jakiej pisze francuski autor. „Le Poison d'amour” to zastrzyk emocji, po którym spływa na nas coś w rodzaju emocjonalnego otrzeźwienia. Po przeczytaniu „Zazdrośnic” człowiek zaczyna się zastanawiać, czy naprawdę w życiu postępował fair wobec swoich przyjaciół, a jeśli nie, to czy może to jeszcze naprawić.
Choć „Zazdrośnice” mają zdecydowanie wydźwięk pesymistyczny i są powieścią za krótką na olbrzymie czytelnicze apetyty, to polecam Wam tę książkę z czystym sumieniem. Mam nadzieję, że ta prosta historia (a w swojej prostocie nietypowa), pełna nawiązań do dzieł Szekspira, pobudzi Waszą wyobraźnię i zmusi do myślenia.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
Zazdrość to uczucie, które całkowicie potrafi zniszczyć człowieka i obrócić w pył jego relacje z innymi ludźmi. Cztery przyjaciółki od serca - bohaterki książki Schmitta - zdawałoby się nie znają tego uczucia. Idealna przyjaźń...
Do czasu, aż wśród młodych kobiet nie zagości postać pewnego równie młodego mężczyzny. Nie pozostaje nic innego, jak zadać pytanie, czy przyjaźń...
2015-12-07
2015-09-09
„Bach - to muzyka którą pisze Bóg.
Mozart - to muzyka, której Bóg słucha.
Beethoven - to muzyka, która przekonuje Boga, żeby stwierdziwszy, że teraz człowiek zajmuje Jego miejsce, zejść ze sceny.”
Jak dobrze wiecie, jestem oddaną czytelniczką Érica-Emmanuela Schmitta i postawiłam sobie za cel poznanie wszystkich utworów, które wyszły spod jego pióra. Z każdym tygodniem i miesiącem konsekwentnie realizuję swoje plany, ale muszę przyznać, że nie jestem biernym odbiorcą i szybko reaguję, kiedy książka nawet mojego ulubionego autora nie przypada mi do gustu. Tak właśnie było z „Kiki van Beethoven”.
„Nic nie dotyka nas głębiej ani szybciej niż muzyka.”
Zdecydowanie zgadzam się z tym zdaniem. Muzyka towarzyszy mi w codziennym życiu od bardzo wielu lat i prawdopodobnie relacja pomiędzy mną i dźwiękami jest jeszcze starsza niż romans z książkami. Czasem obcowanie z nią jest skutkiem tego, co dzieje się na co dzień, a innym razem to ona ma moc generowania we mnie różnych emocji - począwszy od radości, skończywszy na smutku.
„Kiki van Beethoven” to książka składająca się generalnie z dwóch części. Pierwszą z nich jest opowiadanie, w którym poznajemy staruszkę imieniem Kiki. Bohaterka pewnego dnia poczuła, że muzyka Beethovena, wyzwalająca w niej niegdyś przeróżne uczucia, dzisiaj nie ma dla niej większego znaczenia. Kiki postanawia na nowo odnaleźć sens utraconych emocji, chce pogodzić się z samobójstwem syna i stać się osobą, którą naprawdę chce być. Ta część książki Érica-Emmanuela Schmitta wzrusza, skłania do refleksji i najbardziej przypomina styl francuskiego autora.
Drugą część stanowi bardzo osobisty i długi esej Érica-Emmanuela Schmitta zatytułowany: „Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje...”. Jest to opowieść o tym, jak muzyka Beethovena „namieszała” w życiu francuskiego filozofa. Schmitt prezentuje nam swoją relację z muzyką poważną - nie tylko z Beethovenem, ale również z Mozartem. I tutaj zaczynają się schody. Bo o ile autor w swoich innych książkach przyzwyczaił nas do uniwersalnych prawd, z których każdy może uszczknąć kawałek dla siebie. Tak „Kiki van Beethoven” nie jest dla wszystkich, a tylko dla wybranych. Dla tych, którzy kiedyś spotkali się z muzyką Beethovena, a co więcej potrafili ją docenić.
Doceniam próbę odmalowania muzyki słowami. Ale niestety poniosłam klęskę w zrozumieniu tego „obrazu” . Muzyka poważna to dla mnie odległa, nieodkryta planeta. Co więcej, nie podoba mi się stawianie w tej książce człowieka przed Bogiem. Bóg nie ustępuje miejsca człowiekowi i ta koncepcja nie mieści mi się w głowie. Wcale nie uważam, żeby obecność na ziemi tak niezwykłych postaci jak Chopin, Beethoven, Mozart czy każdego innego wybitnego człowieka była dowodem na powolne „schodzenie Boga ze sceny”. Jakiejkolwiek sceny.
Polubiłam jednak staruszkę o imieniu Kiki, której problemy i refleksje nadal mam w głowie. Kiedy resztę książki wymażę z pamięci okaże się to całkiem przyjemny i zrozumiały tekst do poczytania przy kawie.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
„Bach - to muzyka którą pisze Bóg.
Mozart - to muzyka, której Bóg słucha.
Beethoven - to muzyka, która przekonuje Boga, żeby stwierdziwszy, że teraz człowiek zajmuje Jego miejsce, zejść ze sceny.”
Jak dobrze wiecie, jestem oddaną czytelniczką Érica-Emmanuela Schmitta i postawiłam sobie za cel poznanie wszystkich utworów, które wyszły spod jego pióra. Z każdym tygodniem i...
2015-07-19
„Odette i inne historie miłosne” to zbiór ośmiu opowiadań autorstwa Érica-Emmanuela Schmitta - prawdopodobnie najbardziej znanego czytelnikom, współczesnego filozofa, autora sztuk teatralnych i wielu książek. Ten twórca pochodzący z Francji skradł niegdyś i moje serce. Głównie z tego powodu co jakiś czas wracam do jego dzieł i szukam w nich czegoś w rodzaju odpoczynku, relaksu dla umysłu i wytchnienia.
Nieprzypadkowo napisałam, że powracam do jego dzieł, bo tak naprawdę „Odette i inne historie miłosne” ujrzały światło dzienne już w 2006 roku. Polscy czytelnicy mogli przeczytać je dzięki Wydawnictwu Znak już w 2009 roku - dokładnie 9 lutego. Teraz „Odette...” i jej „towarzyszki” powracają. Nowe, odświeżone, w całkiem innej szacie graficznej dostępne od 22 czerwca 2015.
W takiej odsłonie skusiły i mnie. Dzisiaj opowiem Wam o nich nieco więcej, niż głosi tylko okładkowa rekomendacja.
Choć już w samym tytule została szczególnie podkreślona rola jednego z ośmiu opowiadań tworzących całe dzieło Schmitta, to tak naprawdę te „inne historie”, to nie żadne błahostki - nie dajcie się zwieść. „Odette i inne historie miłosne”, to przede wszystkim epizody wyciągnięte z najciemniejszych zakamarków babcinych szaf, których z chęcią posłuchalibyśmy w klimatycznej scenerii. Żaden z nich nie może istnieć samotnie. Zebrane tworzą interesującą całość, która może spodobać się bardzo różnym czytelnikom.
Teksty francuskiego pisarza prezentują cały wachlarz historii. Gdyby można było opisać je kilkoma przymiotnikami, powiedzielibyśmy że są kobiece, liryczne, filozoficzne. Éric-Emmanuel Schmitt przedstawia nam różne wizje kobiet i pozwala nam doświadczyć skrajnych ludzkich charakterów.
Pierwsze opowiadanie zatytułowane „Wanda Winnipeg” opowiada o słodkim, jednocześnie w sposób żałosny - ślepym - poddaństwie mężczyzny wobec kobiety. To także historia pokazująca jak człowiek przez całe życie pragnie być zauważony przez innych, a nie chce być tylko i wyłącznie cieniem. „Piękny deszczowy dzień” to przemiana pod wpływem miłości. Miłość może mieć różne oblicza, ale prawie zawsze sprawia, że umysł podlega ewolucji. Najbardziej poruszająca okazała się historia pt. „Obca” prezentująca jak wiek i choroba trawi ludzkie ciało. Chora na Alzheimera kobieta, myli własne odbicie w lustrze z wyimaginowanym intruzem. Gdzieś pomiędzy tymi historiami przewija się nuta sztuki. Szczególnie pokazane jest to w opowiadaniu „Falsyfikat”, gdzie nieświadomie, w akcie zemsty, jednej z bohaterek zostaje podarowany obraz i zamiast stać się jej zgubą, okazuje się być biletem do lepszej przyszłości.
„Wszystko czego potrzeba do szczęścia” czyli piąty epizod z książki, który według mnie odpowiada na pytanie, czy ukochaną osobą możemy dzielić się z innymi. Historia „Bosej księżniczki” to opis krótkiego miłosnego uniesienia tytułowej postaci, w której żyłach tak naprawdę nie płynęła nawet kropla książęcej krwi. Tym samym dochodzimy do „Odette Jakkażda” czyli czterdziestoletniej wdowy zachwyconej książkami pewnego pisarza. Zwieńczenie zbioru Schmitta stanowi opowiadanie „Najpiękniejsza książka świata” - czy nazwalibyście tak książkę kulinarną?
Dobrze jest czasem porzucić obszerne tomiszcza na rzecz czegoś delikatniejszego. Lekki styl francuskiego autora wciąga i relaksuje tych, którzy są żądni odpoczynku. „Odette...” dawkowałam jak lek, a nie wypiłam jednym łykiem i stąd też wydaje mi się, że w pełni poczułam klimat tych historii.
Prawdę mówiąc, nie znalazłam tu aż tylu fantastycznych cytatów, jak na przykład w „Napoju miłosnym”, ale książkę z pewnością mogę polecić. Ci, którzy kiedyś czytywali Schmitta, znajdą jego nowe oblicze. A Ci, którzy spoglądają na niego, jak na kogoś obcego - może ta książka sprawi, że pobiegną do księgarni po kolejne.
„On majaczy, ten emeryt! W tym tempie za trzy miesiące okaże się, że mieszkaliśmy w Weronie, on miał na imię Romeo, a ja Julia!”
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
„Odette i inne historie miłosne” to zbiór ośmiu opowiadań autorstwa Érica-Emmanuela Schmitta - prawdopodobnie najbardziej znanego czytelnikom, współczesnego filozofa, autora sztuk teatralnych i wielu książek. Ten twórca pochodzący z Francji skradł niegdyś i moje serce. Głównie z tego powodu co jakiś czas wracam do jego dzieł i szukam w nich czegoś w rodzaju odpoczynku,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-01-05
2015-02-21
„Nie cierpi się z powodu pożądania - cierpi się, ponieważ gdy się je zaspokoi, ono natychmiast się odradza, zrywając zawarty z człowiekiem rozejm.”
Adam i Luiza. On - psycholog, który wierzy, że może wywołać u płci pięknej uczucie. Ona uważa, że miłość jest długotrwałym procesem, który przychodzi samoistnie.
Kto z nich ma rację? Bohaterowie sami postanowili się o tym przekonać, a my, czytelnicy, czytając ich wiadomości wysyłane do siebie nawzajem, jesteśmy świadkami przeprowadzanego na żywo eksperymentu.
Adam kiedy kochał Luizę, a Luiza niegdyś kochała Adama. Teraz każde z nich przywdziewa maskę człowieka obojętnego, któremu nie zależy na uczuciach drugiej osoby. Jak się domyślacie, pod tą maską kryje się burza uczuć, a im krótsze wiadomości, tym więcej grzmotów jest nam danych usłyszeć.
Éric-Emmanuel Schmitt ponownie wypływa w swej książce na wody miłości. Przeciera jednak nowe szlaki, jeśli chodzi o spojrzenie na nią i nadal zaskakuje.
Adam i Luiza nadal się kochają, a próba odkrycia „napoju miłosnego” czyli eliksiru, który mógłby sprawić, że to miłość stanie się w końcu zależna od nas, a nie my od niej, kończy się przewrotną intrygą.
„Napój miłosny” choć pięknie wydany jest książką niezwykle krótką. Niekiedy na jednej stronie znajdziemy tylko pojedyncze zdanie, które posiada moc i pozostaje w czytelniku na długi czas, dając mu do myślenia.
Niezależnie od tego, czy jesteś czytelnikiem-kobietą, czy czytelnikiem-mężczyzną, znajdziesz tutaj skrywaną głęboko w sercu namiętność, wyeksponowaną dzięki formie, w jakiej autor stworzył tę książkę, a mianowicie w formie listów.
W codziennym życiu nie masz okazji czytać cudzej korespondencji. Tutaj ta możliwość spada Ci prosto z nieba. Stajesz się świadkiem cudownej relacji kobiety i mężczyzny i choć nie możesz im doradzić, co mają zrobić, to w głowie zaczyna się kłębić mnóstwo porad i refleksji. Schmitt po raz kolejny łamie schematy, jakimi postrzegamy miłość i pamiętajcie
ten autor jest Apostołem Miłości, a przebiegłość to domena kobiet.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
„Nie cierpi się z powodu pożądania - cierpi się, ponieważ gdy się je zaspokoi, ono natychmiast się odradza, zrywając zawarty z człowiekiem rozejm.”
Adam i Luiza. On - psycholog, który wierzy, że może wywołać u płci pięknej uczucie. Ona uważa, że miłość jest długotrwałym procesem, który przychodzi samoistnie.
Kto z nich ma rację? Bohaterowie sami postanowili się o tym...
2015-02-10
Intrygi, Freud i szatan.
(...) Podstawowe złudzenie, któremu ulega czytelnik biorąc do rąk tę książkę polega na tym, że „Intrygantki” są odbierane jako kolejna książka należąca do kategorii: literatura kobieca. Nic bardziej mylnego. Okładka piękna, cudowna, zmysłowa, ale nie dla tej książki. Chyba, że chcielibyśmy ją skrócić i wydać wyłącznie pierwszy dramat - „Noc w Valognes”. Co ma Freud, odrzucony przez rodzinę chłopak, czy sam szatan do tak urokliwej kobiety?
Każdy z utworów toczy się w innym miejscu i czasie, co daje nam ogromny obraz miłości, wiary i różnych światopoglądów. Zdecydowanie w tym zestawieniu wygrywa drugi dramat - „Gość”, który jest walką rozumu z duchem oraz mózgu i serca, do tego osadzonej w realiach II wojny światowej. Najbardziej spośród wszystkich bohaterów, chciałabym zobaczyć Freuda i Nieznajomego na scenie w blasku reflektorów i ich utarczki oraz dyskusje o Bogu.
Bardzo ciężko ocenić „Intrygantki” jako całość, bo dramaty, które składają się na tę książkę, różnią się od siebie jak ogień i woda. Z tego pewnie też wynika fakt, że „Intrygantki” choć są dziełem oryginalnym, to dużo im brakuje do „Tektoniki uczuć”, czy „Małych zbrodni małżeńskich”.
„Intrygantki” polecę Wam dopiero wtedy, gdy zapoznacie się z innymi dramatami Schmitta. I pamiętajcie, w tym przypadku nie warto łączyć okładki z treścią, bo w najlepszym razie się zdziwicie, ale moglibyście się też rozczarować.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
Intrygi, Freud i szatan.
(...) Podstawowe złudzenie, któremu ulega czytelnik biorąc do rąk tę książkę polega na tym, że „Intrygantki” są odbierane jako kolejna książka należąca do kategorii: literatura kobieca. Nic bardziej mylnego. Okładka piękna, cudowna, zmysłowa, ale nie dla tej książki. Chyba, że chcielibyśmy ją skrócić i wydać wyłącznie pierwszy dramat - „Noc w...
2014-09-06
Autor karmi nas fantastycznymi dialogami. To właśnie one sprawiają, że dramat jest oryginalny i przede wszystkim żywy. Oprócz pary zakochanych spotkamy tu także matkę Diane, czyli Panią Pommeray i dwie prostytutki, które na życzenie Diane nieźle namącą w życiu Richarda. Umieszczenie ich w tej akcji było dla mnie wielkim zaskoczeniem i muszę przyznać dużo bardziej podobały mi się partie utworu, w których pojawiał się sam Richard i Diane, jednak na samym końcu doszłam do wniosku, że owe prostytutki - jako bohaterki dramatu, nadały „Tektonice uczuć” smaku.
Ta zaledwie 100-stronnicowa książeczka to dzieło typowo teatralne, a jako że kocham teatr, zakochałam się także w niej. Każda wymiana zdań w tej książce zasługuje na to, by zobaczyć ją na deskach teatru. Ja już widziałam tę sztukę oczami swojej wyobraźni i założę się, że gdy Wy ją przeczytacie, Wasza wyobraźnia zrobi to samo.
Dlaczego warto czytać książki Schmitta? I dlaczego warto sięgnąć po „Tektonikę uczuć”? Dlatego, że jest to autor, który tworzy coś nowego w literaturze, a przede wszystkim stwarza nową definicję słowa miłość - według mnie - najbardziej trafną. Na przykładzie „Oskara i Pani Róży”, „Kiedy byłem dziełem sztuki” i wielu, wielu innych utworów jestem pewna, że to właśnie jego definicja jest w stanie podbić ludzkie serca.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
Autor karmi nas fantastycznymi dialogami. To właśnie one sprawiają, że dramat jest oryginalny i przede wszystkim żywy. Oprócz pary zakochanych spotkamy tu także matkę Diane, czyli Panią Pommeray i dwie prostytutki, które na życzenie Diane nieźle namącą w życiu Richarda. Umieszczenie ich w tej akcji było dla mnie wielkim zaskoczeniem i muszę przyznać dużo bardziej podobały...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-16
Schmitt pokazuje jak łatwo wyzbyć się cech człowieka i jak łatwo przejąć kontrolę nad ludzkim istnieniem. "Kiedy byłem dziełem sztuki" to opowieść o tym, kim tak naprawdę jesteśmy. Książka Schmitta mówi także o tym, jak bardzo nie potrafimy docenić w życiu tego, co mamy. Po raz kolejny zachwycam się nad prostotą i mądrością książki tego autora. Jego utwory nigdy mi się nie znudzą i zawsze będę sięgać po nie z uśmiechem na twarzy. Uwielbiam kiedy książki wyzwalają refleksje, bo nie ma nic lepszego od tego, kiedy zapisana strona potrafi sprowokować człowieka do myślenia.
>> http://niebieskaobwoluta.blogspot.com/2014/05/25-kiedy-byem-dzieem-sztuki.html
Schmitt pokazuje jak łatwo wyzbyć się cech człowieka i jak łatwo przejąć kontrolę nad ludzkim istnieniem. "Kiedy byłem dziełem sztuki" to opowieść o tym, kim tak naprawdę jesteśmy. Książka Schmitta mówi także o tym, jak bardzo nie potrafimy docenić w życiu tego, co mamy. Po raz kolejny zachwycam się nad prostotą i mądrością książki tego autora. Jego utwory nigdy mi się nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-27
2011-12-23
"Czy w ciągu dwunastu dni można poznać smak życia i odkryć jego najgłębszy sens? Dziesięcioletni Oskar leży w szpitalu i nie wierzy już w żadne bajki. Wtedy na jego drodze staje tajemnicza pani Róża, która ma za sobą karierę zapaśniczki i potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji."
Pewnego dnia poczułam w sobie wielką chęć do przeczytania tej książki. Większość ludzi których znam, już dawno było po lekturze tego dzieła, jedynie ja zostałam w tyle. Rzadko kiedy pojawia się we mnie takie dziwne uczucie, ale cóż... Tym razem wbiegłam do księgarni i książka była moja.
Z pewnością nie żałuję tego spotkania z Oskarem, bo nauczyło mnie czegoś, dzięki czemu zatrzymałam się na chwilę i poddałam się skupieniu. Zastanawiam się, czy potrafiłabym napisać list do Boga i uzewnętrznić się tak jak bohater i czy kiedykolwiek będę równie dojrzała jak on. Według mnie piękno tej postaci tkwiło w dojrzałym podejściu do świata. Pokłony dla autora, za tak piękne ubranie tego wszystkiego w słowa.
Co jeszcze? Piękny utwór, niezwykła lektura niosąca mnóstwo uczuć. Opowiadająca o chorobie młodego chłopca, a właściwie jego godzeniu się ze śmiercią, poprzez niezwykły przelicznik dni na lata, co mnie ogromnie zafascynowało... Może gdyby inni ludzie stosowali taki przelicznik na co dzień, zaczęliby szanować swoje życie.
Wbrew wszystkiemu Pani Róża była postacią równie bliską mojemu sercu. Tak... Oskar to główny bohater, który zdominował utwór jako dziecko chore, piszące listy do Boga, jednak Róża to silna kobieta, która potrafi znieść tak tragiczny obraz. Bo czy jest coś gorszego nad to, gdy nie możemy nic zrobić, niczego poprawić, ulepszyć, pomóc, jedynie możemy patrzeć jak człowiek ginie, niczym roślina... Ciocia Róża, która była nią tylko dla Oskara. "Dzięki niemu była zabawna, wymyślała legendy, znała się nawet na zapasach i przeżywała radość..." To w tej postaci najbardziej cenię...
"Oskar i pani Róża" to książka magiczna jak "Mały Książę" ponadto wzruszająca i jak dla mnie zawierająca odpowiedź na pytanie: jak oswoić śmierć. I to wszystko w 80 stronach.
"Czy w ciągu dwunastu dni można poznać smak życia i odkryć jego najgłębszy sens? Dziesięcioletni Oskar leży w szpitalu i nie wierzy już w żadne bajki. Wtedy na jego drodze staje tajemnicza pani Róża, która ma za sobą karierę zapaśniczki i potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji."
Pewnego dnia poczułam w sobie wielką chęć do przeczytania tej książki. Większość ludzi...
2012-11-01
„Mama zmarła dziś rano i po raz pierwszy zrobiła mi przykrość”*
Matka. Ile wspomnień, zapachów, smaków i uczuć kryje w sobie to słowo. W najnowszej książce Éric-Emmanuel Schmitt próbuje zawrzeć je wszystkie rozliczając się ze śmiercią ukochanej rodzicielki i jednocześnie mierząc się z trudną relacją łączącą go z ojcem.
„Dziennik utraconej miłości” jest podróżą niezwykle osobistą. Pełną dygresji, wycieczek do czasów dzieciństwa, opisów traum, radości, smutków i niepewności. Relacja autora i jego matki była związkiem pełnym miłości i zrozumienia. Nagłe jej zerwanie chwyta czytelnika za serce. Schmitt bardzo szczegółowo opisuje swój stan emocjonalny, tworząc unikalny pamiętnik. Pamiętnik pełny do głębi wzruszających zwierzeń.
Łagodny język razem z chwytającymi za serce wspomnieniami powoduje, że nie można przejść obojętnie obok tej książki. Traktuję ją bardzo osobiście i uważam, że osoba przeżywająca żałobę może w niej odnaleźć cząstkę siebie - chwilę słabości, chwilę smutku i rozpaczy ale także nadzieję na lepsze jutro, bo „Zmarli są żywymi, którzy nas uczynili. Będą takimi zmarłymi, jakimi my ich uczynimy”*. Polecam z całego serca.
* cytat z książki „Dziennik utraconej miłości”, Éric-Emmanuel Schmitt, 2021.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com
„Mama zmarła dziś rano i po raz pierwszy zrobiła mi przykrość”*
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMatka. Ile wspomnień, zapachów, smaków i uczuć kryje w sobie to słowo. W najnowszej książce Éric-Emmanuel Schmitt próbuje zawrzeć je wszystkie rozliczając się ze śmiercią ukochanej rodzicielki i jednocześnie mierząc się z trudną relacją łączącą go z ojcem.
„Dziennik utraconej miłości” jest podróżą niezwykle...