Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę Ocean Vuong 6,6

ocenił(a) na 725 tyg. temu Znowu książka o niszczącym wpływie wojny na życie ludzkie. Nie tylko osób dotkniętych nią bezpośrednio, ale także ich rodzin i następnych pokoleń. Trudno mi o niej pisać, nie tylko ze względu na liczne traumatyczne wydarzenia, ale także skomplikowaną formułę powieści.
Narrator, nazywany w rodzinie Pieskiem, Amerykanin pochodzenia wietnamskiego, skończył studia i został pisarzem. Powieść ma formę długiego listu do matki, w którym mężczyzna wspomina wydarzenia ze swojego dzieciństwa i młodości, już w Stanach Zjednoczonych, jednocześnie co chwila cofając się do przeżyć babci Lan (Orchidea, przez rodziców nazwana: Siódma) i matki Hong (Róża) z życia w Wietnamie, w tym w czasach wojny wietnamskiej. Sceny przemocy dotyczą nie tylko wojny, ale także późniejszego życia rodziny w USA. Szczególnie bolesne jest to, że matka, nad którą pastwi się ówczesny mąż, sama jest niestabilna emocjonalnie i okrutnie bije małego syna. Chłopiec jest nieakceptowany w szkole, cała rodzina ma ogromne trudności z adaptacją w nowym kraju; matka nigdy nie nauczy się języka angielskiego.
Mimo trudnych relacji matki z Pieskiem jest między nimi miłość; szczególną rolę w rodzinie pełni babcia, spokojna, silna, obdarowująca krewnych ogromem ciepłych uczuć. Dla mnie niezwykła jest bliskość fizyczna członków trzech pokoleń rodziny, jaką chyba rzadko spotyka się w naszej kulturze (masowanie, drapanie).
Bohater opowiada też o swojej trudnej młodości, związanej z doświadczeniem imigracji, homoseksualizmem, pierwszą miłością, eksperymentowaniem z narkotykami i tragiczną śmiercią przyjaciela Trevora. Ciekawe są wątki ekologiczne, np. sprzeciw wobec specjalnej hodowli cieląt na mięso.
Książka tętni życiem, jest bogata w wydarzenia. Autor z wielką wrażliwością opisuje miłość, tęsknotę, przemoc, biedę, cierpienie. Posługuje się językiem pełnym poezji, ale momentami dosyć niezrozumiałym. Forma listu nie jest do końca utrzymana. Dosyć zawiły język i pomieszane plany czasowe powodowały, że niektóre opowieści były dla mnie trudne do rozszyfrowania. Nie wiem jaka jest w tym rola tłumacza.
Trafiłam na tę książkę dzięki DKK. Polecam, warto przedrzeć się przez złożoności tekstu aby poznać skomplikowane losy Pieska, Róży i Orchidei, ich uczucia i wzajemne relacje.
„Lan przez swoje historie także podróżowała spiralą. Kiedy słuchałem, zdarzały się chwile, gdy historia się zmieniała – niewiele, jakiś drobiazg, pora dnia, kolor czyjejś koszulki, dwa naloty zamiast trzech, AK-47 zamiast kalibru 9 milimetrów, córka się śmieje, nie płacze. Następowały zmiany w narracji – przeszłość nigdy nie jest stałym i uśpionym krajobrazem, ogląda się go wciąż na nowo. Czy tego chcemy, czy nie, podróżujemy po spirali, tworzymy coś nowego z tego, co zniknęło” (s. 40)