Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Jeszcze jakiś czas temu, nie podejrzewałem nawet, że książka non-fiction może mnie dosłownie porwać. O ile lubię lektury, które nazywam ambitniejszymi, o tyle musiałem je zazwyczaj przeplatać z czymś luźniejszym, gdyż zazwyczaj konsumowały więcej energii. Jednak muszę przyznać że "Mit przedsiębiorczości", książka Michaela E. Gerbera, wywołał we mnie nieznane mi wcześniej uczucia.

Autor jest wielkim zwolennikiem organizacji - co bardzo do mnie przemawia. Pokazuje, jak potężny wpływ ma dobra organizacja (lub jej brak) na działanie firm - zarówno tych wielkich, jak i tych jednoosobowych. Udowadnia, że narzucenie precyzyjnych i przemyślanych procedur pracy, wcale nie zniewala ani nie ogranicza. Mało tego, wręcz wyzwala! Wyzwala pokłady kreatywności i energii, które pracownik może śmiało wykorzystywać, kiedy zdejmie mu się z barków ciężar codziennych małych decyzji oraz braku jasno określonego kierunku.

To co uwielbiam w podejściu autora, to fakt że nie ocenia wszystkich jedną miarą. Nie wskazuje palcem na ludzi pracujących na etacie, mówiąc - państwo grabi was z pieniędzy a praca z ochoty do życia, załóżcie swoją firmę, inwestujcie, tylko passive income, tylko tak możecie być szczęśliwi! Nie, nie, nic z tych rzeczy. Czytanie tej książki, poświęconej przecież w całości tematyce funkcjonowania firm, na nowo rozpaliło we mnie pasję do pracy dla kogoś. Czytając między wierszami, zrozumiałem że jeśli w mojej pracy brakuje organizacji i zapału, to samemu muszę zacząć działać w kierunku poprawy tej sytuacji. Że osoba przedsiębiorcza, to nie ta która rzuca etat w momencie natchnienia, krzycząc "Pieprzyć to, założę własną firmę i sam będę swoim szefem!". Nie. Osoba przedsiębiorcza, owszem - staje się swoim szefem, ale wewnętrznie. Narzuca sobie procedury pracy, wyznacza sobie cel, zasady, tworzy stabilny etos pracy, po czym uczy się działać według powziętego planu.

Nie twierdzę oczywiście, że autor nie zachęca do zakładania swoich firm - to byłby kompletnie mylny wniosek. Wyczułem jednak, że chciał nam przekazać coś ważnego. Być może chodziło mu o fakt, że prowadzenie firmy to nie zabawa, tylko długotrwały i wymagający wysiłku proces. Firma to przedłużenie naszej osobowości, więc jeśli nie zaprowadzimy porządku wewnątrz siebie, nie zobaczymy go również w naszej firmie.

Trochę dziwią mnie ludzie wieszający psy na tej książce, ponieważ nie dała im odpowiedzi na ich pytania. Oczywiście, że tego nie zrobiła! Jeśli ktoś oczekuje, że jakakolwiek książka da mu odpowiedzi, jeśli nawet nie potrafi zadać odpowiednich pytań, to obawiam się że się zawiedzie. Uważam, że Gerber zrobił fantastyczną rzecz wskazując mi kierunek - nie chcę wiedzieć co tam znajdę, ani jak się poruszać.

Jeszcze jakiś czas temu, nie podejrzewałem nawet, że książka non-fiction może mnie dosłownie porwać. O ile lubię lektury, które nazywam ambitniejszymi, o tyle musiałem je zazwyczaj przeplatać z czymś luźniejszym, gdyż zazwyczaj konsumowały więcej energii. Jednak muszę przyznać że "Mit przedsiębiorczości", książka Michaela E. Gerbera, wywołał we mnie nieznane mi wcześniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Patrick Rothfuss mógł skonstruować tę książkę w sposób prostszy. Po prawdzie mógł zupełnie darować sobie "dwie chronologie" oraz "opowieść w opowieści". Mógł, ale chwała mu za to, że tego nie zrobił. Wprowadził bowiem bardzo zręczną strukturę i porządek, a w porządku jest piękno. Właśnie to, co nazwałbym u autora umiłowaniem piękna, wyróżnia Imię wiatru. Mimo że przedstawia ona jedynie mniejszą część właściwiej opowieści o Kvothe, to wydaje się niesamowicie kompletna. Nie zaskakuje czytelnika klasycznym 'cliffhangerem', a mimo to jestem absolutnie pewien, że sięgnę po kolejny tom. To tak jakby pozwolono mi obejrzeć jedynie mały wycinek Panoramy Racławickiej - mógłby on w prawdzie stanowić odrębny obraz i przedstawia samodzielną scenę, ale w sercu czuję, że pozostaje jeszcze wiele do odkrycia.

Patrick Rothfuss mógł skonstruować tę książkę w sposób prostszy. Po prawdzie mógł zupełnie darować sobie "dwie chronologie" oraz "opowieść w opowieści". Mógł, ale chwała mu za to, że tego nie zrobił. Wprowadził bowiem bardzo zręczną strukturę i porządek, a w porządku jest piękno. Właśnie to, co nazwałbym u autora umiłowaniem piękna, wyróżnia Imię wiatru. Mimo że przedstawia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To nie jest zła książka. Ma ciekawe momenty, ma nawet ciekawy zamysł, który ostatecznie klaruje się w zakończeniu, jednak już wcześniej mamy mniej więcej świadomość, jakim zabiegiem literackim posłużył się autor. Jest jednak w tej książce coś niewłaściwego. Najbardziej pod koniec książki, ale tak na prawdę przez cały czas odnosiłem wrażenie, że relacje między postaciami nie są całkiem zdrowe i nie całkiem realne. Do tego chaos narracyjny. Opowiadanie cudzej historii z perspektywy innej osoby, będącej jednocześnie przyjacielem i wszechwiedzącym narratorem, wprowadza mały dysonans i zgrzyt. Na początku nie mogłem się do tego przyzwyczaić, a jak się już przyzwyczaiłem to i tak się nie pogodziłem. Do tego część perypetii nieco wtórna, powtarzająca się w książce. Mogło byc znacznie lepiej.

To nie jest zła książka. Ma ciekawe momenty, ma nawet ciekawy zamysł, który ostatecznie klaruje się w zakończeniu, jednak już wcześniej mamy mniej więcej świadomość, jakim zabiegiem literackim posłużył się autor. Jest jednak w tej książce coś niewłaściwego. Najbardziej pod koniec książki, ale tak na prawdę przez cały czas odnosiłem wrażenie, że relacje między postaciami nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka jedynie dobra. Nie udało mi się do końca poczuć klimatu Barcelony, który mam wrażenie miał stanowić ważny element powieści. Kilkukrotnie akcja rzeczywiście się przyjemnie rozpędzała, kilkukrotnie również zaskakiwała, wręcz wstrząsała. Jednak często raziło mnie i sprawiało pewien dyskomfort poczucie nierealności wydarzeń, splatających się ze zbyt nienaturalną precyzją. Tak jak poboczni uczestnicy akcji (Fermin, Julian, Miquel i inni) robią wrażenie świetnie wykreowanych, posiadających odmienne cechy i przywary, tak główny bohater, Daniel, wydał mi się typem wyjątkowo płaczliwym, zagubionym i niezbyt ciekawym. Oczywiście rodzi się w czytelniku poczucie solidarności z tym chłopakiem, jednak wypadałoby potraktować go odrobiną koloru i nadać mu głębi.

Książka jedynie dobra. Nie udało mi się do końca poczuć klimatu Barcelony, który mam wrażenie miał stanowić ważny element powieści. Kilkukrotnie akcja rzeczywiście się przyjemnie rozpędzała, kilkukrotnie również zaskakiwała, wręcz wstrząsała. Jednak często raziło mnie i sprawiało pewien dyskomfort poczucie nierealności wydarzeń, splatających się ze zbyt nienaturalną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sześć gwiazdek wydaje mi się rozsądną oceną, zważywszy na fakt nierównomierności poziomu książki. Pewne opowiadania na prawdę wydały mi się bardzo, inne natomiast wręcz jałowe. Warto poświęcić trochę czasu na "Układ okresowy" (tym razem nie Mendelejewa ani nie Wernera), gdyż język pisarza jest składny, momentami kwiecisty, jak również bogaty pod względem słownictwa. Chemiczna otoczka książki nadaje jej spójność i przydaje swego rodzaju konkretności. Nie zrażajcie się moim 6/10, gdyż być może obszedłem się z Levim nazbyt surowo. Jednak jak już wspomniałem, chciałoby się od tych opowiadań czegoś więcej, a zaskakujące puenty robią wrażenie zbyt mało zaskakujących.

Sześć gwiazdek wydaje mi się rozsądną oceną, zważywszy na fakt nierównomierności poziomu książki. Pewne opowiadania na prawdę wydały mi się bardzo, inne natomiast wręcz jałowe. Warto poświęcić trochę czasu na "Układ okresowy" (tym razem nie Mendelejewa ani nie Wernera), gdyż język pisarza jest składny, momentami kwiecisty, jak również bogaty pod względem słownictwa....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jak najbardziej na poziomie. Oceniając ją pod kątem samej fabuły dostałaby 6 gwiazdek, jednak +1 za świetny klimat. Wnikliwe potraktowanie tematyki satori, gry go, cała ta "orientalna" otoczka - na prawdę da się tą książkę świetnie poczuć. Jedyne co umniejsza nieco jej ocenę to przewidywalność w niektórych momentach.

Książka jak najbardziej na poziomie. Oceniając ją pod kątem samej fabuły dostałaby 6 gwiazdek, jednak +1 za świetny klimat. Wnikliwe potraktowanie tematyki satori, gry go, cała ta "orientalna" otoczka - na prawdę da się tą książkę świetnie poczuć. Jedyne co umniejsza nieco jej ocenę to przewidywalność w niektórych momentach.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię i szanuję McCarthego za piękno w jakie potrafi przyoblec nawet najprozaiczniejsze momenty. Również za zdolność obnażania 'obrzydliwości tego świata'. "W ciemność" jest książką dość specyficzną, ponieważ brak w niej właściwie bohaterów z którymi moglibyśmy (bądź chcielibyśmy) się w jakikolwiek sposób utożsamiać. Wkraczamy w świat biedy, brutalności i ohydy. W ciemność... Ale w tej ciemności autor potrafi wskazać czytelnikowi promyki piękna, przebłyski literackiego kunsztu. Konfrontuje ze sobą język ludzi prostych, niewykształconych, "ciemnych" ze swoim opisem przyrody i zdarzeń obfitującym w kapitalne porównania będące swoistym znakiem firmowym McCarthego. "W ciemność" to dzieło niewątpliwie mroczne i nastrajające ponuro, jednak potrafi zostawić ślad gdzieś w naszej ukrytej nieświadomości...

Lubię i szanuję McCarthego za piękno w jakie potrafi przyoblec nawet najprozaiczniejsze momenty. Również za zdolność obnażania 'obrzydliwości tego świata'. "W ciemność" jest książką dość specyficzną, ponieważ brak w niej właściwie bohaterów z którymi moglibyśmy (bądź chcielibyśmy) się w jakikolwiek sposób utożsamiać. Wkraczamy w świat biedy, brutalności i ohydy. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mówią ci że pieniądze szczęścia nie dają? Jak widać brak pieniędzy tym bardziej. Na starość człowiek nie powinien martwić się o pieniądze, prawda? Ale tylko one mogą mu zapewnić pozorne bezpieczeństwo, a i tak do samej śmierci będzie się on użerał ze zgrają sępów, czekających na jego zwłoki i pieniądze. Sekret tej książki nie tkwi w jej przełomowości, bowiem co to za odkrycie odkrywać to co już odkryte, ale w jej prostocie i oczywistości przekazu. Niech więc spoczywa stoik w spokoju i stoi na półce ku przestrodze, aby nie powierzyć swojego życia ludziom kupionym za pieniądze ;)
"Na wsparcie możesz liczyć, podam dłoń - podaj banknot!"
"Ludzi stać na wszystko, stać cię na nich? Już się uwijają..."

Mówią ci że pieniądze szczęścia nie dają? Jak widać brak pieniędzy tym bardziej. Na starość człowiek nie powinien martwić się o pieniądze, prawda? Ale tylko one mogą mu zapewnić pozorne bezpieczeństwo, a i tak do samej śmierci będzie się on użerał ze zgrają sępów, czekających na jego zwłoki i pieniądze. Sekret tej książki nie tkwi w jej przełomowości, bowiem co to za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka przy całym swoim dramatyzmie całkiem lekka. Fabuła ciekawa, rozbudowana i pomysłowa, do tego bardzo wciągająca. Co mi się nie podobało? Zbyt dużo idealizowania i parę uproszczeń. Szczególnie zakończenie pozostawiło po sobie pewien niesmak, było zbyt proste i zbyt mało pomysłowe, nie trafiło do mnie w ogóle. Tego typu czytadła spod znaku "happy-end" czyta się lekko i przyjemnie, ale ciężko mi je zakwalifikować do grupy książek wybitnych. Ot, weekendowa lektura.

Książka przy całym swoim dramatyzmie całkiem lekka. Fabuła ciekawa, rozbudowana i pomysłowa, do tego bardzo wciągająca. Co mi się nie podobało? Zbyt dużo idealizowania i parę uproszczeń. Szczególnie zakończenie pozostawiło po sobie pewien niesmak, było zbyt proste i zbyt mało pomysłowe, nie trafiło do mnie w ogóle. Tego typu czytadła spod znaku "happy-end" czyta się lekko i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niedziela, godzina 20:06. Temperatura 30 stopni. Parno, gorąco, upał. Wiocha, gdzieś na obrzeżach trochę większej wiochy. Dom. Zwykły, dom. Pokój, a w nim ja. Słońce częstuje ostatnimi promieniami, jakby zadając ostatnie desperackie ciosy przed zejściem ze sceny. Wentylator na pełnych obrotach. I ja.
No dobra, ale teraz przejdźmy do tematu, który kogokolwiek obchodzi.
2 dni wcześniej. Piątek. RAPORT PELIKANA na moim biurku. Aby nie widzieć wcześniej filmu o tym tytule, trzeba by chyba unikać telewizora i obchodzić go jak najszerszym łukiem, albo przykryć go czymś, nie wiem. John Grisham. Autor tak znany i uznany, że niemalże wychodzący z lodówki. No ale co się może nowego stać w powieści jeśli widziałem film? No właśnie. Nic. Ale to nic.
Młoda, ładna, inteligentna, zdecydowana, sprytna, z poczuciem humoru, (bla, bla, bla... zgadliście, w książce nie są wymienione żadne jej wady, no cud, miód, idealny bohater główny) trafia na trop. Tak, trop. Sporządza raport, czy coś w tym stylu, dotyczący zamordowania dwóch sędziów Sądu Najwyższego. Wskazuje on potencjalnych zleceniodawców i choć jej samej wydaje on się idiotyczny ( i teorię odrzuca) to wcześniej go komuś pokazuje i zaczyna się zabawa. Bo do do czego nie doszło FBI, CIA, policja i setki agentów i detektywów, ona odgadła siedząc parę godzin w bibliotece. Raport zaczyna krążyć, robi się bałagan i zaczyna zabawa. Wybuchy, pościgi, strzelaniny, podsłuchy, morderstwa i... ona! Piękna i nieustraszona.
Dobra, dość tych spoilerów. Zdradzę jeszcze tylko, że całość jest świetnie osadzona. Nowy Orlean, Nowy York, Waszyngton, lata 90. Złote czasy w USA i kapitalne miejsce do wsadzenia w środek tego kotła bohaterki powieści szpiegowskiej, tudzież kryminału detektywistycznego. Rewelacyjna sprawa, nie ma co się zrażać tym, że widzieliście film. Film nie oddaje w pełni tej atmosfery, która wybudowana została przez Grishama. Pora kończyć, 20:27, słońce za jakimś drzewem, brak światła na klawiaturze. Ale co kogo obchodzą drzewa? I mokradła. I ropa. I pelikany.

Niedziela, godzina 20:06. Temperatura 30 stopni. Parno, gorąco, upał. Wiocha, gdzieś na obrzeżach trochę większej wiochy. Dom. Zwykły, dom. Pokój, a w nim ja. Słońce częstuje ostatnimi promieniami, jakby zadając ostatnie desperackie ciosy przed zejściem ze sceny. Wentylator na pełnych obrotach. I ja.
No dobra, ale teraz przejdźmy do tematu, który kogokolwiek obchodzi.
2...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Skorzystałbym z prawa do odmowy składania zeznań, ale będąc świadkiem i czytelnikiem tej świetnej powieści, nie mogę zataić istotnych dla śledztwa faktów. No więc. Film widziałem. Dwa razy. Parę miesięcy później trafiła w moje wybredne łapy książka. Spodziewałem się tego paskudnego wrażenia, nieodłącznego, kiedy na pierwszy ogień pójdzie ekranizacja a potem powieść. Ale myliłem się. Na prawdę szczerze zaskoczyło mnie to, jak fabuła mnie wciągnęła. Fantastyczna kreacja Micka Hallera i bardzo ładnie zbudowana otoczka ludzi z jego środowiska. Widać że M. Connelly dołożył wszelkich starań i włożył wiele wysiłku w poznanie środowiska, zasad, zachowań i innych szczegółów, bez których książka nie miałaby racji bytu, a dzięki którym zyskała pewną niepowtarzalność i wybitność. Widziałem, przeczytałem, oceniłem. Werdykt - M. Connelly winny kradzieży kilku(nastu) godzin z życia człowieka, który tylko chciał w spokoju poczytać.

Skorzystałbym z prawa do odmowy składania zeznań, ale będąc świadkiem i czytelnikiem tej świetnej powieści, nie mogę zataić istotnych dla śledztwa faktów. No więc. Film widziałem. Dwa razy. Parę miesięcy później trafiła w moje wybredne łapy książka. Spodziewałem się tego paskudnego wrażenia, nieodłącznego, kiedy na pierwszy ogień pójdzie ekranizacja a potem powieść. Ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Choć mam prosty rym, prosty flow, prosty przekaz, to wiem że po tych słowach możesz poznać człowieka."
Książka prostotą stylu i czystością formy uderza wprost do serca. Jak płynna linia melodyczna spod smyczka artysty - nad tą książką się nie myśli, ją się czuje. Daje nam to swoiste katharsis, a potem nagle, gdzieś w odmętach dzikich zwojów mózgowych zakorzenia się myśl. Myśl nie dająca spokoju. Czym różni się tamten świat od naszego? Czy aby nie jest tak, że na naszej drodze życie, ludzie jakich napotykamy są raczej bardziej niż mniej źli? Świat wypalony z uczuć, rozbitkowie na tratwie dobra w morzu spopielonych wartości. Przeżyć dowolnym kosztem, zabrać dla siebie co się da, komu się da. Bez skrupułów. Bez miłości. Bez empatii. Człowiek sam, nieważne ilu na około ludzi. "Czy my jesteśmy ci dobrzy?"

"Choć mam prosty rym, prosty flow, prosty przekaz, to wiem że po tych słowach możesz poznać człowieka."
Książka prostotą stylu i czystością formy uderza wprost do serca. Jak płynna linia melodyczna spod smyczka artysty - nad tą książką się nie myśli, ją się czuje. Daje nam to swoiste katharsis, a potem nagle, gdzieś w odmętach dzikich zwojów mózgowych zakorzenia się myśl....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie lubię zaczynać od końca, bo można skończyć zanim się jeszcze zacznie. Ale ostatnie (pi razy oko) 300 stron książki to jest to, czego się... spodziewałem. Kunszt autora rozbłysł tam w pełni i wreszcie czytałem tą książkę płynąc wartko z nurtem wydarzeń. Niestety dopiero tam. Całość to projekt niesamowicie pomysłowy i ambitny. Zrobiony od początku do końca, bez niedociągnięć, bez uproszczeń. Jednak cały czas towarzyszyło mi to paskudne uczucie - przyjemne a za razem gorzkie. Powrót do książkowego, perfekcyjnie wykreowanego (odtworzonego) świata, wraz z jego bohaterami, wiązał się zawsze z refleksją, że ta książka jest po prostu przyjemna, tak przyjemnie pozytywna. Co mnie cały czas smuciło po 20 stronach, czasem więcej, nudziła mnie. Nie mam pojęcia czemu, po prostu jakoś się blokowałem i dawałem jej czas do odsapnięcia, żeby ostygła. Jak wcześniej wspomniałem końcówka to majstersztyk literacki, wszystko tam trybi jak należy, ale są momenty kiedy... (...płacze nawet optymista) te tryby się zacinają, jakby broniąc tekstów ukrytych w bezcennych zwojach papirusu. Pewnie przez ten "osad". Przeszłość jest nieustępliwa...

Nie lubię zaczynać od końca, bo można skończyć zanim się jeszcze zacznie. Ale ostatnie (pi razy oko) 300 stron książki to jest to, czego się... spodziewałem. Kunszt autora rozbłysł tam w pełni i wreszcie czytałem tą książkę płynąc wartko z nurtem wydarzeń. Niestety dopiero tam. Całość to projekt niesamowicie pomysłowy i ambitny. Zrobiony od początku do końca, bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Robinson Kruzoe to dla mnie niepodrabialny pierwowzór Beara Gryllsa ze "Szkoły przetrwania" ;D Powieść bardzo specyficzna, co za tym idzie trafiająca w nie każdy gust. Jeśli się wgłębić bez problemu dostrzeżemy w niej motyw walki z samym sobą i przezwyciężania własnych słabości. Dostrzeżemy w niej przyjaźń i poświęcenie, radość i smutek, pełną gammę uczuć człowieka wyłączonego spośród ludzi. Czy warto czytać? Na pewnym poziomie wiekowym trzeba, później już tylko można, ale warto.

Robinson Kruzoe to dla mnie niepodrabialny pierwowzór Beara Gryllsa ze "Szkoły przetrwania" ;D Powieść bardzo specyficzna, co za tym idzie trafiająca w nie każdy gust. Jeśli się wgłębić bez problemu dostrzeżemy w niej motyw walki z samym sobą i przezwyciężania własnych słabości. Dostrzeżemy w niej przyjaźń i poświęcenie, radość i smutek, pełną gammę uczuć człowieka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka w pewnym sensie fenomenalna. Nigdy od książek nie oczekiwałem, że powiedzą mi "jak żyć?". Nie jestem z tych, którzy czytają smutne historie i podbudowują siebie myśląc "noo, jednak inni mają jeszcze gorzej". Nie ruszają mnie rzewne historie i irytują mnie filozoficzne gadki pseudointeligentnych ofiar losu. Czyli w skrócie, jestem trochę nieczułą, cynicznie nastawioną kreaturą. Co dziwne jednak, Metro odcisnęło na mnie pewne piętno. W tą postapokaliptyczną, postnuklearną, post...(dopiszcie sobie sami, przedrostek POST jest ostatnio modny) opowieść, Glukhovsky wplótł tak wiele wartościowych spostrzeżeń, że przykro byłoby je wszystkie ignorować. Zderzył ze sobą na drodze bohatera multum kultur, wyznań, poglądów i ustrojów i to zderzenie wyszło nadzwyczaj naturalnie. Jakby tak musiało być, no raz się trafia do Świadków Jehowy raz do "komuchów", banał. Jaka jest wartość życia w obliczu śmierci? Jaka jest wartość pieniądza w ciemnym tunelu? Co znaczy przyjaźń w sytuacjach ekstremalnych? I co z człowiekiem robi dobrze napisana powieść? :)

Książka w pewnym sensie fenomenalna. Nigdy od książek nie oczekiwałem, że powiedzą mi "jak żyć?". Nie jestem z tych, którzy czytają smutne historie i podbudowują siebie myśląc "noo, jednak inni mają jeszcze gorzej". Nie ruszają mnie rzewne historie i irytują mnie filozoficzne gadki pseudointeligentnych ofiar losu. Czyli w skrócie, jestem trochę nieczułą, cynicznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zazwyczaj oceniam książki dość surowo i sam nie wiem czemu dałem jej aż 7 gwiazdek. Być może przez tak lekki i przyjemny charakter, jakiego na pewno nie oczekiwałem. Świetna opowieść o przygodach malarza z Polski, Dominika Groszka, który lecąc do stanów na wystawę wplątuje się w kolejne i kolejne tarapaty. Jego podróż przez wertepy życia obcokrajowca w USA okraszona została sporą dozą humoru, co podsyca 1.-osobowa narracja i dowcipne przemyślenia bohatera. Czytadło godne polecenia, zdecydowanie zbyt mało popularne i niedocenione.

Zazwyczaj oceniam książki dość surowo i sam nie wiem czemu dałem jej aż 7 gwiazdek. Być może przez tak lekki i przyjemny charakter, jakiego na pewno nie oczekiwałem. Świetna opowieść o przygodach malarza z Polski, Dominika Groszka, który lecąc do stanów na wystawę wplątuje się w kolejne i kolejne tarapaty. Jego podróż przez wertepy życia obcokrajowca w USA okraszona została...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chemię śmierci potraktowałem jako portfolio autora, ponieważ wcześniej nie miałem styczności z jego literaturą. I muszę powiedzieć, że wrażenia mam pozytywne. Już niebawem sięgnę po kolejne części, tymczasem parę słów o "The Chemistry of Death". No cóż, jest wszystko co być powinno. Trup ściele się równo, bohater zakochany w ofierze i wyścig z czasem oraz swoimi słabościami. Miłość, poświęcenie, strach, niepewność. Zwroty akcji i meandry literackie w liczbie co najmniej wystarczającej. Nie jestem pewien co mi się tu najbardziej podobało, ale książka ma swój własny wyrazisty klimat, jedna z tych które aż proszą się o kontynuację.

Chemię śmierci potraktowałem jako portfolio autora, ponieważ wcześniej nie miałem styczności z jego literaturą. I muszę powiedzieć, że wrażenia mam pozytywne. Już niebawem sięgnę po kolejne części, tymczasem parę słów o "The Chemistry of Death". No cóż, jest wszystko co być powinno. Trup ściele się równo, bohater zakochany w ofierze i wyścig z czasem oraz swoimi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie mamy pojęcia kto jest mordercą. Nie domyślamy się niczego. Później myślimy że wiemy, ale... później wszystko się sypie. Na rozwiązanie na jakie wpadła Christie nie wpadłby nikt inny i bezcelowe niemalże jest zgadywanie. Nie jestem fanem tej autorki i zdecydowanie nie przypada mi do gustu jej styl pisania. Pomimo tego mogę szczerze polecić tą książkę, jaką jedną z lektur obowiązkowych dla zwolenników kryminału w każdej postaci.

Nie mamy pojęcia kto jest mordercą. Nie domyślamy się niczego. Później myślimy że wiemy, ale... później wszystko się sypie. Na rozwiązanie na jakie wpadła Christie nie wpadłby nikt inny i bezcelowe niemalże jest zgadywanie. Nie jestem fanem tej autorki i zdecydowanie nie przypada mi do gustu jej styl pisania. Pomimo tego mogę szczerze polecić tą książkę, jaką jedną z lektur...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak dla mnie - emanujące jakąś psychozą, niezrozumiałe w przesłaniu delirium. Bardzo ciężkostrawna lektura konkursowa. Nie mam pojęcia skąd tak wysoka nota. Czy z naszą psychiką jest aż tak źle? Czy część społeczeństwa rzeczywiście jest jak bohaterka Marysia? Wydaje mi się to straszne i jednocześnie przesadzone, oderwane od rzeczywistości. Po książce pozostało mi jedynie puste wspomnienie i niesmak.

Jak dla mnie - emanujące jakąś psychozą, niezrozumiałe w przesłaniu delirium. Bardzo ciężkostrawna lektura konkursowa. Nie mam pojęcia skąd tak wysoka nota. Czy z naszą psychiką jest aż tak źle? Czy część społeczeństwa rzeczywiście jest jak bohaterka Marysia? Wydaje mi się to straszne i jednocześnie przesadzone, oderwane od rzeczywistości. Po książce pozostało mi jedynie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Sieć Paddy Chayefsky, Sam Hedrin
Ocena 5,6
Sieć Paddy Chayefsky, Sa...

Na półkach:

Kilkustronicowy wstęp (autorstwa K. T. Toeplitza) do posiadanego przeze mnie wydania książki Sieć z pewnością nie zachęcił mnie. Wręcz nieco odstraszył zapowiadając coś w stylu jednej z tych psychodelicznych powiastek jak "Panna Nikt" - zupełnie nie mój styl. Ale Sieć okazała się utworem zjadliwym, przedstawiającym dość realistyczne wizje. Świat kreowany przez telewizję, ludzie jak stado posłusznych baranów, a na czele zamiast pasterzy bezduszne istoty podległe równie bezdusznym korporacjom. Warto przeczytać.

Kilkustronicowy wstęp (autorstwa K. T. Toeplitza) do posiadanego przeze mnie wydania książki Sieć z pewnością nie zachęcił mnie. Wręcz nieco odstraszył zapowiadając coś w stylu jednej z tych psychodelicznych powiastek jak "Panna Nikt" - zupełnie nie mój styl. Ale Sieć okazała się utworem zjadliwym, przedstawiającym dość realistyczne wizje. Świat kreowany przez telewizję,...

więcej Pokaż mimo to