-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Lubię intrygujące, nic niewyjaśniające, na pierwszy rzut oka, tytuły.
Wiem wtedy z całą pewnością, że taką książkę muszę przeczytać. Tak było i tym razem.
Autor w przedmowie określa książkę jako poważną, ale lekką.
I tak jest w istocie, czyta się bardzo dobrze. To powieść o naturze ludzkiej i jej najbrzydszych odcieniach z akcją umiejscowioną głównie w okupowanej Francji, w latach czterdziestych. Dla większości z nas książki o tematyce wojennej są bardzo trudne i emocjonalne. W tej powieści nie znajdziemy bohaterów walczących na frontach, tu główne role gra niewielka społeczność paryskiej dzielnicy , której wzajemne relacje, zmieniające się poglądy polityczne Autor przedstawia w sposób dowcipny, wręcz groteskowy. Mamy tu gaullistów, petainowców, komunistów i Żydów, Ruch Oporu, a wśród nich zwykłego (Ha!) mleczarza i jego "Masło wyborowe".
Autorowi udało się znakomicie pokazać skomplikowany charakter natury ludzkiej, jej zmiany zachodzące w zależności od sytuacji.
[...]
Mleczarz mówi:
- To kury je zniosły, zwykłe nasze kury, panie Marszałku. Ale wiedziały, że to pan będzie je spożywał! Powiedzieliśmy im! I dlatego są takie wielkie.
Te jajka to akt wiary kur Francji!
[...]
Jestem na TAK.
Lubię intrygujące, nic niewyjaśniające, na pierwszy rzut oka, tytuły.
Wiem wtedy z całą pewnością, że taką książkę muszę przeczytać. Tak było i tym razem.
Autor w przedmowie określa książkę jako poważną, ale lekką.
I tak jest w istocie, czyta się bardzo dobrze. To powieść o naturze ludzkiej i jej najbrzydszych odcieniach z akcją umiejscowioną głównie w okupowanej...
Nasze pierwsze spotkanie przejdzie bez echa. Mam wrażenie, że powieść to coś na kształt relacji, autor, jakby udzielał informacji o wydarzeniach z życia głównego bohatera, gdzie był, co widział , w kim się zakochał, a z kim zaprzyjaźnił, kto umarł, co zrozumiał, a czego nie. Wydaje mi się, że spieszył się Hesse; kiedy zaczynał jakiś wątek, za chwilę go kończył, by opowiedzieć o czymś innym. Pamiętam ze szkoły uwagi nauczyciela sprawdzającego wypracowania: "brak rozwinięcia". I dla mnie całość potraktowana zbyt powierzchownie, może ostatnie kilkadziesiąt stron udało się autorowi bardziej rozwinąć. Bardzo młody był Hermann Hesse, pisząc "Petera Camenzinda", stąd (w moim odczuciu) pojawia się niekiedy pewna górnolotność i swego rodzaju zarozumiałość, skłonność do filozofowania, i stąd być może ten pośpiech. I gdzie podziały się emocje?
"Peter Camenzind"?
Nie pamiętam już...
"Wy poeci, jesteście przyzwyczajeni wszystko, co ładne, ubierać w słowa...".
Nasze pierwsze spotkanie przejdzie bez echa. Mam wrażenie, że powieść to coś na kształt relacji, autor, jakby udzielał informacji o wydarzeniach z życia głównego bohatera, gdzie był, co widział , w kim się zakochał, a z kim zaprzyjaźnił, kto umarł, co zrozumiał, a czego nie. Wydaje mi się, że spieszył się Hesse; kiedy zaczynał jakiś wątek, za chwilę go kończył, by...
więcej Pokaż mimo to