-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Na początek wielkie brawa dla wydawnictwa PIW za kolejną kapitalną pozycję z serii KIK, która trafiła w moje ręce.
Berlin (wtedy) wschodni, skrzecząca szarobura rzeczywistość i miotający się w szponach romansu główny bohater, którego silnie rozwinięta miłość własna upodabnia do tytułowego osła. A wszystko to w sposób niezwykle błyskotliwy i prześmiewczy autor serwuje czytelnikowi, sprawiając, że chce się więcej.
Na początek wielkie brawa dla wydawnictwa PIW za kolejną kapitalną pozycję z serii KIK, która trafiła w moje ręce.
Berlin (wtedy) wschodni, skrzecząca szarobura rzeczywistość i miotający się w szponach romansu główny bohater, którego silnie rozwinięta miłość własna upodabnia do tytułowego osła. A wszystko to w sposób niezwykle błyskotliwy i prześmiewczy autor serwuje...
Lubię intrygujące, nic niewyjaśniające, na pierwszy rzut oka, tytuły.
Wiem wtedy z całą pewnością, że taką książkę muszę przeczytać. Tak było i tym razem.
Autor w przedmowie określa książkę jako poważną, ale lekką.
I tak jest w istocie, czyta się bardzo dobrze. To powieść o naturze ludzkiej i jej najbrzydszych odcieniach z akcją umiejscowioną głównie w okupowanej Francji, w latach czterdziestych. Dla większości z nas książki o tematyce wojennej są bardzo trudne i emocjonalne. W tej powieści nie znajdziemy bohaterów walczących na frontach, tu główne role gra niewielka społeczność paryskiej dzielnicy , której wzajemne relacje, zmieniające się poglądy polityczne Autor przedstawia w sposób dowcipny, wręcz groteskowy. Mamy tu gaullistów, petainowców, komunistów i Żydów, Ruch Oporu, a wśród nich zwykłego (Ha!) mleczarza i jego "Masło wyborowe".
Autorowi udało się znakomicie pokazać skomplikowany charakter natury ludzkiej, jej zmiany zachodzące w zależności od sytuacji.
[...]
Mleczarz mówi:
- To kury je zniosły, zwykłe nasze kury, panie Marszałku. Ale wiedziały, że to pan będzie je spożywał! Powiedzieliśmy im! I dlatego są takie wielkie.
Te jajka to akt wiary kur Francji!
[...]
Jestem na TAK.
Lubię intrygujące, nic niewyjaśniające, na pierwszy rzut oka, tytuły.
Wiem wtedy z całą pewnością, że taką książkę muszę przeczytać. Tak było i tym razem.
Autor w przedmowie określa książkę jako poważną, ale lekką.
I tak jest w istocie, czyta się bardzo dobrze. To powieść o naturze ludzkiej i jej najbrzydszych odcieniach z akcją umiejscowioną głównie w okupowanej...
Nasze pierwsze spotkanie przejdzie bez echa. Mam wrażenie, że powieść to coś na kształt relacji, autor, jakby udzielał informacji o wydarzeniach z życia głównego bohatera, gdzie był, co widział , w kim się zakochał, a z kim zaprzyjaźnił, kto umarł, co zrozumiał, a czego nie. Wydaje mi się, że spieszył się Hesse; kiedy zaczynał jakiś wątek, za chwilę go kończył, by opowiedzieć o czymś innym. Pamiętam ze szkoły uwagi nauczyciela sprawdzającego wypracowania: "brak rozwinięcia". I dla mnie całość potraktowana zbyt powierzchownie, może ostatnie kilkadziesiąt stron udało się autorowi bardziej rozwinąć. Bardzo młody był Hermann Hesse, pisząc "Petera Camenzinda", stąd (w moim odczuciu) pojawia się niekiedy pewna górnolotność i swego rodzaju zarozumiałość, skłonność do filozofowania, i stąd być może ten pośpiech. I gdzie podziały się emocje?
"Peter Camenzind"?
Nie pamiętam już...
"Wy poeci, jesteście przyzwyczajeni wszystko, co ładne, ubierać w słowa...".
Nasze pierwsze spotkanie przejdzie bez echa. Mam wrażenie, że powieść to coś na kształt relacji, autor, jakby udzielał informacji o wydarzeniach z życia głównego bohatera, gdzie był, co widział , w kim się zakochał, a z kim zaprzyjaźnił, kto umarł, co zrozumiał, a czego nie. Wydaje mi się, że spieszył się Hesse; kiedy zaczynał jakiś wątek, za chwilę go kończył, by...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Miłość stracić, zapomnieć łez łatwo,
gdy owa Litość stworzenie nędzne
przygarnęła szczera!".
(Elizabeth Barrett Browning, Sonety)
Podobno miłość ślepą jest? A co z litością? Może ślepą jest litość podwójnie?
Bo co, jeśli nie zauważyć, że litościwość niejako z dobroci serca, staje się litością, która wpędza w kłopot podobnie litującego się, jak i tego, nad którym tamten się lituje?
Czy litość potrafi być racjonalna?
Czy nie jest tylko poruszeniem emocjonalnym na widok cierpienia, które z rozumnością niewiele ma wspólnego, które potrafi uwikłać w nieszczerą grę i udręczyć obie strony?
O tym pisze Stefan Zweig w swej niesamowitej powieści, ukazując pełen wachlarz emocji, począwszy od wspomnianej litości, poprzez miłość, rozpacz, strach, kończąc wreszcie na tytułowej "niecierpliwości serca".
"Nasze postanowienia są w znacznie większym stopniu zależne od sytuacji i otoczenia, niż skłonni jesteśmy przyznać się do tego".
Tę niezwykle zajmującą historię czyta się z przyjemnością dzięki interesującej fabule, wyrazistym bohaterom, wreszcie pięknemu stylowi.
Niewspółczesna to proza, a jakże aktualna.
Uważnym trzeba być w swej litości.
"Jednego serca!
Tak mało mi trzeba,
A jednak widzę, że żądam za wiele!".
(Adam Asnyk, [Jednego serca...]
"Miłość stracić, zapomnieć łez łatwo,
gdy owa Litość stworzenie nędzne
przygarnęła szczera!".
(Elizabeth Barrett Browning, Sonety)
Podobno miłość ślepą jest? A co z litością? Może ślepą jest litość podwójnie?
Bo co, jeśli nie zauważyć, że litościwość niejako z dobroci serca, staje się litością, która wpędza w kłopot podobnie litującego się, jak i tego, nad którym tamten...
W tytułowej mansardzie toczy się wewnętrzne życie głównej bohaterki. To tu ucieka, żeby snuć mansardowe myśli , wspominać, marzyć.
Subtelna poetka codzienności - taki opis znajdziemy na okładce.
W istocie, powieść to opis codziennego życia naszej bohaterki, życia naznaczonego traumami.
Jak zwykle u Marlen Haushofer język jest delikatny, stonowany, unosi i kołysze. Bardzo lubię styl autorki, lubię uśmiechać się w trakcie czytania jej książek. I w tej powieści na początku też tak było. Niestety, im dalej, tym ciężej było mi ten uśmiech zachować, aż znikł całkowicie.
Podobnie jak w "Sekretnych drzwiach" rzeczywistość przeplata się z fantazją, lecz tu mam wrażenie, że autorka wystrzeliła w różnych kierunkach taką kanonadę mansardowych myśli, że czuło się, jakby ktoś rzucał pod nogi petardy hukowe.
Z przykrością niestety książkę mojej ulubionej autorki tym razem oceniam na 6.
W tytułowej mansardzie toczy się wewnętrzne życie głównej bohaterki. To tu ucieka, żeby snuć mansardowe myśli , wspominać, marzyć.
Subtelna poetka codzienności - taki opis znajdziemy na okładce.
W istocie, powieść to opis codziennego życia naszej bohaterki, życia naznaczonego traumami.
Jak zwykle u Marlen Haushofer język jest delikatny, stonowany, unosi i kołysze. Bardzo...
" (...) był kiedyś biedak, który pomylił światy".
Twórczości Sartre'a nie znam; jeszcze.
"Mdłości" to jakby nasz debiut; jego literacki, mój jako jego odbiorcy.
Wariacje na temat sensu istnienia, niepozbawione patosu, dziełko w formie dziennika.
" Wtorek. Nic. Istniałem".
"Piszę wszystko, co mi przychodzi do głowy".
Kto pyta, nie błądzi.
Sartre nie pyta; stawia tezę - miażdży ideę istnienia. Wciąga w meandry rozważań o przypadkowości i zbyteczności istnienia, nicości bytu, samotności.
Absolut lub absurd.
"Więc to są Mdłości: ta oślepiająca oczywistość?".
Moja przygoda z Sartre'em.
" Jak będziesz za długo patrzył w lustro, zobaczysz małpę".
" (...) był kiedyś biedak, który pomylił światy".
Twórczości Sartre'a nie znam; jeszcze.
"Mdłości" to jakby nasz debiut; jego literacki, mój jako jego odbiorcy.
Wariacje na temat sensu istnienia, niepozbawione patosu, dziełko w formie dziennika.
" Wtorek. Nic. Istniałem".
"Piszę wszystko, co mi przychodzi do głowy".
Kto pyta, nie błądzi.
Sartre nie pyta; stawia tezę -...
"Rady zasięgnąć warto u człowieka,
Który się kryje w tej zaciszy leśnej;
Pobożny starzec — ma jednak w rozumie
Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz (...)
To jak szalony od rozumu błądzi,
Miota przekleństwa, pieni się, narzeka (...)".
(Juliusz Słowacki, "Balladyna")
W noc wiosenną coś się zaczyna i kończy się coś.
Początek i koniec; istnienia.
Dziwna ta powieść Vesaas'a, zamglona, tajemna, niepewna...
Jakaś niezwykłość w niej jest.
"Oczywiście, wszystko było dziwaczne. Wspaniale dziwaczne.
I pełne rozbłysków światła".
"Rady zasięgnąć warto u człowieka,
Który się kryje w tej zaciszy leśnej;
Pobożny starzec — ma jednak w rozumie
Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz (...)
To jak szalony od rozumu błądzi,
Miota przekleństwa, pieni się, narzeka (...)".
(Juliusz Słowacki, "Balladyna")
W noc wiosenną coś się zaczyna i kończy się coś.
Początek i koniec; istnienia.
Dziwna ta powieść Vesaas'a,...
A weź go czart!
Wprawdzie książka nie ma nic wspólnego z powieścią Salmana Rushdiego, jednak to takie szatańskie wersety są.
W ponurym klimacie XVII i XVIII-wiecznej Szkocji, doprowadzając do szaleństwa, tytułowego, radykalnie religijnego grzesznika, kusi i namawia do złych postępków szatan. Wewnętrzna walka dobra ze złem toczy się. Do czego może prowadzić fanatyzm religijny-wiadomo. Książka z 1824 roku u nas mało znana, a to przecież ciekawe i niecodzienne doświadczenie.
A weź go czart!
Wprawdzie książka nie ma nic wspólnego z powieścią Salmana Rushdiego, jednak to takie szatańskie wersety są.
W ponurym klimacie XVII i XVIII-wiecznej Szkocji, doprowadzając do szaleństwa, tytułowego, radykalnie religijnego grzesznika, kusi i namawia do złych postępków szatan. Wewnętrzna walka dobra ze złem toczy się. Do czego może prowadzić fanatyzm...
Dawno temu w Ameryce...
Podobno historia osadnictwa wywarła ogromny wpływ na twórczość autorki. Nie znam książek Willi Cather, ale w tej powieści, jak dla mnie, temat potraktowany został zbyt powierzchownie. O ile pierwszą część mogę jeszcze określić przynajmniej jako ciepłą, klimatyczną, taką do poduchy, to potem zrobiło się niemalże ckliwie i nijako.
I tak też lekturę oceniam.
Dawno temu w Ameryce...
Podobno historia osadnictwa wywarła ogromny wpływ na twórczość autorki. Nie znam książek Willi Cather, ale w tej powieści, jak dla mnie, temat potraktowany został zbyt powierzchownie. O ile pierwszą część mogę jeszcze określić przynajmniej jako ciepłą, klimatyczną, taką do poduchy, to potem zrobiło się niemalże ckliwie i nijako.
I tak też lekturę...
Książka zakwalifikowana do literatury pięknej. Dlaczego? Nie wiem. Mniejsza z tym. Nie są to raczej moje klimaty, ale...
Opowieść o perypetiach głównego bohatera, którego autor, lekkim piórem, przedstawia jako dużego misia o małym rozumku albo jak, kto woli inteligentnego inaczej, po prostu mnie wciągnęła. Czytało się dobrze, szybko, choć czasem podświadomość dawała znaki, że to takie trochę infantylne, a jednak... Z humorem sytuacyjnym było różnie. Nie bawiło mnie do końca spożywanie mrożonek z zamrażarki, wśród których leżały wcześniej zwłoki czy kilkukrotne zakopywanie i odkopywanie trupa. No, ale to Ameryka... Inne smaki, inne klimaty. Okładka idealnie współgra z fabułą. Ogólnie rzecz ujmując, można się zrelaksować
Książka zakwalifikowana do literatury pięknej. Dlaczego? Nie wiem. Mniejsza z tym. Nie są to raczej moje klimaty, ale...
Opowieść o perypetiach głównego bohatera, którego autor, lekkim piórem, przedstawia jako dużego misia o małym rozumku albo jak, kto woli inteligentnego inaczej, po prostu mnie wciągnęła. Czytało się dobrze, szybko, choć czasem podświadomość dawała...
Ona, kiedy o nim myśli, myśli "on" i ukrywa siniaki pod spódnicą.
"Racja mocniejszego zawsze lepszą bywa (...)".
On "sam już nie wie, jak ją nazywać; przy ludziach nie wypowiada jej imienia (...)".
"Ma swoje słowa, żeby to nazwać, od lat te same, rozlazła, beznadziejna, pusta".
Nieco ponad 100 stron prozy doskonałej, subtelnej a mocnej, historię, jakich wiele zamienia w opowieść niezwykłą, nieśpieszną, szeptaną, jakby zwierzenia, do ucha.
Podobnie szeptała o swoim życiu Violette w powieści Valerie Perrin.
Uwielbiam ten francuski styl.
Przede mną, więc kolejne dzieła Marie-Hélène Lafon.
Ona, kiedy o nim myśli, myśli "on" i ukrywa siniaki pod spódnicą.
"Racja mocniejszego zawsze lepszą bywa (...)".
On "sam już nie wie, jak ją nazywać; przy ludziach nie wypowiada jej imienia (...)".
"Ma swoje słowa, żeby to nazwać, od lat te same, rozlazła, beznadziejna, pusta".
Nieco ponad 100 stron prozy doskonałej, subtelnej a mocnej, historię, jakich wiele zamienia w...
Uciekać i nie uciec. Szukać i nie znaleźć. Wpadać w wir...
" [...] sowa bez szklanego oka leżała na boku".
Ann Quin częstuje mnie świeżo zmieloną kawą, zaparza mi espresso, podaje chrupiące ciastko o smaku groteski, życząc mi smacznego.
Smakuje. Wszystko.
Espresso parzy, ciastko chrupie.
Każda strona rozpływa się w ustach. Każda smakuje inaczej.
Łapię się na tym, że czasem mam otwarte usta. Z Zachwytu.
"Nanizać doświadczenie na nić wyobraźni [...]".
Wdycham aromat awangardy.
" Kiedy był początek, gdzie jest koniec tego wszystkiego?".
Uciekać i nie uciec. Szukać i nie znaleźć. Wpadać w wir...
" [...] sowa bez szklanego oka leżała na boku".
Ann Quin częstuje mnie świeżo zmieloną kawą, zaparza mi espresso, podaje chrupiące ciastko o smaku groteski, życząc mi smacznego.
Smakuje. Wszystko.
Espresso parzy, ciastko chrupie.
Każda strona rozpływa się w ustach. Każda smakuje inaczej.
Łapię się na tym, że czasem...
Samotność. Samotność. Samotność. Zawsze.
Filigranowe dziełko, bo cóż to jest nieco ponad 40 stron, a jakie ciężkie w swej depresyjności.
Czyżby to ten norweski zimny klimat? Sam początek mnie zmylił, zaintrygował.
A jednak. Im dalej, tym bardzie czuć było tony słyszalne w "Drugim imieniu" ,styl, język, nicość, pustkę. Bardzo lubiany jest Jon Fosse przez czytelników albo nie.
"Albo-albo[...]". Ja jeszcze należę do wyznawców, więc sięgnę po kolejną książkę. Bo ciekawość jest.
Jeszcze...
Samotność. Samotność. Samotność. Zawsze.
Filigranowe dziełko, bo cóż to jest nieco ponad 40 stron, a jakie ciężkie w swej depresyjności.
Czyżby to ten norweski zimny klimat? Sam początek mnie zmylił, zaintrygował.
A jednak. Im dalej, tym bardzie czuć było tony słyszalne w "Drugim imieniu" ,styl, język, nicość, pustkę. Bardzo lubiany jest Jon Fosse przez czytelników albo...
Wszyscy wiedzą. Nie powiedzą. A to było tak...
" Kiedy pojawili się ludzie, na Ziemi rósł trylion drzew".
Pisarz zło wieszczy. Najbardziej krwiożerczym drapieżnikiem jest człowiek - ludzki gatunek. Ja , ty, on, my.
Ja to wszystko wiem, a jednak poruszyło. Próg bólu u mnie nisko.
Więc znów zabolało wycięte drzewo, rozjechany jeż, wiewiórka, wyziewy spalin w miejskim parku.
Ultraradykalne umiłowanie przyrody jest mi obce. Ale takie zwykłe, ludzkie-nie. Ludzkie? Nie! Bo ludzkie zwykle znaczy żadne.
"Może dlatego tak bardzo chcemy ranić drzewa, że żyją o wiele dłużej od nas".
Gdyby jakaś monumentalność czy górnolotność znalazła miejsce w tej powieści, to by mnie nie uraziły.
Bo cuda dzieją się w lasach. Trzeba patrzeć i słuchać.
Powodzie, pożary, tsunami. "Gaja się mści".
"Drzewa uparcie milczą".
Wszyscy wiedzą. Nie powiedzą. A to było tak...
" Kiedy pojawili się ludzie, na Ziemi rósł trylion drzew".
Pisarz zło wieszczy. Najbardziej krwiożerczym drapieżnikiem jest człowiek - ludzki gatunek. Ja , ty, on, my.
Ja to wszystko wiem, a jednak poruszyło. Próg bólu u mnie nisko.
Więc znów zabolało wycięte drzewo, rozjechany jeż, wiewiórka, wyziewy spalin w miejskim...
Smutne to dzieło - poetyckie wspomnienie Wolfganga Koeppena, bo i smutne też jego dorastanie. Niespokojne, jak czasy, gdzie dojrzewała jego dziecięcość i młodość. Życie wśród obrońców i przeciwników Republiki Weimarskiej, niewinność tracona w latach terroru i skrajnej biedy.
"Ja nie robiłem nic. Nikomu nic nie robiłem. To było podejrzane. To było złe".
Alienacja.
Cóż to za młodość?
"Byłem sam w moim mieście. Byłem młody, ale nie zdawałem sobie sprawy z mej młodości. Nie wygrywałem jej. Nie miała żadnej wartości.
I też nikt się nią nie interesował. Czas stał w miejscu. Było to raczej cierpienie. Lecz nie było nikogo, kto byłby do mnie podobny".
Rozczarowanie.
Cóż to za młodość?
Smutne to dzieło - poetyckie wspomnienie Wolfganga Koeppena, bo i smutne też jego dorastanie. Niespokojne, jak czasy, gdzie dojrzewała jego dziecięcość i młodość. Życie wśród obrońców i przeciwników Republiki Weimarskiej, niewinność tracona w latach terroru i skrajnej biedy.
"Ja nie robiłem nic. Nikomu nic nie robiłem. To było podejrzane. To było złe".
Alienacja.
Cóż to...
"Jutro zaczniemy od nowa". Cóż to była za przygoda...
Początek mnie zaskoczył. Pies narratorem? Coś podobnego. W sumie, nie mam nic przeciwko temu. Przepiękna opowieść. Wyobraźnia poniosła mnie do innych krajów i epok, na pola bitew... Podobało mi się tu wszystko, styl, narracja, magiczny klimat. Trudno było mi oderwać się od czytania. " Wysoki las o północy, sztywny pergamin, szept sosnowej żywicy".
Jeśli macie ochotę przeżyć wspaniałą przygodę, wzruszyć się, czasem uśmiechnąć, to tu to znajdziecie.
"Bo jaki sens ma życie, jeśli nie jest przygodą".
"Jutro zaczniemy od nowa". Cóż to była za przygoda...
Początek mnie zaskoczył. Pies narratorem? Coś podobnego. W sumie, nie mam nic przeciwko temu. Przepiękna opowieść. Wyobraźnia poniosła mnie do innych krajów i epok, na pola bitew... Podobało mi się tu wszystko, styl, narracja, magiczny klimat. Trudno było mi oderwać się od czytania. " Wysoki las o północy, sztywny...
TRAGEDIA!!! Cały czas wiało nudą, zero napięcia. Z rekomendacji na okładce wynikało, że książka jest wciągająca. W rzeczywistości czekały mnie jakieś filozoficzno-psychologiczne wywody, informacje o podstawach zarządzania, ciężko było skupić się na fabule. Przeczytana do końca tylko po to, żeby mieć obiektywny obraz. Na szczęście książka tylko pożyczona. Jakoś zawsze, kiedy w każdym markecie widać pozycje R Mroza w hurtowych ilościach, coś powstrzymuje mnie przed zakupem. Teraz wiem, dlaczego.
TRAGEDIA!!! Cały czas wiało nudą, zero napięcia. Z rekomendacji na okładce wynikało, że książka jest wciągająca. W rzeczywistości czekały mnie jakieś filozoficzno-psychologiczne wywody, informacje o podstawach zarządzania, ciężko było skupić się na fabule. Przeczytana do końca tylko po to, żeby mieć obiektywny obraz. Na szczęście książka tylko pożyczona. Jakoś zawsze,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nooo... nareszcie trafił mi się taki thriller, że ciężko mi było wstać z fotela. Podobał mi się styl, krótkie proste zdania, cały czas gdzieś tam tliło się , umiejętnie budowane przez Autora napięcie .
No i sceneria, która pomogła stworzyć klimat grozy. Pewnie można by coś tam Autorowi zarzucić, ale liczy się przecież ogólny efekt . A ten w pełni mnie usatysfakcjonował.
Nooo... nareszcie trafił mi się taki thriller, że ciężko mi było wstać z fotela. Podobał mi się styl, krótkie proste zdania, cały czas gdzieś tam tliło się , umiejętnie budowane przez Autora napięcie .
No i sceneria, która pomogła stworzyć klimat grozy. Pewnie można by coś tam Autorowi zarzucić, ale liczy się przecież ogólny efekt . A ten w pełni mnie usatysfakcjonował.
Wojna to zawsze ciężki temat. Autorka przedstawia nam losy dwóch sióstr, które w jakże inny sposób radzą sobie z życiem pod hitlerowską okupacją. Obie przekonują się, że nic w czasie wojny nie jest czarno-białe. Cierpienie, ból i miłość, te wątki towarzyszą nam przez cały czas w historii, stworzonej przez Kristin Hannah. W "Słowiku", jak zapewne w każdej książce można by się było do czegoś przyczepić. Ale ja nie zamierzam.
Czytana dwukrotnie i za każdym razem porusza i wzrusza historia Isabelle i Vianne. Jak dla mnie warta przeczytania.
Wojna to zawsze ciężki temat. Autorka przedstawia nam losy dwóch sióstr, które w jakże inny sposób radzą sobie z życiem pod hitlerowską okupacją. Obie przekonują się, że nic w czasie wojny nie jest czarno-białe. Cierpienie, ból i miłość, te wątki towarzyszą nam przez cały czas w historii, stworzonej przez Kristin Hannah. W "Słowiku", jak zapewne w każdej książce można by...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
" Tam kroczy Izak, kroczy przez pole i sieje (...)
Świat jest wielki, wirują na nim punkciki i Inger tam wirowała...
Wśród ludzi była prawie niczym, punkcikiem...(...)
Inger - to ona, a Izak - to on".
Siłą tej powieści jest prostota, spokój, harmonia.
Prości są bohaterowie, proste jest życie, które prowadzą.
Uwagę zwraca rustykalny, jakby przaśny język oraz nastrojowy, wyciszający klimat.
"Błogosławieństwo ziemi" to jakby oda do prostoty życia, życia w zgodzie z naturą i drugim człowiekiem, w zgodzie z przeznaczeniem; życia stanowiącego jedność człowieka z ziemią. Jego bohaterowie wiedzą, co to szacunek i duma.
Hamsun ostrzega przed cywilizacją i pogonią za pieniądzem; przekonuje, że nie ma powrotu do prostego życia dla tego, kto zaznał cywilizacyjnych wygód.
" Wszyscy popełniają ten sam błąd, że nie chcą kroczyć w zgodzie z życiem, że chcą życie wyprzedzić i pędzą jak opętani ".
"Hej, mocny Boże!"
Zachwycała mnie historia życia Izaka i Inger dopóki autor nie wprowadził nowych bohaterów i nowych wątków.
Nastrój uniesienia minął, zastąpiła go po części monotonia.
Mimo tego odczucia to powieść wybitna.
"Ach, ludzie, więcej umiarkowania".
" Tam kroczy Izak, kroczy przez pole i sieje (...)
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toŚwiat jest wielki, wirują na nim punkciki i Inger tam wirowała...
Wśród ludzi była prawie niczym, punkcikiem...(...)
Inger - to ona, a Izak - to on".
Siłą tej powieści jest prostota, spokój, harmonia.
Prości są bohaterowie, proste jest życie, które prowadzą.
Uwagę zwraca rustykalny, jakby przaśny język oraz nastrojowy,...