rozwiń zwiń

Oficjalne recenzje użytkownika

Więcej recenzji
Okładka książki Niezwyciężony! Potęga wiary w działaniu Nick Vujicic
Ocena 6,9
Recenzja No limits!

Nick Vujicic to młody mężczyzna, o którym usłyszały dziesiątki, może i setki tysięcy ludzi na świecie. Dlaczego? Nick urodził się bez rąk i nóg. Ale nie stał się bohaterem mediów dlatego, że potrzebował pomocy z powodu swojej niepełnosprawności. Wręcz przeciwnie – to Nick pomaga innym!...

Okładka książki Analfabetka, która potrafiła liczyć Jonas Jonasson
Ocena 7,1
Recenzja Wciąż doskonale!

Poprzednia, debiutancka powieść autora odniosła ogromny sukces. Historia „Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął”, podbiła serca czytelników na całym świecie. Nic więc dziwnego, że oczekiwania wobec nowej powieści były ogromne. A tu takie rozczarowanie! Miała być analfabetka… I...

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

"Serce nie sługa" to drugi tytuł w serii powieści o niewielkim miasteczku Cypress Hollow i jego mieszkańcach. Ich wspólną cechą, poza miejscem akcji oczywiście, są wątki dziewiarskie. Robienie na drutach to wielka pasja Rachael Herron, która postanowiła wpleść ją w swoje książki. Włóczki we wszystkich kolorach tęczy, wzorów i dzierganych swetrów jest na stronach tej powieści mnóstwo. Podobnie jak sympatycznych postaci, z którymi mamy okazję się zaprzyjaźnić...
Chociaż powieść jest drugą częścią serii, można ją czytać bez zaznajomienia się z poprzednią. Bohaterowie "Kocha, nie kocha" pojawiają się wprawdzie w tej historii, ale stanowią zaledwie tło dla nowych postaci. Jedną z nich jest Lucy Harrison, kobieta pełna sprzeczności. Na co dzień właścicielka księgarni odziedziczonej po babci, wielbicielka ręcznych robótek, ubrana w odwieczny żółty sweter zrobiony na drutach, samotna i odrobinę lękliwa. W weekendy przeradza się w ratowniczkę medyczną i członkinię ochotniczej straży pożarnej. Pomimo brawurowych akcji, w których zdarza się jej brać udział, wciąż nie ma odwagi zaufać żadnemu mężczyźnie... Do momentu, w którym do miasteczka wraca Owen Bancroft. Przystojny mężczyzna z podejrzaną przeszłością (były policjant) jest jednocześnie pierwszą wielką miłością Lucy, której nie widziała od czasów liceum. Co się stanie, kiedy spotkają się ponownie? Oj, bardzo wiele... Jak to w romantycznych powieściach.
Pisarstwu Rachael Herron można zarzucić schematyczność, powtarzalność i przewidywalność. Może jeszcze infantylizm i przesłodzony język. Bo czego innego się spodziewać po typowym romansidle? Ale z drugiej strony, czy nie tego właśnie szuka tak wiele kobiet, kiedy potrzebują ucieczki od szarej codzienności? Piękne, romantyczne i... niewiarygodne historie są stworzone właśnie po to, by czytało się je szybko i bez szczególnej uwagi, pozwalając własnym myślom odpływać w krainę marzeń. A książka "Serce nie sługa" spełnia ten warunek.

"Serce nie sługa" to drugi tytuł w serii powieści o niewielkim miasteczku Cypress Hollow i jego mieszkańcach. Ich wspólną cechą, poza miejscem akcji oczywiście, są wątki dziewiarskie. Robienie na drutach to wielka pasja Rachael Herron, która postanowiła wpleść ją w swoje książki. Włóczki we wszystkich kolorach tęczy, wzorów i dzierganych swetrów jest na stronach tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kobieta silna - to pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasuwa w związku z autobiografią Stanisławy Celińskiej. Kolejna myśl to niedowierzanie, że to wszystko mogło wydarzyć się naprawdę i to w życiu jednego człowieka. Książka brzmi bardziej jak scenariusz sztuki lub filmu...
Aktorkę znamy głównie z seriali, ale jej dorobek artystyczny wyliczony pod koniec publikacji zajmuje aż dwanaście stron. Drobnym drukiem! Lista nazwisk sław, których wspomnienia o Celińskiej znalazły się w książce jest równie imponująca - wystarczy wspomnieć Wajdę, Olbrychskiego czy Stuhra. Między nimi opowieści sąsiadów i dzieci. Ale to tylko dodatek do niezwykle barwnej historii, którą opowiada sama bohaterka...
Ogrom doświadczeń, trudnych doświadczeń, które spadły na Stanisławę Celińską niejednego by złamał. Nie ją. Mówi, że to dzięki wierze i grze aktorskiej udało jej się przetrwać. Teatr zawsze był tym, co trzymało ją przy życiu i kazało walczyć. A łatwo nie było. Od trudnego domu, po własny alkoholizm. O tym ostatnim aktorka mówi całkowicie otwarcie, bez owijania w bawełnę i zbędnych frazesów. Jest szczera do bólu. I to budzi ogromny szacunek w świecie, gdzie wszelkie rysy na życiorysie znanych i lubianych szybko się tuszuje, by nie stracili swojej popularności... Celińska nie boi się ludzkich opinii ani krytyki. Przy tym jej dowcip i swobodne podejście do samej siebie są absolutnie wyjątkowe.
Lektura książki to niezwykła podróż - przez historię, ale także w świat teatru, pełen wielkich nazwisk. To także świadectwo ludzkiej siły i niezłomności, hartu ducha, zdolnego się podnieść w każdej sytuacji.

Kobieta silna - to pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasuwa w związku z autobiografią Stanisławy Celińskiej. Kolejna myśl to niedowierzanie, że to wszystko mogło wydarzyć się naprawdę i to w życiu jednego człowieka. Książka brzmi bardziej jak scenariusz sztuki lub filmu...
Aktorkę znamy głównie z seriali, ale jej dorobek artystyczny wyliczony pod koniec publikacji zajmuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To jedna z najbardziej poruszających książek, jakie miałam okazję przeczytać. Trudno się dziwić - jest świadectwem Matki, która straciła swojego syna. Syna, który stał się świętym...
I nie przez przypadek "matka" napisałam wielką literą. Marianna Popiełuszko zasługuje na ten tytuł. O swoim Synu opowiada z niezwykłym spokojem i precyzją, nazywając go zawsze "Księdzem Jerzym", niczym najlepszy biograf. Któż inny może znać jego życie z większą dokładnością? W jej opowieściach jest jednocześnie tak wiele miłości i tęsknoty za straconym dzieckiem, że trudno przeczytać je bez emocji.
Marianna Popiełuszko urodziła się w 1920 roku, ma więc ponad dziewięćdziesiąt lat. Pomimo zaawansowanego wieku nie opuszcza uroczystości związanych z pamięcią księdza Popiełuszki i chętnie o nim opowiada. Wzbraniała się przed tym przez lata, aż zgodziła się udzielić wywiadu-rzeki i opowiedzieć całe życie - swoje i syna. Choć, jak można się dowiedzieć z treści książki, szczegóły jego pracy w najtrudniejszym okresie nie były jej znane. Ksiądz Jerzy Popiełuszko chciał oszczędzić Matce trosk, przemilczał więc kwestię gróźb, zastraszeń i szpiegów, którzy wciąż go pilnowali.
Książka jest z jednej strony łatwa w odbiorze jako zapis wypowiedzi prostej wiejskiej kobiety, z drugiej, jako świadectwo cierpienia, niewyobrażalnie trudna. Nie brakuje momentów zabawnych związanych z dzieciństwem Alfonsa, bo tak miał na imię ks. Popiełuszko (imię zmienił przed święceniami, żeby uniknąć negatywnych skojarzeń). Jednak pani Marianna zaznacza, że powołanie syna przeczuwała od samego początku. I zawsze się o niego bała. Trudno sobie wyobrazić emocje, które towarzyszyły jej w związku z działalnością syna i jego męczeńską śmiercią.
Opowieść doskonale uzupełniają rodzinne fotografie, których nie brakuje w publikacji. Całość tworzy świadectwo historii i ogromnej miłości. To historia dwojga wielkich i świętych ludzi - wyniesionego na ołtarze Synu, o którym usłyszał cały świat i Matki, która pozostała anonimowa w swojej skromności. On dał świadectwo wiary i męstwa, ona - miłości i cierpliwości.
Warto przeczytać.

To jedna z najbardziej poruszających książek, jakie miałam okazję przeczytać. Trudno się dziwić - jest świadectwem Matki, która straciła swojego syna. Syna, który stał się świętym...
I nie przez przypadek "matka" napisałam wielką literą. Marianna Popiełuszko zasługuje na ten tytuł. O swoim Synu opowiada z niezwykłym spokojem i precyzją, nazywając go zawsze "Księdzem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Chata”, książka napisana w 2007 roku przez Williama Younga, doczekała się licznych wydań zagranicznych i, pomimo zaledwie kilku lat, które upłynęły od premiery, także wielu wznowień. Spotkała się z całym wachlarzem reakcji – od brutalnej krytyki, po uwielbienie i zapewnienia, że zmieniła życie czytelników. Jedni zarzucają jej ckliwość i kiepski styl, inni dostrzegają szereg błędów teologicznych i niedomówień, na które pozwolił sobie autor. Pomimo tych uwag, trzeba przyznać, że Young znalazł bardzo skuteczny sposób, by dotrzeć do szerokiej rzeszy odbiorców, kamuflując pod postacią powieści treści znacznie większej wagi, traktujące o relacji człowieka i Boga, a nawet o samej istocie Boga i Trójcy Świętej.
Jaki jest zatem Bóg, który objawia się Mackenziemu, bohaterowi książki? Przede wszystkim warto zauważyć, że objawia się nie człowiekowi, który może poszczycić się wszelkimi cnotami, ale mężczyźnie wątpiącemu, stroniącemu od praktyk religijnych, a przede wszystkim – noszącemu w sobie pretensje do Boga, który dopuścił do śmierci jego ukochanej córeczki. O więcej, zaprasza Mackenziego za pomocą tajemniczego listu do chaty, w której przed laty zamordowano dziewczynkę. Tam przyjmuje go cała Trójca, zdecydowanie jednak odbiegająca od wszelkich wyobrażeń, jakie nosi w sobie przeciętny chrześcijanin. Bóg Ojciec przyjął postać serdecznej Murzynki, Duch Święty roztańczonej azjatyckiej dziewczynki, tylko Syn pozostał taki, jak o Nim zwykle myślimy – mężczyzna o semickiej urodzie, zajmujący się pracami ciesielskimi.
Takie przedstawienie oburzyło bardzo wielu czytelników, którzy zarzucili autorowi prowokację a nawet obrazę Trójcy. W powieści można odnaleźć dwojakie wyjaśnienie tego obrazu Boga Ojca, każdorazowo włożone w usta Taty. Po pierwsze nie chciał on budować ani umacniać wiary, którą bohater przecież miał, ale pozbawić go fałszywych wyobrażeń o Bogu. Po drugie – nie mógł objawić się jako Ojciec, ponieważ Mackenzie miał złe wyobrażenie ojca z powodu kiepskich relacji ze swoim ziemskim rodzicem. Jakby na potwierdzenie tych słów, kiedy w barwnej i wzruszającej scenie bohater wybacza nieżyjącemu już tacie, Bóg zmienia postać kobiety na mężczyznę – Ojca.
Trudno się nie zgodzić z pierwszym wyjaśnieniem – radykalne przeciwstawienie się stereotypowemu obrazowi Boga jako spokojnego, siwego oraz surowego staruszka i zmienienie Go w pobłażliwą, radosną i rozśpiewaną Murzynkę, skłania czytelnika do zastanowienia się nad własnym obrazem Boga. Drugiemu wyjaśnieniu łatwo zarzucić tendencję do psychologizowania, wyjaśniania, że nie można nawiązać właściwej relacji z Bogiem, jeśli nie miało się dobrych relacji w rodzinie.
Bardzo zastanawia natomiast obraz Jezusa. Jest on bardzo tradycyjny, w czym można doszukać się wpływu filozofii Martina Bubera, nurtu poszukiwań historycznego Jezusa, Third Quest. Bardzo wyraźnie autor akcentuje nie tylko żydowskie rysy i pochodzenie, ale w ogóle człowieczeństwo Jezusa. O ile Tata i Sarayu wykazują wiele boskich cech, czynią cuda, nauczają z mądrością i pewną wyższością wynikającą z posiadania wiedzy absolutnej, o tyle Jezus zachowuje się jak przyjaciel, zupełnie zwyczajny i całkowicie ludzki, gawędzący swobodnie z Mackenziem. Brakuje ukazania Go jako Zbawiciela, który ofiarował samego Siebie na krzyżu i który zmartwychwstał. O samym zmartwychwstaniu moja jest w całej powieści tylko raz, jakby mimochodem, a śmierć krzyżowa wspomniana jest jako ratująca świat, bez odniesienia do konkretnego człowieka, do czytelnika. Można powiedzieć, że historyczny Jezus zdecydowanie przeważa nad Chrystusem wiary. Jak zatem wierzyć?
Kwestią, która jest, obok relacji Bóg – człowiek, najistotniejsza, są relacje wewnątrz Trójcy. William Young wyraźnie starał się pokazać brak hierarchii oraz równość. Zrobił to poprzez ukazanie Osób Trójcy podczas zwykłych, codziennych czynności, wykonywanych z miłością i szacunkiem wobec siebie, bez nakazów i pretensji, za to z wielością ciepłych, budujących słów. Trójca jest więc miłością. To potwierdzenie słów św. Augustyna, który pisał „Jeśli widzisz miłość, widzisz Trójcę” (De Trinitate, VIII, 8, 12). Jej Osoby są równe i w pewnym sensie tożsame, bo choć widoczne są jako trzy odrębne (i bardzo od siebie różne) postacie, wypełniają to samo zadanie naprawy obrazu Boga i relacji do Niego u Mackenziego, uzupełniając wzajemnie swoją opowieść, kontynuując dokładnie tam, gdzie przerwał poprzednik i tak dalej. Wyraźnie zaznacza się perychoreza trynitarna.
Autora jednak w opisie tożsamości i równości osób posuwa się trochę za daleko. Po pierwsze kontrowersyjną jest scena, kiedy Tata mówi, że „tam, na krzyżu” był razem z Jezusem i na dowód pokazuje dłonie z wyraźnymi bliznami po gwoździach. Trudno nie zauważać tutaj przejawów modalizmu i patrypasjonizmu. Po drugie, równość Osób i brak hierarchii rzutuje na absolutną równość ludzi, także w wymiarze religijnym – nie jest istotne wyznanie ani wiara człowieka. To całkowity uniwersalizm zbawienia, o którym pisał już Justyn Męczennik i wielu innych. Zadziwiające jest natomiast, że nigdzie nie ma informacji, że to Chrystus daje zbawienie, jest Zbawieniem. Z braku hierarchiczności wynika jeszcze jedna teza, którą literacka postać Jezusa wręcz wypowiada – Syn Boży przyniósł życie i miłość, a nie kościoły i religię. Przeciwstawia się tym samym instytucji Kościoła!
Poza jawnym wskazaniem braku konieczności istnienia religii i wszelkich jej instytucji, autor dowodzi też, że źródłem Objawienia jest nie tylko Pismo Święte, ale przede wszystkim świat z jego stworzeniami i pięknem. Położony tutaj bardzo mocny akcent może wskazywać na panenteizm lub panteizm. A jeśli dodać do niego liczne odniesienia do energii świata oraz scenę spotkania z duszami, z których każda posiada swoistą aurę wyrażoną barwą wokół siebie, można zarzucić autorowi fascynację New Age (co też wielu czyniło). Z pewnością brakuje też wątku grzechu, żalu za niego, Bożego przebaczenia. Jest tylko mowa o wybaczaniu samemu sobie i innym, ale zawsze przez człowieka. Ogólnie powieść mocniej akcentuje człowieka i człowieczeństwo. Zarówno w samej Osobie Jezusa, jak i we wszelkich opisach miłości i przebaczenia.
Chociaż autorowi powieści „Chata” można przedstawić wiele zarzutów, zdecydowanie więcej niż te, które zostały wspomniane, uważam, że to książka godna polecenia. Jej lektura nie ma być przecież systematycznym wykładem teologii dogmatycznej, ale literacką formą wyrazu autora. A jeśli ta forma jednocześnie skłania czytelników do refleksji nad samym sobą i swoją relacją do Boga, może także do poszukiwań i zgłębiania pewnych treści, to przynosi dobre owoce. Nawet, jeśli szokuje i bulwersuje – a może właśnie dzięki temu, skoro po książki wzbudzające oburzenie wielu czytelników sięga chętniej?

„Chata”, książka napisana w 2007 roku przez Williama Younga, doczekała się licznych wydań zagranicznych i, pomimo zaledwie kilku lat, które upłynęły od premiery, także wielu wznowień. Spotkała się z całym wachlarzem reakcji – od brutalnej krytyki, po uwielbienie i zapewnienia, że zmieniła życie czytelników. Jedni zarzucają jej ckliwość i kiepski styl, inni dostrzegają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka ta dość długo leżała na półce, zanim zaczęłam ją czytać. Zasugerowałam się okładką, która zdawała się zapowiadać romansidło w malowniczej włoskiej scenerii, a to powstrzymywało mnie przed lekturą. Niesłusznie!
Autor bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, właściwie pod każdym względem. Trudno stwierdzić ostatecznie, jaki to gatunek, mamy bowiem tajemnicę i morderstwo, zagadkę do rozwiązania,a przy okazji... mnóstwo porad kulinarnych, przepisów i ciekawostek geograficznych. Chociaż wydaje się, że te elementy nie do końca powinny do siebie pasować, w "Podróży na liściu bazylii" tworzą całość idealną - powieść, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Bohaterką jest Marianna, bibliotekarka z małego miasteczka, która wygrywa konkurs i w nagrodę wyjeżdża na kurs kulinarny do Włoch. Akcja przenosi się więc do słonecznej Italii, ale to nie koniec uroków - dalej zaprowadzi nad do Grecji i... Polski. Wszędzie tam Marianna dotrze w poszukiwaniu rozwiązania zagadki tajemniczej księgi sprzed lat oraz wyjaśnienia przyczyny śmierci swojego przyjaciela i nauczyciela gotowania. Po drodze spotka ją wiele trudności i niebezpieczeństw, z którymi będzie musiała sobie poradzić zupełnie sama, bądź z pomocą ledwo poznanych osób. Tutaj plus dla autora, który nie przedstawia nam bohaterki idealnej, samowystarczalnej w każdej sytuacji, ale zwyczajną kobietę, która czasem jest bezradna i zagubiona. Dzięki temu jest nam bliższa.
Wśród zalet książki warto wymienić bardzo ciekawą, starannie dopracowaną fabułę, sięgającą wiele lat wstecz. Znajdziemy więc rozdział, w którym przeniesiemy się w czasie, by po powrocie szukać wraz z Marianną tajemnicy sprzed lat. Naprawdę fascynująca podróż!
Język powieści jest naturalny, bez zbędnych upiększeń, przerysowanych figur stylistycznych. Czyta się bardzo dobrze. Również dzięki temu, że autor nie uległ pokusie, by pisząc o miejscach tak pięknych jak włoskie czy greckie zakątki, dać się ponieść fantazji i rozwijać opisy w nieskończoność, dając wątpliwy popis kunsztu pisarskiego. Krajobraz Toskanii jest tutaj tylko tłem i bardzo dobrze.
Muszę na koniec wspomnieć o kilku dżentelmenach pływających łodzią... Ich postaci, poczucie humoru i cudowne dialogi to istna perełka tej książki.

Książka ta dość długo leżała na półce, zanim zaczęłam ją czytać. Zasugerowałam się okładką, która zdawała się zapowiadać romansidło w malowniczej włoskiej scenerii, a to powstrzymywało mnie przed lekturą. Niesłusznie!
Autor bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, właściwie pod każdym względem. Trudno stwierdzić ostatecznie, jaki to gatunek, mamy bowiem tajemnicę i morderstwo,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To książka, z której stron wyziera nadzieja i wiara w człowieka. Po jej przeczytaniu patrzy się na świat inaczej. Nie, nie przez różowe okulary, ale realistycznie - to znaczy postrzegając złe strony i wady, a jednocześnie widząc w nich szanse na poprawę i dobro.
Kim są bohaterowie tego zbioru opowiadań? To zwykli ludzie, często bardzo doświadczeni przez życie, pogubieni i wątpiący.
Jest też druga grupa - świętych. I nie są to święci porządnie ubrani, przyozdobieni złotem, pobożnie stojący w kościołach i patrzący z pogróżką w oku na grzeszników. O nie! Święci u Jana Grzegorczyka ożywają, są obecni, zabawni i przede wszystkim ogromnie pomocni.
Czytając tą książkę ma się wrażenie, że autor zna każdego jej bohatera osobiście, ba, że się z nim przyjaźni! Nawet, może zwłaszcza z tymi świętymi bohaterami. Bo czy inaczej można mówić o św. Janie Nepomucenie "Nepomucek" albo "Janek"? Tutaj święci stają się bliscy także czytelnikowi.
Książkę można dawkować jak skuteczne lekarstwo - po jednym opowiadaniu, by przywrócić wiarę w drugiego człowieka i uśmiech na twarzy.

To książka, z której stron wyziera nadzieja i wiara w człowieka. Po jej przeczytaniu patrzy się na świat inaczej. Nie, nie przez różowe okulary, ale realistycznie - to znaczy postrzegając złe strony i wady, a jednocześnie widząc w nich szanse na poprawę i dobro.
Kim są bohaterowie tego zbioru opowiadań? To zwykli ludzie, często bardzo doświadczeni przez życie, pogubieni i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czym zajmują się owce na pastwisku? Jak to czym, tym czym powinny, czyli pasieniem się... Ale to tylko niewielka część prawdy!
Owce, które są bohaterami tej niezwykłej książki pewnego dnia postanawiają rozwiązać zagadkę kryminalną. Kiedy widzą, że ludzie sami sobie nie poradzą, rozpoczynają własne śledztwo, by odnaleźć zabójcę swojego pasterza George'a. I to nadal nie wszystko!
Poza tym owce nawiązują nowe znajomości, urządzają sobie wycieczki, śledzą ludzi, lubią czytać książki, marzą o podróży do Europy i prowadzą dyskusje. Filozoficzne! Zastanawiają się między innymi jak trafia się do nieba i staje barankiem. Podejrzewają, że trzeba "po prostu paść się i paść, cały czas pod górę".
Książka jest pełna zaskakujących sytuacji, zabawnych momentów oraz dialogów, które bawią do łez. A to wszystko przy jednoczesnym zachowaniu ogromnej prostoty stylu - wszak owce są bardzo logiczne, a powieść - filozoficzna. Już na początku bawi ona czytelnika przedstawieniem postaci ("Dramatis Oves"), których charakterystyki zostały zarysowane zwięźle, ale niezwykle trafnie. Nawet imiona odwzorowują najistotniejsze cechy poszczególnych owiec.
Ciekawy jest świat widziany "oczami owcy", w ujęciu, w jakim przedstawia go autorka. Bardzo duży plus za to, że nie zrobiła z nich ludzi w owczej skórze. Owce Leonie Swann rozpoznają wszystko węchem, boją się rzeźnika, który pachnie śmiercią i wilka w owczej skórze, o którym słyszały bajki. Nie rozumieją trudniejszych ludzkich słów i próbują je sobie tłumaczyć na swój prosty sposób. Obsesyjnie myślą o jedzeniu, zwłaszcza w stresujących sytuacjach.
To zdecydowanie jest lektura, która wywoła uśmiech na twarzy i poprawi nastrój w deszczowy dzień. Doskonale nada się także na prezent, zarówna dla starszych, jak i młodszych czytelników. Myślę, że każdy polubi owce.

Czym zajmują się owce na pastwisku? Jak to czym, tym czym powinny, czyli pasieniem się... Ale to tylko niewielka część prawdy!
Owce, które są bohaterami tej niezwykłej książki pewnego dnia postanawiają rozwiązać zagadkę kryminalną. Kiedy widzą, że ludzie sami sobie nie poradzą, rozpoczynają własne śledztwo, by odnaleźć zabójcę swojego pasterza George'a. I to nadal nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czasami, chociaż bardzo rzadko, zdarza się tak, że to książka znajduje czytelnika. Ta odnalazła mnie w księgarni, gdzie uparcie pchała mi się do rąk. Za trzecim razem uległam. I nie żałuję. Od momentu, kiedy zaczęłam ją czytać, to znaczy gdzieś na chodniku między księgarnią a przystankiem tramwajowym, nie potrafiłam jej już odłożyć, dopóki nie skończyłam lektury.
Ojciec Janusz Pyda pisze we wstępie, że książeczka ta jest odpowiedzią na wyzwanie, które rzucił w "Listach starego diabła do młodego" C.S. Lewis. Autor uważa, że mu nie sprostał - zupełnie niesłusznie!
Książka jest zbiorem listów doświadczonego anioła Zeruela do młodszego kolegi służącego jeszcze w Oddziałach Bożej Opatrzności Indywidualnej (po naszemu: anioła stróża) Kasjela. Jednak bohaterem jest tak naprawdę podopieczny Kasjela, którego nie poznajemy z imienia. Pomimo tego staje się on bardzo bliski, ponieważ... ma problemy, które dotykają większości czytelników. Zeruel w swoich listach radzi bowiem młodszemu koledze jak powinien pomagać i co podpowiadać człowiekowi gubiącemu się w świecie swoich odczuć, pragnień, kontaktów z innymi. Ten zagubiony człowiek jest każdym z nas, przez co książka staje się poradnikiem. Pełna mądrych słów, porównań, zachęty i przykładów trafia do odbiorcy znacznie skuteczniej w formie dowcipnych listów, niż podobne słowa usłyszane w radiu czy z ambony.

Zdecydowanie warto sięgnąć po tą lekturę. Będę ją polecać wszystkim wokół, by nikomu nie brakło możliwości poznania doświadczonego anielskiego doradcy Zeruela.

Czasami, chociaż bardzo rzadko, zdarza się tak, że to książka znajduje czytelnika. Ta odnalazła mnie w księgarni, gdzie uparcie pchała mi się do rąk. Za trzecim razem uległam. I nie żałuję. Od momentu, kiedy zaczęłam ją czytać, to znaczy gdzieś na chodniku między księgarnią a przystankiem tramwajowym, nie potrafiłam jej już odłożyć, dopóki nie skończyłam lektury.
Ojciec...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trudno wyrazić jednoznaczną opinię na temat tej dość krótkiej książki.
Z jednej strony czyta się ją łatwo - tekst jest przyjemny w odbiorze. Z drugiej - rażą wulgaryzmy, czasem używane, przynajmniej w moim odczuciu, zupełnie zbytecznie. Bo o ile rozumiem ich cytowanie w wypowiedzi bohatera, o tyle nie widzę potrzeby by trzecioosobowy autor musiał ich używać do określenia na przykład koloru ścian w pokoju albo widoku z okna.

Ciekawy jest główny wątek, w którym to Theo przez przypadek odnajduje starożytne zwoje zawierające podobno nieznaną dotąd ewangelię Malchusa, postanawia ją przetłumaczyć i wydać. Tekst nie zgadza się z ewangeliami kanonicznymi i wywołuje bardzo gwałtowne reakcje odbiorców. W powieści jednak czytamy głównie o tym jak wygląda promocja książki, przygotowanie wieczorów autorskich, wywiadów... Nie obywa się też bez problemów związanych z fanatykami religijnymi uznającymi Theo za sługę szatana.
Jednak nadal nie wiem jakie jest przesłanie tej powieści. Właściwie nie wiem nawet jaki jest jej finał, ponieważ nadal mam wrażenie, że skończyła się przedwcześnie i jakoś tak mało interesująco...

Trudno wyrazić jednoznaczną opinię na temat tej dość krótkiej książki.
Z jednej strony czyta się ją łatwo - tekst jest przyjemny w odbiorze. Z drugiej - rażą wulgaryzmy, czasem używane, przynajmniej w moim odczuciu, zupełnie zbytecznie. Bo o ile rozumiem ich cytowanie w wypowiedzi bohatera, o tyle nie widzę potrzeby by trzecioosobowy autor musiał ich używać do określenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zachwycająca opowieść o rywalu Sherlocka Holmesa. Otóż, okazuje się, że jedynym godnym przeciwnikiem sławnego detektywa była... kobieta! I tu mylą się wszyscy, którzy spodziewają się silnej, ubranej po męsku niewiasty o przeciętnej urodzie, która z braku innych zalet, wykorzystuje inteligencję do rozwiązywania zagadek. Wręcz przeciwnie! Irene Adler, bo o niej mowa, jest uosobieniem kobiecości - piękna, czarująca i tajemnicza, utalentowana aktorka i śpiewaczka operowa, do tego obdarzona nieprzeciętnym zmysłem obserwacji, sprytem i inteligencją. Cechuje się też odwagą, pozwalającą jej wkraczać w samo centrum wydarzeń, często w męskim przebraniu.
Co jeszcze można dodać do tej listy zalet i pochwał? Może informację, że dla młodej, bo zaledwie dwudziestoparoletniej pani detektyw traci głowę... sam król czeski. I wcale nie jest to do końca radosna wiadomość, bo wynikną z niej ogromne kłopoty...

Warto zaznaczyć, że postać Irene Adler stworzył sam Artur Conan Doyle na potrzeby opowiadania "Skandal w Czechach". Ono stało się natchnieniem dla powieści "Dobranoc Panie Holmes". Trzeba przyznać, że autorka przejmując styl "Przygód Sherlocka Holmesa" sprawiła, iż książkę czyta się jak ich kontynuację, czy raczej uzupełnienie. Zastosowała też podobny zabieg, czyniąc narratorką prawą rękę i przyjaciółkę Irene - Penelopę Huxleigh, będącą kobiecą wersją doktora Watsona.

Powieść czyta się bardzo dobrze, zwłaszcza, jeśli miało się już styczność ze słynnym detektywem, który... również dołączył do grona wielbicieli Irene Adler, uważając, że jest to ideał kobiety. Nie pozostaje nic innego niż przyznać mu rację.
I jeszcze wyrazić żal, że z kilku powieści o przygodach pani detektyw na język polski przetłumaczono tylko tą jedną.

Zachwycająca opowieść o rywalu Sherlocka Holmesa. Otóż, okazuje się, że jedynym godnym przeciwnikiem sławnego detektywa była... kobieta! I tu mylą się wszyscy, którzy spodziewają się silnej, ubranej po męsku niewiasty o przeciętnej urodzie, która z braku innych zalet, wykorzystuje inteligencję do rozwiązywania zagadek. Wręcz przeciwnie! Irene Adler, bo o niej mowa, jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Próbując dzisiaj napisać opinię książki "Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy", muszę uczciwie zaznaczyć już na wstępie, że trudno mi zachować resztki obiektywizmu. Ksiądz Rafał zachwyca bowiem w każdym calu...

Bohaterowie, których poznaliśmy w pierwszej części tej historii, powracają niczym przyjaciele lub rodzina, za którą tęskniło się długie miesiące. Są bliscy i kochani, pełni rodzinnego ciepła, borykający się z mniejszymi i większymi problemami, przeżywający spory i trudne chwile, ale zawsze gotowi do wzajemnej pomocy. Są ludzcy, realni i wydaje się, że rzeczywiście żyli w latach siedemdziesiątych w Gródku (a niektórzy pewnie żyją po dziś dzień). Zapewne dzieje się tak dzięki niezwykłemu talentowi pana Macieja Grabskiego do rysowania postaci literackich i ożywiania ich. Jednak tajemnica tkwi chyba w fakcie, że akcja książki rozgrywa się w czasach, które wszyscy znamy z własnej przeszłości lub opowieści najbliższych, gazet i telewizji. Bohaterowie przeżywają trudności życia w PRLu, radosny wybór Karola Wojtyły na papieża, śmierć kardynała Wyszyńskiego, wprowadzenie stanu wojennego... To sprawia, że wydają się tak prawdziwi i chociaż powieść jest fikcją literacką, całkowicie o tym zapominamy podczas lektury.

Trudno nie pokochać mieszkańców małego Gródka, począwszy od organisty Antoniego, który porzucił karierę w wielkim świecie dla swojej miłości, Helenki, przez radę parafialną, dyskutującą zawzięcie w wiejskim klubie, młodzież próbującą uniknąć powołania do wojska, Maję - młodą lekarkę i siostrę proboszcza, Marianową z jej specyficznym poczuciem humoru i matką - uzdrowicielką, aż po Dzikiego. Kim jest Dziki? Kotem, którego nikt nie widział! Działa bowiem lepiej niż najczulszy alarm i ilekroć ktoś zbliża się do probostwa, rozpływa się w powietrzu, znikając z oczu wszelkim gościom i ostrzegając proboszcza o kłopotach.
Można polubić także księży, których poznajemy. A jest ich wielu. To proboszczowie i wikarzy sąsiednich parafii, borykający się ze zwyczajnymi problemami, czasem walczący o władzę, pracownicy kurii biskupiej, sekretarze, posłańcy jak ubrany w skórę i jeżdżący na motorze, długowłosy ks. Zdzisław. I wreszcie kolejni biskupi diecezjalni oraz przybyły z Francji kanonik Jean-Luc, wielbiciel polskich pierogów i muzyki organowej.

I ksiądz Rafał Nowina. Proboszcz, który zdobył zaufanie i uwielbienie parafian, który "mówi do zwierząt", staje z parafianami do żniw, zdobywa pieniądze na remont drewnianego kościółka i deponuje w sposób, który wywołuje aferę w kurii, gra na organach niczym wirtuoz... I chociaż przy swoich prawie dwóch metrach wzrostu radzi sobie ze wszystkim (nawet z biskupimi dekretami i nagonkami SB), nie może rozwiązać problemu relacji z własnym ojcem. To pokazuje nam jego ludzkie oblicze, twarz mężczyzny, który z jednej strony unosi się dumą, z drugiej cierpi..
I, jak żartują jego parafianie, w innych wsiach ludzie głoszą dobrą nowinę, a mieszkańcy Gródka mają dobrą Nowinę...
Cała książka jest tak dobra i pozytywna, buduje wiarę w ludzi i zmusza do uśmiechów, czasem wzruszeń przeżywanych z bohaterami, którzy na długo pozostaję w sercu. Mam nadzieję, że będą mogli powrócić w jeszcze jednej części opowieści z Gródka.

Próbując dzisiaj napisać opinię książki "Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy", muszę uczciwie zaznaczyć już na wstępie, że trudno mi zachować resztki obiektywizmu. Ksiądz Rafał zachwyca bowiem w każdym calu...

Bohaterowie, których poznaliśmy w pierwszej części tej historii, powracają niczym przyjaciele lub rodzina, za którą tęskniło się długie miesiące. Są bliscy i kochani,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To kolejna powieść, którą wydawca opatrzył niezbyt odpowiednią, moim zdaniem, okładką. Mnie kojarzy się ona z romansem, czymś ckliwym. Tymczasem książka zaskakuje w tej kwestii...

Bohaterów jest tylu, że trudno określić kto właściwie jest głównym z nich. Wszyscy natomiast są mocno doświadczeni przez życie.
Mark jest światowej sławy psychologiem, który po zaginięciu córeczki Layli porzucił wszystko, popadł w alkoholizm i zamieszkał w podziemiach miasta. Jego żona Nicole, utalentowana skrzypaczka, szuka ukojenia w muzyce i szaleńczym tempie życia rozpiętego między nagraniami i koncertami.
Connor, również psycholog, nie potrafi pozbierać się po zbrodni, której się dopuścił.
Alyson, sławna z racji majątku ojca i licznych skandali, zupełnie nie odnajduje się w życiu.
Eve żyje na ulicy, nie poddając się rozpaczy tylko dzięki żądzy zemsty, która ją trawi.
Wydaje się, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Czas pokaże, że więcej niż się spodziewali.

Fabuła jest niezwykle zagadkowa. Akcja przeskakuje z miasta do miasta, cofa się w czasie, zatacza pętle, różne fragmenty książki zazębiają się... I nie wprowadza to chaosu, ale jest wspaniałym urozmaiceniem!

Samo zakończenie jest kompletnie zaskakujące. I chociaż pod koniec pewne słowa pozwoliły mi przewidzieć sposób, w jaki autor wybrnie z tak zagmatwanej i wielopostaciowej fabuły, i tak jestem pod ogromnym wrażeniem. Z przyjemnością sięgnę po kolejne tytuły Guillaume Musso.

To kolejna powieść, którą wydawca opatrzył niezbyt odpowiednią, moim zdaniem, okładką. Mnie kojarzy się ona z romansem, czymś ckliwym. Tymczasem książka zaskakuje w tej kwestii...

Bohaterów jest tylu, że trudno określić kto właściwie jest głównym z nich. Wszyscy natomiast są mocno doświadczeni przez życie.
Mark jest światowej sławy psychologiem, który po zaginięciu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To krótka opowieść, mieszcząca się w maleńkiej książeczce, niosąca jednak ogromne przesłanie. Jej bohaterem jest młody Delfin, który wbrew radom i zakazom starszych ma odwagę marzyć o czymś więcej niż niewielka rafa, na której żyją delfiny. Wierzy, że gdzieś daleko, poza bezpiecznymi granicami, jest spełnienie jego marzeń, szczęście. Pozorując własną śmierć, ucieka od stada, bo gonić marzenia...

"Marzenie" to słowo, które pojawia się na każdej stronie krótkiej opowieści i jest odmieniane przez wszystkie przypadki i formy. Całkiem słusznie. To szok dla współczesnego człowieka, który boi się słowa "marzyć" i woli tkwić w utartych schematach, żeby przypadkiem nie narazić się na trudności i niebezpieczeństwa. Delfin uczy nas, że właśnie one są tym, co dodaje naszemu marzeniu wielkości i smaku, co sprawia, że spełnione marzenie przynosi ogromną radość. Bo spełnić marzenie, to spełnić siebie.

Wielu porównywało tą książeczkę do "Małego Księcia". Może zestawienie przesadzone, jeśli wziąć pod uwagę kunszt literacki autora i oryginalność opowieści, jednak w przesłaniu i wymowie "Delfin" niczym nie ustępuje znanej książce. Z pewnością warto go przeczytać, by odnaleźć w sobie odwagę marzyciela. i warto podsunąć młodszemu pokoleniu, wchodzącemu w brutalny, odzierający z marzeń świat dorosłych...

To krótka opowieść, mieszcząca się w maleńkiej książeczce, niosąca jednak ogromne przesłanie. Jej bohaterem jest młody Delfin, który wbrew radom i zakazom starszych ma odwagę marzyć o czymś więcej niż niewielka rafa, na której żyją delfiny. Wierzy, że gdzieś daleko, poza bezpiecznymi granicami, jest spełnienie jego marzeń, szczęście. Pozorując własną śmierć, ucieka od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To najbardziej fantastyczna książka, jaką było mi dane przeczytać. Przy czym określenie "fantastyczna" odnosi się do fantazji autora, tak niezwykłej, że mimo upływu czasu, wciąż mnie zachwyca. Nie potrafię sobie wyobrazić jak można stworzyć tak wielki, magiczny świat, który jednocześnie jest bliski czytelnikowi i tak daleki od wszystkiego, co ziemskie i zwyczajne, że to aż niewyobrażalne. Mamy miasto Księgogród, w którym wszyscy, ale to absolutnie wszyscy zajmują się profesją z książkami mniej lub bardziej związaną. Jeśli już ich nie piszą, nie wydają ani nie sprzedają, to z pewnością kolekcjonują albo przynajmniej przeglądają w jednym z setek antykwariatów.

Głównym bohaterem jest młody (bo mający zaledwie siedemdziesiąt siedem lat) smok Hildegunst Rzeźbiarz Mitów. Można powiedzieć, że jest on skazany na karierę literacką przez samo pochodzenie z Twierdzy Smoków, skąd wywodzą się wszyscy pisarze. Jednak zamiast próbować swoich sił w zawodzie, postanawia wyruszyć na poszukiwanie autora najbardziej idealnego tekstu, który otrzymał w spadku po swoim mistrzu. I tak Hildegunst prowadzi nas przez zakamarki Księgogrodu, w którym roi się od przeraźnic, psiarzy i innych dziwacznych stworzeń. Poznajemy katakumby, tunele i całe osiedla pod miastem, gdzie poza milionami książek (z których niektóre patrzą, inne gryzą lub biegają) znajdziemy urocze buchlingi, niebezpiecznych łowców książek i legendarnego Króla Cieni.

Książka, poza baśniowością i kunsztem autora, zachwyca też... jego talentem rysowniczym. W całości jest ilustrowana pięknymi szkicami, z których zerkają na czytelnika wszystkie te stworzenia, które zobaczył oczami wyobraźni Walter Moers, a których zwykły śmiertelnik nie potrafiłby sobie wyobrazić samodzielnie.

Ta powieść jest pokazem wielowymiarowego talentu autora, który zdaje się świetnie bawić tworzeniem nowych światów, rysowaniem i... słowotwórstwem! Wszystkie nazwy brzmią logicznie, nawiązują do czegoś konkretnego, a wiele z nazwisk księgogrodzkich autorów powstało z przestawienia liter w nazwiskach znanych nam pisarzy. To wyzwanie i zachęta do włączanie się w zabawę. Naprawdę warto z niej skorzystać!

To najbardziej fantastyczna książka, jaką było mi dane przeczytać. Przy czym określenie "fantastyczna" odnosi się do fantazji autora, tak niezwykłej, że mimo upływu czasu, wciąż mnie zachwyca. Nie potrafię sobie wyobrazić jak można stworzyć tak wielki, magiczny świat, który jednocześnie jest bliski czytelnikowi i tak daleki od wszystkiego, co ziemskie i zwyczajne, że to aż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwaga! Ta okładka wprowadza w błąd! Sięgając po książkę i widząc małego, rozkosznego kotka w ogromnym bucie, spodziewałam się kolejnej miłej i wzruszającej szczęśliwym zakończeniem historyjki o zwierzątku - przybłędzie, które znalazło szczęśliwy dom i zmieniło na lepsze życie nowych właścicieli. Absolutnie nie spodziewałam się powieści pełnej tajemnic, dziwnych postaci, filozoficznych przemyśleń i życiowych mądrości. A właśnie taką otrzymałam, co... zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie.
Owszem, jest kotek - przybłęda, który upiera się, by zamieszkać akurat z Samuelem, głównym bohaterem książki. Jednak potem nic nie dzieje się według powszechnie utartych schematów, bowiem do grona bohaterów dołącza starszy pan z poddasza, piszący książki na wszystkie tematy i wciągający Samuela w swoje zajęcie (jako zastępstwo na czas choroby), Waldemar, o którym właściwie nic nie wiadomo, poza tym, że nosi ze sobą rękopis książki, z powodu którego ktoś chce go (rzekomo) skrzywdzić, pani weterynarz, która uparcie chce się z Samuelem zaprzyjaźnić akurat wtedy, kiedy ten odnalazł swoją miłość sprzed lat. Dokładniej sprzed trzydziestu lat, gdyż Gabrielę poznał mając sześć lat, podczas zabawy w chowanego, trafiając przypadkowo do jednej kryjówki. Teraz spotyka ją, również przypadkiem, na przejściu dla pieszych i postanawia odnaleźć...

Wydarzenia stają się tłem do rozważań na temat życia, którym sprzyjają nocne rozmowy z tajemniczym Waldemarem oraz lektura książek będących źródłem zbioru mądrości życiowych, w pisanie którego Samuel daje się wmanewrować.

Uwaga! Ta okładka wprowadza w błąd! Sięgając po książkę i widząc małego, rozkosznego kotka w ogromnym bucie, spodziewałam się kolejnej miłej i wzruszającej szczęśliwym zakończeniem historyjki o zwierzątku - przybłędzie, które znalazło szczęśliwy dom i zmieniło na lepsze życie nowych właścicieli. Absolutnie nie spodziewałam się powieści pełnej tajemnic, dziwnych postaci,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chylę czoła przed panem Hołownią! Naprawdę!
Długo wzbraniałam się przed sięgnięciem po jego książki. Zdecydowanie za długo. Obawiałam się intelektualnego bełkotu, pisania o niczym lub o błahostkach, pobieżnego potraktowania sprawy... Żadnej z tych wad nie znalazłam w książce "Bóg. Życie i twórczość.".

Jest za to coś, co mnie ogromnie zachwyciło. Autor pisze o wielu sprawach, porusza liczne wątki, wydobywa historie biblijne i nie tylko, wyjaśnia, przypomina, opowiada... Ale wszystko, co nam prezentuje podpiera solidną porcją źródeł, powołań na wszelakie autorytety, cytowań... Zaimponowała mi wiedza, jej wszechstronność i... czasochłonność. Bo mogę się tylko domyślać, jak wiele czasu trzeba było, by to wszystko rzetelnie zebrać. Każdy rozdział kończy się propozycjami kilku pozycji literaturowych, dzięki którym można rozszerzyć zagadnienie. Pięknie, praktycznie i podane na tacy!

Drugi plus za język. Nowoczesny, acz zawierający ważne i kluczowe słowa z klastycznego języka nauki i teologii. Na pewno nie znudzi dzisiejszego czytelnika, dzięki zastosowaniu nawiązań do współczesnego świata, powszechnie kojarzonych powiedzonek oraz ogromnej szczypty poczucia humoru, którą okraszona jest każda ze stron książki.

I zdecydowanie muszę odeprzeć zarzuty pojawiające się w innych opiniach, jakoby autor nie odpowiadał na żadne pytania konkretnie. Ależ on odpowiada, tak konkretnie, jak to tylko możliwe dla ludzkiego aparatu poznawczego! Próba znalezienia super dokładnych, precyzyjnych odpowiedzi i zmieszczenia ich w naszych umysłach, w tym przypadku podobna jest do próby przelania morza do dołka wykopanego w piasku, w dodatku za pomocą foremki albo małego wiaderka (tak, porównanie zaczerpnięte od pana Hołowni, który pożyczył je od św. Augustyna).

To nie jest książka rozwiewająca wszystkie wątpliwości. Za to każe się zastanowić nad rzeczywistością, która nas otacza, w znacznym stopniu ją przy tym porządkując.

Chylę czoła przed panem Hołownią! Naprawdę!
Długo wzbraniałam się przed sięgnięciem po jego książki. Zdecydowanie za długo. Obawiałam się intelektualnego bełkotu, pisania o niczym lub o błahostkach, pobieżnego potraktowania sprawy... Żadnej z tych wad nie znalazłam w książce "Bóg. Życie i twórczość.".

Jest za to coś, co mnie ogromnie zachwyciło. Autor pisze o wielu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bohaterem tej powieści, właściwie powiastki, jest Julian. To człowiek, o którym pozornie wiemy niewiele - znamy tylko jego zawód (jest nauczycielem, choć nie zdradza jakiego przedmiotu) i imię, wiemy także, że spędza swój urlop na Bali, wynajmując bungalow na plaży. Ciekawe jest jednak to, że nie znając go zewnętrznie, dokładnie poznajemy jego wnętrze. Juliana na kolejnych stronach opowiada o swoich marzeniach, ograniczeniach, obawach, wspomnieniach, które nie pozwalają żyć w pełni. Dlaczego?
Skłania go do tego mistrz Samtyang, uzdrowiciel z balijskiej wioski. Nasz bohater trafia do niego i po skrupulatnym zbadaniu małego palca u nogi, słyszy diagnozę: "Jesteś nieszczęśliwy". Z lekkim niedowierzaniem poddaje się serii spotkań, które mają pomoc odnaleźć zagubione szczęście. Szybko przekonuje się, że sędziwy mistrz zna nie tylko tajniki ludzkiej psychiki, międzyludzkich relacji, ale także wyniki współczesnych badań medycznych, czy... kino amerykańskie!

Ta książka, choć krótka, rozpoczyna podróż, która może potrwać znacznie dłużej. Od czytelnika zależy, czy potraktuje ją jako miłą rozrywkę, czy podejmie wyzwania stawiane Julianowi przez Samtyanga. A to, może zmienić bardzo wiele w postrzeganiu siebie i własnego szczęścia. Już sama lektura wywołuje uśmiech na twarzy i... dodaje energii!

Bohaterem tej powieści, właściwie powiastki, jest Julian. To człowiek, o którym pozornie wiemy niewiele - znamy tylko jego zawód (jest nauczycielem, choć nie zdradza jakiego przedmiotu) i imię, wiemy także, że spędza swój urlop na Bali, wynajmując bungalow na plaży. Ciekawe jest jednak to, że nie znając go zewnętrznie, dokładnie poznajemy jego wnętrze. Juliana na kolejnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kair, miasto cudów, w którym świat zielonych ogrodów łączy się z szarością pustynnego piasku, Europejczyków jest więcej niż Koptów i Beduinów, a samotna kobieta idąca ulicą zwraca na siebie... oburzone spojrzenia mężczyzn.
Lata czterdzieste XX wieku dobiegają końca, kiedy Gemma przybywa do Egiptu, by pochować ojca. Zmęczona i rozbita wojną, którą przeżyła w Londynie jako pielęgniarka, próbuje odnaleźć spokój. Jednak szybko okazuje się, że jej ojciec, znany archeolog Charles Bastian, nie umarł śmiercią naturalną, ale przyczynili się do tego ludzie poszukujący sensacyjnych znalezisk, które odkrył. Młoda kobieta rozpoczyna własne śledztwo, w które zostają wmieszani dwaj bracia: oszpecony przez wojnę, porywczy pilot Michael i spokojny archeolog Anthony. Wszyscy troje są poranieni przez życie i szukając ukojenia we wzajemnym towarzystwie...

Powieść czyta się z przyjemnością. Jest niczym dobry film, pełen pięknych krajobrazów, długich podróży, zawiłych relacji między bohaterami, zagadek i zaskakujących zwrotów akcji. Dlaczego film? Książka bowiem jest tak napisana, że czytając ją, miałam przed oczami każdy szczegół... I do samego końca trudno było przewidzieć zakończenie, a to w powieściach bardzo cenne.

Kair, miasto cudów, w którym świat zielonych ogrodów łączy się z szarością pustynnego piasku, Europejczyków jest więcej niż Koptów i Beduinów, a samotna kobieta idąca ulicą zwraca na siebie... oburzone spojrzenia mężczyzn.
Lata czterdzieste XX wieku dobiegają końca, kiedy Gemma przybywa do Egiptu, by pochować ojca. Zmęczona i rozbita wojną, którą przeżyła w Londynie jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z ogromną ciekawością zasiadłam do lektury powieści tak rozsławionego ostatnio autora. Nie miałam wcześniej okazji zapoznać się z jego twórczością. Z radością jednak przyznaję, że się nie zawiodłam.

Bohaterem jest Ed Kennedy, zwyczajny chłopak jeżdżący taksówką, spędzający wieczory na grze w karty z kolegami i, jak to często w tym wieku bywa, nieszczęśliwie zakochany. Słowo "bohater" nabiera jednak w tym przypadku szczególnego znaczenia. Ed jest świadkiem napadu na bank, dokonywanego przez wyjątkowo nieuważnego złodzieja. Przypadek sprawia, że taksówkarzowi udaje się udaremnić kradzież i zatrzymać sprawcę. Staje się tym samym bohaterem rozpoznawanym na ulicach...
Wkrótce znajduje pierwszą kartę do gry, asa, na którym ktoś wypisał adresy i godziny. Tam czekają na niego ludzie, którym ma pomóc. Staje się Posłańcem.

Nie zgadzam się z zarzutami, że opowieść jest płytka a bohaterowie są pozbawieni charakteru. Odbieram to jako wspaniałe przedstawienie rzeczywistości współczesnego młodego człowieka.
Kim jest Ed? Zwyczajnym, całkowicie przeciętnym młodym człowiekiem, który zapomniał już o marzeniach i żyje siłą rozpędu, z dnia na dzień. Podobni są jego przyjaciele, o których właściwie nie wie nic, poza tym, że żyją i grają z nim w karty. Ich relacje polegają na umawianiu się, gdzie i kiedy zagrają, ewentualnie kto przyniesie coś do picia. Czyż tak nie wygląda życie wielu współczesnych nastolatków?
Powieść pokazuje, że tak wcale nie musi być, że nie trzeba być wspaniałym bohaterem, by coś zmienić, bo wystarczą małe gesty, proste sprawy...

Książka, choć pisana krótkimi zdaniami i podzielona na małe rozdziały może sprawiać wrażenie powierzchownej, tak naprawdę niesie wspaniałe przesłanie. Uczy, że nie trzeba wiele, by zmienić życie innych ludzi, a przede wszystkim swoje.

Z ogromną ciekawością zasiadłam do lektury powieści tak rozsławionego ostatnio autora. Nie miałam wcześniej okazji zapoznać się z jego twórczością. Z radością jednak przyznaję, że się nie zawiodłam.

Bohaterem jest Ed Kennedy, zwyczajny chłopak jeżdżący taksówką, spędzający wieczory na grze w karty z kolegami i, jak to często w tym wieku bywa, nieszczęśliwie zakochany....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety, jak dla mnie, ta część jest gorsza od poprzedniej. I nie chodzi o styl autora. On bowiem jest tak miły, gawędziarski, aż przyjacielski, że książkę czyta się jednym tchem.
Z drugiej jednak strony ów styl miłego kolegi opowiadającego żarty na towarzyskim spotkaniu, nie do końca pasuje do krwawych opisów przemocy, którymi książka raczy czytelnika już od pierwszych stron.
Mamy bowiem Dextera, znanego już z poprzedniej części oswojonego potwora, który poluje na "tych złych" by chronić "tych dobrych" i do tego ma słabość do dzieci. Problem polega jednak na tym, że tym razem polować nie może, bo sam jest śledzony i ścigany przez podejrzliwego współpracownika.
Do akcji wkracza tajemniczy Doktor Danco, sukcesywnie wyłapujący swoich towarzyszy wojskowej niedoli sprzed lat. Na jego liście znajduje się kilku mieszkańców Miami, jeden z policjantów oraz agent federalny, który przybywa by rozwiązać sprawę i przy staje się miłością Debb (siostry Dextera).
Metody działania przestępcy są wyjątkowo okrutne: swoje ofiary przetrzymuje tygodniami, odcinając im kolejno wszystko, co tylko można. Sprawia to, że książka staje się przeładowana brutalnymi opisami, przemocą i... niezdrową fascynacją zbrodnią. Cóż bowiem robi Dexter, widząc na miejscu zbrodni to, co zostało z człowieka? Stwierdza, że zjadłby lunch i zupełnie nie rozumie czemu wszyscy rozczulają się nad "kupą wyjącego mięska", kiedy jeść trzeba...

Niestety, jak dla mnie, ta część jest gorsza od poprzedniej. I nie chodzi o styl autora. On bowiem jest tak miły, gawędziarski, aż przyjacielski, że książkę czyta się jednym tchem.
Z drugiej jednak strony ów styl miłego kolegi opowiadającego żarty na towarzyskim spotkaniu, nie do końca pasuje do krwawych opisów przemocy, którymi książka raczy czytelnika już od pierwszych...

więcej Pokaż mimo to