-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2023
2021-01
2021-12
Komu źle na serduszku, że przyszła odwilż? No, przyznawać się śmiało, bo oto remedium - trzeci tom opowieści z serii Ślady Leszego.
Po świetnych poprzednich częściach ("Ślad wody" oraz "Czas cieni") wchodzimy z bohaterami w pełną zimę, gdzie śnieg sypie, a mróz tężeje w osadzie tak samo jak tężeją ludzkie twarze.
W małej leśnej osadzie i okolicznych ostępach jest leszy, są mamuny, są wilki, a i tak bardziej bać się można ludzi, siły plotki, strachu i zabobonu. Ale odwagi, na szczęście są też tacy, którzy po cichu i uparcie są dobrzy i o dobro dbają.
W interpretacji Wojciecha Żołądkowicza słucha się tej opowieści wspaniale. Jeśli lubicie słowiańskie klimaty i chcecie zatrzymać białą zimę, polecam sięgnąć po ten tytuł i w ogóle całą serię, jeśli dotychczas wam umknęła. Ja z niecierpliwością czekam na kontynuację historii :)
Komu źle na serduszku, że przyszła odwilż? No, przyznawać się śmiało, bo oto remedium - trzeci tom opowieści z serii Ślady Leszego.
Po świetnych poprzednich częściach ("Ślad wody" oraz "Czas cieni") wchodzimy z bohaterami w pełną zimę, gdzie śnieg sypie, a mróz tężeje w osadzie tak samo jak tężeją ludzkie twarze.
W małej leśnej osadzie i okolicznych ostępach jest leszy,...
2021-12
2021-12
2021-12
2021-12
Może nie jestem wielkim znawcą gatunku, ale jak na reportaż, potencjał wydaje mi się niewykorzystany.
Książka jest zbiorem opowieści okołotematycznych, czyli znajdują się tu historie o homoseksualistach, kochankach/żonach, pedofilii, ale też o słabym przygotowaniu kapłanów w seminariach czy systemowym kryciu przestępstw i odstępstw. Przeszkadza mi jednak, że wiele z nich jest nieweryfikowalnych. Najciekawsze (i najbardziej wiarygodne) są te, które podają konkretne nazwiska, o których było głośno w mediach i można je łatwo przywołać przez kilka kliknięć w wyszukiwarce. Reszta to zbiór historii osobistych, które choć ważne, powinny być w moim odczuciu podane obok badań i analiz, a nie być treścią główną. W tak delikatnej tematyce ważne, żeby źródła były nienaganne i jasno oznaczone.
Brak też choćby jednej naprawdę pozytywnej historii, która pokazałaby drugą stronę medalu. Tak, wiem, można się spodziewać, że każda jest w jakiś sposób trudna, ale według mnie uczciwość reporterska zakłada dotarcie do jak najbardziej wielowymiarowych treści. Nie wyłącznie tych, które mówią o udręce, pogardzie czy wręcz przestępstwach. Na plus jest ostatnia opowieść pokazująca, że samo zniesienie celibatu to tylko pozorne rozwiązanie problemów.
Można przeczytać, żeby dotrzeć do części prawdy, ale to za mało.
Może nie jestem wielkim znawcą gatunku, ale jak na reportaż, potencjał wydaje mi się niewykorzystany.
Książka jest zbiorem opowieści okołotematycznych, czyli znajdują się tu historie o homoseksualistach, kochankach/żonach, pedofilii, ale też o słabym przygotowaniu kapłanów w seminariach czy systemowym kryciu przestępstw i odstępstw. Przeszkadza mi jednak, że wiele z nich...
2021-12
2021-03
2021-11
To kim właściwie są ci "normalni ludzie"? Jak zdefiniować normalność? Czy Ty jesteś normalny? Czy ja jestem normalna? Czy w ogóle zastanawianie się nad tym (więc też negowanie) nie brzmi już ciut obraźliwie?
Przecież z jednej strony chcemy sobie zwyczajnie być, po prostu. Codzienni i normalni, odkrzyknąć na tak postawione pytania entuzjastyczne "tak, ja! ja taka jestem!". Niczym prymus w szkolnej ławce chcący zadowolić wymagającą nauczycielkę.
Ale z drugiej strony, czy nie tkwi w Tobie nuta buntu? Iskierka gniewu, która każe wystawić język lub zrobić dziką minę zamiast wyartykułować odpowiedź w uprzejmych słowach? Pokazać wszystkim, że co? Ja? Normalna? Ależ skąd, ja jestem inna, wyjątkowa, może nawet trochę dziwna, ale przecież, że nieprzeciętna!
Bohaterowie tej książki normalni są przede wszystkim w tym, że są ludzcy. Tyle wystarczy i tyle potrzeba.
To jest historia o wzlotach i upadkach nastoletniej miłości - od liceum poprzez studia, na zakręcie do 'dorosłego' życia. A dookoła różnice klasowe, relacje z rówieśnikami, obciążenia psychiczne, małe czułości i zaufanie jakie mogą zbudować między sobą tylko ci, którzy poznali się w braku masek.
Czy dobre chęci wystarczą, żeby być normalnym, szczęśliwym, poukładanym?
Nie wiem, ale wiem, że "Normalni ludzie" wystarczą przynajmniej na tyle, żeby mnie zainteresować i wciągnąć na parę godzin w cudzy świat gdzieś w dalekiej Irlandii. Bez trzęsienia ziemi, ale i nie bez przyjemności.
To kim właściwie są ci "normalni ludzie"? Jak zdefiniować normalność? Czy Ty jesteś normalny? Czy ja jestem normalna? Czy w ogóle zastanawianie się nad tym (więc też negowanie) nie brzmi już ciut obraźliwie?
Przecież z jednej strony chcemy sobie zwyczajnie być, po prostu. Codzienni i normalni, odkrzyknąć na tak postawione pytania entuzjastyczne "tak, ja! ja taka...
2021-11
2021-10
2021-10
2021-10
Proszę państwa, a oto konsternacja w odcieniu rozczarowania.
Odkładałam lekturę już od sierpnia i właściwie dobrze wyszło, w październiku świetnie się czyta taki klimat dojrzałego lata, domku nad wodą, słońca na skórze i wilgotnych wieczorów. A to konkretne lato jest echem wszystkich poprzednich zebranych z dzieciństwa, spędzonych nad komiksami i kubkiem mleka - nostalgia wplata się w relaks i zawsze czai się w kącie.
Więc co mogło pójść nie tak w takiej świetnej scenerii? Rodzina zbiera się na świętowanie urodzin matki i wysypują się trupy z szafy, brzmi przecież miodnie!
I może byłoby miodnie, gdyby nie główna bohaterka. Idy się nie da lubić, nie da się jej współczuć, nie da się w ogóle znieść. Podobno można ją zrozumieć, mimo tak paskudnego charakteru i podobno to ożywcze. Nie wiem, nie doświadczyłam. Dlaczego ona nie dba o swoje zdrowie psychiczne i nie szuka pomocy w tym zakresie? Jeśli nawet sama Ida nie jest w stanie tego zauważyć (bo ok, to jeszcze możliwe, jest bardzo niedojrzała), to czemu nie zasugerowała tego żadna zatroskana przyjaciółka? Osobie żyjącej w niechcianej samotności, od przygody z żonatym do przygody z zajętym, przez niezręczne piwa z niesympatycznym wspominając w międzyczasie czy wystarczająco cieszy i napawa dumą mamę. No nieeee. Zaznaczę, że mowa o dobrze sytuowanej 40-latce, którą stać na rozważanie skorzystania z zagranicznej kliniki zajmującej się niepłodnością. Jak to możliwe? Dla mnie niewiarygodne. Dlatego też cieszę się, że mogłam się pożegnać z tą książką po ok. 140 stronach, więcej bym nie mogła mimo tego słodkiego lata i wycieczek łodzią na ryby.
Proszę państwa, a oto konsternacja w odcieniu rozczarowania.
Odkładałam lekturę już od sierpnia i właściwie dobrze wyszło, w październiku świetnie się czyta taki klimat dojrzałego lata, domku nad wodą, słońca na skórze i wilgotnych wieczorów. A to konkretne lato jest echem wszystkich poprzednich zebranych z dzieciństwa, spędzonych nad komiksami i kubkiem mleka - nostalgia...
2021-10
Słuchajcie, mam taki koc. Wielki, fioletowy koc, który ma rękawy i kieszeń na brzuszku (można w niej ukryć czytnik, można i ciasteczka). Na tyle obszerny, że mogę się w nim cała schować - żeby potwór nocą nie ugryzł w palce u stóp - a przy tym jest to rzecz lekka i cieplutka.
I zajebiście, że go mam, bo przy czytaniu "Pokolenia '89. Młodzi o polskiej transformacji" mocno mnie zmroziło.
Bardzo dobra analiza tego co boli i wkurza ludzi z mojego pokolenia. Naszpikowane odniesieniami do badań uzasadnienia dlaczego tak mocno leżą rynki mieszkaniowy, pracy, edukacji, dlaczego leży zaufanie do instytucji. Naprawdę dobra analiza okresu po transformacji, samo gęste. Polecam!
Choć warto mieć w odwodzie "Factfulness. Dlaczego świat jest lepszy, niż myślimy..." H. Roslinga, pomoże odeprzeć poczucie beznadziei i walki z wiatrakami.
Słuchajcie, mam taki koc. Wielki, fioletowy koc, który ma rękawy i kieszeń na brzuszku (można w niej ukryć czytnik, można i ciasteczka). Na tyle obszerny, że mogę się w nim cała schować - żeby potwór nocą nie ugryzł w palce u stóp - a przy tym jest to rzecz lekka i cieplutka.
I zajebiście, że go mam, bo przy czytaniu "Pokolenia '89. Młodzi o polskiej transformacji" mocno...
2021-10
2021-10
"Piercing wymaga odwagi."
Takie słowa padają w treści i mogę je tylko podkreślić potakując. Na czerwono. Podwójną linią.
Czytałam przed lekturą, że to historia o mężczyźnie chcącym dźgnąć własne niemowlę szpikulcem do lodu i o call girl, która chętnie by takie pchnięcie przyjęła. Ale nie sprawdziłam dokładnie trigger warningów na stronie Tajfunów i nie spodziewałam się jak głęboko "Piercing" mówi o przemocy (wobec dzieci i seksualnej w szczególności).
Cała ta historia jest lepka, brudna, przykleja się do butów jak nieczystości w moim mieście. Zostawia jakieś obrzydliwe wrażenie. A jednak to nie odraza dominowała we mnie w trakcie czytania, lecz współczucie. Współczucie wobec głównych bohaterów, którzy tak naprawdę są wciąż skrzywdzonymi dziećmi, zamkniętymi w 20/30-letnich ciałach, bez drogi wyjścia i bez sensu. To nie potępienie kieruje moimi emocjami, a chęć przytulania i szeptania, że już wszystko dobrze, że już nigdy więcej, że już minęło.
Dla osób wrażliwych na przemoc zostawiam ostrzeżenie, to jest trudny tekst. Opowiada o pozornym dialogu między ofiarami. Pozornym, bo w rzeczywistości każde z nich jest za murem swojego bólu. Mówią jednym językiem, ale nie mogą się porozumieć, niemożliwym jest naprawdę dotrzeć do siebie nawzajem. Są oddzieleni od świata, ludzi, od własnego ja.
Nie spodziewałam się znaleźć w thillerze tyle smutku.
"Piercing wymaga odwagi."
Takie słowa padają w treści i mogę je tylko podkreślić potakując. Na czerwono. Podwójną linią.
Czytałam przed lekturą, że to historia o mężczyźnie chcącym dźgnąć własne niemowlę szpikulcem do lodu i o call girl, która chętnie by takie pchnięcie przyjęła. Ale nie sprawdziłam dokładnie trigger warningów na stronie Tajfunów i nie spodziewałam się...
2021-10
Książka miała swoje pierwsze wydanie w roku 2000 i jest to widoczne w treści. O ile jako całość jest interesująca, napisana przystępnie i w uporządkowany sposób, o tyle widać też dezaktualizację zawartych w niej treści (np. odchodzi się już od postrzegania ZA jako niepełnosprawności, techniki wychowawcze też są już inne). Cenne jest natomiast dodanie opisów mamy dziecka obok wiedzy medycznej, tj. charakterystyka jego funkcjonowania na co dzień, tego jak objawiają się u niego stereotypie etc. Myślę, że mogą pomóc zrozumieć osobom postronnym, że dzieci z Aspergerem nie są "niegrzeczne", "nieposłuszne" i "niewychowane", choć istotnie funkcjonują w sposób często specyficzny.
Książka miała swoje pierwsze wydanie w roku 2000 i jest to widoczne w treści. O ile jako całość jest interesująca, napisana przystępnie i w uporządkowany sposób, o tyle widać też dezaktualizację zawartych w niej treści (np. odchodzi się już od postrzegania ZA jako niepełnosprawności, techniki wychowawcze też są już inne). Cenne jest natomiast dodanie opisów mamy dziecka...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09
2021-09
Książka miła i sympatyczna, jak padło już w wielu wcześniejszych opiniach. Cóż, nie sposób się z tym nie zgodzić. To taka literatura-kocyk, którą można narzucić na zziębnięte jesiennym wiatrem serduszko, bardzo prosta w wyrazie, przystępna fabularnie. Nie aspiruje do bycia Wielką, to zwykła opowieść o ludziach z niezwykłą matematyką w tle.
Prawdę mówiąc po usłyszeniu tylu zachwytów nad nią, spodziewałam się chyba treści, która mocniej zapadnie mi w pamięć, większych emocji, a w rzeczywistości trochę męczyłam tę niedługą przecież książkę - co zauważyłam z pewnym zażenowaniem, bo jak to? Przecież miało być och, ach, niesamowicie. I owszem, jest to opowieść miła, dobra, sympatyczna, ale tyle, nie więcej. Może to jej zaleta, to "kino familijne na Polsacie w niedzielę" (sformułowanie z opinii poniżej, bardzo mi się podoba!).
.
Mimo wszystko warto do niej zajrzeć. Poczuć krople deszczu podczas burzy, usłyszeć trzaski radia w czas transmisji meczu i nabrać apetytu na kolację przygotowaną z troską i skupieniem równym tym, które towarzyszą rozwiązywaniu zagadek dla czasopism.
Ach i nie bójcie się równań, Profesor to dobry nauczyciel.
Książka miła i sympatyczna, jak padło już w wielu wcześniejszych opiniach. Cóż, nie sposób się z tym nie zgodzić. To taka literatura-kocyk, którą można narzucić na zziębnięte jesiennym wiatrem serduszko, bardzo prosta w wyrazie, przystępna fabularnie. Nie aspiruje do bycia Wielką, to zwykła opowieść o ludziach z niezwykłą matematyką w tle.
Prawdę mówiąc po usłyszeniu tylu...
Bardzo, bardzo dobra książka. Dojmująco melancholijna, ale w taki uniwersalny sposób - jestem w stanie odnaleźć swoje doświadczenia w doświadczeniach ludzi żyjących w Bułgarii kilkadziesiąt lat temu. Ma sporo odniesień do literatury czy sztuki, ale jednocześnie miejscami jest prostolinijna jak rumianek rosnący na łące. Całość oparta na micie o Minotaurze, sama książka przypomina labirynt myśli. Bardzo polecam, jeśli ktoś szuka literatury z wyższej półki, acz bez zadęcia i patosu.
Bardzo, bardzo dobra książka. Dojmująco melancholijna, ale w taki uniwersalny sposób - jestem w stanie odnaleźć swoje doświadczenia w doświadczeniach ludzi żyjących w Bułgarii kilkadziesiąt lat temu. Ma sporo odniesień do literatury czy sztuki, ale jednocześnie miejscami jest prostolinijna jak rumianek rosnący na łące. Całość oparta na micie o Minotaurze, sama książka...
więcej Pokaż mimo to