-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-06
2023-09-08
2022-07
2022-06
2022-07
2022-07-17
2022-07-17
2022-07-17
2022-11-10
2022
2022-07
Tę część Wojowników chyba czytało mi się najciężej ze wszystkich. Musiałam zrobić sobie aż reread, bo nie pamiętałam wielu rzeczy. Akcji było bardzo dużo, bez chwili odpoczynku co dla mnie jest niefajnym aspektem. Nie lubię, jak książka pędzi i jest przesadzona. Tu niestety to dostajemy, ale komuś może się to spodobać. Też zauważyłam przewidywalność, wiele decyzji czy dalszych postępów dało się przewidzieć, ale to możliwe, że przez moje nadmierne obeznanie. Jednak dalej dobrze się bawiłam!
Książka utrzymuje poziom, mamy tutaj wiele akcji i wyborów, opisanych dobrze i spójnie. Bohaterowie nie robią pochopnych decyzji, są one jak najbardziej uzasadnione i przemyślane, czego ostatnio nie mogłam doświadczyć.
Ogniste serce staje przed kolejnym trudnym wyborem. Utratą, ale kogo czy czego sami musicie sobie przeczytać. Mamy tu momenty, gdzie wywoływały emocje i sama je mogłam poczuć, a całość była spójna. Nie dało się pogubić, dodatkowo częste zaglądanie w słowniczek. Dziękujemy temu, kto wymyślił, aby dać rozpiskę kotów na początku.
Polecam!
Tę część Wojowników chyba czytało mi się najciężej ze wszystkich. Musiałam zrobić sobie aż reread, bo nie pamiętałam wielu rzeczy. Akcji było bardzo dużo, bez chwili odpoczynku co dla mnie jest niefajnym aspektem. Nie lubię, jak książka pędzi i jest przesadzona. Tu niestety to dostajemy, ale komuś może się to spodobać. Też zauważyłam przewidywalność, wiele decyzji czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01
2022-02
Po przeczytaniu Bractwa oraz Renesansu czas przyszedł dla mnie, aby sięgnąć po Czarna Banderę.
Czwartą cześć serii gier, o Assassynach, kocham całym sercem — ogrywałam nie raz, ani nie dwa. Czas przyszedł teraz na książkę.
Dostajemy historię Edwarda Kenwaya, który był wychowywany na handlarza suknem, w rodzinie, gdzie przechodzi to z ojca na syna i tak dalej.
Sam główny bohater jest aroganckim młodzieńcem, którego marzeniem jest posiadanie niezliczonego bogactwa i zapewnienie dobrego życia swojej rodzinie. Dlatego zostaje piratem, aby dobyć się bogactw. Od wieśniaka do pirata. Niestety świat na morzu rządzi się własnymi prawami i jak to zwykle bywa, coś idzie nie tak. Edward zaczyna się gubić we własnym życiu.
Z dalszym przebiegiem książki główny bohater zaczyna uczyć się na błędach, przy okazji wplątując się przypadkowo w wojnę pomiędzy Assassynami a Templariuszami.
Sama opowieść jest napisana lekko i zaskakująco dobrze. Bitwy, czy samo przeskakiwanie pomiędzy wątkami z piratami, a Assassynami wychodzi autorowi bardzo dobrze. Można się wczuć w akcję, czy też łatwo odnaleźć pomiędzy danymi czynnościami głównego bohatera, Tak samo rozwinięcie wielu wątków z gry, które nie miały okazji rozwinąć skrzydeł.
Jednak są też te złe strony medalu. Jest wiele scen, które powinny wyciskać łzy czy doprowadzać do rozmyśleń, czy konkluzji. Zamiast tego dostajemy płytkie dodatki do fabuły, które w sumie dodają nam tylko nowe informacje i zapominamy tak czy siak. Sam główny bohater nie został też do końca wyjaśniony poprawnie. Brakuje mi zdecydowanie tego wytłumaczenia przemiany Edwarda w honorowego Assassyna, którego dostajemy na końcu książki.
Tak czy inaczej, pomimo lekkich problemów, dalej uważam, że książka jest bardzo dobra i chyba najlepiej mi się ją czytało pośród reszty książek o Assassynach.
Po przeczytaniu Bractwa oraz Renesansu czas przyszedł dla mnie, aby sięgnąć po Czarna Banderę.
Czwartą cześć serii gier, o Assassynach, kocham całym sercem — ogrywałam nie raz, ani nie dwa. Czas przyszedł teraz na książkę.
Dostajemy historię Edwarda Kenwaya, który był wychowywany na handlarza suknem, w rodzinie, gdzie przechodzi to z ojca na syna i tak dalej.
Sam główny...
2022-05
Książka wciąga strasznie, przeczytałam w jeden dzień, chłonąc coraz bardziej fabułę. Miałam ją w planie od dawna przeczytać. Przeczytałam i kompletnie zapomniałam recenzji napisać xD
Główna bohaterka to jest chyba najlepszy atut tej książki. Nareszcie nie mamy do czynienia z kobietą, która czeka na ratunek, tylko sama bierze sprawy w swoje ręce. Myślałam, że będę się nudzić, a tu zaskoczenie. Bohaterka mega mi wpadła do gustu! Co więcej — nawet mogę się z nią utożsamić. Prawda, że czasem była przemądrzała, ale jednak to jest piratka z doświadczeniem. Wątek miłosny jak zawsze musi występować, to nieuchronna zasada, lecz tu kolejny raz byłam zaskoczona. Rozmowa między bohaterami nie była sztywna, takie rozmowy serio mogły się wydarzyć. Samo to jak ich pasek przyjaźni z czasem się zapełniał, szedł powoli. Nie mieliśmy tutaj zauroczenia na starcie, za co dziękować. Fabularnie — ładnie wszystko wyjaśnione, w niektórych sytuacjach sama potrafiłam przewidzieć, co się stanie parę stron później. Nie jest jednak to jakiś duży minus.
Książka wciąga strasznie, przeczytałam w jeden dzień, chłonąc coraz bardziej fabułę. Miałam ją w planie od dawna przeczytać. Przeczytałam i kompletnie zapomniałam recenzji napisać xD
Główna bohaterka to jest chyba najlepszy atut tej książki. Nareszcie nie mamy do czynienia z kobietą, która czeka na ratunek, tylko sama bierze sprawy w swoje ręce. Myślałam, że będę się...
2022-07-17
2022-05
2022-07
Ogniste serce, znany za czasów bycia uczniem ognistą łapą, jest już pełnoprawnym wojownikiem klanu pioruna, jednak to nie jest koniec jego przygód i nadchodzących kłopotów. Nadchodzi zimna, a koty z klanu Rzeki coś za bardzo się łaszą na ziemię innych klanów, a klan Wiatru stara się uniknąć zakłady. Rośnie niezapowiadający się dobrze konflikt.
W tym czasie Ogniste Serce podejrzewa zdrady u swoich...
Drugi tom, po wstępie, zapowiada się nie mniej ciekawie niż tom 1. Miałam do niego duże oczekiwania, które zostały spełnione. Czytało mi się szybko i przyjemnie. Bogate opisy przyrody, mrożące krew w żyłach tajemnice i duża dawka akcji. Z czego największe wrażenie i ciarki podniecenia wywarły opisy bitw, które były po prostu bardzo dobrze napisane.
Kolejna część serii przynosi nam nie tylko nowe wrażenia, ale również dużo nowych postaci z imionami do zapamiętania. Koty klanu Rzeki, klanu Wiatru jak i parę nowych osób w kłamie Pioruna.
Ta część serii skupia się bardziej na życiu w klanie, codzienne rutyny czy ich tradycje. Bardziej zagłębiamy się do poznawania innych klanów, nie tylko klan naszego głównego bohatera.
Pobocznym wątkiem jest droga uczuciowa najlepszego przyjaciela Ognistego serca, Szarej pręgi. Powoduje nie tylko problemy, ale także podejrzenia o jego niewierność.
Pomimo tego całego idealnego początku i środka, zakończenie mnie nieco zawiodło? Spodziewałam się czegoś innego, ale nie było źle. Pomimo tego mam zamiar sięgnąć po kontynuację, jak potoczą się dalsze losy dzikich Wojowników.
Ogniste serce, znany za czasów bycia uczniem ognistą łapą, jest już pełnoprawnym wojownikiem klanu pioruna, jednak to nie jest koniec jego przygód i nadchodzących kłopotów. Nadchodzi zimna, a koty z klanu Rzeki coś za bardzo się łaszą na ziemię innych klanów, a klan Wiatru stara się uniknąć zakłady. Rośnie niezapowiadający się dobrze konflikt.
W tym czasie Ogniste Serce...
Wojownicy jest serią, w której się zakochałam od samego początku. Samą serię poznałam jeszcze za czasów animacji na zagranicznym YouTube. Nie oczekiwałam dużo od tej serii, a w zasadzie oczekiwałam o wiele mniej, niż dostałam. Autorki zrobiły kawał dobrej roboty w pierwszej serii i mam nadzieje, że druga będzie równie ekscytująca.
"Czarna godzina" razem z "Niebezpieczną ścieżką" oficjalnie są moimi faworytami.
Dostajemy tu kolejne wyzwanie postawione przed Ognistym sercem — kierowanie całym klanem, gdy Tygrysi Pazur chce przejąć cały las. To połączenie klanów i pierwsze poznanie z klanem Krwi było w sumie jednym z ulubionych momentów. Tak samo w przypadku końcowej walki o las. Tak bardzo poczułam dreszcze, że stracę postacie, do których się przywiązałam, że to będzie koniec. Niestety wszystkie starsze koty, które wprowadzały, jeszcze wtedy Ognistą Łapę, w ten leśny świat zniknęły. No płakałam, nie będę owijać w bawełnę.
Za to wcześniej w fabule, równie się ucieszyłam na ponowne pojawienie Jęczmienia i Kruczej Łapy. Dołączenie Szarej pręgi do Ognistego Serca. Zaczęliśmy z nimi i skończyliśmy serię z tą dwójką najlepszych przyjaciół. Mam nadzieje, że spotkamy ich również w 2 serii. I wreszcie się doczekałam romansu naszego bohatera z piaskową burzą. Jak ja czekałam, aż wreszcie zrobią krok w swoją stronę.
W sumie po części dalej czuje ten smutek w serduchu, dlatego druga seria będzie na 100% czytana.
Jednak mogę wskazać jeden problem w tej powieści. Wszystko się dzieje za szybko. Opisy w porównaniu do poprzednich tomu wydawały mi się skrócone, byle by tylko upchać to w tych 370 stronach. Najbardziej chyba ucierpiała walka pod słonecznymi skałami, która była dla mnie zbyt krótka i właśnie ostateczna walka. Gdyby książka była dłuższa o ten 100 stron, byle by opisy akcji rozpisać. Byłabym zadowolona, gdyż ostateczna walka zajmuje ok. 2 rozdziały. To nie jest dużo, tym bardziej że książka nas przygotowała do epickiej wali (która była) na dobre 4-5 rozdziałów. Niestety dostaliśmy za szybko rozgrywającą się akcje. Mimo to kocham tę część i polecam z całego serduszka do przeczytania.
Wojownicy jest serią, w której się zakochałam od samego początku. Samą serię poznałam jeszcze za czasów animacji na zagranicznym YouTube. Nie oczekiwałam dużo od tej serii, a w zasadzie oczekiwałam o wiele mniej, niż dostałam. Autorki zrobiły kawał dobrej roboty w pierwszej serii i mam nadzieje, że druga będzie równie ekscytująca.
"Czarna godzina" razem z "Niebezpieczną...
Powiem jedno — męczarnia i śmiech. Przeczytałam książkę z polecenia swojej siostry. Przyznam się, nigdy nie czytałam książek o wampirach, to była moja pierwsza. Może w czasach podstawówki by mi się podobało, podkreślam może, ale nie teraz. Naprawdę próbowałam ją przeczytać na raz, niestety rady nie dałam. Przerwałam w połowie, zrobiłam sobie przerwę na 2 tygodnie i przeczytałam to do końca, omijając co drugie zdanie, aby tylko to skończyć. Albo śmiałam się z idiotyzmu tej książki, albo płakałam, bardzo chcąc to skończyć. Najlepsze jest to, że to niby jest jedna z najlepszych części tego cyklu, to ja już wiem, że kontynuować tego nie będę. Jednak koniec z tym — przejdźmy do właściwej recenzji.
Myślę, że wszystko głównie mi się tak ciągnęło przez opisy. One mnie dosłownie obrzydzały, było ich za dużo (szczególnie jak Edward nie jest piękny) lub nagminne powtarzanie jak ciągle pada, jest wilgotno i w cholerę brzydko, że silnik ciągle huczy czy co tam robił. A! I co rozdział dostajemy informacje, co jest na obiad. Tak wykasowałabym połowę z tych opisów, bo to po prostu nic nie wnosi. Są to takie pierdoły, zapychacze, aby tylko książka była dłuższa. Np. Rozmowy z nauczycielem, na czym robiła próbki na biologii czy jakie firanki dzisiaj zmieni. Na co to jest?
Miłość bohaterów jest oparta dosłownie na niczym. Nie widzę tam żadnego budowania tej miłości. Żadnych fundamentów nic, wszystko się tak dzieje z dupy. Dobra to jest książka dla nastolatków, a każdy chyba w tym wieku zakochiwał się w kimś po wyglądzie. Jednak ich miłość jest strasznie bez sensu. Tam występuje pełno zaprzeczeń. W ogóle Edward na samym początku odsuwał się od Belli, byle by tylko nie spędzać z nią towarzystwa. Do Belli nie dociera, że np. Edward ją nie lubi, tylko silnie poszukuje powodu, dlaczego on tak robi, a nie inaczej. W końcu reszta jej znajomych strasznie się do niej klei. Widać, że ze strony na stronę on jej po prostu nie trawi, mówi, że nie może przebywać w jej towarzystwie, ale parę stron później ten mówi, że ją kocha. Tutaj nie ma momentu, nawet po wypadku ze samochodem, że oni się poznają jakoś bliżej ze sobą. Jakaś randka albo cokolwiek. Tylko oni zaczynają się poznawać bliżej dopiero, jak stwierdzają, że są parą. Tam była taka rozmowa, coś o ojcu Belli, i nagle Bella "I co ja mam mu powiedzieć?". Edward z dupy zasugerował, że niech będą parą, a parę stron później takie: To serio jesteśmy parą?. No w sumie czemu nie. Tu nie istnieje żaden etap poznania się.
Kolejna sprawa, sama główna bohaterka. Przepraszam, ale Bella jest straszliwie irytująca. To jest ta typowa głupia, pierdołowata nastolatka, szara myszka, która szaleje, za tym jednym pięknym typem. Ona nie ma charakteru! Nie dość, że ma absurdalnie niską samoocenę (nie pozwala nawet nikomu dyskutować z tym — tak jest i tyle, to jest prawda. Nie śmiej temu zaprzeczyć), to ciągle się potyka, stwarzając zagrożenie dla innych. To jest podciągnięte do poziomu absurdu, bo wspominane to jest tak często, że dziwie się jak ona jeszcze żyje. Dodatkowo Bella jest cholernym bucem! Dosłownie jest niemiła dla każdego — w myślach wszystkich krytykuje na różne sposoby. W sumie ona sama ze sobą się nie odnajduje, dobra tam ma problemy z kontaktami towarzyskimi, ale nie raz w myślach zadaje se pytania typu: "Czy ja mam coś z głową?" etc. No nie raz się śmiałam z tego. Lub odpowiadanie jednymi zdaniami czy słowami tak bardzo mnie wkurwiało. Tak samo uważa, że jest brzydka. Chciałaby, by być tak piękna, jak swoja mama. Jednak jakimś cudem, wszyscy jej przyjaciele na nią lecą.
Wygląd Edwarda opisywanego przez Belle to też jest hit. Dosłownie — wysoki, młody grecki bóg, zajebista klata, twarz modela, boskie wargi, ciemne oczy i blady jak by słońca nie widział. Normalnie rudy Jony Brawo XD
Edward to jest totalny creep (dla tych którzy nie wiedzą, postać wywołująca takie odczucia jak strach czy niepokój). On w trakcie fabuły osacza Belle, chodzi mi tu, w jaki sposób on ją osacza i w sumie narzuca swoją wolę każdym aspekcie. Tak samo jest sposób zwracania się do Belli, włącza mi lampkę — coś z nim jest totalnie nie tak, ale w złym tego słowa znaczeniu. Tak samo Edek ma tam 100 ileś tam lat, ale jest wiecznym siedemnastolatkiem. I mamy go zestawionego z Bellą, która ma te 17 lat. Koleś przeżył dwie wojny! I też oni tam nie mieszkają na zadupiu, no może trochę tak, ale w ciągu tych wszystkich lat się cywilizują, dostosowują do danej epoki. To dlaczego do cholery jasnej on raz mówi tam staro angielszczyzną, w kolejnym rozdziale używa słów w stylu "bryka", albo "super", a w międzyczasie stwierdza, że będzie takim dżentelmenem i powie podniesionym głosem: Bella, chodź tu. No WTF, tutaj nic się nie zgadza z tą postacią. Na początku myślałam, że tak go może wychowano, ale oni ani razu nie rozmawiają o czymś takim. Nie jest tu ani razu wspomniane o jego wychowaniu, jak postrzega to wszystko, nie rozmawiają o tym w ogóle. Koleś ma telewizję, więc wie, co się zmieniło przez te lata.
Tak samo Edward traktuje ją jak swoją własność.
Najgorsze jest, że Bella się tak łatwo mu poddaje. Zero dyskusji, ona się w ogóle nie zastanawia. Przez tak połowę książki jej jedyna reakcja na cokolwiek to jest zażenowanie. Albo prosta linia, nie ma żadnej reakcji, dopóki nie poznaje Edwarda, nie potrafi cieszyć się z czegokolwiek.
Czego ta książka uczy? Ważne, abyś miała chłopaka, bo nigdy nie będziesz szczęśliwa.
Więcej rzeczy wymieniać nie będę, bo ta recenzja będzie jeszcze dłuższa.
Daje dwie gwiazdki za moją miłość do książek fantasy, ale nic poza tym.
Powiem jedno — męczarnia i śmiech. Przeczytałam książkę z polecenia swojej siostry. Przyznam się, nigdy nie czytałam książek o wampirach, to była moja pierwsza. Może w czasach podstawówki by mi się podobało, podkreślam może, ale nie teraz. Naprawdę próbowałam ją przeczytać na raz, niestety rady nie dałam. Przerwałam w połowie, zrobiłam sobie przerwę na 2 tygodnie i...
więcej Pokaż mimo to