-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-06
2023-08-07
2023-06-18
Książka, która podbiła serca wielu, w tym pełno czytelniczek na wattpadzie oraz cały tiktok huczał, jaka dobra ta książka była. Książka, za którą fani bronią tak mocno, że hejtują osoby o negatywnej opinii. Rozumiem, że swoją ukochaną książkę można bronić, ale przypomnijmy, że każdy ma swoją własną opinię i ta opinia również do tego należy.
Rodzinę monet omijałam jak najdalej, gdy tylko usłyszałam, że jest to kolejny gniot z wattpada. Do przeczytania zmusiłam się sama i jak bardzo żałuje całego czasu, jaki na tę książkę poświęciłam.
Główną bohaterką jest tutaj 14-letnia Hailie, która straciła swoje dwie najbliższe osoby, czyli matkę oraz babcię. Nasza bohaterka zostaje następnie zmuszona do przeprowadzki na inny kontynent do Ameryki, a konkretnie do Pensylwanii. Opiekę prawną nad nią przejmuje jeden z jej braci, o których istnieniu nie miała w ogóle pojęcia. Gdy dociera do jakże bogatej i wystrojonej rezydencji (co jest tutaj powtarzane aż dosadnie), poznaje całą masę zasad, za które złamanie będzie ponosić konsekwencję w postaci kar.
Całość może zacznijmy może od odbiorców, do których ta książka miała trafić. Okładka oraz opis sugerują tutaj, że to książka dla wczesnej młodzieży. Nie dałabym jej jednak do przeczytania nikomu poniżej 14 roku życia. Mamy tutaj masę przekleństw i sprośnych żartów, które robią się niesmaczne z każdą kolejną stroną, przemoc czy niezdrowe relacje między bohaterami. Jestem przerażona, że tę książkę czytają młode osoby, które mogą być nieświadome faktu, że to, co dzieje się w książce, nie jest okej — a rodzice nie są świadomi treści, bo okładka wygląda jak od książki dla dzieci.
Co do zachowań bohaterów — Bracia Monet to najwięksi hipokryci, jakich kiedykolwiek widziałam. Jeden z braci, mimo że ma 16 lat pali, ale ich 14-letnia siostra ma tylko papierosa w pokoju — kara. Zaczynając jeszcze od tego, że zrzucili ze schodów chłopaka, który zaprosił ich siostrę na randkę, tylko dlatego, że ją zaprosił, kończąc na tym, że "chronią" siostrę przed chłopcami, który myślą tylko o jednym, ale sami po chwili idą oglądać nagie piersi koleżanki. Każdy możliwy problem rozwiązują przemocą nie tylko fizyczną, ale i emocjonalną, ale jest to bagatelizowane, bo w końcu bracia chcą dla siostry jak najlepiej. Również była scena, gdzie dziewczyna traci apetyt, bo przechodzi żałobę po stracie członków rodziny, a bracia na nią krzyczą w restauracji, że ma zjeść. Książka pokazuje mega toksyczne relacje i zachowania, ale oczywiście nie są przedstawione w negatywnym świetle, a jako przejaw „opiekuńczości”.
Relacje bohaterów to dla mnie również istna parodia. Każdy z nich zmieniał o sobie zdanie co kilka stron, ich charaktery były strasznie chaotyczne, jakby autorka nie wiedziała, jak chce napisać daną postać. Trzej braci to było praktycznie "kopiuj, wklej", bo jedyne co ich odróżniało to imiona. Najstarszy – Vincent – to typowy bohater pierwszego lepszego romansu biurowego. Oschły, ponury, zawsze w spodniach od garnituru, rzuca zasadami na prawo i lewo, każdy ma go słuchać, pieniądze oczywiście to żaden problem, bo jest strasznie bogaty.
Trzej najmłodsi bracia to tragedia. Jak Vincent to taki typowy bohater z romansu biurowego, to Dylan, Shane i Tony to typowi bad boye. Dziewczyny na wyciągnięcie ręki, oczywiście świetnie wysportowani i *nieziemsko przystojni*. Problemy z agresją, a przekleństw to mogliby używać zamiast przecinka.
Kolejną rzeczą jest sama główna bohaterka, która irytuje na każdym kroku. Sama zmienia swój charakter z minuty na minutę. I tak w jednej chwili płacze, bo ktoś krzywo spojrzy, a w drugiej wali ręką w stół, bo ktoś jej zwrócił uwagę. Może być to być wyjaśnione żałobą, ale z drugiej strony nie ma za dużo o jej przeżyciach z tym związanych. Charakteru nie ma za grosz, a jak już płakała po raz dziesiąty, na przestrzeni pięciu kartek to myślałam, że zaraz do niej dołączę.
Koniec z fabułą, czas na to jak książka została napisana. Widać tutaj, że książka nie przeszła nawet korekty. Długie, rozwlekłe opisy, które zazwyczaj nic nie wnoszą do fabuły i w moim odczuciu są taką "zapchaj dziurą". Dużo powtórzeń słów, sytuacji, zachowań bohaterów oraz brak rozwoju bohaterów, ponieważ są oni płascy. Zachowania są nieadekwatne do wieku postaci. Tak samo autorka mogła sobie darować niepotrzebną liczbę przekleństw w książce młodzieżowej. Przekleństw i schematów było o wiele więcej, niż sensownej akcji.
Nie do końca rozumiem, skąd aż taka popularność tej książki, chociaz wiem, że ludzie mają sentymeny z wattpada, ale jako osoba, która nie znała wcześniej tej historii, jestem niestety na nie.
Książka, która podbiła serca wielu, w tym pełno czytelniczek na wattpadzie oraz cały tiktok huczał, jaka dobra ta książka była. Książka, za którą fani bronią tak mocno, że hejtują osoby o negatywnej opinii. Rozumiem, że swoją ukochaną książkę można bronić, ale przypomnijmy, że każdy ma swoją własną opinię i ta opinia również do tego należy.
Rodzinę monet omijałam jak...
2019-07-18
Przez opis, okładkę, a nawet opinię na lubimyczytać.pl miałam nadzieje na dobrą książkę, ale jak to mówią. "Książki nie ocenia się po okładce". I to jest najprawdziwsza prawda. Opowieść Japonki i Amerykanina moim zdaniem była niezwykle nudna. Sceny miłosne wydawały mi się zajmować z trzy strony, może więcej. Myślałam po prostu, że to nigdy się nie skończy. Brak akcji jeszcze bardziej sprawiał, że odechciewało mi się czytać. I z kilku godzin czytania, schodziło mi kilka dni. Jedyne co mogę dać na plus to oryginalny pomysł, na zakochanie się Amerykanina w japonce. Jednakże szybko zapomnę o tej książce.
Przez opis, okładkę, a nawet opinię na lubimyczytać.pl miałam nadzieje na dobrą książkę, ale jak to mówią. "Książki nie ocenia się po okładce". I to jest najprawdziwsza prawda. Opowieść Japonki i Amerykanina moim zdaniem była niezwykle nudna. Sceny miłosne wydawały mi się zajmować z trzy strony, może więcej. Myślałam po prostu, że to nigdy się nie skończy. Brak akcji...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-14
Nie jest źle, nawet powiem, że jest dobrze. Ładna kreska, tak samo okładka i zrozumiałe wypowiedzi. Bohaterzy mają to coś, widzimy ich charakter i możemy je zrozumieć. Jednak tematyka jaka została poruszona nie przypadła mi do gustu, ale to nie oznacza, że manga jest zła, gdyż wręcz przeciwnie.
Nie jest źle, nawet powiem, że jest dobrze. Ładna kreska, tak samo okładka i zrozumiałe wypowiedzi. Bohaterzy mają to coś, widzimy ich charakter i możemy je zrozumieć. Jednak tematyka jaka została poruszona nie przypadła mi do gustu, ale to nie oznacza, że manga jest zła, gdyż wręcz przeciwnie.
Pokaż mimo toBardzo lubiłam pierwszy tom, czyli zapałkę na zakręcie, drugi tom był do zniesienia, jednak po przeczytaniu tej części zrobiło mi się dziwnie. Dobrze było wrócić do Mady i Marcina, tylko problem jest taki, że ich jest tu mało. Taka sprawa jest z Kacprem i Tiną. W sumie z zapałki tutaj nie ma praktycznie nic. Główną bohaterką jest sama autorka, która przyjeżdża do osady, aby odwiedzić głównych bohaterów. Wszystko jest dziwne i poplątane. Książka wydaje się napisana na siłę i chyba jest jak na razie najgorszą, jaką czytałam od pani Krystyny. Ta część mówiąc szczerze, nie jest w ogóle potrzebna jeśli tak to ma wyglądać. Może mam za duże wymagania, ale mogło się to skończyć lepiej.
Bardzo lubiłam pierwszy tom, czyli zapałkę na zakręcie, drugi tom był do zniesienia, jednak po przeczytaniu tej części zrobiło mi się dziwnie. Dobrze było wrócić do Mady i Marcina, tylko problem jest taki, że ich jest tu mało. Taka sprawa jest z Kacprem i Tiną. W sumie z zapałki tutaj nie ma praktycznie nic. Główną bohaterką jest sama autorka, która przyjeżdża do osady, aby...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-30
Moim zdaniem drugi tom jest nieco naciągany. Zaczynając przygodę z "Pejzażem" miałam wielkie ambicje, jak to dalej się potoczyło z Madą. Tutaj jednak co wprawiło mnie w zaskoczenie zamiast Mady i Marcina poznajemy również ich dzieci, Kaspra i Tinę. Pierwsze strony z łatwością przeczytałam, ale co szłam dalej, to tym bardziej mnie nudziło. Ostatnie strony już naprawdę czytałam na siłę, byleby zakończyć tę książkę. Szczerze przyznam, że "Zapałka" była lepsza. Dało się wytrzymać, jednak ten drugi tom mógłby być lepszy.
Moim zdaniem drugi tom jest nieco naciągany. Zaczynając przygodę z "Pejzażem" miałam wielkie ambicje, jak to dalej się potoczyło z Madą. Tutaj jednak co wprawiło mnie w zaskoczenie zamiast Mady i Marcina poznajemy również ich dzieci, Kaspra i Tinę. Pierwsze strony z łatwością przeczytałam, ale co szłam dalej, to tym bardziej mnie nudziło. Ostatnie strony już naprawdę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-30
2011
2016
2020-12-30
Powiem jedno — męczarnia i śmiech. Przeczytałam książkę z polecenia swojej siostry. Przyznam się, nigdy nie czytałam książek o wampirach, to była moja pierwsza. Może w czasach podstawówki by mi się podobało, podkreślam może, ale nie teraz. Naprawdę próbowałam ją przeczytać na raz, niestety rady nie dałam. Przerwałam w połowie, zrobiłam sobie przerwę na 2 tygodnie i przeczytałam to do końca, omijając co drugie zdanie, aby tylko to skończyć. Albo śmiałam się z idiotyzmu tej książki, albo płakałam, bardzo chcąc to skończyć. Najlepsze jest to, że to niby jest jedna z najlepszych części tego cyklu, to ja już wiem, że kontynuować tego nie będę. Jednak koniec z tym — przejdźmy do właściwej recenzji.
Myślę, że wszystko głównie mi się tak ciągnęło przez opisy. One mnie dosłownie obrzydzały, było ich za dużo (szczególnie jak Edward nie jest piękny) lub nagminne powtarzanie jak ciągle pada, jest wilgotno i w cholerę brzydko, że silnik ciągle huczy czy co tam robił. A! I co rozdział dostajemy informacje, co jest na obiad. Tak wykasowałabym połowę z tych opisów, bo to po prostu nic nie wnosi. Są to takie pierdoły, zapychacze, aby tylko książka była dłuższa. Np. Rozmowy z nauczycielem, na czym robiła próbki na biologii czy jakie firanki dzisiaj zmieni. Na co to jest?
Miłość bohaterów jest oparta dosłownie na niczym. Nie widzę tam żadnego budowania tej miłości. Żadnych fundamentów nic, wszystko się tak dzieje z dupy. Dobra to jest książka dla nastolatków, a każdy chyba w tym wieku zakochiwał się w kimś po wyglądzie. Jednak ich miłość jest strasznie bez sensu. Tam występuje pełno zaprzeczeń. W ogóle Edward na samym początku odsuwał się od Belli, byle by tylko nie spędzać z nią towarzystwa. Do Belli nie dociera, że np. Edward ją nie lubi, tylko silnie poszukuje powodu, dlaczego on tak robi, a nie inaczej. W końcu reszta jej znajomych strasznie się do niej klei. Widać, że ze strony na stronę on jej po prostu nie trawi, mówi, że nie może przebywać w jej towarzystwie, ale parę stron później ten mówi, że ją kocha. Tutaj nie ma momentu, nawet po wypadku ze samochodem, że oni się poznają jakoś bliżej ze sobą. Jakaś randka albo cokolwiek. Tylko oni zaczynają się poznawać bliżej dopiero, jak stwierdzają, że są parą. Tam była taka rozmowa, coś o ojcu Belli, i nagle Bella "I co ja mam mu powiedzieć?". Edward z dupy zasugerował, że niech będą parą, a parę stron później takie: To serio jesteśmy parą?. No w sumie czemu nie. Tu nie istnieje żaden etap poznania się.
Kolejna sprawa, sama główna bohaterka. Przepraszam, ale Bella jest straszliwie irytująca. To jest ta typowa głupia, pierdołowata nastolatka, szara myszka, która szaleje, za tym jednym pięknym typem. Ona nie ma charakteru! Nie dość, że ma absurdalnie niską samoocenę (nie pozwala nawet nikomu dyskutować z tym — tak jest i tyle, to jest prawda. Nie śmiej temu zaprzeczyć), to ciągle się potyka, stwarzając zagrożenie dla innych. To jest podciągnięte do poziomu absurdu, bo wspominane to jest tak często, że dziwie się jak ona jeszcze żyje. Dodatkowo Bella jest cholernym bucem! Dosłownie jest niemiła dla każdego — w myślach wszystkich krytykuje na różne sposoby. W sumie ona sama ze sobą się nie odnajduje, dobra tam ma problemy z kontaktami towarzyskimi, ale nie raz w myślach zadaje se pytania typu: "Czy ja mam coś z głową?" etc. No nie raz się śmiałam z tego. Lub odpowiadanie jednymi zdaniami czy słowami tak bardzo mnie wkurwiało. Tak samo uważa, że jest brzydka. Chciałaby, by być tak piękna, jak swoja mama. Jednak jakimś cudem, wszyscy jej przyjaciele na nią lecą.
Wygląd Edwarda opisywanego przez Belle to też jest hit. Dosłownie — wysoki, młody grecki bóg, zajebista klata, twarz modela, boskie wargi, ciemne oczy i blady jak by słońca nie widział. Normalnie rudy Jony Brawo XD
Edward to jest totalny creep (dla tych którzy nie wiedzą, postać wywołująca takie odczucia jak strach czy niepokój). On w trakcie fabuły osacza Belle, chodzi mi tu, w jaki sposób on ją osacza i w sumie narzuca swoją wolę każdym aspekcie. Tak samo jest sposób zwracania się do Belli, włącza mi lampkę — coś z nim jest totalnie nie tak, ale w złym tego słowa znaczeniu. Tak samo Edek ma tam 100 ileś tam lat, ale jest wiecznym siedemnastolatkiem. I mamy go zestawionego z Bellą, która ma te 17 lat. Koleś przeżył dwie wojny! I też oni tam nie mieszkają na zadupiu, no może trochę tak, ale w ciągu tych wszystkich lat się cywilizują, dostosowują do danej epoki. To dlaczego do cholery jasnej on raz mówi tam staro angielszczyzną, w kolejnym rozdziale używa słów w stylu "bryka", albo "super", a w międzyczasie stwierdza, że będzie takim dżentelmenem i powie podniesionym głosem: Bella, chodź tu. No WTF, tutaj nic się nie zgadza z tą postacią. Na początku myślałam, że tak go może wychowano, ale oni ani razu nie rozmawiają o czymś takim. Nie jest tu ani razu wspomniane o jego wychowaniu, jak postrzega to wszystko, nie rozmawiają o tym w ogóle. Koleś ma telewizję, więc wie, co się zmieniło przez te lata.
Tak samo Edward traktuje ją jak swoją własność.
Najgorsze jest, że Bella się tak łatwo mu poddaje. Zero dyskusji, ona się w ogóle nie zastanawia. Przez tak połowę książki jej jedyna reakcja na cokolwiek to jest zażenowanie. Albo prosta linia, nie ma żadnej reakcji, dopóki nie poznaje Edwarda, nie potrafi cieszyć się z czegokolwiek.
Czego ta książka uczy? Ważne, abyś miała chłopaka, bo nigdy nie będziesz szczęśliwa.
Więcej rzeczy wymieniać nie będę, bo ta recenzja będzie jeszcze dłuższa.
Daje dwie gwiazdki za moją miłość do książek fantasy, ale nic poza tym.
Powiem jedno — męczarnia i śmiech. Przeczytałam książkę z polecenia swojej siostry. Przyznam się, nigdy nie czytałam książek o wampirach, to była moja pierwsza. Może w czasach podstawówki by mi się podobało, podkreślam może, ale nie teraz. Naprawdę próbowałam ją przeczytać na raz, niestety rady nie dałam. Przerwałam w połowie, zrobiłam sobie przerwę na 2 tygodnie i...
więcej Pokaż mimo to