rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Polskie Archiwum X Piotr Litka, Bogdan Michalec, Mariusz Nowak
Ocena 7,0
Polskie Archiw... Piotr Litka, Bogdan...

Na półkach:

Książka dziennikarza rozmawiającego z dwoma policjantami o elitarnej jednostce wojskowej, Polskim Archiwum X, pierwszej takiej w Polsce i jedynej na czas powstawania (2004) w Europie, była wydarzeniem elektryzującym w momencie, kiedy ta pozycja wychodziła na rynek w 2016 roku. W końcu nie codziennie policjanci pozostający w strukturach tej grupy opowiadają o kulisach swojej owiniętej tajemnicą i mrokiem pracy, jaką jest rozpracowywanie spraw trudnych, tzw. „ciemnej liczby zabójstw", czyli niewyjaśnionych spraw kryminalnych. Ja sięgnęłam po Polskie archiwum X dopiero teraz, kiedy emocje związane z codziennością policjantów zmagających się z najgłośniejszymi sprawami morderstw już lekko opadły, a po jej lekturze zadałam sobie pytanie, czy książka Piotra Litki wydana przy współpracy z Bogdanem Michalcem, obecnym szefem „Archiwum X" i Mariuszem Nowakiem, tworzącym pierwszy skład jednostki warta jest zachodu i faktycznie obnaża szokujące kulisy pracy policji rozpracowującej brutalne zbrodnie? I tak, i nie.MIĘDZY WIEDZĄ A MĄDROŚCIĄ JEST OLBRZYMIA PRZEPAŚĆ.Te słowa padają już na samym wstępie z ust Bogdana Michalca, doświadczonego funkcjonariusza, starego, policyjnego wygi, który może służyć jako przykład śledczego z prawdziwego zdarzenia. Przyznam szczerze, że sięgając po opowieść o zmaganiach polskiej grupy operacyjnej ze światem zabójstw i niewyjaśnionych spraw, nie oczekiwałam, że przeczytam wypowiedzi tak nieprawdopodobnie wyważone, inteligentne i poparte ogromnym doświadczeniem oraz, o dziwo, empatią. Michalec nieustannie, niczym mantrę, powtarza na kolejnych kartkach książki teorię „złych emocji", sumienia, które zawsze ruszy sprawcę, niezmiennych od zawsze motywach zabójstw. Choć obaj panowie imponują swoją dojrzałością i przemawiającymi przez nich latami pracy, to właśnie Bogdan Michalec wzbudził we mnie cichy podziw, a to przez cytowanie z jednej strony C. G. Junga i Kazika z drugiej, chwalenie się znajomością ciekawych (i zapewne przydatnych w codziennej pracy) faktów z zakresu socjologii, psychologii i innych nauk. Kreśli dzięki temu obraz, wydaje mi się, dosyć nieszablonowy – policjanta działającego wieloobszarowo.Obaj panowie podczas lektury dają się poznać jako osoby bardzo twardo stąpające po ziemi i wyznające zasadę, że za zbrodnię musi spotkać sprawcę kara. Oni zaś są po to, aby panujące zło zwalczać i chociaż poprzez wykrycie osoby, która popełniła dane przestępstwo, czynić sprawiedliwość. Może to zabrzmieć górnolotnie, ale proszę mi wierzyć, z książki aż wylewa się autentyczność i uznanie dla rozsądku, umiejętności podążania tokiem rozumowania sprawcy i jego intencji oraz szerokich horyzontów w analizowaniu każdej zbrodni. Obaj rozmówcy Piotra Litki wyznają proste w istocie zasady i kierują się nimi przy rozpracowywaniu zagadkowych morderstw.IMIĘ I NAZWISKO SPRAWCY (...) CZĘSTO ZNAJDUJE SIĘ W PIERWSZYM TOMIE AKTPolskie Archiwum X to dziesięć spraw, które elektryzowały polskie społeczeństwo na przestrzeni wielu lat. Znajdziemy tutaj historię Hakowego, szczątków z Tarnowa, seryjnego zabójcy starszych pań i brutalnego mordu na prostytutce z krakowskich Plant. Choć same zbrodnie przedstawione w książce są drastyczne i często mrożące krew w żyłach, na próżno szukać w niej tego rodzaju szczegółów i szerszego omówienia w tym zakresie. Lektura dostarcza czytelnikowi przede wszystkim tego, o czym głośno było swego czasu w mediach, z komentarzami dwóch policjantów prowadzących zagadkowe śledztwa, co stanowi okoliczność rozczarowującą osoby zachęcone chwytliwym hasłem Policjanci ujawniają kulisy swojej pracy.Książkę napisano w maksymalnie przystępny dla czytelnika sposób, co można uznać za wadę i zaletę. Wartkość i dynamiczne opisywanie poszczególnych spraw czyni z Polskiego Archiwum X lekturą wprost stworzoną do podróży autobusem czy piątkowego, luźnego wieczoru, bowiem czyta się ją tak, jak ogląda film sensacyjny – szybko, bez nadmiernego skupienia, oddając się niewymagającej rozrywce. Z drugiej jednak strony tak pobieżne i okrojone omówienie zaginięć i morderstw, które histeryzowały cały kraj i za którymi społeczeństwo podążało w oczekiwaniu na finał, prezentuje się rozczarowująco i nie spełnia wiązanych z nim oczekiwań.Warto napisać wprost – nie należy spodziewać się po Polskim Archiwum X spektakularnych szczegółów dotyczących samych śledztw, a raczej przedstawiania toku rozumowania policjantów pracujących nad sprawą i ich prywatnych odczuć, zwłaszcza nieustannego powtarzania, że sprawca ma sumienie, które prędzej czy później się odezwie. W gruncie rzeczy przedstawianie każdego morderstwa w książce było schematyczne, opierało się na pobieżnym opisaniu stanu faktycznego i okoliczności popełnienia przestępstwa przeplatanych wypowiedziami policjantów, którzy przy każdym powielają hasła o sumieniu, ciemnej liczbie zabójstw i roztaczaniu iluzji przez sprawcę. Przyjęcie takiej konwencji szybko wywołuje uczucia znużenia przez brak jakiegokolwiek elementu szokującego czy zaskakującego, co sprawia, że Polskie Archiwum X traci swoją dynamikę już w połowie.Polskie Archiwum X to w istocie pewnego rodzaju studium zła, o którym policjanci opowiadają na podstawie własnych doświadczeń. Zabrakło tutaj, obok  aspektu psychologiczno-moralnego, który poprawnie wybrzmiewa w książce, przedstawienia specyfiki funkcjonowania policji w zakresie niewyjaśnionych spraw czy metodyki działania policjantów. Trudno jednoznacznie ocenić, czy pozostaje to winą dziennikarza pozbawionego kreatywności w zakresie przepytywania swoich rozmówców czy samych rozmówców, którzy kładli nacisk na wybrane aspekty swojej pracy, pomijając te, które mogły wydawać się kluczowe i oczekiwane. Oczywiście dzięki temu rysuje się finalnie ciekawy obraz motywacji, które popychają do tak drastycznych aktów przemocy, niemniej jednak można odnieść wrażenie, że to zbyt mało jak na tego rodzaju opracowanie.Porównując sprawy sprzed lat i te współczesne, policjanci z krakowskiego "Archiwum X" stwierdzają, że w zbrodni przez wieki zmieniła się tylko technika, ale motywacje zabójców pozostają te same. To wciąż chciwość, strach, żądza dominacji, pycha i poczucie bezkarności. Bogdan nazywa je "złymi emocjami", które eksplodują podczas "złego czynu", czyli zbrodni.Fragment magazynu kryminalnego "997" z dnia 10 maja 2001 roku na temat zbrodni popełnionych przez "Hakowego" w Zakopanem. źródło: https://www.kryminatorium.pl/hakowy-morderca-z-zakopanego/Finalnie, niemałym rozczarowaniem okazuje się obrana przez Piotra Litkę i jego rozmówców narracja, która, jak wspomniałam, w zasadzie nie odkrywa niczego nowego ponad to, co przeciętny człowiek może wywnioskować z medialnych doniesień. Tak naprawdę wielokrotnie i do znużenia powielane tezy o tym, że nazwisko sprawcy znajduje się już w pierwszym tomie akt, media w sprawach zagadek kryminalnych mają tak ogromne znaczenie, co potrafią namieszać w śledztwie, a najczęściej po dokonaniu zbrodni sprawa zmienia swoje zachowanie, nie stanowią żadnego novum, a już na pewno nie odsłaniają kulis pracy policjantów z Archiwum X, których oczekiwano.Problemem Polskiego Archiwum X jest więc z całą pewnością nużąca powtarzalność w wypowiedziach policjantów, którzy każdą omawianą sprawę oprawiają podobnymi komentarzami i przemyśleniami, i skupiają się jedynie na wybranych aspektach spraw, nad którymipracowali.Szablon w naszej policyjnej pracy to trucizna. Często zamiast życiowemu doświadczeniu zbytnio ufamy komputerom. Wyszukiwarka znajdzie dla nas wszystko, czego musieliśmy do tej pory szukać w bibliotekach, w sieci znajdziemy porady psychologiczne, a komputer przy użyciu "algorytmów postępowania w zależności od zdarzenia" wskaże sprawcę. A to pozory i trucizna! W ten sposób zanika sztuka dedukcji i żywego dochodzenia do prawdy.Na marginesie warto jednak podkreślić, że o faktycznej wartości całej książki stanowi jeden rozdział poświęcony mechanizmom popełniania zbrodni na Podhalu – z krótkiego tekstu podsumowującego lata pracy w tym regionie, wyłania się fascynujący obraz mentalności góralskiej. Polskie Archiwum X nie straciłoby zupełnie na jakości, gdyby autor skupił się jedynie na przedstawieniu tego rozdziału polskiego świata morderstw. Podjęcia takiej tematyki prędzej by oczekiwano od opracowania dotyczącego zagadkowych i mrocznych spraw kryminalnych. Przemyślenia dotyczące zbrodni w hermetycznym światku górali to szerzej nieznana, enigmatyczna i specyficzna materia, której warto było poświęcić więcej uwagi, choćby kosztem zmniejszenia rozmiaru fontu i marnowania stron na „grafiki" stanowiące przerywniki między kolejnymi rozdziałami.TRZEBA WEJŚĆ W SKÓRĘ SPRAWCYPolskie Archiwum X, choć było pozycją bestsellerową i szeroko komentowaną jako coś, w czym po raz pierwszy ujawnia się kulisy dosyć enigmatycznej i raczej nieujawnianej szerzej pracy jednostki specjalnej rozwiązującej niewyjaśnione sprawy, w finalnych odczuciach pozostawia po sobie niedosyt. Czyta się ją co prawda błyskawicznie i trudno się od niej oderwać, ale to zdecydowanie zasługa konstrukcji samej książki (rozmowa przeplatana elementem reportażowym) i podjętej tematyki. Sprawy kryminalne związane z brutalnymi nierzadko morderstwami i problematycznym zidentyfikowaniem sprawców, stanowią obszar chętnie eksplorowany z uwagi na swoją tajemniczość, nadmierne rozdmuchiwanie przez media i chęć poznania mrocznych motywacji sprawców. Nie dziwi więc fakt, że Polskie archiwum X świetnie wpisało się w czytelnicze oczekiwania, niemniej jednak nie ugasiło wciąż intensywnych pragnień z nimi związanych. To książka stanowiąca raczej niewielki punkt wyjścia dla dalszego rozwoju zainteresowań w dziedzinie najgłośniejszych polskich spraw kryminalnych. Zdecydowanie zabrakło w niej wyjścia poza to, czego można dowiedzieć się z materiałów prasowych czy dzieł filmowych poświęconych pracy policji przy zbrodniach.

[autor: Natalia Łupińska]

Książka dziennikarza rozmawiającego z dwoma policjantami o elitarnej jednostce wojskowej, Polskim Archiwum X, pierwszej takiej w Polsce i jedynej na czas powstawania (2004) w Europie, była wydarzeniem elektryzującym w momencie, kiedy ta pozycja wychodziła na rynek w 2016 roku. W końcu nie codziennie policjanci pozostający w strukturach tej grupy opowiadają o kulisach swojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

17 kwietnia 2019 roku, za sprawą wydawnictwa Muza, do sprzedaży trafiła debiutancka powieść Szymona Wojtyniaka – Bezpańskie psy.

Napisanie powieści rozgrywającej się zarówno w przededniu jak i w trakcie II wojny światowej zawsze jest sporym wyzwaniem oraz ryzykiem. Po pierwsze dzieje się tak dlatego, że proza tego rodzaju występuje na rynku w sporej ilości – jako biografie, wspomnienia czy powieści. Wiele z nich zostało napisane w czasach znacznie bliższych tragicznym latom wojny, co sprawia, że od początku wydają się bardziej autentyczne, wierne temu, co miało wówczas miejsce.

Szymon Wojtyniak nie jest pisarzem, który w tej tematyce może stanąć w szranki z choćby Erichem Marią Remarkiem. Czy to zła wiadomość dla potencjalnego czytelnika jego debiutanckiej książki?

Moim zdaniem nie. Co więcej, jako wielbiciel prozy Remarque’a, uważam, że lektura Bezpańskich psów może dać sporo przyjemności osobom, które cenią takie powieści jak Noc w Lizbonie czy Łuk triumfalny.



W pierwszej chwili fabuła może sprawiać wrażenie dość błahej i oczywistej – oto polski major, as kontrwywiadu, Feliks Zygartowicz, przeczuwa nadchodzący wojenny kataklizm i próbuje przekonać przełożonych do podjęcia działań, które przysłużą się ojczyźnie – przestrzega przed ich zbytnim zaufaniem do własnej siły militarnej i rzekomej przyjaźni ze strony sojuszników. Tu pojawia się pierwszy zgrzyt, gdyż postać majora ma wiele racji w tym, co usiłuje przekazać generalicji Wojska Polskiego. Ktoś mógłby zarzucić autorowi, że Zygartowicz przypomina Kasandrę, wieszczącą zagładę Troi i zignorowaną przez jej mieszkańców. Postawienie postaci w roli kogoś, kto trafnie przewidzi losy państwa w nadchodzącej wojnie to pułapka z której trzeba umiejętnie wybrnąć, żeby nie zrazić czytelnika, który – nie bez racji – stwierdzi, że po 80 latach od wybuchu II wojny światowej można zadać pytanie: „skąd on mógł to wtedy wiedzieć?”. Szymon Wojtyniak dokonał moim zdaniem słusznego wyboru – główny bohater zna dzieła Władysława Studnickiego i posiada rozległą sieć kontaktów, co uwiarygadnia jego wiedzę w wystarczającym stopniu.

Na skutek konfliktu z przełożonym Zygartowicz zmienia miejsce pobytu i z aprobatą generała, przyjaciela jego zmarłego ojca, rozpoczyna tworzenie własnego oddziału. Jest to interesująca część powieści – poznajemy w niej kolejnych jej bohaterów, takich jak Sebastian Rychter czy Radosław Makarewicz. Przypomina to nieco filmy znane jako heist movies, czyli traktujące o napadach (na banki, kasyna). Każda z postaci zostaje nam przedstawiona w scenach, które w dość oczywisty sposób sugerują nam do czego dany bohater będzie potrzebny w powstającej drużynie. Jest to zabieg, który przybliża nam pokrótce ich losy, rodziny i ukryte myśli. Autor tworzy postacie, które mają wady i zalety, dzięki czemu stają się nam bliższe. Bohaterowie są wiarygodni psychologicznie, pomimo że stanowią tło dla głównego bohatera. Zygartowicz jest człowiekiem honorowym, kulturalnym, ale drzemie w nim również mroczna tajemnica – coś, co sprawia, że chcemy dowiedzieć się o nim jeszcze więcej.



Największym problemem Bezpańskich psów jest dla mnie Wojciech Tuchowiak – niższy rangą przyjaciel majora. Pisarz, tworząc tę postać, wybrał rozwiązanie zbyt szablonowe – dwójka przyjaciół została zbudowana na przeciwieństwach (otwartość – skrytość, pobudliwość – spokój, ogromna siła fizyczna – ogromny intelekt), co sprawia, że do głowy przychodzą… Asterix i Obelix – oczywiście z całym szacunkiem do intelektu Tuchowiaka, który wbrew pozorom jest dość bystrym bohaterem, chociaż wydaje się nieco przerysowany. Najciekawsze i najlepiej napisane postacie to (obok Zygartowicza) wspomniany Sebastian Rychter, strzelec wyborowy, a także Marcus Schreiberg – oficer niemieckiego wywiadu oraz Krystyna Zapolska, polska agentka o kryptonimie Adrastea, pracująca w niemieckim banku jako Agathe Holler.

Sama fabuła jest poprowadzona bardzo umiejętnie – zwłaszcza, gdy zauważymy, że Bezpańskie psy składają się właściwie z dwóch rożnych opowieści, z których każda mogłaby stać się osobnym tekstem. Pierwsza z nich to historia Zygartowicza i jego ludzi (oprócz tego mamy również dobrze poprowadzony wątek miłosny); druga ma miejsce na terenie III Rzeszy, a jej głównymi postaciami są Agathe Holler, Marcus Schreiberg oraz oficerowie SS. Obydwa wątki łączy sprawa zuchwałego napadu na willę gestapowskiego funkcjonariusza Radkego i kradzież cennych dokumentów. Co ciekawe wątek Schreiberga prowadzi do spotkania na kartach powieści nikogo innego jak Adolfa Hitlera. Na szczęście nie jest on postacią przerysowaną, a pokazaną jako zaślepiony własnymi ideami egocentryk. Wielkie brawa należą się autorowi za trud pracy włożonej w odwzorowanie klimatu międzywojnia, szczegółowość uzbrojenia i poruszenie takich wątków jak choćby atak na radiostację w Gliwicach.

Szymon Wojtyniak napisał (jako debiutant) książkę, której wielu innych pisarzy może mu pozazdrościć – nie pogubił się w jej wielowątkowości, postarał się o wiarygodność historyczną, chociaż jest to powieść, w której umowność jest czymś oczywistym. Jest to dobrze napisana fikcja, której tłem są najważniejsze wydarzenia ubiegłego wieku. Zakończenie powieści sugeruje, że być może doczekamy się kolejnej, w której poznamy dalsze losy bohaterów. Jeśli po przeczytaniu książki chcemy dowiedzieć się, jaki los spotkał majora Zygartowicza oraz jego kompanię i czujemy niedosyt z powodu niewiedzy na ten temat, to chyba jest to całkiem dobra rekomendacja, prawda?

[autor: Dominik Siudak]

17 kwietnia 2019 roku, za sprawą wydawnictwa Muza, do sprzedaży trafiła debiutancka powieść Szymona Wojtyniaka – Bezpańskie psy.

Napisanie powieści rozgrywającej się zarówno w przededniu jak i w trakcie II wojny światowej zawsze jest sporym wyzwaniem oraz ryzykiem. Po pierwsze dzieje się tak dlatego, że proza tego rodzaju występuje na rynku w sporej ilości – jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nakładem wydawnictwa Czarna Owca ukazała się niezwykła książka – Polowanie na lisy. Prawdziwa historia uciekiniera z Jemenu Mohammeda al-Samawiego. Jest ona zapisem działalności autora na rzecz pokoju, która doprowadziła do ucieczki z jego rodzinnego państwa.

Na południu Półwyspu Arabskiego i archipelagu Sokotra tworzonym przez cztery bajeczne wyspy, leży miejsce całkowicie nieznane Europejczykom. Jemen, bo o nim mowa, był kiedyś potężnym państwem, podejmującym kontakty nawet z Rzymianami, którzy nazywali te ziemie Arabia Felix. To właśnie tam znajdowało się Królestwo Saby, którego władczyni złożyła wizytę biblijnemu królowi Salomonowi. Prawie od samego początku Jemen znajdował się w granicach kalifatu muzułmańskiego, jednak ze względu na górzyste ukształtowanie terenu żył trochę swoim życiem. Cały czas krajem rządziły, niezależnie od władzy kalifów czy później władzy osmańskiej, lokalne dynastie. Dzięki izolacji w Jemenie mogły rozwijać się różne grupy religijne – sunnici i szyici (głównie zajdyci, czyli szyici uznający pięciu imamów), a przed powstaniem państwa Izrael również żydzi. Stało się to w konsekwencji jednym z czynników wojny domowej, która wybuchła w 2015 roku.

Sytuację w Jemenie próbuje w swojej książce Polowanie na lisy. Prawdziwa historia uciekiniera z Jemenu przybliżyć czytelnikom Mohammed al-Samawi. Autor urodził się w zajdyckiej rodzinie. W szkole uczono go niechęci do innych religii. Jego życie odmieniło się, kiedy uczący go angielskiego zdecydował się wyjechać z Sany. Będąc pobożnym muzułmaninem i martwiąc się o życie pośmiertne przyjaciela, Mohammed podarował mu Koran w języku angielskim na pamiątkę ich znajomości. Przyjaciel pomyślał o tym samym i podarował mu Biblię. Al-Samawi zdziwił się, ale obiecał, że przeczyta otrzymaną książkę. Na początku, z lekką niechęcią, czytał ją w ukryciu i od razu zauważył podobieństwo do podobieństwa ze świętej księgi muzułmanów. Największym szokiem okazało się to, że gdy studiował Stary Testament, przeczytał również Torę, świętą księgę żydów, których tak bardzo nienawidzono w Jemenie. Po lekturze całości Pisma Świętego zdał sobie sprawę, że wszystkie trzy, monoteistyczne religie niosą to samo przesłanie, choć wyrażone trochę innymi słowami. Mohammed kompletnie nie mógł zrozumieć niechęci do innych religii i wyznań. Od razu zaangażował się w pracę w licznych organizacjach działających na rzecz dialogu międzyreligijnego, jeździł na konferencje, spotykał się z chrześcijanami i żydami, którzy stali się jego przyjaciółmi. Jednak w rodzinnym Jemenie dostawał pogróżki, głuche telefony i groźby od wielu osób, rosły nastroje ekstremistyczne.

Pewnego dnia Mohammed wyjechał z Sany do portowego miasta Aden zamieszkałego głównie przez sunnitów, aby rozpocząć tam pracę. Od adeńczyków wyróżniało go w zasadzie wszystko – miał jaśniejszą skórę i akcent z północy. Różnice te nabrały istotnego znaczenia po wybuchu wojny domowej. Szyiccy bojownicy Huti wspierani przez Iran zajęli Sanę, a Arabia Saudyjska, walcząca o zwierzchnictwo nad światem islamu z Iranem, nie chcąc na to pozwolić, zaczęła bombardowania Jemenu, który stał się areną walki pomiędzy dwoma mocarstwami. W Adenie zaczęli rządzić terroryści z Al-Kaidy zabijający ludzi tylko dlatego, że nie byli oni sunnitami lub mieli inny kolor skóry. Mohammedowi groziło śmiertelne niebezpieczeństwo, nie tylko z powodu wyznania czy pochodzenia. Bał się, że bojownicy odkryją jego działalność. Musiał uciekać.

Drogi lądowe były zablokowane i niebezpieczne, lotniska zostały zniszczone w nalotach, w portach również przebywali terroryści. Jedzenia i picia miał w swoim mieszkaniu na kilka dni, a nie mógł z niego wychodzić ze względów bezpieczeństwa. Miał dwa wyjścia z tej sytuacji – śmierć albo ucieczka. Skontaktował się ze swoimi przyjaciółmi, których znał z konferencji o dialogu międzyreligijnym. Pomogli mu zatem chrześcijanie i żydzi, jednak okazało się to niełatwe. Uruchamiali oni swoje znajomości w wielu organizacjach, ambasadach , a nawet w rządzie USA. Niestety, wszystko to pokazało, jak niewiele warte jest życie jednostki w okrucieństwie wojny, w której liczą się tylko pieniądze. Bardzo trudno jest opisać, co wtedy czuł autor książki. Nieraz ocierał się o śmierć. Pomimo wielu przeciwieństw Mohammed uciekł z Jemenu, a wszystkie swoje problemy i przeciwieństwa losu następnie opisał.

Jestem bardzo wdzięczny autorowi, że zdecydował się spisać i opublikować swoje dramatyczne wspomnienia. Myślę, że udało mu się przelać i odtworzyć emocje, które towarzyszyły mu w trudnych i niebezpiecznych chwilach. Uświadamia nas też, że ofiarami terroryzmu i fundamentalizmu religijnego są również, jeżeli nie przede wszystkim, muzułmanie. A co najważniejsze, że zdecydowana większość z nich nie zgadza się z ekstremizmem i nie chce, żeby islam kojarzono z atakami i przemocą. Niestety, raczej nie mówi się tego w zachodnich mediach.

Bardzo polecam książkę Polowanie na lisy. Prawdziwa historia uciekiniera z Jemenu. Jest ona niezwykłą opowieścią o koszmarze wojny, ale też o tolerancji i sile przyjaźni. Pokazuje, jak ważne są edukacja w życiu każdego człowieka, która może uformować go w miłości bądź nienawiści do drugiego człowieka oraz wiedza, dzięki której możemy zrozumieć drugą osobę. Muhammad al-Samawi napisał niezwykłą książkę; jedną z niewielu, jeżeli nie jedyną książką o Jemenie, która w tak prosty i przystępny sposób opisuje ten kraj. Pozwala również spojrzeć na problemy, nie tylko jemeńskie, ale globalne, takie jak terroryzm i radykalizm religijny, z perspektywy muzułmanina.

[autor: Marcin Mieteń]

Nakładem wydawnictwa Czarna Owca ukazała się niezwykła książka – Polowanie na lisy. Prawdziwa historia uciekiniera z Jemenu Mohammeda al-Samawiego. Jest ona zapisem działalności autora na rzecz pokoju, która doprowadziła do ucieczki z jego rodzinnego państwa.

Na południu Półwyspu Arabskiego i archipelagu Sokotra tworzonym przez cztery bajeczne wyspy, leży miejsce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Drobna uwaga. Na pewno umrzecie". Markus Zusak wkłada te słowa w usta narratora swojej powieści, którym postanowił uczynić... Śmierć. Brzmi ciekawie? Z pewnością.

"Złodziejka książek" to pozycja trudna do jednoznacznej oceny. Z jednej strony jest to mało oryginalna historia osadzona w realiach II wojny światowej opowiadająca o sile przyjaźni i koszmarze wojennej rzeczywistości, niezaskakująca, ale przyjemna, a z drugiej to opowieść, którą snuje sama Śmierć zbierająca wtedy swoje słuszne żniwo. Mówi się, że dla dojrzałych czytelników, "Złodziejka książek" będzie nieatrakcyjną powiastką, trudno się dziwić, skoro jest to, w teorii przynajmniej, książka kierowana do dzieci i młodzieży. Ale czy to sprawia, że przestaje być wartościowa i godna uwagi? Zdecydowanie nie.

Perypetie Liesel Meminger mieszkającej u przybranych rodziców, która pewnego dnia odkrywa siłę słów oraz wartość prawdziwej przyjaźni i miłości, to ciepła i mądra opowieść o tym, jaką rolę w życiu człowieka odgrywa słowo, ile siły niesie w sobie pozornie zwykła książka, a także jak cennym i uwznioślającym są prawdziwe, bezinteresowne miłość i przyjaźń.

"Złodziejka książek" nie rości sobie żądania bycia traktowaną jako powieść historyczna, to raczej opowieść o człowieczeństwie i relacjach międzyludzkich w trudnych czasach, choć prosta i napisana mało spektakularnym językiem, pozostaje propozycją, o której się nie zapomina, fascynującą przeprawą przez dojrzewanie młodej dziewczyny otoczonej przez śmierć, cierpienie i niesprawiedliwość, która ukojenie znajduje w stronicach książek.

[autor: Natalia Łupińska]

"Drobna uwaga. Na pewno umrzecie". Markus Zusak wkłada te słowa w usta narratora swojej powieści, którym postanowił uczynić... Śmierć. Brzmi ciekawie? Z pewnością.

"Złodziejka książek" to pozycja trudna do jednoznacznej oceny. Z jednej strony jest to mało oryginalna historia osadzona w realiach II wojny światowej opowiadająca o sile przyjaźni i koszmarze wojennej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Z polskiego na nasze, czyli prywatny leksykon współczesnej polszczyzny Antoni Kroh, Barbara Magierowa
Ocena 8,1
Z polskiego na... Antoni Kroh, Barbar...

Na półkach:

Słownik wciągający jak wartko się toczący kryminał? Choć brzmi to nieprawdopodobnie i zakrawa o coś nieprawdopodobnego, w istocie możliwe jest, że pewien prywatny leksykon współczesnej polszczyzny, który wpadł mi w ręce, okazał się lekturą wyjątkową i niepowtarzalną. Dlaczego? Otóż książka, o której nakreślę za moment kilka słów w ramach własnych odczuć z nią związanych, to publikacja nad wyraz żywa, dynamiczna i rysująca na gęsto zadrukowanych kartkach niebywały obraz Polski, tej powojennej, po koszmarze II wojny światowej i wobec nowej rzeczywistości, jaka nastała. Język to ponoć najsumienniejszy kronikarz historii, zwłaszcza jeśli mówimy o mowie potocznej dokumentującej obraz środowisk, w których się rodzi. Barbara Magierowa i Antoni Kroh, autorzy "Z polskiego na nasze, czyli prywatnego leksykonu współczesnej polszczyzny", bo o tym właśnie słowniku mowa, kontynuując dzieło Zofii Lechnickiej-Kroh, zbierającej przez blisko czterdzieści lat wszelkie hasła i slogany obecne w języku II połowy XX wieku, zaproponowali czytelnikom pozycję nieporównywalną w zasadzie z niczym innym – stworzyli w układzie chronologicznym zapis społecznych przemian zaklętych w języku.

NIE MÓW Z ŻALEM, ŻE ICH NIE MA, ALE Z WDZIĘCZNOŚCIĄ: BYLI*

Skąd w ogóle pomysł na stworzenie leksykonu zawierającego w sobie wyszczególnione, zbierane na przestrzeni lat hasła tak silnie zakorzenione w mowie potocznej swoich czasów? Odpowiedź zawiera się tak naprawdę w dedykacji umieszczonej na pierwszych kartkach słownika: Pamięci Zofii Lechnickiej-Kroh. Kobieta ta, matka Antoniego, począwszy od lat 40. XX wieku aż do swojej śmierci w 1982 roku gromadziła je, notowała i obserwowała, wyrażając tym samym swoją niezgodę na rzeczywistość i wiarę (…), że człowiek nigdy nie jest całkiem bezbronny (wobec władzy) i z jednakową uwagą traktując język wszystkich środowisk i grup społecznych.

[całość tutaj: https://kulturanacodzien.pl/2019/07/11/skrzydlate-slowa-i-zbiorowa-autobiografia-z-polskiego-na-nasze/]

[autor: Natalia Łupińska]

Słownik wciągający jak wartko się toczący kryminał? Choć brzmi to nieprawdopodobnie i zakrawa o coś nieprawdopodobnego, w istocie możliwe jest, że pewien prywatny leksykon współczesnej polszczyzny, który wpadł mi w ręce, okazał się lekturą wyjątkową i niepowtarzalną. Dlaczego? Otóż książka, o której nakreślę za moment kilka słów w ramach własnych odczuć z nią związanych, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słowa cienką strużką sączą się do serca człowieka. Właściwie stwierdzenie, że ,,sączą się" nie jest zgodne z prawdą. Przecież nie robią tego same - czasami to nasi bliscy, zupełnie nieświadomie; dla naszego dobra; bo co ludzie powiedzą; bo tak robią wszyscy; bo tak nie robi nikt... i tak dalej, mówią nam rzeczy, które kształtują nas na całe życie.

Te słowa są jak pestki - a z pestki, jak myślą małe dzieci, wykiełkuje roślina. Nie wszyscy jednak wiedzą, że z czasem ta roślina zacznie się rozrastać tłumiąc to, co prawdziwe i autentyczne.

Książka Anny Ciarkowskiej jest niesłychanie ciekawa w swej formie - mocno poetyzowana, pełna zdań - kluczy, które niczym konary oplatają boleśnie serce głównej bohaterki.
Czyta się z wypiekami na twarzy, czasami otwierają się rany. A czy Ty masz w sobie pestki? Czy zaczęły już kiełkować?

[autor: Agnieszka Winiarska]

Słowa cienką strużką sączą się do serca człowieka. Właściwie stwierdzenie, że ,,sączą się" nie jest zgodne z prawdą. Przecież nie robią tego same - czasami to nasi bliscy, zupełnie nieświadomie; dla naszego dobra; bo co ludzie powiedzą; bo tak robią wszyscy; bo tak nie robi nikt... i tak dalej, mówią nam rzeczy, które kształtują nas na całe życie.

Te słowa są jak pestki -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chociaż książka ukazała się równo 10 lat temu, dla autorki tego wpisu jest literackim zaskoczeniem tego roku. Po lekturze ,,Samotności w sieci" i kilku innych utworów Janusza Leona Wiśniewskiego można było spodziewać się pewnej tendencyjności w budowaniu świata i bohaterów. Tymczasem, jest to rzecz dojrzała i przemyślana, która może trafić do szczególnie wrażliwych czytelników.
Janusz Leon Wiśniewski opowiedział historię młodych ludzi, których wcale nie omija wielka historia.
Ona - traci wszystkich bliskich w czasie bombardowania Drezna. Wrażliwa, intrygująca, poszukująca swojego miejsca w świecie zrujnowanym przez Wojnę. Na kilka miesięcy wiąże się z chłopakiem, którego imienia nie zna... Ta znajomość zmienia ją już na zawsze.
On - amerykański korespondent wojenny, wrażliwy na obraz, poszukujący piękna w świecie.
Spotykają się w zburzonym mieście i każde z nich jest równie zrujnowane jak to miasto.

Taki opis brzmi niczym z taniego romans, przyznaję. Janusz Leon Wiśniewski potrafi jednak pokazać emocje w taki sposób, żeby nie wpaść w nadmierny sentymentalizm. Bohaterowie, chwilami nieco zbyt łzawi, zostali osadzeni w przestrzeni surowej, groźnej, pozbawionej miękkich kształtów. To właśnie dzięki temu warto sięgnąć po ,,Bikini"
Nie jest to książka dla każdego. Właściwie, można albo zakochać się w tej historii i sposobie jej podawania, albo szczerze znienawidzić.
Niemniej jednak, warto podjąć wyzwanie zwłaszcza, jeśli szukamy powieści, której lektura może być po prostu rozrywką.

[autor: Agnieszka Winiarska]

Chociaż książka ukazała się równo 10 lat temu, dla autorki tego wpisu jest literackim zaskoczeniem tego roku. Po lekturze ,,Samotności w sieci" i kilku innych utworów Janusza Leona Wiśniewskiego można było spodziewać się pewnej tendencyjności w budowaniu świata i bohaterów. Tymczasem, jest to rzecz dojrzała i przemyślana, która może trafić do szczególnie wrażliwych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Erich Fromm z całą pewnością zasługuje na miano jednego z największych filozofów, socjologów i psychologów swoich (i nie tylko) czasów, a na pewno na tego najbliższego ludziom i ich codzienności. Niemiecki myśliciel żydowskiego pochodzenia jest postacią powszechnie znaną i bardzo szanowaną w swojej dziedzinie jako wyjątkowy i donośny głos na wielu płaszczyznach ludzkiej egzystencji. Znamy go z takich prac jak "Mieć czy być" (1976) albo "Ucieczka od wolności" (1941) pisanej w okresie jednej z największych hekatomb w historii świata.

"O miłości do życia" to pozycja inna i chyba mniej popularna, jeśli mówimy o spuściźnie Fromma. Jest to bowiem zebrany cykl wykładów, a raczej audycji radiowych, gdzie porusza on swoje ulubione tematy stanowiące zaskakujący przekrój jego humanistycznego toku rozumowania. Poczytacie o tym, skąd w człowieku bierze się agresja, co politycznie i psychologicznie stoi za wielkimi konfliktami zbrojnymi i jak funkcjonował system hitlerowski. Na koniec zaś Fromm stawia fundamentalne pytanie "Kim jest człowiek?" i próbuje udzielić na nie chociażby częściowej odpowiedzi, ukierunkować odpowiednio tok myślenia.

Twórczość Fromma to z całą pewnością rozprawy filozoficzne idealne dla tych, którzy poszukują odpowiedzi na nurtujące ich pytania w zakresie swojej aktywności, kreatywności i relacji międzyludzkich, w jakich się znajdują. Fromm, jak nikt inny, rozplątuje kłębki składające się na ludzką psychikę, a równocześnie pozostaje przy tym błystotliwym myślicielem bez zadęcia, elokwentnym, pełnym niewymuszonej erudycji i elegancji, ale nadal lekko prostolinijnym, wiedzących, jak utrzymać zainteresowanie swojego odbiorcy.

"O miłości do życia" to uniwersalna klasyka, do której warto zawsze wracać i po którą zawsze warto sięgnąć - to inspirująca lektura pozytywnie nastrajająca do życia i zachęcająca do przewartościowania go. Czytajcie, bo czemu nie zaczynać dnia od małej rozprawy filozoficznej o życiu?

[autor: Natalia Łupińska]

Erich Fromm z całą pewnością zasługuje na miano jednego z największych filozofów, socjologów i psychologów swoich (i nie tylko) czasów, a na pewno na tego najbliższego ludziom i ich codzienności. Niemiecki myśliciel żydowskiego pochodzenia jest postacią powszechnie znaną i bardzo szanowaną w swojej dziedzinie jako wyjątkowy i donośny głos na wielu płaszczyznach ludzkiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wspomnienia z niepamięci" to biografia nie tylko wybitnego aktora, artysty ale także niezwykłego człowieka. Gustaw Holoubek pisze pięknie, literacko. Zabiera nas w podróż do czasu, którego już nie ma. Ale w książce ten świat ożywa do tego stopnia, że czujemy smaki i zapachy. Sami stajemy się znowu dzieckiem biegającym do utraty tchu po podwórku. Sami zakochujemy się znowu po raz pierwszy. I po raz pierwszy dziwimy się światu.
Wspomnienia Gustawa Holoubka są oczywiście głównym motywem książki. Ale nawet nie znając go, nie mając pojęcia kim był, warto odbyć tę podróż. Autor jest przewodnikiem interesującym i cierpliwym. Zaprasza nas nie tylko do tego świata, z którego pochodził ale również gdzieś do zakamarków uczuć. Znanym również nam z czasów kiedy wchodziliśmy w życie.
A robi to tak pięknie jak pięknie kreował swoje role.
"Wspomnienia z niepamięci" to swego rodzaju opowieść o umiłowaniu ludzi i życia. Mimo trudnych i tragicznych chwil i przeżyć, które są jego częścią. Mimo przewrotności losu. Mimo ciągłemu niezrozumieniu wielu spraw.
Na końcu i tak okazuje się, że pośród wielu ważniejszych i mniej ważnych spraw w ciągu całego życia, pracy, ambicji, budowania i tworzenia, aktywności w różnych dziedzinach - najważniejsi są ludzie, którzy nas otaczają. To oni tworzą nasz świat. I to do nich będziemy wracać pamięcią pod koniec życia.

[autor: Joanna Popiel-Szut]

"Wspomnienia z niepamięci" to biografia nie tylko wybitnego aktora, artysty ale także niezwykłego człowieka. Gustaw Holoubek pisze pięknie, literacko. Zabiera nas w podróż do czasu, którego już nie ma. Ale w książce ten świat ożywa do tego stopnia, że czujemy smaki i zapachy. Sami stajemy się znowu dzieckiem biegającym do utraty tchu po podwórku. Sami zakochujemy się znowu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie książki, które w mgnieniu oka, tuż po swojej premierze, stają się bestsellerami i nagle okazuje się, że absolutnie KAŻDY chce je przeczytać. Czy dzieje się tak za sprawą świetnie poprowadzonej akcji marketingowej, czy dzięki temu, że oto nagle ubytek tkanki literackiej... książka, która dawno temu powinna była się ukazać, faktycznie ,,jest do kupienia" i zapełnia czytelniczą lukę?

Niedawno takie zjawisko można było zaobserwować na przykładzie ,,powieści" Heather Morris. Cudzysłów pojawia się tutaj nieprzypadkowo. Właściwie trudno jednoznacznie sklasyfikować, czy ,,Tatuażysta..." to już beletrystyka, czy jeszcze literatura historyczna. Niedawno w tej kwestii bardzo obszernie i szczegółowo wypowiedzieli się pracownicy Centrum Badań Muzeum Auschwitz. Zakwestionowano tezę, która przyświecała promocji książki, a która głosiła, że historia tatuażysty Lalego jest w pełni oparta na prawdziwych wydarzeniach. Okazuje się, że wiele faktów (nawet tych, które czytelnik jest w stanie bardzo szybko zweryfikować ), jest podanych błędnie. Jaka jest przyczyna takiej manipulacji? I czy jest to w istocie manipulacja? A może jedynie próba okiełznania świata, którego opis jest co najmniej trudny i wyczerpujący emocjonalnie... I najważniejsze pytanie, czy to jest uczciwe wobec czytelnika i wszystkich tych, którym temat ten jest szczególnie bliski...?

Niemniej jednak, historia Lalego wzrusza i zapada w serce. Fakty są takie, że w tym całym zamieszaniu związanym z książką najważniejszy jest i powinien być CZŁOWIEK... Można pokusić się o stwierdzenie, że autorka decydując się na ujęcie tej historii w nieco kontrowersyjną formę włożyła przysłowiowy kij w mrowisko. ,,Tatuażysta z Auschwitz" powinien być raczej impulsem do poszukiwania źródeł nieco bardziej wiarygodnych. Wówczas jest szansa na to, że poznamy prawdę o tamtym świecie. Bo zrozumieć chyba wciąż się nie da...

[autor: Agnieszka Winiarska]

Są takie książki, które w mgnieniu oka, tuż po swojej premierze, stają się bestsellerami i nagle okazuje się, że absolutnie KAŻDY chce je przeczytać. Czy dzieje się tak za sprawą świetnie poprowadzonej akcji marketingowej, czy dzięki temu, że oto nagle ubytek tkanki literackiej... książka, która dawno temu powinna była się ukazać, faktycznie ,,jest do kupienia" i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kreatorki. Kobiety, które zmieniły polski styl życia Julia Pańków, Lidia Pańków
Ocena 6,8
Kreatorki. Kob... Julia Pańków, Lidia...

Na półkach:

Polska kultura, można powiedzieć, że kobietą stoi. Płeć żeńska na kartach naszej historii i dorobku cywilizacyjnego zapisała się godnie i szlachetnie. Ale nie zapominajmy, że grono słynnych Polek nie zamyka się jedynie w nazwiskach Skłodowska-Curie, Szymborska, Szaflarska, Modrzejewska czy Sendlerowa. XX wiek to czas podbijania przez nasze rodaczki wielu zamkniętych dotąd dla nich obszarów - fotografii, architektury czy mody.

"Kreatorki" to lektura poświęcona sylwetkom dziesięciu wspaniałych Polek, które osiągnęły nieprzeciętny sukces w wybranych przez siebie dziedzinach. Lidia i Julia Pańków portretują te kobiety zarówno przez pryzmat ich biografii, jak i poprzez wniknięcie w światy, w których działały, tworząc dzięki temu nie tylko wybitną pozycję biograficzną, ale i przekrój społeczno-obyczajowy dwudziestowiecznej Polski.

W czasach, gdy żyły, można było o nich przeczytać w każdej gazecie. Fotografowały, projektowały wnętrza, zakładały Cepelię, rewolucjonizowały design. Każda ma zasługi na swoim polu, a wiele z nich to ikony, które dały początek wielu nurtom, które obserwujemy do dziś!

Jeśli chcecie poznać losy znakomitej fotografki, Zofii Chomętowskiej, dowiedzieć się, kim była Wanda Telakowska, że wiersze o niej pisali Miłosz i Tuwim albo przeczytać Barbarę Brukalską - pierwszą panią profesor na Politechnice Warszawskiej, koniecznie sięgnijcie po pięknie wydane, bo oprawione archiwalnymi zdjęciami, "Kreatorki"!

[autor: Natalia Łupińska]

Polska kultura, można powiedzieć, że kobietą stoi. Płeć żeńska na kartach naszej historii i dorobku cywilizacyjnego zapisała się godnie i szlachetnie. Ale nie zapominajmy, że grono słynnych Polek nie zamyka się jedynie w nazwiskach Skłodowska-Curie, Szymborska, Szaflarska, Modrzejewska czy Sendlerowa. XX wiek to czas podbijania przez nasze rodaczki wielu zamkniętych dotąd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Warto czasami wrócić do klasyki, prawda? Pewne pozycje literackie można uznać w pewnym sensie za nieśmiertelne i uniwersalne. Jedną z takich książek, które powinny okresowo przeżywać swój renesans jest dzieło Bolesława Prusa, "Lalka".

Perypetii Stanisława Wokulskiego przedstawionych w powieści, zwłaszcza ścierania się w nim duszy romantyka i pozytywisty oraz nieszczęśliwej miłości do Izabeli, a to wszystko na tle obrazu XIX-wiecznego społeczeństwa, nie trzeba przedstawiać. Przypomnieć jednak należy, że "Lalka" należy do znakomitego kanonu polskiej literatury i jest dziełem, które się nigdy nie zestarzeje, jako to, które traktuje o miłości, przyjaźni, lojalności, wewnętrznych rozterkach i zagubieniu jednostki w niesprzyjającym mu świecie. To powieść, która porusza i skłania do szerszej refleksji nad kondycją społeczeństwa i trudności, z jakimi boryka się człowiek.

Jestem pewna, że w każdym z nas tkwi taki Stanisław Wokulski, że jest to bohater, z którym można utożsamić się na wielu płaszczyznach, zrozumieć go, a lektura "Lalki" co jakiś czas wzbudza w czytelniku myśl, że losy Wokulskiego nie są tylko fikcją literacką, ale tym, co każdego w mniejszym lub większym stopniu dotyka.

"Lalka" to lektura wyjątkowa, która zostawi ślad w pamięci odbiorcy i nie pozwoli o sobie zapomnieć. Niech zachętą do sięgnięcia po nią albo odświeżenia jej sobie będą słowa jednej z bohaterek, Kazimiery Wąsowskiej o Stanisławie Wokulskim: "Cóż widzę?... Marzyciela, średniowiecznego trubadura, który wymyka się do lasu, ażeby wzdychać i wypatrywać zeszłotygodniowe ślady jej stóp! Wiernego rycerza, który kocha na życie i śmierć jedną kobietę, a innym robi impertynencje. Ach, panie Wokulski, jakie to zabawne... jakie to niedzisiejsze!..."

[autor: Natalia Łupińska]

Warto czasami wrócić do klasyki, prawda? Pewne pozycje literackie można uznać w pewnym sensie za nieśmiertelne i uniwersalne. Jedną z takich książek, które powinny okresowo przeżywać swój renesans jest dzieło Bolesława Prusa, "Lalka".

Perypetii Stanisława Wokulskiego przedstawionych w powieści, zwłaszcza ścierania się w nim duszy romantyka i pozytywisty oraz nieszczęśliwej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bajki z królestwa Lailonii i inne, zawarte w tej niedużej książeczce, są faktycznie przeznaczone zarówno dla dorosłych czytelników jak i dla dzieci. Tylko nieco inaczej zostaną odebrane przez jednych i drugich, ale także zapewne trochę inaczej przez każdego, kto do nich zajrzy.
Jest w nich wszystko, co być powinno w bajkach. Niezwykli bohaterowie, niecodzienne zdarzenia, spora dawka humoru i przede wszystkim bardzo dużo bardzo zwyczajnej mądrości.
Jest w nich filozofia, którą umiłował i zajmował się Leszek Kołakowski i której nadał najpiękniejszą z form w tej książce.
Dobrze jest spojrzeć na świat przez pryzmat bajki. W której łatwo jest odróżnić dobro od zła. I mądrość od jej braku. W bajce nie ma niedomówień. Wszystko tu może być bardzo wyraźnie opowiedziane. Zdziwienie i zachwyt nie muszą być udawane. Trochę jak w świecie dziecka, które potrafi zadać każde pytanie. I wszystko opisać dokładnie tak jak widzi i czuje.
"13 bajek z królestwa Lailonii..." dobrze jest potraktować jako lekturę lekką i przyjemną. A podczas lektury znajdziemy w niej prawdziwe perełki, każdy dla siebie zupełnie inną. Dobrze jest oddać się przyjemności filozofowania - bez zbędnych założeń. Odpłynąć sobie trochę w rewiry, w których nie bywa się co dzień - i wrócić bogatszym o to przeżycie.
Zwłaszcza dzisiaj, kiedy żyjemy w świecie, w którym gdzieś gubią się wartości i sami czujemy się często zagubieni. W tej niezwykłej lekturze można spróbować odnaleźć właściwe ścieżki.

[autor: Joanna Popiel-Szut]

Bajki z królestwa Lailonii i inne, zawarte w tej niedużej książeczce, są faktycznie przeznaczone zarówno dla dorosłych czytelników jak i dla dzieci. Tylko nieco inaczej zostaną odebrane przez jednych i drugich, ale także zapewne trochę inaczej przez każdego, kto do nich zajrzy.
Jest w nich wszystko, co być powinno w bajkach. Niezwykli bohaterowie, niecodzienne zdarzenia,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk Ewelina Karpacz-Oboładze, Angelika Kuźniak
Ocena 6,3
Czarny Anioł. ... Ewelina Karpacz-Obo...

Na półkach:

Na scenie jest tak ciemno, że klawiszowiec, aby uderzyć w poprawny dźwięk i tym samym rozpocząć koncert, wtedy już wielkiej i sławnej Ewy Demarczyk, kładzie na odpowiednim miejscu monetę. Mimo to czuje dreszcz emocji... Jeśli trafi w klawisz, będzie wspaniale, ale jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak...wszystko pójdzie nie tak, w czasie koncertu i po nim.

Książka Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz- Oboładze nie jest do końca biografią Ewy Demarczyk. To raczej literacki reportaż o Artystce, próba zrozumienia jej geniuszu i opisu wrażliwości, którą Demarczyk przez lata dzieliła się ze swoimi słuchaczami.
Autorki książki odwiedzają miejsca, które jeszcze przechowują w swoich zakamarkach niesamowity klimat lat, gdy krakowska Piwnica pod Baranami pękała w szwach a Piotr Skrzynecki w młodej, nieco onieśmielonej dziewczyny o kruczoczarnych włosach, w czarnej, prostej sukience, dostrzegł niebywały talent, ekspresję i upór w dążeniu do swojego artystycznego celu i...artystycznej doskonałości. Ta doskonałość nie była łatwa do okiełznania, co odczuwała sama Artystka i wszyscy ci, którzy z nią współpracowali.

Jeżeli chcecie poczuć zapach zadymionej sali kawiarnianej a na dźwięk pierwszych taktów ,,Karuzeli z madonnami" wstrząsa wami dreszcz, sięgnijcie po tę książkę. To nie tylko opowieść o Ewie Demarczyk. To także historia świata, którego już nie ma. A może jest....
Przecież Ewa Demarczyk wciąż żyje.
Podobno nie tak dawno dała mały koncert.
Telefonów jednak nie odbiera.

[autor: Agnieszka Winiarska]

Na scenie jest tak ciemno, że klawiszowiec, aby uderzyć w poprawny dźwięk i tym samym rozpocząć koncert, wtedy już wielkiej i sławnej Ewy Demarczyk, kładzie na odpowiednim miejscu monetę. Mimo to czuje dreszcz emocji... Jeśli trafi w klawisz, będzie wspaniale, ale jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak...wszystko pójdzie nie tak, w czasie koncertu i po nim.

Książka Angeliki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Historia pszczół" Maji Lunde jest jak smutna pieśń o ludziach. Pełnych oczekiwań i zawiedzionych pragnień. Dążeń, które kończą się rozczarowaniem. Nadziei, która tli się ledwie słabym płomykiem i lada moment zgaśnie. Przy kolejnym rozczarowaniu, nieuniknionym.
To książka o pszczołach, która nie ma w sobie zapachu miodu i lata.
Jest za to pełna niepokoju i smutku, który od pierwszych stron udziela się czytelnikowi.
Ciągłego oczekiwanie na coś, co przyjdzie i zabierze wszystko. Choć nie jest do końca nazwane. I strachu przed przyszłością, której może w ogóle nie być.
Autorka opisuje w swojej powieści historie trzech zupełnie różnych bohaterów, żyjących w zupełnie innym czasie. Poznajemy ich pragnienia, lęki, skomplikowane relacje rodzinne.
Każdy z nich znajduje się w przełomowym momencie swojego życia. Stoi przed znakiem zapytania i wyborem dalszej drogi. A wybór ten nie jest łatwy, ze względu na zwyczajną ludzką słabość. Na codzienną szamotaninę - ciągłych wyborów pomiędzy tym, co wynika z naszych ambicji i pragnień i tym, co jest naszą powinnością lub ponad co nie możemy się wznieść.
Bo jesteśmy w takiej a nie innej kondycji społecznej, ekonomicznej, psychicznej. Bo jesteśmy tylko ludźmi?
To, co łączy bohaterów, to pszczoły. Które są - lub powinny być - dawcami życia. Których świat jest uporządkowany a działania zawsze celowe. Jednak coś sprawia, że giną. Co doprowadza w końcu do klęski przyrody i wraz z nią ludzkości.

Ze względu na przesłanie, jakie w sobie zawiera, "Historia pszczół" powinna według mnie zostać włączona do kanonu lektur szkolnych.
Bo przede wszystkim jest opowieścią o tym jak sami siebie niszczymy, niszcząc środowisko, w którym żyjemy. Robimy to najczęściej zupełnie nieświadomie. Nie zdając sobie sprawy z tego, do czego sami doprowadzamy. I jest to opowieść bardzo wciągająca.
Na końcu autorka daje nam nadzieję. Ujawnia cieniutką jak nitka więź pomiędzy pokoleniami, z której można czerpać siłę. Jeśli tylko się zechce. Daje nadzieję na nowy początek ludzkości. Czy jednak aby nie za późno?

[autor: Joanna Popiel-Szut]

"Historia pszczół" Maji Lunde jest jak smutna pieśń o ludziach. Pełnych oczekiwań i zawiedzionych pragnień. Dążeń, które kończą się rozczarowaniem. Nadziei, która tli się ledwie słabym płomykiem i lada moment zgaśnie. Przy kolejnym rozczarowaniu, nieuniknionym.
To książka o pszczołach, która nie ma w sobie zapachu miodu i lata.
Jest za to pełna niepokoju i smutku, który od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ilu spośród nas jest współczesnymi biegunami? Czy ktokolwiek zadał sobie pytanie, skąd w ogóle porównanie współczesnego społeczeństwa do biegunów, wierzących, iż świat jest przesiąknięty złem, które ma do człowieka trudniejszy dostęp, gdy pozostaje on w ciągłym ruch?

Tokarczuk w swojej głośnej i szeroko komentowanej powieści nagrodzonej Nagrodą Literacką Nike, a w 2018 roku Międzynarodową Nagrodą Bookera podejmuje ważki współcześnie problem pozostawania w ruchu, podróży, ale nie na potrzeby turystyki, przemieszczania się w celu rozwiązania skrywanych w sobie problemów i lęków.

Fabuła "Biegunów" skonstruowana jest w formie zbioru krótszych i dłuższych opowiadań, na pozór niepozostających ze sobą w związku i, co najważniejsze, zabierających czytelnika w najróżniejsze zakątki świata i czasu. Autorka popisuje się w nich swoimi ponadprzeciętnymi kunsztem i wiedzą, wyłania się z książki obraz Tokarczuk jako autorki niezwykle bystrej i błyskotliwej, bacznie obserwującej otaczającą rzeczywistość.

"Bieguni" to przede wszystkim książka psychologiczna, która rozkłada osobowość człowieka i jego życiowe motywacje na czynniki pierwsze i niech zachętą będzie kilka cytatów z tej wyjątkowej opowieści:

✒️ "Mówić! Mówić! W środku i na zewnątrz, do siebie i do innych, opowiadać każdą sytuację, nazywać każdy stan; szukać słów, przymierzać je, ten bucik, który zmienia cudownie kopciuszka w królewnę. Przesuwać słowa jak żetony, którymi obstawia się pola w ruletce. Może tym razem się uda? Może się wygra? (...) Ten, kto nie nauczył się mówić, zostanie na zawsze uwięziony w pułapce."

✒️ Wikipedia. Wydaje mi się najuczciwszym projektem poznawczym człowieka. Przypomina wprost, że cała wiedza o świecie pochodzi z jego głowy, jak Atena z boskiej głowy. Ludzie wnoszą do Wikipedii wszystko, co sami wiedzą. Jeżeli projekt się uda, to encyklopedia, która wciąż powstaje, będzie największym cudem świata. Znajdzie się w niej wszystko, co wiemy, każda rzecz, definicja, wydarzenie, problem, którym zajął się nasz mózg; będziemy cytować źródła i podawać linki. W ten sposób zaczniemy dziergać swoją wersję świata, otulać kulę ziemską naszą własną opowieścią. Umieścimy w niej wszystko. Bierzmy się do roboty! Niech każdy napisze choć jedno zdanie o tym, na czym zna się najlepiej.

✒️ Celem mojej pielgrzymki jest zawsze inny pielgrzym.

[autor: Natalia Łupińska]

Ilu spośród nas jest współczesnymi biegunami? Czy ktokolwiek zadał sobie pytanie, skąd w ogóle porównanie współczesnego społeczeństwa do biegunów, wierzących, iż świat jest przesiąknięty złem, które ma do człowieka trudniejszy dostęp, gdy pozostaje on w ciągłym ruch?

Tokarczuk w swojej głośnej i szeroko komentowanej powieści nagrodzonej Nagrodą Literacką Nike, a w 2018...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Julio Ramon Ribeyro to XX-wieczny pisarz peruwiański. Mniej znany w Polsce niż pochodzący również z Peru Mario Vargas Llosa. Nie mniej jednak ważny dla znawców i miłośników literatury latynoskiej i nie tylko.
Uznawany jest za mistrza nowelistyki.
Jego opowiadania są proste, nie ma w nich zbędnych i wielkich słów. Bez moralizatorstwa i pouczania opowiada historie, w których jest miejsce i na gorycz, i na ironię. Ich konstrukcja jest bardzo precyzyjna, a tematyka spójna i nie przypadkowa.

Wybór opowiadań "Słowo niemowy" oddaje głos tym, którzy na co dzień go nie mają.
Ich pozycja społeczna sprawia, że są niesłyszalni i niewidzialni dla świata.
Życie w żaden sposób ich nie wyróżniło, za to codziennie spycha na margines, zmuszając do walki o swoją godność i miejsce w społeczeństwie. A czasami po prostu błądzą, bo nikt nie pokazał im właściwej drogi. Lub też innej drogi dla nich nie ma, bo znaleźli się w takim, a nie innym miejscu i czasie.

Znajdziemy w tych opowiadaniach przekrój ludzkich charakterów, ludzkich ułomności i niedostatków. Obok ludzi szlachetnych i dumnych, także tych słabych, ulegających pokusom, które są zwodnicze.

Wybór zawiera kilkanaście opowiadań podzielonych tematycznie. Można je jednak czytać w dowolnej kolejności. Każde z nich ma swoją własną siłę oddziaływania.
Literackość tego dziełka ma znaczenie drugorzędne. Chociaż na pewno jest to perła w domowej biblioteczce. Przede wszystkim istotna jest treść. Przenosząc się do miast i prowincjonalnych miasteczek Ameryki Południowej, jednocześnie przekonujemy się o tym, jak uniwersalne są historie o skomplikowanych losach ludzkich. I jak podobne są problemy ludzi mieszkających w tak odległych miejscach na świecie.

[autor: Joanna Popiel-Szut]

Julio Ramon Ribeyro to XX-wieczny pisarz peruwiański. Mniej znany w Polsce niż pochodzący również z Peru Mario Vargas Llosa. Nie mniej jednak ważny dla znawców i miłośników literatury latynoskiej i nie tylko.
Uznawany jest za mistrza nowelistyki.
Jego opowiadania są proste, nie ma w nich zbędnych i wielkich słów. Bez moralizatorstwa i pouczania opowiada historie, w których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zabawa była całkiem prosta. Losowało się stronę, na której był wiersz - czasami długi, najczęściej jednak bardzo krótki. Wylosowany wiersz trzeba było przeczytać, przytulić i chodzić z nim cały dzień. Przemyśleć, pogłaskać a może... odrzucić. Jedno jest pewne - wiersz był cały czas, tłukł się gdzieś po sercu i po głowie. Po kilku godzinach znało się go na pamięć.

Takie są wiersze Krystyny Gucewicz, krakowskiej pisarki i poetki,; kobiety, która o miłości potrafi mówić ,,po prostu", bez ozdobników i zawiłości, za to z nutą nostalgii i tęsknoty.

Tomik ,,Serce na smyczy" to zbiór kilkudziesięciu lirycznych drobiazgów, które traktują o różnych odcieniach tego samego uczucia. Miłość opisywana przez Krystynę Gucewicz mocno związana jest z tęsknotą, pragnieniem, zachwytem, upojeniem a także samotnością, strachem przed samotnością, rozczarowaniem i rozgoryczeniem. Bycie ,,w miłości" to ciągłe zmaganie się z całą paletą trudnych emocji, z których wcale nie chce się rezygnować. Poetka pokazuje, że nie tyle trzeba, co warto je przeżyć - to one nadają miłości jedyny i niepowtarzalny smak.

W tomie ,,Serce na smyczy" poetka trochę z przymrużeniem oka opowiada o tym, co w miłości jej przeszkadza, czego się boi albo dlaczego czasami tak trudno jest zdecydować się na to, żeby pokochać. U Gucewicz nie znajdziemy smętów i lamentów, nie przeczytamy o rozdzierających serce emocjach - podmiot liryczny (kobieta) prędzej krzyknie do swego ukochanego ,,Kocham Ciebie, idioto!" aniżeli wypłacze swój żal w poduszkę. I nie będą to krzyki, które mają zniechęcić mężczyznę. Wręcz przeciwnie - wszystkie wiersze Krystyny Gucewicz to przekorne niekiedy wołanie o miłość i akceptację.

Krystyna Gucewicz w wierszu ,,O co chodzi" zdradza nam tajemnicę, co tak naprawdę zabija miłość, wolność i kreatywność. Chodzi o ,,siwienie" serca, które może stanąć na przeszkodzie by cieszyć się życiem. Jak do tego nie dopuścić?
Możecie zgrać w grę...
Trzeba wylosować wiersz i opiekować się nim na cały dzień...

[autor: Agnieszka Winiarska]

Zabawa była całkiem prosta. Losowało się stronę, na której był wiersz - czasami długi, najczęściej jednak bardzo krótki. Wylosowany wiersz trzeba było przeczytać, przytulić i chodzić z nim cały dzień. Przemyśleć, pogłaskać a może... odrzucić. Jedno jest pewne - wiersz był cały czas, tłukł się gdzieś po sercu i po głowie. Po kilku godzinach znało się go na pamięć.

Takie są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niejeden czytelnik naszego porannego cyklu recenzenckiego może być w tym momencie nieco zaskoczony :)
Zapewne zadacie sobie też pytanie, co takiego jest w tej książce kucharskiej, że polecamy ją właśnie tutaj. Przecież na rynku wydawniczym co rusz, jak grzyby po deszczu, pojawiają się publikacje dotyczące jedzenia i, co ważne, są ciekawe i piszą je jeszcze ciekawsi ludzie - skąd więc pomysł, żeby zrecenzować właśnie ,,Jadłonomię"?
Odpowiedzi jest kilka:

🍏nowe spojrzenie na poczciwą marchewkę - autorka książki zdecydowanie zadbała, żeby jej przepisy nie były kolejnymi opowiadającymi o mdłych buraczkach, które co prawda są zdrowe, ale bez odpowiedniej oprawy ( czytaj przyprawy) zdecydowanie nie zyskują fanów. Marta Dymek pokazuje, że nie ważne, czy podamy naszym gościom selera doprawionego wanilią czy surówkę z łodygi brokuła...ważne byśmy podeszli do produktu z fantazją.

🍏zaskoczenie co stronę - ,,Jadłonomia" jest świetną propozycją dla tych, którzy lubią gotować, ale nie bardzo wiedzą jak zacząć. W tej książce znajdziecie przepisy na dania tak proste i jednocześnie tak szalone, że chwilami wydaje się, że one...nie miały prawa się zdarzyć :) Mówię tutaj na przykład o strąkach bobu pieczonych w całości na soli. Prostota i szacunek do produktu jest w tym przepisie idealnie zestawione ze szczyptą awangardy w sposobie przyrządzenia dania.

🍏coś dla leniwych - wyobraźcie sobie taki przepis na babkę pomidorową: puszka krojonych pomidorów wymieszana z mąką, tłuszczem, szafranem i szczyptą cukru. Niemożliwe, żeby to było smaczne? Zaręczam, że jest a do tego robi wrażenie na gościach i, co czasami najważniejsze, wymaga od nas minimalnego nakładu pracy. Dodam jeszcze, że niemal wszystkie przepisy z książki Marty Dymek są właśnie takie - szybkie, niewymagające od nas kilkudniowych przemyśleń, czy biegania po sklepach z superfood albo innymi kulinarnymi nowinkami. Ma być trochę tak, jak żyjemy (albo jak powinniśmy żyć) smacznie, z fantazją i prosto, bez nadęcia, blisko tego, co rośnie u nas w ogródku.

Brzmi zaskakująco? Zapewniam, ze ta książka jest zaskakująca a spotkanie z nią może być niezłą przygodą. O to chyba chodzi w gotowaniu, prawda?

[autor: Agnieszka Winiarska]

Niejeden czytelnik naszego porannego cyklu recenzenckiego może być w tym momencie nieco zaskoczony :)
Zapewne zadacie sobie też pytanie, co takiego jest w tej książce kucharskiej, że polecamy ją właśnie tutaj. Przecież na rynku wydawniczym co rusz, jak grzyby po deszczu, pojawiają się publikacje dotyczące jedzenia i, co ważne, są ciekawe i piszą je jeszcze ciekawsi ludzie -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Toma Hanksa nie trzeba, mam nadzieję, przedstawiać nikomu. Nie jest oczywiście współczesnym amerykańskim pisarzem. To znany chyba wszystkim amerykański aktor, zresztą wybitny, zdobywca dwóch Oskarów, które otrzymał za stworzenie niezapomnianych kreacji: chorego na AIDS homoseksualistę we wspaniałym filmie z 1993 roku pt."Filadelfia" i wyjątkowego Foresta Gumpa, który postrzegał świat między innymi jak pudełko czekoladek :), tytułowego bohatera filmu z 1994 roku.
Znamy go wszyscy z ról w komediach romantycznych ("Bezsenność w Seattle", "Masz wiadomość"), z opartego na faktach filmu "Apollo 13", gdzie wcielił się w rolę Jimma Lovella, z roli kapitana Millera z głośnego wojennego dramatu pt. "Szeregowiec Ryan" (nominacja do Oskara - najlepszy aktor pierwszoplanowy) czy Paula Edgecomba z "Zielonej mili". Także z filmu o współczesnym Robinsonie Cruzoe "Cast away. Poza światem" (nominacja do Oskara - najlepszy aktor pierwszoplanowy) czy z przejmującej autentycznej historii kapitana Richarda Philipsa, którego statek został zaatakowany przez somalijskich piratów, przedstawionej w filmie "Kapitan Philips" (nominacja do nagrody Złotego Globu w kategorii najlepszy aktor w dramacie).
Będąc aktorem u szczytu sławy, zdolnym zagrać tak bardzo różnorodne role - zapewne spełnionym na tym polu - a także reżyserem i producentem filmowym, Tom Hanks postanowił spróbować się w roli pisarza.
Jego książka pt."Kolekcja nietypowych zdarzeń", to właściwie zbiór opowiadań, które w większości nie wiążą się ze sobą i dotykają bardzo rozmaitych tematów. Wspólnym "bohaterem" każdego z nich jest maszyna do pisania. Tym samym autor dzieli się z nami sentymentem, jaki ma do tych niezwykłych, dawno zastąpionych przez komputery, urządzeń. I przy okazji oddaje niejako hołd tradycyjnemu, pachnącemu granatowym tuszem pisarstwu.
Zbiór opowiadań Toma Hanksa pt."Kolekcja nietypowych zdarzeń" nie jest książką wybitną ale dla tych, którzy cenią go jako aktora, na pewno godna uwagi. Tom Hanks pisze dobrze i ciekawie. Interesuje go świat i ludzie z ich rozterkami i pragnieniami. Warto zobaczyć świat oczyma kogoś, kogo dotąd znało się z przeróżnych, świetnie zagranych ról. W ten sposób nieco bliżej nam do niego jako człowieka, który przygląda się otaczającemu światu z uwagą godną socjologa.
Opowiadania czyta się lekko. To świetna pozycja na wakacje, kiedy ma się ochotę na lekturę nieco mniej wymagającą jednak nadal dobrą. W siedemnastu opowiadaniach znajdziemy bohaterów, którzy znajdują się na życiowym zakręcie, nieco zagubionych, poszukujących szczęścia. Hanks pisze o przyjaźni, miłości, związkach, marzeniach. Robi to z subtelnym dowcipem i lekkim przymrużeniem oka. Z ironią odnosi się do współczesnych kłopotów z opanowującymi wszystko i wszystkich nowoczesnymi technologiami. Oddaje się fantazjom pisząc o podróżach w czasie. W poruszającym opowiadaniu pt. "Przeszłość jest dla nas ważna" opisuje niezwykłą miłość, po którą główny bohater musi udać się w podróż do przeszłości, ryzykując utratę wszystkiego, łącznie z życiem.
Jeśli lubicie Toma Hanksa koniecznie zajrzyjcie do "Kolekcji nietypowych zdarzeń". Z tej kolekcji na pewno wybierzecie coś dla siebie. Jeśli dotąd Tom Hanks był Wam obojętny lub nawet nie darzyliście go sympatią (o ile to możliwe ;)), myślę że tym zbiorem opowiadań jest w stanie podbić Wasze serca. Naprawdę jest co poczytać i czyta się to bardzo przyjemnie.

[autor: Joanna Popiel-Szut]

Toma Hanksa nie trzeba, mam nadzieję, przedstawiać nikomu. Nie jest oczywiście współczesnym amerykańskim pisarzem. To znany chyba wszystkim amerykański aktor, zresztą wybitny, zdobywca dwóch Oskarów, które otrzymał za stworzenie niezapomnianych kreacji: chorego na AIDS homoseksualistę we wspaniałym filmie z 1993 roku pt."Filadelfia" i wyjątkowego Foresta Gumpa, który...

więcej Pokaż mimo to