-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński27
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2023-05-09
2021-03-30
Cóż za klasa, co za język, co za gejzer genialnych pomysłów, cóż za poczucie humoru. Ubaw po pachy na naprawdę najwyższym poziomie. Uważam za skandal, że takie perełki nie są lekturami szkolnymi. Dzieci czy młodzież w czasach ogólnego schamienia miały by szanse zobaczyć jak kwiecisty i piękny potrafi być język polski, oczywiście w ustach czy na kartach zapełnianych przez prawdziwego Artystę jakim niewątpliwie był Jeremi Przybora. Naprawdę ta lektura zwaliła mnie z nóg soczystością języka, stylem, poczuciem humoru, którego w tej formie już dawno z nami nie ma. Ludziska nie pozwólcie ginąć takim perełkom bo co nam wtedy zostanie? Polecam naprawdę każdemu z czystym sumieniem. Można się oświecić z czego śmiali się kiedyś ludzie na poziomie i przy użyciu jakich środków.
Cóż za klasa, co za język, co za gejzer genialnych pomysłów, cóż za poczucie humoru. Ubaw po pachy na naprawdę najwyższym poziomie. Uważam za skandal, że takie perełki nie są lekturami szkolnymi. Dzieci czy młodzież w czasach ogólnego schamienia miały by szanse zobaczyć jak kwiecisty i piękny potrafi być język polski, oczywiście w ustach czy na kartach zapełnianych przez...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-06
Każdy ma swoją biblię i ja swoją znalazłem. Ta pozycja to krytyczna analiza chrześcijaństwa skupiająca się na takich kwestiach jak ta dotycząca historyczności Jezusa, na powstaniu i ewolucji pisma świętego, rozwoju tej religii, rozlicznych kultach i mitach z nią związanych. Praca ta napisana jest przez człowieka o gargantuicznej wiedzy, który wykonał takich też rozmiarów pracę przy jej powstawaniu. Całość jest udokumentowana tysiącami przypisów prowadzących nas do pism źródłowych. Autor rozkłada krytycznym okiem na czynniki pierwsze wszystko co związane było i jest z wiarą katolicką. Mierzy się z każdym mitem z nią kojarzonym. To co mu wyszło dziwi, szokuje, przeraża, zniesmacza, żenuje, śmieszy, czasami bywa wręcz nie do uwierzenia, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że całość jego wizji wydaje się spójna, logiczna i prawdopodobna. Mnie kupił swoją analizą bez reszty choć akurat w tym przypadków nie miał specjalnie pod górę. Nie polecam pozycji osobom głęboko wierzącym bo ta z pewnością może okazać się dla nich obrazoburcza, choć tak na zdrowy rozsądek nikogo nie obraża a jest jedynie świetną pracą historyczną. Pracą która może zwalić człowieka z nóg, jak mnie, której czytanie było dla mnie bezcenne pod kątem poznawczym, która obaliła masę mitów na temat chrześcijaństwa które mi wpajano od najmłodszych lat i którą polecam tym którzy nie boją się po nią sięgnąć. Można się zdziwić nie raz, nie dwa i nie dziesięć a kilkadziesiąt razy podczas zgłębiania historii kościoła katolickiego oczami Karlheinza Deschnera. To co czytamy oparte jest bowiem na imponującej ilości źródeł historycznych, które autor analizuje w sposób mistrzowski. Poza tym to się po prostu czyta. Ramota i nuda to nie tutaj. Ogólnie szczęka w dole i pokłony. Tyle ode mnie.
Każdy ma swoją biblię i ja swoją znalazłem. Ta pozycja to krytyczna analiza chrześcijaństwa skupiająca się na takich kwestiach jak ta dotycząca historyczności Jezusa, na powstaniu i ewolucji pisma świętego, rozwoju tej religii, rozlicznych kultach i mitach z nią związanych. Praca ta napisana jest przez człowieka o gargantuicznej wiedzy, który wykonał takich też rozmiarów...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-28
Drugi tom zmagań Karlheinza Deschnera z chrześcijaństwem. Tak się złożyło, iż w tym autor skupia się na niespecjalnie chwalebnej historii samej instytucji kościelnej i licznych grzechach z jej działalnością związanych, takich jak nieustające mieszanie się do polityki, podżeganie do krwawych krucjat, polowań na czarownice czy wspieranie takich mężów stanu jak Benito Mussolini czy Adolf H. To kolejna porcja wiedzy po której laikowi w temacie lub osobie operującej do tej pory na narracji kościelnej może opaść z wrażenia to i owo. Porcja wiedzy, która poparta masą przypisów ma znamiona solidnej pracy historycznej. Czytanie całej książki Karlheinza Deschnera było dla mnie przygodą z rodzaju niesamowitych i absolutnie bezcennych poznawczo. Polecam wszystkim nie bojącym się sięgnąć po tę pozycję. Naprawdę warto oświecić się w temacie.
Drugi tom zmagań Karlheinza Deschnera z chrześcijaństwem. Tak się złożyło, iż w tym autor skupia się na niespecjalnie chwalebnej historii samej instytucji kościelnej i licznych grzechach z jej działalnością związanych, takich jak nieustające mieszanie się do polityki, podżeganie do krwawych krucjat, polowań na czarownice czy wspieranie takich mężów stanu jak Benito...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-24
Czy to jest arcydzieło? Zdecydowanie nie! Czy to jest znakomita książka? Bezapelacyjnie tak! Tak znakomita, że bałem się ją czytać pewnym będąc, iż już za kolejnym jej rogiem, zakrętem, natknę się na paździerz, fałszywą nutę, potknę o wiadro albo dwa nudy. Nie udało się. Od początku do końca była to przygoda zadziwiająca swoim poziomem, poziomem zwykłej pisarskiej roboty, talentem do pisania, ilością i jakością pomysłów, poczuciem humoru, wszechobecną szarością charakterów, postawą poszczególnych postaci i ich wiarygodnymi starciami z bolesną prozą życia. Fabularnie, tak na chłodno patrząc, to było takie nieszczególne niby nic, wstępniak, ale napisany tak, że o rany. Po końcowym gwizdku nie obyło się bez owacji na stojąco, a podobno bal dopiero się zaczyna. O radości!
Czy to jest arcydzieło? Zdecydowanie nie! Czy to jest znakomita książka? Bezapelacyjnie tak! Tak znakomita, że bałem się ją czytać pewnym będąc, iż już za kolejnym jej rogiem, zakrętem, natknę się na paździerz, fałszywą nutę, potknę o wiadro albo dwa nudy. Nie udało się. Od początku do końca była to przygoda zadziwiająca swoim poziomem, poziomem zwykłej pisarskiej roboty,...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Jam częścią tej siły, która zła pragnąc, wieczne czyni dobro."
Naprawdę lektura wagi ciężkiej i to nie ze względu na nieprzystępność czy jakieś negatywy a moc pozytywów. Wessała mnie niemal i nie puściła nim nie dobiłem do ostatniej strony. Nie ma co kryć że to we wszelkiego rodzaju lekturach cenię najbardziej, gdy nie mogę się od nich oderwać. Wszystkie trzy główne wątki tej perły literatury mnie urzekły a pomysłowość i kunszt autora sprawiły że brnąłem przez nie z wielką przyjemnością.
Książka ta to pochwała wolności, miłości, życia, przeciw gorsetom, idiotycznym zakazom, fałszywemu moralizowaniu, totalitaryzmowi. Szatan jako mimochodny rycerz dobra w przedwojennej Rosji. Tak to jakoś naturalnie wyszło prawda? To że nim został, właściwie bez specjalnego wyginania się i o zgrozo wiarygodnie. Władza bojąca się wszystkiego i starająca się wszystko kontrolować przez co, jak wszystkie tego typu władze, komiczna. Szumowiny i podlce robiący w tej mętnej wodzie kariery i karane bez wyjątku przez Jego Siarkowatość. Na tym tle ukazanie potęgi miłości i tego co taka władza może zrobić z człowiekiem, który chce być po prostu sobą.
Moja ulubiona scena to ta ze snem w którym posiadacze waluty mieli zwracać posiadaną państwu. Naprawdę kpina na najwyższym poziomie. Nie dziwota, że nawet w latach sześćdziesiątych cenzura wycięła tą scenę i wiele wiele innych. Bolesnej prawdy i śmieszności z nią związanej strach przecież najbardziej. Naprawdę po lekturze jest o czym myśleć, nad czym się zadumać i czym zachwycić. Smakowitych kąsków było bowiem w tej książce naprawdę sporo. Nie sposób wszystkich wymienić, zresztą po co, lepiej przeczytać, co polecam każdemu.
"Jam częścią tej siły, która zła pragnąc, wieczne czyni dobro."
Naprawdę lektura wagi ciężkiej i to nie ze względu na nieprzystępność czy jakieś negatywy a moc pozytywów. Wessała mnie niemal i nie puściła nim nie dobiłem do ostatniej strony. Nie ma co kryć że to we wszelkiego rodzaju lekturach cenię najbardziej, gdy nie mogę się od nich oderwać. Wszystkie trzy główne...
2022-06-29
Czytałem, słyszałem że ostatni tom do wybitnych nie należy toteż się nie nastawiałem. Sądziłem że Autor pozamyka zgrabnie wątki, zrobi jakieś ckliwe zakończenie, że po prostu pójdzie na łatwiznę. I właściwie nie doczekałem się niczego z tego czego się spodziewałem, a najmniej ostatniego. Strony mijały a maszynista jak dorzucał węgiel do pieca tak nie przestał do ostatniej strony. Gdy wydawało się, że nad jego szaro-szarawym, pozbawiony złudzeń względem wszelakich natur, światem jednak wyjdzie trochę słońca Autor skończył cykl w swoim stylu, na swoich warunkach. Podobało się, jakkolwiek to nie zabrzmi. To że w tym tomie znowu było wszystko też. Wszystko. Taki świat po prostu, jaki był, jest, będzie i nigdy się nie zmieni. Naprawdę niedawno nie zakładałem nawet, żeby brać się za Wieśka bo smoki, czarodziejki, nie moja bajka. Pan Andrzej eS, Autor, pokazał mi, że świetne pióro i genialny umysł obronią się po prostu wszędzie. Nie zastanawiajcie się czy sięgnąć po Wiedźmina jeżeli fantasy to nie Wasza bajka. Nie popełniajcie tego błędu.
Czytałem, słyszałem że ostatni tom do wybitnych nie należy toteż się nie nastawiałem. Sądziłem że Autor pozamyka zgrabnie wątki, zrobi jakieś ckliwe zakończenie, że po prostu pójdzie na łatwiznę. I właściwie nie doczekałem się niczego z tego czego się spodziewałem, a najmniej ostatniego. Strony mijały a maszynista jak dorzucał węgiel do pieca tak nie przestał do ostatniej...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-15
Eksploracyjna i podróżnicza znakomitość, po prostu. Autor napisał w tej książce, że w pewnym miejscu nad brzegiem Orinoko stał się pisarzem, nie kłamał. "Gringo wśród dzikich plemion" była książką bardzo dobrą ale nieuczesaną. Widać było, że autor męczy się w niej z formą, a przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Tutaj jest dużo lepiej przez co tej pozycji nie brakuje już niczego. Mamy przygodę, emocje, dowcip, kilka wiader wiedzy, a wszystko świetnie opisane przez mistrza bajdurki, który nie tylko ma świetne spostrzeżenia dotyczące rzeczywistości, przygody i dużą wiedzę (nie tylko tą książkową ale i praktyczną dotyczącą tego jak wykaraskać się z niejednej kabały) ale do tego jeszcze potrafi ją przekazać. Pozycję praktycznie połykałem zamiast czytać, a jako, że nie doszukałem się w niej żadnych minusów nie pozostaje mi nic innego jak dać jej najwyższą ocenę.
Eksploracyjna i podróżnicza znakomitość, po prostu. Autor napisał w tej książce, że w pewnym miejscu nad brzegiem Orinoko stał się pisarzem, nie kłamał. "Gringo wśród dzikich plemion" była książką bardzo dobrą ale nieuczesaną. Widać było, że autor męczy się w niej z formą, a przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Tutaj jest dużo lepiej przez co tej pozycji nie brakuje...
więcej mniej Pokaż mimo to
Znałem pana Janusza z widzenia. W sensie takim, że widywałem go tu i ówdzie w mediach i biorąc pod uwagę to co mówił było naprawdę duże prawdopodobieństwo że mamy podobne spojrzenie na świat i podejście do niego. Był to po prostu człowiek z mojej bajki i to było przyczyną sięgnięcia po tę książkę. Pozostawało jeszcze pytanie czy ów człowiek z mojej bajki miał pióro i pomysły na pisanie czegoś co odróżniało go od armii innych osób które wydają swoje książki. Tu miałem pewne obawy. Czas pokazał że szczęśliwie zupełnie niepotrzebne.
Rzadko zdarza mi się pisać takie rzeczy ale zawsze robię to z przyjemnością i tutaj mogę to zrobić z czystym sumieniem. Jeżeli ktoś chce wiedzieć czego szukam w literaturze różnego rodzaju to odpowiadam, właśnie tego. Niebanalnego pomysłu, przenikliwości w analizowaniu ludzkich postaw, odwagi do przelewania spostrzeżeń na papier i rzeczy najważniejszej, czyli talentu. Bo powyższe przymioty bez niego niestety w tej dziedzinie nie wystarczą.
Tutaj jest wszystko i dzięki temu miałem niewątpliwą przyjemność obcowania z czymś wyjątkowym. Słabych punktów tutaj brak, choć mnie osobiście najmniej zachwyciła "Antygona". Za to dramatami które wbiły mnie w fotel były "Choinka strachu" i "Fortynbras". Cóż za pomysł, realizacja, znajomość ludzkiej natury i talent do prześmiewczego wyciągania jej często wątpliwych przymiotów na światło dzienne. Te dwa teksty uważam za godne mistrza tego gatunku Samuela Becketta.
Podsumowując całość napisze tylko, że po tym wstępniaku ruszam zgłębiać kolejne teksty pana Janusza, tymi kupił mnie bez reszty.
Znałem pana Janusza z widzenia. W sensie takim, że widywałem go tu i ówdzie w mediach i biorąc pod uwagę to co mówił było naprawdę duże prawdopodobieństwo że mamy podobne spojrzenie na świat i podejście do niego. Był to po prostu człowiek z mojej bajki i to było przyczyną sięgnięcia po tę książkę. Pozostawało jeszcze pytanie czy ów człowiek z mojej bajki miał pióro i...
więcej mniej Pokaż mimo toPoczątek miażdży. Pierwsze kilkadziesiąt stron to prawdziwy majstersztyk, Kafka w najwyższej formie. Potem trochę spuszcza z tonu, niemniej dla miłośników jego twórczości to i tak delicja. Można się zżymać, że to już było, że jedyne 3 powieści, zresztą wszystkie niedokończone, jakie po Kafce zostały są podobne w klimacie, niemniej mnie to zupełnie nie przeszkadza. Znowu mamy brak złudzeń względem natury ludzkiej, realizm psychologiczny i podkręcany ze strony na stronę absurd na odcinku fabularnym, który jest jak zwykle u Mistrza na najwyższym poziomie. Proces mnie osobiście, pomimo iż sławniejszy, mniej zachwycił od znakomitego Zamku. Być może dlatego, iż czytany był po nim i odpadł już element zaskoczenia. Nie zmienia to faktu, iż dla mnie to po protu arcydzieło i tyle.
Początek miażdży. Pierwsze kilkadziesiąt stron to prawdziwy majstersztyk, Kafka w najwyższej formie. Potem trochę spuszcza z tonu, niemniej dla miłośników jego twórczości to i tak delicja. Można się zżymać, że to już było, że jedyne 3 powieści, zresztą wszystkie niedokończone, jakie po Kafce zostały są podobne w klimacie, niemniej mnie to zupełnie nie przeszkadza. Znowu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Znakomitość! Po prostu mniam! Nierzadko mam problemy z określeniem swoich potrzeb. Konkretnie chodzi tutaj o sytuacje w których na przykład czytam coś albo oglądam i niby wszystko się zgadza a jednak coś chrupie pod zębami. Niedawno mierzyłem się z "Grą w kości" pani Cherezińskiej traktującej o tych samych czasach i chrupania podczas czytania tej powieści było co niemiara. Tam zawiodło mnie wszystko, tutaj wszystko zachwyciło, dosłownie wszystko! Cóż za powieść!
Ta książka dzięki świetnym, plastycznym opisom po prostu pachnie lub śmierdzi średniowieczem, w zależności od sytuacji. Wspaniały język użyty przy jej pisaniu i przede wszystkim w dialogach przenosi nas w tamte czasy i kreuje niezapomniany klimat. Wiarygodna psychologia przy kreśleniu postaci powoduje, że te są naprawdę pełnokrwiste, nie pozbawione różnych odcieni szarości i przez to do bólu wiarygodne. Dzięki temu powieść naprawdę wciąga, szarpie różne struny, wiąże nas emocjonalnie z postaciami. Nie kryje że nie raz miałem ochotę przenieść się w tamte czasy i ruszyć ze wsparciem naszym praszczurom gdy byli w biedzie. Złapać za kija, topór, miecz i ruszyć z szaleństwem w oczach i pianą na ustach na wroga. Aby targać tak emocjami człowieka trzeba mieć pióro, szeroką wiedzę, pomysł i talent. Tutaj te wszystkie cechy zebrały się razem. I ten znakomicie zobrazowany kontekst społeczny. Od księcia i jego drużyny po kmieciów, smardów. Okultyzm, bajania, legendy, zabobony. Starcie wiary w starych Bogów z tym nowym, obcym, nieznanym Kyryi Krysti. Średniowiecze pełną gębą, można się w nim zanurzyć po uszy.
Na koniec dwie refleksje. Po pierwsze po przeczytaniu pierwszego tomu na myśl, że czeka mnie jeszcze kilka kolejnych uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Po drugie żałuje po przeczytaniu tej książki jednego, mianowicie że nie będę miał okazji pokłonić się nisko jej autorowi. Podsumowanie będzie krótkie, polecam każdemu a miłośnikom historii i powieści historycznych w szczególności. Dla nich to lektura obowiązkowa!
Znakomitość! Po prostu mniam! Nierzadko mam problemy z określeniem swoich potrzeb. Konkretnie chodzi tutaj o sytuacje w których na przykład czytam coś albo oglądam i niby wszystko się zgadza a jednak coś chrupie pod zębami. Niedawno mierzyłem się z "Grą w kości" pani Cherezińskiej traktującej o tych samych czasach i chrupania podczas czytania tej powieści było co niemiara....
więcej mniej Pokaż mimo to
Po wspaniałym czwartym tomie wyhamowanie akcji w piątym było tak gwałtowne i w takiej skali, iż twierdze, że była w tym metoda. Jakby Mistrz postanowił udowodnić samemu sobie własny potencjał, zmierzyć się z czytelnikiem samą formą. Udowodnić, iż odzierając powieść prawie zupełnie z akcji i tak sobie poradzi. I najlepsze, że w sumie mu się udało, choć po uczcie z poprzedniego tomu łatwo nawet najwierniejszemu z wyznawców jego prozy nie było.
Cały tom był właściwie oczekiwaniem na poderwanie się do boju. Pierwsza część była niespieszna, niemniej w drugiej to dopiero nic się nie działo. A dla odmiany kończąca tom część trzecia już samym tytułem przeraziła nieszczególnością i wlała w serca trwogę. Czas pokazał że niebezpodstawnie. Generalnie w całym tomie ze dwa razy żywiej zabiło człowiekowi serce. I tu rodzi się pytanie czy po tak niespiesznym, nieszczególnie ciekawym i zdecydowanie najsłabszym z wszystkich tomów genialnej sagi jestem godzien aby obniżyć ocenę tej części choć o jedną gwiazdkę? Odpowiedź jest prosta i długo dumać nad nią nie musiałem, nie godnym, niczym Kiemlicz splendorów jasnogórskich.
Po wspaniałym czwartym tomie wyhamowanie akcji w piątym było tak gwałtowne i w takiej skali, iż twierdze, że była w tym metoda. Jakby Mistrz postanowił udowodnić samemu sobie własny potencjał, zmierzyć się z czytelnikiem samą formą. Udowodnić, iż odzierając powieść prawie zupełnie z akcji i tak sobie poradzi. I najlepsze, że w sumie mu się udało, choć po uczcie z...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-11
No cóż, serce krwawi ale napisać coś wypada. Może gdy będzie krótko i rzeczowo to przyjdzie mi to z mniejszym bólem. Otóż, moim zdaniem, to najsłabsza część całej sagi, a oczekiwania względem niej miałem olbrzymie. Niestety rozczarowałem się nią strasznie z różnych powodów. Zawiodła mnie fabuła, zakończenie niemile mnie zaskoczyło. Mógłbym jeszcze sporo pisać o rozczarowaniach ale ze względu na szacunek dla całej sagi najzwyczajniej w świecie nie chcę, bo ta i tak pozostanie dla mnie wzorem powieści historycznej do którego będę porównywał to co w tej kategorii stanie na mej drodze. Z tego powodu ten tom także otrzyma ocenę najwyższą z możliwych jako immanentna część pisarskiego absolutu. A odpowiedzi na pytania dotyczące tego dlaczego ten tom wygląda tak a nie inaczej i dlaczego kończy się w tym a nie innym miejscu poszukam w książce traktującej o powstawaniu dzieła życia pana Antoniego Gołubiewa. Tam być może znajdę ukojenie. Co do całej sagi to przeczytanie jej polecam każdemu miłośnikowi powieści historycznych, istnieje szansa, że przepadniecie bez reszty, jak ja.
No cóż, serce krwawi ale napisać coś wypada. Może gdy będzie krótko i rzeczowo to przyjdzie mi to z mniejszym bólem. Otóż, moim zdaniem, to najsłabsza część całej sagi, a oczekiwania względem niej miałem olbrzymie. Niestety rozczarowałem się nią strasznie z różnych powodów. Zawiodła mnie fabuła, zakończenie niemile mnie zaskoczyło. Mógłbym jeszcze sporo pisać o...
więcej mniej Pokaż mimo toJak jest w tomie drugim? Słabiej. Wątki poboczne, które w pierwszej części były barwną, piękną i smaczną okrasą dla głównej linii fabularnej tutaj pojawiają się zbyt często. Trochę mało się dzieje na niwie fabularnej, mniej jest prądu, knowań, bitek. Cóż więc pozostaje? Czy ta łyżka a raczej łyżeczka dziegciu ma wpływ na odbiór całej powieści? Odpowiedź jest prosta, absolutnie nie! Micha łakoci jest bowiem zbyt wielka aby tak się stało. Ta książka, podobnie jak część pierwsza, znowu pachnie wiekami średnimi. Talent autora do plastycznego malowania przestrzeni jest wprost niesamowity. To się czuje nosem, to przepływa przed oczami, to szarpie emocjami. Świetny, wiarygodny świat opisany ciężkim staropolskim językiem oddającym niesamowicie klimat tamtych czasów. To się czyta z wielką przyjemnością nawet w tych mniej chwytających momentach. Miałem sobie zrobić małą przerwę przed kolejnym tomem ale już wiem że nie dam rady. Boli mnie tylko i dziwi skala zainteresowania tą perełką sprawiająca wrażenie jakby ta zamierzała zanurzyć się w czeluściach zapomnienia. Szkoda by było tak wspaniałej literatury.
Jak jest w tomie drugim? Słabiej. Wątki poboczne, które w pierwszej części były barwną, piękną i smaczną okrasą dla głównej linii fabularnej tutaj pojawiają się zbyt często. Trochę mało się dzieje na niwie fabularnej, mniej jest prądu, knowań, bitek. Cóż więc pozostaje? Czy ta łyżka a raczej łyżeczka dziegciu ma wpływ na odbiór całej powieści? Odpowiedź jest prosta,...
więcej mniej Pokaż mimo toKlęczki są najczęściej spotykaną pozycją w której powstają takie książki. Różnego rodzaju biografie, filmy dokumentalne pisane, kręcone z tej perspektywy są zazwyczaj średnio strawną i mało wartościową edukacyjnie papką bardziej wykrzywiającą wspominaną rzeczywistość niż ją dogłębnie rekonstruującą. światowa diva znana z tego, że deptała wszystko i wszystkich opisywana jest przez dokument w którym o niedoskonałościach jej charakteru nie ma słowa. Reżyser który znany był przede wszystkim z tego, że niszczył (bo mógł z racji stanowiska) wszystkich zdolniejszych od niego uhonorowany jest filmem w którym główna walka skupia się na tym aby nie powiedzieć o tym słowa itd. itp. Jakżeż cieszy więc gdy człowiek trafi na taki rarytas jak ta książka która jest mięsista, treściwa, prawdziwa przez co nie raz wręcz bolesna. Autor nieprzesadnie pieści się z bohaterami swojej książki i historią jaką stworzyli, dzięki czemu dostajemy kawałek naprawdę świetnego dokumentu pozwalającego od podszewki poznać legendarny Wielki Widzew. Nie ten z laurek ale ten prawdziwy, ludzki, z wszystkimi jego przywarami i pozytywami. Pozycja ta jest świetnie napisana, poprowadzona, z dobrze rozłożonymi akcentami i przede wszystkim ciekawa. Książka to z rodzaju przyssawek od których nie sposób się odessać. Aż 3 dni zajęło mi jej przeczytanie. Dla kibiców sportu czy Widzewa jazda absolutnie obowiązkowa. Dla pozostałych to również pozycja godna polecenia. Tak się powinno pisać książki o sporcie i w ogóle dokumentalne.
Klęczki są najczęściej spotykaną pozycją w której powstają takie książki. Różnego rodzaju biografie, filmy dokumentalne pisane, kręcone z tej perspektywy są zazwyczaj średnio strawną i mało wartościową edukacyjnie papką bardziej wykrzywiającą wspominaną rzeczywistość niż ją dogłębnie rekonstruującą. światowa diva znana z tego, że deptała wszystko i wszystkich opisywana jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-12
Opiniując "Krew Elfów" czyli część sagi wiedźmińskiej, która podobała mi się do tej pory najbardziej napisałem, że to nie jest arcydzieło. W przypadku tego tomu mam już wątpliwości czy nie jest. Pewien dziennikarz sportowy napisał niedawno, że patrząc na jeden z klubów piłkarskich "widzi wszystko". Otóż ja mam podobnie z tą książką. Co za klimat, jaki gejzer pomysłów, jaka psychologia, cóż za świetnie poprowadzona narracja. W tym tomie, moim zdaniem, pan Andrzej osiągnął absolutne mistrzostwo. Ciężko się było oderwać od tego co napisał i jeżeli ktoś nie wie jaka jest przyczyna sławy Wiedźmina to polecam mu zapoznanie się z tą częścią jego przygód. Naprawdę chylę czoła. Przede mną już jedynie finał sagi. Czekać z lekturą nie zamierzam.
Opiniując "Krew Elfów" czyli część sagi wiedźmińskiej, która podobała mi się do tej pory najbardziej napisałem, że to nie jest arcydzieło. W przypadku tego tomu mam już wątpliwości czy nie jest. Pewien dziennikarz sportowy napisał niedawno, że patrząc na jeden z klubów piłkarskich "widzi wszystko". Otóż ja mam podobnie z tą książką. Co za klimat, jaki gejzer pomysłów, jaka...
więcej mniej Pokaż mimo toTrochę odwrotność Procesu. Tamten zaczął się świetnie a potem autor trochę spuścił z tonu. Tutaj odwrotnie, pierwsze kilkadziesiąt stron to dość konkretna nuda jak na Kafkę. Paradoks polega na tym, że Palacz, czyli pierwszy rozdział Ameryki, był jednym z nielicznych tekstów jakie Kafka opublikował za życia. Naprawdę szkoda że publikacji doczekał się jeden ze słabszych fragmentów jego twórczość. Na dystansie bowiem Mistrz odnajduje formę i reszta jest już mocno oznaczona jego pieczęcią jakości, specyficznym klimatem i stylem, zarówno na odcinku formy jak i fabularnym. Nawet ostatni, zupełnie odbiegający nastrojem od reszty, rozdział jest małym majstersztykiem. Wiarygodna psychologia, zaskakujące zwroty akcji, walka klasy, kultury, moralności z magmą podłości ludzkiej w przeróżnych jej odsłonach. Szkoda, że Kafka przerwał pisanie tej powieści tak wcześnie. W moim prywatnym rankingu powieściowej trylogii Mistrza Ameryka/Zaginiony ląduje na zaszczytnym trzecim miejscu ale jej poziom powoduje że nie ma mowy aby odbiło się to na mojej ocenie dzieła.
Trochę odwrotność Procesu. Tamten zaczął się świetnie a potem autor trochę spuścił z tonu. Tutaj odwrotnie, pierwsze kilkadziesiąt stron to dość konkretna nuda jak na Kafkę. Paradoks polega na tym, że Palacz, czyli pierwszy rozdział Ameryki, był jednym z nielicznych tekstów jakie Kafka opublikował za życia. Naprawdę szkoda że publikacji doczekał się jeden ze słabszych...
więcej mniej Pokaż mimo to"Arcydzieła literatury światowej" stoi napisane na moim egzemplarzu książki i mnie pozostaje się jeno pod tym podpisać. Książka z cyklu przeczytałem pare stron i już nie było dla mnie ratunku. Forma z nóg nie zwala bo nie ma czym, za to od strony treści jest po prostu miazga. Autor odziera naturę ludzką z wszelkich konwenansów i wywleka ją w całości na powierzchnie dzięki czemu dzieło jest od strony psychologicznej wiarygodnym majstersztykiem pozbawionym choćby jednej fałszywej nuty. Mistrz w genialny sposób żongluje akcentami dzięki czemu rzuca fabułę z lewa na prawo, bawi się przydawaniem pewnym wątkom aby utopić je niebawem w morzu nieistotności. Okrasza to oczywiście porządnym wiadrem charakterystycznego dla siebie absurdu, absurdu którego fanem nie jestem chyba że jest najwyższych lotów jak w tym przypadku. No i ten klimat, duchota, brzydota, poczucie beznadziei i walka z kastową magmą skazana z góry na porażkę. Podsumowanie będzie krótkie, oryginalna, mięsista delicja i tyle. Z pewnością nie są to klimaty dla każdego, niemniej również z pewnością warto spróbować, choćby klika stron jak ja.
"Arcydzieła literatury światowej" stoi napisane na moim egzemplarzu książki i mnie pozostaje się jeno pod tym podpisać. Książka z cyklu przeczytałem pare stron i już nie było dla mnie ratunku. Forma z nóg nie zwala bo nie ma czym, za to od strony treści jest po prostu miazga. Autor odziera naturę ludzką z wszelkich konwenansów i wywleka ją w całości na powierzchnie dzięki...
więcej mniej Pokaż mimo toSzczypta przesady, momenty przeszarżowania, gdzieniegdzie fałszywa psychologicznie nuta, tylko cóż z tego skoro poza tym wiadro łakoci. Tak pełne że aż się wysypuje. Świetne starcia Porfirego z Raskolnikowem, spotkanie tego ostatniego z Marmieładowem czy genialne wypominki, chyba moja ulubiona scena w powieści. Sporo tego w pamięci zostanie, jak i wielki szacunek dla autora. Przesłanie powieści do mnie nie trafia, zakończenie rozczarowało, niemniej ocena jaką wystawiam temu arcydziełu, mimo to, nie może być niższa. Frykasów i przyjemności z czytania było bowiem zbyt wiele. Ciężko mi się było odkleić od książki co zawsze jest w moich oczach najważniejszym wyznacznikiem jej jakości. Chapeau bas Fiodorze D.
Szczypta przesady, momenty przeszarżowania, gdzieniegdzie fałszywa psychologicznie nuta, tylko cóż z tego skoro poza tym wiadro łakoci. Tak pełne że aż się wysypuje. Świetne starcia Porfirego z Raskolnikowem, spotkanie tego ostatniego z Marmieładowem czy genialne wypominki, chyba moja ulubiona scena w powieści. Sporo tego w pamięci zostanie, jak i wielki szacunek dla...
więcej mniej Pokaż mimo toKolejnej części sagi Antoniego Gołubiewa nie zaliczę do moich ulubionych, podobnie jak części drugiej. Znowu trochę za mało było w niej treści, fabularnego zęba. Znowu pierwsze skrzypce grały tutaj wątki poboczne, urokliwe ale momentami nużące. Ponownie jednak, jak w przypadku części drugiej, ta mała łyżka dziegciu nie mogła popsuć ogólnego odbioru sagi, ponieważ gdy książka fabularnie łapała się głównego wątku powieści znowu robiło się pięknie. Znalazł się w niej niejeden kwiatek, niejedna świetna scena, zapadający w pamięć dialog, niejedna cenna refleksja. Znowu na odcinku psychologicznym było wiarygodnie, ciekawie, w różnych odcieniach szarości. Czerni i bieli praktycznie nie stwierdzono. W połączeniu ze świetnym piórem to się po prostu czytało. Książka wzięta na urlop w charakterze pewniaczka co to zrobi robotę i takąż też zrobiła. Pokłony w stronę autora. Dziękuję za uwagę.
Kolejnej części sagi Antoniego Gołubiewa nie zaliczę do moich ulubionych, podobnie jak części drugiej. Znowu trochę za mało było w niej treści, fabularnego zęba. Znowu pierwsze skrzypce grały tutaj wątki poboczne, urokliwe ale momentami nużące. Ponownie jednak, jak w przypadku części drugiej, ta mała łyżka dziegciu nie mogła popsuć ogólnego odbioru sagi, ponieważ gdy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wspaniałość, i cóż z tego, że trącąca myszką a w formie często okraszana pretensjonalną fastrygą. Fakt, że niektóre z informacji zawartych w tej publikacji się zastarzały niespecjalnie mi przeszkadzał bo pomimo tego była to kolejna lektura, której nie dam rady zapomnieć i która wywołała u mnie ból niemal fizyczny. Ból uświadamiający w jakim ciemnogrodzie nadal żyjemy i jak długo jeszcze będziemy to robić, również jak ciemny był, a może nadal jest, człowiek piszący te słowa. Jaka szkoda, że w szkołach zamiast religii nie ma religioznawstwa i nie analizuje się tam takich książek. Co do meritum to ta pozycja to rozbiór logiczny Księgi Rodzaju. Jest to z początku, często nudnawy, przekład a później, dużo ciekawsza, jego analiza. Ta lektura naprawdę odmula i stawia na nogi. Można się oświecić kiedy, mniej więcej, powstawały święte księgi, kiedy, jak i po co je poprawiano czy z jakiego prozaicznego powodu powstał monoteizm. Świetne. Polecam wszystkim.
Wspaniałość, i cóż z tego, że trącąca myszką a w formie często okraszana pretensjonalną fastrygą. Fakt, że niektóre z informacji zawartych w tej publikacji się zastarzały niespecjalnie mi przeszkadzał bo pomimo tego była to kolejna lektura, której nie dam rady zapomnieć i która wywołała u mnie ból niemal fizyczny. Ból uświadamiający w jakim ciemnogrodzie nadal żyjemy i jak...
więcej Pokaż mimo to