-
Artykuły10 gorących książkowych premier tego tygodnia. Co warto przeczytać?LubimyCzytać1
-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
Biblioteczka
2024-02-28
2023-12-17
2023-09-02
2023-05-22
2023-07-16
2023-06-25
2023-05-28
2023-03-01
2022-07-17
2022-10-16
2022-10-12
2022-09-11
2022-09-09
2022-03-07
Jack Ketchum zaszokował mnie „Dziewczyną z sąsiedztwa”. Powieść była bardzo mocna i okrutna. Długo o niej myślałem po zakończeniu lektury. Również „Jedyne dziecko” opowiada o przemocy w ścianach domu rodzinnego. Czy pozostaje w pamięci równie długo jak wspominana wcześniej książka?
Lydia McCloud pozornie ma bardzo udane życie – jej mąż Arthur dużo zarabia i oboje wychowują sympatycznego synka. Jednakże Arthur w pewnym momencie staje się bardzo brutalny wobec małżonki. Kiedy Lydia postanawia odejść od Arthura na jaw wychodzą kolejne sekrety.
Podobnie jak w przypadku „Dziewczyny z sąsiedztwa”, tutaj również czytelnik jest stopniowo wprowadzany w klimat książki. Paralelnie obok siebie jest pokazane dorastanie Lydii i Arthura. W przypadku Arthura rzeczywiście podkreśla to jak stopniowo stawał się potworem. Jednakże przeszłość Lydii jest zaskakująco zwyczajna. Za to jej największa trauma zostaje niemal pominięta, jest tylko czasami krótko wspominana. Jest to moim zdaniem dziwny zabieg spłycający potworność samych zdarzeń.
W warstwie współczesnej czytelnik może się naprawdę zaangażować emocjonalnie. Pokazane jest jak łatwo Arthur może manipulować całą sytuację. Teoretycznie wydaje się, że działa on bardzo nierozsądnie i sam siebie sabotuje. Jednakże szybko okazuje się, że działa on bardzo rozważnie i doskonale wie na co może sobie pozwolić. Prawo jest po jego stronie, a to Lydia może ponieść konsekwencje.
Niestety mocną wymowę książki psuje finał. Jest bardzo prosty i wydaje się wzięty z niezbyt skomplikowanego filmu sensacyjnego. Całość ratuje ponury epilog.
Książką jest mniej brutalna w porównaniu do „Dziewczyny z sąsiedztwa”. Najbardziej niepokojące sceny nie są tu opisane, ale i tak cała sytuacja przedstawiona w fabule może wzbudzić silne emocje. Najsmutniejsze w tej powieści jest, że jest zainspirowana prawdziwą historią…
Jack Ketchum zaszokował mnie „Dziewczyną z sąsiedztwa”. Powieść była bardzo mocna i okrutna. Długo o niej myślałem po zakończeniu lektury. Również „Jedyne dziecko” opowiada o przemocy w ścianach domu rodzinnego. Czy pozostaje w pamięci równie długo jak wspominana wcześniej książka?
Lydia McCloud pozornie ma bardzo udane życie – jej mąż Arthur dużo zarabia i oboje wychowują...
2020-07-18
Jednym ze znaczeń słowa „bizarro” jest według Wikipedii „współczesny gatunek literacki, którego autorzy używają takich środków wyrazu jak absurd, groteska czy satyra w celu stworzenia wyłamującej się ze schematów prozy”. Dotychczas jedynie słyszałem opowieści o tym gatunku i nigdy nie czytałem żadnego przedstawiciela. Kiedy więc dowiedziałem się, że niedawna polska noblistka wydała zbiór opowiadań „Opowiadania bizarne”, to z chęcią postanowiłem się zapoznać. Czy opowiadania z tego zbioru można zestawić z najlepszymi dziełami autorki?
Pierwsze opowiadanie czyli „Pasażer” przedstawia przemyślenia osoby, która boi się bliżej niesprecyzowanego strachu ze swojego dzieciństwa. Przez cały tekst przedstawiona jest paranoja narratora, która w pewnych momentach aż wprowadza nastrój grozy. Niestety finał tekstu jest bardzo wydumany i prowadzi do bardzo oczywistych refleksji, które w pewnych rejonach internetu są wyśmiewane. Zmarnowany potencjał.
„Zielone dzieci” przenoszą czytelnika do siedemnastowiecznej Polski, kiedy to podczas myśliwskiej wyprawy Jana Kazimierza zostają schwytane tajemnicze dzieci o zielonej skórze. Najbardziej interesująca w opowiadaniu jest tajemnica, która w momencie wyjaśnienia okazuje się dosyć oklepanym motywem. Alternatywna wizja społeczeństwa przedstawiona tu poza jednym kontrowersyjnym zwyczajem jest bardzo wyidealizowana. Bardzo zastanawiające jest też zakończenie, które dla mnie było dosyć niepokojące. Ogólnie całkiem dobrze napisane.
Za to zupełnie nie rozumiem czemu miał służyć kolejny tekst czyli „Przetwory”. Główny bohaterem jest bezrobotny mężczyzna, który po śmierci swojej matki zaczyna zjadać przygotowane przez nią przetwory. Szybko zaczyna odnajdywać w słoikach coraz dziwniejsze rzeczy. Tekst irytował mnie od samego początku. Protagonista i jego sytuacja są bardzo przerysowani i mogą być trochę obraźliwe dla osób, które mają podobne problemy. Z kolei sama fabuła do niczego nie prowadzi. Początkowo sugerowana jest jakaś mroczna tajemnica, ale opowiadanie kończy się bardzo banalnie i nic z tego nie wynika. Kompletna strata czasu.
O wiele bardziej interesujący jest tekst „Szwy”, gdzie główny bohater odkrywa dziwny szew na swojej skarpecie, przez co cała rzeczywistość zaczyna się dla niego zmieniać. Do samego końca tekstu czytelnik nie może być pewien czy opisywane jest tu stopniowe popadanie w szaleństwo czy też faktycznie działa tu jakaś nadnaturalna siła. Jest to aż przerażające jak zmiana pewnych drobnych elementów może mieć wpływ na postrzeganie rzeczywistości. Bardzo dobry tekst.
Następne opowiadanie czyli „Wizyta” to już rasowa fantastyka naukowa pokazujące możliwy rozwój więzi społecznych. Świat przedstawiony nie jest tu w żaden sposób opisany, więc wielu rzeczy trzeba się domyślać. Najprawdopodobniej rodziny zastąpiły tu jednopłciowe grupki, których status zależny jest od liczebności. Przez brak dokładniejszych informacji ciężko zrozumieć zachowania poszczególnych bohaterów. Być może po ponownej lekturze tekst będzie dla mnie jaśniejszy, ale ogólnie podobał mi się ze względu na przedstawioną w nim nowomowę.
Bardziej przyziemna jest „Prawdziwa historia”. Jest to tragikomedia, w której pewien naukowiec biorący udział w konferencji gubi swoje dokumenty i usiłuje się odnaleźć w obcym kraju. Początkowo tekst robił na mnie wrażenie beznadziejną sytuacją bohatera, ale wraz z rozwojem akcji zaczęło mnie irytować jak autorka doprowadza całość do absurdu. Moim zdaniem mogło być lepiej.
Całkiem obiecujący był również tekst „Serce”. Tutaj małżeństwo w średnim wieku wyjeżdża na urlop do Azji. Mężczyzna chce wykorzystać wyjazd by dowiedzieć się skąd pochodzi serce, które zyskał w wyniku transplantacji. Akcja jest tutaj bardzo powolna i mogłaby stanowić wyśmienity wstęp. Niestety kiedy robi się naprawdę interesująco, to nie pojawiają się żadne wyjaśnienia, a czytelnik jest równie zdezorientowany jak bohaterowie. Kolejne rozczarowanie.
Następny tekst czyli „Transfugium” to ponownie science-fiction. W niedalekiej przyszłości zostaje odkryta metoda zamiany ludzi w zwierzęta. Główna bohaterka obserwuje jak jej siostra szykuje się do tej procedury. Pojawiają się tu interesujące refleksje na temat człowieczeństwa, więzi rodzinnych i samotności. Odnoszę wrażenie, że całość miała być metaforą eutanazji, ale osobiście tekst bardziej kojarzył mi się z filmem „Lobster”, gdzie samotni ludzie byli zamieniani w zwierzęta. Bardzo dobry tekst z interesującym pomysłem.
Trochę gorzej jest z kolejnym opowiadaniem czyli „Górą wszystkich świętych”, gdzie główna bohaterka dzięki nowoczesnej technice bada kim poszczególne dzieci mogą zostać w przyszłości. Można tutaj było rozważać na temat idei predestynacji i genetycznych predyspozycji, co trochę przypominałoby film „Gattaca – Szok przyszłości”. Jednakże autorka skupia się zamiast tego na historii samego klasztoru kraju, gdzie dzieje się akcja, przez co element science-fiction wydaje się trochę niepotrzebny. Naprawdę można było coś więcej zrobić z tym tematem.
Chyba największe wrażenie zrobiło na mnie ostatnie opowiadanie czyli „Kalendarz ludzkich świąt”. W bliżej nieokreślonej przyszłości cały plastik na świecie rozpada się, a jedyną nadzieję ludzkości podtrzymuje nieśmiertelny przywódca religijny Monodikos. Głównym bohaterem jest masażysta tego przywódcy, który równocześnie usiłuje samotnie wychować nastoletnią córkę. Bardzo podobało mi się jak stopniowo ujawniane są kolejne elementy świata przedstawionego. Dzięki temu czytelnik nie czuje się zagubiony przez brak informacji albo przytłoczony przez ich nadmiar. Wprawdzie nie wszystkie tajemnice zostają wyjaśnione, ale nie irytuje to, lecz pobudza wyobraźnię. Również metafory religijne pobudzają tutaj do refleksji na pewne tematy szczególnie w kwestii chociażby śmierci i zmartwychwstania Chrystua, przez co Wielkanoc może być interpretowana w o wiele bardziej mrocznym świetle. Polecam tekst.
Wydaje mi się, że przytoczoną przeze mnie definicję „bizarro” najlepiej odzwierciedlają groteskowe „Powidła” i”Szwy”. Czy jednak przez nie trzymanie się tej definicji zbiorek jest słaby? Moim zdaniem poziom opowiadań jest nierówny”. Obok świetnych „Transfugium” czy „Kalendarza świąt ludzkich” można znaleźć też takie potworki jak „Powidła” czy „Pasażer”. Przez to ciężko mi polecić jednoznacznie ten zbiorek.
Jednym ze znaczeń słowa „bizarro” jest według Wikipedii „współczesny gatunek literacki, którego autorzy używają takich środków wyrazu jak absurd, groteska czy satyra w celu stworzenia wyłamującej się ze schematów prozy”. Dotychczas jedynie słyszałem opowieści o tym gatunku i nigdy nie czytałem żadnego przedstawiciela. Kiedy więc dowiedziałem się, że niedawna polska...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-18
Praca w korporacji jest bardzo specyficzna. Teoretycznie wszyscy się tam niby lubią, a pracodawca stara się zapewniać różne benefity. Jednakże w praktyce człowiek jest tam w głównej mierze jedynie trybikiem w maszynie i jest trochę własnością swojego pracodawcy. Co jednak jeśli korporacja postanawia pójść o krok dalej?
Mae Holland jest młodą absolwentką college'u, która zostaje zatrudniona w dziale obsługi klienta w potężnej firmie „Krąg”. Korporacja stawia duży nacisk na transparentność pracowników i wnika w ich osobiste życie. Po początkowych zachwytach główna bohaterka czuje się coraz bardziej przytłoczona.
Powieść porusza bardzo aktualny konflikt między bezpieczeństwem a wolnością. Z jednej strony dostęp do danych każdej osoby na świecie sprawia, że trudniej bezkarnie popełnić przestępstwo; ale z drugiej ingeruje to w prywatność jednostki. Przedstawione tu są racje obu stron i czytelnikowi nie jest jednoznacznie narzucone, które rozwiązanie jest złe. Osobiście jednak odniosłem wrażenie, że większy nacisk jest tu położony na negatywne skutki działań Kręgu - pewne aplikacje firmy odsłaniają pewne mroczne sekrety i czasami doprowadzają do tragedii. Osobiście też zauważyłem pewne niekonsekwencje w działaniu samego Kręgu, co w moich oczach zrobiło z nich bandę hipokrytów. Przez to moim zdaniem nie do końca udało się przedstawić zrównoważony obraz obu podejść do sprawy.
To, co może trochę irytować jest naiwność części postaci. Często bez zastanowienia łykają wszystko co przedstawia korporacja. Być może jest to celowy zabieg, żeby pokazać osobę z zupełnie wypranym mózgiem, co owocuje dosyć mocnym zakończeniem, ale moim zdaniem sprawia to, że powieść jest mniej wiarygodna.
Moim zdaniem też nie wszystkie wątki były potrzebne. Postać Caldena to tak naprawdę zużyta klisza fabularna i łatwo się domyślić w jaką stronę zostanie on poprowadzony, chociaż sam finał wprowadza tu pewne zaskoczenie. Osobiście jednak skończyłbym książkę na pewnym punkcie kulminacyjnym związanym z postacią Mercera. Jest to naprawdę mocny moment, który mógłby zostawić miejsce do pewnych rozważań.
Doceniam to, co starano się w powieści przekazać ukazując ten temat z różnych punktów widzenia. Jednakże jednocześnie czasem jest zbyt naiwnie, żeby brać to na poważnie. Ogólnie jednak skłania do pewnej refleksji.
Praca w korporacji jest bardzo specyficzna. Teoretycznie wszyscy się tam niby lubią, a pracodawca stara się zapewniać różne benefity. Jednakże w praktyce człowiek jest tam w głównej mierze jedynie trybikiem w maszynie i jest trochę własnością swojego pracodawcy. Co jednak jeśli korporacja postanawia pójść o krok dalej?
Mae Holland jest młodą absolwentką college'u, która...
2020-10-08
Nie słyszałem wcześniej o twórczości Łukasza Henela. Na jego powieść natknąłem się poszukując jakiegoś audiobooka na dłuższą podróż samochodem. Czy jest to coś więcej niż lektura na podróż?
Główny bohater to pewien zaradny przedsiębiorca, który po tym jak podwiózł tajemniczą autostopowiczkę natyka się na opuszczony pałacyk. Bohater kupuje budynek, aby otworzyć tam hotel. Wkrótce jednak w okolicy zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Fabuła nie brzmi oryginalnie i sama książka też taka nie jest. Autor wykorzystuje wszystkie najbardziej wyeksploatowane klisze z opowieści o duchach. Dużo jest tu scen ocierających się wręcz o tandetę. Brakuje tutaj jakiejkolwiek subtelności w budowaniu nastroju, chociaż jest parę momentów, kiedy można poczuć autentyczny niepokój. Ciekawy jest za to sam finał, który wprawdzie też był już wykorzystywany gdzie indziej, ale autentycznie wywraca wszystko do góry nogami. Podobało mi się, że przy tym zostawia trochę czytelnikowi wybór między dwoma możliwymi interpretacjami zdarzeń.
Sami bohaterowie zachowują się bardzo nielogicznie. Wbrew zdrowemu rozsądkowi pchają się w najbardziej niebezpieczne miejsca i zupełnie nie przejmują się tragicznymi wydarzeniami. Ciężko jest ich brać na poważnie i czasami zastanawiałem się czy nie stanowią zamierzonej autoparodii.
Książka świetnie sprawdza się na jeden raz. Po drugim razie zapewne można dostrzec już pewne błędy logiczne. Można przeczytać jeśli ktoś chce się trochę odmóżdżyć.
Nie słyszałem wcześniej o twórczości Łukasza Henela. Na jego powieść natknąłem się poszukując jakiegoś audiobooka na dłuższą podróż samochodem. Czy jest to coś więcej niż lektura na podróż?
Główny bohater to pewien zaradny przedsiębiorca, który po tym jak podwiózł tajemniczą autostopowiczkę natyka się na opuszczony pałacyk. Bohater kupuje budynek, aby otworzyć tam hotel....
2019-04-15
Walka służb specjalnych. W Pakistanie dochodzi do zamachu terrorystycznego, w wyniku którego zostaje uprowadzona czwórka ludzi. Jest wśród nich polski biznesmen. Porwany skrywa pewną tajemnicę, więc polskie służby specjalne robią wszystko, żeby odzyskać rodaka.
Zarys fabuły wydaje się bardzo prosty. Jednakże wraz z rozwojem akcji okazuje się, że cała sprawa jest bardziej skomplikowana. Dochodzi do konfliktu interesów różnych stron, a sieć wzajemnych powiązań sięga bardzo wysoko. Intryga się zagęszcza i czytelnik jest zaskakiwany wieloma sensownymi zwrotami akcji.
Także sami bohaterowie to zbiór oryginalnych indywiduów. Bohaterami nie są tylko młodzi i piękni Monika czy Dymitr. Istotną rolę odgrywa też ich podstarzały przełożony, którego działanie robi duże wrażenie w finale.
Paradoksalnie czułem trochę, że zaniedbano sam wątek porwanego. Jest tu wiele scen ukazujących potworne warunki, w jakich przetrzymywani są uprowadzeni, a także jakie tworzą się relacje z porywaczami. Wydawało mi się to najciekawszym motywem, bo pokazywało jaką grę prowadzą terroryści ze swoimi ofiarami. Jednakże w pewnym momencie wątek ten zostaje brutalnie zakończony i rozwiązany mimochodem gdzieś w tle.
Innym minusem jest zbytnie spowolnienie akcji. Za dużo jest tu zupełnie niepotrzebnych postaci. Także zupełne zbyteczne jest przedstawianie historii rodziny poszczególnych bohaterów czy nadmiernie rozbudowanych wątków obyczajowych.
Podsumowując, jest to powieść napisana w dobrym stylu świetnie oddająca realia działań polskich służb – widać tu wojskową przeszłość autora. Niestety przy tym za bardzo popada w gawędziarstwo i przez to książka może stać się nużąca.
Walka służb specjalnych. W Pakistanie dochodzi do zamachu terrorystycznego, w wyniku którego zostaje uprowadzona czwórka ludzi. Jest wśród nich polski biznesmen. Porwany skrywa pewną tajemnicę, więc polskie służby specjalne robią wszystko, żeby odzyskać rodaka.
Zarys fabuły wydaje się bardzo prosty. Jednakże wraz z rozwojem akcji okazuje się, że cała sprawa jest bardziej...
2018-08-19
Życie prywatne bejsbolisty. Głównym bohater jest synem popularnego swego czasu gracza w baseball. Po latach usiłuje nawiązać kontakt z ojcem, żeby ten naprawił swój błąd sprzed lat.
Spodziewałem się, że książka pokaże ciemne strony bycia zawodowym graczem w baseball. Ojciec głównego bohatera jest właśnie kimś, kto nie wytrzymuje presji tego zawodu i w życiu prywatnym jest prawdziwym potworem dla swoich najbliższych. Jednakże tutaj nie miało to wcale pokazać, że ta profesja aż tak wypala człowieka. Inni zawodnicy przedstawieni na łamach tej powieści nie mają takich problemów, a tak naprawdę to wspominany zawodnik jest wyjątkiem. Przy tym nie ma on żadnych cech pozytywnych i przez to jest mało wiarygodną, a także dosyć nieciekawą postacią.
O wiele bardziej podobały mi się zakulisowe działania głównego bohatera, który powrócił do rodzinnej miejscowości. Czułem się jakbym czytał powieść detektywistyczną, gdzie postacie zbierają poszlaki, by rozwiązać zagadkę. Tutaj jest to zastąpione przez realizowanie kolejnych elementów planu, które mają doprowadzić do pewnego zdarzenia. Ostateczny efekt tegoż jest naprawdę wzruszający.
To, co utrudnia lekturę, to bardzo szczegółowe opisy meczów baseballowych. Odgrywają one dużą rolę w fabule i często się pojawiają. Osobiście nie interesuję się tym sportem i były dla mnie one dosyć nużące. Mojego zainteresowania nie pobudził nawet rozdział wyjaśniający dokładnie zasady baseballu.
Książka jest co najwyżej przeciętna. Można w paru momentach się wzruszyć, ale postacie są dosyć przerysowane. Głównie dla miłośników baseballu.
Życie prywatne bejsbolisty. Głównym bohater jest synem popularnego swego czasu gracza w baseball. Po latach usiłuje nawiązać kontakt z ojcem, żeby ten naprawił swój błąd sprzed lat.
Spodziewałem się, że książka pokaże ciemne strony bycia zawodowym graczem w baseball. Ojciec głównego bohatera jest właśnie kimś, kto nie wytrzymuje presji tego zawodu i w życiu prywatnym jest...
Powieść „Wieczna wojna” Joe Haldemana należy obecnie do klasyki fantastyki militarnej. W zaskakująco wiarygodny sposób przedstawia konflikt zbrojny ludzi z obcą cywilizacją na przestrzeni tysiąca lat. Po 25 latach autor postanowił stworzyć kontynuację. Jak ona wypada?
Sierżant Mandela razem z innymi weteranami wojny żyje na odległej planecie. Jednakże codzienna rutyna zaczyna być męcząca dla dawnych wojowników. Postanawiają wbrew zaleceniom z Ziemi zorganizować wyprawę kosmiczną.
Zarys fabuły jest bardzo interesujący. Początek powieści przedstawia jak wygląda sytuacja bohaterów i wyjaśnia dlaczego mają dosyć obecnego status quo. Pośród osób chcących zmienić swój los jest też współczesne pokolenie, a nawet jeden Ziemianin. Do tego dochodzi też jeden nieoczekiwany gość, co tworzy naprawdę ciekawe interakcje między bohaterami, którzy będą musieli spędzić sporo czasu w statku kosmicznym.
Jednakże kiedy już dochodzi do startu statku kosmicznego, to coś się psuje w tej książce. Wprawdzie jest jeden ciekawy konflikt, ale szybko schodzi on na dalszy plan, bo nagle pojawia się zupełnie nowy wątek niezwiązany z tym co było wcześniej. Na dodatek jego rozwiązanie jest bardzo absurdalne i sprawia, że cała dotychczasowa fabuła przestaje mieć znaczenie. Również bohaterowie zaczynają wtedy zachowywać się niezgodnie ze swoimi charakterami.
Nie do końca wiem co autor chciał tutaj przekazać. Był tutaj potencjał, ale zupełnie nie został wykorzystany. Lepiej ponownie przeczytać pierwszą część.
Powieść „Wieczna wojna” Joe Haldemana należy obecnie do klasyki fantastyki militarnej. W zaskakująco wiarygodny sposób przedstawia konflikt zbrojny ludzi z obcą cywilizacją na przestrzeni tysiąca lat. Po 25 latach autor postanowił stworzyć kontynuację. Jak ona wypada?
więcej Pokaż mimo toSierżant Mandela razem z innymi weteranami wojny żyje na odległej planecie. Jednakże codzienna rutyna...