-
Artykuły
[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński25 -
Artykuły
W drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik9 -
Artykuły
Książki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać67 -
Artykuły
Niebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant5
Biblioteczka
2018-07-23
2018-04-18
„Metro 2033” po polsku, chociaż nie do końca. Powieść Dmitryiego Glukhovsky’ego o ludziach ukrywających się w tunelach moskiewskiego metra po wojnie atomowej okazała się dużym sukcesem i wywarła wpływ na wielu pisarzy. Zresztą sam autor pozwolił dowolnie eksplorować swoje uniwersum poprzez literaturę – i tak dostaliśmy opowieści dziejące się w Londynie czy w Mediolanie. Omawiana tu powieść pomimo pewnych podobieństw nie jest oficjalnie wydana pod szyldem „Metra 2033”, lecz „Fabrycznej zony” - serii niepowiązanych ze sobą cykli, które łączy tematyka postapokaliptyczna.
Akcja dzieje się w Warszawie po wojnie atomowej. Podobnie jak w rosyjskiej powieści, ludzie po wojnie atomowej zamieszkują tunele metra, a akcję obserwujemy oczami młodego człowieka, który widział katastrofę atomową jako dziecko i w trakcie akcji powieści rusza wzdłuż linii metra.
Na pierwszy rzut oka można uznać sam pomysł za bezczelną zrzynkę z książki Glukhovsky’ego. Poza zarysem fabuły, pojawia się również motyw dwóch walczących ze sobą linii metra czy neonazistowskiej stacji. Jednakże tutaj bohater nie jest niedoświadczonym młodzieńcem dopiero poznającym otaczający go świat, lecz doświadczonym zwiadowcą dowodzącym małym oddziałem. Także jego wyprawa ma określony cel.
To właśnie dobrze oddane realia wojskowe są największym atutem powieści. Wszelkie starcie są bardzo wiarygodnie i żywo opisane. Poza dobrze oddanym arsenałem, zachowaniem i językiem wojskowym, co jakiś czas dostajemy retrospekcje dotyczące czasów sprzed i w trakcie apokalipsy o pewnym oddziale wojskowym.
Niezaprzeczalnym plusem jest też osadzenie całości w polskich realiach. Pojawiają się określenia i miejsca, które dla bohaterów pozornie nie mają znaczenia, ale dla współczesnych czytelników mogą stanowić ciekawostkę jak np. określanie „Słoikami” grupy ukrywającej się w podziemiach Dworca Centralnego.
To, co jednak mi osobiście przeszkadzało poza licznymi zapożyczeniami z „Metra 2033”, to zakończenie. Jest bardzo rozczarowujące i właściwie niewiele z niego wynika. Mam nadzieję, że kolejny tom dostarczy pewnych wyjaśnień.
Poza główną fabułą dostajemy również dwa opowiadania. Pierwsze z nich opowiada o pewnym bezdomnym mieszkającym w podwarszawskiej miejscowości, który musi opiekować się grupką dzieci. Podobało mi się, że autor rozszerzył tu trochę świat przedstawiony i zobaczyliśmy też jak pewne zmiany fauny i flory zachodziły stopniowo. Nie podobało mi się jednak, że zupełnie niepotrzebnie wprowadzono pewną tajemnicę, która w sumie okazała się bardzo banalna. Z kolei drugi tekst skupia się na dwójce dzieci ukrywających się w warszawskim metrze, z których jedno dysponuje niezwykłymi zdolnościami. Tutaj możemy spojrzeć trochę inaczej na mutanty z powierzchni, a także dostajemy mały występ bohaterów głównej fabuły. Ogólnie sympatyczne.
Warto też wspomnieć o dwóch dodatkach do książki. Pierwszym z nich jest słownik różnych terminów świata przedstawionego – nie jest on niezbędny, żeby połapać się w lekturze, ale miło porządkuje fakty. Drugim „dodatkiem” są ilustracje Roberta Adlera znanego chociażby z komiksu „48 stron” – budują klimat, ale szkoda, że brak kolorów nie pozwala w pełni ich docenić.
Podsumowując, nie jest to może zbyt oryginalna książka jeśli chodzi o tematy postapokaliptyczne, ale jest ona napisana na tyle żywym i sprawnym językiem, a postacie są tak dobrze zarysowane, że czyta się ją z przyjemnością.
„Metro 2033” po polsku, chociaż nie do końca. Powieść Dmitryiego Glukhovsky’ego o ludziach ukrywających się w tunelach moskiewskiego metra po wojnie atomowej okazała się dużym sukcesem i wywarła wpływ na wielu pisarzy. Zresztą sam autor pozwolił dowolnie eksplorować swoje uniwersum poprzez literaturę – i tak dostaliśmy opowieści dziejące się w Londynie czy w Mediolanie....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-31
Woodbury bez Gubernatora. Do miasteczka przybywa pewna bardzo religijna rodzina. W tym samym czasie jeden z mieszkańców odkrywa pewne stare podziemne tunele, które można wykorzystać do omijania żywych trupów w czasie wypraw.
W tym tomie dosyć dużą rolę odgrywa religia. Pokazana jest ona na przykładzie nowej rodziny, a także później pojawia się pewna grupka wiernych. Podobało mi się, iż na początku można się przekonać, że w zdrowy sposób da się połączyć wiarę z codziennym życiem, a sami wierzący nie muszą być zaślepionymi fanatykami. Zostało to zestawione z pewną osobą, która jest nadmiernie religijna i w pewnym sposób stanowi zagrożenie dla innych. Jednakże nawet ten wątek został poprowadzony w dosyć nieoczekiwaną stronę i postać ta okazała się nie być tak zła jak można było się spodziewać. Szkoda więc, że w pewnym momencie motywy religijne zostają wykorzystane w bardzo typowy sposób, a do tej pory interesujące postacie stają się niemal autoparodiami.
Trochę obawiałem się, że brak wyrazistego czarnego charakteru pokroju Gubernatora sprawi, że historia będzie mniej ciekawa. Na początku faktycznie tak było, bo kolejne potyczki z żywymi trupami zaczęły być dosyć nużący. Antagonista, który się w końcu ujawnia mógł być ciekawy, ale nie dano mu wystarczająco czasu na rozwinięcie się przez co wypada dosyć płasko.
Moim zdaniem nie do końca wykorzystano potencjał jaki kryje w sobie nowe miejsce akcji czyli podziemne tunele. Nie czuć tutaj klaustrofobii czy wszechogarniającej ciemności jak w powieści „Metro 2033” Dmitry’ego Glukhovsky’ego. Zamiast tego są typowe gonitwy i strzelanie do trupów. Jest parę bardzo emocjonujących akcji, ale nie jest to nic, czego już nie zaprezentowano w poprzednich tomach.
Jak na razie jest to ostatni tom tego cyklu wydany polsku. Od ponad trzech lat nie wydano następnego. Osobiście rozumiem taką decyzję – seria miała potencjał, ale niestety kultową postać Gubernatora rozmieniono na drobne, a także czasami opowiadano tę samą historię, co w komiksie, ale z innego punktu widzenia. Wydaje mi się, że zabrakło pomysłu w jaką stronę poprowadzić tę opowieść. Pewnie przeczytam kolejny tom (już w oryginale), ale nie wydaje mi się, żeby zrobił on na mnie duże wrażenie.
Woodbury bez Gubernatora. Do miasteczka przybywa pewna bardzo religijna rodzina. W tym samym czasie jeden z mieszkańców odkrywa pewne stare podziemne tunele, które można wykorzystać do omijania żywych trupów w czasie wypraw.
W tym tomie dosyć dużą rolę odgrywa religia. Pokazana jest ona na przykładzie nowej rodziny, a także później pojawia się pewna grupka wiernych....
2018-06-05
Mroźny horror. Fabuła książki oparta jest na autentycznej brytyjskiej wyprawie morskiej z 1845 r. na Arktykę w poszukiwaniu przejścia północno-zachodniego. Statki nigdy nie wróciły, a ostateczny los załogi był okazją do różnych spekulacji. Tutaj postanowiono wykorzystać gatunek horroru, by wyjaśnić tę tajemnicę.
To, co najbardziej uderza w tej książce, to bardzo dobre opisy mrozu. Często wspominane jest, iż ktoś do czegoś przymarzł, bohaterowie chodzą cały czas okutani warstwami kurtek, a lód coraz bardziej zgniata oba statki. W czasie lektury dosłownie czuje się to zimno, które wydaje się bardziej niebezpieczne niż niesprecyzowane nadnaturalne zagrożenie.
Do tego dochodzi też poczucie izolacji. Marynarze są zdani wyłącznie na siebie. Warunki życia z dnia na dzień są coraz gorsze, a jedzenia ubywa. Wszyscy stają się coraz bardziej zdenerwowani i zmęczeni całą sytuację, więc dochodzi do niepokojących zachowań.
Przy czym sami bohaterowie są też dosyć różnorodni. Mamy tutaj przekrój różnych postaci o wyrazistych charakterach. W paru przypadkach poznajemy ich przeszłość, przez co tym bardziej boli ostateczny los części z nich. Postacią, która najbardziej zapadła mi w pamięć jest Lady Cisza – niema Eskimoska skrywająca tajemnicę.
Samo zagrożenie też potrafi wywrzeć wrażenie. Początkowo czytelnik nie może być pewnym czy naprawdę występują tu siły nadprzyrodzone czy też jest to wyłącznie zbiorowa histeria bohaterów. Nie do końca podobało mi się ostateczne wyjaśnienie – było bardzo klimatyczne i pasowało do historii, ale wydało mi się trochę wydumane. Jednakże stanowi to o dużym kunszcie autora – w rękach mniej zręcznego pisarza pomysł ten mógł stać się bardzo tandetny.
Również bardzo dobrze są oddane realia historyczne. Statek i całe oprzyrządowanie opisane są bardzo wiarygodnie. Także ówczesna specyficzna mentalność – w szczególności stosunek bohaterów do Eskimosów - również pasuje do epoki. W moim wydaniu na samym końcu powieści znajdowało się posłowie doktora Grzegorz Rachlewicza o historii podbojów polarnych ze zdjęciami i ilustracjami – dzięki temu czytelnik dowiaduje się więcej o kontekście samej wyprawy.
Gorąco polecam tę mroźną powieść. Na jej podstawie powstał też dziesięcioodcinkowy serial, ale osobiście odradzam seans – moim zdaniem strasznie nużący i dokonuje paru niepotrzebnych cięć w stosunku do literackiego oryginału.
Mroźny horror. Fabuła książki oparta jest na autentycznej brytyjskiej wyprawie morskiej z 1845 r. na Arktykę w poszukiwaniu przejścia północno-zachodniego. Statki nigdy nie wróciły, a ostateczny los załogi był okazją do różnych spekulacji. Tutaj postanowiono wykorzystać gatunek horroru, by wyjaśnić tę tajemnicę.
To, co najbardziej uderza w tej książce, to bardzo dobre...
2018-12-28
Ludzkość sięgnęła gwiazd, a nawet dalej. Od czasu wydarzeń z poprzedniego tomu minęło wiele lat. Imperium rozciąga się na 25 planet, większość osób porzuciło organiczne ciała, inaczej mierzony jest czas, a struktura społeczna kojarzyć może się z feudalną Japonią. Z okazji zbliżającej się setnej rocznicy istnienia Imperium, Imperator postanawia odzyskać Ziemię. Dawny gamedec Torkil Aymore postanawia jednak samodzielne udać się do kolebki ludzkości, a gdzieś w tle szykuje się pewien spisek.
Tom ten zdecydowanie jest bardziej w klimacie „Zabaweczek” niż dwóch pierwszych tomów. Duży nacisk położony tu jest na epickie starcia i wymyślne uzbrojenie. Elementy, które wcześniej były nowościami (np. rozbicie jednostki na trzy osoby czy opiekuńcze duchy w postaci anielicy i demona) stały się tutaj codziennością. Motywy z gier czy zawodu gamedeca są jedynie wspomniane, a sama Ziemia pełni podobną funkcję jak Strefa w książce „Piknik na skraju drogi” braci Strugackich czyli zakazanego miejsca, z którego można wynosić cenne artefakty. Naprawdę świat przedstawiony budzi podziw swoją pomysłowością.
Trochę jednak rozczarowuje sama wizyta na Ziemi. Spodziewałem się opisu zupełnie zmienionego społeczeństwa. Zamiast tego jednak jest to głównie arena paru potyczek, a tamtejsi mieszkańcy są niemal zupełnie nieobecni. Zresztą nawet w zamierzeniu wielkie odkrycie jakiego dokonuje tam główny bohater to zrzynka z wielu innych utworów science-fiction, gdzie pomysł ten bywał zrealizowany o wiele bardziej pomysłowo.
Z kolei zakończenie to bardzo typowe urwanie akcji. Mam nadzieję, że będzie to oznaczało dokładniejsze eksplorowanie innych światów Imperium, które tutaj w większości zostały jedynie wspomniane.
Warto też wspomnieć, że tom ten obfituje w dodatki. Jednym z nich jest słownik postaci i neologizmów – bardzo pomocny, szczególnie dla osób, które tak jak ja nie pamiętają wszystkich wydarzeń z poprzednich tomów i nie do końca rozumieją wszystkie zmiany jakie zaszły. Dziwi mnie tylko ostrzeżenie o spoilerach – czytelnikami tej książki nie są przecież raczej osoby, które nie znają poprzednich tomów. Poza tym można poznać kodeks Ranów, znaczenie jednostek czasu, a także pewne osobiste przemyślenia autora.
Mam pewien problem z tą książką. Z jednej strony dostałem świetnie skonstruowany świat, a z drugiej dosyć typową fabułę. Ciekawe w jakim kierunku zostanie to poprowadzone w części drugiej.
Ludzkość sięgnęła gwiazd, a nawet dalej. Od czasu wydarzeń z poprzedniego tomu minęło wiele lat. Imperium rozciąga się na 25 planet, większość osób porzuciło organiczne ciała, inaczej mierzony jest czas, a struktura społeczna kojarzyć może się z feudalną Japonią. Z okazji zbliżającej się setnej rocznicy istnienia Imperium, Imperator postanawia odzyskać Ziemię. Dawny gamedec...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-26
W gąszczu oskarżeń. W małym miasteczku dochodzi do bardzo brutalnego morderstwa na jedenastoletnim chłopcu. Aresztowany zostaje miejscowy trener baseballu. Wszystkie dowody świadczą, że to on dokonał tej zbrodni. Jednakże wiele wskazuje na to, że przebywał wówczas zupełnie gdzie indziej. Jak było naprawdę?
Początek tej książki w ciekawy sposób przedstawia niejasną sytuację. Pokazane są dwie strony całej sprawy – zarówno stróżów prawa, jak i samego oskarżonego. Każdy jest tu przekonany o słuszności swojej oceny sytuacji. Także czytelnik nie dostaje tu jednoznacznych odpowiedzi – obie wersje zdarzeń zdają się tak samo prawdopodobne. Przez to można sympatyzować z obiema stronami. Los oskarżonego trenera może poruszyć – pokazane jest jak on i jego najbliżsi są zaszczuci w miasteczku w wyniku tej sprawy. Jednakże sama zbrodnia była naprawdę bestialska i policjanci po prostu wykonują swoje obowiązki chcąc zatrzymać najbardziej prawdopodobnego sprawcę.
Niestety druga część książki rozczarowuje. Zostają tu udzielone ostateczne odpowiedzi, co wypacza dotychczasowy przekaz. Na dodatek wprowadza się tu elementy nadprzyrodzone, które sprawiają, że historia staje się bardzo banalna. Dużym plusem jest jednak moim zdaniem nawiązanie do twórczości Edgara Allana Poe. Szkoda też, że Stephen King wprowadza tu pewną postać ze swoich wcześniejszych książek – nie podoba mi się pomysł, że to osoba z zewnątrz rozwiązuje całą sprawę.
Książka mogła być naprawdę świetną opowieścią w stylu „Trzech billboardów za Ebbing, Missouri” o niedoskonałym działaniu sprawiedliwości. Zamiast tego zrobił się z tego dosyć typowy horror. Rozczarowanie.
W gąszczu oskarżeń. W małym miasteczku dochodzi do bardzo brutalnego morderstwa na jedenastoletnim chłopcu. Aresztowany zostaje miejscowy trener baseballu. Wszystkie dowody świadczą, że to on dokonał tej zbrodni. Jednakże wiele wskazuje na to, że przebywał wówczas zupełnie gdzie indziej. Jak było naprawdę?
Początek tej książki w ciekawy sposób przedstawia niejasną...
2018-12-11
Przeciwnicy łączą siły. Abeloth nawiązuje współpracę z Sithami przeciwko jedi i Sojuszowi Galaktycznemu. Równocześnie okazuje się kto tak naprawdę stoi za serią ostatnich powstań wyzwoleńczych.
Ciekawym pomysłem był pewien rozłam pośród Sithów. Tym razem chodziło tu o podział pomiędzy tych chętnych do współpracy z Abeloth i tych, którzy są przeciw niej. Szkoda tylko, że jej sojusznicy są tu kreowani na skrajnie negatywnych. Zabrakło mi tu wszelkich dwuznaczności czy jakiś ukrytych motywów. Na dodatek w wielu swoich działaniach są strasznie nieudolni, więc aż współczułem Abeloth takich sojuszników. Dobrze też, że ona sama zaczęła tu działać trochę sprytniej i rozważniej, chociaż ciągle nie do końca rozumiem niepotrzebnej manifestacji jej mocy na początku książki – w ten sposób zniechęciła do siebie pewnych współpracowników.
Nie do końca przemawiała do mnie pewna przemiana moralna Vestary. Dotychczas była to dla mnie interesująca postać prowadząca niejasną grę pomiędzy obiema stronami. Tutaj jednak zdecydowano się ją jednoznacznie określić, co moim zdaniem spłyciło tę bohaterkę. Także pewna w zamierzeniu bardzo dramatyczna scena z jej udziałem pozostawia czytelnika zupełnie bez emocji. Na szczęścia inna scena pewnej moralnie trudnej decyzji jest już bardziej poruszająca. Warto też wspomnieć, że ukazano tu pewne nowe zdolności tej bohaterki.
O wiele lepiej niż zazwyczaj wypadł za to wątek powstań niewolników. Pokazane zostaje jakie wyrachowane plany tak naprawdę za tym stoją, a chęć pomocy komukolwiek jest na dalszym planie. Może aż się zrobić smutno, jeżeli weźmie się pod uwagę jak bardzo odzwierciedla to wydarzenia z prawdziwego świata. Warto wspomnieć, że w wielkim stylu powraca tu Daala, która nie daje się już tak łatwo manipulować.
Z kolei wątek jedi poszukujących Abeloth zrobił się już trochę męczący. Tym razem poszukiwania prowadzone są na większą skalę i można czasami być pod wrażeniem zdolności dedukcji niektórych członków zakonu. Jednakże przez to tym bardziej irytujące są ich pewne naiwności i błędy.
Powieść niestety psuje tutaj trochę dotychczas wykreowany w tej serii obraz Sithów jako niejednoznacznych moralnie przeciwników z zasadami. Na szczęście naprawia to trochę wątkiem powstańczym i bardziej sensownym działaniem Abeloth. Jednakże szkoda, że przy tym ciągle wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Następny tom ma być ostatnim w ramach „Przeznaczenia jedi”, więc mam nadzieję, iż tam się coś wyjaśni.
Przeciwnicy łączą siły. Abeloth nawiązuje współpracę z Sithami przeciwko jedi i Sojuszowi Galaktycznemu. Równocześnie okazuje się kto tak naprawdę stoi za serią ostatnich powstań wyzwoleńczych.
Ciekawym pomysłem był pewien rozłam pośród Sithów. Tym razem chodziło tu o podział pomiędzy tych chętnych do współpracy z Abeloth i tych, którzy są przeciw niej. Szkoda tylko, że...
2018-12-07
Dalsze perypetie dwóch synów Nekroskopa Harry’ego Keogha. Nestor umacnia swoją władzę jako lord Wampyrów. W tym samym czasie Nathan jest przetrzymywany w Perchorsku, gdzie Rosjanie nie chcą go wypuścić.
Poprzedni tom tak średnio mi się podobał, bo zamiast horroru dostałem fantasy, a bohaterowie zupełnie mnie nie zainteresowali. Tutaj przeplatające się ze sobą wątki są na tyle od siebie odmienne, że dostaje się dwie oddzielne opowieści w trochę różnym stylu. Niestety nie udało się przy tym uniknąć pewnych błędów, ale o tym już za chwilę.
Wątek Nestora to początkowo retrospekcja ukazująca początki jego kariery jako wampira. Pokazane jest jak wywalczył swoją pozycją i przyzwyczajał się do fizycznej przemiany jaka w nim zaszła. Pomimo tego, że cały czas był zdeterminowany jeśli chodzi o objęcie tej funkcji, to i tak ma pewne rozterki co do swoich działań. Z jednej strony jest to całkiem wiarygodne przedstawienie bohatera, ale z drugiej sprawia, że popełnia dużo błędów i stanowi to wytrych fabularny odwlekający ostateczną konfrontację. Podobało mi się jednak ukazanie tutaj Wampyrów. Są to w dalszym ciągu krwiożercze potwory dokonujące straszliwych czynów, ale jednocześnie pokazane są tutaj ich bardziej ludzkie cechy – są zdolne do miłości, przyjaźni czy pasji twórczej. W pewnym momencie nawet złapałem się na tym, że kibicowałem drużynie Nestora. Oczywiście należy pamiętać, że autor w dalszym ciągu nadmiernie epatuje przemocą i seksem, co wydawało mi się osobiście dosyć tanim zagraniem, żeby zatrzymać uwagę czytelnika.
Z kolei przygody Nathana na Ziemi są zdecydowanie mniej ciekawe. Wprowadzony tu czarny charakter jest dosyć przerysowaną i mało wiarygodną postacią, która na dodatek sama w sobie jest dosyć nużąca. Także członkowie Wydziału E są tak nijacy, że ciężko ich odróżnić od siebie. Czytelnik może tu mieć pewne uczucie deja vu, bo bohater musi tutaj uczyć się zdolności, które Harry Keogh opanował już parę tomów temu. Również poznawanie przez Nathana ziemskiej kultury jest bardzo schematycznym wątkiem. Jedynym bardziej ciekawym motywem jest tutaj starcie z pewną nadnaturalną siłą – pokazuje to, że umarli mają większą moc niż do tej pory się wydawało, a sama walka jest dosyć pomysłowa.
Podsumowując, tom ten warto przeczytać dla wątku Nestora i pewnego bardziej horrorowego motywu w przypadku Nathana. Szkoda tylko, że wiele wątków zostaje tu niedomkniętych.
Dalsze perypetie dwóch synów Nekroskopa Harry’ego Keogha. Nestor umacnia swoją władzę jako lord Wampyrów. W tym samym czasie Nathan jest przetrzymywany w Perchorsku, gdzie Rosjanie nie chcą go wypuścić.
Poprzedni tom tak średnio mi się podobał, bo zamiast horroru dostałem fantasy, a bohaterowie zupełnie mnie nie zainteresowali. Tutaj przeplatające się ze sobą wątki są na...
2018-11-27
Dalsze przygody w czasach prehistorycznych. Ayla, przedstawicielka homo sapiens wychowana przez neandertalczyków, wygnana przez swój Klan trafia do tytułowej Doliny Koni, gdzie musi sama przetrwać. Jednocześnie obserwujemy tu losy braci Jondalara i Thonolana, którzy wyruszyli w rytualną Podróż.
Początkowo oba wątki opowiadane są naprzemiennie. Samotne perypetie Ayli mogą nasuwać skojarzenia z książką „Przypadki Robinsona Crusoe”. Pokazane tu jest jak własną pomysłowością i zaradnością udaje jej się przetrwać w bezludnej krainie. Może trochę wydawać się nienaturalne, z jaką łatwością zyskuje pewnych zwierzęcych sprzymierzeńców, ale przy odrobinie zawieszenia niewiary da się to przełknąć. Trochę gorzej jest w przypadku wątku podróżujących braci. Dobrze, że można dowiedzieć się tu nieco więcej o społeczeństwie ówczesnych homo sapiens. Jednakże w pewnym momencie zaczyna się to robić coraz bardziej schematyczne i nużące, a obaj bracia okazują się zaskakująco nieciekawymi postaciami.
Ciekawiej robi się w momencie połączenia się obu wątków. Podobało mi się jak ukazano problemy w porozumieniu się Ayli z jednym z braci. Dzieliła ich nie tylko różna mentalność, ale też zupełnie inaczej skonstruowany język – bohaterka wzorem neandertalczyków posługiwała się gestami, a jej rozmówca tradycyjną mową. To, jak stopniowo oboje coraz bardziej poznawali siebie nawzajem było dosyć wiarygodnie przedstawione. Niestety autorka w pewnym momencie idzie na bardzo duży skrót fabularny i stosuje pewne rozwiązanie rodem z innego typu opowieści – moim zdaniem popsuło to interesujący wątek.
Trzeba też wspomnieć, że w porównaniu z poprzednim tomu bardziej rozbudowana jest tu erotyka. U neandartelczyków stosunki seksualne były mechaniczne i przyziemne. Tutaj z kolei wszelkie tego typu sceny są opisane bardzo dokładnie i podkreśla się niemal boską naturę inicjacji seksualnej. Uważam, że dobrze, iż nie unika się tego typu tematów, ale moim zdaniem nadmierne skupienie się na tej sferze życia czasami wywoływało wrażenie taniego przyciągania czytelnika seksem.
Podsumowując, świat przedstawiony jest tu mniej interesujący niż w pierwszym tomie. Także nowi bohaterowie nie są do końca przekonujący. Jednakże wątek samodzielnej Ayli jest dobrze poprowadzony. Można się zapoznać.
Dalsze przygody w czasach prehistorycznych. Ayla, przedstawicielka homo sapiens wychowana przez neandertalczyków, wygnana przez swój Klan trafia do tytułowej Doliny Koni, gdzie musi sama przetrwać. Jednocześnie obserwujemy tu losy braci Jondalara i Thonolana, którzy wyruszyli w rytualną Podróż.
Początkowo oba wątki opowiadane są naprzemiennie. Samotne perypetie Ayli mogą...
2018-11-15
Klasycznie o wyprawie w gwiazdy. W przyszłości zostaje zorganizowana ekspedycja mająca zbadać dwie planety w układzie Lalande 21185. Oba ciała niebieskie jednakże skrywają pewną tajemnicę.
Kojarzyłem Janusza Zajdla głównie z utworów, które pod płaszczykiem science-fiction przemycały pewną krytykę społeczną. Widać to chociażby w takich powieściach jak „Wyjście z cienia”, „Limes Inferior” czy „Paradyzja”. Tutaj jednak autor przedstawia dosyć lekką opowieść przygodową z pewną tajemnicą.
W czasie lektury odnosiłem wrażenie, że powieść skierowana jest raczej do młodszego czytelnika. Głównie ze względu na umieszczenie w głównych rolach pary nastolatków stanowiących typowe przeciwieństwa – chłopak jest energiczny i nierozsądny, a dziewczyna spokojna i rozważna. Także charakterystyki pozostałych bohaterach są bardzo uproszczone. Przy czym wszystkie postacie zachowują się w niesamowicie wręcz ugrzeczniony sposób niczym bohaterowie utworów przygodowych Julesa Verne’a.
Z kolei co do samej zagadki mam mieszane uczucia. Początkowo razem z bohaterami byłem nią zafascynowany i podziwiałem ukrytą w niej logikę. Jednakże samo rozwiązanie okazuje się bardzo banalne. Zresztą sam pomysł wyjściowy obecnie już został bardzo wyeksploatowany, jednakże w momencie oryginalnego wydania (1966) była to jeszcze pewna nowość.
Podobały mi się za to opisy obcej fauny. Szkoda, że niestety autor postanowił pozostawić wygląd pewnych istot niedopowiedziany, bo przez nie dał szansy na popis swojej fantazji i pomysłowości.
Jeżeli ktoś dopiero zaczyna swoją przygodę z utworami sf czy chciałby coś polecić młodszym czytelnikom, to ta pozycja będzie w sam raz. Bardziej doświadczeni odbiorcy mogą się jednak tu wynudzić.
Klasycznie o wyprawie w gwiazdy. W przyszłości zostaje zorganizowana ekspedycja mająca zbadać dwie planety w układzie Lalande 21185. Oba ciała niebieskie jednakże skrywają pewną tajemnicę.
Kojarzyłem Janusza Zajdla głównie z utworów, które pod płaszczykiem science-fiction przemycały pewną krytykę społeczną. Widać to chociażby w takich powieściach jak „Wyjście z cienia”,...
2018-10-23
Powrót do miasteczka Castle Rock. Pewna dziewczynka dostaje od tajemniczego mężczyzny pudełko, które wydaje cudowne czekoladki mające mieć zbawienny wpływ na bohaterkę. Przedmiot wyposażony też jest w przyciski, których wciśnięcie może mieć katastrofalne skutki.
Forma wydania tego utworu może kojarzyć się z książką „Rok Wilkołaka”. Tekstu jest w sumie niewiele i dużą część wydania stanowią ilustracje. Robi wrażenie więc bardziej rozbudowanego opowiadania niż pełnoprawnej opowieści. Dobrze jednak, że w odróżnieniu od wspomnianej tu książki warstwa graficzna nie zdradza przedwcześnie fabuły.
Poruszany jest tu przede wszystkim motyw wielkiej odpowiedzialności w rękach jednostki. Jest tu parę scen nasuwających skojarzenia z motywem o Orfeuszu i Eurydyce, gdzie to protagonistę kusi, żeby zrobić coś czego nie wolno. Bardzo poruszające są przy tym rozterki bohaterki, kiedy zastanawia się nad możliwymi skutkami swoich działań. Tym bardziej rozczarowujące jest pewne wyjaśnienie w finale, które psuje mocną wymowę książki.
Innym motywem jest transformacja bohaterki. Symbolizuje to dorastanie, kiedy to człowiek staje się powoli inną osobą i traci kontakt ze swoimi dawnymi znajomymi. Niestety ta metafora również zostaje zepsuta przez bardzo banalne wyjaśnienie w zakończeniu.
Widać, że usiłowano przekazać w tej książce coś więcej. Niestety moim zdaniem nie wyszło.
Powrót do miasteczka Castle Rock. Pewna dziewczynka dostaje od tajemniczego mężczyzny pudełko, które wydaje cudowne czekoladki mające mieć zbawienny wpływ na bohaterkę. Przedmiot wyposażony też jest w przyciski, których wciśnięcie może mieć katastrofalne skutki.
Forma wydania tego utworu może kojarzyć się z książką „Rok Wilkołaka”. Tekstu jest w sumie niewiele i dużą część...
2018-10-21
Apokalipsa z trzech punktów widzenia. Główny bohater, Gamedec Torkil Aymore w wyniku wydarzeń z poprzedniego tomu został rozdzielony na trzy osoby. Przy tym każda przeżywa tu inne przygody – jedna wstąpiła do elitarnych oddziałów wojskowych, druga postanawia zbadać pewną stację kosmiczną, a trzecia powraca na Ziemię, której dni są już policzone.
Pomysł na trzy przeplatające się ze sobą historie był bardzo obiecujący. Każda jest trochę w innym stylu i porusza trochę inne problemy. Trzeba jednak czytać uważnie, bo łatwo można się pogubić w narracjach.
Pierwszy wątek to historia rekruta, który musi zdobywać pozycję w armii. Przedstawieni tu żołnierze swoją filozofią i metodami działania przypominają samurajów. Jednakże wspiera ich nowoczesna technologia przedstawiona tutaj w bardzo pomysłowy sposób. Pojawiają się też pewne elementy prawdopodobnie nadnaturalne, ale to akurat zależy bardziej od interpretacji czytelnika.
Z kolei drugi wątek najpierw wprowadza bardzo drastyczne sceny kojarzące się z filmami z nurtu exploitation, by następnie przejść w kierunku horroru science-fiction. Podobało mi się, że zupełnie nie porzucono tego w trakcie fabuły i wraca w finale. Wydaje się, że napięcie trochę spada w później, ale później okazuje się, że była to jedynie złuda i następuje wiele wstrząsających scen.
Moim zdaniem najsłabsze są przygody trzeciego Torkila. Nie ma tutaj żadnych zapadających w pamięć scen, a jest głównie dosyć monotonna akcja. Ledwo mogę sobie przypomnieć czego dotyczył ten wątek.
Ogólnie książka to dosyć ciekawy eksperyment formalny w serii. Szkoda, że musiano przywrócić chociaż częściowo status quo, żeby dało się opowiadać fabułę w kolejnych tomach, ale na szczęście sytuacja głównego bohatera nie jest ciągle taka sama. Mam nadzieję, że kolejne tomy będą przynajmniej tak samo dobre.
Apokalipsa z trzech punktów widzenia. Główny bohater, Gamedec Torkil Aymore w wyniku wydarzeń z poprzedniego tomu został rozdzielony na trzy osoby. Przy tym każda przeżywa tu inne przygody – jedna wstąpiła do elitarnych oddziałów wojskowych, druga postanawia zbadać pewną stację kosmiczną, a trzecia powraca na Ziemię, której dni są już policzone.
Pomysł na trzy...
2018-11-13
Płciowa apokalipsa. Wybucha tajemnicza epidemia na globalną skalę. Wszystkie kobiety w momencie zaśnięcia automatycznie owija szczelny kokon, którego rozdarcie kończy się bardzo źle. Wydaje się, że za wszystko odpowiada tajemnicza kobieta przebywająca w więzieniu w pobliżu małego amerykańskiego miasteczka.
Stephen King we współpracy ze swoim synem powraca tu do motywu, z którego jest chyba najbardziej znany – zbiorowego bohatera, którym najczęściej jest lokalna społeczność. Pokazane tu jest krótko funkcjonowanie tego miejsca przed wielką katastrofą, co pozwala trochę lepiej zżyć się z bohaterami. Nie ma tu moralnie krystalicznie czystych postaci – każdy ma większe czy mniejsze grzeszki, co czyni ich bardziej wiarygodnymi. Niestety nie udało się uniknąć pewnych przerysowań jeśli chodzi o skrajne negatywnych bohaterów – bardzo mało przekonujące postacie. Dobrze też, że na początku książki jest spis bohaterów, bo można się w nich pogubić, szczególnie jeśli chodzi o wszystkie kobiety z więzienia.
Niestety sam przekaz książki wypadł moim zdaniem dosyć łopatologicznie. Chciano pokazać pewne nierówności społeczne, jeśli chodzi o płeć. Jednakże pokazano to bardzo jednostronnie. Niemal wszystkie kobiety w pewnym stopniu są pokrzywdzone przez mężczyzn. Na początku można im współczuć i przyznawać rację, ale z czasami uzasadnienie męskiej winy jest tak absurdalne, że nie można tego już brać na serio i robi się niezamierzenie śmiesznie. Również lekcja jaka z tego miała płynąć i ostateczne rozstrzygnięcie są bardzo banalne i w pewnym stopniu pozbawione sensu.
Wątek nadnaturalny też mnie trochę rozczarował. Podobał mi się pomysł na tajemniczą kobietę o nadnaturalnych zdolnościach nawiązujących do natury – nasuwają się tu skojarzenia z uosobieniem Matki Natury. Szkoda, że niestety los kobiet w kokonach wydaje się zaskakująco wręcz pozbawiony oryginalności i nie zostaje pociągnięty w ciekawą stronę.
Podobnie jak w przypadku „Pudełka z guzikami Gwendy” mam wrażenie, że książka usiłuje być mądrzejsza niż jest w istocie. Rozczarowanie.
Płciowa apokalipsa. Wybucha tajemnicza epidemia na globalną skalę. Wszystkie kobiety w momencie zaśnięcia automatycznie owija szczelny kokon, którego rozdarcie kończy się bardzo źle. Wydaje się, że za wszystko odpowiada tajemnicza kobieta przebywająca w więzieniu w pobliżu małego amerykańskiego miasteczka.
Stephen King we współpracy ze swoim synem powraca tu do motywu, z...
2018-10-19
Literacki pierwowzór cenionego filmu. W pewnym zakładzie psychiatrycznym pacjenci żyją pod twardą ręką siostry Ratchet. Pewnego dnia przybywa pewien więzień, który początkowo chce spędzić tam tylko resztę wyroku w komfortowych warunkach, ale później rozpoczyna osobistą wojnę z główną pielęgniarką.
Paradoksalnie lepiej najpierw obejrzeć film, a później zapoznać się z literackim oryginałem. Otóż tutaj narratorem jest postać, której prawdziwa sytuacja jest jednym z największych zwrotów akcji w adaptacji. Możemy tu poznać przeszłość tej postaci – wyjaśnione jest czemu trafiła ona do zakładu psychiatrycznego, a także można dowiedzieć się, że już od dzieciństwa musiała żyć w poczuciu zagrożenia. Ukazane też jest jak chroniła swoją tajemnicę. Dzięki temu można bardziej docenić pewną przemianę jaka się w niej dokonuje i widzowie filmu dostrzegą tu parę smaczków.
Jeśli zaś chodzi o główną fabułę, to tu jest bardzo podobnie jak w filmie. Kładzie się tu przede wszystkim nacisk na kontrowersyjny sposób działania szpitali psychiatrycznych. Wydają się one bardziej niszczyć poszczególne osoby niż ich leczyć. Kiepski stan pacjentów wydaje się tu jeszcze bardziej pogłębiać i stają się oni coraz mniej zdolni do samodzielnej egzystencji. Jest to o tyle porażające, że wielu z nich trafiło tam z bardzo błahymi problemami. Można odnieść wrażenie, że jedynie siostra Ratchet przedstawiona tu bardziej demonicznie niż w filmie na tym wszystkim zyskuje.
Świetny kontrast stanowi dla niej niepokorny McMurphy, który usiłuje wprowadzić swego rodzaju rewoltę w szpitalu. Moim zdaniem jednak pomimo dobrego pomysłu na postać, to nie robi ona takiego wrażenia jak kreacja Jacka Nicholsona z adaptacji – ten naprawdę potrafił wzruszyć, zirytować i rozbawić. Ten z książki wydaję się przez to mniej wyrazisty.
Książka warta przeczytania, szczególnie jeśli ktoś ma dużo czynienia ze służbą zdrowia. Pokazuje, że czasami zdrowy rozsądek powinien być bardziej ceniony niż najbardziej wymyślne sposoby leczenia.
Literacki pierwowzór cenionego filmu. W pewnym zakładzie psychiatrycznym pacjenci żyją pod twardą ręką siostry Ratchet. Pewnego dnia przybywa pewien więzień, który początkowo chce spędzić tam tylko resztę wyroku w komfortowych warunkach, ale później rozpoczyna osobistą wojnę z główną pielęgniarką.
Paradoksalnie lepiej najpierw obejrzeć film, a później zapoznać się z...
2018-10-10
Obraz polskiego rynku komiksowego z 2012 r. Autor prowadzi tu rozmowy z osobami związanymi z komiksami w Polsce. Nie są to jednak wyłącznie twórcy – znajdzie się też miejsce dla badaczy komiksu, kolekcjonera czy kuratora wystawy.
Obecnie w Polsce przeżywamy swego rodzaju renesans komiksu. Jest miejsce zarówno dla amerykańskiego komiksu głównonurtowego, frankofońskich sensacji czy komiksów artystycznych. Jednakże jeszcze nie tak dawno tak nie było. Omawiana tu książka zabiera współczesnego czytelnika na podróż w tę niedaleką przeszłość.
Spojrzenie na zjawisko komiksu w Polsce jest bardzo pesymistyczne. Mało kto widzi jakieś szanse na jego rozwój i zwiększenie popularności. Na dodatek sami twórcy bardzo negatywnie postrzegają wszelkie imprezy komiksowe, gdzie tamtejsze środowisko według nich jest bardzo zamknięte i konserwatywne. Przy tym szczególnie smutne są wypowiedzi kobiet uważających, że osoby ze społeczności komiksowej są niechętne artystkom komiksowym. Obserwując obecne sukcesy polskich twórczyń komiksu wierzę, że sytuacja ta się zmieniła.
Na pierwszy plan wybija się jednak obecność komiksu w galeriach jako dzieła sztuki. Widać, że w trakcie rozmowy autor książki uważa to za szansę na nobilitację tego medium. Jednakże większość jego rozmówców nie widzi w tym większego sensu i podkreśla zbyt dużą różnicę między zjawiskami sztuki i komiksu. Można powiedzieć, że w pewnym sensie mieli rację, bo to nie galerie sztuki przyczyniły się do obecnej popularności medium, a wysokobudżetowe filmy superbohaterskie.
Twórca książki jest bardzo dociekliwym rozmówcą. Zadaje bardzo wnikliwe pytania i prowadzi dyskusję w interesującym kierunku. Przy czym nie obawia się poruszać kwestii, które mogą być drażliwe dla osoby, z którą rozmawia. Trzeba też pochwalić, że czasami obok siebie postawione są rozmowy osób o sprzecznych poglądach jak na przykład Jerzy Szyłak i Jakub Woynarowicz.
Bardzo dobra lektura pokazująca ja zmieniło się spojrzenie na komiks w Polsce. Jednakże być może obecnie jestem zbyt optymistyczny i za 6 lat będzie się patrzyło z politowaniem na hurraoptymistyczne wizje.
Obraz polskiego rynku komiksowego z 2012 r. Autor prowadzi tu rozmowy z osobami związanymi z komiksami w Polsce. Nie są to jednak wyłącznie twórcy – znajdzie się też miejsce dla badaczy komiksu, kolekcjonera czy kuratora wystawy.
Obecnie w Polsce przeżywamy swego rodzaju renesans komiksu. Jest miejsce zarówno dla amerykańskiego komiksu głównonurtowego, frankofońskich...
2018-10-09
Dalszy ciąg z poprzedniego tomu. Po brawurowej ucieczce przybyszy z Woodbury, Gubernator razem ze swoimi ludźmi rusza ich śladem pałając chęcią zemsty. Nadchodzi czas wielkiego starcia.
Część pierwsza adaptowała piąty i szósty tom serii komiksowej. Z kolei omawiana tutaj książka adaptuje ósmy tom. Obawiałem się więc, że znowu dostanę powtórkę z rozrywki, która nie wnosi wiele do świata przedstawionego. Jednakże jest tu parę elementów na które warto zwrócić uwagę.
Po pierwsze, zostaje pokazane co działo się w Woodbury po finale poprzedniego tomu. Szczególnie w pamięć zapada rekonwalescencja Gubernatora – widać tu siłę człowieka ogarniętego żądzą zemsty. Nawet dosyć toporne metody leczenia nie są w stanie go zniszczyć. Przy czym szkoda, że ostatecznie zrezygnowano z wątku jego dualistycznej natury – miałem nadzieję, że zostanie to jeszcze wykorzystane pogłębiając tę postać, ale niestety postawiono na dosyć jednoznaczną charakterystyką.
Po drugie, dla osób znających komiksy oblężenie więzienia z innej perspektywy może być lekko szokujące. Komiksowy oryginał ukazywał wiele drastycznych i brutalnych scen, które przedstawiały „najeźdźców” jako zdecydowanie negatywne postacie. Tutaj pokazane jest jak przez manipulacje Gubernatora zwykli ludzie uznają, że nawet najbardziej okrutne działania są uzasadnione. Miejscami aż można im współczuć, kiedy obrywają od mieszkańców więzienia.
Wydaje mi się, że autorom zabrakło pomysłów w momencie zakończenia wątków znanych z komiksów. Postać gubernatora zostaje niemal dosłownie zamieciona pod dywan i dalsze wydarzenia przebiegają bardzo schematycznie z wykorzystaniem wszelkich możliwych klisz. Na dodatek rozwój jednej z postaci sygnalizowany w poprzednim tomie zostaje cofnięty.
Ogólnie jest lepiej niż ostatnio, ale moim zdaniem wyraźnie nie wykorzystano potencjału.
Dalszy ciąg z poprzedniego tomu. Po brawurowej ucieczce przybyszy z Woodbury, Gubernator razem ze swoimi ludźmi rusza ich śladem pałając chęcią zemsty. Nadchodzi czas wielkiego starcia.
Część pierwsza adaptowała piąty i szósty tom serii komiksowej. Z kolei omawiana tutaj książka adaptuje ósmy tom. Obawiałem się więc, że znowu dostanę powtórkę z rozrywki, która nie wnosi...
2018-10-06
Wyprawa do głuszy. Czwórka przyjaciół rusza na pieszą wycieczkę po szwedzkich lasach. Jednakże okazuje się, że tamtejsze okolice skrywają przerażającą tajemnicę.
Klimat budowany jest już od pierwszych stron. Bohaterowie natykają się na coraz bardziej niepokojące zwiastuny zagrożenia np. zmasakrowane zwierzęta czy tajemnicze ruiny. Poza tym postacie zdają świadomi obecności czegoś, co najwyraźniej ich śledzi. Przy czym niemal do końca powieści nie pojawia się dokładny opis tego czegoś – dzięki temu wyobraźnia czytelnika tworzy pewien obraz na podstawie zebranych przesłanek. Nastrojowi grozy sprzyja też umieszczenie akcji w gęstym dziewiczym lesie – czuć tu zagubienie i małość człowieka wobec sił natury.
Trochę gorzej robi się drugiej połowie książki. Pojawia się tu parę interesujących niesamowitych pomysłów, które tworzą klimat. Jednakże wprowadzenie tu bardziej namacalnych antagonistów było błędem. Są bardziej nieporadni niż groźni i wywołują niezamierzony efekt komiczny.
Jeśli chodzi o bohaterów, to początkowo wydają się oni bardzo antypatyczni. Widać, że łączy ich bardziej sentyment niż prawdziwa przyjaźń i raczej nie dogadują się. Jednakże służy to budowie atmosfery braku zaufania i coraz większej paniki. Przy czym pewne nielogiczne zachowania bohaterów da się wytłumaczyć wpływem mrocznej siły na ich umysły.
Książka jest do pewnego momentu bardzo klimatyczna i z trudem mogłem się od niej oderwać. Szkoda jednak, że autor w pewnym momencie wprowadza parę moim zdaniem nietrafionych pomysłów, które niszczą starannie budowaną atmosferę.
Wyprawa do głuszy. Czwórka przyjaciół rusza na pieszą wycieczkę po szwedzkich lasach. Jednakże okazuje się, że tamtejsze okolice skrywają przerażającą tajemnicę.
Klimat budowany jest już od pierwszych stron. Bohaterowie natykają się na coraz bardziej niepokojące zwiastuny zagrożenia np. zmasakrowane zwierzęta czy tajemnicze ruiny. Poza tym postacie zdają świadomi obecności...
2018-10-02
Kolejne cofanie się w czasie. 1913 r., Eberhard Mock jest młodym wachmistrzem rozpoczynającym działalność w policji. Tutaj przyjdzie mu się zająć zagadką śmierci grupki gimnazjalistów na terenie Hali Stulecia, która niedługo ma zostać uroczyście otwarta.
Po raz kolejny poruszana jest tematyka tajnych stowarzyszeń i ich niezwykłych rytuałów. Bohater w trakcie śledztwa odkrywa coraz gęstszą sieć powiązań sięgającą różnych ważnych osobistości. Przy tym we wszystko zamieszane są piękne kobiety, a protagonista nie może ufać nawet swoim współpracownikom. Jak widać więc autor sięgnął tutaj po sprawdzone motywy, które wprawdzie nie są w stanie niczym zaskoczyć, ale za to tworzą gęsty mroczny klimat.
Przy czym sam wątek kryminalny jest dobrze poprowadzony. Często pojawiają się mylne tropy, które utrudniają śledztwo. Jednakże w momencie odkrycia prawdy zupełnie odmienia się postrzeganie całej sprawy. Na szczęście tym razem uniknięto nadmiernego zastosowania „deus ex machiny” i bohater w większości przypadków samodzielnie rozwiązuje zagadki.
Trzeba też znowu pochwalić autora za świetne oddanie realiów ówczesnego Wrocławia. Tym razem można nieco więcej dowiedzieć się o tajemnicach jakie skrywała budowa Hali Stulecia.
Mroczny klimat moim zdaniem psują przebitki na wydarzenia dziejące się kilkadziesiąt lat później. Niepotrzebnie wprowadzają dziwne wątki humorystyczne i niczemu nie służą. Można mieć wrażenie, że wzięły się znikąd.
Podsumowując, książka powiela wiele elementów poprzedniczek, ale przy tym robi to w bardzo zgrabny sposób. Porządna rzemieślnicza robota.
Kolejne cofanie się w czasie. 1913 r., Eberhard Mock jest młodym wachmistrzem rozpoczynającym działalność w policji. Tutaj przyjdzie mu się zająć zagadką śmierci grupki gimnazjalistów na terenie Hali Stulecia, która niedługo ma zostać uroczyście otwarta.
Po raz kolejny poruszana jest tematyka tajnych stowarzyszeń i ich niezwykłych rytuałów. Bohater w trakcie śledztwa...
2018-10-29
Luke i Ben w pogoni za Abeloth trafiają na planetę Nam Charios. W tym samym czasie Jedi przejmują kontrolę nad Sojuszem Galaktycznym.
Przy okazji poprzedniego tomu byłem zadowolony z kontynuowana wątku nadnaturalnego zagrożenia. Jednakże tutaj jest on poprowadzony niemal dokładnie tak samo jak ostatnio. Można bardzo łatwo przewidzieć bieg wydarzeń i nic niemal nie zaskakuje. Żeby było śmieszniej, tutaj też powraca się do wątków jednej z wcześniejszych powieści czyli „Planety zmierzchu”. Mam nadzieję, że w następnym tomie będzie mniej schematycznie.
Wydaje się, że wątek niewolniczych powstań zasygnalizowany tom wcześniej wysunie się na pierwszy plan. Jest przy tym miejsce na parę wzruszających scen, ale moim zdaniem to zbyt późno na wprowadzanie tego pomysłów i fabuła powinna się skupić na już porozpoczynanych wątkach.
Jeśli chodzi o warstwę fabularną na Coruscant, to tutaj z jednej strony akcja stoi w miejscu, a z drugiej niestety powracają elementy znane z pierwszych tomów cyklu, której już wtedy były dosyć irytujące. Moim zdaniem dobrze poprowadzony jest tu wątek Tahiri, gdzie oprócz finału procesu zostaje ukazana bardzo spektakularna i pomysłowa scena akcji.
Niestety tom jest słabszy od poprzedniego. Popada w schematyzm i nie wykorzystuje wielu obiecujących pomysłów. Oby dalej było lepiej.
Luke i Ben w pogoni za Abeloth trafiają na planetę Nam Charios. W tym samym czasie Jedi przejmują kontrolę nad Sojuszem Galaktycznym.
Przy okazji poprzedniego tomu byłem zadowolony z kontynuowana wątku nadnaturalnego zagrożenia. Jednakże tutaj jest on poprowadzony niemal dokładnie tak samo jak ostatnio. Można bardzo łatwo przewidzieć bieg wydarzeń i nic niemal nie...
2018-09-26
Wróg pokonany, ale nie oznacza to w żadnym razie spokoju. Sojusz Luke’a i Sithów zostaje zachwiany, kiedy okazuje się, że mają sprzeczne cele. W tym samym czasie na Coruscant pośród Jedi również rodzi się pewien konflikt.
Po finale poprzedniego tomu obawiałem się, że wątek nadnaturalnego zagrożenia został ostatecznie zamknięty. Na szczęście jednak dalej jest on kontynuowany, chociaż na mniejszą skalę. Przy czym przez większość czasu ta mroczna siła wydaje się działać gdzieś w tle, by w finale doszło do pewnej bardzo spektakularnej walki, której niestety ostateczne rozstrzygnięcie bardzo rozczarowuje.
Ciekawym pomysłem był pomysł na rozłam pośród Jedi w kwestii relacji z Sojuszem Galaktycznym. Szkoda tylko, że w pewnym momencie polega to na starciu „sam przeciw wszystkim”. Bardzo przejmujące są jednak ostatnie fragmenty tego wątku, gdzie obie strony mają trochę racji, a jedna z postaci musi dokonać trudnego wyboru.
Trochę też żałuję, że sojusz Jedi z Sithami kończy się tutaj i dochodzi do typowego wyścigu do artefaktu. Dobrze jednak, że zarówno Sithowie, jak i Jedi nie są tu zupełnie naiwni i każde jest w stanie przejrzeć fortel drugiej strony. Uważam też, że dobrym pomysłem jest zostawienie przynajmniej na minimalnym poziomie współpracy dawnych przeciwników.
Warto jeszcze wspomnieć, że powracają tu wątki znane z trylogii „Kryzys Czarnej Floty”. Niestety dawne postacie są tutaj przedstawione jako bardzo naiwne i z łatwością są wodzone za nos. Moim zdaniem wypada to bardzo mało wiarygodnie i przez to trochę gorzej czytało mi się powieść.
Podobał mi się za to wątek Tahiri Veil. Jej adwokat okazuje się stosować zaskakującą taktykę, która prowadzi do nieoczekiwanego rozwoju sprawy. Czułem się jakbym czytał jedną z lepszych powieści prawniczych Johna Grishama.
Trochę niepotrzebny był moim zdaniem wątek powstań niewolników. Wprowadza chaos i utrudnia śledzenie reszty wątków.
Podsumowując, powieść ma parę dobrych wątków i pomysłów. Niestety wiele dotychczas dobrych elementów zostaje bardzo spłyconych i odsuniętych na dalszy plan. Ogólnie jednak można się zapoznać.
Wróg pokonany, ale nie oznacza to w żadnym razie spokoju. Sojusz Luke’a i Sithów zostaje zachwiany, kiedy okazuje się, że mają sprzeczne cele. W tym samym czasie na Coruscant pośród Jedi również rodzi się pewien konflikt.
Po finale poprzedniego tomu obawiałem się, że wątek nadnaturalnego zagrożenia został ostatecznie zamknięty. Na szczęście jednak dalej jest on...
Zakończenie cyklu o najeździe kosmitów podczas II wojny światowej. Arsenał jaszczurów z kosmosu jest coraz bardziej uszczuplony, a pośród najeźdźców panują ponure nastroje. Z kolei Ziemianie zaczynają wykorzystywać pozaziemską technologię do własnych potrzeb.
Finał tej historii jest zaskakująco mało spektakularny. Nie dostajemy tutaj żadnej wielkiej bitwy o los ludzkości, a spokojne pertraktacje. Widać, że również sam autor nie był w pełni zadowolony z tego typu rozwiązania, więc na koniec upchnął jeszcze bardzo mało emocjonujący wątek sensacji. Na szczęście zakończenie nie sugeruje powrotu do dawnego statusu quo, a zupełnie nowy świat. Należy tu przy tym pamiętać, że ta książka to tak naprawdę nie jest jeszcze koniec historii, a fabuła będzie jeszcze kontynuowana na łamach serii „Colonization”.
Jeśli chodzi o wątki poboczne, to niestety wiele z nich zostaje zmarnowanych. Podobało mi się jak przedstawiono współpracę jaszczurów z Sowietami – bardzo przewrotny motyw. Niestety zupełnie nie wykorzystano motywu dziecka wychowanego przez obcych – wątek został dosłownie cofnięty. Trochę też za bardzo łopatologicznie zostaje przedstawiona przemiana moralna jednego z bohaterów.
Jak na ostatni tom cyklu jest to bardzo niesatysfakcjonująca pozycja. Mam nadzieję, że „Colonization” będzie lepsze.
Zakończenie cyklu o najeździe kosmitów podczas II wojny światowej. Arsenał jaszczurów z kosmosu jest coraz bardziej uszczuplony, a pośród najeźdźców panują ponure nastroje. Z kolei Ziemianie zaczynają wykorzystywać pozaziemską technologię do własnych potrzeb.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toFinał tej historii jest zaskakująco mało spektakularny. Nie dostajemy tutaj żadnej wielkiej bitwy o los ludzkości,...