-
Artykuły[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński25
-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik9
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać67
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant5
Biblioteczka
2023-06-27
2023-04-10
2023-02-26
2022-11-06
2022-10-12
2022-08-16
2022-08-18
2022-06-19
Twórczość Raymonda Chandlera pokazała, że w kryminałach niekonieczne rozwiązanie zagadki jest najważniejsze. Tam to klimat i postacie odgrywały istotniejsze role. Na podobny zabieg zdecydowała się Magdalena Parys pierwszym tomie trylogii berlińskiej. Jak to ostatecznie wypadło?
W 2000 r. w niejasnych okolicznościach umiera Klaus, nadzorca budowy tunelu pod murem berlińskim. Zaczynają się przesłuchania jego znajomych w celu wyjaśnienia jego zagadkowej śmierci.
Na książkę składają się opowieści różnych osób powiązanych z Klausem. Autorce udało się oddać charakter poszczególnych postaci starając się nadać trochę innego stylu danym opowieściom. Część historii zazębia się ze sobą prezentując wydarzeni z różnych perspektyw.
Część historii może naprawdę wzbudzić emocje, szczególnie te przedstawiające trudną sytuację Niemiec po II wojnie światowej. Jednakże czasami można odnieść wrażenie, że część wydarzeń stanowi zbędne elementy, które niepotrzebnie komplikują fabułę. Spowalnia to akcję i sprawia, że czasami książka staje się męcząca.
Tak jak napisałem we wstępie nie jest to typowy kryminał. Jest to raczej powieść obyczajowa osadzona wokół zagadki kryminalnej. Ogólnie jednak trochę za dużo tutaj wody.
Twórczość Raymonda Chandlera pokazała, że w kryminałach niekonieczne rozwiązanie zagadki jest najważniejsze. Tam to klimat i postacie odgrywały istotniejsze role. Na podobny zabieg zdecydowała się Magdalena Parys pierwszym tomie trylogii berlińskiej. Jak to ostatecznie wypadło?
W 2000 r. w niejasnych okolicznościach umiera Klaus, nadzorca budowy tunelu pod murem...
2022-04-10
Dzięki książkom Marka Krajewskiego o Breslau bardzo rozpopularyzowano kryminał osadzony w przedwojennej Polsce. Jednym z tego typu utworów jest pierwszy tom cyklu o Jakubie Sternie autorstwa Pawła Jaszczuka. Czy zachęca on do sięgnięcia po kolejne?
Akcja dzieje się w 1936 r. we Lwowie. Jakub Stern jest dziennikarzem badającym sprawę serii morderstw kobiet w miejscowości Rowy. Przy okazji dziennikarskiego śledztwa będzie musiał się zmierzyć z własną przeszłością.
Pozornie wszystko wygląda w porządku. Jest tu masa interesujących postaci, miejsce akcji jest bardzo klimatyczne, a także dobrze oddane są realia historyczne. Jednakże paradoksalnie bardzo ciężko czyta się tę książkę.
Zdarza się, że w kryminałach stosowane są wątki poboczne, które mają urozmaicić akcję albo wprowadzi mylne tropy. Tutaj jednak zastępują one niemal zupełnie śledztwo. Wydają się one do niczego nie prowadzić i szybko stają się nużące. Dużo jest przy tym jałowych przemyśleń bohatera.
Rozwiązanie zagadki jest autentycznie zaskakujące, ale trochę wydaje się na siłę. Można je wprawdzie uzasadnić wcześniejszymi wydarzeniami, ale czytelnik może poczuć się oszukany. Zastanawia mnie tylko jak będą wyglądać kolejne tomy przy takim zakończeniu.
Niestety lektura okazała się strasznym rozczarowaniem. Powieść ma fajny klimat, ale niewiele poza tym. Chyba nie sięgnę po kolejne tomy.
Dzięki książkom Marka Krajewskiego o Breslau bardzo rozpopularyzowano kryminał osadzony w przedwojennej Polsce. Jednym z tego typu utworów jest pierwszy tom cyklu o Jakubie Sternie autorstwa Pawła Jaszczuka. Czy zachęca on do sięgnięcia po kolejne?
Akcja dzieje się w 1936 r. we Lwowie. Jakub Stern jest dziennikarzem badającym sprawę serii morderstw kobiet w miejscowości...
2021-11-04
Książka Izabeli Szolc reklamowana jest jako niezwykle przełomowa głównie ze względu na wprowadzenie motywów kobiecych do kryminału. Moim zdaniem jest to niczym nowym biorąc pod uwagę twórczość takich autorek jak Agatha Christie czy Joanna Chmielewska, ale być może autorka rzeczywiście ma tu coś ciekawego do powiedzenia.
Główną bohaterką jest policjantka Anna Hwierut samotnie wychowująca synka. Zostaje zaangażowana w śledztwo dotyczące odnalezionych na brzegu rzeki zwłok starszego mężczyzny. Równocześnie z więzienia wychodzi mężczyzna, który ma do wyrównania rachunki z Anną.
Bardzo podobała mi się warstwa obyczajowa. Pokazane jest codzienne życie głównej bohaterki, która musi łączyć ze sobą życie policjantki i obowiązki domowe. Nie ma tutaj demonizowania sytuacji, ale jest proza życia, która nie zawsze jest przyjemna.
Niestety wątek kryminalny bardzo rozczarowuje. Bohaterka wydaje się w niewielkim stopniu zaangażowana w śledztwo i zamiast tego często trafnie komentuje rzeczywistość.
Ostatecznie zagadka rozwiązuje się trochę sama z siebie, a pewien zwrot akcji w finale wydał mi się bardzo wymuszony.
Nie za bardzo wiem na czym miała polegać ta reklamowana przełomowość. Opowieści o wyniszczającym wpływie pracy policjanta było już wiele. Książkę przyjemnie się czyta i można się czasami przejąć losami bohaterki, ale szybko wylatuje z głowy po lekturze.
Książka Izabeli Szolc reklamowana jest jako niezwykle przełomowa głównie ze względu na wprowadzenie motywów kobiecych do kryminału. Moim zdaniem jest to niczym nowym biorąc pod uwagę twórczość takich autorek jak Agatha Christie czy Joanna Chmielewska, ale być może autorka rzeczywiście ma tu coś ciekawego do powiedzenia.
Główną bohaterką jest policjantka Anna Hwierut...
2022-02-17
Poprzednia książka z policjantką Anną Hwierut w roli głównej lekko mnie rozczarowała. Było tam parę interesujących wątków obyczajowych, ale samo śledztwo zostało zakończone tak gdzieś poza główną bohaterką. Czy swego rodzaju kontynuacja przygód pani detektyw okaże się lepszym kryminałem?
W Warszawie odnajdywane są zwłoki zamordowanych kobiet. Policja prowadzi śledztwo, a funkcjonariuszka Anna Hwierut zaczyna badać półświatek nocnych klubów. Czy uda się dostać mordercę zanim będzie za późno?
Odnoszę wrażenie, że tutaj autorka chciała przekazać coś więcej na temat roli kobiet w społeczności. Wiele bohaterek jest tu uprzedmiotowionych albo staje się ofiarami przemocy. Jest to istotny problem, ale czasami jest to tu na tyle wyolbrzymione, że staje się niezamierzenie śmieszne.
Rozczarował mnie też tym razem wątek obyczajowy głównej bohaterki. Zachowuje się bardzo chaotycznie i ciężko mi było do końca ją zrozumieć. Zbyt często też powtarzane są te same informacje na temat jej przeszłości, co zaczyna się robić w pewnym momencie męczące.
Pozytywnie jednak zaskakuje wątek kryminalny. Śledztwo jest prowadzone bardzo sprawnie, pojawiają się mylne tropy, a czytelnik może rozwiązywać zagadkę razem z bohaterką.
Trochę przeszkadzały mi jednak długie cytaty z książki o seryjnych mordercach. Domyślam się, że miały budować klimat, ale moim zdaniem jedynie spowalniały akcję.
Tym razem książkę oceniam odwrotnie niż poprzednią powieść. Dobry kryminał, ale słaba obyczajówka. Przez to szybko wylatuje z głowy po lekturze.
Poprzednia książka z policjantką Anną Hwierut w roli głównej lekko mnie rozczarowała. Było tam parę interesujących wątków obyczajowych, ale samo śledztwo zostało zakończone tak gdzieś poza główną bohaterką. Czy swego rodzaju kontynuacja przygód pani detektyw okaże się lepszym kryminałem?
W Warszawie odnajdywane są zwłoki zamordowanych kobiet. Policja prowadzi śledztwo, a...
2021-08-15
Powieść „Atramentowe serce” z 2003.r okazała się dużym sukcesem. Spotkała się zarówno z ciepłym przyjęciem krytyków jak i czytelników. W 2005 i 2006 r. powstały dwa kolejne tomy. Natomiast w 2008 r. pierwszy tom doczekał się filmowej adaptacji. Czy zachwyt nad pierwszą książką jest uzasadniony?
Meggie to dwunastolatka mieszkająca ze swoim ojcem introligatorem. Pewnego dnia odwiedza ich dawny znajomy ojca o pseudonimie Smolipaluch, który ostrzega ich przed tajemniczym Koziorożcem. Okazuje się, że chodzi tutaj o książkę „Atramentowe serce”…
Bohaterowie są tu całkiem dobrze napisani. Meggie jest bardzo ciekawską, ale też czasami zbyt naiwną dziewczynką, z którą młodzi czytelnicy bez problemu mogą się utożsamiać. Również jej ojciec okazuje się bardzo interesującą postacią, którą dręczy przeszłości. Poza tym ich sąsiadka jest naprawdę pełnokrwistą bohaterką, która budzi respekt.
Nie wszystkie postacie jednak wypadają tak dobrze. Trochę rozczarował mnie Smolipaluch, który miał duży potencjał, ale autorka nie potrafiła go poprowadzić w interesującą stronę. Również Koziorożec i jego poplecznicy są bardzo jednowymiarowymi. Przy tym jednak być może było to zamierzone, biorąc pod uwagę co zostaje ujawnione w dalszej części powieści.
Szczególnie interesująco się robi, kiedy karty zostają odkryte. Wtedy okazuje się, że jest to opowieść o mocy wyobraźni, która może wszystko. Na dodatek ustalone jest też, że niesie to ze sobą określone konsekwencje. Z tym, że tutaj nie zostaje to zupełnie wykorzystane. Potencjał tej sytuacji zostaje przedstawiony bardzo szczątkowo, a więcej jest tutaj nieprzyjemnej szarpaniny z Koziorożcem i z jego ludźmi, a za mało magii.
Prawdopodobnie gdybym był młodszym czytelnikiem książka zrobiłaby na mnie duże wrażenie. Jednakże obecnie wydaje mi się ona strasznie uboga. Być może zostanie to lepiej rozwinięte w kolejnych tomach, ale podobny motyw moim zdaniem został o wiele lepiej wykorzystany w „Niekończącej się opowieści” Michaela Ende.
Powieść „Atramentowe serce” z 2003.r okazała się dużym sukcesem. Spotkała się zarówno z ciepłym przyjęciem krytyków jak i czytelników. W 2005 i 2006 r. powstały dwa kolejne tomy. Natomiast w 2008 r. pierwszy tom doczekał się filmowej adaptacji. Czy zachwyt nad pierwszą książką jest uzasadniony?
Meggie to dwunastolatka mieszkająca ze swoim ojcem introligatorem. Pewnego dnia...
2021-06-13
Steffen Möller znany jest nie tylko jako komik i aktor, ale napisał też parę książek o Polsce. Jedna z nich poświęcona jest Warszawie, którą on sam uważa za miasto niedocenione szczególnie w porównaniu z turystycznym Krakowem. Czy uda się tu zachęcić do wizyty w stolicy Polski?
Autor bardzo zgrabnie wplata wątki biograficzne w opowieści o Warszawie. Można się dowiedzieć, kiedy po raz pierwszy odwiedził to miasto i w jakich okolicznościach tam zamieszkał. Pokazanych jest wiele polskich absurdów, które dla cudzoziemca są czymś bardzo egzotycznym. Wiele elementów tych opowieści jest już nieaktualne, ale niektóre są naprawdę fascynujące, jak chociażby taksówki, które oficjalnie funkcjonowały jako... gabinety psychologiczne.
Nie ma tu przy tym demonizowania czy idealizowania Warszawy. Są przedstawione zarówno jej liczne zalety, jak i też wady. Autor stara się jednak z humorem przedstawić nawet największe minusy stolicy.
Dużo miejsca poświęconych tu jest historii, a w szczególności II wojnie światowej. Autor podkreśla, że te fragmenty pisał głównie z myślą o swoich rodakach, bo paradoksalnie ten okres historii jest traktowany dosyć po łebkach w niemieckich szkołach. Dla mnie jednak te fragmenty były dosyć nużące, bo przedstawiały znane mi już fakty. Domyślam się jednak, że dla laików mogą to być cenne informacje podane w przystępnej formie.
Cenię tę książkę za liczne anegdotki pokazujące codzienną warszawską rzeczywistość. Udało się tu przedstawić pozytywy Warszawy. Jednakże skróciłbym te fragmenty o II wojnie światowej.
Steffen Möller znany jest nie tylko jako komik i aktor, ale napisał też parę książek o Polsce. Jedna z nich poświęcona jest Warszawie, którą on sam uważa za miasto niedocenione szczególnie w porównaniu z turystycznym Krakowem. Czy uda się tu zachęcić do wizyty w stolicy Polski?
Autor bardzo zgrabnie wplata wątki biograficzne w opowieści o Warszawie. Można się dowiedzieć,...
2021-03-11
Trylogia husycka dobiegła końca. „Boży bojownicy” lekko mnie rozczarowali, ale sądziłem, że być może prawdziwe fajerwerki są szykowane na tom finałowy. Jak więc prezentuje się zakończenie trylogii?
Reynevan zostaje objęty ekskomuniką przez duchownych. Jednakże nie powstrzymuje go to przed dalszymi poszukiwaniami jego ukochanej Jutty. Równocześnie Śląsk zostaje zaatakowany przez Husytów.
Fabularnie jest to kolejny raz poszukiwanie przez głównego bohatera ukochanej. Trochę to już robi się męczące, że cały czas ma taką samą motywację. Dopiero pod koniec trochę się zmienia, ale jest to jedynie krótki fragment i nie ma specjalnie okazji podziałać w innym celu. Zresztą nawet ostatnie strony książki to tak naprawdę działanie wynikające z tęsknoty za ukochaną. Przez to nie czułem specjalnie, że bohater czegoś się nauczył czy się zmienił.
Już poprzedni tom pokazywał, że w wojnie pomiędzy husytami, a katolikami nie wszystko było czarno-białe. Tutaj jednak odniosłem wrażenie, że to husyci są przedstawieni w gorszym świetle. Religia jest tu dla nich jedynie pretekstem do kolejnych grabieży i czasami aż odnosiłem wrażenie, że ich zachowania są przesadzone. Jednakże przy tym obie strony nie są fanatykami i nie są okrutni, kiedy im się to nie opłaca. Ciekawym pomysłem było zestawienie z tym bezlitosnym światem młodego idealistycznego rycerza, który wydaje się nie radzić sobie z bardzo prozaiczną rzeczywistością.
Podobało mi się jako zakończono tutaj wątek Samsona. Do samego końca nie jest wiadome czy faktycznie był istotą nadnaturalną czy nie. Jednakże ostatnie sceny z jego udziałem są naprawdę wzruszające.
Tom ten wyjaśnia też genezę jednego z głównych antagonistów czyli Birkarta Von Grellenorta. Wydała mi się trochę za prosta, ale z drugiej strony bardzo logiczna i sensowna. Ciekawym motywem było wprowadzenie tutaj jego pomocnicy, ale ostatecznie czułem się rozczarowany jako pożegnano się z tym czarnym charakterem.
Wątki fantastyczne wydały mi się tu trochę niepotrzebne. Największą rolę odgrywa tu pewna trucizna, ale ona też okazuje się tak naprawdę dekoracją, którą można byłoby zastąpić czymś innym.
Podsumowując, trylogia zaczęła się bardzo dobrym pierwszym tomem, ale potem trochę zabrakło pomysłu. Doceniam drobiazgowe przygotowanie autora w oddanie realiów i wplatanie w wypowiedzi bohaterów długich łacińskich sentencji. Jednakże spodziewałem się czegoś więcej.
Trylogia husycka dobiegła końca. „Boży bojownicy” lekko mnie rozczarowali, ale sądziłem, że być może prawdziwe fajerwerki są szykowane na tom finałowy. Jak więc prezentuje się zakończenie trylogii?
Reynevan zostaje objęty ekskomuniką przez duchownych. Jednakże nie powstrzymuje go to przed dalszymi poszukiwaniami jego ukochanej Jutty. Równocześnie Śląsk zostaje zaatakowany...
2020-02-23
Postać Adolfa Hitlera stała się już popkulturowym dowcipem i wiele osób nie bierze go już na poważnie. Wyśmiewał się już z niego klasyczny film „Dyktator” Charliego Chaplina, kreskówki z kaczorem Duffym czy nawet polski film „Ambassada”. Czasami był to śmiech dla samego śmiechu, ale czasami znajdowało się też miejsce na pewną refleksję. Do tej drugiej kategorii zalicza się powieść Timura Vermesa.
Adolf Hitler budzi się w Berlinie w roku 2011 r. Były Führer zostaje wzięty za aktora komediowego wcielającego się historyczną postać. Szybko zaczyna robić medialną karierę.
Początkowo książka robi wrażenie dosyć prostej historii bazującej w głównej mierze ciągle na tym samym dowcipie. Jednakże wraz z rozwojem akcji można dostrzec tu coś więcej. Przez to, że Adolf Hitler występuje tu jako komik nikt nie widzi nic złego w jego kontrowersyjnych poglądach, które obecnie bawią swoją radykalnością. Jednakże coraz więcej osób zaczyna na początku dla śmiechu, a potem całkiem na poważnie mu przyklaskiwać. Z coraz większym przerażeniem można obserwować jak zdobywa coraz większą władzę.
Nikt tu przy tym nie usiłuje wybielać głównego bohatera. Dalej ma on te same poglądy jak za czasów II wojny światowej. Jednakże tu też pokazana jest jego bardziej ludzka i towarzyska strona. Dobrze podkreśla to, że pozornie sympatyczni ludzie mogą mieć naprawdę niebezpieczne poglądy.
Jeśli chodzi o humor, to niestety nie zawsze on działa. Dobre są sceny kiedy polityczne przemowy Hitlera są interpretowane jako dowcip. Trochę jednak słabiej wypada jego niezrozumienie świata przedstawionego. Plus jednak, że starano się to ograniczyć do minimum pokazując, że zaskakująco szybko rozumie obecną sytuację geopolityczną.
Przypuszczam, że część osób odrzuci tę książkę, bo uznają, że nie wypada się śmiać z tematyki zahaczającej o Holocaust. Jednakże tutaj śmiech jest podszyty smutną refleksją, że Hitler zdobył władzę, bo udało mu się wejść w łaski ludu. Powieść pochodzi z 2011 r., ale jest ciągle aktualna – wystarczy spojrzeć na to, że często to najwięksi showmani wygrywają wybory.
Postać Adolfa Hitlera stała się już popkulturowym dowcipem i wiele osób nie bierze go już na poważnie. Wyśmiewał się już z niego klasyczny film „Dyktator” Charliego Chaplina, kreskówki z kaczorem Duffym czy nawet polski film „Ambassada”. Czasami był to śmiech dla samego śmiechu, ale czasami znajdowało się też miejsce na pewną refleksję. Do tej drugiej kategorii zalicza się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-31
Andrzej Sapkowski jest najbardziej znany z utworów o Wiedźminie. Jednakże w latach 2001-2006 została też wydana jego trylogia husycka. Czy powieści te są przynajmniej równie warte uwagi jak książki o Geralcie z Rivii?
Akcja osadzona jest w 1425 r. na Śląsku. Głównym bohaterem jest medyk Reynevan z Bielawy, który postanawia wyruszyć na wyprawę, by wyznać miłość zamężnej już Adeli. Jednakże szybko okazuje się, że jego misja będzie miała o wiele większe znaczenie.
Początkowo obawiałem się, że ten tom będzie jedynie zbieraniem drużyny. Do zespołu głównego bohatera szybko przyłączają się kolejne ciekawe postacie. Jednakże już tutaj dochodzi do paru punktów kulminacyjnych, a autor nie szczędzi prawdziwych petard fabularnych.
Świat przedstawiony pozbawiony jest podziału na dobrych i złych. Pokazane jest, że po obu stronach konfliktu są zarówno bohaterowie, jak i dranie. Niektórzy mogą się oburzyć, że pewne postacie historyczne są przez to zbyt ułomne, ale dzięki temu są bardziej realistyczne.
Bardzo dobrze oddane są realia historyczne i można się sporo dowiedzieć. Klimat dobrze podkreśla posługiwanie się przez bohaterów łaciną, która w moim wydaniu została przetłumaczona w przypisach.
Powieść przez długi czas jest pozbawiona elementów fantastycznych, jedynie gdzieś w tle pojawia się pewien wątek, a inne można racjonalnie wyjaśnić. Jednakże kiedy już wkracza fantastyka, robi się naprawdę interesująco. Wykorzystane są klasyczne legendy i wierzenia. Idealnie jest to splecione z wydarzeniami historycznymi.
Jest to modelowy przykład jak pisać fantastykę historyczną. Można wprawdzie trochę narzekać na naiwność głównego bohatera, ale jest to dosyć drobna bolączka. Nie jest to tak przełomowe dzieło jak opowiadania o Wiedźminie, ale jest naprawdę dobrze.
Andrzej Sapkowski jest najbardziej znany z utworów o Wiedźminie. Jednakże w latach 2001-2006 została też wydana jego trylogia husycka. Czy powieści te są przynajmniej równie warte uwagi jak książki o Geralcie z Rivii?
Akcja osadzona jest w 1425 r. na Śląsku. Głównym bohaterem jest medyk Reynevan z Bielawy, który postanawia wyruszyć na wyprawę, by wyznać miłość zamężnej już...
2019-11-29
Elektryczność jest obecnie wszędzie. Ciężko wyobrazić sobie funkcjonowanie bez niej. Niemiecki pisarz postanowił przedstawić sytuację, kiedy nagle prąd zanika w wielu miejscach naraz.
W wielu krajach europejskich dochodzi do awarii prądu. Włoski informatyk zaczyna podejrzewać, że jest to akt terroryzmu. Wkrótce kryzys sięga też USA.
Sama wizja świata bez elektryczności jest bardzo przerażająca. Pokazane jest jak wiele urządzeń staje się z dnia na dzień bezużytecznych i na dodatek można płacić tylko gotówką, której banki nie mają wystarczająco dużo. Rolnicy, którzy żyją na wsi stają się teraz najlepiej sytuowanymi ludźmi, bo są samowystarczalni. Pojawia się tu przy tym wiele klisz z utworów postapokaliptycznych, gdzie zaczyna rządzić prawo silniejszego, a zapasy szybko się kurczą.
Na tym tle trochę słabiej wypada wątek sensacyjny. Motywacja terrorystów wydaje mi się trochę naiwna, samo śledztwo niezbyt emocjonujące. Chyba wolałbym gdyby nie wyjaśniano całej sytuacji ludzką ingerencją.
Książka jest trochę nierówna. Ma wiele świetnych pomysłów, z których za szybko rezygnuje na rzecz warstwy sensacyjnej. Mogło być lepiej.
Elektryczność jest obecnie wszędzie. Ciężko wyobrazić sobie funkcjonowanie bez niej. Niemiecki pisarz postanowił przedstawić sytuację, kiedy nagle prąd zanika w wielu miejscach naraz.
W wielu krajach europejskich dochodzi do awarii prądu. Włoski informatyk zaczyna podejrzewać, że jest to akt terroryzmu. Wkrótce kryzys sięga też USA.
Sama wizja świata bez elektryczności...
2019-10-28
Niemożliwy kontakt z istotami pozaziemskimi to dosyć częsty motyw w twórczości Stanisława Lema. Wystarczy wspomnieć „Solaris” czy „Fiasko”. Jednakże te utwory były osadzone w futurystycznych dekoracjach gdzieś w kosmosie. Czy autor równie dobrze może przedstawić podobny motyw w ziemskich realiach?
Główny bohaterem jest matematykiem, który został zaangażowany do tajnego projektu wojskowego. Celem projektu jest rozszyfrowanie tajemniczego sygnału z kosmosu. Zadanie okazuje się trudniejsze niż mogłoby się wydawać.
Powieść jest niemal zupełnie pozbawiona akcji. Dużo jest tu refleksji na temat poszukiwań życia pozaziemskiego czy literatury science-fiction. Czytelnik dostaje tutaj parę trafnych spostrzeżeń, ale moim zdaniem nie jest to nic odkrywczego.
Niestety przez zbyt częste dygresje można szybko stracić zainteresowanie główną zagadką. Książka wodzi czytelnika za nos kolejnymi możliwymi rozwiązaniami i nowymi odkryciami, które jednak ostatecznie zdają się do niczego nie prowadzić. Przez to pod koniec lektury można się czuć trochę oszukanym.
Niestety nie porwała mnie ta książka. Może powinienem ją przeczytać jeszcze raz, ale pierwsza lektura bardzo mnie wymęczyła. Naprawdę można to było wszystko przedstawić w bardziej przystępny sposób.
Niemożliwy kontakt z istotami pozaziemskimi to dosyć częsty motyw w twórczości Stanisława Lema. Wystarczy wspomnieć „Solaris” czy „Fiasko”. Jednakże te utwory były osadzone w futurystycznych dekoracjach gdzieś w kosmosie. Czy autor równie dobrze może przedstawić podobny motyw w ziemskich realiach?
Główny bohaterem jest matematykiem, który został zaangażowany do tajnego...
2019-10-14
Steffen Möller jest obecnie postacią trochę zapomnianą. Był bardzo popularny w Polsce w pierwszej dekadzie XXI w., kiedy to występował w polskiej telnoweli „M jak Miłość”, a także w wielu programach rozrywkowych promujących integrację Polski w Europie. Napisał nawet parę książek.
Omawiana pozycja stanowi opis podróży autora z Berlina do Warszawy. W trakcie jazdy bohater opisuje nie tylko sam pociąg i współpasażerów, ale również poszczególne miejscowości stanowiące stacje pośrednie. Czy zarówno polski, jak i niemiecki czytelnik znajdą tu coś dla siebie?
Autor stara się tu w miarę sympatycznie przedstawić Polaków. Zwraca uwagę na nasze stereotypowe wady i zalety, ale nie jest przy tym złośliwym. Niektóre z jego obserwacji wydawały mi się bardzo powierzchowne, ale jednocześnie też wiele jest bardzo prawdziwych spostrzeżeń, które zauważam również u siebie i które mi wydają się normalnością, ale dla Niemców mogłyby być czymś niecodziennym. Przy tym nie przemilcza pewnych polsko-niemieckich animozji i nawiązuje do II wojny światowej, chociaż stara się na to patrzeć trochę z dystansu.
Bardzo sprawne jest też jego skrótowe omówienie poszczególnych miejscowości. Dużo jest tu ciekawostek, które mogą zainteresować turystów.
Bardzo zabawna jest też sama podróż pociągiem. Spotyka tam szereg oryginalnych osób, z których część mogłaby być spokojnie samodzielnymi bohaterami powieści fabularnych. Nie wiem czy są to autentyczne postacie czy też inwencja twórca autora, ale nie sposób się nie uśmiechnąć.
Pojawiają się tu też wątki autobiograficzne i można dowiedzieć się jak wyglądała kariera autora. Wyjaśnione jest jak polubił Polskę i związał się z tym krajem. Bardzo sympatyczny motyw.
Książka trochę się zestarzała i nie wszystkie zjawiska są już aktualne, a także część popularnych wówczas w produktów nie jest już tak znana. Można więc ją dzisiaj odczytywać jako zapis minionej epoki. Czy jednak na pewno tak wiele się zmieniło pod względem charakteru Polaków czy Niemców? O tym muszą zdecydować czytelnicy.
Steffen Möller jest obecnie postacią trochę zapomnianą. Był bardzo popularny w Polsce w pierwszej dekadzie XXI w., kiedy to występował w polskiej telnoweli „M jak Miłość”, a także w wielu programach rozrywkowych promujących integrację Polski w Europie. Napisał nawet parę książek.
Omawiana pozycja stanowi opis podróży autora z Berlina do Warszawy. W trakcie jazdy bohater...
2020-05-01
Pierwszy tom trylogii husyckiej czyli „Narrenturm” bardzo mi się spodobał ze względu na interesujących bohaterów i pomysłowe wymieszanie fantastyki z historycznymi faktami. Tom zostawił wiele pytań bez odpowiedzi, których część miałem nadzieję znaleźć w drugim tomie. Czy faktycznie omawiana tu książka udziela pewnych wyjaśnień?
Reynevan na pewien czas osiada w Pradze, ale wspomnienie pięknej Nicoletty nie daje mu spokoju. Pod pretekstem misji dla Husytów postanawia wyruszyć w poszukiwaniu swojej ukochanej. Jednakże śladem bohaterów dalej podąża tajemniczy Birkart von Grellenort.
Pod względem fabuły jest to trochę powtórka z tego co było w poprzednim tomie, bo scenariusz jest bardzo podobny – bohater po raz kolejny szuka swojej ukochanej i po drodze przeżywa różne przygody. Trochę też za dużo było powtarzalnych przygód, w których Reynevan jest ciągle chwytany przez kogoś innego, co w pewnym momencie stało się dosyć nużące. Podobało mi się jednak, że autor czasami wprowadza mylne tropy, które mogą autentycznie zaskoczyć czytelnika. Szkoda, że czasami jednak wpada w pewne schematy, od których stara się uciec jak chociażby wyidealizowana miłość.
Wątki fantastyczne są tu bardzo obiecujące. Zostaje tu wprowadzona nowa postać, która rzuca trochę światła na to kim lub czym jest Birkart von Grellenort. Szkoda, że wątek ten zostaje bardzo szybko zakończony i czytelnik pozostaje z uczuciem niedosytu. Bardzo zabawne było też jak siły nadprzyrodzone mieszają się w politykę ruchów rewolucyjnych. Miałem nadzieję, że trochę więcej zostaje wyjaśnione w kwestii Samson Miodka, ale pozostaje on dalej dosyć tajemniczy. Bardziej skupiono się na jego charakterze i pokazaniu jego niejednoznacznej moralności. Interesujący był też wątek w lochach, który kojarzył mi się z klasycznymi opowieściami grozy.
Pomimo tego, że główni bohaterowie w konflikcie katolicko-husyckim opowiadają się wyraźnie po stronie Husytów nie jest pokazane, że któraś strona jest jednoznacznie dobra czy zła. Husyci bardzo krwawo rozprawiają się z katolickimi duchownymi w podbitych miastach, a dla przypadkowych chłopów biorących udział w starciu jest to głównie okazja do odpłacenia się dawnym panom. Również pośród katolików pokazane są zarówno prawdziwe gnidy, jak i duchowni, którzy ostatkiem sił starają się uratować przypadkowych ludzi biorących udział w konflikcie.
Książka korzysta ze sprawdzonych w poprzednim tomie rozwiązań fabularnych. Akcja jest wartka i w paru miejscach może budzić żywe emocje u czytelnika. Jednakże pewnych odpowiedzi trzeba będzie zapewne szukać w trzecim tomie czyli w „Lex Perpetua”.
Pierwszy tom trylogii husyckiej czyli „Narrenturm” bardzo mi się spodobał ze względu na interesujących bohaterów i pomysłowe wymieszanie fantastyki z historycznymi faktami. Tom zostawił wiele pytań bez odpowiedzi, których część miałem nadzieję znaleźć w drugim tomie. Czy faktycznie omawiana tu książka udziela pewnych wyjaśnień?
Reynevan na pewien czas osiada w Pradze, ale...
Pierwsza część historii o narodzinach JLI średnio przypadła mi do gustu, ale widziałem tu spory potencjał. Druga część przedstawia już uformowaną drużynę, a na dodatek pojawiają się nawiązania do crossoveru „Millennium”. Czy te powiązania sprawią, że tom będzie po części niezrozumiały?
Tom otwiera historyjka opowiadająca o… przeprowadzce drużyny. Jest to bardzo humorystyczny epizod. Nareszcie scenarzyście udało się wykorzystać potencjał dowcipu drzemiący w postaciach i w paru momentach naprawdę szczerze się uśmiechnąłem. Pojawia się tu parę żartów, które na długie lata zdefiniują parę postaci.
Następnie dochodzi do wspomnianego powiązania z „Millennium”. Bardzo emocjonująco wypada starcie z Manhunterem kryjącym się pośród szeregów Ligi. Trochę szkoda tylko, że szpiegiem okazuje się najbardziej oczywisty kandydat. Trochę mniej zrozumiały jest fragment pokazujący akcję w siedzibie Manhunterów – dużo miejsca poświęcone jest bohaterom spoza serii.
Tom kończy opowieść wyjaśniająca genezę Maxwella Lorda. Na początku jest tu parę mylnych tropów, ale ogólnie rozwiązanie zagadki jest logiczne, chociaż trochę mało pomysłowe. Szkoda, że potem anulowano pewną cechę charakterystyczną tej niejednoznacznej postaci.
Rysunki Kevina Maguire’a są tu bardzo nierówne. Podobnie jak ostatnio udaje mu się dobrze oddać emocje na twarzach postaci i narysować realistyczne postacie. Jednakże gorzej radzi sobie z bardziej fantastycznymi postaciami – G’Nort w jego wykonaniu wygląda koszmarnie. Czasami też jego kreska jest bardzo kanciasta.
Dodatkowym zeszytem jest tu pierwszy numer serii „Mister Miracle” autorstwa Jacka Kirby’ego przedstawiający debiut tytułowej postaci. Pomimo upływu lata geneza bohatera bardzo dobrze się prezentuje – bardzo przystępnie przedstawiona jest jego motywacja i umiejętności. Również fabuła jest wciągająca. Szkoda, że po polsku nie wydano całości.
Uważam, że ten tom jest lepszy niż pierwsza część. Scenarzysta już czuje się pewnie z bohaterami i może nareszcie się trochę pobawić. Minusem jest, że nawiązanie do „Millenium” może zdezorientować czytelników nieznających tego crossovera.
Pierwsza część historii o narodzinach JLI średnio przypadła mi do gustu, ale widziałem tu spory potencjał. Druga część przedstawia już uformowaną drużynę, a na dodatek pojawiają się nawiązania do crossoveru „Millennium”. Czy te powiązania sprawią, że tom będzie po części niezrozumiały?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTom otwiera historyjka opowiadająca o… przeprowadzce drużyny. Jest to bardzo...