rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Głód to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. Od zarania dziejów ludzie starali się jej zapobiec, by przetrwać. Pełna spiżarnia była powodem spokoju i zabezpieczeniem. Wraz z rozwojem skupisk ludzi i tworzeniem się ośrodków mieszkalnych, potrzeby spożywcze rosły. Pożywienie stawało się często walutą, a gdzie w grę wchodzą pieniądze, do głosu dochodzi często chciwość i chęć zysku. I chociaż pewie większość myśli, że oszustwa to pieść współczesnego świata, to Andrzej Fiedoruk wyprowadza nas z błędu. Współcześnie nie mamy w większości problemów ze zdobyciem pożywienia - idziemy do sklepu i półki uginają się od produktów. Jednak to co zaczyna martwić współczesnych konsumentów, to nie dostępność jedzenia, a jego jakość. Sztuczne konserwanty, barwniki, wzmacniacze smaku - to wszystko by sprzedać produkt, a przy tym zarobić krocie i właśnie o tym jest ta książka.

Autor prowadzi nas przez meandry i skomplikowane procedury handlu w starożytności i średniowieczu. Wtedy głównym zmartwieniem byłą unifikacja miar i wag. Tutaj już pojawiały się pierwsze próby, często udane, oszustwa ilościowego, które były surowo karane całym kalejdoskopem ówczesnych kar. Kolejno przechodzi do następnych rozdziałów, które są podzielone pod względem rodzaju towaru. Przeplata historyczne szubrawstwa, ze współczesnymi aferami. Pojawia się tu sporo wątków polskich, niejednokrotnie połączonych z głośnymi zagranicznymi sprawami. Pokazuje też jak nieudolne i mało skuteczne potrafi być nasze prawo.

Podoba mi się, że oprócz samej tytuowej tematyki edukuje. Uczy czytelnika, zwraca uwagę i ćwiczy uważność podczas codziennych zakupów, po to by pokazać jak jeść lepsze jakościowo produkty.

Co do wartości literackiej, książkę czyta się przyjemnie. Nie przybiera, często sztywnej formy popularnonaukowej, pomimo że autor często wyjaśniania technologię wytwarzania danej żywności czy pochodzenie używanych półproduktów i ich wpływ na organizm. W prosty sposób tłumaczy też mechanikę rynku spożywczego i co zaalarmowało służby, że wszczęto śledztwo, którego wnioski niejednokrotnie pojawiały się na pierwszych stronach światowych gazet. Mam wrażenie, że czytałam zestaw dobrze napisanych opowiadań, czasami wręcz kryminalnych historii.

Czy warto? Warto, po to by wiedzieć na co warto uważać dokonując wyboru przy sklepowych półkach i jak jeść lepiej. Warto też dla rysu historycznego i poznania co spędzało sen z powiek kupującym chleb w starożytnym Rzymie.

Głód to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. Od zarania dziejów ludzie starali się jej zapobiec, by przetrwać. Pełna spiżarnia była powodem spokoju i zabezpieczeniem. Wraz z rozwojem skupisk ludzi i tworzeniem się ośrodków mieszkalnych, potrzeby spożywcze rosły. Pożywienie stawało się często walutą, a gdzie w grę wchodzą pieniądze, do głosu dochodzi często chciwość i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę przeczytałam pewnie tak jak większość dopiero po obejrzeniu filmu. Film strasznie mi się podobał i chociaż nie był to horror, to jednak znalazło się sporo momentów, gdzie czułam dreszcze na przysłowiowych plecach (ogólnie nie jestem fanką horrorów.)
Co do samej książki, znając już ogólny zarys fabuły, nie była ona dla mnie zaskoczeniem. Nie czułam tego dreszczu emocji, bo wiedziałam jak wydarzenia będą po sobie następować. Niestety to nie jedyne minusy.

Zazwyczaj lubię narracje pierwszoosobową, bo pozwala nam się wczuć w postać i lepiej zrozumieć otaczający ją świat. Jednak tu mam wrażenie, że główna bohaterka jest mocno niedojrzała i nie chciałam jej lepiej poznawać.
Nie podoba mi się nie tylko narracja z poziomu bohaterki, ale ta ogólna prowadzona przez autora. Kreowanie rzeczywistości nie porywa. Opisy otoczenia, pomieszczeń są jakieś takie maszynowe i bez wyrazu. Opisy wydarzeń i towarzyszącej im scenerii przypominają mi kiepskie wypracowania szkolne. Wprowadzanie bohaterów i ich charakterystyki nie sprawia naturalnego wrażenia.

Dialogi są sztuczne, mało rozbudowane tak jakby bohaterzy nie potrafili się ze sobą komunikować, lub wręcz nie chcieli. Lubię jak ksiażki żyją, kiedy tekst łatwo można wizualizować i wyobrazić sobie opisywane sceny. Kiedy z każdą postacią przeżywa się jej emocje i współodczuwa sympatię (bądź też nie), w stosunku do innych postaci i bohaterów. Tutaj zabrakło tego elementu.

Nie podoba mi się to niezaplanowane przeskakiwanie z tematu na temat i rozdziały, które sprawiają wrażenie mocno chaotycznej i nieuporządkowanej linii czasu. Dla przykładu: jeden rozdział kończy się na emisji programu telewizyjnego, a zaraz czytamy elaborat o spaghetti mamy bohaterki.

Zazwyczaj to książka wygrywa w zderzeniu z filmem, tutaj jest na odwrót. Nawet jeśli w filmie pewne wątki zostały pominięte to nie wpływa na jego ocenę. Mam nieodparte wrażenie, że ocena byłaby znacznie niższa gdyby nie to, że ja już znałam te postacie w wersji filmowej i miałam już w stosunku do nich pewne odczucia.

 Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Książkę przeczytałam pewnie tak jak większość dopiero po obejrzeniu filmu. Film strasznie mi się podobał i chociaż nie był to horror, to jednak znalazło się sporo momentów, gdzie czułam dreszcze na przysłowiowych plecach (ogólnie nie jestem fanką horrorów.)
Co do samej książki, znając już ogólny zarys fabuły, nie była ona dla mnie zaskoczeniem. Nie czułam tego dreszczu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy otrzymałam propozycję recenzji tej książki, nie zastanawiałam się długo. Przez nieuwagę, nie zauważyłam, że jest to drugi tom, jednak w trakcie czytania, okazało się, że mam lekkie deja vu, bo kojarzyłam wiele wątków i miałam wrażenie, że gdzieś już je czytałam. Tak, okazało się, że przeczytałam pierwszy tom, a autorka przepisała niektóre wyjaśnienia i opisy. Więc jak się niektórzy pewnie domyślą, pierwsza część mnie nie porwała.

"Za zakrętem" szczerze mówiąc mnie zmęczyło. Tekst jest niedojrzały literacko. O ile autorka ma ciekawy pomysł na powieść i wymyśliła wiarygodną i zagmatwaną intrygę - byłabym nieuczciwa, gdybym to pominęła, to samo prowadzenie historii nie jest jej mocną stroną. Prowadząc główne wątki często dodaje pewne dygresje i historie poboczne, te wstawki nijak mają się do głównej historii. Nie są także jej płynnym uzupełnieniem. Myślę, że to wynika z próby stworzenia realnego świata.

Czasowo kilka sytuacji mi się nie zgrywało, czasami przeskakiwanie od rozdziału, do rozdziału sprawiało, że miałam wątpliwości co do linii czasowej.
A innym razem dokładne opisywanie czynności, było wręcz kanciaste i bardzo sztuczne. Do tego dochodzi próba dodania scen erotycznych, myślę, że zabrakło tu odwagi, bo albo piszemy o seksie z całą wymagającą tego odwagą (nie ważne czy w wersji romansu, czy erotyku z bardziej pikantnymi opisami), albo nie robimy tego wcale. Tu sceny bliskości pomiędzy bohaterami wyglądają jak opis każdej czynności; mechanicznie, bez polotu w stylu: podszedł, rozebrał i skończył.

Kreując bohaterów, robi to pobieżnie, czasami przedstawia nam ich w jakiś zwykłych, codziennych sytuacjach, ale nie zmienia to braku stworzenia wielowymiarowych postaci. Gdyby zabrakło jednej, czy dwóch osób, a tym samym podmieniono je na inne, nie zauważylibyśmy różnicy. Do tego dochodzą dialogi, które uczciwie mówiąc są naciągane i czasami mam wrażenie, że pojawiają się z braku pomysłu, jak połączyć niektóre wątki.

Ogólnie doceniam za pomysł, ale nie jest to coś o czym będę pamiętać przez dłuższy czas. Brakuje przemyślanego konspektu, określenia bohaterów i ich ról oraz stworzenia ich na wielopoziomowej płaszczyźnie. Do tego przyjemnie byłoby widzieć, że całość jest przemyślana, a wątki wzajemnie się dopełniają.

Kiedy otrzymałam propozycję recenzji tej książki, nie zastanawiałam się długo. Przez nieuwagę, nie zauważyłam, że jest to drugi tom, jednak w trakcie czytania, okazało się, że mam lekkie deja vu, bo kojarzyłam wiele wątków i miałam wrażenie, że gdzieś już je czytałam. Tak, okazało się, że przeczytałam pierwszy tom, a autorka przepisała niektóre wyjaśnienia i opisy. Więc jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna część przygód Agaty, nie pozostawia złudzeń. To jest książka dla starszego, bardziej dojrzałego czytelnika. Nie zmienia tego wiek głównej bohaterki.

W pewnym sensie, doświadczenie sprawiło, że nie byłam zaskoczona. O ile w pierwszej części wprowadzani jesteśmy w utkany misternie świat, gdzie są sztywne reguły i zasady, które mają dbać o bezpieczeństwo mieszkańców. Przynajmniej, tak są przedstawiane, to już w książce Podwójne mosty Wenisany, okazuje się, że świat jaki zna główna bohaterka nie jest utkany ze sztywnych reguł, a raczej z misternie plecionej sieci kłamstw, tworzących iluzję, które rozpadają się jak domek z talii kart. Poznajemy zaszyfrowane przesłanie. Książka pokazuje, że nie zawsze przekazujemy wszystko dzieciom, czasem by je chronić. Innym razem jest strach, nasza obawa, że dziecko przekaże informacje, w niepowołane ręce, a jeszcze kiedy indziej, z powodu nie uznawania dzieci za równymi sobie.

Zawsze kiedy opiniuję książkę staram się nie zdradzać za dużo z treści, ale bardzo było mi szkoda Agaty w tej części. Tego, że została sama, że musiała stawiać czoła nieprzychylności i oszczerstwom. Poprzednio porównywałam serię o Wenisanie do serii Księgi Skór, ale tym razem to podobieństwo jest bardziej namacalne. Główna bohaterka zostaje sama sobie i musi mierzyć się z wrogością, do tego są dwie przeciwstawne sobie krainy, których mieszkańcy nie darzą się sympatią, a wszystko opiera się na sieci kłamstw.

Z minusów brakuje mi tu jednak dobrze zbudowanych postaci, chodzi o nadanie głębi, charakteru i ożywienie ich. Być może ma to związek z pierwotną koncepcją dla jakiej grupy wiekowej rekomendowana była książka?

Niestety w tym przypadku zakończenie także zostawia w czytelniku niedosyt. Chce się więcej Wenisany, chce się zrozumieć i dokończyć pewne wątki. Mam wrażenie, że przez nie do końca dopracowane zakończenie coś ulatuje i historia pozostaje niepełna.

Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, nie mogę nie wspomnieć o dopracowanej szacie graficznej. Twarda oprawa, poręczny format i naprawdę świetna, klimatyczna grafika, sprawia, że ta książka jest koncepcyjnie bardzo spójna. Grafika współgra z klimatem i treścią, a dodatkowo cieszy oko.

Kolejna część przygód Agaty, nie pozostawia złudzeń. To jest książka dla starszego, bardziej dojrzałego czytelnika. Nie zmienia tego wiek głównej bohaterki.

W pewnym sensie, doświadczenie sprawiło, że nie byłam zaskoczona. O ile w pierwszej części wprowadzani jesteśmy w utkany misternie świat, gdzie są sztywne reguły i zasady, które mają dbać o bezpieczeństwo mieszkańców....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

'Zimne wody Wenisany' ta książka zaskakuje na każdym kroku. Pierwsze zaskoczenie to, autorzy, z pewną niechęcią podchodzę do książek, fantastyki tworzonej przez polskich autorów. Często zdarza się tak, że umiejętności i kreacja nie zachwycają.
Drugie zaskoczenie, to kiedy po nią sięgałam byłam przekonana, że to książka dla dzieci. Jednak w trakcie lektury, nota bene czytając ją 5 latkowi, musiałam przerwać i zmienić lekturę. W mojej opinii jawi się bardziej jako młodzieżówka, a to wszystko przez dosyć brutalne opisy ataków Gabo (ptaków) na ludzi czy krwawe utarczki. Gdybym miała ją porównać do innych książek i na tj podstawie sklasyfikować grupę docelową, to postawiłabym ją na półce obok serii Księgi Skór. Nawet pomimo, że Agata będąca zarówno bohaterem jak i narratorem jest dzieckiem.
Kolejne zaskoczenie to klimat. Podoba mi się ta mroczna część, ten niepokój, który się wyczuwa i to zło, które się czai w każdej stronie. Kreacja świata jest bardo plastyczna i wręcz bajkowa. Realizm opisów, a przy tym całkiem dopracowany świat są dla mnie zaskoczeniem, podoba mi się zabieg, że wraz z rozwijającą się akcją poznajemy kolejne elementy opisywanego świata. Nie przeszkadzało mi, że nie wszystko jest wyjaśnione, ja żyłam tym światem.
Pierwszoosobowa narracja pozwala na wczucie się w rolę, poznanie uczuć bohatera i współodczuwanie. Podoba mi się jak prowadzona jest opowieść, że poznajemy ją, jeszcze tak naprawdę z perspektywy dziecka, a pomimo to, nie jest infantylna. Czasami może akcja sprawia wrażenie niespójnej lub zagmatwanej, ale w mojej opinii dodaje to więcej realizmu bohaterce jak i sprawia, że kreacja jest bardziej dopracowana.
Zakończenie zaskakuje, jest otwarte i zostawia w czytelniku niedosyt. Chce się więcej Wenisany.


Wiem, że dużo się mówi o nieocenianiu książki po okładce, ale nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o wydaniu. Twarda oprawa, poręczny format i naprawdę świetna, klimatyczna grafika, sprawia, że ta książka jest koncepcyjnie bardzo spójna. Grafika współgra z klimatem i treścią, a dodatkowo cieszy oko.

'Zimne wody Wenisany' ta książka zaskakuje na każdym kroku. Pierwsze zaskoczenie to, autorzy, z pewną niechęcią podchodzę do książek, fantastyki tworzonej przez polskich autorów. Często zdarza się tak, że umiejętności i kreacja nie zachwycają.
Drugie zaskoczenie, to kiedy po nią sięgałam byłam przekonana, że to książka dla dzieci. Jednak w trakcie lektury, nota bene...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdarza się tak, że twórcy kuszą się na dopisywanie wątków i serii, do już dobrze znanych historii. Często nie kończy się to dobrze, zwłaszcza jeśli do klasyki (w znaczeniu czegoś dobrze znanego i uwielbianego) zasiada ktoś inny niż autor. Tym razem jestem miło zaskoczona. Nie będę kłamać, Kapitana Nemo znam głownie z filmowych kreacji, nigdy nie miałam książki w rękach. Dlatego nie będę tu się kusić o jakieś duże porównania, bo byłyby po prostu nieuczciwe. Nie znam także innej twórczości Ricka Riordana.

Córka głębin to książka, która opiera się na wątku Kapitana Nemo i losach jego potomków. Podoba mi się pomysł na historię i jak jest ona poprowadzona, przez ponad 300 stron jesteśmy uczestnikami wartkiej akcji i podwodnych bitew. Planów akcji jest zaledwie kilka, ale są przedstawione w sposób bardzo plastyczny, a samo wykreowanie rzeczywistości, wymaga jej opisania. Podoba mi się jak w sposób płynny i nieprzytłaczający autor nakreśla otoczenie.
Autor tworzy realistyczny i bardzo dopracowany świat.

Wątki akcji się wzajemnie przeplatają, pojawia się kilka naprawdę znaczących zwrotów akcji, które są niemałym zaskoczeniem dla czytelnika i burzą pierwotne odczucia względem niektórych postaci.


A teraz trochę ponarzekam. Nie do końca podoba mi się narracja w poziomu Any. Lubię pierwszoosobowe narracje, bo osobiście mocniej zagłębiam się w postać i jej uczucia, ale tutaj pojawia się coś czego nie znoszę. Bardzo nie lubię kiedy bohater zwraca się bezpośrednio do czytelnika, taka forma dialogu mi się nie podoba i wręcz mnie odstrasza.
Co do samej Any jest ona dopracowana, znamy jej uczucia, potrzeby, ale mam wrażenie, że jest ona niejako w środku, a wszystko dzieje się wokół niej, bez jej udziału. Coś na zasadzie oka cyklonu, ona jest w środku i nie wpływu na akcję. Brakuje mi u niej siły i determinacji, większość rzeczy udaje jej się przypadkiem i nie mam tu poczucia, że stara się i kombinuje jak rozwikłać pewne elementy, a raczej, że jest dostawką i bez niej reszta poradziłaby sobie fantastycznie. Kiedy bohaterka zanurza się w swoim otępieniu, też jest to płytkie. Zresztą mam wrażenie, że jej emocje są wypłaszczone, a ona skupia się na narzekaniu.

Ogólnie bohaterowie, którzy tworzą powieść są zróżnicowani. Podzieleni na kilka grup, które mają oddawać ich przewodnie cechy. Podoba mi się, że autor trzyma się tej charakterystyki i to ona dominuje wśród wzajemnych interakcji. Jednak dla mnie jest trochę mało wzajemnych stosunków, bo o ile dowiaduję się, że ktoś kogoś lubi, to odczuwane jest to głównie w opisie, a nie w zachowaniu. Ciężko było mi też znaleźć u bohaterów prawdziwy strach i przerażenie, kiedy wymagała tego sytuacja.

Nie mniej jednak, podoba mi się ta historia. Realizm magiczny przeplata się z rzeczywistością. Myślę, że warto po nią sięgnąć i zastanawiam się, czy jest szansa na kolejną część, bo może autor bardziej się 'rozkręci'.

Zdarza się tak, że twórcy kuszą się na dopisywanie wątków i serii, do już dobrze znanych historii. Często nie kończy się to dobrze, zwłaszcza jeśli do klasyki (w znaczeniu czegoś dobrze znanego i uwielbianego) zasiada ktoś inny niż autor. Tym razem jestem miło zaskoczona. Nie będę kłamać, Kapitana Nemo znam głownie z filmowych kreacji, nigdy nie miałam książki w rękach....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znam pióro autora z innych książek, które napisał. Tamte książki były ciekawe, akcja w nich porywała, ale czasami czułam niedosyt jak np w przypadku Wyrwy, w której brakowało mi większej intrygi. Z historią Dawida Wolskiego, określanego antybohaterem spotkałam się po raz pierwszy i to spotkanie bardzo mi się podobało. Pomimo, że nie znałam wcześniejszej serii, nie miałam przeszkód by czerpać przyjemność z lektury i zrozumieć zależność postaci i zdarzeń. Może to dzięki wstawkom z przeszłości i krótkim wyjaśnieniom. Jednak nie jest to zwykły kryminał, czy powieść sensacyjna, ta książka wzbudza niepokój, napięcie wywołuje nieprzyjemne dreszcze. Bo co jeśli niektórzy bohaterowie tej książki istnieją naprawdę, a co gorsze skąd w głowie człowieka pomysł na to wszystko?

Chmielarz jak zwykle świetne prowadzi swoją opowieść, żongluje wątkami i wie jak wzbudzać emocje w czytelniku. W znanym sobie stylu prowadzi wielowątkową powieść, która sprawia wrażenie gotowego filmu, albo wręcz reportażu. Nic nie wydaje się zbędne, żaden wątek nie jest potraktowany po macoszemu. Autor po raz kolejny daje swoim czytelnikom dobrze napisaną i dopracowaną historię, ze świetnymi bohaterami, którzy ożywają w trakcie czytania. Bez problemu współodczuwałam z postaciami i potrafiłam rozszyfrować, które ze sobą współgrają, a które się nie cierpią i z chęcią więcej by się nie spotkały.
Fenomenalna budowa głównej postaci i zawarta intryga, to to co powinno Was skusić do przeczytania. Wolski jest świetnie wykreowany i pomimo tego, że część zdarzeń może się wydawać naciągana i nieprawdopodobna (widziałam takie zarzuty), to ja uważam, że może to on w całym tym nieszczęściu ma tyle szczęścia, że zawsze wychodzi obronną ręką. Część wydarzeń faktycznie zakrawa trochę o absurd, ale z drugiej strony są tak dobrze osadzone w wątkach i stworzonej rzeczywistości, że tak jak pisałam, może to 'szczęście' bohatera ma wpływ na rozwój wypadków.
Podoba mi się otwarte zakończenie, bo sprawia, że czytelnik zadaje pytania, snuje domysły i ma cichą nadzieję na happy end.

Znam pióro autora z innych książek, które napisał. Tamte książki były ciekawe, akcja w nich porywała, ale czasami czułam niedosyt jak np w przypadku Wyrwy, w której brakowało mi większej intrygi. Z historią Dawida Wolskiego, określanego antybohaterem spotkałam się po raz pierwszy i to spotkanie bardzo mi się podobało. Pomimo, że nie znałam wcześniejszej serii, nie miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantastyczna, wręcz obrzydliwie wspaniała. Kolejna książka autora napisana z humorem, ale tym razem skierowana do młodszych odbiorców. Zabawne obrazki i anegdotki nie pozwalają jej odłożyć. Informacje podane są w sposób skondensowany, bez zbędnego naukowego jezyka. Myśłe, że jeśli ktoś patrzy z niepokojem na podręcznik do biologii, to tej książki nie będzie w stanie odłożyć na półkę. Jest prosto, zabawnie i zjadliwie. Polecam.

Fantastyczna, wręcz obrzydliwie wspaniała. Kolejna książka autora napisana z humorem, ale tym razem skierowana do młodszych odbiorców. Zabawne obrazki i anegdotki nie pozwalają jej odłożyć. Informacje podane są w sposób skondensowany, bez zbędnego naukowego jezyka. Myśłe, że jeśli ktoś patrzy z niepokojem na podręcznik do biologii, to tej książki nie będzie w stanie odłożyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam z tą książką nie lada problem. Z jednej strony dostajemy temat 'na czasie'. Autorowi trzeba przynać, że ma niezły 'timing' i wie jak wstrzelić się w tematykę, która znajdzie odbiorców. Z doświadczeń przy tworzeniu scenariusza Wataha, mógł i pewnie korzystał przy opisywaniu rzeczywistości. Dodatkowo akcja jest przyjemna, całkiem dynamiczna. Opisy miejsc akcji są ciekawe, nie przytłaczają mnogością. Dialogi wypadają naturalnie. Czasem miałam wrażenie, że obserwuję prawdziwych ludzi. Z drugiej strony bardzo irytują mnie wewnętrzne przemyślenia bohatera. Na początku miałam ochotę odłożyć książkę, już po samym wstępie, kiedy postać opowiadała o tym co ją spotkało ubarwiając od siebie sytuację. Nie lubie też formy gawędy, z jednej strony poznajemy akcję niby w czasie rzeczywistym, to pojawiają się wstawki typu 'wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem', to co sprawdza się w filmie, niekoniecznie musi w książce. Nie mniej jednak, myślę, że warto spróbować i samemu sprawdzić czy się spodoba.

Mam z tą książką nie lada problem. Z jednej strony dostajemy temat 'na czasie'. Autorowi trzeba przynać, że ma niezły 'timing' i wie jak wstrzelić się w tematykę, która znajdzie odbiorców. Z doświadczeń przy tworzeniu scenariusza Wataha, mógł i pewnie korzystał przy opisywaniu rzeczywistości. Dodatkowo akcja jest przyjemna, całkiem dynamiczna. Opisy miejsc akcji są ciekawe,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba powoli zaczynam się stawać psychofanką autora. Czytając jego książki zawsze jestem pod wrażeniem kreacji bohaterów i fenomenalnej, a z drugiej strony bardzo realistycznej intrygi. Dodając do tego rozbudowaną i logiczną akcję, wychodzi zawsze smaczna powieść. Kryminalna intryga autora, jest na wysokim poziomie i prawie zawsze ociera się o pierwotne instynkty i dużą dozę zezwierzęcenia postaci, tak, że nie jednokrotnie szepczę podczas czytania: "Chmielarz, co Ty masz w głowie."

Dług honorowy to druga część serii Bezimienny i jest zdecydowanie lepsza od poprzedzającej ją Prostej Sprawy. W poprzedniej części narzekałam, że nie do końca rozumiem wątek przyjaźni bezimiennego bohatera i Prostego. Nie przekonywała mnie usilna próba wmówienia czytelnikowi, że jeden drugiemu zawdzięcza życie. Tym razem nie mam takich dylematów, nie potrafię zarzucić autorowi, że wątki są powiązane ze sobą na siłę. Chmielarz po raz kolejny pokazuje swój talent i umiejętność tworzenia wielowątkowej opowieści. Dodatkowo wątki z czasem się coraz mocniej zagnieżdżają i wzajemnie przenikają, to wzmacnia całą historię i urealnia ją. Wielu twórców tworzy główny wątek, do którego dopisuje poboczne. Z czasem nabierają one na sile, żeby za jakiś czas całkiem wygasnąć. Jednak moc w powieściach Chmielarza skrywa kilkuwątkowa akcja, gdzie każdy ma taką samą rangę, a z czasem każdy nabiera mocy.

Kolejną zaletą tej powieści jest fantastyczna kreacja bohaterów i stworzenie tak różnorodnej społeczności. Mała wieś, w głuszy, z dala od komunikacji i technologii, skrywa wiele sekretów, które cieniem kładą się na współczesnych mieszkańców. Od początku nieufni do obcych, starają się ukryć zbrodnie, którym można było zapobiec. Ludzie nie uczą się na błędach przodków, a powielają je w kolejnych pokoleniach. Mamy ojca, biznesmena, człowieka sukcesu, a w opozycji do niego syna, zakompleksionego nastolatka. który otacza się znajomymi z tymi samymi problemami. Te kompleksy tworzą podatny grunt do manipulacji i wykorzystuje to inny bohater, z tego powodu pozornie zwyczajne problemy urastają do ogromnej rangi.
Mamy wuja, którego brak poczucia własnej wartości w młodości rozwija się w stronę chorej nienawiści. Ten bohater mi się bardzo podoba, cała ta realistyczna charakterystyka. Domyślam się, że pisarz korzystał z popularnego forum i faktycznie istnieją ludzie, którzy sami w swojej głowie dokonują takich podziałów i myślą jak ta postać..
Obcokrajowcy potraktowani są tu stereotypowo, ale myślę, że zważywszy na umiejscowienie akcji i wtłoczenie jej w ramy zapomnianej wsi pasuje do całości.

Dialogi nie zawodzą, nie nudzą, nie wywołują zażenowania, a przy tym nie zawierają też niepotrzebnych wulgaryzmów. Z nich wyczuwamy siłę i charakter bohaterów. Dopracowane, dodają kunsztu i realizmu.

Polecam całą serię. Mam wrażenie, że Chmielarz tworzy reportaże, a fikcją są ewentualnie nazwiska, żeby nikt nie odkrył prawdy.

Chyba powoli zaczynam się stawać psychofanką autora. Czytając jego książki zawsze jestem pod wrażeniem kreacji bohaterów i fenomenalnej, a z drugiej strony bardzo realistycznej intrygi. Dodając do tego rozbudowaną i logiczną akcję, wychodzi zawsze smaczna powieść. Kryminalna intryga autora, jest na wysokim poziomie i prawie zawsze ociera się o pierwotne instynkty i dużą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze tam, to powieść obyczajowa, która zaczyna się od dramatu głównej bohaterki i klasycznie o tym dramacie wiedzą wszyscy wokół, a nie sama zainteresowana. I chociaż jest to wątek, który często się pojawia w tego typu powieściach, to nie przeszkadza mi to. Ogólnie fabuła książki jest bardzo przyjemna, chociaż nie ma co liczyć na wartką akcję, czy skomplikowane relacje międzyludzkie.
Miejsca akcji też nie są mocno zróżnicowane, ale autorce udało się stworzyć sielski klimat wsi. Opisy plastycznie tworzą przestrzeń w jakiej rozgrywa się akcja.

Cała narracja jest zbudowana na kilku bohaterach i ich wzajemnych relacjach. I chociaż autorka ma ponad 200 stron, to tak naprawdę przedstawia ich bardzo oszczędnie. Brakuje tutaj więzi i głębi relacji. Nie pojawiają się szczere i bolesne rozmowy, zdecydowane reakcje i działania. Amelia i Zuza mają jakąś zadrę z przeszłości, co jakiś czas czytelnik poznaje elementy składowe tej relacji, ale finalnie pod koniec książki dowiadujemy się co tak naprawdę ją spowodowało. Relacja między Amelią i letnikiem (żeby nie było spojlerów) jest płaska, o jakiś zmianach w relacji i postrzeganiu dowiadujemy się z wyraźnej informacji w tekście. Nie czuć rozwijającej się relacji, ona jest, ona gdzieś tam z tego co pisze autorka się pogłębia i tyle.

Cała historia jest logiczna, jednak tu też mam pewne zastrzeżenia. Amelię poznajemy kiedy porzuca swoje poprzednie życie i wiemy, że ono gdzieś tam jest. Wiemy czym się zajmowała, czasami jej stare życie o sobie przypomina, ale są to zdarzenia incydentalne. Mam wrażenie, że ten wątek także potraktowany jest po macoszemu, a akcja stoi w miejscu. Bohaterka nie podejmuje żadnych kroków, ona mieszka teraz na wsi, chodzi na spacery, ale nic z tego nie wynika. Temat zmiany życia o 180st został spłaszczony.

Dla obrony autorki na pewno mogę pochwalić styl pisania, bo książkę czyta się przyjemnie. Dialogi są naturalne, przyjemnie. Fajnie kreuje rzeczywistość i opisuje przyrodę. Pojawiają się elementy humorystyczne, przy których ciężko się nie zasiać. Naprawdę dobrze się bawiłam i jest to przyjemna książka na chłodny wieczór. To, że narzekam na spłaszczenie niektórych elementów, to moje osobiste predyspozycje. Oceniam, na mocne 6!

Zawsze tam, to powieść obyczajowa, która zaczyna się od dramatu głównej bohaterki i klasycznie o tym dramacie wiedzą wszyscy wokół, a nie sama zainteresowana. I chociaż jest to wątek, który często się pojawia w tego typu powieściach, to nie przeszkadza mi to. Ogólnie fabuła książki jest bardzo przyjemna, chociaż nie ma co liczyć na wartką akcję, czy skomplikowane relacje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię książki na faktach, bo pokazują jak zawiłe potrafią być ludzkie losy. W przypadku Dobermana autor już na samym początku informuje, że książka jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Dlatego po skończonej lekturze zaczęłam szukać informacji o Spiesiwcewie i okazuje się, że autor nie ubarwił jego postaci, to była bestia w ludzkiej skórze.

Cała powieść zaczyna się mocno, bo od znalezienia dziecięcych szczątków, a później wcale nie jest łagodniej. Pomimo, to książkę czyta się dobrze, bo Jacek Piekiełko umiejętnie prowadzi opowieść, rozwijając ją powoli i dodając wątki. W mojej opinii fikcją na pewno są dialogi, niektóre wydarzenia czy symboliczne pojawienie się psa, w dzieciństwie głównego bohatera. Autor próbuje zrozumieć postępowanie Aleksandra i genezę narodzin bestii w jego umyśle. Pokazuje jak czynniki środowiskowe i ekonomiczne, mogły wywrzeć na niego wpływ. Tworzy obraz chłopca, a później mężczyzny, samotnika, nie będącego z nikim w bliskich relacjach. Od początku spisanego na straty i nie mającego żadnego wzorca moralnego, bo nawet matka nim nie jest. Zawsze go usprawiedliwia i nie dopuszcza myśli, że mógłby zrobić coś złego. Kiedy dochodzi do pierwszych relacji damsko męskich, kończą się one niepowodzeniem, a frustracja i wspomnienie porażek są napędem do przyszłych zbrodni. Jakby w ciele Aleksandra żyły dwie, skrajnie różne postacie. Nie uważam, żeby była to forma rozgrzeszenia, czy usprawiedliwienia postaci. Myślę, że to jest chęć dopełnienia postaci, bo człowiek z natury nie rodzi się zły, dopiero jakaś sytuacja wybudza w nim potwory.

Piekiełko tworzy pewną linię czasu, na której umieszcza historię rodziny Spiesiwcewów. Ze względu na datowanie akcji,myślę, że wiernie oddaje klimat małych miast w postkomunistycznej rzeczywistości. Pokazuje ogrom beznadziei, bezrobocia, skłaniających do nadużywania rożnych substancji (w tym alkoholu), czy w końcu zejścia na drogę przestępstwa. Kradzieże i kombinacje, w takich realiach uważane są za przejaw zaradności.

Postacie, które występują nie są mdłe. Każda ma swój charakter i niepowtarzalny styl. Komunikują się ze sobą w sposób realistyczny, odczuwalne są wzajemnie uczucia. W pewnych momentach strach z bohatera, przechodzi na czytelnika.

Podsumowując, logiczna i wiarygodna opowieść, dialogi i wewnętrzne przemyślenia, dobrze opisanych bohaterów, które są na wysokim poziomie. Świetny klimat i bardzo dobre pióro autora -polecam.

Lubię książki na faktach, bo pokazują jak zawiłe potrafią być ludzkie losy. W przypadku Dobermana autor już na samym początku informuje, że książka jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Dlatego po skończonej lekturze zaczęłam szukać informacji o Spiesiwcewie i okazuje się, że autor nie ubarwił jego postaci, to była bestia w ludzkiej skórze.

Cała powieść zaczyna się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z twórczością Mileny Wójcik spotkałam się po raz pierwszy, ale sam gatunek komedii kryminalnej jest mi dosyć dobrze znany. Zaplanuj sobie śmierć posiada bardzo dobrą konstrukcję i przemyślaną akcję. Nic nie dzieje się przypadkiem, a wątki są logicznie przemyślane i wzajemnie się przenikają. Gdyby autorka nie podążyła w stronę humorystyczną, książka byłaby dobrym, rasowym kryminałem.
Sam główny wątek morderstwa jest niezwykle przemyślany. Logiczny ciąg zdarzeń, próbują zburzyć wątki poboczne i zwroty akcji, tak by zwieść czytelnika (i zapewne uda się to w większości przypadków). Podejrzani wzajemnie się oskarżają, ale tym samym ich motywy są równie prawdziwe, wiec oprócz tego, że z siebie nie ściągają podejrzeń, to dokładają pracy śledczym.

Wiele osób uważa, że komedia, bez zależności, czy jest to kryminał, czy nie, powinna wywoływać salwy śmiechu. Czy zaśmiewałam się do łez? Zdecydowanie nie, ale to nie znaczy, że humor się nie pojawia czy jest niskich lotów. Wójcik umiejętnie wplata wątki humorystyczne, które opierają się w dużej dozie na sarkazmie i abstrakcji. Wiele cech postaci jest przejaskrawionych, uwypuklonych, w sposób taki, że zamiast razić, zaczynają bawić. Dialogi często polegają na intensywności odczuć, nagromadzeniu emocji i dozie absurdu, ale finalnie tworzą smaczny kąsek.

Wracając do postaci, to podoba mi się ich budowa i charakterystyka. Na wstępie powieści, w krótkim wprowadzeniu, jest opis czym dana osoba się zajmuje i jaką pełni rolę. Kiedy nowy bohater wkracza do akcji, to dostajemy także informację, jak widziany jest w oczach innych. Taki zabieg dodaje nuty tajemniczości, gdyż opinie często są skrajne. Postacie oddziałują na czytelnika, niektórzy irytują od samego początku (tak jak mnie, np. Perkoz), a o innych myśli się ciepło. Na pewno Wójcik udało się osiągnąć to, że nie polubiłam denata i jakoś tak mi go nie było szkoda.

Podoba mi się opisany plan zdarzeń. Budynek firmowy, z opisanymi dwoma biurami, halą i terenem wokół, w których dzieje się akcja. Nic poza firmę nie wychodzi. Plastycznie oddana rzeczywistość pozwala na wizualizowanie sobie wydarzeń.

Bardzo polecam i z chęcią przeczytałabym dla odmiany prawdziwy, krwawy kryminał tej autorki.

Z twórczością Mileny Wójcik spotkałam się po raz pierwszy, ale sam gatunek komedii kryminalnej jest mi dosyć dobrze znany. Zaplanuj sobie śmierć posiada bardzo dobrą konstrukcję i przemyślaną akcję. Nic nie dzieje się przypadkiem, a wątki są logicznie przemyślane i wzajemnie się przenikają. Gdyby autorka nie podążyła w stronę humorystyczną, książka byłaby dobrym, rasowym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla tej książki odnowiłam abonament na Legimi, tak bardzo wciągnęła mnie historia Leny Rudnickiej.
Przyzwyczaiłam się do tego, że akcja w książkach Kingi Wójcik się nie zatrzymuje. Kiedy pojawia się zbrodnia, pojawia się masa wątków pobocznych, pomiędzy, którymi zręcznie lawirują bohaterzy, a autorka umiejętnie zwodzi czytelnika. Zwroty akcji, pościgi, porwania - dynamizm, który jest wyważony i nadaje tempa, nie pozwalając odłożyć powieści na półkę.
Kiedy zbrodnia pojawiła się w Białych Brzegach wszystko zwolniło. Przebierałam ze zniecierpliwienia nóżkami, gdzie są analizy i wyniki z laboratorium, a w tym czasie główna bohaterka prowadziła śledztwo i łączyła elementy układanki w całość.
"Szreń" to naprawdę świetna książka i ciężko jest mi opisać jej fenomen, bez spojlerowania (a spojlerów nikt nie lubi), bo wtedy cała zręcznie uknuta intryga przez autorkę się rozsypie. Do końca miałam wątpliwości, kto popełnił pierwszą zbrodnię. Każdy z bohaterów, mógł być podejrzanym, a z rozwijaniem się opowieści dochodziły kolejne poszlaki, które obciążały kolejne osoby, nie ściągając cienia podejrzeń z poprzednich. Natomiast w przypadku drugiej ofiary, byłam w stu procentach pewna, kto powinien ponieść karę i trafiłam. Chociaż muszę przyznać, że pojawiło się wielu podejrzanych, z których każdy mógł mieć motyw.

Jeśli miałabym krótko scharakteryzować serię o Lenie Rudnickiej to powiedziałabym, że akcja jest pełna, a wątki się domykają. Nie mam się naprawdę do czego przyczepić i skrytykować, bo historia jest spójna i logiczna. Kolejne wydarzenia są wypadkową poprzednich, a do tego dochodzi realizm i fantastyczna budowa bohatera.
Muszę przypomnieć, że ta seria jest debiutem autorki, a pomimo to, bohaterzy są jak żywi. Pisarka kontynuuje charakterystykę bohaterów, którzy pojawiają się na kartach kolejnych części. Postacie są wielopoziomowe i nawet jeśli mają trudniejszy okres, przeżywają wewnętrzne rozterki, nie sprawia to, że tracą charakter. Dialogi i zależności pomiędzy nimi są wiarygodne i namacalne. Podoba mi się wpleciony wątek romansu pomiędzy bohaterami, który dodaje lekkiej pikanterii, trochę humoru i rozwija się najwolniej w całym zestawieniu.

Bardzo polecam i czekam z niecierpliwością na kontynuację.

Dla tej książki odnowiłam abonament na Legimi, tak bardzo wciągnęła mnie historia Leny Rudnickiej.
Przyzwyczaiłam się do tego, że akcja w książkach Kingi Wójcik się nie zatrzymuje. Kiedy pojawia się zbrodnia, pojawia się masa wątków pobocznych, pomiędzy, którymi zręcznie lawirują bohaterzy, a autorka umiejętnie zwodzi czytelnika. Zwroty akcji, pościgi, porwania - dynamizm,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dusza bez Boga jest porywającą pozycją. Autorka prowadzi swoje religijne śledztwo (bo tak to chyba można nazwać) z dużą skrupulatnością. Prowadzi nas przez kilka pokoleń amerykanów i ich podejścia do wiary, na podstawie różnych wyznań. Dużą rolę odgrywają tu jej prywatne doświadczenia i to jak prawie całe swoje życie jej droga z kościołem się zbiegała, po to by za jakiś czas znowu się oddalić.

Podoba mi się, że Ozmet (pomimo nieszczęsnego powiedzenia dziecku, że są "Nikim"), stara się być bardzo obiektywna w swojej ocenie i podchodzi z pewną dozą krytycyzmu. . Stara się zrozumieć, dlaczego na przełomie zaledwie dwóch, trzech pokoleń ludzie odchodzą od kościoła. Jak to się dzieje, że bardzo wierzący i praktykujący dziadkowie, mają wnuki w ogóle niezainteresowane religią. Sprawdza, co takiego ma wpływ na przyspieszenie tempa laicyzacji społeczeństwa. Zwłaszcza, że potrzeba wspólnoty, wiary i obrządku jest mocno zakorzeniona w naszym jestestwie. Nie boi się napisać, że kościół i jego hierarchowie, niezależnie od wyzwania, skostnieli i nie nadążają za współczesnością. Nie potrafią zaoferować młodemu pokoleniu nic, co by ich przyciągnęło, bo archaiczne dogmaty i nieukrywane wykluczenie ludzi, niepasujących do klucza, są dla nich nieatrakcyjne
Do swojej podróży zaprasza socjologów, teologów, czyta masę opracowań i artykułów, a to wszystko okrasza wstawkami z historii własnej, swoich bliskich lub znajomych.
Pytania, które zadaje nie są proste i nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Czytelnik nie dostaje na tacy przepisu na szczęśliwe życie bez Boga, tę drogę musi znaleźć sam. Ozmet oddziela religijność od duchowości i oczywiście na przestrzeni czasu nie jest w tym jedyną. Jednak pokazuje, bo może udowodnianie to za dużo napisane, że to są dwie oddzielne sprawy, które mogą być ze sobą sprzężone, ale nie muszą.
Myślę, że ta książka pomaga ułożyć sobie w głowie życie bez dogmatów i uporządkowanie chaosu, który może powstać po decyzji o odejściu od religii. Sama stanęłam przed problemem co powiedzieć dziecku, na pytanie o co chodzi w przypadku Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, skoro je świętujemy, ale bez religijnej otoczki.
Z drugiej strony, w swoich badaniach porusza temat dobroczynności, wspólnoty i wspierania się nawzajem. Ja z własnych doświadczeń widzę, że ludzie potrafią tworzyć wspólnotę wokół różnych wspólnych celów, czy światopoglądów, a najbardziej pomocni i chętni pomocy innym są, Ci których można zaliczyć do "nonów".
Nie dostałam odpowiedzi na tacy.


Duży plus za potężną bibliografie i znaczącą ilość przypisów.
Książka otrzymana z klubu recenzenta nakanapie.pl

Dusza bez Boga jest porywającą pozycją. Autorka prowadzi swoje religijne śledztwo (bo tak to chyba można nazwać) z dużą skrupulatnością. Prowadzi nas przez kilka pokoleń amerykanów i ich podejścia do wiary, na podstawie różnych wyznań. Dużą rolę odgrywają tu jej prywatne doświadczenia i to jak prawie całe swoje życie jej droga z kościołem się zbiegała, po to by za jakiś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Miłość szuka właściciela" to kontynuacja losów, bohaterów poprzedniej książki autorki "To tylko przyjaciel". Szczerze mówiąc bardzo czekałam na tę książkę, ale z drugiej strony, bardzo nie chciałam się rozczarować. Często jest tak, że kontynuacje smakują jak odgrzewane kotlety, zwłaszcza jeśli autor jest debiutantem. W tym przypadku pisarka zaskakuje, bo obie powieści są na tym samym poziomie.
Abby Jimenez podtrzymuje klimat w kontynuacji swojej debiutanckiej powieści, charakterystyka tych samych bohaterów się nie zmienia - Kirsten w dalszym ciągu posiada pieprzny humor (który nie razi i przynajmniej u mnie nie wprowadza poczucia zażenowania). Pomiędzy nią i główną bohaterką dalej odczuwa się przyjaźń i prawdziwe emocje.
Nowe postacie, które się pojawiają są dopracowane i bardzo skomplikowane - posiadają dwie strony charakteru, ale przemiana następuje płynnie i wiadomo skąd się bierze. Bardzo duży plus, że jako czytelnik bez problemu mogłam współodczuwać z bohaterami. Bez problemu odnajdywałam się w relacjach i powiązaniach występujących postaci.
Cały pomysł na historię nie jest przekombinowany i o dziwo nie powiela także znanych już wątków. Po prostu raz kolejny dostajemy uroczą historię miłosną, w której oprócz lukru znajduje się także łyżka dziegciu. Bardzo lubię czytać romantyczne powieści w okresie letnim, zwłaszcza jeśli mają pozytywne zakończenie. I chociaż w trakcie czytania mogłam domyślić się jakie będzie zakończenie, to absolutnie nie psuło mi to przyjemności z czytania. Myślę, że gdyby był to kryminał to bym narzekała, ale romanse czytam dla odstresowania, a nie żeby być zaskoczoną rozwiązaniem. Tekst czyta się przyjemnie. Powieść ma dobre tempo, nie ciągnie się nieskończenie, ale także nie przyspiesza niepotrzebnie, dialogi są naturalne, a opisy miejsc nie przytłaczają. Sceny bliskości są plastyczne i naładowane emocjami (sam seks występuje raz i opisany jest ze smakiem). Nazewnictwo części ciała w scenach zbliżeń jest zgodne z naukami biologicznymi, a to kolejny plus, bo nie wystepuje tu wesołe słowotwórstwo. Polecam.

"Miłość szuka właściciela" to kontynuacja losów, bohaterów poprzedniej książki autorki "To tylko przyjaciel". Szczerze mówiąc bardzo czekałam na tę książkę, ale z drugiej strony, bardzo nie chciałam się rozczarować. Często jest tak, że kontynuacje smakują jak odgrzewane kotlety, zwłaszcza jeśli autor jest debiutantem. W tym przypadku pisarka zaskakuje, bo obie powieści są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O tej książce było głośno już rok temu i wcale się nie dziwię, bo warto po nią sięgnąć, zwłaszcza w okresie wakacyjnym. Wśród potoku tandetnych erotyków, w których ona jest niewinna, a on przebiegłym gangsterem, to "Podróż nieślubna" jest miłym zaskoczeniem i odskocznią. Gdyby był to film moglibyśmy określić go mianem komedii romantycznej (mam nadzieję, że ktoś jednak weźmie się za ekranizację).
Cała akcja książki opiera się na komedii zabawnych pomyłek, niedomówień i splotu nieszczęść spotykających główną bohaterkę, a przy tym udowadnia stare powiedzenie, że "kto się czubi, ten się lubi". Spójna i wiarygodna historia (w moim odczuciu mogłaby spokojnie wydarzyć się w prawdziwym życiu) , z zaskakującymi zwrotami akcji i fajna kreacja świata, w którym żyją bohaterzy, to coś co na pewno znajdziecie w tej pozycji. Czytając czuje się wakacyjny luz i klimat tropików.
Jeśli byłoby mało zalet, to sama budowa postaci jest bardzo realistyczna. Napięcie miedzy bohaterami i wzajemna fascynacja są odczuwalne przez czytelnika i narastają powoli. Dialogi wypadają naturalnie, często wywołują uśmiech. Od razu wiadomo kto kogo nie lubi, a kto jest czarnym bohaterem. Zależności i powiązania są zrobione z sensem i tak też utrzymują się do końca. Każda postać jest dokończona i posiada własny charakter, ale dla urozmaicenia, z czasem pokazuje swoją drugą twarz.
Wzajemne sceny bliskości są opisane ze smakiem i zdarzają się incydentalnie (sam seks jest tu opisany bodajże dwa razy), nie dominują całej akcji. Zanim jednak się pojawią, akcja lekko przyspiesza, a erotyczne pobudzenie wsród postaci jest namacalne.
Podoba mi się, że autorka tworzy lekką powieść z zabarwieniem romantycznym i nie potrzebuje do tego obscenicznych scen i skupiania się na fizjologii postaci. Całość czyta się przyjemnie, zwłaszcza, że pisarka nie kopiuje już do znudzenia znanych motywów i przerabianych na miliony sposobów. Fajny styl, przyjemne pióro, to coś co znajdziecie w tej pozycji.
Polecam z czystym sumieniem i liczę, że autorka napisze kolejne tak samo dobre, o ile nie lepsze historie.

O tej książce było głośno już rok temu i wcale się nie dziwię, bo warto po nią sięgnąć, zwłaszcza w okresie wakacyjnym. Wśród potoku tandetnych erotyków, w których ona jest niewinna, a on przebiegłym gangsterem, to "Podróż nieślubna" jest miłym zaskoczeniem i odskocznią. Gdyby był to film moglibyśmy określić go mianem komedii romantycznej (mam nadzieję, że ktoś jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znam poprzednią książkę autorki. Była to w moim odczucie jedna z lepszych intryg, które w tamtym czasie czytałam. Tym razem autorka także nie zawodzi. Świetnie skonstruowana powieść, z dwuosobową narracją. Do tego z każdym rozdziałem dostajemy nowe poszlaki. Podoba mi się, że nic nie jest oczywiste. Chociaż akcja nie narasta stopniowo, od momentu, w którym zaczyna się cały dramat bohaterki, emocje nie opadają.
Bohaterzy skrywają swoje tajemnice, które rzutują na całą opowieść, a my dowiadujemy się, że pozory mogą mylić. Alice żyje w swoim poukładanym świecie i jak się okazuje, także skrywa mroczne sekrety. Ostatnio nie lubię pierwszoosobowej narracji, męczy mnie ona, a ta tutaj mi nie przeszkadza. Dzięki temu zabiegowi lepiej rozumiem co przeżywają bohaterzy. Ich przemyślenia, dialogi i interakcje z innymi są bardzo naturalne i wiarygodne.
Szczerze polecam.

Znam poprzednią książkę autorki. Była to w moim odczucie jedna z lepszych intryg, które w tamtym czasie czytałam. Tym razem autorka także nie zawodzi. Świetnie skonstruowana powieść, z dwuosobową narracją. Do tego z każdym rozdziałem dostajemy nowe poszlaki. Podoba mi się, że nic nie jest oczywiste. Chociaż akcja nie narasta stopniowo, od momentu, w którym zaczyna się cały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo cenię sobie autorkę, jej "Rodzić można łatwiej" jest fenomenalną pozycją na temat porodu, połogu i całej fizjologii. Lekko w ciąży zahacza także o tematykę uczuć, emocji i więzi z dzieckiem, którą rodzi się już w życiu prenatalnym.
Nie brakuje w książce oczywiście opisów o fizjologii i zmianach w ciele.
Autorka pozwala przygotować się psychicznie i fizycznie na przyjęcie nowego członka, dzięki ćwiczeniom.
Jak zawsze tekst zawiera bogate i przyjemnie dla oka ilustracje.

Bardzo cenię sobie autorkę, jej "Rodzić można łatwiej" jest fenomenalną pozycją na temat porodu, połogu i całej fizjologii. Lekko w ciąży zahacza także o tematykę uczuć, emocji i więzi z dzieckiem, którą rodzi się już w życiu prenatalnym.
Nie brakuje w książce oczywiście opisów o fizjologii i zmianach w ciele.
Autorka pozwala przygotować się psychicznie i fizycznie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiem, że autorka ma swoich fanów - ja się do nich nie zaliczam, jednak z ciekawości sięgnęłam po nową powieść z nadzieją, że może coś się zmieniło. Niestety język i poziom tekstu w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia. Całkiem ciekawy pomysł na historię, ale wykonanie i lokowanie marek jest kopią Blanki Lipińskiej oraz Agnieszki Lingas - Łoniewskiej ("W szpilkach od manolo"). Dialogi nie porywają, a sceny seksu są w dalszym ciągu mało plastyczne. Zresztą zajmują większą część książki.

Wiem, że autorka ma swoich fanów - ja się do nich nie zaliczam, jednak z ciekawości sięgnęłam po nową powieść z nadzieją, że może coś się zmieniło. Niestety język i poziom tekstu w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia. Całkiem ciekawy pomysł na historię, ale wykonanie i lokowanie marek jest kopią Blanki Lipińskiej oraz Agnieszki Lingas - Łoniewskiej ("W szpilkach...

więcej Pokaż mimo to