-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
Kapelan w przebłysku boskiego natchnienia opanował jakże użyteczną technikę dorabiania teorii do praktyki i był zachwycony swoim odkryciem. To był cud. Bez większego trudu można było przekształcić występek w cnotę, oszczerstwo w prawdę, impotencję w abstynencję, bezczelność w skromność, rabunek w filantropię, złodziejstwo w zaszczyt, bluźnierstwo w mądrość, brutalność w patriotyzm i sadyzm w wymiar sprawiedliwości. Każdy mógł to zrobić; rzecz nie wymagała żadnych specjalnych zdolności. Wystarczyło nie mieć charakteru. -fragment książki
Paragraf 22 to jeden z moich bardziej spontanicznych zakupów… i jeden z bardziej udanych. Jest to opowieść o drugiej wojnie światowej - tu pomyślicie pewnie: “O nie! Kolejna przygnębiająca historia o ludzkim okrucieństwie, pełna przewidywalnych zdarzeń i jednoznacznych, szlachetnych bohaterów” - otóż nie. Jest to książka nietypowa, bo pomimo swojej tematyki, nieraz doprowadziła mnie do śmiechu. Im dalej jednak czytałam, tym stawała się poważniejsza. Rozdział “Wieczne Miasto” określiłabym nawet jako przygnębiający, natomiast zakończenie okazało się całkowicie zaskakujące i zabawne.
Głównym bohaterem jest Yossarian - pilot, który najchętniej opuściłby amerykańską armię, ponieważ swoje życie ceni bardziej niż dobro ojczyzny. Niestety, na drodze do osiągnięcia celu, ciągle staje mu paragraf 22. Na początku wydawało mi się, że Yossarian naprawdę jest szalony. Nie wiedziałam, o co chodzi z nieboszczykiem z jego namiotu, jednak z czasem zrozumiałam, że jego zachowanie można uznać za normalne w przeciwieństwie do jego dowódców i innych żołnierzy.
Choć książkę czyta się dość lekko i z przyjemnością, dostarcza ona również wielu prawd na temat ludzi - ich skłonności do zawiści, żądzy władzy i sławy, skupianiu uwagi na błahostkach zamiast na tym, co naprawdę ważne. Zwracają na siebie uwagę karykaturalne postacie: Dunbar, który spędza czas na czynnościach, których nie lubi, ponieważ wtedy czas mu się dłuży, a to daje mu poczucie nieśmiertelności, ojciec majora Majora Majora (!) - farmer zarabiający pieniądze dzięki lucernie, której nie (!) uprawia, czy Milo, który dla pieniędzy zbombardował własną jednostkę (i wszyscy mieli udział w zyskach).
Bardzo zapadł mi w pamięć cytat: Każe się składać deklarację lojalności dzieciom, chociaż nie wiedzą jeszcze, co to znaczy “deklaracja” i “lojalność”, co od razu przywodzi mi na myśl Kurta Vonneguta i jego “Rzeźnię numer 5” inaczej zwaną “Krucjatą dziecięcą”.
Jeśli podobnie jak ja gustujecie w niekonwencjonalnych pomysłach, absurdalnych i groteskowych sytuacjach oraz czarnym humorze, za którym kryje się coś więcej niż widać na pierwszy rzut oka, obowiązkowo sięgnijcie po tę pozycję.
Kapelan w przebłysku boskiego natchnienia opanował jakże użyteczną technikę dorabiania teorii do praktyki i był zachwycony swoim odkryciem. To był cud. Bez większego trudu można było przekształcić występek w cnotę, oszczerstwo w prawdę, impotencję w abstynencję, bezczelność w skromność, rabunek w filantropię, złodziejstwo w zaszczyt, bluźnierstwo w mądrość, brutalność w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Od pewnego czasu interesuję się genetyką, więc zdecydowałam się przeczytać tę książkę, aby nieco pogłębić swoją wiedzę w tej dziedzinie. BYŁO WARTO.
Autor opowiada o rozwoju genetyki w sposób uporządkowany chronologicznie. Zaczyna od starożytnych, a następnie średniowiecznych teorii dotyczących dziedziczenia. Część z nich brzmi dziś raczej zabawnie, choć niektóre okazały się całkiem trafne. Następnie przechodzimy do Mendla i Darwina, których odkrycia są powszechnie znane. Potem robi się nieco trudniej, ale dzięki trafnym porównaniom przełomowe badania stają się doskonale zrozumiałe. Poznajemy ciekawe osobistości ze świata nauki, ich sukcesy i porażki.
Ogromną zaletą są cytaty na początku każdego rozdziału. Czasem należy je traktować z przymrużeniem oka, a czasem poważnie się nad nimi zastanowić. Główny wątek jest przeplatany historiami o rodzinie autora, w której często występują choroby genetyczne.
Dzięki tej książce dowiedziałam się więcej o budowie i działaniu DNA niż kiedykolwiek mnie uczono, ale “Gen. Ukryta historia” to coś znacznie więcej niż suche fakty. Jest to opowieść o tym, jakie możliwości w leczeniu chorób i ulepszaniu naszego gatunku daje nam genetyka. Porusza różne tematy, jednak najbardziej kluczowym z nich jest eugenika (selektywne rozmnażanie ludzi o najlepszych cechach - najinteligentniejszych, najpiękniejszych itd.), która była popularna w Stanach Zjednoczonych w zeszłym wieku, a wypaczoną wersję tej idei głosiły nazistowskie Niemcy.
Lektura “Genu…” dostarczyła mi sporo materiału do rozmyślań. Mądra, dojrzała, momentami żartobliwa, momentami śmiertelnie poważna. Niezapomniana.
Od pewnego czasu interesuję się genetyką, więc zdecydowałam się przeczytać tę książkę, aby nieco pogłębić swoją wiedzę w tej dziedzinie. BYŁO WARTO.
Autor opowiada o rozwoju genetyki w sposób uporządkowany chronologicznie. Zaczyna od starożytnych, a następnie średniowiecznych teorii dotyczących dziedziczenia. Część z nich brzmi dziś raczej zabawnie, choć niektóre okazały...
Nie jest to najłatwiejsza historia, potrzeba czasu skupienia i dojrzałości, aby ją docenić. Jej zaletą jest to, że nie próbuje nikogo oceniać ani idealizować. Opowieść tę poznajemy nie z perspektywy szlachetnych bohaterów, lecz młodych, trochę zagubionych ludzi - Wernera i Marie-Laure. Autor w udany sposób opisał postrzeganie świata przez niewidomą dziewczynkę. Uwagę przykuwa też postać Wernera - chłopaka służącego w Wehrmachcie. Jego przykład pokazuje, że nawet przyzwoity człowiek pod naciskiem jest zdolny do popełniania okrutnych czynów. Jest to powieść wyróżniająca się wśród innych o tej samej tematyce i z pewnością do niej wrócę.
Nie jest to najłatwiejsza historia, potrzeba czasu skupienia i dojrzałości, aby ją docenić. Jej zaletą jest to, że nie próbuje nikogo oceniać ani idealizować. Opowieść tę poznajemy nie z perspektywy szlachetnych bohaterów, lecz młodych, trochę zagubionych ludzi - Wernera i Marie-Laure. Autor w udany sposób opisał postrzeganie świata przez niewidomą dziewczynkę. Uwagę...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest to druga książka Irvina D. Yaloma, którą przeczytałam i muszę przyznać, że bardzo mnie poruszyła. Po raz pierwszy mi się zdarzyło, że miałam ochotę płakać już na dziewiątej stronie, ale ostatecznie wytrzymałam aż do czterysta dwudziestej trzeciej.
Julius to ponad sześćdziesięcioletni psychiatra, który dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Philip to jeden z jego byłych pacjentów, któremu Julius nie zdołał pomóc, pomimo trzech lat terapii. Ich spotkanie po latach spowoduje niemały zamęt w życiu ich obu, ale może też im przynieść wiele korzyści.
Dzięki tej książce poznałam najważniejsze fakty z życia Arthura Schopenhauera i jego filozofię w sposób znacznie przystępniejszy niż, gdybym miała czytać jego dzieła (choć może kiedyś się nimi zajmę). Pomimo że Schoenhauer był samotnikiem i mizantropem, niektóre jego myśli uważam za bardzo przydatne - na przykład, że poczucie własnej wartości powinno pochodzić z naszego wnętrza, a nie z tego, co posiadamy (bo rzeczy przez nas posiadane z czasem zaczynają posiadać nas) ani z tego, co myślą o nas inni (bo na to nie mamy wpływu).
Znaczna część akcji rozgrywa się podczas terapii grupowej prowadzonej przez Juliusa, a wielki talent pisarski autora sprawił, że rozmowy między bohaterami śledziłam z prawdziwym zainteresowaniem. Polecam tę książkę tym, którzy interesują się filozofią oraz psychiatrią i chcieliby poznać sposób działania terapii grupowej, a przy tym lepiej zrozumieć relacje między ludźmi i siebie.
Jest to druga książka Irvina D. Yaloma, którą przeczytałam i muszę przyznać, że bardzo mnie poruszyła. Po raz pierwszy mi się zdarzyło, że miałam ochotę płakać już na dziewiątej stronie, ale ostatecznie wytrzymałam aż do czterysta dwudziestej trzeciej.
Julius to ponad sześćdziesięcioletni psychiatra, który dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Philip to jeden z jego...
Do trzech razy sztuka - bo dopiero za trzecim razem udało mi się to dzieło nie tylko zacząć czytać, ale i skończyć. Nie wynika to z jakiejkolwiek wady tej książki - nie jest to po prostu powieść, którą można szybko skonsumować w jedno wolne popołudnie. Należy poświęcić jej wystarczająco dużo czasu i namysłu, aby w pełni docenić kunszt autora.
Kazuo Ishiguro ustami pana Stevensa - doświadczonego kamerdynera w Darlington Hall opowiada ujmującą historię o przemijaniu, straconych szansach, niespełnionej miłości…
Pan Stevens, mierząc się z problemem niedostatku personelu w Darlington Hall zamierza zaproponować powrót na dawne stanowisko pannie Kenton - swojej wieloletniej współpracowniczce. W tym celu wyrusza w niespieszną podróż samochodem do miejsca jej zamieszkania, ale też podróż w głąb siebie. Bohater dzieli się z czytelnikami swoimi refleksjami, zanurzając się coraz bardziej w swojej przeszłości. Kolejne wspomnienia niczym okruchy minionych dni tworzą obraz (aczkolwiek niepełny) życia mężczyzny, jego poglądów i wartości, którym podporządkował swoją egzystencję. Czas tej podróży to dla niego również czas rozliczenia się ze swoją przeszłością. Chwila na zastanowienie i spojrzenie na swoje życie z perspektywy człowieka, który więcej lat ma za sobą niż przed sobą.
Jakkolwiek śmieszne mogą wydawać się rozważania bohatera na temat czyszczenia srebra, jego surowe zasady, ciągłe powracanie do kwestii, jak powinien postępować kamerdyner z prawdziwego zdarzenia, nie można panu Stevensowi odmówić uroku, profesjonalności i nienagannych manier. Nawet najdrobniejsze czynności należące do jego stałych obowiązków dzięki staranności i pasji zamienia on w dzieła sztuki.
"Okruchy dnia" to książka po prostu… piękna; napisana eleganckim, szlachetnym językiem, który niespiesznie płynie przez kolejne strony. Pełno w niej drobnych smaczków, pobocznych wątków, które są zdecydowanie warte poznania. Nieczęsto mogę to powiedzieć, ale dzieło Kazuo Ishiguro jest powieścią, do której nie mam krytycznych uwag. Urzekła mnie ta prosta, lecz szczera i głęboka historia; piękna i pozostawiająca w sercu delikatny smutek niczym poezja lub zmierzch zapadający po zachodzie słońca.
Do trzech razy sztuka - bo dopiero za trzecim razem udało mi się to dzieło nie tylko zacząć czytać, ale i skończyć. Nie wynika to z jakiejkolwiek wady tej książki - nie jest to po prostu powieść, którą można szybko skonsumować w jedno wolne popołudnie. Należy poświęcić jej wystarczająco dużo czasu i namysłu, aby w pełni docenić kunszt autora.
więcej Pokaż mimo toKazuo Ishiguro ustami pana...