-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2020-09-05
Nareszcie nadszedł dzień, kiedy nadarzyła mi się okazja, by zapoznać się ze słynnym dziełem Bułhakowa.
Z jednej strony jest to powieść w krzywym zwierciadle ukazująca Rosję czasów Bułhakowa. Autor opisuje niezwykłe wydarzenia, które rozgrywają się w Moskwie za sprawą przybyłego do stolicy szatana i jego świty. Jednocześnie jednak co jakiś czas czytelnik przenosi się do czasów starożytnego Rzymu. Pojawia się tu wątek życia i śmierci Jezusa, a Piłat stanowi w książce tak samo ważną postać jak tytułowi Mistrz i Małgorzata, których głębokiej miłości Bułhakow także poświęca sporo miejsca.
Już od pierwszych stron autor "Mistrza i Małgorzaty" buduje niezwykłą atmosferę. Przedstawia kolejne postacie o niepospolitym wyglądzie i nadprzyrodzonych mocach. Rozgrywające się jedno za drugim absurdalne wydarzenia opisuje w sposób ciekawy, co nie zmienia, niestety, faktu, że starając się nadążyć za kolejnymi szalonymi przygodami bohaterów, czytelnik może się zagubić. Obfitość pozbawionych interesujących właściwości postaci obdarzonych za to długimi rosyjskimi imionami, nie jest, rzecz jasna, pomocna. I może właśnie to poczucie zagubienia i nadmiaru jest powodem, dla którego początkowo wartka akcja mnie wciągała, a z czasem kolejne diabelskie wybryki Behemota zaczęły być nużące. Być może moje odczucia byłyby odmienne, gdyby położyć większy nacisk na przesłanie powieści a mniejszy na jedzenie mandarynek, huśtanie się na żyrandolu i podpalanie wszystkiego dookoła?
Ostatecznie otrzymujemy powieść dosyć zawiłą, choć nie pozbawioną oryginalnego charakteru oraz swoistego uroku. Jest to niewątpliwie dzieło istotne dla europejskiej kultury, łączące w sobie odważnie elementy różnych stylów i konwencji. Z pewnością jest to o wiele więcej niż satyra na rosyjski ustrój, ale nie wystarcza by wzbudzić mój zachwyt. Warto wyruszyć z Bułhakowem w tę fantastyczną podróż do Moskwy, jednak nie zapadnie mi ona w pamięć tak mocno, jak początkowo oczekiwałam.
Nareszcie nadszedł dzień, kiedy nadarzyła mi się okazja, by zapoznać się ze słynnym dziełem Bułhakowa.
Z jednej strony jest to powieść w krzywym zwierciadle ukazująca Rosję czasów Bułhakowa. Autor opisuje niezwykłe wydarzenia, które rozgrywają się w Moskwie za sprawą przybyłego do stolicy szatana i jego świty. Jednocześnie jednak co jakiś czas czytelnik przenosi się do...
2020-07-03
Confusao, czyli opowieść o wojnie w Angoli
Angola, rok 1975. Do niedawna - portugalska kolonia, od teraz - niepodległy kraj. Dla mieszkańców Angoli odzyskanie niezależności nie stanowi jednak początku lepszego życia. Wręcz przeciwnie, każdy, kto prędko nie wyjedzie, powinien zacząć się o swoje życie obawiać. O wpływy w państwie rywalizują różnorodne organizacje polityczne: FNLA, UNITA czy komunistyczna MPLA. Ich starcia przyjmują formę brutalnej wojny domowej.
Właśnie w tym czasie do Angoli przybywa Ryszard Kapuściński. Jego celem jest zdobywanie informacji z pierwszej ręki na temat dramatycznych wydarzeń rozgrywających się w tym afrykańskim państwie. Nie zważając na ryzyko, kiedy wszyscy uciekają z kraju przed zbliżającymi się wojskami, on jedzie wszędzie tam, gdzie coś się dzieje. Wychodzi do walczących żołnierzy różnych stron. Uważnie obserwuje, zadaje pytania, próbuje zrozumieć charakter tej wojny oraz racje poszczególnych ugrupowań, aby później przekazać światu uzyskane informacje.
Wojna domowa w Angoli różni się od tego, czego doświadczyli w minionym wieku Europejczycy. Front nie stanowi jednej ciągłej linii, nie ma okopów. Tutaj walki wybuchają w różnych częściach kraju. Są chaotyczne, o życiu i śmierci nie decyduje przemyślana strategia, lecz przypadek, szczęście. W skąpanej w promieniach tropikalnego słońca Angoli śmierć nadchodzi nagle, niespodziewanie. Znaczną część żołnierzy stanowią osoby bez doświadczenia wojennego, niejednokrotnie są to dzieci, którym obiecano, że ich udział w walce zostanie nagrodzony możliwością pójścia do szkoły. Wojnę domową w Angoli najlepiej opisuje chyba (używane bardzo często przez jednego z bohaterów - Felixa) słowo "confusao" oznaczające stan nieładu, utraty kontroli.
Atmosferę tego konfliktu autor oddaje z budzącym szacunek kunsztem. W chwilach spokojnych, gdy zmęczeni upałem żołnierze ulegają rozleniwieniu, język jego opowieści także zwalnia. Z kolei w chwilach zagrożenia momentalnie się zmienia, zdania stają się krótkie, urywane, co pozwala czytelnikowi doświadczyć nastroju grozy, którą odczuwali bohaterowie książki.
Z reportaży Kapuścińskiego przebija empatia i szacunek do innych narodów, ich kultury, tradycji, historii. Nikogo nie ocenia, nie traktuje z wyższością. Próbuje jak najdokładniej przybliżyć czytelnikowi sposób myślenia mieszkańców Angoli. Potrafi doskonale uchwycić nastroje napotkanych ludzi. Pokazuje również uniwersalizm opisywanej sytuacji, zwraca uwagę na bezcelowość tej i każdej innej wojny, tragedię jednostki zagubionej wśród wojennej zawieruchy. Unika patosu, w mówieniu o sprawach ostatecznych stawiając zamiast tego na szczerość i prostotę. Ponadto w plastyczny i wręcz poruszający sposób pisze o bogactwie i odmienności afrykańskiej przyrody, czego jednym z wielu przykładów może być fragment: "Busz rozbrzmiewał wspaniałą muzyką ptactwa, w górę wzlatywała hałaśliwa, tropikalna hosanna. Potem wyszło słońce, zatoczyło snopem promieni jak reflektor, wszystko nagle umilkło i zapadła cisza".
Kiedy Kapuściński opisuje jazdę ciężarówką po otoczonej drzewami szosie, można odnieść wrażenie, że słyszy się warkot jej silnika, odczuwa jej podskakiwanie na nierównościach drogi. Kiedy mówi o prażącym słońcu, można niemal poczuć jego ciepło na skórze. Kiedy pisze o ludziach, to można odnieść wrażenie, że ich dramaty nie rozgrywają się w odległej Angoli, lecz tuż za ścianą.
Ponieważ Kapuściński to ktoś więcej niż po prostu dziennikarz z pasją. To utalentowany pisarz, a przede wszystkim uważny i czuły obserwator.
Confusao, czyli opowieść o wojnie w Angoli
Angola, rok 1975. Do niedawna - portugalska kolonia, od teraz - niepodległy kraj. Dla mieszkańców Angoli odzyskanie niezależności nie stanowi jednak początku lepszego życia. Wręcz przeciwnie, każdy, kto prędko nie wyjedzie, powinien zacząć się o swoje życie obawiać. O wpływy w państwie rywalizują różnorodne organizacje polityczne:...
2020-06-01
Olga Tokarczuk w swoim napisanym pięknym językiem eseju zwraca uwagę na aspekt "Lalki", który zazwyczaj pozostaje niezauważony - na jej tajemniczość, baśniowość, mistycyzm. W z założenia realistycznej "Lalce" nie brakuje pierwiastka niesamowitości, tym bardziej pociągającego, że skrytego pod płaszczykiem kontekstów społecznych i historycznych XIX-wiecznej Warszawy. Jak to możliwe, że wcześniej sama tego nie zauważałam? Kim jest Głos, który Wokulski słyszy w ważnych chwilach? Jaka może być symbolika postaci Geista czy Izabeli? Olga Tokarczuk umożliwiła mi spojrzenie na "Lalkę" z innej strony. Choć ceniłam tę powieść już wcześniej, teraz kocham ją jeszcze bardziej. Przy najbliższej okazji przeczytam ją jeszcze raz i spróbuję poczynić własne ciekawe obserwacje.
Zresztą lektura "Lalki i perły" to też niemała gratka dla czytelnika ciekawego nowych wrażeń i oryginalnych myśli. Odważne tezy, jakie stawia pisarka, daleko wykraczają poza przeciętne interpretacje "Lalki". Z tego względu rozczarowują mnie głęboko komentarze, w których ludzie określają ten esej jako "przydatny" dla uczniów podczas przygotowań do matury, nie zwracając uwagi na jego wartości intelektualne. Tekst Olgi Tokarczuk to zapis jej indywidualnych przeżyć i przemyśleń dotyczących "Lalki". Traktowanie jej refleksji jako uzupełnienia szkolnych notatek to nieporozumienie.
"Lalka i perła" w pewien sposób podważa przekonanie, że najsłynniejsza powieść Prusa to utwór, który wszyscy dobrze znamy. Udowadnia też, że skrywa on w sobie o wiele więcej niż mogłoby się wydawać. Polecam tę książkę każdemu, kto nie zachwycił się "Lalką". Każdemu, dla kogo dzieło Prusa to niewiele więcej niż historia o dorobkiewiczu zakochanym w arystokratce. Być może lektura eseju Tokarczuk sprawi, że zacznie postrzegać "Lalkę" inaczej. A jeśli nie, to przynajmniej zapozna się z eleganckim stylem i intelektualną głębią naszej polskiej noblistki.
Olga Tokarczuk w swoim napisanym pięknym językiem eseju zwraca uwagę na aspekt "Lalki", który zazwyczaj pozostaje niezauważony - na jej tajemniczość, baśniowość, mistycyzm. W z założenia realistycznej "Lalce" nie brakuje pierwiastka niesamowitości, tym bardziej pociągającego, że skrytego pod płaszczykiem kontekstów społecznych i historycznych XIX-wiecznej Warszawy. Jak to...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Rozmowy z katem" to zapis rozmów między polskim bohaterem - Kazimierzem Moczarskim, a niemieckim zbrodniarzem wojennym, katem warszawskiego getta - Jürgenem Stroopem. Choć tak różni, ci dwaj mężczyźni przez wiele miesięcy dzielili ze sobą jedną celę. W tym czasie Moczarski podjął niecodzienną próbę zrozumienia sposobu myślenia zagorzałego zwolennika Hitlera. Stroop z czasem zaczął zwierzać się Polakowi, opowiadał o swojej młodości, początkach kariery w strukturach SS oraz roli, jaką odegrał w tłumieniu powstania w getcie warszawskim, które wybuchło w kwietniu 1943 roku.
Niewiele jest dzieł, które pokazują II wojnę światową z perspektywy nie ofiary terroru, lecz oprawcy. Lektura "Rozmów z katem" to unikalna okazja, by ujrzeć całą sytuację z odmiennej niż zazwyczaj strony; niezwykła wyprawa do mrocznego i zaślepionego nacjonalizmem umysłu Stroopa. Szczególnie ciekawy jest opis powstania w getcie - trud, z jakim przyszło Stroopowi stłumienie go podkreśla bohaterstwo i determinację walczących Żydów.
Wart uwagi też jest obraz Schielkego - mężczyzna ten nigdy nie popierał gorąco ludzi głoszących wyższość rasy aryjskiej, jednak nie sprzeciwiał się też tej zbrodniczej ideologii, gdyż jak mówił "Co ja mogę, że Mutti nie urodziła mnie na bohatera? My nie jesteśmy zdolni do oporu wobec legalnej władzy". Choć traktuje Stroopa z szacunkiem ze względu na jego wysoki stopień wojskowy, często nie podziela jego opinii, co prowadzi do interesujących dyskusji.
W swoim dziele Moczarski wykazał się nie tylko niezwykłą pamięcią do detali, szacunek czytelnika zdobywa też jego skromność i powściągliwość. W swej książce oddaje głos Stroopowi, w miarę możliwości unika wyrażania własnych opinii i opowiadania o sobie. Przedstawia przerażający portret człowieka ogarniętego nazistowską ideologią, który w jej imieniu dokonywał strasznych zbrodni. Po "Rozmowy z katem" zdecydowanie warto sięgnąć - także po to, by lepiej zrozumieć historię naszego kraju.
"Rozmowy z katem" to zapis rozmów między polskim bohaterem - Kazimierzem Moczarskim, a niemieckim zbrodniarzem wojennym, katem warszawskiego getta - Jürgenem Stroopem. Choć tak różni, ci dwaj mężczyźni przez wiele miesięcy dzielili ze sobą jedną celę. W tym czasie Moczarski podjął niecodzienną próbę zrozumienia sposobu myślenia zagorzałego zwolennika Hitlera. Stroop z...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-29
Gustaw Herling-Grudziński w swoich wspomnieniach z pobytu w rosyjskim łagrze przenosi nas do innego, przerażającego świata. Jest to świat pełen przemocy, cierpień fizycznych i psychicznych. Autor przybliża czytelnikom realia życia w łagrze: głodowe racje żywnościowe, pracę ponad siły, upadek człowieczeństwa. Opisuje losy nie tylko swoje, ale przede wszystkim napotkanych w tych strasznych latach ludzi. Wśród nich znajdujemy przedstawicieli różnych nacji i różnych ideologii, a każdy za pośrednictwem Grudzińskiego opowiada nam swoją mrożącą krew w żyłach historię.
Herling-Grudziński opisuje swoje doświadczenia w sposób doskonale wyważony, znajduje równowagę między elegancją stylu a prostotą, dystansem do opisywanych zdarzeń i bohaterów, a współczuciem wobec ich tragedii. Nie przemęcza czytelnika nadmiarem detali, ale podaje wystarczająco dużo szczegółów, by ułatwić (przynajmniej częściowe) zrozumienie, jak wyglądało życie w łagrze.
Uważam, że w "Inny świat" to książka bardzo ważna dla Europejczyków, którą warto znać. W porównaniu z niemieckimi obozami koncentracyjnymi, o łagrach zazwyczaj nie wiemy aż tak wiele. Powinno się jednak poświęcić ich ofiarom chwilę refleksji.
Gustaw Herling-Grudziński w swoich wspomnieniach z pobytu w rosyjskim łagrze przenosi nas do innego, przerażającego świata. Jest to świat pełen przemocy, cierpień fizycznych i psychicznych. Autor przybliża czytelnikom realia życia w łagrze: głodowe racje żywnościowe, pracę ponad siły, upadek człowieczeństwa. Opisuje losy nie tylko swoje, ale przede wszystkim napotkanych w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Do trzech razy sztuka - bo dopiero za trzecim razem udało mi się to dzieło nie tylko zacząć czytać, ale i skończyć. Nie wynika to z jakiejkolwiek wady tej książki - nie jest to po prostu powieść, którą można szybko skonsumować w jedno wolne popołudnie. Należy poświęcić jej wystarczająco dużo czasu i namysłu, aby w pełni docenić kunszt autora.
Kazuo Ishiguro ustami pana Stevensa - doświadczonego kamerdynera w Darlington Hall opowiada ujmującą historię o przemijaniu, straconych szansach, niespełnionej miłości…
Pan Stevens, mierząc się z problemem niedostatku personelu w Darlington Hall zamierza zaproponować powrót na dawne stanowisko pannie Kenton - swojej wieloletniej współpracowniczce. W tym celu wyrusza w niespieszną podróż samochodem do miejsca jej zamieszkania, ale też podróż w głąb siebie. Bohater dzieli się z czytelnikami swoimi refleksjami, zanurzając się coraz bardziej w swojej przeszłości. Kolejne wspomnienia niczym okruchy minionych dni tworzą obraz (aczkolwiek niepełny) życia mężczyzny, jego poglądów i wartości, którym podporządkował swoją egzystencję. Czas tej podróży to dla niego również czas rozliczenia się ze swoją przeszłością. Chwila na zastanowienie i spojrzenie na swoje życie z perspektywy człowieka, który więcej lat ma za sobą niż przed sobą.
Jakkolwiek śmieszne mogą wydawać się rozważania bohatera na temat czyszczenia srebra, jego surowe zasady, ciągłe powracanie do kwestii, jak powinien postępować kamerdyner z prawdziwego zdarzenia, nie można panu Stevensowi odmówić uroku, profesjonalności i nienagannych manier. Nawet najdrobniejsze czynności należące do jego stałych obowiązków dzięki staranności i pasji zamienia on w dzieła sztuki.
"Okruchy dnia" to książka po prostu… piękna; napisana eleganckim, szlachetnym językiem, który niespiesznie płynie przez kolejne strony. Pełno w niej drobnych smaczków, pobocznych wątków, które są zdecydowanie warte poznania. Nieczęsto mogę to powiedzieć, ale dzieło Kazuo Ishiguro jest powieścią, do której nie mam krytycznych uwag. Urzekła mnie ta prosta, lecz szczera i głęboka historia; piękna i pozostawiająca w sercu delikatny smutek niczym poezja lub zmierzch zapadający po zachodzie słońca.
Do trzech razy sztuka - bo dopiero za trzecim razem udało mi się to dzieło nie tylko zacząć czytać, ale i skończyć. Nie wynika to z jakiejkolwiek wady tej książki - nie jest to po prostu powieść, którą można szybko skonsumować w jedno wolne popołudnie. Należy poświęcić jej wystarczająco dużo czasu i namysłu, aby w pełni docenić kunszt autora.
Kazuo Ishiguro ustami pana...
W ostatnim czasie książki ukazujące szczegóły pracy i życia lekarzy stały się popularne. Kolejną taką pozycją są "Niewyjaśnione okoliczności " brytyjskiego lekarza medycyny sądowej - Richarda Shepherda. Autor opowiada o ciekawych przypadkach, jakie napotkał w swojej karierze oraz o codzienności człowieka, który, nie da się ukryć, "kroi trupy". Przyznaje, że jego niezwykła, ale i niełatwa praca wywarła wpływ na jego życie prywatne, zwłaszcza zaś relacje z bliskimi.
Początkowo podchodziłam do tej książki wyjątkowo sceptycznie. Jako osoba ceniąca skromność i prostotę, za odstraszający uznałam pełen patosu napis na okładce:"Zmarli nie ukrywają prawdy i nigdy nie kłamią. Za moim pośrednictwem mogą przemawiać". Zniechęcił mnie też pierwszy rozdział, w którym autor opisał atak paniki, jakiego doznał podczas lotu samolotem. Dzielenie się takim przeżyciem na samym początku powieści uznałam za dość niezgrabny i melodramatyczny zabieg. Im bardziej jednak zagłębiałam się w lekturze "Niewyjaśnionych okoliczności", tym większym szacunkiem zaczynałam darzyć autora za jego profesjonalizm, ale też współczucie, jakie okazywał badanym zmarłym i ich pogrążonym w żałobie rodzinom.
Wbrew polskiemu tytułowi autor w swojej książce opisuje przypadki śmierci, których okoliczności udało mu się wyjaśnić. Informacje, jakie zdobywał dzięki oględzinom ciała i autopsji, były niezbędne, aby określić, czy do zgonu doszło z przyczyn naturalnych, a jeśli nie - pomagały skazać sprawcę morderstwa.
Opisy niektórych sytuacji, z jakimi miał do czynienia bohater w pracy czy domu, zahaczały niejednokrotnie o groteskę. Mam tu na myśli np. kupowanie noży o różnych kształtach i dźganie nimi przeznaczonej na rodzinny obiad pieczeni, by lepiej poznać kształty i rozmiary ran zadanych ostrymi narzędziami; czy atakowanie poduszki linijką w celu zrekonstruowania morderstwa. Celem autora nie było jednak przerażenie czytelnika drastycznymi szczegółami prowadzonych spraw - niektóre detale pomijał, uznając rozwodzenie się nad nimi za niepotrzebne czy niestosowne.
Pomimo całej empatii Shepherda dla czytelników - laików, "Niewyjaśnione okoliczności" nie są lekturą lekką, nie nadają się też według mnie dla osób bardzo wyczulonych na brutalne sceny. Dla zainteresowanych kryminalistyką czy medycyną pozycja ta może okazać się skarbnicą wiedzy na temat pracy patologa i rozmaitych współpracujących z nim służb; jak i również rozwoju medycyny sądowej na przestrzeni lat. Jest jednak przede wszystkim historią o człowieku, który przez lata był świadkiem ludzkiego cierpienia i okrucieństwa, a jego odpowiedzią na zło była uczciwa praca na rzecz wyjaśnienia czyjejś śmierci. Praca wykonywana z pokorą, szacunkiem dla prawdy i dbałością o szczegóły.
Wygląda na to, że Richard Shepherd wykonał kawał dobrej roboty zarówno jako lekarz jak i pisarz.
W ostatnim czasie książki ukazujące szczegóły pracy i życia lekarzy stały się popularne. Kolejną taką pozycją są "Niewyjaśnione okoliczności " brytyjskiego lekarza medycyny sądowej - Richarda Shepherda. Autor opowiada o ciekawych przypadkach, jakie napotkał w swojej karierze oraz o codzienności człowieka, który, nie da się ukryć, "kroi trupy". Przyznaje, że jego niezwykła,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tematykę związaną z II wojną światową od dawna uważam za niezwykle ciekawą, dlatego też nie powinno dziwić, że sięgnęłam po jedną z licznych biografii tak ważnej dla Polaków postaci - Ireny Sendlerowej.
I muszę przyznać, że nie rozczarowałam się swoim wyborem - książka Anny Bikont jest zdecydowanie warta polecenia. Pisarka przybliża nam nie tylko życie i charakter Ireny Sendlerowej, lecz stara się również przedstawić sylwetki innych osób zaangażowanych w niesienie pomocy Żydom. Przypomina, że, choć obecnie najbardziej znana, w swoich działaniach Sendlerowa bynajmniej nie była osamotniona. Wiele Polek i Polaków podzielało jej poglądy i narażało życie dla ratowania drugiego człowieka.
Dziennikarka nie pomija też trudniejszych do zaakceptowania elementów historii naszego kraju podczas okupacji. Porusza temat Polaków, którzy dla zysku czy z tchórzostwa byli gotowi wydać ratowanych i ratujących w ręce Niemców. Anna Bikont stara się zachować obiektywizm, opisując różnorakie postawy, jakie przyjmowali ludzie w czasach wojny.
Przed lekturą tej książki nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ciekawą i złożoną postacią jest Irena Sendlerowa. Autorka udowadnia, że niektóre, krążące na temat bohaterki opowieści to mity, niemające wiele wspólnego z prawdą historyczną. Pomimo tego, że w jej życiorysie nie brakuje niejasności, pisarka docenia zasługi Sendlerowej i nazywa ją osobą “godną najwyższego podziwu, za to co zrobiła”.
Na koniec pozostaje mi tylko wyrazić ogromny szacunek dla autorki, która z wielką starannością przebrnęła przez liczne materiały archiwalne oraz przeprowadziła wiele rozmów z osobami, które mogłyby dostarczyć jej więcej informacji o Sendlerowej. Dzięki temu powstała rzetelna biografia kobiety, której bohaterska postawa urosła do rangi symbolu.
Tematykę związaną z II wojną światową od dawna uważam za niezwykle ciekawą, dlatego też nie powinno dziwić, że sięgnęłam po jedną z licznych biografii tak ważnej dla Polaków postaci - Ireny Sendlerowej.
I muszę przyznać, że nie rozczarowałam się swoim wyborem - książka Anny Bikont jest zdecydowanie warta polecenia. Pisarka przybliża nam nie tylko życie i charakter Ireny...
Książka - potworek. Ani ciekawa, ani głęboka, zasadniczo nic nowego do tematu służby zdrowia w Polsce nie wnosi, może jedynie odbiera nadzieję, że w tym kraju można "rodzić po ludzku".
Autorka chwilami sprawia wrażenie, jakby była stronnicza lub szukała taniej sensacji. Lekarka opowiada jej o ciężkich wadach płodu, a ona uparcie zmienia temat na zespół Downa i argumentuje, że takie dzieci też zasługują na miłość. Choć nikt temu nie zaprzeczy, to ciągłe powoływanie się na ten fakt nie wnosi nic do rozmowy, która dotyczy innej, śmiertelnej choroby - zespołu Edwardsa.
Ciągle nachalnie wraca do tematu wiary oraz jej wpływu na decyzje pacjentek i ginekologów, a spłycanie tego tematu po pewnym czasie zaczyna męczyć.
Niepokojące może być też podejście niektórych lekarzy do pacjentów. Padają z ich ust słowa, że ich pacjenci to "zwykli zjadacze chleba", którzy nie są w stanie zrozumieć pewnych kwestii, powinni wszystko przyjmować z pokorą i nade wszystko szanować lekarza. Niektórych ginekologów irytuje fakt, że pacjentka próbuje dopytać o wynik badania czy rodzi w obecności męża. Takie podejście uważam za całkowicie błędne. Ten wspaniały zawód, który zamierzam za kilka lat wykonywać, nie odzyska swojej renomy, jeśli lekarze zamiast edukować i dzielić się swoją wiedzą, będą okazywać pogardę każdemu, kto ośmieli się ich dopytać o stan zdrowia dziecka czy (broń Boże!) będzie umiał nazwać części swojego układu rozrodczego równie dobrze jak oni.
Poza tym, książka to tylko zbiór wypowiedzi i choć część z nich warto poznać, aby wiedzieć, których lekarzy omijać, to szkoda, że autorka nie pokusiła się o jakąkolwiek własną myśl. Ponadto, nie każdy ma siłę czytać wypowiedzi lekarzy powielających szkodliwe stereotypy na temat różnych grup ludzi (np "młodzi mężczyźni to jakieś takie pokraki, wychowywani przez matki bezstresowo") Jednym słowem? Zdecydowanie odradzam.
Książka - potworek. Ani ciekawa, ani głęboka, zasadniczo nic nowego do tematu służby zdrowia w Polsce nie wnosi, może jedynie odbiera nadzieję, że w tym kraju można "rodzić po ludzku".
więcej Pokaż mimo toAutorka chwilami sprawia wrażenie, jakby była stronnicza lub szukała taniej sensacji. Lekarka opowiada jej o ciężkich wadach płodu, a ona uparcie zmienia temat na zespół Downa i...