rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Pisana komedia, a może bardziej sitcom. Przywodzący na myśl zabytkowe Camera Cafe (większość z Was pewnie nie ma pojęcia co to, tak dawno to emitowali ;)).

“Obsadę” stanowi Milena, Olaf, Michał i Miłosz. Nowy narybek Banku Kier. Kluczowego dla jego funkcjonowania, acz niedocenianego, działu. Działu sprzedaży…
Grupa różnych charakterów, która już pierwszego dnia łapie ze sobą kontakt, choć różnią ich charaktery, wiek, a nawet doświadczenia. Czym zaowocuje taki kocioł?

To moja pierwsza przygoda z takim formatem. To lekka, bardzo krótka lektura, w której pozbawia się nas długich opisów miejsc, zawiłej fabuły, wyglądu bohaterów. Kluczem są dialogi między bohaterami. W sumie to są TYLKO dialogi. Zbudowane tak, jakbyś podsłuchiwał rozmowy z korytarza losowej korporacji.

Przyznaję, to niekoniecznie coś dla mnie. Nie jestem fanką sitcomów, w przeciwieństwie do mojej “gorszej” połówki, która zaśmiewała się do The Office (od drugiego sezonu, jak kazał podkreślić). Ale jeśli Wy lubicie złośliwe żarty, oglądacie sitcomy, to może być coś, co do Was trafi.

Pisana komedia, a może bardziej sitcom. Przywodzący na myśl zabytkowe Camera Cafe (większość z Was pewnie nie ma pojęcia co to, tak dawno to emitowali ;)).

“Obsadę” stanowi Milena, Olaf, Michał i Miłosz. Nowy narybek Banku Kier. Kluczowego dla jego funkcjonowania, acz niedocenianego, działu. Działu sprzedaży…
Grupa różnych charakterów, która już pierwszego dnia łapie ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Willow Madizza jest ostatnią wiedźmą z rodu. Żyje z dala od Zgromadzenia, do którego nienawiść zaszczepił jej ojciec. Ojciec, który wpoił jej jeszcze jedną rzecz. Zemstę. Jego zemstę, gdyż dzięki córce chce pomścić śmierć swojej siostry i odebranie mu dziedzictwa.

Po śmierci matki Willow zostaje zmuszona do przyjazdu na Uniwersytet Hallow’s Grave, gdzie jej gatunek uczy się praktykować magię. Pierwszą osobą jaką poznaje, jest sam dyrektor tego przybytku. Alarica Graysona Throne-a, który nie jest człowiekiem, jest Naczyniem stworzonym wieki temu. Potworem, którego unicestwić może tylko jedna, niepozorna osoba. W końcu nikt nie przypuszcza, że zielona wiedźma, która rozmawia z roślinami, jest kimś więcej. Że w jej żyłach płynie nie tylko krew Madizzów.

Przyciąganie między tą dwójką jest dziwne. Nawet sam dyrektor go nie rozumie. Zwłaszcza, że nie ma organu, który mógłby odpowiadać za te dziwne uczucia. Kobieta postanowiła jednak wykorzystać nauki ojca. Ma misję.

Czy Willow uda się osiągnąć cel? Jakie będą tego konsekwencje?

Mniej więcej w połowie książki zaczęłam domyślać się dalszych losów, a chęć poznania prawdy wciągała w historię co raz bardziej. Moje przypuszczenia się sprawdziły, ale nie odebrało mi to frajdy z czytania. Wręcz przeciwnie! Podsyciło jedynie ciekawość, co wydrzy się dalej. Z niecierpliwością będę wyczekiwać dalszych losów Willow, bo intuicja podpowiada mi, że teraz dopiero się będzie działo.

Największy minus tej historii.
Redakcja i tłumaczenie było beznadziejne. Dziwne błędy. Czasami ciężko było zrozumieć, co autor miał na myśli. Mnie jednak do szewskiej pasji doprowadzał zwrot “Wiedźmuniu”. Co to jest! Po krótkiej rozmowie z jedną z czytelniczek oryginału dowiedziałam się, że było to autorskie tłumaczenie rzeczownika “witchling”. Cud, że nie zrobiłam dziury w suficie od przekręcania oczu.

Willow Madizza jest ostatnią wiedźmą z rodu. Żyje z dala od Zgromadzenia, do którego nienawiść zaszczepił jej ojciec. Ojciec, który wpoił jej jeszcze jedną rzecz. Zemstę. Jego zemstę, gdyż dzięki córce chce pomścić śmierć swojej siostry i odebranie mu dziedzictwa.

Po śmierci matki Willow zostaje zmuszona do przyjazdu na Uniwersytet Hallow’s Grave, gdzie jej gatunek uczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

“Dom trzepoczących skrzydeł” otwiera serię “Królestwo Wron”. Jeśli macie w planach ją zacząć, to polecam uzbroić się w cierpliwość. Dużo cierpliwości. Jest potrzebna by zdzierżyć tępotę, ślepą miłość i nie łączenie kropek głównej bohaterki.

Fallon jest 22 letnią pół krwi Fae (mieszańcem). Prowadzi skromne życie wraz z babcią i schorowaną mamą. Można powiedzieć, że w porównaniu do pełnokrwistych Fae żyje w nędzy. Mimo marzeń, wciąż nie ma żadnej mocy. Czuje się przez to wybrakowana. Wadliwa. Nie włada wodą ani ogniem, za to podobno potrafi rozmawiać ze zwierzętami. Ale to tylko wywołuje pogardę wśród mieszkańców.

Pewnego dnia na drodze spotyka dziwną kobietę, która przepowiada jej przyszłość. Fallon postanawia, że dokona tego. Zrobi wszystko, by zasiąść na tronie obok ukochanego - wieloletniego przyjaciela, którym jest książe Luca. W końcu o to chodziło w przepowiedni. Prawda?

I tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Jej misją jest zebrać wszystkie statuetki, co nie będzie łatwe, gdyż ma tendencję do wpadania w tarapaty. Gdy udaje jej się odnaleźć pierwszego kruka, rusza lawina wydarzeń, która nie pozwoliła mi się oderwać od historii. Chciałam wiedzieć wszystko! Co się stanie, gdy wszystkie statuetki się znajdą. Dlaczego rodzina tak bardzo jej nienawidzi, a babcia stara się ją wepchnąć pod kamień! O co tu tak naprawdę chodzi? I najważniejsze, kim był jej ojciec?

W kontraście do wartkich wydarzeń stała ona. Fallon i jej rozterki miłosne. Masakra!! Męczyła mnie jej jednopłaszczyznowość. Idealizowanie, ślepe zapatrzenie w księcia i o zgrozo… brak pomyślunku. Dobrze, że autorka wykreowała interesujący świat barwnych bohaterów, na czele z postacią Kruka. Gdyby nie to, nie wiem czy przetrwałabym bym kolejne strony z tą trzpiotką.

Dom Trzepoczących Skrzydeł to pięknie wykreowany świat. Pełen intryg, tajemnic oraz uśpionej magii, która pragnie się uwolnić. Na regale czeka drugi tom i to dobrze. Jestem naprawdę ciekawa, co będzie dalej. Choć bardziej to, czy Fallon w końcu przejrzy na oczy…

“Dom trzepoczących skrzydeł” otwiera serię “Królestwo Wron”. Jeśli macie w planach ją zacząć, to polecam uzbroić się w cierpliwość. Dużo cierpliwości. Jest potrzebna by zdzierżyć tępotę, ślepą miłość i nie łączenie kropek głównej bohaterki.

Fallon jest 22 letnią pół krwi Fae (mieszańcem). Prowadzi skromne życie wraz z babcią i schorowaną mamą. Można powiedzieć, że w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

“Wieczność” to książka, która zaciera granicę między rzeczywistością, a fikcją. Prowadzi nas w kierunku szaleństwa. Obłędu. Nie należy do najłatwiejszych. Czytając ją, odnosiłam momentami wrażenie, że zaraz sama zwariuje. A mówię tutaj o książce, która ma raptem ~210 stron, a czytałam ją 2 dni. Choć odniosłam wrażenie, że dłużej…

Głównymi bohaterami są Jacek i wspominany przez niego stary przyjaciel - Rafał. Choć słowo przyjaciel wobec zapatrzonego w siebie manipulatora, wydaje się być lekko nie nie na miejscu. Rafał jest narkomanem uzależnionym od haju, jakie dają mu leki. Narkomanem, który niszczy każdego, kogo spotyka na swojej drodze.

To taka trochę retrospekcja. Opowiadanie o jednym bohaterze przez pryzmat odczuć, obaw, lęków towarzyszy jego życia. Przepleciona dziwnymi wydarzeniami, przepowiedniami. Czymś co wyciąga z nich emocje, które starają się ukryć przed światem, jak i przed sobą. A spotkanie z tym wyrzuca je na wierzch, jakby człowiek był w jakimś transie…

To była lektura spoza moich kręgów zainteresowań, mimo że czytam prawie wszystkie gatunki.
Ciężar książki trochę męczył, powodował częste zagubienie. Jeśli jednak lubicie niebanalne historie, to śmiało sięgnijcie po ten tytuł.

“Wieczność” to książka, która zaciera granicę między rzeczywistością, a fikcją. Prowadzi nas w kierunku szaleństwa. Obłędu. Nie należy do najłatwiejszych. Czytając ją, odnosiłam momentami wrażenie, że zaraz sama zwariuje. A mówię tutaj o książce, która ma raptem ~210 stron, a czytałam ją 2 dni. Choć odniosłam wrażenie, że dłużej…

Głównymi bohaterami są Jacek i wspominany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niespełniona obietnica jest jedną z najgorszych rzeczy. Gdy zamiast Paranormal Activity otrzymujecie dom strachów rodem z lokalnego odpustu. Gdy sięgając po książkę z kategorii Horror, otrzymujecie trochę to, a trochę tamto…

To spotkało mnie, gdy do rąk wzięłam “Strychnicę”. Oczekiwałam grozy, gęsiej skórki. Choć już mogę być na to trochę za duża, chciałam paniki po zgaszeniu światła. By moja wyobraźnia szalała na byle stuknięcie, szmer lodówki. Dostałam za to historię z pogranicza mrocznego thrillera, fantastyki, z domieszką historii i co najwyżej kilkoma kroplami horroru.

Jest pięknie wydana. Ale wszyscy wiemy, że nie to powinno być główną zaletą książki. Z początku czytało mi się ją w miarę dobrze. Byłam ciekawa tej historii, ale im byłam w niej dalej, tym ciekawość przegrywała z nudą. Nie zrozumcie mnie źle, ale tutaj wszystko działo się zbyt powoli, bez zaskoczeń. Choć punktowała m.in. takimi postaciami jak śmierć - Akka - czy Pajęczyca Marawa. Autor zgrabnie opisał bohaterów, mimo ich ułomności. Ciekawe dla mnie było wplecenie w tę książkę też wątków historycznych, które oczywiście zgooglowałam.

W zabytkowej placówce opiekuńczej w Irlandii przebywają niepełnosprawni intelektualnie rezydenci, którzy wiedzą i rozumieją więcej niż ich opiekunowie Są gotowi do walki z tajemniczą klątwą, ale potrzebują kogoś, kto im pomoże. Czy będzie to trójka wolontariuszy, która przybyła do ośrodka, choć nie sama wybrała ten kierunek?
Czy to oni zmierzą się z wiedźmami, śmiercią, klątwami, ale też kłamstwami i zdradami.

Nie wszystko widać na pierwszy rzut oka, a niektóre rzeczy stają się oczywiste dopiero po fakcie. Dlatego w tym galimatiasie magii otrzymujemy również historię o radzeniu sobie w świecie, gdy jesteś “inny”. Przyjaźni, odwadze i wkraczaniu w dorosłość.

Mnie fabuła nie porwała. Była płaska, mało wciągająca. Nie zachwyciła jak to wydanie, które pozostanie na mojej półce.

Niespełniona obietnica jest jedną z najgorszych rzeczy. Gdy zamiast Paranormal Activity otrzymujecie dom strachów rodem z lokalnego odpustu. Gdy sięgając po książkę z kategorii Horror, otrzymujecie trochę to, a trochę tamto…

To spotkało mnie, gdy do rąk wzięłam “Strychnicę”. Oczekiwałam grozy, gęsiej skórki. Choć już mogę być na to trochę za duża, chciałam paniki po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak radzić sobie z odejściem kogoś nam bliskiego?

Niestety, nie ma na to jednej metody. Nieważne czy mamy czas by się “przygotować”, czy ta osoba znika z dnia na dzień. Ja, by dać upust emocjom, przez długi czas wyżywałam się na worku bokserskim (aż do hiperwentylacji). Główny bohater, Jamison, zamykał się w sobie oddając hołd ukochanej osobie… aparatem. To był jego sposób by czuć, że ona wciąż jest przy nim.

Każdy z nas przeżywa żałobę inaczej, a w książce nie tylko J szuka ukojenia. Jego siostra ucieka w naukę i w modę. Ojciec stara się naprawiać stare, zepsute rzeczy. To jego sposób na niesprawiedliwość tego świata. Irracjonalny, ale emocje przecież nigdy nie są logiczne. Skoro nie może przywrócić do życia ukochanej, to może uda się z innymi rzeczami. Każdy z nich stara się podnieść, choć rozmowa o ukochanej jest cholernie trudna.

J stracił nie tylko matkę. Stracił towarzysza i przewodnika po świecie “normalnych” ludzi. Ma synestezje. Nigdy nie miał przyjaciół. Odejście matki tylko spotęgowała poczucie samotności. I to właśnie ona, wraz z tęsknota i obawa, że któregoś dnia zapomni, jest iskrą do powstania projektu 21:09.

To nie tylko historia o stracie i radzeniu sobie z nią. To również opowieść o przyjaźni, docenianiu chwil, miłości i poszukiwaniu siebie. Sięgając po nią spodziewałam dawki ciężkich emocji w stylu “Listy do utraconej”. I mimo, że obie nie należą do najłatwiejszych tematycznie, to ta historia przynosi pociechę, daje nadzieję.

To dobrze napisana książka, choć gdyby miała większy ładunek emocjonalny, zdecydowanie bardziej by do mnie przemówiła. Zrobiło to posłowie autora. Podziwiam go. Ja nie byłabym w stanie sklecić choćby dwóch słów… a on pisał książkę.

Jak radzić sobie z odejściem kogoś nam bliskiego?

Niestety, nie ma na to jednej metody. Nieważne czy mamy czas by się “przygotować”, czy ta osoba znika z dnia na dzień. Ja, by dać upust emocjom, przez długi czas wyżywałam się na worku bokserskim (aż do hiperwentylacji). Główny bohater, Jamison, zamykał się w sobie oddając hołd ukochanej osobie… aparatem. To był jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka ma ogromną wadę - nie ma rozdziałów! Ale w tym niemal nie dzielonym ciągu liter kryje się dobra historia ;)

“Patykiem na piasku pisanie” to zeszłoroczny debiut autorstwa Karoliny Rojek. Debiut, który mimo mojej blokady czytelniczej i braku skupieniu się (po 5 razy czytałam to samo zdanie) czytało się naprawdę dobrze.

Z początku miałam problem z “wejściem” w tę historię, wiecznie coś mnie rozpraszało. Tak, m.in. brak rozdziałów. W pewnym momencie coś się odblokowało i… koniec historii przywitałam z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca ;)

Wciągnęłam się w losy Marty - samotnej matki i policjantki, która zaczyna wszystko od nowa. Ale nawet w nowym miejscu dopada ją przeszłość… Jest młodą kobietą, rozwódką z dwójką bliźniaków. W pociągu poznaje przesympatyczną starszą panią. Cecylię, która jak się później okazuje, jest spokrewniona z NIM. Facetem, którego nienawidzi!
Tylko dlaczego aż tak bardzo nienawidzi Krzysztofa? Faceta, którego wydaje się, że nie miała prawa znać. Do którego żywi urazę, choć on nie wie nawet dlaczego.

Choć denerwowało mnie zachowanie Marty, to jest charakterna babka. Nikt nie jest w stanie zmienić jej zdania. Zamiast wywalić z grubej rury, co jej leży na wątrobie, wybrała jakąś głupią zemstę. A gdy chęć zemsty miesza się ze skrywanymi uczuciami, to nigdy nie jest dobry pomysł.
Krzysztof to porządny facet oraz glina, który też ma za sobą piekło. Czas dzieli między pracę, hobby i odwiedziny u babci oraz bratanka. Niestety, jeśli chodzi o związki raz został zdradzony i od tamtej pory unika poważnych relacji. Do czasu…

Wydawać by się mogło, że tych dwoje pasuje do siebie idealnie. Lecz tajemnica, oraz obawy, które wciąż skrywa kobieta, nie pozwalają jej na pójście do przodu. I nawet przyparta do muru nie była w stanie wyznać całej prawdy…
I choć jestem ciekawa, co było dalej, tak nie wiem, czy ta ciekawość jest na tyle duża, by sięgnąć po drugi tom, gdy ten już wyjdzie.

Ta książka ma ogromną wadę - nie ma rozdziałów! Ale w tym niemal nie dzielonym ciągu liter kryje się dobra historia ;)

“Patykiem na piasku pisanie” to zeszłoroczny debiut autorstwa Karoliny Rojek. Debiut, który mimo mojej blokady czytelniczej i braku skupieniu się (po 5 razy czytałam to samo zdanie) czytało się naprawdę dobrze.

Z początku miałam problem z “wejściem” w tę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgając po ten tytuł liczyłam na naprawdę dobry thriller. I cóż… przeliczyłam się.

Zabrakło prawdziwego napięcia. Wartkiej akcji, którą autor sukcesywnie spowalniał opisami przyrody. Czasem po prostu tempo było dla mnie zbyt wolne. Plus dość mocno męczyła mnie postać głównego bohatera.

Sławek, wraz z rodziną, mieszka w małej miejscowości, pracując jako pilarz. Wiedzie na pozór szczęśliwe życie, ale pewnego styczniowego dnia ta sielanka zostaje zburzona. Podczas pracy znajduje zwłoki dziewczyny, co rozpoczyna w życiu jego i jego rodziny lawinę nieszczęść.

Policja nawet nie stara się znaleźć winnego. Prawie wszystko pasuje im do Sławka, znalazcy zwłok. Szczególnie, że wydał mi się taką ciepłą kluchą. Bez wyrazu. Oddany pracy i butelce piwa. A przez wydarzenia jakie go spotykają również do kieliszka.

Kto tak naprawdę stoi za tymi zbrodniami i dlaczego próbuje wmanewrować w to wszystko Sławka? Mężczyzna z każdym dniem traci coraz więcej… czy zostanie mu cokolwiek?

Sięgając po ten tytuł liczyłam na naprawdę dobry thriller. I cóż… przeliczyłam się.

Zabrakło prawdziwego napięcia. Wartkiej akcji, którą autor sukcesywnie spowalniał opisami przyrody. Czasem po prostu tempo było dla mnie zbyt wolne. Plus dość mocno męczyła mnie postać głównego bohatera.

Sławek, wraz z rodziną, mieszka w małej miejscowości, pracując jako pilarz. Wiedzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdybym tylko umiała pięknie pisać, wyszedłby z tego arcypoemat na temat tej książki. Będzie za to prosto i na temat 😅.

Przez “Ten głód” dosłownie się płynie. Ja “tylko” zerknęłam i nagle byłam po paru rozdziałach. Rozdziałach w ktorych nie brakuje opisów wnętrzności , które… nie ruszały mnie. Utwierdzały za to w przeświadczeniu, że coś może być ze mną nie tak. Choć może to efekt wielu przeczytanych “chorych” historii, czy słuchania Słonia w młodości.

Wrażenie wywarła na mnie inna rzecz. To w jaki sposób autorka łączyła opisanie potraw z życiem, seksem i zbrodnią. Można to uznać za lekki powiew świeżości, bo z czymś takim jeszcze się nie spotkałam. I o ile w pełni zgadzam się z opisem Tofu (“...ersatz białka o teksturze gotowanej gumki od ołówka…”), tak nie uwierzę (a smakować nie będę), że ludzinia smakuje jak wieprzowina. No way!

Czy musimy lubić głównego bohatera? Nie. Hannibal w damskiej skórze. Dorothy Daniels intryguje, ale nie daje się lubić. Uwielbia siebie, jest samolubna, pozbawiona jakiegokolwiek wstydu i odpowiedzialności. Nieźle to pasuje do jej pracy krytyka kulinarnego. Ma gdzieś ludzi, którzy są przy niej, którym na niej zależy. Najważniejsze są jej zachcianki, choćby to było przygotowanie najlepszego dania ze swojej najnowszej ofiary…

Historia jest fikcją literacką, choć gdzieś na pewno można spotkać taką “Dorotkę”. Psychopatyczną kobietę, która zabijała, bo tak. W końcu zbrodnia idealna nie istnieje.

W jaki sposób działała Dorothy Daniels? Jak się dostała się na dożywocie do “stanowego hotelu”? Co wspólnego ma z Jeffreyem Dahmerem? Przekonajcie się sami!

Ps. Zastanawiam się, jak autorce udało się tak genialnie “wejść” do głowy psychopaty i napisać tak świetną książkę. Z jednej strony brawo. Z drugiej zostaje lekka nutka obaw 😂

“Jako bogata i sprytna psychopatka z nadzwyczajnymi umiejętnościami kulinarnymi i najbardziej pożądanymi akcesoriami do gotowania, na jakie zezwala system penitencjarny, jestem kimś, z kim trzeba się liczyć “

Gdybym tylko umiała pięknie pisać, wyszedłby z tego arcypoemat na temat tej książki. Będzie za to prosto i na temat 😅.

Przez “Ten głód” dosłownie się płynie. Ja “tylko” zerknęłam i nagle byłam po paru rozdziałach. Rozdziałach w ktorych nie brakuje opisów wnętrzności , które… nie ruszały mnie. Utwierdzały za to w przeświadczeniu, że coś może być ze mną nie tak. Choć może to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

… Szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia, czy polecę komuś tę książkę…

“Drzewo tańca” to opowieść o kobietach, o stracie, o rodzinnych sekretach, zakazanej miłości, namiętności i walce o siebie. Jest też moim drugim podejściem do twórczości autorki. Za pierwszym były to “Kobiety z Vardo” i nie było to jakieś zachwycające spotkanie. Tu też szału nie było, choć należy pochwalić autorkę za dobry research.

Rok 1518, Strasburg, wybucha choreomania. Kobieta zaczyna tańczyć na ulicy miasta, a z dnia na dzień dołączają do niej kolejne kobiety. Tańczą, dopóki nie padną z wycieńczenia. Tańczą nawet do śmierci.
Władze Miasta w reakcji na to… buduje podesty… by miały, gdzie to robić. Ale oczywiście, to kościół zdecyduje czy to opętanie czy błogosławieństwo. W końcu oni wiedzą przecież wszystko NAJlepiej…

Lisbeth, zresztą jak inne kobiety, ma trudne życie.
Jest matką… bez dzieci. Ale jest nią, wszak urodziła ich kilka. Niestety nie dały rady.
Kobieta cierpi z tego powodu. Nikt nie rozmawia z nią na ten temat, a ona potrzebuje tego. Zwłaszcza teraz, gdy znów jest przy nadziei. By móc rozmawiać ze swoimi dziećmi, znalazła Drzewo Tańca. Przyozdobiła je wstążkami - jedną na każde dziecko. I to tutaj kobieta tak naprawdę czuła się bezpiecznie. Mąż przestał na nią zwracać uwagę, a świekra wydawaje się być niemiłą, chłodną, wręcz pozbawioną uczuć kobietą. A przecież Lisbeth pragnęła tylko poczuć miłość, bliskość…

Ale to również historia Idy i Agnethe. Przyjaciółek, które miały plan. Plan, który jak zwykle pokrzyżowało życie.

Czy prawdziwa miłość w świecie, gdzie GRZECHEM jest kochać inaczej przetrwa? Czy kobiety odnajdą szczęście? Czy skrywana namiętność znajdzie ujście?

Po przeczytaniu książki miałam słodko-gorzkie odczucia. I szczerze mówiąc, sami zdecydujcie czy sięgnięcie po ten tytuł.

… Szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia, czy polecę komuś tę książkę…

“Drzewo tańca” to opowieść o kobietach, o stracie, o rodzinnych sekretach, zakazanej miłości, namiętności i walce o siebie. Jest też moim drugim podejściem do twórczości autorki. Za pierwszym były to “Kobiety z Vardo” i nie było to jakieś zachwycające spotkanie. Tu też szału nie było, choć należy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak ja wyczekiwałam tej książki!
Ostatni tom serii “Przeklęte dusze”. Na szczęście wciąż trzymający wysoki poziom, a o to miałam największe obawy. Jak tylko zaczęłam czytać, przepadłam. I jeśli myślałam, że poprzednie części są gorące, to ta wręcz płonie.

Z zainteresowaniem obserwowałam jak zahukana przez rodzinę, niewierząca w siebie i w swoją magię Everly, staje się kimś innym. Silniejszą, pewniejszą siebie kobietą, która zrobi wszystko, by pokrzyżować plany ojca. Nie może dopuścić, żeby ktokolwiek stał się kolejną ofiarą dla Boga.

Gdy przez przypadek trafia do domu w lesie, nie wie, czego może się spodziewać. Zwłaszcza, że dom wygląda, jakby na nią czekał. Nie tylko dom…
Domu pilnuje pewien demon - Callum. Jest on Arcydemonem, który w swoim życiu widział już wszystko. Wszystko też stracił. Wszystko, co kochał. Tułaczka po światach i zemsta prawie dobiega jednak końca. Czeka na nią. Bo tylko u jej boku będzie mógł dokończyć to, co zaczął wieki temu.

Choć Callumn może i jest nieokrzesany, szorstki, to brakowało mi trochę sarkazmu, buty, którą miały pozostałe demony. Nadrabiał jednak sposobem traktowania Everly - jakby była bóstwem, jego najcenniejszym skarbem.

Czy plan zgładzenia ostatniego z bogów się uda? Czy Everly i Callum mają szansę wyjść cało z tej wojny?

Książka ZDECYDOWANIE dla osób 18+.
Sceny, które autorka umieściła, ożesz w morde, próbowałam sobie to wyobrazić i szczerze mówiąc, przekraczało to moje wyobrażenia - zwłaszcza scenę w krypcie.

Więc jeśli jeszcze nie znacie serii “Przeklęte dusze”, to z czystym sumieniem Wam polecam.

Jak ja wyczekiwałam tej książki!
Ostatni tom serii “Przeklęte dusze”. Na szczęście wciąż trzymający wysoki poziom, a o to miałam największe obawy. Jak tylko zaczęłam czytać, przepadłam. I jeśli myślałam, że poprzednie części są gorące, to ta wręcz płonie.

Z zainteresowaniem obserwowałam jak zahukana przez rodzinę, niewierząca w siebie i w swoją magię Everly, staje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

“Przyjacielski układ” to lekka, przyjemna lektura, przy której można się zrelaksować. Muszę przyznać, że czytało mi się ją bardzo dobrze.

Paczkę przyjaciół tworzą tu Linden, James i Stephanie. Jednak jak to w życiu, nic nie jest tak proste, jak wygląda na pierwszy rzut oka.

Linden, gdy tylko zobaczył Steph, wiedział, że to TA kobieta. Cóż jednak począć, gdy wyżej stawia się męską lojalność. Przez wiele lat ukrywał swoje uczucia, aż pewnego dnia postanowił zrobić krok. Zawrzeć układ ze Steph - jeśli w wieku 30 lat wciąż będą singlami, pobiorą się. Zgodziła się, choć była przekonana, że mężczyzna żartuje. Mimo, że jej związek z Jamesem już dawno się wypalił i zostali przyjaciółmi.

Z jednej strony fajnie się patrzyło, jak ta dwójka krąży koło siebie, nie wiedząc, co czuje to drugie. Obserwowało, jak strach przed straceniem tej więzi, tej przyjaźni, był dla nich zbyt duży, by ryzykować. Jaką rolę w tym kotle pełnił James. Z drugiej strony denerwowało mnie, że patrzą na to, co mogą pomyśleć osoby trzecie.

Linden to wesoły, przystojny mężczyzna, który zawsze dostaje to czego chce. James to poukładany, trochę zaborczy facet. A Steph to piękna kobieta, która szuka swojego miejsca. Chce zmian, ale boi się ryzykować. Stara się znaleźć miłość. Taką prawdziwą. Niestety, każdy facet, z którym się spotyka to jakaś porażka…

Czy Stephanie i Linden zaryzykują? Czy uda im się być razem? Czy pakt dojdzie do skutku?

Jeśli szukacie, lekkiej, przyjemnej lektury to polecam Wam tę historię.

“Przyjacielski układ” to lekka, przyjemna lektura, przy której można się zrelaksować. Muszę przyznać, że czytało mi się ją bardzo dobrze.

Paczkę przyjaciół tworzą tu Linden, James i Stephanie. Jednak jak to w życiu, nic nie jest tak proste, jak wygląda na pierwszy rzut oka.

Linden, gdy tylko zobaczył Steph, wiedział, że to TA kobieta. Cóż jednak począć, gdy wyżej stawia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To było moje pierwsze spotkanie z Tess Gerritsen. I chyba ostatnie.
Niestety, książka mnie nie porwała. Momentami się dłużyła, ale ciekawość, jak to się dalej potoczy, nie pozwalała mi porzucić tej historii. Chciałam wiedzieć, kto poluje na Maggie i dlaczego?
W małym miasteczku na uboczu mieszka Meggie Bird - emerytowana agentka. Wiodła spokojne życie, aż przeszłość nie zaczęła się o nią upominać.
W miasteczku nikt nie wie, czym zajmowali się emeryci, którzy sprowadzili się do Main.
Nie odpowiada to Jo - komendant tamtejszego posterunku, która urodziła się w tym miasteczku i zna oraz wie wszystko o wszystkich.
Tajemnice, które skrywają emeryci nie mogą jednak wypłynąć na światło dzienne.
Mamy dwa czasy wydarzeń. Obecne oraz wspomnienia Maggie. Wspomnienia przeszłości, która odebrała jej wszystko, co kochała. I o której nie może zapomnieć. Maggie wraz z przyjaciółmi prowadzą śledztwo na własną rękę. W końcu tu chodzi o życie jednego z nich.
Bohaterowie wydali mi się mdli, a w całej historii zabrakło mi trzymania w napięciu i akcji. Ostatnie 200 stron szło już tak opornie, dawno tego nie czułam..
Ogólnie dobry pomysł na fabułę. Taki trochę James Bond w wersji emerytalnej. Coś innego od silnych i młodych agentów, których często możemy spotkać w książkach. Gorzej z wykonaniem. Mi nie przypadł do gustu, ale może Wam się spodoba.

To było moje pierwsze spotkanie z Tess Gerritsen. I chyba ostatnie.
Niestety, książka mnie nie porwała. Momentami się dłużyła, ale ciekawość, jak to się dalej potoczy, nie pozwalała mi porzucić tej historii. Chciałam wiedzieć, kto poluje na Maggie i dlaczego?
W małym miasteczku na uboczu mieszka Meggie Bird - emerytowana agentka. Wiodła spokojne życie, aż przeszłość nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy można napisać książkę w 12 dni?
Można, ale pewnie domyślacie się efektów. Można też być jak Karolina. Nie tylko napisać książkę w tak krótkim czasie, ale też zawrzeć w niej rewelacyjną historię, która jednocześnie wstrząsa i wciąga czytelnika.
Nie wierzycie? Sprawdźcie sami.

Kanada. Rok 1988. Stacja benzynowa odcięta od świata przez zamieć. Nocną zmianę mają Callie i niepełnosprawny umysłowo Griffin. Zapowiadała się spokojna noc. Gdyby tylko wszystko nie było już zaplanowane… gdyby tylko jej tam nie było…
Giną 4 osoby, a przed nami stają pytania. Kto i dlaczego je zabił?

Książka uruchamia w nas strach, złość, niedowierzanie.
Rzadko coś mną wstrząsa jak historia Griffina. Chciałam krzyczeć na jego rodzinę. Na lekarzy. Personel szpitala. Mimo, że przeszedł przez piekło, ma szczęście spotykać na swojej drodze dobrych ludzi. Większość i tak ma go za wielkiego przygłupa, ale mimo swojej ułomności jest pracowity i dobry. Niestety przeszłość pewnego dnia zapukała do jego drzwi i jego poukładane życie poszło się chędożyć.

Karolina w idealny sposób pokazała, że nie każdy jest zły. Mimo gównianego startu w życie, dramatów i krzywd, nie musi być złą osobą. Może mieć dobre serce i starać się iść do przodu, nie patrząc w przeszłość. W końcu każdy z nas chce, żyć normalnie.
Przez cały czas dopingowałam w myślach Callie. “Dasz radę”. Choć dało się odczuć jej strach i obawy, to o tego “przygłupa” walczyła jak lwica.

Historia, którą stworzyła Karolina - WOW. Chyba nawet nie skłamię, gdy stwierdzę, że to najlepsza książka, która wyszła spod jej pióra. Udało jej się nawet pobić, moją ulubioną serię “Powrót”.

Czy można napisać książkę w 12 dni?
Można, ale pewnie domyślacie się efektów. Można też być jak Karolina. Nie tylko napisać książkę w tak krótkim czasie, ale też zawrzeć w niej rewelacyjną historię, która jednocześnie wstrząsa i wciąga czytelnika.
Nie wierzycie? Sprawdźcie sami.

Kanada. Rok 1988. Stacja benzynowa odcięta od świata przez zamieć. Nocną zmianę mają Callie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

“Zatoka Syren” to dobra, wciągająca historia, od której nie można się oderwać. Jest drugim tomem serii z Alicją. I choć pierwsza część była dobra, to ta dla mnie jest… bombą.

Mam trzy historie: młodą Ukrainkę, małżeństwo starające się o dziecko oraz morderstwo młodej kobiety. Wszystkie sytuację z początku nie mają ze sobą nic wspólnego. Ale czy aby na pewno?

Młoda Ukrainka, Mira, przyjeżdża do Polski do pracy. Ma nadzieję, że jej marzenia się spełnią. Niestety jej nadzieje na lepszy los szybko trafiają do lamusa, bo zakład, w którym przyszło jej pracować, niewiele ma wspólnego z umową, którą podpisała.

Marek i Julia zawodowo odnieśli sukcesy. Prywatnie brakuje im tylko jednego - dziecka.
Gdy już tracą nadzieję na spełnienie marzenia, pojawia się tajemnicza kobieta z propozycją, która wywraca ich świat do góry nogami.

Komisarz Alicja Romska zaczyna śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci kobiety. Wg. policji z Bieszczad została zagryziona przez wilki, a sprawę zamknięto. Gdy do Alicji dociera informacja, że krakowski dziennikarz, który pisał artykuł na ten temat zaginął, postanawia się temu przyjrzeć i rusza prywatnie w Bieszczady. Razem z tamtejszym dziennikarzem próbują rozwikłać zagadkę.

Mamy skorumpowaną policję, przestępczość zorganizowaną, morderstwa, śledztwo oraz walkę o życie. Oczywiście natkniemy się na brutalność mafii, cierpienie kobiet, oraz na handel, nie tylko kobietami. Dużo emocji zapewnione.

Jeśli lubicie takie klimaty, to serdecznie polecam zajrzeć do tej historii.

“Zatoka Syren” to dobra, wciągająca historia, od której nie można się oderwać. Jest drugim tomem serii z Alicją. I choć pierwsza część była dobra, to ta dla mnie jest… bombą.

Mam trzy historie: młodą Ukrainkę, małżeństwo starające się o dziecko oraz morderstwo młodej kobiety. Wszystkie sytuację z początku nie mają ze sobą nic wspólnego. Ale czy aby na pewno?

Młoda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli chcecie przeczytać dobry thriller, to zdecydowanie polecam “Tylko ona została”.
Pod koniec historii miałam już takie “What The F**K”... ale zacznę od początku.

W 1929 roku na wybrzeżu Main dochodzi do brutalnego morderstwa. Wszyscy oskarżają jedyną ocalałą - Lenore Hope. I mimo, że policja nie znalazła dowodów, w środowisku uważana jest za winną. Doczekała się nawet rymowanki dla dzieci, która stanowi dla nich przestrogę.

Po 50 latach od wydarzeń w rezydencji na klifie Kit McDeere przyjeżdża, by opiekować się Lenorą. Nie może sobie pozwolić na rezygnację ze zlecenia. Z jednej strony cieszy się z powrotu do pracy, z drugiej obrzydza ją fakt, że musi się zajmować morderczynią. Ale jest opiekunką, więc robi to, co do niej należy.
Pewnego wieczoru Lenora składa dziewczynie ofertę. Opowie jej wszystko o tamtych wydarzeniach! Sposób opowieści was jednak zaintryguje. Kobieta wskutek kilku udarów straciła zdolności poruszania się i mowy. Jedynie lekkie stukanie lewą ręką na “tak” lub “nie” oraz powolne pisanie na maszynie dają jej możliwość komunikacji.
Historia wciąga od samego początku.
Choć, gdy wyobraziłam sobie to miejsce - wielka, rozpadająca i przechylająca się rezydencja, która w każdej chwili może zapaść się razem z klifem - to za żadne, ale to żadne skarby bym tam nie weszła. Ale Kit musiała. Również miała swoją łatkę. Miały więc coś wspólnego z Lenorą. Obie kobiety przeszły przez piekło!

W pewnym momencie mamy taki rollercoaster zwrotów akcji, że szczękę zbiera się z podłogi. Każdy jest podejrzany, a z początku prosta historia komplikuje się z każdą stroną. Co tak naprawdę wydarzyło się w tym miejscu? Czy Kit odkryje prawdę? Czy stanie się z nią to samo, co z poprzedniczką?

Co tu stworzył autor, mogę skwitować zaledwie w trzech literach.
WOW

Jeśli chcecie przeczytać dobry thriller, to zdecydowanie polecam “Tylko ona została”.
Pod koniec historii miałam już takie “What The F**K”... ale zacznę od początku.

W 1929 roku na wybrzeżu Main dochodzi do brutalnego morderstwa. Wszyscy oskarżają jedyną ocalałą - Lenore Hope. I mimo, że policja nie znalazła dowodów, w środowisku uważana jest za winną. Doczekała się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

“Ochy i achy”, które widziałam w przedpremierowych recenzjach tylko wzmagały strach. Bałam się tej historii jak panna młoda przed ślubem. Co jeśli mi się nie spodoba? Jeśli to jednak nie będzie to? Co wtedy? Co teraz? Już wiem!

To mocna, wciągająca historia policjanta oddanego pracy i rodzinie. Jeśli liczycie, że jest miła i owinięta w słodko-pierdzące dialogi, to przestańcie. Przysłowiowa “ku@wa” jest rzucana tu częściej, niż piłka w szczypiorniaku. Ale ma w sobie magnetyzm, który porusza czytelnika już we wstępie.

Tu nie ma miejsca na sentymenty czy czyste sumienia. Mamy walkę z czasem. Marek “Bary” Barczyński musi się zmagać nie tylko z brakiem funduszy na leczenie córki. Przecież przeciętny Kowalski nie ma tyle kasy, by w razie godziny “W”, rzucić ją na stół. Musi znaleźć zabójcę komendanta!

W książce cały czas coś się dzieje. Nie ma tu miejsca na zbędne opisy okolicy, pogody.
Jest za to gęsto spleciona akcja i emocje, z którymi musi się zmagać wydział, sam policjant i my razem z nimi. Nawet humor Czarnego nie jest w stanie rozładować napięcia. Czy uda się znaleźć mordercę komendanta? Czy Marek podpisze pakt z diabłem?

Jestem ciekawa, jak Krystian to dalej poprowadzi.

“Ochy i achy”, które widziałam w przedpremierowych recenzjach tylko wzmagały strach. Bałam się tej historii jak panna młoda przed ślubem. Co jeśli mi się nie spodoba? Jeśli to jednak nie będzie to? Co wtedy? Co teraz? Już wiem!

To mocna, wciągająca historia policjanta oddanego pracy i rodzinie. Jeśli liczycie, że jest miła i owinięta w słodko-pierdzące dialogi, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Aranżowane małżeństwo w XXI wieku?

“Władca Gniewu” to pierwszy tom serii “Władcy Grzechu” i kolejna książka z kategorii 18+, którą wzięłam na tapet.

To wciągająca historia, której dużą zaletą jest główna bohaterka - w końcu ktoś niebędąca chodzącą, rozmemłaną, ciepłą kluchą. Bizneswomen, która nie leci na kasę. Otacza się naprawdę wpływowymi ludźmi, ale dostrzega w nich coś więcej, niż zasób portfela i korzyści. A jednak mimo trudnych relacji z rodzicami zgadza się na aranżowane małżeństwo, by ich nie zawieść. Małżeństwo z nie byle kim. Z samym Dantem Russo. Miliarderem, który wziął ślub… z pracą.
Nikt nie przypuszczał, a zwłaszcza sam przyszły Pan młody, że może mieć jakiejkolwiek uczucia. Russo, mimo niechęci, godzi się na ślub, gdyż został do tego perfidnie zmuszony. Chce ratować brata, dla którego zrobi dosłownie wszystko.
Związek tych dwoje to relacja biznesowa. Tylko transakcja… ale czy na pewno?
Dante, mimo że jest, jaki jest, nie chce by jego przyszła żona cierpiała. Wszak wie, jak bardzo ważna jest dla niej rodzina. Nie musi wszystkiego wiedzieć o swoim ojcu…

Czy to małżeństwo ma rację bytu? Czy relacja, którą udaje im się stworzyć jest prawdziwa? Co takiego ukrywa mężczyzna? Dlaczego ojcu tak bardzo zależy, żeby wżenić ją w rodzinę Russo?

Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, a przy okazji lubicie motyw aranżowanych małżeństw, tajemnic, hate-love, oraz mnóstwa emocji, sięgnijcie po tę pozycję.

Aranżowane małżeństwo w XXI wieku?

“Władca Gniewu” to pierwszy tom serii “Władcy Grzechu” i kolejna książka z kategorii 18+, którą wzięłam na tapet.

To wciągająca historia, której dużą zaletą jest główna bohaterka - w końcu ktoś niebędąca chodzącą, rozmemłaną, ciepłą kluchą. Bizneswomen, która nie leci na kasę. Otacza się naprawdę wpływowymi ludźmi, ale dostrzega w nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

“Burza emocji” to drugi tom dylogii “Druga szansa”. Moim zdaniem znacznie lepszy, niż historia Sereny i Jaxona.

Xander po 15 latach spotyka miłość swojego życia. Gdy ją poznał, stracił dla niej głowę. Gdy odeszła bez słowa, stracił również serce. Owoce tego widzieliśmy w historii Jaxona. Był dupkiem i to przez duże D. Takim, któremu lepiej schodzić z drogi.
Layla do jego życia wróciła nagle, bez uprzedzenia. Można za to rzec, że z przytupem. Muszą razem pracować! A umówmy się, kto by chciał pracować ze swoją ex? Ona ma mu coś do wyjaśnienia - skrywaną tajemnicę. W nim się gotuje od samego patrzenia na nią.

Trudna to relacja, a emocje, które odczuwają bohaterowie, naprawdę mogą zawrócić w głowie: złość, strach, nienawiść, obawa, porządnie. Prawdziwa mieszanka wybuchowa.
Czy uda im się wyjaśnić sytuację sprzed lat? Czy to, co ukrywa Layla, wstrząśnie światem Xandera? Czy będą w stanie dać sobie drugą szansę?

Książkę pochłonęłam na raz. Autorka dała nam niebanalną historię, z tytułem idealnie pasującym do treści. Wśród zapamiętanych przeze mnie wątków na pewno jest temat różnicy wieku, drugich szans czy tajemnic. W tym kotle emocji nie brakuje oczywiście scen erotycznych.

Bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani. Uparty, zarozumiały, ale jednocześnie wrażliwy i opiekuńczy Xander oraz waleczna, zaparta Layla. Autorka od początku nas wprowadza do tego, co się wydarzyło kiedyś, dzięki czemu lepiej rozumiemy motywacje bohaterów.

Polecam

“Burza emocji” to drugi tom dylogii “Druga szansa”. Moim zdaniem znacznie lepszy, niż historia Sereny i Jaxona.

Xander po 15 latach spotyka miłość swojego życia. Gdy ją poznał, stracił dla niej głowę. Gdy odeszła bez słowa, stracił również serce. Owoce tego widzieliśmy w historii Jaxona. Był dupkiem i to przez duże D. Takim, któremu lepiej schodzić z drogi.
Layla do jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

“Wyspa łotrów” nie jest złą historią, choć nie do końca trafiła w mój gust. Historię czytało się szybko, ale bez jakiś większych emocji. Spodziewałam się naprawdę mocnego kryminału, a dostałam bardziej obyczajówkę z motywem kryminalnym.

Fabuła jest podzielona na dwie historie.
Emerytowany policjant poznaje miłość życia, lecz pewnego dnia jego narzeczona znika… podobnie jak pokaźna suma pieniędzy z konwoju. Obie historie mają ze sobą pewien wspólny mianownik. Jest nim wyspa. Miejsce kryjówki porywaczy i złodziei.
Czy z tego może wyniknąć coś dobrego?
Czy Horstowi uda się uratować swoją lubą?

Miałam zgrzyt, bo jako były glina, Horst, nie powinien zachowywać się jak roztrzęsiona panienka. A jednak… Momentami trochę przysypiałam, aby pod koniec się ocknąć. Wówczas zaczęło się w końcu dziać.

“Wyspa łotrów” nie jest złą historią, choć nie do końca trafiła w mój gust. Historię czytało się szybko, ale bez jakiś większych emocji. Spodziewałam się naprawdę mocnego kryminału, a dostałam bardziej obyczajówkę z motywem kryminalnym.

Fabuła jest podzielona na dwie historie.
Emerytowany policjant poznaje miłość życia, lecz pewnego dnia jego narzeczona znika… podobnie...

więcej Pokaż mimo to