-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać382
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant11
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
Książka jest rewelacyjna jak Latte na mleku sojowym z syropem waniliowym z mojej ulubionej kawiarni.
Historię Viv czyta się niezwykle przyjemnie, jej przygody, chociaż bardzo przyziemne, wcale nie nudzą, a kiedy dzieje się coś w życiu Orczycy, przeżywam to razem z nią. Jest to świetnie zarysowana postać, która ma swoje plany, swoje ciemne strony, swoje wady i ograniczenia, a poza tym jest ciepłą, pełną otwartości poszukiwaczką ciepła, którego wcześniej nie doświadczyła.
Książka wchodzi bardzo lekko. Myślę, że oprócz języka, jakim została napisana, zasługą tutaj jest fakt, że nie jest to ponownie powtórzony schemat osoby, która nic nie wie o swoich umiejętnościach, o których nagle się dowiaduje i które sprawiają, że jest jakimś wielkim kimś ratującym świat. Nie. Viv jest już doświadczoną życiem i swoim zawodem osobą, która chce zmienić swój los, chce odpocząć i to ona uczy Tandri jak parzyć kawę i to ona uczy miasto tego, że można usiąść z kubkiem kawy i czymś niewielkim do zjedzenia po to, żeby odpocząć chwilę w ciągu dnia. I Viv nie jest osobą, której przeznaczeniem jest zbawić świat. Jest osobą, która uczy się tego, że może stanąć w miejscu, zatrzymać się na dłużej w jednym mieście, że może pozwolić sobie na opuszczenie gardy i zaufanie przyjaciołom, którzy nawet w najgorszych chwilach są przy niej. No po prostu uwielbiam tą historię! A jej reklama, jako książki szumnie zapowiadanej na TikToku wcale mnie nie zachęciła do jej zakupu.
Książka jest rewelacyjna jak Latte na mleku sojowym z syropem waniliowym z mojej ulubionej kawiarni.
Historię Viv czyta się niezwykle przyjemnie, jej przygody, chociaż bardzo przyziemne, wcale nie nudzą, a kiedy dzieje się coś w życiu Orczycy, przeżywam to razem z nią. Jest to świetnie zarysowana postać, która ma swoje plany, swoje ciemne strony, swoje wady i ograniczenia,...
2022
2022
2023-03-16
To, ile te dzieci przechodzą w tej książce, nadaje się na wieloletnią terapię traum, a co najlepsze, raczej się z tego nie wyswobodzą...
Mam trochę problem z tymi książkami. Być może dlatego, że słucham audiobooka i lektor mi nie podchodzi, ale sama fabuła też nie jest jakaś niesamowita. Wiele wątków jest przedłużanych na siłę, inne przyspieszane, Seth jest niesamowicie dziecinny, chociaż ma 12 lat, a właściwie to nie dziecinny ale autentycznie nie myślący, a Kendra, z drugiej strony, zachowuje się jak młoda dorosła. Z psychologicznego punktu widzenia rozumiem to po traumach, jakie przeszli w tomie 1, plus ich rodzice nie wydają się odpowiednio nimi opiekować, ale ta rozbieżność ich charakterów mnie drażni, a Seth autentycznie zasługuje nieraz na face palma...
To, ile te dzieci przechodzą w tej książce, nadaje się na wieloletnią terapię traum, a co najlepsze, raczej się z tego nie wyswobodzą...
Mam trochę problem z tymi książkami. Być może dlatego, że słucham audiobooka i lektor mi nie podchodzi, ale sama fabuła też nie jest jakaś niesamowita. Wiele wątków jest przedłużanych na siłę, inne przyspieszane, Seth jest niesamowicie...
Rzadko której książce przyznaję tak wysoką ocenę, ale uważam, że "Małe Licho i krok w nieznane" zasługuje na 9, a może nawet 9,5 gwiazdek.
Książka napisana jest językiem charakterystycznym dla serii, czyli pełnym zabawnych zwrotów i zabaw językowych, a jednocześnie pełnym emocji opisanych tak, jak potrafi jedynie opisać pół chłopiec - pół glut. Taki troszeczkę może nierozgarnięty, myślący nieco wolniej, czasami nie potrafiący zrozumieć sytuacji społecznej, ale pełen miłości i ciepła. No i pojawia się Licho w ilościach zadowalających, choć przyznam, że kocham tego aniołka do tego stopnia, że jego bamboszki mogłyby pojawiać się na każdej stronie.
Bożek dorósł do klasy piątej, w której niespodziewanie zaczęły dziać się Niedobre i Niespodziewane Zmiany, na które chłopiec nie był przygotowany, a na domiar złego nie miał osoby, która mogłaby mu pomóc z tymi zmianami, bo nagle wszyscy jego najbliżsi zaczęli zachowywać się jakoś dziwnie...
Pięknie przedstawiony wpływ tęsknoty i smutku, pokazane zmagania osoby cierpiącej, ale nie tak fizycznie, tylko wewnętrznie i znaczenie bliskich, miłości, ciepełka i... Bamboszków. Jestem zauroczona, zakochana, zachwycona.
Rzadko której książce przyznaję tak wysoką ocenę, ale uważam, że "Małe Licho i krok w nieznane" zasługuje na 9, a może nawet 9,5 gwiazdek.
Książka napisana jest językiem charakterystycznym dla serii, czyli pełnym zabawnych zwrotów i zabaw językowych, a jednocześnie pełnym emocji opisanych tak, jak potrafi jedynie opisać pół chłopiec - pół glut. Taki troszeczkę może...
Bazyl i Licho to bohaterowie, których znamy już z poprzednich książek dla dzieci Marty Kisiel. Seria "Małe Licho" skradła moje serce, podobnie jak Bazyl i tytułowy Licho. Chociaż Aniołka Stróża było bardzo mało w poprzednich częściach, nad czym ubolewałam bardzo.
Nowa książka, w której poprzez opowiadania poznajemy nowe przygody tytułowych bohaterów, odbiega widocznie od pozostałych części z Czortem i Aniołem Stróżem. Niestety, brakuje innych postaci, które stanowiły również dopełnienie tego świata. Choć kocham Bazyla i Licho, uważam, że powinni mieć odpowiednie towarzystwo.
Bazyl i Licho to bohaterowie, których znamy już z poprzednich książek dla dzieci Marty Kisiel. Seria "Małe Licho" skradła moje serce, podobnie jak Bazyl i tytułowy Licho. Chociaż Aniołka Stróża było bardzo mało w poprzednich częściach, nad czym ubolewałam bardzo.
Nowa książka, w której poprzez opowiadania poznajemy nowe przygody tytułowych bohaterów, odbiega widocznie od...
Zabierałam się do tej książki tak, jakbym miała złapać zarazę Elantryjczyków od samego czytania o niej. No bo wiecie... Ponad 600 stron potrafi odstraszyć. Ostatecznie, namówiona przez znajomych, sięgnęłam po dzieło Brandona Sandersona i przepadłam.
A końcówka... Końcówkę czytałam z zapartym tchem i ciągle czymś w zębach, coby nie zgryźć paznokci.
Zabierałam się do tej książki tak, jakbym miała złapać zarazę Elantryjczyków od samego czytania o niej. No bo wiecie... Ponad 600 stron potrafi odstraszyć. Ostatecznie, namówiona przez znajomych, sięgnęłam po dzieło Brandona Sandersona i przepadłam.
A końcówka... Końcówkę czytałam z zapartym tchem i ciągle czymś w zębach, coby nie zgryźć paznokci.
Jestem nieco zawiedziona.
Sięgając po tą pozycję liczyłam na ciekawe rozwinięcie świata Griszów. W końcu święci stanowili ważny element zarówno trylogii Griszy, jak i historii Wron. Niestety, książka jest bardzo uboga, a opisy bardzo niespójnie stworzone. Raz jest historia samego świętego, innym razem historia cudów po śmierci tej osoby. Dodatkowo... Ci Ravkańczycy są jacyś specyficzni skoro uznali Zmrocza za świętego!
Jestem nieco zawiedziona.
Sięgając po tą pozycję liczyłam na ciekawe rozwinięcie świata Griszów. W końcu święci stanowili ważny element zarówno trylogii Griszy, jak i historii Wron. Niestety, książka jest bardzo uboga, a opisy bardzo niespójnie stworzone. Raz jest historia samego świętego, innym razem historia cudów po śmierci tej osoby. Dodatkowo... Ci Ravkańczycy są...
Dawno nie płakałam na książce.
Być może moje wzruszenie wynikało z tego, co się dzieje w moim życiu prywatnym, zapewne trochę też, ale jednak dobrze skrojone postaci robią swoje.
Po poprzedniej części spotykamy Wrony w ciężkiej sytuacji. Inej jest uwięziona, Kaz został oszukany, czego nienawidzi. Ich życie jednak jeszcze przez jakiś czas nie będzie usłane różami.
Historia zaczęła mnie w pewnym momencie nudzić. Ponad 500 stron zapisane kilkoma różnymi akcjami przeprowadzonymi przez ekipę Kaza dało się we znaki. Myślałam sobie "rany, ile te dzieciaki mają determinacji i sił?" Bo należy pamiętać, że główni bohaterowie są nastolatkami... A mimo to trzęsą całą Baryłką i już są najbardziej poszukiwanymi przestępcami... Szybko!
Zatem, było kilka rzeczy, które się nie zgrywały, ale mówiąc szczerze, czytałam tę książkę ze względu na bohaterów i chęć poznania ich dalszych losów, a nie przez historię per se.
Dawno nie płakałam na książce.
Być może moje wzruszenie wynikało z tego, co się dzieje w moim życiu prywatnym, zapewne trochę też, ale jednak dobrze skrojone postaci robią swoje.
Po poprzedniej części spotykamy Wrony w ciężkiej sytuacji. Inej jest uwięziona, Kaz został oszukany, czego nienawidzi. Ich życie jednak jeszcze przez jakiś czas nie będzie usłane różami.
Historia...
2022-03
2021
Czytając opis książki, zastanawiałam się czy w ogóle po nią sięgać. Historia kobiety, która postanowiła zostać woźną przedszkolną nie brzmiała fascynująco. W dodatku, sama pracuję w przedszkolu, więc wahałam się czy mam ochotę również w wolnej chwili czytać o takim miejscu. I właśnie z takim niepewnym nastawieniem przysiadłam do pozycji pani Wierzbickiej. I przepadałam. Skończyłam całą historię czytać następnego dnia, czyli zajęło mi to łącznie dwa dni.
Książka nie jest wybitna, e także nie jest zła. Jest miłą lekturą, która potrafi zaskoczyć, zaciekawić, potrzymać w napięciu, a przy tym wszystkim nie nudzi i nie męczy natłokiem kolejnych wydarzeń w życiu głównej bohaterki.
Czytając opis książki, zastanawiałam się czy w ogóle po nią sięgać. Historia kobiety, która postanowiła zostać woźną przedszkolną nie brzmiała fascynująco. W dodatku, sama pracuję w przedszkolu, więc wahałam się czy mam ochotę również w wolnej chwili czytać o takim miejscu. I właśnie z takim niepewnym nastawieniem przysiadłam do pozycji pani Wierzbickiej. I przepadałam....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Pierwszy raz z książką spotkałam się oczywiście w formie lektury. Jako uczennica gimnazjum przeczytałam jedynie historię o rysunku słonia wewnątrz węża i na tym skończyłam. Nie oszukujmy się, miano lektury skutecznie zniechęca do dalszej eksploracji książki.
Drugi raz po "Małego Księcia" sięgnęłam ostatnio, jako już osoba dorosła, która ukończyła studia, a która zapragnęła sięgnąć po coś krótkiego. Dopiero po latach doświadczeń zaczyna się prawdziwie doceniać słowa wypowiedziane przez Księcia, jego nauki i wszelkie zaskoczenia. Książka ta jako lektura traci swój urok. Szkoła powinna zachęcać do jej czytania jako pozycji wartościowej, jednak wiek, w którym jest ona omawiana jako pozycja obowiązkowa, jest zdecydowanie nieodpowiedni.
Pierwszy raz z książką spotkałam się oczywiście w formie lektury. Jako uczennica gimnazjum przeczytałam jedynie historię o rysunku słonia wewnątrz węża i na tym skończyłam. Nie oszukujmy się, miano lektury skutecznie zniechęca do dalszej eksploracji książki.
Drugi raz po "Małego Księcia" sięgnęłam ostatnio, jako już osoba dorosła, która ukończyła studia, a która...
Jestem osobą dorosłą, która sięgnęła po tą książkę w poszukiwaniu lektury, którą można by polecić nastolatkowi. Pozycja ta miała być napisana z myślą o osobach w okresie dojrzewania, to jest (według autora) już od 10 roku życia.
Książka jest fantastyczna, ale dla dorosłych, którzy chcieliby zrozumieć czemu ich nastoletnie dziecko, albo inny adolescent w pobliżu, zachowuje się tak a nie inaczej. Uważam, że dla grupy wiekowej, do której pozycja była adresowana, jest to książka za długa i czasami pisana zbyt trudnym językiem, co może mocno zniechęcić. Należy pamiętać, że współczesna młodzież ma trudności ze skupieniem się na dłuższą chwilę (co autor w jednym z rozdziałów także podkreślił) i w związku z tym dłuższe rozdziały byłyby raczej zniechęcające. Oczywiście, nie chcę generalizować i zdaję sobie sprawę z tego, że istnieje młodzież, która czyta, niemniej jednak "Dlaczego rodzice..." było skierowane do dość młodej grupy odbiorców, dla której moim zdaniem by się nie sprawdziła. Jako pozycja popularnonaukowa natomiast, jest niewątpliwie wartościowa.
Jestem osobą dorosłą, która sięgnęła po tą książkę w poszukiwaniu lektury, którą można by polecić nastolatkowi. Pozycja ta miała być napisana z myślą o osobach w okresie dojrzewania, to jest (według autora) już od 10 roku życia.
Książka jest fantastyczna, ale dla dorosłych, którzy chcieliby zrozumieć czemu ich nastoletnie dziecko, albo inny adolescent w pobliżu, zachowuje...
O bogowie, nie lubię źle mówić o czymś, co stworzyły osoby, które lubię, bo naprawdę autora książki bardzo lubię i szanuję jako człowieka, świetnie się z nim dyskutuje, ale niestety książka "Liceum Ogólnomagiczne" mnie nie porwała...
Po pierwsze, niesamowicie znudził mnie już motyw osoby, która nagle się dowiaduje, że jest magiczna i rusza do szkoły magii, gdzie uczy się o świecie magicznym i o swoich zdolnościach i nagle w ogóle się okazuje, że jest w czymś świetna. Po drugie, nie byłam w stanie złapać jakiejś więzi z postaciami. Nawet ci prześladowani uczniowie, albo prześladujący, były dla mnie po prostu kolejnymi postaciami, którym włożono takie a nie inne słowa, ale są po prostu tacy, jak każdy inny. Po trzecie, niestety wiele wątków było do bólu przewidywalnych. Po czwarte, dialogi były dla mnie strasznie puste. Ponadto stworzony przez autora system magiczny wydawał się mieć błędy logiczne, wcześniejsze informacje były zaprzeczane przez czyny.
Jeden plus to rozwój postaci w naprawdę fajny sposób. Ale ten element niestety nie przeważał na tyle, żebym wielokrotnie nie chciała odłożyć pozycji na później.
Być może jestem już w nieodpowiednim wieku na lekturę tej książki. Nie twierdzę, że mój odbiór nie jest spowodowany właśnie tym, bo nie ciekawi mnie czytanie o problemach młodzieży szkolnej (chyba że w kontekście naukowym).
O bogowie, nie lubię źle mówić o czymś, co stworzyły osoby, które lubię, bo naprawdę autora książki bardzo lubię i szanuję jako człowieka, świetnie się z nim dyskutuje, ale niestety książka "Liceum Ogólnomagiczne" mnie nie porwała...
Po pierwsze, niesamowicie znudził mnie już motyw osoby, która nagle się dowiaduje, że jest magiczna i rusza do szkoły magii, gdzie uczy się o...
Miałam problem z tą książką.
Pierwsza część historii była ciekawa, inna, trzymająca w napięciu. Ciągle czułam rozedgranie w środku, przyspieszone bicie serca, kibicowałam bohaterom. Ale szczerze mówiąc, nie poczułam z nikim więzi. Gdyby ktokolwiek zginął, nie miałabym poczucia, że coś utraciłam. Z resztą, trupów nie brakuje i nigdy nie zdarzyło mi się pomyśleć "o nie, tylko nie on/a". Dalsze części były jakby oderwane od reszty. Nie widać jednego celu, co chwile pojawiają się nowe motywacje, które do niczego nie prowadzą. Tak naprawdę na sam koniec historii widać zawiązanie głównego wątku. No i powiem szczerze, że ostatnie 100 stron przemęczyłam niemiłosiernie. Już chciałam, żeby książka się skończyła. Ale pozytyw jest taki, że jest to coś innego. W końcu nie ma podążania utartym schematem i to jest super.
Miałam problem z tą książką.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPierwsza część historii była ciekawa, inna, trzymająca w napięciu. Ciągle czułam rozedgranie w środku, przyspieszone bicie serca, kibicowałam bohaterom. Ale szczerze mówiąc, nie poczułam z nikim więzi. Gdyby ktokolwiek zginął, nie miałabym poczucia, że coś utraciłam. Z resztą, trupów nie brakuje i nigdy nie zdarzyło mi się pomyśleć "o nie, tylko...