-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant21
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-12-15
2018-10-10
Brak mi słów. Naprawdę. Nie wiem, co powiedzieć…
Są takie historie, które rozbijają czytelnika na drobne kawałeczki. Niszczą pustoszą i pozostawiają wielki zamęt w głowie. Taką książką jest „Bang”. To historia, która wstrząśnie Wami do głębi, oszołomi i da do myślenia. To opowieść o cierpieniu, zemście, szukaniu zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy. Niesamowita, mocna, brutalna i… tak inna od wszystkiego, co dotychczas czytałam. Ciągle jestem w szoku i nie potrafię skleić składnej rekomendacji, ale wierzcie mi na słowo, że o tej książce długo nie zapomnicie! Więcej na blogu: http://beauty-little-moment.blogspot.com/2018/10/bang-ek-blair.html
Brak mi słów. Naprawdę. Nie wiem, co powiedzieć…
Są takie historie, które rozbijają czytelnika na drobne kawałeczki. Niszczą pustoszą i pozostawiają wielki zamęt w głowie. Taką książką jest „Bang”. To historia, która wstrząśnie Wami do głębi, oszołomi i da do myślenia. To opowieść o cierpieniu, zemście, szukaniu zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy. Niesamowita, mocna,...
Tęskniliście za Wendy, Victorem, Wol i innymi bohaterami „Sekretu bóstwa ptaków”? Ja bardzo! Ale ponowne spotkanie będzie zupełnie inne niż się spodziewacie… Dzięki wizji, Wendy wie co powinna zrobić, by wygrać wojnę z Infernem i ocalić swoich przyjaciół. Problem w tym, że nie robi wszystkiego dokładnie tak powinna, a drobne zmiany wywołują lawinę konsekwencji. Chcąc przyspieszyć bieg wydarzeń, dziewczyna całkowicie zmienia przyszłość, a w skutek splotu wypadków, to nie ona, lecz Victor, połyka tabletkę przywołującą moc bóstwa ptaków. Tylko jak bez boskiej potęgi Wendy ma ocalić przyszłość? I czy jeszcze jest szansa, by Victor ją pokochał?
„Przyszłość można kształtować. Jest niczym plastelina, którą modelujemy, podejmując decyzje i wprawiając koło życia w ruch za pomocą czynów. Przyszłość nie istnieje, dopóki nie stanie się faktem dokonanym. Fakty dokonane zaś to byty święte, niezmienne i powiązane z innymi wydarzeniami tak ściśle, że jedno przekształcenie może doprowadzić do łańcucha tragedii.”
Podobno historia lubi się powtarzać… ale nie tym razem. Wendy naprawdę nabroiła i nic nie dzieje się tak jak powinno. Czytelnik odbywa więc podobną podróż, ale zupełnie innymi ścieżkami. Przeżywa podobne przygody, ale mające zupełnie inne konsekwencje. I wreszcie poznaje na nowo bohaterów, którzy w nowych okolicznościach, nie są tacy sami jak dawniej. Motyw pętli czasowej jest jednym z moich ulubionych, ale zawsze obawiam się jak autor poprowadzi akcję, by była podobna, a za razem zupełnie inna. I wiecie, co? Mimi poradziła sobie rewelacyjnie. Bawi się wydarzeniami, plącze je, zmienia, rzuca bohaterce kłody pod nogi i ciągle utrudnia jej zadanie. W pewnym momencie zaczęłam mieć wątpliwości, czy uda się jej wybrnąć z kłopotów jakich narobiła Wendy, ale wtedy przyszedł czas na kolejny zwrot akcji, który ponownie odmienił bieg wydarzeń, a potem kolejny i jeszcze jeden… Nie spodziewałam się, że autorce uda się aż tyle razy mnie zaskoczyć!
Pierwszy tom obfitował w niesamowite przygody i barwne opisy otaczającej rzeczywistości. Tym razem autorka stawia bardziej na akcję, dramatyzm i dynamizm. Mniej tu obszernych opisów, za to więcej zwrotów fabularnych. Choć pokochałam styl Mimi właśnie dzięki tym niemal filmowym opisom, cieszę się, że tym razem postawiła na akcję, bo aż skręcało mnie z ciekawości co wydarzy się za chwilę. Drugi tom jest więc krótszy, ale po brzegi nasycony adrenaliną i magicznymi wydarzeniami. Autorka nagina rzeczywistość, bawi się wydarzeniami, plącze ścieżki bohaterów i zmusza ich do zmierzenia się z okrutnymi konsekwencjami swoich czynów.
„Dopiero po całkowitym poddaniu się otwierają się nowe możliwości. Rodzi się zupełnie inna nadzieja. Nie otrzymasz jej, dopóki nie wylądujesz na dnie.”
O CZYM? „Barman okryty piórami”, to kontynuacja, która nie tylko dorównuje poprzedniej części, ale wręcz podnosi porzeczkę jeszcze wyżej. Epicka wizja, odważne rozwiązania i ciągłe zwroty akcji- to znaki rozpoznawcze tego tomu. Ponownie spotkacie znanych już bohaterów, odwiedzicie poznane wcześniej miejsca, ale choć wszystko jest znajome, będziecie musieli poznać to na nowo. To opowieść o przyjaźni, dla której warto poświęcić przyszłość i miłości, dla której trzeba zmienić przeszłość. Ale to też historia, o ponoszeniu konsekwencji swoich czynów i próbie naprawienia teraźniejszości. Przepiękna, magiczna, hipnotyzująca ale też brutalna, nieprzewidywalna i szokująca. Taka właśnie jest ta książka. Perfekcyjne zakończenie cyklu i brawurowy popis wyobraźni autorki. Po prostu MUSICIE to przeczytać
beauty-little-moment.blogspot.com
Tęskniliście za Wendy, Victorem, Wol i innymi bohaterami „Sekretu bóstwa ptaków”? Ja bardzo! Ale ponowne spotkanie będzie zupełnie inne niż się spodziewacie… Dzięki wizji, Wendy wie co powinna zrobić, by wygrać wojnę z Infernem i ocalić swoich przyjaciół. Problem w tym, że nie robi wszystkiego dokładnie tak powinna, a drobne zmiany wywołują lawinę konsekwencji. Chcąc...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-27
Wielkie historie zawsze zaczynają się od małych rzeczy. Ta nie stanowi wyjątku. Wszystko zaczęło się, bowiem od zwykłej szmacianej lalki, którą Anna znalazła w klasie. Lalka jak się okazuje, należy do pewnego tajemniczego outsidera- Abla Tannateka, a konkretniej do jego młodszej siostry Michi. Choć o Ablu krążą dosyć niepokojące plotki i jest nazywany dosyć jednoznacznie „polskim handlarzem pasmanterią”, Anna ulega dziwnej fascynacji jego osobą. Choć wie jedynie, że nie jest to człowiek, którym powinna sobie zaprzątać głowę młoda, poukładana dziewczyna, nie ma zamiaru słuchać głosu rozsądku. Niejako wbrew logice i sobie samej postanawia dowiedzieć się więcej o Tannateku. Śledząc go odkrywa jego drugie oblicze- kochającego i troskliwego brata, ale też tajemniczego baśniarza, który magią słów potrafi przenieść człowieka do opowiadanej historii. Jedno jest pewne- to odkrycie zmieni całe dotychczasowe życie Anny. A opowieść, początkowo niewinna, staje się coraz bardziej niebezpieczna. Podobnie jak samo życie.
Opis, który znajdziecie z tyłu okładki, a raczej fragment powieści, wskazuje całkowicie błędnie na jakiś tani romans paranormalny. Otóż moi drodzy, ani paranormalny, ani romans. „Baśniarz” jest czymś zupełnie innym i o znacznie większym znaczeniu. Dwie historie toczą się tu obok siebie i wzajemnie się przenikają. Okazuje się bowiem, ze baśń wcale nie różni się wielce od realnego życia. Fikcja ma w sobie więcej z prawdy niż można by się spodziewać. Myślisz, że to magia, ale nie. To tylko brutalna rzeczywistość. Prawdziwe wydarzenia kreują tu te fikcyjne, dlatego nie możemy wyprzedzić biegu wydarzeń, choć niekiedy bardzo byśmy chcieli. Czy baśń Anny, Abla i Michi skończy się zdaniem „i żyli długo i szczęśliwie”?
„-To cudowna historia. Skąd ty bierzesz te wszystkie słowa? Te wszystkie obrazy?
-Z prawdziwego życia- odparł.- oprócz niego nic więcej nie ma…”
Choć tytuł jest magiczny, opisana historia jest na wskroś prawdziwa i twarda jak diament. Jedyna baśniowość ukryta jest w opowieściach Abla, które są jedynym jasnym punktem w oceanie cieni. Historia Tannateka i jego siostry jest bowiem bardzo smutna. Opuszczeni przez matkę, prześladowani przez ojca mogą ufać tylko sobie i są zmuszeni by walczyć o prawo do bycia razem. Lecz to dopiero początek tragedii. A Anna? Kim jest Anna w tej opowieści? Zagubioną duszą, czy przystanią, która pilnuje by ta dwójka nie poszła na dno? A może jest kimś znacznie więcej?
„Na świecie jest więcej pytań niż odpowiedzi, a jeśli pytasz, dlaczego tak jest, to muszę wyznać, że na to pytanie nie znam odpowiedzi.”
„Baśniarz” to kawał dobrej, ambitnej literatury. Autorka posługując się pięknym i niebanalnym językiem w odważny i inteligentny sposób opisuje brutalne realia, wplatając w swą opowieść egzotyczną nutę baśniowości. Jest to powieść wprost przepełniona niedopowiedzeniami i ukrytymi znaczeniami. Nic nie jest tu proste i dosłowne, autorka każe nam się zastanowić i przemyśleć wiele spraw. Nie ma tu łatwych rozwiązań, wszystkie relacje i decyzje niosą ze sobą konsekwencje. Ale czy w prawdziwym życiu nie jest tak samo?
„-Ach!- krzyknęła Mała Królowa- czy na świecie nie ma nic, co jest piękne i równocześnie nie jest niebezpieczne?”
-(…)Rozejrzyj się dookoła Mała Królowo. Istnieje też coś, co jest tylko niebezpieczne i nie jest piękne…”
Od początku poczułam, że ta książka jest wprost napisana dla mnie. Anna jest prawie moją rówieśnicą i bardzo szybko odnalazłam z nią nić porozumienia. Obie mamy takie samo filozoficzne podejście do życia, stale rozmyślamy o tym, na jakich zasadach funkcjonuje świat i staramy się odkryć jego prawdziwe znaczenie. Rozmyślamy nad drogami, które wybierzemy w przyszłości i nad drogami innych ludzi, bo od tego czy się skrzyżują zależy bardzo wiele.
Stale znajdowałam też w tekście zdanie „Trzeba w końcu zacząć uczyć się do matury. Przecież sama się nie napisze”. Cóż… Niestety muszę się z tym zdaniem zgodzić :-P
Cieszę się, że właśnie teraz zdecydowałam się na lekturę „Baśniarza”, choć książka czekała na półce od dłuższego czasu. Nie wcześniej nie później, lecz teraz. Książka swą realnością i płynącą z niej magią przeniknęła do mojej duszy i czuję, że słowa baśniarza zostaną ze mną na długi czas.
„-Młoda damo (…) czy mogę służyć chusteczką? Pani płacze.
- Och, rzeczywiście. Widzi pan, a ja myślałam, ze się śmieję. Jak bardzo można się pomylić.”
O CZYM? Pierwszy raz sama nie wiem jak mam podsumować książkę. Wywarła ona na mnie ogromne wrażenie i nie mogę otrząsnąć się z opisanej w nich wydarzeń. Więc o czym jest ta powieść? Myślę, że przede wszystkim o życiu. O tym jakie jest okrutnie i niesprawiedliwe. O odnalezieniu swojej drogi i o wyborach, do jakich nas to życie zmusi. O świecie, w którym obok siebie żyją różni ludzie a między nimi rozpościera się przepaść niezrozumienia i uprzedzeń. Przepaść, której mimo starań nie da się przeskoczyć. Powieść jest wstrząsająca i bardzo bolesna. Znajdzie się tu również sporo miejsca na szok i łzy. Znajdziemy tu odrobinę kryminału, dramat i szczyptę baśniowości, która jednak wbrew pozorom nie jest tu najważniejsza.
Wcale bym się nie zdziwiła gdybyście po lekturze recenzji nadal nie byli dokładnie zorientowani, czym w istocie jest „Baśniarz”. Ale wiecie co? To dobrze. Takie powieści to zagadki, które trzeba rozwikłać samemu. Ja odkryłam przed Wami jedynie nikłą część opowieści. Książka ma do zaoferowania jeszcze wiele ukrytych oblicz i jestem pewna, że Was nie rozczaruje.
Ocena:
10/10
Wielkie historie zawsze zaczynają się od małych rzeczy. Ta nie stanowi wyjątku. Wszystko zaczęło się, bowiem od zwykłej szmacianej lalki, którą Anna znalazła w klasie. Lalka jak się okazuje, należy do pewnego tajemniczego outsidera- Abla Tannateka, a konkretniej do jego młodszej siostry Michi. Choć o Ablu krążą dosyć niepokojące plotki i jest nazywany dosyć jednoznacznie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-10-20
Od kiedy skończyłam czytać "Chłopaka, którego nie było" nie mogę przestać myśleć o tej książce. Historia, którą snuje Pani Rodzeń jest niezwykła, nieprawdopodobna, wręcz magiczna… Szara, smutna codzienność przeplata się tu z realizmem magicznym, który odrywa nas od rzeczywistości i przenosi w inny wymiar. Gdzieś, gdzie miłość przekracza wszelkie możliwe granice. Nie jest to opowieść, która spodoba się zatwardziałym realistom z praktycznym podejściem do życia. To historia dla marzycieli, dla tych, którzy wolą czuć niż rozumieć. Ale przede wszystkim dla dojrzałych romantyczek, które wciąż wierzą w miłość jak z bajki❤❤❤ Po prostu musicie ją przeczytać.
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2019/10/chopak-ktorego-nie-byo-elzbieta-rodzen.html
Od kiedy skończyłam czytać "Chłopaka, którego nie było" nie mogę przestać myśleć o tej książce. Historia, którą snuje Pani Rodzeń jest niezwykła, nieprawdopodobna, wręcz magiczna… Szara, smutna codzienność przeplata się tu z realizmem magicznym, który odrywa nas od rzeczywistości i przenosi w inny wymiar. Gdzieś, gdzie miłość przekracza wszelkie możliwe granice. Nie jest to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-03
Recenzja pochodzi z bloga: http://beauty-little-moment.blogspot.com/
Wszystko było dokładnie zaplanowane. Przemyślane krok po kroku. Wymierzone z precyzją i konsekwentnie realizowane. Elizabeth sama nie wie kiedy dokładnie jej intryga zaczęła walić się jak domek z kart. Kiedy poczuła, że jej martwe serce zabiło mocniej dla mężczyzny, którego miała zniszczyć? A może znacznie wcześniej, w momencie kiedy zobaczyła go po raz pierwszy? Teraz jednak za późno, by się nad tym zastanawiać. Padł strzał, a po nim zostało już tylko echo. Niemilknące, wdzierające się podstępnie w każdą najmniejszą cząstkę duszy i niszczące resztki życia jakie tliły się w jej martwym sercu. Teraz nie ma już nic. Jest wrakiem.
Elizabeth poznałam jako Ninę- piękną, bogatą i pewną siebie kobietę, która ma cel i konsekwentnie go realizuje. Była wyrachowana, zła i pozbawiona emocji. Jak maszyna bez duszy gotowa na wszystko, by zrealizować swój plan. Teraz już wiem, że to była tylko maska. Zasłona kłamstw, za którą ukrywała się mała, skrzywdzona dziewczynka. Zemsta miała przynieść jej ukojenie i uleczyć zgniłe i zniszczone wnętrze. Ale wtedy pojawił się Declan i niczym tornado burzył kolejne mury obronne, zostawiając ją słabą i bezbronną. Dlatego to, co wydarzyło się potem całkowicie ją zdruzgotało. Myśleliście, że Elizabeth nie można już bardziej zniszczyć? Że nie może ją spotkać nic gorszego ponad to, czego już doświadczyła? Byliście w błędzie. Dopiero teraz staniecie twarzą w twarz z naprawdę zniszczoną Elizabeth. Przesiąkniętą na wskroś bólem, wijącą się w agonii, z pękniętym sercem, które mimo wszystkich krzywd wciąż bije, szydząc sobie z jej marnej egzystencji.
Myślałam, że po „Bang”, autorka niczym mnie już nie zaskoczy. Że wyczerpała limit zła, cierpienia i nieszczęść zrzucanych na bohaterów, ale byłam w błędzie. Ten tom dosłownie zmiażdżył mi serce. Znacie to uczucie kiedy książka jest tak dobra, że dosłownie czujecie ból jaki znoszą bohaterowie? Że ich historia rozrywa Was od środka i sprawia, że nie możecie zaczerpnąć tchu? Ja tak czułam się czytając „Echo”. Cholera, co ta książka ze mną zrobiła. Nie mogłam pozbyć się jej ze swojej głowy i nadal nie mogę, bo rozpędzony pocisk emocji jaki wystrzeliła w moim kierunku autorka, wciąż tkwi w moim sercu i chyba już zawsze tam pozostanie.
Ta książka druzgocze, wstrząsa oszałamia. Pierwszemu tomowi dałam maksymalną ocenę i chyba muszę podnieść skalę, bo ten tom okazał się jeszcze lepszy, intensywniejszy i bardziej mroczny niż poprzedni. Autorka nie skończyła wcale swojej opowieści na głośnym BANG! lecz pokazuje też konsekwencje jakie niesie ze sobą echo wystrzału. Brutalnie warstwa po warstwie, centymetr po centymetrze odziera swoich bohaterów z tajemnic i każe zmierzyć się z prawdą stopniowo ich niszcząc. Mistrzowsko poprowadziła podróż w głąb duszy i emocji. Jest niczym płomień, który spala bohaterów na popiół, rozbija ich, sprawia, że stają się wrakami. Już same emocje wystarczyłyby, żeby ten tom był doskonały, ale autorka nie zadowala się tylko nimi. Rozbudowuje też rozpoczętą w tomie pierwszym intrygę, tym razem wyjątkowo za plecami głównych bohaterów i to, czego się dowiedzą całkowicie zachwieje ich światem.
O CZYM? „Echo”, to książka, która Was zniszczy. Emocjonalnie rozdepcze i zdruzgocze. Jak wiele można poświęcić, by odzyskać utraconą miłość? Ile można znieść w jej imieniu? Czy coś, co było budowane na kłamstwie można w ogóle odbudować i czy powinno się to robić? Na wszystkie te pytania razem z bohaterami szukamy odpowiedzi w drugim tomie cyklu, który nikogo nie pozostawi obojętnym. To naprawdę pokręcona, chora, brutalna opowieść o najczarniejszym mroku ludzkiej duszy. O niewyobrażalnym bólu i upadku na samo dno. Ta historia niemal fizycznie boli. Jej poznawanie wstrząsa i szokuje. Pozbawia tchu i rani do krwi. To literacka tortura, niesamowita, doskonała, odurzająca, ale też zatruwająca umysł swoją szczerością i brzydotą. Nie zapomnicie jej nigdy. Nie ma takiej możliwości, bo jeszcze długo po skończeniu lektury będzie ona rozbrzmiewała echem w waszych głowach i złamanych sercach.
Recenzja pochodzi z bloga: http://beauty-little-moment.blogspot.com/
Wszystko było dokładnie zaplanowane. Przemyślane krok po kroku. Wymierzone z precyzją i konsekwentnie realizowane. Elizabeth sama nie wie kiedy dokładnie jej intryga zaczęła walić się jak domek z kart. Kiedy poczuła, że jej martwe serce zabiło mocniej dla mężczyzny, którego miała zniszczyć? A może...
2013-10-21
Papierowe kwiaty mrocznego ogrodu
Miłość to najpiękniejsze uczucie na świecie. Często rodzi się w bólu, a jej podtrzymanie niejednokrotnie skazuje na wiele wyrzeczeń. Zdarza się jednak, że miłość jest zakazana, bezbożna, zła. Ale czy na pewno? Czy miłość może być złem? Być grzechem? I czy kruche, niewinne dzieci muszą za ten grzech płacić? Czy są przeklęte na wieki?
To była doskonała rodzina. Piękna matka, przystojny ojciec, urocze dzieci. Wspaniały dom, dobra praca, wszechobecna miłość i rodzinne ciepło. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia. Rodzina oczekując na ojca z przyjęciem urodzinowym nagle przyjmuje nieoczekiwanych gości. Są jak posłańcy śmierci, niosący najgorsze możliwe nowiny. Ojca już nie ma. I nigdy nie wróci. Zginął…
„W końcu przywykłam do myśli, ze śmierć jest ślepym żniwiarzem, niełaskawym dla kochanych i potrzebnych.”*
W obliczu tragedii matka okazuje się być całkowicie bezsilna. Ukazuje się druga strona medalu, ta, która do tej pory była skryta w cieniu. Rodzina ma ogromne długi, zastawiony dom, i zupełny brak perspektyw, ponieważ skupiona jedynie na swym wyglądzie matka, nie jest w stanie zapewnić czwórce swoich dzieci niczego. Ostatnia droga ratunku prowadzi do Wirginii, do Foxworth Hall- rodzinnej posiadłości matki dzieci. Ogromny, tajemniczy, stary i mroczny dom skrywa jednak jeszcze mroczniejsze rodzinne tajemnice i ludzi, którzy wcale nie uważają rodziny za mile widzianą.
Jednak prawda okazuje się jeszcze okrutniejsza. Cathy, Chris, Carrie i Cory są bowiem wynikiem, grzesznego i zakazanego uczucia. W czasie, gdy ich matka próbuje odzyskać miłość i zaufanie ojca, dzieci ukrywają się w pokoju na poddaszu, pilnowane przez czujną i okrutną babcię. Swe istnienie będą mogli ujawnić dopiero wtedy, gdy dziadek wybaczy ich matce dawne grzechy… lub umrze. Ale kiedy to nastąpi?
„Może zakochani wcale nie powinni patrzeć na ziemię? Ziemia oznacza rzeczywistość, a rzeczywistość frustracje, nieprzewidziane choroby, śmierć, morderstwa i wszelkie inne tragedie. Kochankowie powinni patrzeć w niebo, bo tylko tam ich piękne złudzenia nie mogą być podeptane.”*
Plan wydaje się prosty i łatwy do zaakceptowania. „Tylko kilka dni”- tak mówiła do dzieci matka. Dni jednak zmieniały się w tygodnie, a tygodnie- w miesiące… Choć miłość matki to coś pierwotnego i niepodważalnego, jednak wraz z każdym dniem spędzonym na mrocznym poddaszu w dzieciach budziły się nowe, nieznane uczucia. Niepewność zmieniała się w strach, a strach w nienawiść. Bo czy zaufanie może być wieczne, bezwarunkowe i zupełnie ślepe? By określić matkę, zacytuję może moją własną mamę, która czytała tą książkę przede mną: „Miałam ochotę zwyczajnie przełożyć tą pustą lalę przez kolano i wlać jej trochę oleju do głowy”. Kobieta budzi bowiem wiele sprzecznych uczuć i emocji. Chcąc dla swych dzieci pozornie jak najlepiej, wyrządza im ogromną krzywdę.
Książka jest niebywale wstrząsająca i pełna wyrafinowanego okrucieństwa. Dzieci zostały zamknięte w sekrecie, z dala od innych ludzi, pozostawione same sobie, pozbawione wiary i nadziei na lepsze jutro i spełnienie marzeń. Mamione prezentami tak naprawdę pragnęły tylko jednego: wolności. Poddasze staje się ich światem, tam rosną, dojrzewają zarówno fizycznie jak i emocjonalnie, uczą się życia, przetrwania i zbliżają się do siebie. Tam również dokonują wstrząsających odkryć, dowiadują się bolesnej prawdy, doświadczają różnych aspektów miłości, ale też zła i wyrafinowanego okrucieństwa. Są niczym kwiaty- piękne, kolorowe i pełne blasku, więdnące jednak z każdym dniem i powoli, cichutko umierające, w tajemnicy przed całym światem. W przeświadczeniu, że są źli, bo ze zła się zrodzili. To, co mi nie dawało spokoju i budziło ogromy sprzeciw to ich postawa. Dlaczego byli tacy ślepi? Dlaczego nie zdecydowali się na jakiś ruch?
„Wtedy przyszła do mnie odpowiedź, której tak długo szukałam - a wielokrotnie się zastanawiałam, czym był ten tajemniczy przycisk, włączający miłość... i pożądanie.(...) Tu chodziło o oczy. Sekret miłości tkwi w oczach, w sposobie porozumiewania się i mówienia bez otwierania ust.”*
Książka została wydana w roku 1979, co paradoksalnie stanowiło największe zaskoczenie. Opowieść jest tak świetnie skonstruowana, tak świeża i niebanalna, że totalnie nie kojarzy mi się z ciężkim stylem, trudnymi zwrotami, które wyszły z użycia i pewną typowością cechującą dawne dzieła, że spodziewałam się raczej, że autorka napisała ją zupełnie niedawno. Opowieść jest więc jakby zaklęta w czasie, uniwersalna, poruszająca bardzo trudne tematy i to nie te „typowe” o których się nie mówi, lecz zupełnie inne i do tej pory naprawdę pominięte milczeniem. Myślę, ze jeszcze długo będzie uważana za ponadczasową i niezwykle aktualną.
O CZYM? Przede wszystkim o okrucieństwie, zakazanej miłości, rodzinnych tajemnicach i wielkich tragediach- również tych wewnętrznych. O dojrzewaniu, wierze, wybaczaniu i nienawiści. Pozycja pełna emocji, często bardzo sprzecznych. O rządzy pieniądza, która potrafi zatruć nawet najczystsze serce. Bardzo szokująca, kontrowersyjna, szczera i chwilami trudna do zaakceptowania. Nie można powiedzieć o niej, że jest „fajna”, bo nic fajnego się w niej nie dzieje. Jest okrutna, bolesna i budząca całą gamę różnych emocji. Mimo lekkiego pióra pisarki momentami bardzo trudna. Jednak gdy raz po nią sięgniesz z pewnością już jej nie odłożysz. Bez względu na to czy spodoba ci się czy nie i tak przeczytasz ją aż do ostatniej strony. Ostatniej linijki. Ostatniego słowa. Gwarantuję, że nikogo nie pozostawi obojętnym. Jak dla mnie to prawdziwe dzieło. Klasyka. Absolutnie wstrząsające.
Ocena:
10/10
Papierowe kwiaty mrocznego ogrodu
Miłość to najpiękniejsze uczucie na świecie. Często rodzi się w bólu, a jej podtrzymanie niejednokrotnie skazuje na wiele wyrzeczeń. Zdarza się jednak, że miłość jest zakazana, bezbożna, zła. Ale czy na pewno? Czy miłość może być złem? Być grzechem? I czy kruche, niewinne dzieci muszą za ten grzech płacić? Czy są przeklęte na wieki?
To...
2013-09-30
„Szanowny Panie Boże…”
Wierzycie w Boga? Wierzycie, że jest gdzieś tam w górze i czuwa nad nami? Oskar nie wierzy. Zwyczajnie nie ma powodu. Chłopiec umiera. Wie, że to prawda, choć nikt nie ma na tyle odwagi by powiedzieć mu o tym wprost. Za sprawą raka od lat jego domem jest szpital, teraz jednak, kiedy zawiodły wszelkie metody leczenia będzie go musiał opuścić. I to na zawsze.
„Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie. Zachowujemy się wszyscy, jakbyśmy byli nieśmiertelni.”
Najlepszą przyjaciółką i powierniczką Oskara jest Pani Róża, zwana przez niego ciocią Różą. To stara kobieta, wolontariuszka, odwiedzająca w szpitalu chore dzieci. Dla Oskara jej wizyty to jednak coś więcej niż tylko rozmowy. Kobieta, jako jedyna potrafi dotrzeć do jego wnętrza i dać wiarę. Proponuje ona chłopcu, by ten codziennie pisał list do Boga. By mówił mu o wszystkim, co go trapi i uszczęśliwia. By wszystkie swoje emocje przelał na papier. Książka jest właśnie zbiorem listów Oscara do Boga. Są to listy szczere, autentyczne i pełne emocji.
„Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zagnieżdżają się, paraliżują nas nie dopuszczają nowych i w końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem starych śmierdzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz.”
Dzięki cioci Róży, Oskar odkrył sposób, w jaki może przeżyć całe życie w ciągu dwunastu dni, jakie mu pozostały. Każdy jeden dzień jego pozostałego życia odpowiadał dziesięciu latom. Całe „życie” jakie przeżył w ciągu tych kilku dni chłopiec, to groteskowe przedstawienie stereotypów o dorosłych. Oskar w prześmiewczy sposób przedstawia ich lęki, błędy, fobie i uprzedzenia. Dzięki temu powieść Schmitta nabiera uniwersalnego znaczenia i staje się historią dla wszystkich- niezależnie od wieku. Mimo, że bohater jest dzieckiem, to zawarte w książce przesłanie jest kierowane głównie do dorosłych: dokąd zmierza twoje życie?
„Życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, ze dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, ze jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć.”
Choć jest to opowieść o powolnej i świadomej śmierci, ukazanej oczami dziecka, a zarazem o tym jak zaakceptować przemijanie i kruchość czasu, głównym tematem książki nie jest wcale śmierć. Jest nim życie. Autor stara się przekazać nam za sprawą tych kilku krótkich listów prawdę o sensie naszego istnienia. A tajemnica życia jest w gruncie rzeczy bardzo prosta. Należy cieszyć się każdym dniem, ponieważ każdy może okazać się tym ostatnim.
„Codziennie patrz na świat jakbyś widział go po raz pierwszy.”
Książka mimo swojej nikłej objętości jest po brzegi naszpikowana pięknymi i na wskroś prawdziwymi cytatami, które są jak małe mądrości zamknięte w słowach. Historia jest porównywana do „Małego księcia”. Moim zdaniem „Oskar i Pani Róża” to pozycja lepsza, ponieważ bardziej realistyczna i dramatyczna, a zarazem oddziałująca na emocje i niepozostawiająca nikogo obojętnym. Myślę, że każdy powinien choć raz przeczytać tą powieść. Ja z pewnością jeszcze nie raz do niej powrócę.
Ocena:
10/10
Pozycja obowiązkowa
„Szanowny Panie Boże…”
Wierzycie w Boga? Wierzycie, że jest gdzieś tam w górze i czuwa nad nami? Oskar nie wierzy. Zwyczajnie nie ma powodu. Chłopiec umiera. Wie, że to prawda, choć nikt nie ma na tyle odwagi by powiedzieć mu o tym wprost. Za sprawą raka od lat jego domem jest szpital, teraz jednak, kiedy zawiodły wszelkie metody leczenia będzie go musiał opuścić. I to na...
2013-11-19
Przeklęci za cudze grzechy
Nikt nie powinien być więziony ani zamykany z dala od świata, w którym żyją inni ludzie. Izolacja, sprawia, że człowiek zmienia się w płochliwe, zaszczute zwierzątko, niezdolne do odnalezienia siebie w realnym życiu. Jednak nawet, kiedy brak już nadziei, kiedy za sprawą kilku zdań cały świat rozpada się w pył, gdy cała wiara zostaje rozwiana gwałtownie szyderczym śmiechem, nawet wtedy nie można się poddawać. Trzeba walczyć. Dla siebie. Dla tych, którzy cię potrzebują.
Cathy i Chris po tragicznych wydarzeniach, które rozegrały się na ponurym poddaszu Foxworth Hall, w końcu decydują się na ucieczkę. Trzy lata, cztery miesiące i szesnaście dni. Tyle czasu rodzeństwo spędziło wiezione przez matkę, która jak się okazało, truła swoje dzieci by nie stracić majątku zapisanego przez ojca. Okrutny kodycyl zabraniał jej bowiem posiadania jakiegokolwiek potomstwa. Punktem zwrotnym w historii dzieci okazuje się śmierć młodszego brata, Cory’ego. Chcąc chronić jego bliźniaczkę Carrie i samych siebie, rodzeństwo postanawia wyjść z cienia i ujawnić swoje istnienie światu. Oszukani, upokorzeni, zdradzeni, pozbawieni złudzeń, uciekają od przeszłości, która skradła im dzieciństwo, odarła z niewinności i w brutalny sposób zmusiła, by przedwcześnie dorosnąć.
„Wolność… Czy istniej wspanialsze słowo? Nie, nawet jeśli śmierć wyciągnęłaby po nas lodowate szpony. A niebo byłoby puste.”
Wolność okazuje się być jednak zupełnie innym uczuciem niż tego oczekiwali. Razem z nadzieją rodzi się w nich przerażenie obcym, nieprzyjaznym światem. Dzieci planują udać się na Florydę by tam ułożyć sobie życie na nowo i rozpocząć karierę cyrkowców. Los i tym razem nie jest dla nich łaskawy. W trakcie podróży stan otrutej arszenikiem Carrie gwałtownie się pogarsza. Na ich drodze pojawia się jednak pewna niema kobieta i wyciąga pomocną dłoń. Rodzeństwo znajduje schronienie w domu owdowiałego, czterdziestoletniego lekarza, który ofiarowuje im wsparcie i pomoc.
„Życie jednak może być jak bajka. Zła królowa odeszła z naszego życia, a wkrótce powróci królewna Śnieżka. Ale to nie ona zje zatrute jabłko. W każdej bajce był smok, który musiał zginąć , czarownica i różne przeciwności losu, które trzeba było pokonać na drodze do szczęścia. Wiedziałam już kto w moim życiu grał rolę czarownicy, ale kto zostanie smokiem?”
Podczas gdy „Kwiaty na poddaszu” były historią dosyć melancholijną i choć pełną napięcia, to jednak mało dynamiczną, tu sytuacja jest zupełnie odwrotna. Akcja rozgrywa się na przełomie wielu lat i naprawdę wiele się dzieje. Jest to czas wielkich zmian, spełniania zaprzepaszczonych dawno temu marzeń i odkrywania siebie. Choć w życiu rodzeństwa nastają w końcu radosne dni, cień przeszłości wciąż kładzie mroczne widmo na ich dalsze losy. Skrywane uczucia i zakazane namiętności ciągle nie dają o sobie zapomnieć i pragną zerwać się ze smyczy.
Każdy z Dollangangerów radzi sobie z przeszłością na swój sposób. Chris stara się przebaczyć i zapomnieć, w przeciwieństwie do swoich sióstr z optymizmem patrzy w przyszłość. Carrie pogrąża się w rozpaczy z powodu swojej inności wywołanej okrutnym dzieciństwem. A główna bohaterka? Dla Cathy koszmar wcale nie skończył się wraz z opuszczeniem Foxworth Hall. Dziewczyna jest rozgoryczona i pełna nienawiści. Jedyne czego pragnie to udowodnić swoją wartość i zemścić się na matce.
„Wspomnienia? Czym były wspomnienia? Jedynie narzędziem tortur, niczym innym!”
O CZYM? Jeszcze bardziej wstrząsająca, okrutna, bolesna i emocjonalna od poprzedniego tomu. Historia dzieci, które przeszły piekło, i którym udało się z tego piekła uciec. Nie oznacza to jednak wcale, że się od niego uwolnili. Prześladują ich demony przeszłości, pragnienia, których nie rozumieją i uczucia, których nie są w stanie okiełznać. Książka jest całkowicie szokująca, wręcz patologiczna. Jestem pewna, że wstrząśnie każdym, dlatego nie polecam czytać wszystkich tomów jeden po drugim. Jeśli już przy poszczególnych tomach jesteśmy: w czytaniu „Płatków na wietrze” zupełnie nie przeszkadza nieznajomość pierwszego tomu, gdyż cała historia została pobieżnie streszczona w pierwszym rozdziale. To dosyć nietypowa seria, ponieważ każdy tom tworzy zamkniętą całość i nie wymaga poznania tomów dalszych, choć są ze sobą ściśle związane. Jestem jednak pewna, że gdy poznacie historię rodzeństwa i zniewalający styl Andrews nie oprzecie się pokusie by zwyczajnie czytać dalej.
Ocena:
10/10
Przeklęci za cudze grzechy
Nikt nie powinien być więziony ani zamykany z dala od świata, w którym żyją inni ludzie. Izolacja, sprawia, że człowiek zmienia się w płochliwe, zaszczute zwierzątko, niezdolne do odnalezienia siebie w realnym życiu. Jednak nawet, kiedy brak już nadziei, kiedy za sprawą kilku zdań cały świat rozpada się w pył, gdy cała wiara zostaje rozwiana...
2017-11-12
„Terapia”, to książka, która w trakcie lektury wielokrotnie złamała mi serce, wycisnęła łzy i nie pozwoliła opuścić swoich kart dopóki nie poznałam jej całej. Zafundowała mi dwie nieprzespane noce, podczas których zbyt wiele myśli i refleksji kołatało mi się w głowie, by pozwolić spokojnie zasnąć. Emocjonalnie, to bardzo trudna pozycja, mocna, drastyczna i ciężka, ale też niosąca terapeutyczne pokłady nadziei. Ciężko mi podsumować tak złożoną i w surowy sposób, piękną opowieść, o cierpieniu, depresji i walce z własnymi demonami. Ta książka niszczy i buduje, wywołuje potoki łez, ale też szczere uśmiechy. Dawno nie czytałam tak głębokiej i mocnej książki, niosącej ważne przesłanie i uświadamiające je w tak dobitny sposób. Dla mnie, to nie tylko jedna z lepszych książek tego roku- to jedna z najlepszych w całym moim czytelniczym życiu.
CAŁA RECENZJA: http://beauty-little-moment.blogspot.com/2017/11/terapia-kathryn-perez-przedpremierowo.html
„Terapia”, to książka, która w trakcie lektury wielokrotnie złamała mi serce, wycisnęła łzy i nie pozwoliła opuścić swoich kart dopóki nie poznałam jej całej. Zafundowała mi dwie nieprzespane noce, podczas których zbyt wiele myśli i refleksji kołatało mi się w głowie, by pozwolić spokojnie zasnąć. Emocjonalnie, to bardzo trudna pozycja, mocna, drastyczna i ciężka, ale też...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-10-23
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2018/10/zabic-sarai-j-redmerski.html
Jak wiele można poświęcić, by odzyskać utraconą wolność? Odpowiedź brzmi- wszystko. Nawet własne życie. To właśnie je kładzie na szali Sarai chowając się w samochodzie płatnego zabójcy. Dziewczyna doskonale wie co robi. Od wielu lat planowała swoją ucieczkę, a tajemniczy Amerykanin, mimo swojej profesji, wzbudza w niej zaufanie i jest jej ostatnią szansą na wolność. Dziewczyna zbyt długo tkwiła w niewoli barona narkotykowego, dla którego była ulubioną zabawką. Zbyt dużo widziała. Zbyt dużo przeżyła. Dlatego ucieknie, albo zginie próbując. Jednak już od momentu, kiedy Sarai skrywa się w samochodzie płatnego zabójcy Victora, nic nie idzie zgodnie z planem. Uciekając, dziewczyna wydała na siebie wyrok śmierci, a jej życie, o ironio, spoczywa w rękach mężczyzny, który może je zakończyć jednym strzałem. Choć Victor powinien odesłać ją z powrotem do jej dotychczasowego piekła, albo zabić, nie robi ani jednego, ani drugiego. Choć sam nie wie czemu, postanawia pomóc Sarai, narażając przy tym swoją misję, a także życie.
Upragniona wolność okazuje się dla Sarai o wiele bardziej niebezpieczna od dotychczasowej niewoli. Ciągłe ucieczki, kule śmigające w powietrzu i stała niepewność, co dalej- tak teraz wygląda jej rzeczywistość. Jednocześnie dziewczyna uświadamia sobie, że dziewięć lat niewoli w Meksyku, zmieniły ją diametralnie, a powrót do normalnego życia będzie trudniejszy niż przypuszczała, a może nawet zupełnie niemożliwy. Historia młodej kobiety i płatnego zabójcy wciąga od pierwszej strony. Zaskakuje, szokuje i całkowicie uzależnia. Każdy rozdział wypełniony jest maksymalnie akcją, napięciem i szokującymi zwrotami akcji. Nie ma takiej możliwości, byście odłożyli tą książkę na bok nawet na chwilę. Autorka postarała się, by zapewnić czytelnikowi maksimum wrażeń i doznań i to naprawdę działa, bo od historii Sarai i Victora dosłownie można się uzależnić.
Wciąż nie mogę się otrząsnąć z tego, co ta historia ze mną zrobiła. Nie jest to książka, którą można odłożyć na półkę i natychmiast o niej zapomnieć. Ta krwawa, emocjonalna i chwytająca za serce opowieść, całkowicie mną zawładnęła i pozostawiła z olbrzymim książkowym kacem. Całkowicie zakochałam się w bohaterach- milczącym i bezlitosnym Victorze, oraz wybuchowej i emocjonalnej Sarai. Chemia między tą dwójką była niesamowita, a więź jaka się miedzy nimi rodzi, choć trudna do wyjaśnienia, całkowicie mnie oczarowała. Choć jestem wielką fanką wątków romansowych, o wiele bardziej od wybuchów namiętności cenię sobie napięcie między bohaterami i kumulujące się emocje, a tutaj powietrze aż skrzy od elektryczności, a napięcie jest wprost nie do wytrzymania. Nie jest to kolejny bezmyślny erotyk o niczym, tylko mocna historia pełna krwi, przemocy i tłumionego pożądania, skupiająca się na dramatycznej akcji i na konsekwencjach decyzji podejmowanych przez bohaterów.
O CZYM? „Zabić Sarai”, to historia dziewczyny uciekającej z piekła i płatnego zabójcy, który wbrew swojej naturze jej w tym pomaga. Historia naszpikowana adrenaliną, śmiercią, dramatycznymi decyzjami i zaskakującymi zwrotami akcji. Ale to także przejmująca i chwytająca za serce opowieść o tym co dobre, co słuszne i co właściwe. O tym, że pewnych rzeczy nie zapomina się nigdy, a przeżyta trauma może zmienić diametralnie ludzką psychikę. Jedna z najlepszych, najbardziej szokujących i uzależniających historii jakie kiedykolwiek poznałam. Nie jestem w stanie słowami opisać tego, jak czułam się w trakcie lektury, jak ta historia mną zawładnęła, jak niesamowite emocje towarzyszyły mi, gdy przeżywałam z bohaterami ich krwawe przygody. Wow, po prostu wow. Jeśli wszystkie książki J.A. Redmerski są tak dobre, będę musiała je koniecznie poznać, bo ta kobieta uzależniła mnie od swojego pióra, wyobraźni i emocji jakie wywołuje. Absolutna perełka na wydawniczym rynku- tak dobrej książki już dawno nie czytałam.
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2018/10/zabic-sarai-j-redmerski.html
Jak wiele można poświęcić, by odzyskać utraconą wolność? Odpowiedź brzmi- wszystko. Nawet własne życie. To właśnie je kładzie na szali Sarai chowając się w samochodzie płatnego zabójcy. Dziewczyna doskonale wie co robi. Od wielu lat planowała swoją ucieczkę, a tajemniczy Amerykanin, mimo swojej...
2017-07-05
Od momentu kiedy M. Savage otworzyła oczy i odkryła, że jest uwięziona w trumnie nie opuszcza jej strach i ciągłe poczucie zagrożenia. Choć ona i reszta urodzinowych dzieci, są ŻYWI zaledwie od kilku dni, przeżyli więcej mrożących krew w żyłach przygód, niż my wszyscy razem wzięci. Po krwawej bitwie, poznaniu okrutnej prawdy o Starszych i brawurowej ucieczce, nadchodzi czas na nowe wyzwanie- Omeyocan- planetę, która ma stać się ich nowym, a zarazem pierwszym prawdziwym domem.
Dla urodzinowych dzieci stały ląd oznacza nowe szanse i nowe nadzieje. Przede wszystkim jednak- nowy początek. Omeyocan jest jednak czymś obcym, nieznanym i co za tym idzie, pełnym niebezpieczeństw. Planeta fascynuje od pierwszej chwili kiedy mamy okazję zobaczyć ją oczami Em. Pełna jest niezwykłych budowli, tajemniczych roślin i czyhających zagrożeń. Bohaterowie będą musieli zmierzyć się z nieznanymi stworzeniami, licznymi pułapkami, ale także z głodem i wewnętrznymi podziałami.
Wbrew pozorom największym zagrożeniem okażą się same urodzinowe dzieci. Kiedy obudziły się w trumnach były przekonane, że mają po dwanaście lat, czemu wyraźnie przeczyły niemal dorosłe ciała. Brutalność świata w jakim się znaleźli bardzo szybko pozbawiła ich dziecięcej niewinności, ale dopiero w tym tomie widać wyraźnie jak emocjonalnie dojrzewają i zmieniają się. Autor wystawia ich na próby, które są skokiem na główkę z dzieciństwa w dorosłość. Dzieciństwa, które – dodajmy – w ich przypadku trwało zaledwie kilka godzin. Funkcjonując w obcym, nieznanym świecie uczą się wszystkiego od podstaw, mając w zanadrzu tylko ciche podszepty zwodniczej pamięci. Wypływające na powierzchnię umysłu wspomnienia, kształtują ich sposób patrzenia na świat, ale kiedy zaczynają odzywać się w nich nieznane dotąd emocje, wszystko nagle stanie się o wiele bardziej skomplikowane. Intensywność nowych doznań całkowicie ich oszołomi, spodziewajcie się więc eksplozji emocji, zarówno pozytywnych jak i negatywnych, a także szalejących hormonów i pełnej napięcia walki o władzę.
Cały świat wykreowany przez autora jest jednym wielkim znakiem zapytania. Tyle tu do odkrycia, tyle do zobaczenia. Tymczasem autor nie ma zamiaru bawić się w leniwą eksploatację nowej planety i postanawia od razu rzucić bohaterów na głęboką wodę przerażających przygód. Akcja jest tak dynamiczna, że przez pierwsze kilkanaście stron nie mogłam się skupić na szaleńczo pędzących wydarzeniach. Dzieje się dużo i szybko, zupełnie jak w jedynce i przez długi czas byłam pewna, że powiem Wam na koniec, że autor utrzymał poziom poprzedniego tomu. Teraz jednak nie mogę się z tym zgodzić, bo… okazuje się, że znacząco go podniósł. Byłam bardzo zadowolona z rozwoju akcji, ale też wybranych przez Siglera rozwiązań. Autor w najmniejszym stopniu nie zawiódł pokładanych w nim nadziei.
O CZYM? „Alight”, to dynamiczna, opowieść, pełna akcji, przygód i nowych emocji. Em po raz kolejny poprowadzi czytelnika po jednym z najbardziej tajemniczych zakątków galaktyki i udowodni, że jej przygody mogą stawać się coraz ciekawsze, bardziej mroczne i emocjonujące. Cudowni, niesamowicie wyraziści bohaterowie i pełne tajemniczości tło zachwycą nawet najbardziej wymagających czytelników, a akcja nie zawiedzie żadnego poszukiwacza przygód. Autor wykorzystuje motywy znane z „The 100” i „Avatara” i łączy je ze swoją szaloną wyobraźnią, tworząc iście wybuchową mieszankę. Ta opowieść rozpali Was do czerwoności, jestem tego pewna!
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2017/07/alightrozpaleni-scott-sigler.html
Od momentu kiedy M. Savage otworzyła oczy i odkryła, że jest uwięziona w trumnie nie opuszcza jej strach i ciągłe poczucie zagrożenia. Choć ona i reszta urodzinowych dzieci, są ŻYWI zaledwie od kilku dni, przeżyli więcej mrożących krew w żyłach przygód, niż my wszyscy razem wzięci. Po krwawej bitwie, poznaniu okrutnej prawdy o Starszych i brawurowej ucieczce, nadchodzi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-24
„Birthday Girl”, to historia zakazanego uczucia rodzącego się między młodą dziewczyną, a ojcem jej chłopaka. Kontrowersyjny i budzący skrajne emocje temat, ale im lepiej poznawałam bohaterów i szczerość tego, co jest między nimi, tym większego nabierałam przekonania, że naprawdę są sobie pisani, bez względu na wszystko. Autorka zadaje wiele trudnych i niewygodnych pytań, kreśli piękną, ale i bolesną opowieść i stawia swoich bohaterów przed niemożliwym do dokonania wyborem. Ale ostatecznie jest to historia o tym, że prawdziwe szczęście można odnaleźć niezależnie od wieku i każdy ma do niego równe prawo. Po prostu piękna- dajcie się jej oczarować.
CAŁA RECEZJA: http://beauty-little-moment.blogspot.com/2019/05/birthday-girl-penelope-douglas.html
„Birthday Girl”, to historia zakazanego uczucia rodzącego się między młodą dziewczyną, a ojcem jej chłopaka. Kontrowersyjny i budzący skrajne emocje temat, ale im lepiej poznawałam bohaterów i szczerość tego, co jest między nimi, tym większego nabierałam przekonania, że naprawdę są sobie pisani, bez względu na wszystko. Autorka zadaje wiele trudnych i niewygodnych pytań,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-01-18
Skąd czerpiesz swoją siłę, Blasku Poranka?
Sekty wyznaniowe zawsze budziły we mnie pewną ciekawość ale przede wszystkim lęk i złość. Manipulowanie ludzkimi emocjami, wiarą i wolą, całkiem świadomie, czy też za sprawą podszeptów szaleństwa, budzi ciarki na moim ciele. Większość ludzi decyduje się dołączyć do sekty kiedy znajdzie się na życiowym zakręcie, nie ma w życiu celu i absolutnie nic do stracenia. Wówczas ktoś wykorzystuje to i podaje „pomocną dłoń”. Mimo okoliczności to ich wybór i mają do niego prawo. Inaczej wygląda sytuacja osób, które się w takiej wspólnocie urodziły. One nie mają żadnego wyboru, często nawet nie wiedzą, że można żyć inaczej. Czy można bezkarnie pozbawiać kogoś wolnej woli od dnia narodzin i zmuszać do życia według reguł ustalonych przez szaleńca?
Calder jest dzieckiem urodzonym we wspólnocie zwanej Arkadią, której przewodzi charyzmatyczny i surowy Hector. Zgodnie z przepowiednią proroka, tylko członkowie Arkadii są na tyle czyści by dostąpić zbawienia i przekroczyć progi Elizjum po nadchodzącej wielkimi krokami powodzi, która ma zniszczyć całą cywilizację. Przepowiednia ma się spełnić dopiero gdy wybranka Hectora osiągnie pełnoletniość i zostanie jego żoną. Eden trafia do wspólnoty gdy ma osiem lat i aż do osiągnięcia pełnoletniości jest trzymana w złotej klatce, problem w tym, że dziewczyna jest zbyt uparta i przepełniona marzeniami, by pozwolić narzucić sobie okrutny los. Mając mnóstwo czasu na przemyślenia, zaczyna kwestionować kazania swojego przyszłego męża i coraz bardziej buntuje się przeciw roli jaką ma odegrać w domniemanym końcu świata. Wtedy właśnie zwraca na nią uwagę jej sekretna miłość- Calder. Chłopak jest odważny, ambitny i chce od życia zdecydowanie więcej niż dostaje. Czy uczucie które połączy dwójkę młodych ludzi będzie na tyle silne, by zmienić ich przeznaczenie i pozwolić wytyczyć własną ścieżkę w kierunku marzeń?
Mia Sheridan Po raz kolejny udowadnia, że żadne tabu dla niej nie istnieje. Wplata w swoje historie tematy trudne i nieoczywiste, takie, jakie w rozmowach zazwyczaj omija się szerokim łukiem. W połączeniu z lekkim, choć bardzo plastycznym piórem, wychodzą z tego naprawdę piękne powieści.
Z tym, co dzieje się w „Calderze” ciężko się pogodzić. Odniosłam wrażenie, że bohaterowie zgodzili się żyć w średniowieczu, albo w odległej dystopijnej rzeczywistości. To przerażające, że podobnych miejsc na świecie są setki, jeśli nie tysiące.
Podobało mi się w jaki sposób autorka „ugryzła” temat sekty i jak szczegółowo opisała jej mechanizmy mając do dyspozycji bohaterów, co prawda bystrych i spostrzegawczych, ale też nie wtajemniczonych zbytnio w to, co dzieje się „za kulisami”. Bohaterowie stopniowo odkrywają jak wielką krzywdę wyrządza im Hektor. Nie od razu, ale z czasem coraz częściej zadają sobie pytania o cel ich poświęcenia, o to czy można żyć inaczej i czy koniec świata faktycznie nadejdzie. Wątek romansowy jest tu fundamentalny i stanie się punktem zapalnym całej serii zdarzeń, ale jest mistrzowsko stonowany i nienachlany, przez co nie tylko budzi większe napięcie, ale też daje przestrzeń dla innych istotnych w tej historii wydarzeń. Końcówka z kolei jest tak drastyczna i dramatyczna, że ledwie zdołałam przeczytać ją bez płaczu.
O CZYM? „Calder”, to piękna, a za razem okrutna opowieść o ludziach żyjących w wyniszczającej ich wspólnocie, o marzeniach, poświęceniu i bezgranicznej miłości, która jest wstanie pokonać nawet piekło. Jestem urzeczona tą historią, ale zarazem przerażona jej prawdziwością, bo coś takiego nie tylko mogło się komuś przydarzyć, ale z całą pewnością już się przydarzyło i na pewno jeszcze się powtórzy.
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2017/01/calder-narodziny-odwagi-mia-sheridan.html
Skąd czerpiesz swoją siłę, Blasku Poranka?
Sekty wyznaniowe zawsze budziły we mnie pewną ciekawość ale przede wszystkim lęk i złość. Manipulowanie ludzkimi emocjami, wiarą i wolą, całkiem świadomie, czy też za sprawą podszeptów szaleństwa, budzi ciarki na moim ciele. Większość ludzi decyduje się dołączyć do sekty kiedy znajdzie się na życiowym zakręcie, nie ma w życiu celu...
2018-05-30
Dwie dziewczyny. Dwie historie. Jedno zakończenie. Czy poranione dusze czeka happy end?
Milena urodziła się w bardzo bogatej rodzinie. Jej życie można określić jako mydlaną bańkę szczęścia. Elitarna szkoła, ciuchy od najlepszych projektantów, uroczy i równie zamożny chłopak. W pewnym momencie, ta kolorowa bańka złudzeń pęka ukazując coraz więcej skaz. Dziewczyna gubi się w swoich uczuciach, a to popycha ją w ramiona o wiele starszego od niej mężczyzny. Tylko czy ich uczucie wytrwa próbę kłamstw i tajemnic?
Paula, za maską cynizmu i odosobnienia, skrywa rozbite na małe kawałeczki serce. Dziewczyna mieszka sama, nie ma pracy ani żadnych znajomych za to w jej życiu jest pod dostatkiem bolesnych wspomnień i tajemnic. Kiedy poznaje przystojnego Pawła jej świat wywraca się do góry nogami. Choć chłopak jest nią wyraźnie zainteresowany, ona odpycha go coraz brutalniej. Tylko dlaczego? Co takiego wydarzyło się w jej życiu, że nie potrafi zaufać i odwzajemnić uczuć?
Na spotkanie Pauli i Mileny czekałam niecierpliwie, bo ich historie ani trochę się nie kleiły. Pytanie „co łączy te dwie dziewczyny?”, jest największą zagadką książki, bardzo dobrze ukrytą i praktycznie nie do rozgryzienia. Głowiłam się nad tym przez ¾ książki i choć miałam milion teorii, żadna nie okazała się trafna. Autorce należy się ogromny plus za ten element zaskoczenia, a nawet kilka plusów- za perfekcyjne przygotowanie się do pisania, kapitalne budowanie napięcia i świetnie splecione wątki. Kiedy już poznałam tajemnicę Mileny i Pauli musiałam na chwilę odłożyć książkę, wziąć głęboki wdech i poukładać sobie wszystko w głowie. Bo czegoś takiego kompletnie się nie spodziewałam. Historia rozmiękczy każde, nawet najtwardsze serducho. Da do myślenia, wstrząśnie, okaleczy i poskleja na nowo.
„Cała ja”, to jedna z tych książek, które trzeba przeczytać w całości, żeby w pełni je docenić. Sama przez większą część lektury byłam sfrustrowana tajemnicami, których nijak nie mogłam się domyślić. Paulę i Milenę polubiłam od razu, pomimo, że jedna z nich jest wyobcowana a czasem nawet chamska, a drugiej zdarzało się robić całkowicie niezrozumiałe dla mnie głupoty. Nie jestem w stanie zdecydować, która z historii poruszyła mnie bardziej, z rozdziału na rozdział zmieniałam zdanie, to było trochę jak huśtanie się na huśtawce- raz do przodu raz do tyłu. Naprzemienna narracja okazała się o tyle kłopotliwa, że kiedy już wczułam się w historię jednej z narratorek i kiedy zaczynało się dziać co naprawdę wstrząsającego, autorka przeskakiwała do drugiej z nich. I tak w kółko. Choć obydwie historie podobały mi się jednakowo, co już ustaliliśmy, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że czytam jednocześnie dwie różne książki, a brak powiązań między historiami dziewczyn całkowicie zbijał mnie z tropu. Wygląda na to, że tak właśnie miało być, bo dzięki temu, ostatecznie zakończenie tak mną wstrząsnęło i sprawiło, że zapragnęłam natychmiast przeczytać tą książkę po raz kolejny.
O CZYM? „Cała ja”, to historia o dwóch poranionych duszach, które próbują posklejać się na nowo. Bardzo złożona, pełna tajemnic, bólu, ale i chwil szczęścia. To książka, do której nie da się stworzyć sensownego opisu, bo każda najmniejsza podpowiedź może wam zepsuć radość czytania. Tą historię trzeba odkrywać- strona po stornie, rozdział po rozdziale. Trzeba się w nią wczuć, zrozumieć, zaufać autorce i dać się oczarować. Jak dla mnie jedna z najpiękniejszych i najbardziej poruszających książek jakie czytałam. Okrutna, trudna, niesprawiedliwa. Opowiada o krzywdach jakie mogą wyrządzić kłamstwa, ale też o tym, że miłość potrafi uleczyć każdą ranę. Nie od razu, powoli, stopniowo, ale to tylko dodaje powieści autentyczności. Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, żeby przekonać was, że to książka, którą MUSICIE przeczytać. Może tylko tyle, że skradnie wam serca na zawsze i nie pozwoli o sobie długo zapomnieć. Jeśli szukacie w książkach mocnych i intensywnych emocji, „Cała ja” musi stanąć na waszych półkach.
Dwie dziewczyny. Dwie historie. Jedno zakończenie. Czy poranione dusze czeka happy end?
Milena urodziła się w bardzo bogatej rodzinie. Jej życie można określić jako mydlaną bańkę szczęścia. Elitarna szkoła, ciuchy od najlepszych projektantów, uroczy i równie zamożny chłopak. W pewnym momencie, ta kolorowa bańka złudzeń pęka ukazując coraz więcej skaz. Dziewczyna gubi się w...
🎃🍂Wyobraźcie sobie świat w którym wszyscy myślą głównie o... śmierci i tym co dalej. Życie służy w zasadzie tylko jednemu celowi - gromadzeniu złota, które nieboszczyk zabierze ze sobą do trumy, by wieść godne życie w zaświatach. Ale jest pewien haczyk. Jeśli nie jesteś dobrym człowiekiem, nie trafisz od razu do raju, tylko przemienisz się w potwora, który musi odbyć pokutę. A co z biedakami, którzy nie mają zgromadzonego zachowku? Na takich tylko czekają nieuczciwi ludzie gotowi zaoferować niebezpieczne pakty. W zamian za zachowek żądają posługi duszy po śmierci. Ale taki pakt może okazać się wieczną pułapką, o czym dobitnie przekona się nasz główny bohater.
👻🍁Maximus Opoka, to taki miejski cwaniaczek. Bohater zdecydowanie szary moralnie, który na pierwszym miejscu stawia swoje dobro. Ale za razem to taki łajdak, którego nie sposób nie lubić, mimo, że większość jego działań budziła mój sprzeciw. Max jest kurierem na usługach kasty, czyli takiej mafii, która okrada groby, oszukuje ludzi i handluje łzami (narkotykiem). Chłopaka poznajemy kiedy ledwie uchodzi z życiem po tym jak został oskarżony o okradzenie swojego szefa. Jego jedyną opcją jest ucieczka, ale niespodziewanie zjawia się u niego notariusz, twierdząc, że jest jedynym dziedzicem wielkiego majątku.
🎃🍂Max czuje, że to zbyt piękne by było prawdziwe, ale decyduje się przyjąć spadek i już knuje jak go upłynnić. Na miejscu okazuje się, że notariusz zataił przed nim wiele kwestii w tym najistotniejszą - że na terenie posiadłości znajduje się cmentarz osobliwości pełen wściekłych dusz nad którymi chłopak musi zapanować.
👻🍁Cóż to była za historia! Złożona, dopracowana, pełna detali a do tego mroczna, nieco przerażająca i potwornie wciągająca. Tym razem autorka stworzyła całkiem nowy świat będący połączeniem rzeczy starych i nowych. Nakreśliła jego historię, religię i wymyśliła od podstaw motyw życia pozagrobowego, który był czymś fenomenalnym. Dla mnie to najlepsza książka aurorki. Z jednej strony całkowicie inna niż jej dotychczasowe historie czerpiące z mitologii słowiańskiej, a z drugiej bardzo, ale to bardzo w jej stylu, bo nie rezygnuje z potworów, które przewijają się w każdej jej książce. Tym razem potwory były jednak o wiele bardziej tajemnicze i intrygujące.
🎃🍂Bardzo polecam Wam tę książkę, bo to kawał dobrego fantasy, moim zdaniem raczej 16+ i dla dorosłych. Jest brutalna, dosadna i nieco przerażająca. Nie znajdziecie tu wątku romantycznego (poza wspomnianymi romansami Maxa) ale akurat w tej historii byłby kompletnie zbędny. Nie mam się do czego przyczepić, może jedynie chciałabym wiedzieć nieco więcej o tym, co dzieje się z duszą kiedy już wraz ze swoim złotem trafi do zaświatów. Ale może autorka jeszcze kiedyś o tym napisze 😉
🎃🍂Wyobraźcie sobie świat w którym wszyscy myślą głównie o... śmierci i tym co dalej. Życie służy w zasadzie tylko jednemu celowi - gromadzeniu złota, które nieboszczyk zabierze ze sobą do trumy, by wieść godne życie w zaświatach. Ale jest pewien haczyk. Jeśli nie jesteś dobrym człowiekiem, nie trafisz od razu do raju, tylko przemienisz się w potwora, który musi odbyć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-20
2017-08-16
Taniec, to harmonia. Idealna synchronizacja dwojga ciał, umysłów i dusz. To namiętność i pasja zamknięta w ruchach i krokach. Taniec jest czymś intymnym, wymaga bliskości i zaufania. Wystarczy jeden błędny ruch by całkowicie pomylić kroki. Podobnie jest w miłości- kiedy tańczymy z kimś do muzyki swojego serca, czeka nas bolesny upadek, jeśli partner słyszy zupełnie inną melodię. Albo, co gorsza, nie słyszy jej wcale…
Główna bohaterka i narratorka „Miłosnego układu”, Livia, jest ambitną, szaloną i pełną gorącego temperamentu dziewczyną. Zamiłowanie do tańca odziedziczyła po ojcu Włochu, a praca w zespole tanecznym, podróżowanie po świecie i taniec z gwiazdami światowego formatu, to spełnienie jej marzeń. Kolejnym wielkim sukcesem zespołu, do którego należy Livia, mają być występy na europejskim tournee słynnego piosenkarza pop, Jamesa Sheridana. Choć koleżanki Livii wręcz mdleją z zachwytu na myśl o współpracy z gorącym muzykiem, ona nie może wykrzesać z siebie entuzjazmu. Sheridan jest gburowaty, zadufany w sobie, a woda sodowa już dawno uderzyła mu do głowy. Livia nie może powstrzymać ciętych komentarzy pod jego adresem, a on nie pozostaje jej dłużny jeśli chodzi o drobne złośliwości. Co gorsza Liv, jako jedna z najlepszych tancerek, ma wykonywać część choreografii jako solistka w duecie z Jamesem, a to oznacza bliskość na jaką zupełnie nie ma ochoty. A może jednak ma?
Mimo słownych utarczek, działania sobie nawzajem na nerwy i ciągłych złośliwości, bohaterowie zbliżają się do siebie coraz bardziej. Choć są zupełnie różni, przyciągają się jak przeciwne bieguny magnesu. Wybuch kumulowanej namiętności to tylko kwestia czasu. Układ między Liv i Jamesem był prosty: żadnych deklaracji, żadnych obietnic, żadnych uczuć. Ciężko jednak oszukać serce, które nie słucha rozumu i bije coraz szybciej, dla kogoś z kim jest się blisko. Miłość nie zawsze jest prosta i piękna, szczególnie jeśli serce ukochanego należy do innej kobiety…
Książka porwała mnie dosłownie od pierwszej strony. Zapomniałam o całym świecie już po pierwszych kilku stronach, a czytając kolejne rozdziały bawiłam się coraz lepiej. Autorka zaprasza nas do tańca; niezbyt grzecznego, pełnego trudnych kroków, skomplikowanych figur i bolesnych upadków, ale tego zaproszenia absolutnie nie da się odrzucić. Bardzo spodobał mi się styl jakim posługuje się Layla Wheldon i muszę zaznaczyć, że nie jest to styl debiutantki, ale wprawionej w pisaniu łamaczki czytelniczych serc. Zupełnie nie czułam tego, że to jej debiut literacki, a gdybym nie wiedziała, że autorka jest polką nawet nie przeszło by mi to przez myśl. Wiele zagranicznych bestsellerów może schować się w kąt biblioteczki ze wstydu, bo ta książka większość z nich bije na głowę.
Seria „Dance. Sing. Love” to propozycja z gatunku New Adult i zawiera wszystkie obowiązkowe dla tego nurtu elementy. Autorka nie obarcza swoich bohaterów przesadnie dramatyczną przeszłością, ale funduje im masę niespodzianek już w dorosłym życiu. Historia mimo swojej objętości i dokładnych, wyczerpujących opisów, jest bardzo dynamiczna i nie nudzi nawet przez chwilę. O lukrze możecie zapomnieć, przygotujcie się z kolei na sporą szczyptę pieprzu, bo to naprawdę pikantna historia. Sporo tu gorących scen, które u każdego wywołają wypieki na twarzy. Autora nie wstydzi się namiętnych i bezpruderyjnych opisów, ale wie czym jest umiar i dobry smak, dzięki czemu książka to mieszanka wszystkiego co najlepsze w idealnie dobranych proporcjach.
O CZYM? „Miłosny układ”, to historia, która niejedno serce przyprawi o szybsze bicie i złamie je kilka razy w trakcie lektury. To idealna mieszanka romansu, dramatu i erotyki z opowieścią o pasji, przyjaźni, tańcu i szaleństwach młodości. Nie wszystkie decyzje bohaterów popieram, czasem byłam zła za ich krótkowzroczność i lekkomyślność, ale pokochałam ich jak przyjaciół i nie mogę doczekać się kontynuacji ich historii. Jestem całkowicie zaślepiona blaskiem jaki bije od tej pozycji i poza kilkoma irytującymi cechami charakteru bohaterów, nie jestem w stanie dostrzec żadnej wady. Nie mogę jedynie wybaczyć autorce zakończenia, które jest całkowicie niespodziewane i może mieć okropne konsekwencje… Ale! Tym większy apetyt na kolejne tomy. Laylo! Świetna robota! Zakochałam się i czekam na więcej!
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2017/08/dance-sing-love-miosny-ukad-layla.html
Taniec, to harmonia. Idealna synchronizacja dwojga ciał, umysłów i dusz. To namiętność i pasja zamknięta w ruchach i krokach. Taniec jest czymś intymnym, wymaga bliskości i zaufania. Wystarczy jeden błędny ruch by całkowicie pomylić kroki. Podobnie jest w miłości- kiedy tańczymy z kimś do muzyki swojego serca, czeka nas bolesny upadek, jeśli partner słyszy zupełnie inną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-03-21
Antonia Michaelis z miejsca stała się moją ulubioną pisarką, gdy tylko poznałam jej twórcze możliwości czytając „Baśniarza”. Książka zauroczyła mnie do tego stopnia, że natychmiast zapragnęłam przeczytać wszystkie dzieła autorki. Czytając opis „Dopóki śpiewa słowik” nie mogłam się pozbyć wrażenia de ja vu. Porównywałam historię, bohaterów, intrygę. Wszystko wydawało się podobne, jedynie podane w innej otoczce. Trochę obawiałam się, że po tak genialnej opowieści, jaką był „Baśniarz”, Antonia nie będzie w stanie udźwignąć poprzeczki. Nie mogłam się bardziej pomylić.
Tym razem bohaterem powieści został chłopak. Jari jest osiemnastolatkiem żyjącym w poukładanym, niemal hermetycznym świecie krochmalonych koszul i ustalonych reguł. Ma wspaniałego przyjaciela- wiecznie zakochanego Mattiego, oraz niezbyt ambitne plany na przyszłość. Jednak po zdaniu egzaminu na czeladnika stolarskiego, postanawia naruszyć powolną monotonię swojego życia i wyruszyć na kilkutygodniową wyprawę w góry. „Tylko on, góry i niebo”. Jari nie wie jednak, że ta wyprawa zmieni całe jego życie i dotychczasowe plany. Zmieni jego. Gdy chłopak przekracza próg galerii sztuki, zauroczony niepokojącym obrazem znajdującym się w środku, nie podejrzewa, że oto zatrzasnęły się drzwi do jego dawnego życia. Razem z poznaną w galerii tajemniczą Jaschą, Jari wyrusza do starego domostwa znajdującego się w sercu dzikiej puszczy, której zła sława znana jest w całej okolicy. Tam chłopak poznaje czym jest piękno i szaleństwo. Zaczyna też jednak odkrywać mroczną stronę tego miejsca. Kluczem do zagadki jest tajemnica sprzed lat, która, być może, nie została jeszcze ostatecznie rozegrana. Jari jest w niebezpieczeństwie. Czy jednak w świecie piękna, lustrzanych odbić i iluzji odkryje, co tak naprawdę jest zagrożeniem?
„Bycie samotnym jest straszne- powiedziała Jascha.- Kiedy jesteś sam, na dworze wieje wiatr, skarżąc się i płacząc w konarach. Zimno staje się nie do zniesienia zimne, a ciemność nie do zniesienia ciemna. I w kątach czai się strach. Kiedy jesteś sam w lesie, wariujesz. I wtedy jesteś stracony. Zostawiony na pastwę losu. Bezbronny. Wtedy pożera cię noc”.
Książka od początku jest niezwykle intrygująca, ekscytująca i tajemnicza. Mówi się, że „Im dalej w las, tym więcej drzew”. A im galej zagłębiałam się w opowieść o Jarim i Jaschy, tym więcej pojawiało się tajemnic, intryg, niedopowiedzeń i ukrytych znaczeń. Tak jak bohater stale gubił się w mgłach lasu, tak ja wciąż nie potrafiłam szczerze powiedzieć, że rozumiem, co się dzieje. Historia jest nieprawdopodobnie zawiła, złożona, wielopłaszczyznowa i niejednoznaczna. Rzadko się zdarza by powieść dla młodzieży była aż tak ambitna i wymagająca. Nie jest to bowiem powieść łatwa w odbiorze. Część czytelników być może nie wytrzyma napięcia, bo czytanie poniekąd melancholijnej powieści mającej ponad 400 stron, zmuszającej by stale wstrzymywać oddech jest bardzo trudne, tym bardziej, że trzeba ją sobie dawkować. Przynajmniej ja musiałam to robić, bo porcja szaleństwa była tak stężona, że bałam się że za chwilę sama oszaleję. Co ciekawe książkę, choć jak już ustaliliśmy ciężką do zrozumienia, czyta się zaskakująco szybko i nie ma najmniejszego problemu z wracaniem do niej po wcześniejszym odłożeniu na półkę. Tą historię po prostu trzeba poznać do samego końca.
Pani Michaelis po raz kolejny zachwyciła mnie niezwykłą plastycznością języka, która sprawia, że w każdy najdrobniejszy detal zostaje tchnięte życie. Świat i bohaterowie są nie tylko wyraziści, zapadający w pamięć, ale niemal prawdziwi. Autorka ma talent do stwarzania postaci i miejsc tak niezwykłych i odmiennych od wszystkiego, co do tej pory znałam, że na pewno nie zapomnę ich nawet gdybym chciała. Historia jest chwilami magiczna i niemal wyjęta spoza czasu, by zaraz stać się mroczna, niebezpieczna i spowita mgłą. Podobnie jak w „Baśniarzu”, tak i tu trzeba mieć się jednak na baczności. Autorka bawi się z czytelnikiem w iluzje i sprawia, że magia wkrada się do zwykłego życia. Ale nie dajcie się zwieść. Życie pozostaje życiem i nie ma nic wspólnego z czarami.
„Nikt nigdy nie może być niczego pewien. Wszystko jest niepewne. Zawsze wszystko może się zdarzyć”.
O CZYM? Wyjątkowo muszę tu użyć kilku zawiłych sformułowań by nie powiedzieć za dużo. „Dopóki śpiewa słowik” nie jest lekką młodzieżową opowiastką jakich wiele. Autorka stworzyła dzieło wymagające, niecodzienne i bardzo złożone. Nie jest to zdecydowanie opowieść, która spodoba się wszystkim. W zasadzie nie wiem nawet komu ją polecić. Na pewno starszym, bardziej wymagającym czytelnikom, którzy lubią wyzwania i trudne zawiłe historie. Historia domu w lesie mgieł i jego mieszkańców jest bez wątpienia jedną z najoryginalniejszych i najbardziej niebanalnych opowieści, z jakimi miałam ostatnio do czynienia. Rozwiązanie zagadki jest niemal niemożliwe. Wymyślałam miliony scenariuszy, które mogły by mieć miejsce w innych powieściach, ale przy tej wydawały się wszystkie trywialne, wręcz głupie. Książka jest niczym kalejdoskop- pełna pięknych i niezrozumiałych obrazów. Wymaga od czytelnika czasu i uwagi, w zamian daje jednak niezapomniane wrażenia. Nie jest to może najlepsza pozycja by zacząć przygodę z twórczością Michaelis, ale jeśli znacie „Baśniarza” i zrobił na was takie wrażenie jak na mnie, to możecie być pewni, że ta opowieść utwierdzi Was tylko w przekonaniu jak wielką pisarką Jest Antonia Michaelis.
Ocena:
9/10
Antonia Michaelis z miejsca stała się moją ulubioną pisarką, gdy tylko poznałam jej twórcze możliwości czytając „Baśniarza”. Książka zauroczyła mnie do tego stopnia, że natychmiast zapragnęłam przeczytać wszystkie dzieła autorki. Czytając opis „Dopóki śpiewa słowik” nie mogłam się pozbyć wrażenia de ja vu. Porównywałam historię, bohaterów, intrygę. Wszystko wydawało się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-11-25
Noce jeszcze nigdy nie były tak ciemne i niebezpieczne. Od kiedy Nija- pradawne słowiańskie bóstwo- wpuścił do świata żywych hordy demonów z zaświatów, życie mieszkańców Wiatrołomu stało walką o przetrwanie. Podczas gdy zwykli śmiertelnicy szukają logicznego wyjaśnienia tajemniczych zgonów i kataklizmów, pozostali przy życiu żniwiarze robią co w ich mocy, by uratować jak najwięcej istnień. Tylko jak dwie osoby mogą mierzyć się z setkami demonów? Czy jest jeszcze nadzieja, że szala zwycięstwa przechyli się na ich stronę? Czy uda im się wreszcie pokonać władcę zaświatów i przywrócić spokój w świecie śmiertelników?
Jeśli stęskniliście się za walką z demonami, ciągłą adrenaliną i solidną porcją słowiańskiej mitologii, mam dla Was dobrą wiadomość. W czwartym tomie cyklu o żniwiarzach znajdziecie jeszcze więcej potworów z piekła rodem, niesamowitych bitew i pogańskich zwyczajów. Historia zaczyna się od mocnego uderzenia i tempo nie zwalnia nawet na chwilę. Wydarzenia dosłownie wbijają w fotel, zaskakują, fascynują i nie pozwalają odłożyć książki nawet na bok. W końcu jednak odrobinę zmęczyło mnie ciągłe uganianie się za demonami, dlatego byłam zachwycona twistem fabularnym jaki przygotowała dla nas autorka. Czegoś takiego kompletnie się nie spodziewałam i dosłownie opadła mi szczęka, kiedy odkryłam, dokąd zaprowadziła bohaterów ta historia.
Jeśli myśleliście, że po tylu tomach, autorka nie jest w stanie już niczym Was zaskoczyć, jesteście w dużym błędzie. Fabuła wkracza na zupełnie inny poziom. Pojawiają się nowe zagrożenia, nowe miejsca do odkrycia, nowi bohaterowie do poznania. Czeka nas kilka zaskakujących spotkań i bardzo smutnych pożegnań. Wiele zmieniło się w świecie żniwiarzy, ale mimo dramatycznych wydarzeń, uniwersum coraz bardziej się rozrasta i bardzo mnie to cieszy, bo mogłabym czytać o ich przygodach bez końca. Uwielbiam historie, które tworzy Paulina Hendel. W jej piórze jest coś hipnotyzującego i magicznego, co fascynuje i uzależnia czytelnika. Autorka jest bardzo drobiazgowa, opisuje bardzo dokładnie kreowany przez siebie świat. Choć niektórym taka szczegółowość może wydać się nużąca, ja właśnie za te dokładne opisy tak uwielbiam styl Pani Hendel.
O CZYM? „Droga dusz”, to już czwarty tom znakomitej serii fantasy utrzymanej w klimacie słowiańskiej mitologii. Wiele się już wydarzyło, a akcja nadal pędzi do przodu i zaskakuje na każdym kroku. Ciężko opowiadać bez spojlerów o rzeczach, które w „Drodze dusz” tak bardzo mnie urzekły, dlatego musicie wierzyć mi na słowo, że ta historia (i cała seria) absolutnie wymiata i jest jedną z najlepszych i najbardziej dopracowanych jakie poznałam. Jeśli jesteś fanem słowiańskiej mitologii, „Supernatural” i wierzysz w miłość, która pokona nawet śmierć, jestem pewna, że „Droga dusz” skradnie Twoje serce.
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2019/11/zniwiarz-droga-dusz-paulina-hendel.html
Noce jeszcze nigdy nie były tak ciemne i niebezpieczne. Od kiedy Nija- pradawne słowiańskie bóstwo- wpuścił do świata żywych hordy demonów z zaświatów, życie mieszkańców Wiatrołomu stało walką o przetrwanie. Podczas gdy zwykli śmiertelnicy szukają logicznego wyjaśnienia tajemniczych zgonów i kataklizmów, pozostali przy życiu żniwiarze robią co w ich mocy, by uratować jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2016/01/amber-gail-mchugh-przedpremierowo.html
Amber Moretti nigdy nie przypuszczała, że będzie w stanie kogokolwiek pokochać. I że ktoś będzie w stanie pokochać ją. W jej życiu wydarzyło się zbyt wiele złych i okrutnych rzeczy by potrafiła komukolwiek zaufać i otworzyć przed nim swoje serce. Nieoczekiwanie jednak dziewczyna zakochuje się i to nie w jednym, a dwóch mężczyznach jednocześnie. W najlepszych przyjaciołach. Choć różnią się niczym ogień i woda obaj stają się dla Amber powietrzem, bez którego nie może oddychać. Balsamem na poranione serce. Dziewczyna pragnie ich obu, choć doskonale wie, że ta niemoralna i niebezpieczna gra w końcu może zniszczyć ich wszystkich…
„Czasem wybieramy właściwą drogę i wtedy życie jest pełne słońca, ptaszków, motylków i innego radosnego gówna. Albo wpadamy do szamba i po uszy nurzamy się w syfie, bólu i żalu. Tak czy siak, nasze wybory, to jeden ze sposobów w jaki rzeczywistość wciska nam swój chaos.”
Wiem o czym teraz myślicie. Kolejna cegła napalonych nastolatkach, przepełniona erotyką, nadmuchanymi problemami i w dodatku znowu ten trójkąt! Ile czytaliście podobnych powieści? Pięć? Osiem? Trzydzieści? Ja czytałam ich całe mnóstwo, ale wierzcie mi, tak mocnej, bolesnej i uzależniającej książki nie czytałam od bardzo dawna!
Zaintrygowani? Mam nadzieję, bo właśnie opowiadam Wam o absolutnej perełce wśród powieści New Adult z mocniejszym akcentem. Jeśli czytaliście poprzednie powieści autorki i podobały się Wam, to świetnie, lecz przygotujcie się na coś zupełnie nowego. Jeśli zaś darzycie „Collide” i „Pulse” nieco chłodniejszymi uczuciami i uważacie, że były zdecydowanie za słodkie- nareszcie dostaniecie powieść, której oczekiwaliście. Ja jestem gdzieś pomiędzy tymi uczuciami i choć poprzednia seria nie była najgorsza, do najlepszych też bym jej nie zaliczyła. „Amber”, to jednak zupełnie inna powieść i w dodatku napisana jakby przez zupełnie inną autorkę. Czytając, wprost nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę książka Gail McHugh. Tak ostrej, brutalnej i wstrząsającej powieści, nie mogła przecież napisać ta urocza kobieta. A jednak. Pikanterii całej sprawie nadaje fakt, że powieść jest w dużej mierze inspirowana przeżyciami samej autorki, jednak powagę tych słów zrozumiecie dopiero, kiedy poznacie całą historię.
„Każdy z nich jest mieszaniną wszystkiego, co jawiło się w moich dobrych snach, marzeniach, koszmarach, w moich myślach, co tkwiło w mojej duszy. Obaj są powodami, dla których warto żyć.”
„Amber” jest zdecydowanie powieścią dla odważnych. Znajdziecie tu sceny jakich (zapewniam!) nie czytaliście jeszcze nigdy wcześniej. Nie ma w nich ani krztyny niewinności, podobnie nie ma jej w samych bohaterach, którzy są odważni, pewni siebie i nieobliczalni na wszystkich płaszczyznach. Nie dajcie się jednak zwieść. Pod grubą warstwą emocji i erotyki, znajdziecie bowiem brutalną opowieść o życiu, które nie zna litości i o ludziach, którzy noszą bardzo głębokie, choć niedostrzegalne na pierwszy rzut oka rany. Przygotujcie się na masę sprzecznych uczuć i emocji, na okrucieństwo, które przyjmuje różne oblicza, na tragedię, która już się wydarzyła, i która ma dopiero nastąpić. Bądźcie gotowi na szok i zwroty akcji, bo wszystko czego się nie spodziewacie za chwilę wydarzy. Najlepiej jednak wstrzymajcie się z lekturą do premiery drugiej części, bo po zakończeniu, które zafundowała nam autorka będziecie równie zdruzgotani, co ja. W razie czego: ostrzegałam.
„Potrzebuję cię sto razy bardziej niż kolejnego oddechu, tysiąc razy bardziej, niż kolejnego uderzenia serca, i milion razy bardziej niż kolejnego przebudzenia się pod słońcem na naszym niebie.”
O CZYM? "Amber”, to odważna powieść, dla czytelników, którzy nie boją się mocnych wrażeń i odrobiny kontrowersji. Autorka łączy wstrząsający dramat z płomiennym romansem, tworząc prawdziwie wybuchową mieszankę. Jedna dziewczyna i dwie miłości jej życia, ten scenariusz może skończyć się tylko w jeden sposób- gigantyczną eksplozją, która strzaska niejedno serce. I choć może się wydawać, że czytaliście już wiele podobnych powieści, wierzcie mi na słowo, że czegoś tak wstrząsającego nie czytaliście jeszcze NIGDY.
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2016/01/amber-gail-mchugh-przedpremierowo.html
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAmber Moretti nigdy nie przypuszczała, że będzie w stanie kogokolwiek pokochać. I że ktoś będzie w stanie pokochać ją. W jej życiu wydarzyło się zbyt wiele złych i okrutnych rzeczy by potrafiła komukolwiek zaufać i otworzyć przed nim swoje serce. Nieoczekiwanie jednak dziewczyna...