Sekret bóstwa ptaków Mimi Noxa 8,2
ocenił(a) na 351 tyg. temu W tym roku, podobnie jak w poprzednim, postanowiłam wziąć udział w akcji #12challenge, w której dwanaście osób poleca mi po książce. Do każdej podeszłam z bardzo pozytywnym nastawieniem i pierwsze propozycje bardzo mnie urzekły. Spodziewałam się, że z ,,Sekretem bóstwa ptaków” będzie podobnie. Niestety, do mnie ta książka kompletnie nie trafia, chociaż postaram się nie być bardzo ostra. A biorąc pod uwagę ostatnie afery z masowym wystawianiem negatywnych ocen książkom i z wiedzą, że polscy autorzy czytają recenzje swoich książek, to chciałabym dodać, że jeśli Mimi Noxa trafi na moją i sprawi jej ona jakąś przykrość, to po ludzku przepraszam.
Wendy to młoda dziewczyna, która przed laty na skutek klątwy straciła władzę w nogach i od tej pory spędza dnie przykuta do łóżka. Wszystko zmienia się, gdy pewnej nocy zostaje porwana przez tajemniczego Victora, który oferuje jej odzyskanie sprawności, jeśli dziewczyna zgodzi się zostać menadżerką w restauracji Miodropióra Wilga, niegdyś najsłynniejszej we wszechświecie, i przywróci jej dawną świetność. Gdy docierają na miejsce, Wendy dowiaduje się, że Victor zataił przed nią śmierć poprzedniej menadżerki.
To, co przede wszystkim nie przypadło mi do gustu w tej książce, to świat i sposób jego opisania, może nawet bardziej ta druga kwestia. Uniwersum wykreowane przez Mimi Noxę jest bardzo abstrakcyjne i u mnie wzbudzało poczucie chaosu – mamy tu masę upersonifikowanych roślin i zwierząt, chociażby tygrysa w roli kelnera czy jamnika agenta gwiazdy. Nie jest to coś, do czego przywykłam w fantastyce i chociaż starałam się to polubić, patrzeć na to jak na bardziej dorosłą i współczesną wersję ,,Niekończącej się opowieści”, to w połączeniu z kreacją postaci i stylem pisania miałam wrażenie, że czytam książkę dla dzieci (którą ,,Sekret bóstwa ptaków” zdecydowanie nie jest, bo oprócz tego pojawiają się też demony, diabły i opętania). Mam wrażenie, że autorka wrzuciła tutaj za dużo elementów, jakby chciała wstawić każdy fantastyczny świat – mamy magię żywiołów, niebo i piekło, masę fantastycznych stworzeń i chociaż to zdecydowanie nie jest nasz świat, to pojawiają się też takie pojęcia jak Hesperydy czy archaniołowie. Trudno mi też sobie wyobrazić, jak on funkcjonuje, bo mamy tu jednocześnie monarchię, zamki i dorożki, ale też kluby i windy, postęp techniki stoi na wysokim poziomie, ale w pewnym momencie ktoś się dziwi, że główna bohaterka umie pisać. Nie oczekuję, by fantastyka podczepiała się pod konkretną epoką historyczną, ale tutaj było za dużo elementów ze wszystkiego i jak dla mnie nie zostało to połączone w spójną całość. Doceniam pomysłowość i odwagę autorki, bo z takim światem jeszcze się nie spotkałam, ale moim zdaniem musi jeszcze popracować, by przedstawić swoje pomysły czytelnikom. Podobny problem miałam ze stylem, który jest bardzo patetyczny, pełen jak najbardziej poetyckich i rozbudowanych określeń (chociaż tutaj też są zgrzyty w postaci używanych okresowo ,,okej” czy ,,niezła dupa”),a opisy są niezwykle długie i zajmują większą część każdego rozdziału. Ktoś tutaj użył porównania do szkolnego pisania i rzeczywiście ta powieść daje mi vibe takiego bardzo szkolnego wyobrażenia o literaturze, gdzie powtórzenia i prosty język były uważane za niepoprawne, a długie opisy za fundament wartości książki (i potem człowiek przeżywał szok, gdy okazywało się, że powieści Sienkiewicza to w dużej mierze dialogi). Zdaję sobie sprawę, że wielu taki styl odpowiada, ale niestety ja do nich nie należę. Sama fabuła też mnie nie zaciekawiła, w większości skupiała się na prowadzeniu restauracji, wątek śmierci Wol był zapomniany przez prawie całą książkę i przez to nie czułam tu żadnej stawki czy napięcia.
Niestety, nie polubiłam też specjalnie bohaterów. Wendy głównie mnie irytowała swoją naiwnością i dziecinnością. Rozumiem, że taki mógł być zabieg, bo dziewczyna przez większość życia była odizolowana od świata i wyrabiała sobie światopogląd na podstawie czytanych romansów, ale i tak zabrakło mi w niej czegoś, co sprawiłoby, że mogłabym jej kibicować i trzymać za nią kciuki. Szczególnie irytowało mnie jej porzucenie rodziców, którzy troszczyli się o nią przez lata, i potem nieustanne podkreślanie, jaka to ona jest wyjątkowa, bo została bóstwem ptaków. No i relacja z Victorem, który był po prostu bucem, wykorzystywał ją, oszukiwał, a ona i tak zbywała wszystko tym, że jest przystojny i ją pociąga. Naprawdę liczyłam, że okres tak wiernopoddańczych bohaterek mamy już za sobą. Końcowa przemiana Victora też nie wyszła dla mnie wiarygodnie i nie rozumiem, z czego się wzięła. Pozostałe postacie także nieszczególnie przypadły mi do gustu, po prostu sobie były, ale muszę wspomnieć o dwóch, które mnie przekonały. Są to Ras i Wol. On jest tajemniczy, niejednoznaczny i czytelnik naprawdę chce rozgryźć jego sekretem, nie obraziłabym się, gdyby to on był główną męską postacią. Z kolei Wol, chociaż znamy ją ze wspomnień, wyróżniała się swoją melancholią, jej rozdarcie było oddane naprawdę dobrze i rozumiałam, czemu postępowała tak, a nie inaczej.
Nie jest tak, że ta powieść jest zła, ma kilka zalet. Sam pomysł na intrygę w restauracji i wyjaśnienie tego, co się stało z Wol, podobało mi się i gdyby całość opierała się na tym motywie, na odkrywaniu zagadki i potem radzeniu sobie z prawdą, myślę, że bardzo przypadłaby mi do gustu. Podobał mi się też wątek dwóch osób w jednym ciele i tego, jak Wendy nieustannie zastanawia się, czy ludzie widzą w niej ją samą, czy też zastępstwo dla Wol. Kojarzyło mi się to z ,,Intruzem”, ale są to dobre skojarzenia. Ciekawe jest też to, że główna bohaterka przez jakiś czas jest osobą z niepełnosprawnością, co rzadko zdarza się w fantastyce.
Dla jasności: to naprawdę nie jest tak, że podeszłam do tej książki jak pies do jeża i z zamiarem skrytykowania, bo autorka wydała ją samodzielnie. Naprawdę po tylu pozytywnych opiniach wierzyłam, że będę się przy niej dobrze bawić i po części rozumiem, czemu zdobyła tylu fanów. Wiem, że wiele osób właśnie tego oczekuje od fantastyki – kwiecistego, podniosłego stylu, długich opisów całego świata, abstrakcyjności, i myślę, że takim czytelnikom jak najbardziej ,,Sekret bóstwa ptaków” polecam. Doceniam też, że powieść jest bardzo poprawna pod względem gramatyki czy interpunkcji oraz została bardzo ładnie wydana, jednak niestety nie przyćmi to świata, fabuły i postaci, które bardzo mnie rozczarowały. Nie czuję potrzeby, by sięgnąć po kontynuację i inne pozycje z tego świata, ale być może jeśli autorka napisze kiedyś coś w nowym uniwersum, to po to sięgnę.
,, (…) za miłość bowiem można chwycić równie mocno i skutecznie jak za gardło.”