-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: maj 2024Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać117
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2017-01-11
2018-02-07
2017-02-28
"Harda" jest harda. Opowieść o kobiecie, co do której istnienia spierają się historycy. Kobiecie, która stała się legendą sag islandzkich. Kobiecie, o której się mówi zazwyczaj, że zdobyła 3 korony, ale przecież dla swych synów zdobyła 4.
Cherezińska podjęła trudny temat. Jako Pisarka próbująca zawsze się trzymać faktów historycznych, musiała wybrać obraz Świętosławy, ożywić Ją i zrekonstruować Jej życie. Spośród wszystkich książek Cherezińskiej, które przeczytałam, "Harda" wydaje się być jakimś dopełnieniem, jakąś dodatkową odpowiedzią i spoiwem innych opisanych przez Nią historii. Niezwykłe połączenie świata wikingów, który znam z "Północnej drogi", oraz świata wczesnochrześcijańskiej Europy, w tym Piastów.
Więcej możecie przeczytać na blogu: http://rosaczyta.blogspot.com/2017/02/sigrida-storrada-harda-pani.html
"Harda" jest harda. Opowieść o kobiecie, co do której istnienia spierają się historycy. Kobiecie, która stała się legendą sag islandzkich. Kobiecie, o której się mówi zazwyczaj, że zdobyła 3 korony, ale przecież dla swych synów zdobyła 4.
Cherezińska podjęła trudny temat. Jako Pisarka próbująca zawsze się trzymać faktów historycznych, musiała wybrać obraz Świętosławy,...
2017-02-05
Halderd pojawia się już w pierwszej części cyklu. Poznajemy ją jako piękną kobietę, aczkolwiek zimną i budzącą raczej niepokój. Drugi tom został całkowicie poświęcony i opowiedziany przez Halderd. Po przeczytaniu "Sagi Sigrun" okazuje się być też potężną niespodzianką, ponieważ przedstawia tą "drugą stronę medalu". Mimo to, Cherezińska nie zawodzi. Ponownie syci naszą wyobraźnię pokazując jednocześnie, że wciąż jest w świetnej formie i z równym kunsztem oplata nas światem Wikingów.
Tak jak pierwsza część była historią kobiet, tak druga część jest historią hardej kobiety, która musi sobie poradzić w męskiej roli. Jak wspomniałam wcześniej, Autorka potrafi zbudować niezwykłe postacie, barwne i pełne psychologicznego dynamizmu. I pomimo tej świadomości, znajomości z jaką umiejętnością Cherezińska przedstawia mi kolejne postacie, to osoba Halderd mnie zaskoczyła. Bohaterka to niezwykle skomplikowana kobieta, która zmienia się jak kameleon, wciąż zmienia twarze, żeby osiągnąć to czego pragnie. Silna, twarda, chłodna i jednocześnie delikatna, wrażliwa, uczuciowa. Czasami chyba sama traci rachubę, którą aktualnie twarz przybrała, w skórze której Halderd obecnie się znajduje. Ale to tylko chwilami, bo jest mistrzynią kamuflażu, idealną kobietą władzy.
Halderd pojawia się już w pierwszej części cyklu. Poznajemy ją jako piękną kobietę, aczkolwiek zimną i budzącą raczej niepokój. Drugi tom został całkowicie poświęcony i opowiedziany przez Halderd. Po przeczytaniu "Sagi Sigrun" okazuje się być też potężną niespodzianką, ponieważ przedstawia tą "drugą stronę medalu". Mimo to, Cherezińska nie zawodzi. Ponownie syci naszą...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-10
Trzeba mieć naprawdę mocną głową by tych wszystkich Piastów ogarnąć. Pomyślcie sami, to wcale nie jest proste i to już na etapie przeglądania kronik, opracowań historycznych, a co tu mówić o spamiętaniu i zbudowaniu z tego pełnowartościowej opowieści, tak by z historią się nie kłócić. Jednym słowem podziwiam. Dodatkowo w powieści całkiem wyraźnie czuć pasję z jaką Autorka podeszła do pisania. To również jest dla mnie niesamowite, bo zaraża tą pasją, tą namiętnością do historii, do tych lepszych i gorszych stron przodków. Poza tym pragnę zwrócić Waszą uwagę na to, że tytuł bez znaczenia nie jest. Tytuł to kwintesencja, wisienka na torcie, streszczająca krótko fabułę książki. I wcale nie chodzi mi o to, że wciąż się lała krew i akcja działa się podczas śnieżnych zim. Jednak tytuł inny być nie mógł - przeczytacie, zrozumiecie.
Akcja powieści zaczyna się w maju 1272 roku, zdobyciem grodu w Strzelcach Krajeńskich. Wtedy to spostrzegamy młodego Przemysława II Pogrobowca, syna Przemysława I i bratanka Bolesława Pobożnego. Linia ta wywodziła się z Mieszka Starego. Opowieść dotyczy jednoczenia ziem polskich.
Powieść została podzielona na krótkie części, z których każda skupia się wokół jednego z bohaterów. Wachlarz barwnych postaci wydaje się nie kończyć, ale pamiętać trzeba, że liczba książąt i ich spowinowaconych, oraz wielkich rodów wówczas była ogromna. A każda postać jest tak charakterystyczna i pełnokrwista, że momentalnie staje nam przed oczami jak żywa. Każdy przedstawiony bohater, nawet mniej znaczący dla historii, otrzymał nowe życie, duszę i własny, niepowtarzalny charakter. Aż ciężko powiedzieć jacy są. Jak bowiem streścić te wszystkie portrety psychologiczne w jednej recenzji i nie zdradzić Wam za wiele z fabuły?
Więcej o tej i innych książkach Cherezińskiej znajdziecie na moim blogu :)
Trzeba mieć naprawdę mocną głową by tych wszystkich Piastów ogarnąć. Pomyślcie sami, to wcale nie jest proste i to już na etapie przeglądania kronik, opracowań historycznych, a co tu mówić o spamiętaniu i zbudowaniu z tego pełnowartościowej opowieści, tak by z historią się nie kłócić. Jednym słowem podziwiam. Dodatkowo w powieści całkiem wyraźnie czuć pasję z jaką Autorka...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
2017-02-17
Pierwszy tom cyklu, "Korona śniegu i krwi", opowiadał przede wszystkim o zapomnianym władcy, Przemysławie II. Historia szkolna skupia się wokół Władysława Łokietka, jakoby to On właśnie odzyskał koronę dla Polski. I nie jest to w sumie kłamstwem, jednak przemilczenie znaczenia postaci Przemysława w odzyskiwaniu i łączeniu na nowo królestwa, jest co najmniej nie na miejscu. I z taką historią się nie zgadzam, wściekając się, że tyle ważnych wątków naszej narodowej opowieści jest pomijanych, lub spłaszczanych do wtrącenia kilku, nie przykuwających uwagi, zdań. Z też wynikała moja radość, kiedy czytałam pierwszy tom.
"Niewidzialna korona" to drugi tom tego cyklu. Skupia się wokół historii po śmierci Przemysława II, Polska ponownie zostaje bez władcy, do korony ustawia się kolejka pretendentów, którzy w różnoraki sposób próbują ją wyrwać dla siebie i swoich potomków. Tym razem kibicujemy przede wszystkim Władysławowi, który z historii znany jest nam jako Łokietek. Władysław, który ukochał wcześniej Przemysława, traktując Go jak starszego, mądrzejszego brata, opiekuna, autorytet.
Jednak powiedzieć, że drugi tom opowiada nam perypetie Władysława w drodze po koronę, byłoby stanowczo krzywdzące dla tej powieści. Tym razem Cherezińska dużo więcej miejsca i czasu poświęciła zagranicy, szczególnie naszym sąsiadom. Brandenburgia, która podstępnie próbuje podbijać nasze ziemi. Czechy, gdzie Vaclav snuje plany o czterech koronach. Do tego jeszcze Krzyżacy i kapryśny Papież. Węgrzy ze swoimi problemami z koroną. Wielość i barwność postaci, pięknie charakterystyczne, żywe, z krwi i kości, przemawiające do nas z kolejnych stron.
http://rosaczyta.blogspot.com/2017/02/krolestwo-bez-krola-jest-odzia-bez.html
Pierwszy tom cyklu, "Korona śniegu i krwi", opowiadał przede wszystkim o zapomnianym władcy, Przemysławie II. Historia szkolna skupia się wokół Władysława Łokietka, jakoby to On właśnie odzyskał koronę dla Polski. I nie jest to w sumie kłamstwem, jednak przemilczenie znaczenia postaci Przemysława w odzyskiwaniu i łączeniu na nowo królestwa, jest co najmniej nie na miejscu....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-13
Bohaterem książki jest dziesięcioletni Oskar, chłopiec chory na białaczkę, dla którego nie ma już żadnej terapii. Przeszczep szpiku nie dał oczekiwanych rezultatów, chemia tylko spowodowała wypadnięcie wszystkich włosów. Ten mały chłopiec wie, że umiera i jest bardzo dzielny, ale ma wokół siebie ludzi, którzy boją się choroby, śmierci. Wszyscy udają, że będzie dobrze, że będzie żył długo i szczęśliwie. Tylko ciocia Róża jest dla Niego szczera. To starsza już kobieta, będąca wolontariuszką w szpitalu dziecięcym. Ciocia Róża pozwala Oskarowi dojrzeć, dorosnąć i się zestarzeć. Proponuje chłopcu zabawę w wydłużanie dnia do 10 lat. Od tej pory każdy dzień życia chłopca to dla Niego 10 lat życia. Gdy rano ma 10 lat to następnego dnia budzi się, jako dwudziestolatek. I tak każdego kolejnego poranka. Przeżywa pierwszą miłość, żeni się i ma mnóstwo dorosłych trosk. Oskar pisze listy do Pana Boga, w którego nie wierzy podobnie jak nie wierzy w Świętego Mikołaja.
Więcej możecie znaleźć na blogu: http://rosaczyta.blogspot.com/2017/02/wy-tez-kiedys-umrzecie.html
Bohaterem książki jest dziesięcioletni Oskar, chłopiec chory na białaczkę, dla którego nie ma już żadnej terapii. Przeszczep szpiku nie dał oczekiwanych rezultatów, chemia tylko spowodowała wypadnięcie wszystkich włosów. Ten mały chłopiec wie, że umiera i jest bardzo dzielny, ale ma wokół siebie ludzi, którzy boją się choroby, śmierci. Wszyscy udają, że będzie dobrze, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-05
Einara to człowiek, którego również życie nie oszczędziło, chociaż nie użala się nad sobą. Syn najznamienitszego godiego, zmuszony do ucieczki z rodzinnego kraju, ostatecznie wychowany w klasztorze na mnicha, cały czas poszukuje swojej drogi, próbuje sprecyzować swoją misję. Jest to bardzo skomplikowana postać zatrzymana jednocześnie w dwóch światach. Pierwszy to świat Wikingów, starych wierzeń, filozofii życia. Drugi natomiast to świat Chrześcijański, skrajnie inny.
Einar kochając kraj, z którego pochodzi nie potrafi pogodzić tej miłości z miłością i oddaniem dla Chrysta. Uczciwy, szczery i dobry zostaje podle wykorzystany, oszukany i spełnia cudze niecne plany. Winny jest posłuszeństwa, oddania i wiary w tych, którzy kierują Jego krokami. Kiedy orientuje się, jak wiele błędów i zła popełnił idąc tą ścieżką, próbuje chociaż częściowo wynagrodzić, odpokutować.
Einara to człowiek, którego również życie nie oszczędziło, chociaż nie użala się nad sobą. Syn najznamienitszego godiego, zmuszony do ucieczki z rodzinnego kraju, ostatecznie wychowany w klasztorze na mnicha, cały czas poszukuje swojej drogi, próbuje sprecyzować swoją misję. Jest to bardzo skomplikowana postać zatrzymana jednocześnie w dwóch światach. Pierwszy to świat...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-31
Cherezińska nie tylko przenosi nas w dawne czasy, pomiędzy historyczne postaci i wydarzenia kluczowe dla kształtowania się państwowości polskiej. Zabiera nas w podróż po piastowskiej Polsce, bo zamkach, dworach, karczmach i chałupach. Przyglądamy się garnizonom wojskowym, oblężniczym maszynom, polewce podawanej w podrzędnej karczmie na trakcie, wykwintnym daniom na biskupim stole, miastom i wsiom z przyległymi ziemiami. Bogaty obraz i przekrój całej drabiny społecznej jest aż nieprawdopodobny. Niewiele bowiem o tym bogactwie dowiadujemy się na lekcjach historii. Wyprawa, którą funduje nam Autorka, to także możliwość zajrzenia na zagraniczne dwory. Czytelnik może uczestniczyć w zmaganiach nie tylko o koronę polską, ale i czeską, niemiecką, węgierską. Sumiennie zrekonstruowana polityka Zakonu Krzyżackiego pozwala wreszcie obnażyć zakłamanie i manipulacje na tej płaszczyźnie, które na celu nie miały krzewienia wiary w Chrystusa, zwanego przez dzikich Umarłym, a zdobywanie dóbr doczesnych i pławienie się w luksusach.
Historia, która została przedstawiona w trzecim tomie "Odrodzonego królestwa" obejmuje tak bogaty okres, że mogłaby zostać rozbita na kilka pomniejszych powieści. Rozdziały są podzielone według imion poszczególnych bohaterów, dopuszczeni przez Autorkę do głosu opowiadają o znanych wydarzeniach z własnej, prywatnej perspektywy. Właśnie w taki sposób została wtłoczona w nich ciepła krew, oczy nabrały żywego blasku. Nie trzeba polubić danej postaci, by czytać o Jej losach z wypiekami na twarzy i na koniec każdego rozdziału przekładać kolejne strony dla sprawdzenia, kiedy powrócimy do dalszej części tej historii. Każdy w tej powieści jest wyrazisty, charakterny i niepowtarzalny.
Koniec dynastii Przemyślidów rodzi kilkuletnią zawieruchę w Czechach. Pretendentów do korony jest wielu, a łakomym kąskiem stają się również pretensje do korony Polskiej, która traktowana była jako lenno czeskie. Okazuje się, że każdy przejmujący oficjalnie władzę w tym kraju, jest człowiekiem charakteryzującym się pewną niedojrzałością do sprawowania rządów. I tak mamy Rudolfa Habsburga, który jawi się jako król skromny, acz władający silną ręką. Jednak powiązanie z ojcem, Albrechtem Habsburgiem, sprawia, że widzimy w nim marionetkę w rękach większych i cwańszych, którzy manipulują dla osiągnięcia własnych korzyści, bez uwzględnienia dobra kraju. Nawet Rikissa z całą swoją mocą zmiękczania ludzkich nie potrafiła wpłynąć na decyzje męża. Jego panowanie w gruncie rzeczy można potraktować jako epizodyczne, ponieważ zmarł kilka miesięcy po koronacji. Drugim, który już wcześniej wyciągał dłonie po Czechy, był Henryk Karyncki, mąż najstarszej córki Vaclava II, Anny Przemyślidki. Wybrany przez szlachtę czeską szybko zdobył ich niechęć prowadzoną polityka fiskalną. Nakładane podatki, mające na celu uzupełnienie świecącego pustkami skarbca, doprowadziły do wystąpienia możnych przeciw królowi i wojny domowej. Decyzja o wydaniu ostatniej niezamężnej córki Vaclava II za Jana Luksemburskiego była przyczynkiem do wprowadzenia nowej dynastii na tron czeski. Młodziutki Austriak z jednej strony jest niedoświadczonym chłopcem, wychowanym w zupełnie odmiennej kulturze. Z drugiej zaś pozostawia możnym szansę na ułożenie go, wychowanie do warunków panujących w Czechach. W całym tym sprytnym planie nie przewidziano jednak, że wylewająca złość i żółć Elżbieta Przemyslidka, będzie manipulować swoim mężem, snuć skomplikowane intrygi, kierując się zepsuciem i żądzą władzy. Przez swoje wybujałe ambicje i poczucie wyższości niemalże doprowadza do strącenia kolejnego władcy z tronu. Na szczęście młody król orientuje się w końcu w poczynaniach Eliski (Elżbiety) konsekwentnie odsuwa ją od rządzenia, a także od siebie. Ten burzliwy czas w dziejach Czech skutecznie odsuwa ambicje do korony polskiej, chociaż te pretensje pojawiają się cały czas.
W Polsce książę Władysław Łokietek odzyskuje i traci ziemie. Z uporem dąży do scalenia ziem i ludzi. Koniec drogi po koronę i ku zjednoczeniu Królestwa jest długi i usiany przeciwnościami. Wszystko to stanowi jakby próbę dla zdeterminowanego księcia, sprawdzian by dowieść, że to właśnie on godzien jest wpisać się na kartach historii, jako zdejmujący klątwę rozbicia. Władysław przekuwa wszystkie swoje wady w zalety, które powinien posiadać przyszły król. Uczy się cierpliwości, a pychę i złość zaczyna kontrolować, na rzecz dyplomatycznej gry z przeciwnikami. Zjednoczenie to proces wielowymiarowy, oparty na kilku płaszczyznach, bowiem koniecznym staje się wyjście poza swoje własne granice, zarówno w znaczeniu geograficznym, właściwie geopolitycznym, jak i psychologicznym. Nie wystarczy zdobyć ziem, odbić ich z rąk wrogów i poskromić niecnych sąsiadów, którzy próbują dokonać zagarnięcia dla siebie części dóbr Polski. Mentalność możnych rodów musi zostać zweryfikowana przez nich samych, by byli w stanie dać od siebie wszystko i samych siebie, w tej drodze do odnowienia potęgi kraju. Zastanawiałam się momentami, co by było gdyby Mały Książę nie wykazywał się tak wielkim uporem i determinacją, gdyby poddał się już w momencie, kiedy to nikt nie dawał mu żadnych szans. I co więcej, jeśliby zepsucie panoszące się wśród możnych, ich krótkowzroczność rozpleniło się na inne rody? Bo przecież siła Władysława tkwiła również w tej garstce ludzi, którzy gotowi byli pójść za nim na koniec świata.
Obserwując Krzyżaków, Brandenburczyków, Czechów widzimy, że rozbicie mogło zamienić się w rozbiór. Ziemie Polski podzielone przez samych Piastów, rozdrobnione i z każdym kolejnym pokoleniem, cięte na coraz mniejsze kawałki, atakowane są ze wszystkich stron. Jakby padlinożercy zwietrzyli łatwy posiłek.
Dodatkowo został rozwinięty temat ludzi Starej Krwi, pogan ukrytych w lasach. O ile kobiety wyznające Matkę, nie pragną rozlewu krwi, to już komanda Starców stanowią grupę brutalnych wojowników, którzy nie cofną się przed niczym. W poprzednich tomach Elżbieta Cherezińska nie skupiała zbyt wiele uwagi na tych wątkach, wplatając tylko pewne smaczki do fabuły i pozostawiając na końcu niedosyt. W "Płomiennej koronie" znacznie rozszerzyła tę część traktując ją jednocześnie, jako idealne pole do rozwinięcia elementów fantastycznych. Nadal charakteryzują się subtelnością, nie zdominowały powieści, ale dodały jakiegoś pazura ówczesnemu światu, pewnej wyrazistości czasów, dodatkowych tajemnic i misternie snutych intryg.
To, co bardzo lubię u Cherezińskiej to również kobiety. Autorka nie boi się postawić przed nami silnych, dominujących kobiet, mądrych i wytrawnych graczek na arenie politycznej. Dzięki temu odzyskują należne im miejsce na kartach historii, wychodząc niejako z cienia swoich wielkich mężów, ojców, braci. Bezsprzecznie stanowią mocne przedłużenie ramienia władzy swych mężczyzn, podporę w trudnych chwilach i mądrą radę w najcięższych rozgrywkach.
Księżna Jadwiga Bolesławówna już pod koniec drugiego tomu nabrała krzepy. Kobieta, która z pozoru wydaje się krucha, delikatna, dziewczęca, okazuje się posiadać niezwykłą mądrość i siłę charakteru. Nie tylko jako księżna potrafi sobie poradzić z dworem, dziećmi i mężem, ale stanąwszy wobec groźby oblężenia znajduje w sobie odwagę, by nie poddać zamku, a zagrzewać swoich poddanych do walki o honor książęcej rodziny. Ciekawie opisana została też relacja małżonków. Władysław w swojej naturze nie jest łatwym partnerem do wspólnego życia. Jednak ich miłość jakby w ogóle nie przemijała, jakby ta więź nigdy im nie spowszedniała. To głos filigranowej Jadwigi wybrzmiewa potężniej i stawia Władysława na nogi. O ile sprawy męskie i drobne nie zajmują jej głowy, o tyle w sprawach królestwa i przyszłości swoich dzieci nie zamierza pozostawić decyzji wyłącznie w rękach mężczyzn. Posiada naturalną intuicję, która pozwala kierować się obiektywną, acz czułą przenikliwością.
Inną kobiecą postacią, która zachwyca i raduje serducho, jest Rikissa, córka króla Przemysława i szwedzkiej księżniczki o tym samym imieniu. Jej dzieciństwo przerwała brutalnie śmierć ojca i odtąd musiała wydorośleć. Stając się obiektem pożądania, jako przedłużenie linii rodzinnej ostatniego króla, zostaje wepchnięta w zagmatwane polityczne rozdania, będąc gwarantką korony polskiej. Jednak to właśnie w "Płomiennej koronie" Rikissa dojrzewa, dorośleje do swojego poświęcenia wobec królestwa. Spełniając przez lata misję, powierzoną jej przez Jakuba Świnkę, dopiero po wielu przejściach znajduje drogę dla własnego szczęścia. Nie zapomina przy tym nawet na chwilę o wspieraniu Polski w uwolnieniu się od wpływów państw ościennych. Bis Regina to postać niepowtarzalna, subtelna i elegancka. Rozważnie manipuluje w dyplomacji, ale pozostając lojalną wobec obu królestw. Mogłoby się zdawać, że dochodzimy do konfliktu interesów na tej płaszczyźnie, jednak Rikissa pokazuje nam, jak należy patrzeć na świat. Zachowuje idealną wręcz równowagę w kierowaniu się sercem i rozumem.
"Wyjęła pergamin i odpisała mu bez zastanowienia, na jednym tchu.
'Nie. Już nigdy w życiu nie będę niczyją żoną. Jestem królową na tronie, czy bez niego, bo nikt mi moich dwóch koron nie odbierze. Sakramentu nie można cofnąć'.
Wylała czerwony wosk i odcisnęła w nim swą majestatyczną pieczęć. Napis na otoku był porażająco wyraźny. S. ELIZABET DEI GRACIA BOEMIE ET POLONIE BIS REGINE.
Odczytała go na głos, przekrzykując nawałnicę, która rozpętała się za oknami:
– Pieczęć Elżbiety, z łaski Bożej dwukrotnej królowej Czech i Polski.
– Amen – dokończył Michał Zaremba, wpadając jak piorun do jej komnaty. "
Wspaniały Jakub Świnka został na naszych oczach prawdziwym patriarchą, ojcem i pasterzem w wymiarze teologicznym. Nie mogę powiedzieć, że dokonała się jakaś spektakularna zmiana w tej postaci, ale z pewnością budzi jeszcze większy podziw, szacunek i poczucie bezpieczeństwa. Człowiek, który jakby przełamał własną klątwę, by w swej mądrości i uporze oddać się całkowicie Bogu i Królestwu.
Znajdziecie wiele innych barwnych i zajmujących postaci, ale nie sposób skończyć tego tekstu pisząc o wszystkich.
Elżbieta Cherezińska uczyniła historię niewyczerpanym źródłem inspiracji. Na nowo zaszczepia w czytelniku polskiego ducha, siłę, która mogłoby się wydawać, że przeminęła. Pokazuje, że w naszych dziejach zdarzały się wzloty i upadki, ale również zawsze znajdowali się ludzie, którzy nie bacząc na żadne przeciwności, ani na swoje wygodnictwo, dążyli do podniesienia kraju. Jak już wspominałam w opiniach, o innych Jej książkach, Autorka pisze "ku pokrzepieniu serc". Odkrywa przed nami mniej znane karty minionych wieków, uzupełnia je, ożywia i rozpala naszą wyobraźnię.
Bardzo ważnym jest, że za książkami Cherezińskiej nie stoi jedynie świetne pióro, dobrze wykreowane postaci, rzetelność historyczna. W tych opowieściach znajdziemy też niesamowitą ilość wartości. Barwny przekrój tego, czym człowiek może się kierować, od niecnych i egoistycznych pobudek, po wierność, lojalność i oddanie dla większej sprawy. Jedność królestwa i jedność wobec królestwa nabierają zupełnie nowego znaczenia. Każdy z nas staje się częścią tej potęgi, którą stworzyli i bohatersko bronili nasi przodkowie. Czytając stajemy się świadkami historii zmartwychwstałej i niezwykle pouczającej.
"Odrodzone królestwo" jest drobiazgowo dopracowanym cyklem historycznymi. Opierając się na wielu źródłach miała szansę dokładnie prześledzić opisywane wydarzenia oraz wybrać najciekawsze spośród różnych hipotez na temat mało znanych szczegółów. Jednak największy kunszt Autorki dostrzegamy w misternym wyplataniu przez Nią białych plam, gdzie ma dość miejsca na wypełnienie ich widowiskowymi wzorami. Znajdziecie w nich szczyptę magii, odrobinę humoru i przesłanie. Ja uważam, że Elżbieta Cherezińska pisze genialne powieści, wciągające od pierwszych do ostatnich stron, doszlifowane w każdym calu.
"Dzięki śmierci ostatniego Przemyślidy mogłem odzyskać władzę, dlatego plotkowano, że maczałem w tym palce. Czy śmierć Henryka przyniesie mi Starszą Polskę?
Zachłysnął się tą myślą i zduszonym głosem powiedział do Ogończyka:
– Każ mszę odprawić w katedrze.
– Dziękczynną? – spytał beztrosko Paweł, odnajdując wreszcie schowany za kotarą dzban.
– Żałobną! – zganił go książę. – Za spokój jego ponurej duszy.
A za mój powrót do Starszej Polski sam się pomodlę. U klarysek, przed ołtarzem ciotki Kingi."
Czy znalazłam jakieś wady? Poza drobnymi literówkami, które zdarzały się z rzadka, nie. Zawiodła mnie jedna postać, dla której doszukiwałam się innej historii i nic z moich oczekiwań się nie spełniło. Jednak, kiedy złapałam pierwszy oddech po zamknięciu książki, muszę przyznać, że to Pisarka miała lepszy pomysł ode mnie, więc nie mogę zaliczyć tego na poczet wad. A chodzi o Michała Zarembę, ale nie opowiem Wam nic więcej. Przeczytajcie sami!
Cherezińska nie tylko przenosi nas w dawne czasy, pomiędzy historyczne postaci i wydarzenia kluczowe dla kształtowania się państwowości polskiej. Zabiera nas w podróż po piastowskiej Polsce, bo zamkach, dworach, karczmach i chałupach. Przyglądamy się garnizonom wojskowym, oblężniczym maszynom, polewce podawanej w podrzędnej karczmie na trakcie, wykwintnym daniom na biskupim...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-05
Poznajemy świat Wikingów od strony codzienności, od strony kobiecych obowiązków, kiedy to mężowie wypływali na dalekie wyprawy, pozostawiając z zaufaniem cały dobytek i zarządzanie nim w rękach kobiet. Bohaterka wydaje się być delikatna, słodka, eteryczna, ale tak naprawdę ma w sobie dużo siły i odwagi. Trudy z jakimi przychodzi się Jej zmierzyć, lęki o najbliższych i o całą społeczność, wydarzenia radosne i bolesne, to wszystko sprawia, że jej postać rysuje się tak realnie.
Chrezińska ma tę niezwykłą umiejętność tworzenia plastycznych opisów, szczerych portretów psychologicznych i bogactwa świata. Zachwycają nas przywożone przez Wikingów dobra, subtelne i czarujące sceny erotyczne, magiczne opisy, tajemnicze wróżby. Przykłada dużą uwagę do szczegółów, które pozwalają nam przez chwilę zapomnieć o wszystkim innym i żyć w tym świecie fiordów. Oczywiście Autorka nie pominęła wątków politycznych, które przedstawiła równie ciekawie.
Poznajemy świat Wikingów od strony codzienności, od strony kobiecych obowiązków, kiedy to mężowie wypływali na dalekie wyprawy, pozostawiając z zaufaniem cały dobytek i zarządzanie nim w rękach kobiet. Bohaterka wydaje się być delikatna, słodka, eteryczna, ale tak naprawdę ma w sobie dużo siły i odwagi. Trudy z jakimi przychodzi się Jej zmierzyć, lęki o najbliższych i o...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-19
Ta książka jest kapitalna. Rewelacyjnie napisana, porywająca i pouczająca. Krótkie i ciekawe opisy pszczelej społeczności, pracy przy ulach, oraz porównanie tego idealnie spasowanego i zgranego świata pszczół do świata ludzi. W ulu każda pszczoła ma swoje miejsce, swoje zadania. Pracują dla wszystkich i jednocześnie dla siebie, ale nie wyłącznie dla siebie, jak to często bywa w egoistycznym życiu człowieka. Poznajemy historię Lily i razem z Nią mamy szansę się zmierzyć z jej światem, życiem, doświadczeniami. Nie jest to tylko walka, to też małe radości, radości ze zwykłych codziennych rzeczy, z polewania się wodą w upalny dzień, z jedzenia kanapek podczas przerwy w pracy, z przebywania w towarzystwie i w samotności. Dziewczynka, która orientuje się, że w sumie nie musi być sama ze swoimi problemami, przeżywa pierwszą wielką miłość, uczy się radzić sobie z wściekłością.
Pisarka serwuje nam przepyszną historię, chociaż nie zawsze wesołą, napisaną po mistrzowsku. Mogłabym tak Wam pisać o tej książce w nieskończoność. Zupełnie serio, ja nie mam do czego się przyczepić, to powinna być szkolna lektura.
Więcej na moim blogu :)
Ta książka jest kapitalna. Rewelacyjnie napisana, porywająca i pouczająca. Krótkie i ciekawe opisy pszczelej społeczności, pracy przy ulach, oraz porównanie tego idealnie spasowanego i zgranego świata pszczół do świata ludzi. W ulu każda pszczoła ma swoje miejsce, swoje zadania. Pracują dla wszystkich i jednocześnie dla siebie, ale nie wyłącznie dla siebie, jak to często...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-31
"Sońka" jest opowieścią liryczną, wielowątkową i wielowymiarową. Rozpięta pomiędzy przeszłość, teraźniejszość i przyszłość zdaje się przemawiać do czytelnika, angażować go i wreszcie pozwala na odegranie kluczowej roli, dzięki której Sońka staje się rzeczywista. W tej powieści nie chodzi o wiarygodność, ponieważ jest zbiorem pytań kluczowych dla egzystencji człowieka. Paraboliczność i symbolizm współpracują na rzecz dzieła głębokiego, pozostawiającego wiele dróg interpretacji.
Stara Sonia mieszkająca, gdzieś na "końcu niczego, w Królowym Stojle", jest kobietą prostą, niepiśmienną, zbliżającą się do kresu swoich dni. Opowiada swoje życie tak, jak potrafi i jak je zapamiętała, bez kłamstw, bez wielkich słów, zwyczajnie. A jest to historia traumatyczna, trudna do zaakceptowania, bolesna i okrutna.
"Sonia żyła, bo tak łatwo było zginąć. Sonia karmiła, bo tak łatwo było głodować. Sonia czuła, bo tak łatwo było się znieczulić."
Starość - tak mogłoby się nazywać Królowe Stojle. Dom stary, obejście z zardzewiałym i pokrytym mchem ogrodzeniem, garnki dziurawe i pokryte sadzą, kredens, piec kaflowy, stół, krzesła i wysłużona cerata w kwiatki. Wszystko tutaj bowiem jest stare i nosi ciężar własnej historii. I nawet zwierzęta symbolizują ten bieg czasu, którego nie sposób zatrzymać. Suka Borbus Dwunasta, posiwiała i śmierdząca, ze swą odziedziczoną po poprzednikach obrożą. Kot Jozik, Pasterz Myszy, co dożywa właśnie swojego ostatniego, dziewiątego życia. Poczciwa, łaciata krasula o niewybrednym imieniu Mućka, która niczym "mennica państwowa" produkowała pieniądze, a te dawały skromne utrzymanie. Starość nagle okazuje się złożona z tych wszystkich rzeczy i zwierząt, z zaklętą opowieścią, z kłamstwem i prawdą. Wiele wydarzeń bowiem splata się w los człowieka, wynik zapisany jest właśnie w tym doganiającym go zmierzchu.
Miłość, natomiast, to chwila, którą można wydrzeć światu, chwila, kiedy to stajemy się sobą. Sukienka w niebieskie kwiatki, spojrzenie i oddech wydają się przedsionkiem do raju. Połączenie dwóch dusz, dwóch ciał i pieczęć, w którą zmieniają się w swoim zjednoczeniu.
"To nieprawda, że zakochanym czas mija w okamgnieniu. Czas płynie inaczej, jednak nie przyspiesza. Oczy patrzą ciężko i uważnie. Powieki ciążą. Każda wspólnie spędzona minuta wydaje się dłuższa, większa i głębsza niż rok spędzony samotnie. O, tak, każdą naszą minutę dokładnie pamiętam, mogłabym opowiadać godzinami, co wtedy czułam, co się stawało, co pachniało, co pohukiwało, który pies w której zagrodzie zaszczekał i w które miejsce łaskotały mnie źdźbła. Każda wspólnie spędzona minuta była malutką wiecznością, idealnym światem. Każda minuta spędzona osobno była jak wyrzucona w błoto, zepsuta i niewiele warta.
Kochałam tak do końca, do granicy, za którą już tylko nic. Kochaliśmy się tak bardzo, że czas płynął tylko wtedy, gdy byliśmy razem. Jakbyśmy sami byli czasem. Poza nami czas nie istniał, nic a nic."
Igor/Ignacy to postać jeszcze bardziej złożona od tytułowej Soni. To on właśnie stanowi medium, bramę łączącą różne światy. Jedyny dotychczas znany dla niego świat konsumpcyjnych bestii, zanurzonych w mieć i bawić się, gdzie brakuje miejsca na katharsis, a człowiek zmienia się w piękną skorupę ziejącą pustką. Takie właśnie uniwersum buduje sobie człowiek współczesny, nachalnie zapatrzony w zniewalającą urokiem nicość. Ignacy niepostrzeżenie dla samego siebie wchodzi w ten drugi świat, nienaturalnie dlań zwykły i brzydki. Zmienia się, odnajduje w wewnętrznej pustce jakąś iskrę, która naznacza go dla tej historii i obarcza brzemieniem tych cudzych lat. Ostatecznie to on odczuwa konieczność pokazania opowieści Soni, przy jednoczesnym obnażeniu całego procesu przekuwania jej na emocjonujący spektakl. Przestają mieć tutaj znaczenie opinie krytyków, ważne okazuje się wzruszenie, które budzi w widzach. Mechanizm budowania emocjonalnego przedstawienia nie odbywa się wyłącznie wprost, ale zawiera się również w gestach, intonacji, grze świateł i scenografii. Dopiero złożenie tych wszystkich części w spójną całość może pozwolić na uzyskanie katharsis, swoistego uwolnienia z pętających nas okowów, wreszcie wypuszczenia intensywnych, stłumionych emocji. Świadkowie tej opowieści stają się jej elementem niezawodnie wchodząc w rolę Charona.
"Jestem Igor, niczego tak naprawdę nie dokonałem, wszystko jest popiół, popiół jest wszystkim, jest wszędzie, w płucach i na nosie, pod powiekami i w ustach, drapie w gardle jak papierosowy dym, i tak już będzie do końca: starczy dmuchnąć w kupkę i nawet the endu nie będzie."
"Sońka" to również opowieść o wielorakiej śmierci. I można tutaj mówić o dosłowności samego procesu umierania, o drodze, którą człowiek przebywa ku ostateczności i krótkiej chwili, która tak słabo zaznacza się w czasie, a stanowi koniec tego czasu. Śmierć jest po prostu i czeka każdego.
Z drugiej zaś strony mamy przewodnika śmierci, niby mitologiczny Charon, mroczny Żniwiarz, który przychodzi i wysłuchuje ostatniej przemowy umierającego. Gwarantuje tym samym oczyszczenie i bynajmniej nie z grzechów, acz z życia, które przez lata gromadzi się na ramionach i przechyla człowieka ku ziemi wraz z wiekiem. Symbolicznym przewodnikiem stał się Ignacy, który poprzez odnalezienie cudzego życia, wysłuchanie tego niezwykłego epitafium, zostaje jego strażnikiem. To budzi go w jakiś niewyrażalny słowami sposób, jakby cudzy ciężar przyjął na swoje barki w zadośćuczynieniu samemu sobie, że własny wciąż porzucał. Co znaczące ten ciężar właśnie, ten worek z cementem, który przyjdzie mu nieść dalej, to oczyszczenie również dla niego, nadające znaczenie nic nie znaczącemu.
Więcej informacji na rosaczyta.blogspot.com
"Sońka" jest opowieścią liryczną, wielowątkową i wielowymiarową. Rozpięta pomiędzy przeszłość, teraźniejszość i przyszłość zdaje się przemawiać do czytelnika, angażować go i wreszcie pozwala na odegranie kluczowej roli, dzięki której Sońka staje się rzeczywista. W tej powieści nie chodzi o wiarygodność, ponieważ jest zbiorem pytań kluczowych dla egzystencji człowieka....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-19
Kinga Burzyńska przeprowadziła szereg rozmów na antenenie TVN Fabuła z wybitnymi postaciami polskiego teatru i kina. Wywiady zostały skompowane w spójny zbiór, który ukazał się nakładem Wydawnictwa W.A.B.
Każdy z rozmówców snuje swoją opowieść, której dziennikarka nie przeszkadza, a jedynie elastycznie doplata do niej ciekawsze wątki poprzez trafne pytania. Od legendarnych egzaminów, przez plany filmowe, castingi i sposoby na wcielanie się w kolejne role. Autentyczność i dowcipność to najważniejsze cechy tej pozycji.
Z pewnością lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy stoją na progu swojej aktorskiej kariery. Ciekawa i inspirująca również dla innych, dająca wgląd w osobowość ludzi sukcesu, którzy wybrali sobie niełatwą drogę zawodową.
"Szkoła Filmowa" Kingi Burzyńskiej może stanowić również idealny prezent, bo nie trzeba być szczególnym znawcą, czy miłośnikiem kina, by skorzystać z tych szczerych wspomnień, prowadzących nas przez przemianę i proces dojrzewania od młodego człowieka do doświadczonego artysty.
Kinga Burzyńska przeprowadziła szereg rozmów na antenenie TVN Fabuła z wybitnymi postaciami polskiego teatru i kina. Wywiady zostały skompowane w spójny zbiór, który ukazał się nakładem Wydawnictwa W.A.B.
Każdy z rozmówców snuje swoją opowieść, której dziennikarka nie przeszkadza, a jedynie elastycznie doplata do niej ciekawsze wątki poprzez trafne pytania. Od legendarnych...
2017-02-05
Ostatnia część cyklu znowu zmienia konstrukcję, bo nie jest to opowieść jednego bohatera, a całej trójki. Opowieść dzieci o ich zmaganiach z dorastaniem, ze zrozumieniem świata. "Trzy młode pieśni" jakby właśnie wyśpiewane przez Bjorna, Ragnara i Gudrun. W świecie Wikingów pieśń ma inne znaczenie, niż obecnie to rozumiemy. Pieśń tam była opowiedzeniem historii wielkich ludzi, którzy dopuszczali się czynów wspaniałych i bohaterskich. Pieśni upamiętniały, uczyły.
Właściwie ta książka jest swego rodzaju wyjaśnieniem dla całego cyklu, podsumowaniem i obnażeniem wątków, które były dotąd poruszane tylko pobieżnie. Każdy z Bohaterów opowiada tę samą historię, ale umieszczoną we własnej subiektywnej perspektywie. Ich osobne spojrzenia powoli zaczynają nabierać wspólnego widnokręgu. "Trzy młode pieśni" to w pierwszej kolejności dorastanie, dojrzewanie. Wychowaniem młodych chłopców na dobrych, slidnych Wikingów, na wojowników, którzy się nie zlękną wroga, na mężczyzn prawych, uczciwych, zajmują się przede wszystkim Regin i Orm. Dla chłopców przeobrażających się w mężczyzn są jak latarnia morska. Odkrywają przed nimi zasady, których wcale nie wtłaczają im kijem, zasady robią się z każdym dniem coraz bardziej sensowne, a już z pewnością w chwilach próby.
Ostatnia część cyklu znowu zmienia konstrukcję, bo nie jest to opowieść jednego bohatera, a całej trójki. Opowieść dzieci o ich zmaganiach z dorastaniem, ze zrozumieniem świata. "Trzy młode pieśni" jakby właśnie wyśpiewane przez Bjorna, Ragnara i Gudrun. W świecie Wikingów pieśń ma inne znaczenie, niż obecnie to rozumiemy. Pieśń tam była opowiedzeniem historii wielkich...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-22
"Światu nie mamy czego zazdrościć" to reportaż niezwykły o zwykłych mieszkańcach Korei Północnej. Jak się zapewne domyślacie, nie łatwym zadaniem jest dotarcie do prawdy o tym kraju, o jego obywatelach. Korea Północna może się niektórym wydawać niepozorna mimo wszystkich dziwacznych zasad, ale według mnie może się okazać też jednym z bardziej niebezpiecznych miejsc na świecie, szczególnie dla ludzi nie potrafiących się dostosować do panujących tam porządków. Jako turyści mamy niewielkie pole manewru, przede wszystkim możemy zwiedzić stolicę Pjongjang, w której skrzętnie ukryte jest życie zwykłych ludzi. Dodatkowo cały czas po mieście poruszamy się z obstawą, która ma baczenie żebyśmy nie zauważyli zbyt wiele prawdy, ale za to nasycili umysły kłamstwem, którym będziemy opiewać wspaniałość KRL-D w naszej ojczyźnie. Tylko uważni obserwatorzy mogą czasami dostrzec coś więcej, coś co nie pasuje do ogólnej formuły.
Autorka, żeby napisać tak prawdziwy reportaż odnalazła uciekinierów z Korei Północnej, ludzi którzy odważyli się zawalczyć w taki sposób o siebie. Historie, których niemymi świadkami zostajemy, są często smutne, czasami wydają się przytłamszające, ale wszystko dlatego, że ciężko nam to sobie wyobrazić, zaakceptować to, iż gdzieś ludzie są zmuszeni żyć właśnie w taki sposób. Owszem, mieliśmy swój PRL, kiedy nie było lekko, jednak chyba już lepszy ten PRL. Poza tym ja jestem z pokolenia, które jeszcze czuje ten klimat i wydźwięk PRL-u, ale jednak go nie pamiętam i nie przeżywałam.
Nie mogłabym nie napisać jeszcze o jednej wstrząsającej rzeczy w tym reportażu. O zetknięciu się uciekinierów z biedną chińską wsią. Wygłodzeni, zmęczeni, zniszczeni trafiają nagle do kraju, gdzie w psiej misce jest więcej jedzenia, niż miały szansę zjeść całe ich rodziny. Bardzo poruszająca scena, kiedy widzi się ryż i mięso, podczas gdy samemu od dawna nic się nie jadło. Dodatkowo świat zewnętrzny okazuje się tak odmienny, że to zderzenie budzi lęk i frustrację. Automatycznie u ludzi wychowanych i przesyconych takim reżimem przychodzą pytania "jak oni tutaj mogą tak żyć?". My moglibyśmy zadać to samo pytanie, ale z perspektywy kogoś kto żyje lepiej.
Ta książka nie jest wesoła, ale w pewien sposób daje nadzieję, że ludzie nawet w tak podłych warunkach potrafią o siebie zawalczyć, choćby poprzez ucieczkę. Nie każdy się na to decyduje, bo i nie każdy umie wyjść z tego systemowego kręgu myślenia. To opowieści przygnębiające i wstrząsające, a jednocześnie oddające sobą tyle prawdy i realizmu. Barbara Demick wykazała się również ogromną wiedzą i znajomością faktów historycznych, które znajdziecie w książce. W swoim materiale powołuje się na inne prace naukowe i spostrzeżenia, jakie poczynili inni. Reportaż napisany jest bardzo dobrze, klarownie i z dbałością o szczegóły, i właściwie stanowi dokument o KRL-D.
O śmierci, która jest wciąż obecna. O głodzie, który otępia. O strachu, który paraliżuje i pozbawia zaufania do najbliższych. Przede wszystkim o ludziach, którzy w tym chorym świecie żyją najlepiej, jak się da i codziennie stawiają czoła trudnościom, które dla nas są nie do wyobrażenia.
Więcej o książce znajdziecie na moim blogu.
"Światu nie mamy czego zazdrościć" to reportaż niezwykły o zwykłych mieszkańcach Korei Północnej. Jak się zapewne domyślacie, nie łatwym zadaniem jest dotarcie do prawdy o tym kraju, o jego obywatelach. Korea Północna może się niektórym wydawać niepozorna mimo wszystkich dziwacznych zasad, ale według mnie może się okazać też jednym z bardziej niebezpiecznych miejsc na...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-29
Zacznę może od tego, że mamy w sumie dwie główne bohaterki Wandę i Mariannę. To są dwie zupełnie różne osobowości, prowadzące całkowicie różne życie, ale łączy je jeden element. Właściwie człowiek, Paweł, mąż Wandy i kochanek Marianny. Wypadek samochodowy rozwiązuje ten trójkąt jednym prostym cięciem. Paweł jadąc z Marianną ginie, ona natomiast doznaje amnezji.
Trudno jest jednoznacznie powiedzieć o czym jest ta książka, ponieważ tak naprawdę jest o wielu rzeczach i sprawach. O zdradzie, o żałobie, o samotności, o amnezji, o ludzkiej naturze. Znajdziecie w niej i grzechy i cnoty, przemianę człowieka, oraz pogłębione portrety psychologiczne obnażające najgłębiej skrywane sekrety.
Wanda, kobieta w żałobie po mężu, kobieta, która budzi się po jego śmierci, żeby dowiedzieć się o zdradzie. Informacja ta burzy cały obraz jej małżeństwa, niszczy ją wewnętrznie i pozwala na wyciszenie. Rozpacz przeplata się z gniewem, chęcią zemsty na kochance, która w jej oczach zniszczyła ich idealny związek. Fryczkowska pokazała nam kobietę całkowicie załamaną, a nawet złamaną, dla której jedynym celem pozostało poznanie prawdy o relacji łączącej jej męża z Marianną. Powoli dokonuje samounicestwienia się, odnajduje trzeźwość myśli w bólu, pociesza się krwawymi horrorami i kryminałami. Siła poczucia straty i złości sprawiają, że Wanda robi się nieczuła. To niesamowity obraz zagubionej, zrozpaczonej kobiety, zawiedzionej i żądnej krwi, również własnej. Życie straciło całkowicie sens.
Kochanka Pawła jest w zupełnie innej sytuacji, chociaż również zagubiona. Ze względu na amnezję, jej narzeczony, Marek, wywiózł ją do małej miejscowości na morzem, by tam powoli wracała do siebie. Chociaż, czy naprawdę Markowi chodziło o to by wróciła jej pamięć, by ponownie stała się sobą? Człowiek, nazywający się jej narzeczonym, tak naprawdę wychowuje Mariannę na nowo, według własnych zasad i światopoglądu. Każdy objaw własnej osobowości, zdania z jej strony, kończy się awanturą. Dziewczyna nie tylko nie pamięta wydarzeń ze wcześniejszego życia, ale nawet słów, gestów, czynności. Przez wypadek stała się całkowicie białą, czystą kartką. Marek próbuje ją zapisać według swoich upodobań. Amnezja spowodowała, że Marianna stała się osobą kompletnie nieporadną, naiwną. Momentami wydaje się, aż niezdarna, można by pomyśleć, że jest zwyczajnie głupia. Jednak Fryczkowska odkrywa przed nami tę dziewczynę, jako kogoś całkowicie porażonego amnezją, do stopnia jakiego nie potrafię sobie wyobrazić. To nie tylko utracenie tożsamości, to utracenie wszystkiego, całkowite wyczyszczenie osobowości. Z jednej strony los okazał się łaskawy pozwalając jej zapomnieć o złych wydarzeniach z przeszłości, w tym o samym wypadku, z drugiej zakpił z niej niecnie i uczynił nikim.
Jednak ta niewygodna pozycja, z której startuje bohaterka, próbując wrócić do normalności, demaskuje innych ludzi wokół niej. Marianna myśli w sposób prosty, i w taki sposób odbiera świat, niczym dziecko, które dopiero wszystko poznaje, uczy się. I w tej prostocie nie potrafi zrozumieć często dziwnych zachowań, podłości, zgorzknienia, oceniania drugiego człowieka. Ocena zazwyczaj sroga, niechlubna, bo wszystko na pokaz, a ona pokazuje szczerość, nie to czego oczekują inni.
Nie mogłabym również nie wspomnieć o Oliwierze, młodym człowieku, niezwykle pięknym mężczyźnie. Jednak z Oliwierem nie wszystko jest w porządku, chociaż początkowo wydaje się być dobrym, pomocnym chłopcem. To co kryje się w Jego wnętrzu jest przerażające i brzydkie.
Znajdziemy tutaj również wątek kryminalny. Morderstwo, trochę niejasne, podejrzenia padają właściwie na wszystkich. Do samego końca trudno się wyzbyć wątpliwości. Jednak ten wątek to tylko dodatek do bogatej fabuły, do poruszanych spraw, problemów.
Praktycznie od pierwszych stron trzyma w napięciu, budzi niepokój, sprawia, że czytelnik zastanawia się, jakie w nim kryją się mroczne kąty i tajemnice, które czasami skrywa się głęboko nawet przed samym sobą. Książka napisana została świetnie, nie mogę do niczego przyczepić. Świetnie poprowadzone dialogi, bogaty język, plastyczność opisów. Przeczytałam tylko dwa tytuły Anny Fryczkowskiej, ale uważam, że trudno będzie Jej napisać coś lepszego niż "Kurort Amnezja", który moim zdaniem jest genialnym thrillerem psychologicznym. Polecam gorąco wszystkim, bo chyba każdy znajdzie w niej coś interesującego dla siebie.
Zacznę może od tego, że mamy w sumie dwie główne bohaterki Wandę i Mariannę. To są dwie zupełnie różne osobowości, prowadzące całkowicie różne życie, ale łączy je jeden element. Właściwie człowiek, Paweł, mąż Wandy i kochanek Marianny. Wypadek samochodowy rozwiązuje ten trójkąt jednym prostym cięciem. Paweł jadąc z Marianną ginie, ona natomiast doznaje amnezji.
Trudno jest...
Czesław Miłosz napisał w "Piosence o końcu świata":
"Innego końca świata nie będzie"
W "Dobrym omenie" również chce się to powiedzieć. Świat,w którym ludzie sami bez ustanku dążą do samounicestwienia. Diabeł Crowley zauważa już na początku książki, że Armagedon jest niepotrzebny, po co komu wielka wojna, przecież świat porusza się po równi pochyłej ku samozagładzie.
Książka jest fenomenalna. Oczywiście, jak to u Pratchetta, mamy cały szereg oryginalnych i barwnych postaci. Liczne przypisy dodają smaku i dodatkowego rozbawienia. Warto też pamiętać, że powieść ta charakteryzuje się całym mnóstwem aluzji, bardziej i mniej bezpośrednich. Dla obytego czytelnika jest to niesamowita frajda, która całej historii dodaje obłędnego uroku.
Mocno wyczuwalna jest ręką Pratchetta, czego obawiałam się początkowo, ponieważ już kiedyś nie spodobał mi się Świat Dysku. Może wówczas jeszcze do niej nie dojrzałam, nie wiem. Grunt, że teraz postanowiłam wrócić do książek Pratchetta, może nie w tej chwili, ale z pewnością po nie sięgnę. Z przyjemnością też obejrzę ekranizację ze scenariuszem Gaimana.
Czesław Miłosz napisał w "Piosence o końcu świata":
więcej Pokaż mimo to"Innego końca świata nie będzie"
W "Dobrym omenie" również chce się to powiedzieć. Świat,w którym ludzie sami bez ustanku dążą do samounicestwienia. Diabeł Crowley zauważa już na początku książki, że Armagedon jest niepotrzebny, po co komu wielka wojna, przecież świat porusza się po równi pochyłej ku...