-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać376
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2019-11-22
2019-04-13
2019-04-08
Autor jest raczej ekonomistą niż psychologiem, ale szkołę którą reprezentuje (austriacką) nie bez powodu nazywa się psychologiczną, więc jego informacje, rzeczywiście mają zastosowania w życiu codziennym. Ponadto posiada on rzeczywiste kompetencje i rozległe doświadczenie, o czym świadczy bardzo przystępnie napisana minibiografia.
Książka jest podobna do dzisiejszych, tak zwanych „rozwojowych”, lecz choć posiada podobieństwa, brak tu narośli przesadnego optymizmu, natomiast jest kilka ciekawych faktów historycznych, choć bibliografia jest skromna (choć, może to wina tego, że zanim nastała era internetu, trudniej było o dokładniejsze dokumentowanie informacji niż dzisiaj).
Wyrobienie w sobie silnej woli wymaga czasu i wytężonej pracy, która z pewnością przyniesie nam konieczność znaczących wyrzeczeń. Dlatego Hazlitt wielokrotnie zadaje pytanie, czy znamy cenę i czy jesteśmy gotowi ją zapłacić.
Cieszy mnogość odniesień do innych dziedzin nauki, ponadto ciekawa analiza konsekwencji podejścia propagowanego przez pewnych psychoanalityków. Trafne cytaty filozofów i psychologów, oraz rozważania filozoficzne samego autora są jak najbardziej na miejscu, gdyż zawsze dotyczą tematu woli czy też dyscypliny. Wyjątkowo trafne i świetnie sformułowane spostrzeżenie, że popęd seksualny jest tak naprawdę potrzebą nabytą, a nie wrodzoną.
A na koniec, bardzo ciekawa koncepcja krzywych zmęczenia i zainteresowana, wzorowanych na krzywych podaży i popytu.
Ogólnie rzecz biorąc, każdy kto podejdzie do tej pozycji na poważnie, na pewno znajdzie coś dla siebie, a jego poglądy na to co zdrowe, zostaną utwierdzone (często zdarza się że porzucamy rozsądne praktyki, tylko dlatego, że pewni ludzie którzy je propagują, dodają do tego oczywiste bzdury, dlatego tak ważne jest by książka traktująca o praktycznych metodach była od nich wolna). Zaś przez poważne podejście do tematu rozumiem robienie notatek, warto.
Polecam!
PS: Autor co prawda pisze że wolna wola nie istnieje, tak jak można wyczytać w innych recenzjach. Ale uważam to za bardzo niefortunne ujęcie sprawy. Twierdzę, że to zbytnie uproszczenie tematu, powodujące nieporozumienia. Lepiej by było, gdyby Hazlitt sprecyzował, że raczej ma na myśli inną definicję, a nie coś tak poważnego jak negację centralnego pojęcia. Piszę to bo recenzje informujące o tej kwestii mnie zniechęciły i opóźniły zakup, nad czym ubolewam.
Autor jest raczej ekonomistą niż psychologiem, ale szkołę którą reprezentuje (austriacką) nie bez powodu nazywa się psychologiczną, więc jego informacje, rzeczywiście mają zastosowania w życiu codziennym. Ponadto posiada on rzeczywiste kompetencje i rozległe doświadczenie, o czym świadczy bardzo przystępnie napisana minibiografia.
Książka jest podobna do dzisiejszych, tak...
2019-02-04
[Na początek, chciałbym zaznaczyć, że czytałem najkrótsze wydanie, w którym wstęp i objaśnienia stanowiły około pięćdziesięciu procent całości. Wiem że istnieją inne, gdzie dodatki od współczesnych są o wiele dłuższe]
„Uczta”. Zapis rozmowy kilku mężczyzn przy kolacji. Książka przyjemna i pouczająca, prowadzona w luźnym stylu. Niewymagająca od słuchacza wiele. Nie zgadzam się ze wszystkim co powiedziano, ale i tak bawiłem się świetnie.
Ponadto mogłem przeczytać wyraźnie, że homoseksualizm nie był wcale tak „ceniony” jak jego dzisiejsi piewcy próbują nam wmówić (nawet tłumacz w objaśnieniach mówi nam że pederastia „budziła odrazę i w starożytności”, ale o nim potem). Sokrates wyraźnie wskazuje, że przebywa głównie w towarzystwie mężczyzn, ze względu na ich umysły, a nie ciała. Zaś kiedy Alkibiades przysuwa się do niego i spędza z nim noc w jednym łożu, Sokrates nie reaguje zupełnie, tak że Alkibiades czuł się „jakby spędził noc z ojcem, lub starszym bratem”. Innymi słowy Sokrates homoseksualistą nie był (warto nadmienić również, że miał trzech synów).
W ogólnym rozrachunku widać że Sokrates, oraz w ogóle ludzie żyjący w starożytności wcale się od nas tak nie różnili. Różnią się od nas tak jak ludzie z innej kultury od innych ludzi, a nie jak ludzie i zwierzęta.
Jednak mam zupełnie inne odczucia po przeczytaniu wstępu i objaśnień tłumacza. Były tak dziwaczne, tak niedorzeczne, że aż pobieżnie przeczytałem wszystko ponownie, aby się upewnić czy dotyczą one tej samej treści.
Nie mam pojęcia jak można coś tak prostego, tak lekkiego, zinterpretować w tak dziwaczny sposób. Rozmowy podczas uczty są prowadzone w luźnej atmosferze, czasami ktoś podniesie głos, aby potem roześmiać się życzliwie. Gdyż to właśnie się czuje czytając te dialogi – wzajemną życzliwość.
A jednak, tłumacz pisze że jeden z uczestników jest na granicy rozpaczy, kiedy ja miałem wrażenie że się śmieje. Tłumacz pisze, że Sokrates chciał dominować na wszystkimi ze swojego otoczenia, oraz że uważał się za lepszego od każdego. Podczas gdy jego słowa świadczą o niebywałej skromności i sympatii do współuczestników biesiady.
Czytając te komentarze, czułem się jakbym słuchał psychologa mówiącego, że matka bawiąca się ze swoim dzieckiem na placu zabaw nie jest radosna, lecz zrozpaczona. A jej popychanie dziecka na huśtawce, oraz temu podobne asystowanie, jest wyrazem jej frustracji, oraz ciągiem nieudanych prób zabójstwa, gdyż to oczywiste że chce je zabić, bo musi ponosić koszty utrzymania.
Drugi raz stykam się z Platonem i po raz kolejny komentarz jest jak łyżka soli dodana do wyśmienitej herbaty.
Mam już dosyć, dość już dawałem drugich szans. I wam potencjalni czytelnicy, radzę pominąć te sterty nonsensu, gdyż o ile w Obronie Sokratesa, można było się dowiedzieć kilku ciekawych faktów z życia głównego bohatera, oraz znaleźć kilka przydatnych informacji, co prawda nadzwyczaj źle podanych. To „Uczta” została oszpecona o wiele wydatniej. Tłumacza można postawić w jednym szeregu, z tymi, którzy uznali że Jezus głosił komunizm, a nazwanie tego nieporozumieniem, to o wiele więcej niż niedopowiedzenie.
[Na początek, chciałbym zaznaczyć, że czytałem najkrótsze wydanie, w którym wstęp i objaśnienia stanowiły około pięćdziesięciu procent całości. Wiem że istnieją inne, gdzie dodatki od współczesnych są o wiele dłuższe]
„Uczta”. Zapis rozmowy kilku mężczyzn przy kolacji. Książka przyjemna i pouczająca, prowadzona w luźnym stylu. Niewymagająca od słuchacza wiele. Nie zgadzam...
2019-01-18
Książka nie jest tym czego się spodziewałem. Argumentów przeciw demokracji jest raczej niewiele i wątpię aby przekonały jakiegokolwiek demokratę. Bardziej niż z zakresu filozofii politycznej, określił bym ją jako książkę historyczną. Mnogość faktów przytaczanych przez autora, oraz sposób ich przekazania są godne podziwu. Osobowość taka jak Erik von Kuehnelt-Leddihn, odciska bardzo silne piętno na swojej twórczości, tak silne, że każda jej książka sprawia wrażenie autobiografii. Jednak to dobrze, gdyż jeśli ktoś wypowiada się o wojnie w Wietnamie, i wspomina że nie tylko oglądał wiadomości, ale sam również był na tej wojnie (aż pięć razy!), to trudno takiej osobie odmówić autorytetu.
Do pozostałych zasług autora zaliczyć należy kilka przydatnych informacji na temat Rewolucji Francuskiej i jej okrucieństw na miarę Pol Pota, Winstona Churchilla, Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Świetny styl i niebywała erudycja, gwarantują, że choć książka jest pełna dygresji, to nadal jest warta przeczytania.
Jednak jeśli chodzi o krytykę demokracji, to lepszym wyborem będzie książka Hansa Hermanna Hoppeego: „Demokracja: Bóg który zawiódł”.
Książka nie jest tym czego się spodziewałem. Argumentów przeciw demokracji jest raczej niewiele i wątpię aby przekonały jakiegokolwiek demokratę. Bardziej niż z zakresu filozofii politycznej, określił bym ją jako książkę historyczną. Mnogość faktów przytaczanych przez autora, oraz sposób ich przekazania są godne podziwu. Osobowość taka jak Erik von Kuehnelt-Leddihn, odciska...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-12
KOMENTARZ MA 140 STRON, A SAMA OBRONA SOKRATESA 70!!! (Z CZEGO POŁOWA TO GRECKIE TŁUMACZENIE)
No cóż, tak zwana złota reguła mówi: "czyńcie innym, tak jak chcecie, aby wam czyniono", więc czynię. Nie żebym uważał komentarz za bezużyteczny i całkowicie zbędny. Fakt, był przydatny, ale nie na tyle dobrze sformułowany, żeby czytanie go było przyjemne. Ponadto autor kilka razy popełnia oczywiste błędy, że aż ręce opadają, gdybym nie myślał podczas czytania, uznałbym, że Sokrates wcale taki mądry nie był. Doskonałe streszczenie komentarza, stanowi opis Obrony na Wikipedii, który dodatkowo nie stawia ukrytego założenia że obecni filozofowie przerastają greka tak jak koparka łopatę. Może i technologia wtedy była dla nas zacofana, ale umysł jest uniwersalny i boli mnie, że nasza epoka jest najbardziej snobistyczną w historii. Bo jeśli nazwę kogoś "antycznym", "renesansowym", lub najgorzej, "średniowiecznym", to zostanie to niechybnie uznane za obelgę.
Cieszę się że kupno egzemplarza z greckim tłumaczeniem Obrony nie kosztowało mnie ani grosza więcej, niż gdybym kupił bez niego. Ale komentarz, z pewnością miał swój udział w cenie. I gdyby wydawnictwo było łaskawe poinformować, to może nawet bym się nie obraził.
Co do samego Sokratesa, to rzeczywiście łepski gość i do tego zabawny. Niejedną rzecz mądrą powiedział, klasyk, mądrość itp. warto przeczytać etc. A najbardziej podobało mi się jego stwierdzenie "Nie jest więc trudne, mężowie, uniknięcie śmierci. Dużo trudniej uniknąć nikczemności".
I tym optymistycznym akcentem kończąc, przejdźmy do ocen.
Komentarz 6/10
Obrona 8/10
KOMENTARZ MA 140 STRON, A SAMA OBRONA SOKRATESA 70!!! (Z CZEGO POŁOWA TO GRECKIE TŁUMACZENIE)
No cóż, tak zwana złota reguła mówi: "czyńcie innym, tak jak chcecie, aby wam czyniono", więc czynię. Nie żebym uważał komentarz za bezużyteczny i całkowicie zbędny. Fakt, był przydatny, ale nie na tyle dobrze sformułowany, żeby czytanie go było przyjemne. Ponadto autor kilka razy...
2018-09-19
2018-09-18
2018-09-15
Nie zaprzeczę że całość brzmi jak broszura propagandowa, jak sugerują niektóre opinie. Obawiam się jednak że niektórzy czytelnicy, za mało myśleli nad tym, czym jest propaganda. Niestety, powszechną dziś praktyką wrzucanie osób i rzeczy, do - tak zwanego - jednego worka.
Po rozpruciu naszego "worka", możemy dojść do wniosku ze książka Thomasa E. Woodsa Jr. jest propagandą. Ale jeśli już przeszywamy do niej tę łatkę, należny poczynić pewne rozróżnienie. Stawianie tej pozycji w jednym rzędzie z kłamliwymi paszkwilami Trzeciej Rzeszy lub ZSRR, jest wręcz karygodne.
Propagandę należy potępiać przede wszystkim dlatego ze jest fałszywa, a nie dlatego że coś propaguje bez dodatku krytyki. Książka pana Woodsa nie jest polemiką z przeciwnikami Kościoła, lecz jedynie pouczeniem katolików co do dokonań Kościoła. Po przeczytaniu należy zadać pytanie, "jak brzmiałoby pytanie, na które ta książka jest odpowiedzią?".
W omawianym przypadku, jeśli dojdziemy do wniosku, że pytanie brzmiało "co zrobił Kościół Katolicki dla cywilizacji zachodniej?", zrozumiemy że nie można autorowi zarzucić nierzetelności. Gdyby pytanie brzmiało "jak kształtowała się cywilizacja zachodnia, oraz jaką rolę odegrał w tym procesie Kościół Katolicki?", powinniśmy oczekiwać szerszego spojrzenia. Jednak przy krytyce literatury, należy brać zazwyczaj stronę autora. Jeśli zaś chodzi o jego intencje, podejrzewam że gdyby chciał opracować odpowiedź na drugie pytanie, musiałby napisać opasłą encyklopedię, a nie lekkostrawną dla umysłu książkę, która z łatwością mieści się w plecaku. Ponadto gdyby potraktował temat dogłębnie, nie przyciągnąłby oczekiwanej ilości czytelników, a przecież książkę kierował do zwykłego Kowalskiego, dla którego temat jest już dość zawiły, a nie zapalonego bibliofila czy krytyka.
Co do samej treści: zachowanie dziedzictwa antyku, zorganizowanie i formalizacja nauki, utworzenie uniwersytetów, prawo międzynarodowe, sformułowanie teorii oczekiwań na trzysta lub nawet pięćset lat przed ekonomistami nowożytnymi, postęp w rolnictwie, te i kilka innych rzeczy można tu znaleźć. Ale Josip Bošković i jego wkład w rozwój fizyki atomowej został niemal całkowicie pominięty. Ale naprawdę wielkim nieobecnym jest Georges Lemaître, który jest twórcą teorii Pierwotnego Atomu (Znanej nam jako Wielki Wybuch). Jego teoria została początkowo odrzucona przez Einsteina, ale dwa lata potem na skutek obserwacji Hubble'a spowodowała zmianę jego zdania. Pominięcie Lemaîtrea to wręcz nieporozumienie, którego nie jestem w stanie pojąć.
Ostatecznie jednak autor zasłużył na pochwałę, za dobrze udokumentowaną a pracę, podana w formie przystępnej dla laika. Nie jest to jednak książka dla ludzi z uprzedzeniami, gdyż jak już pisałem, jest wolna od jakiejkolwiek polemiki.
Nie zaprzeczę że całość brzmi jak broszura propagandowa, jak sugerują niektóre opinie. Obawiam się jednak że niektórzy czytelnicy, za mało myśleli nad tym, czym jest propaganda. Niestety, powszechną dziś praktyką wrzucanie osób i rzeczy, do - tak zwanego - jednego worka.
Po rozpruciu naszego "worka", możemy dojść do wniosku ze książka Thomasa E. Woodsa Jr. jest propagandą....
2018-08-02
2018-07-25
W zdecydowaniej większości jest to raczej obrona wiarygodności Biblii, choć znajdą się dodatki od Lewisa czy kilka innych dygresji filozoficznych na końcu. Tak czy inaczej jest to ogromna dawka wiedzy, bardzo rzetelnej, i posiadającej siłę przekonywania. Zostaje tu obalonych wiele kłamstw, a wiele spraw zostaje rozjaśnianych.
Problem w tym że jest to wiedza dość słabo przyswajalna, trudno powiedzieć co jest temu winne, inny niż w większości książek układ tekstu, podział tematyczny, styl pisarski, ogromna mnogość informacji których nawet nie próbujemy zapamiętać (jak na przykład dziwaczne imiona). Nawet mając dużo wolnego czasu, oraz nie mając wielu zmartwień, strasznie się męczyłem przy czytaniu. Pomimo że czytałem obszerniejsze dzieła, to żadne nie pochłonęło aż tyle mojego czasu.
Podejrzewam że dla kogoś kto ma zamiar się solidnie przygotować do debaty na wysokim poziomie, ta pozycja będzie wprost idealna. Lecz dla kogoś kto akurat nie ma problemów z historycznością Starego Testamentu, będzie to wątpliwa zdobycz intelektualna.
Z większości zawartych w książce informacji, prawdopodobnie będę miał mniejszy użytek niż z harpuna na rekiny. Ale i tak się ciesze że zaznajomiłem się z tą wiedzą.
Podejrzewam że wyciągnąłbym z siebie o wiele więcej zaangażowania, gdybym odczuwał naglącą potrzebę zdobycia arsenału argumentów służących mi do obrony tego w co wierzę. Ale że sięgnąłem po tę książkę prewencyjnie, z obawy że mogę jej wkrótce potrzebować (lecz nie mając żadnych sprecyzowanych oczekiwań), bardzo szybko się zmęczyłem. Jednakże nie mam zamiaru zostawiać jej na półce aby zbierała kurz, gdyż na pewno jeszcze do niej kiedyś wrócę.
W ogólnym rozrachunku mamy do czynienia z niezwykle bogatym złożem wiedzy, ogromnym, tak ogromnym że zarówno zachwyca, jak i przytłacza. Jednak dla tych którzy pilnie poszukują rozumowego odparcia ataków na Biblię, Chrystusa, Kościół, Cuda i wiele, wiele innych, lektura z całą pewnością będzie nadzwyczaj wciągająca i owocna.
W zdecydowaniej większości jest to raczej obrona wiarygodności Biblii, choć znajdą się dodatki od Lewisa czy kilka innych dygresji filozoficznych na końcu. Tak czy inaczej jest to ogromna dawka wiedzy, bardzo rzetelnej, i posiadającej siłę przekonywania. Zostaje tu obalonych wiele kłamstw, a wiele spraw zostaje rozjaśnianych.
Problem w tym że jest to wiedza dość słabo...
2018-07-17
2018-04-21
2018-04-05
2018-04-07
2018-03-23
2018-03-20
Lekko, szybko i przyjemnie. Czytając da się rozpoznać obszerną wiedzę autora,czego świadectwem są liczne wtrącenia z poza dziedziny (na przykład wspomnienie góry Tajget) lub też pewne rzadko spotykane pojęcia jak acedia czy anamneza. Wszystko to doprawione inteligentnym humorem, lecz nie prześmiewczym. Autor co nieco ośmiesza wrogą ideologie, ale samych ateistów nigdy nie miesza z błotem, a argumenty ad personam są obce jego wywodowi.
Ogólnie rzecz biorąc, wcale nie zła książeczka, poruszająca mnóstwo tematów, choć raczej nie wyczerpująca żadnego (i dobrze, bo wtedy byłby to drugi "Przewodnik Apologetyczny"). Niska ocena czytelników jest zapewne skutkiem tytułu który przyciągnął ateistów skuteczniej niż katolików, a to przecież do nich właśnie jest skierowana.
Podejrzewam że ateista myśli sobie: "A, więc tutaj są argumenty mające mnie przekonać i nawrócić, dobra, zobaczmy co też ci katole przygotowali", po czym czyta i odkłada nieporuszony, jeszcze bardziej utwierdzony w swoich poglądach.
"Katolicki Pomocnik Towarzyski" jednak ma inny cel, a przynajmniej w moim mniemaniu jest nim nie to aby przekonać ateistę o racji Kościoła, lecz raczej zapewnić katolikowi arsenał argumentów który pozwoli mu zachować opinie oczytanego i świadomego człowieka, kiedy znajdzie się w towarzystwie niezbyt religijnych dusz.
Tu nie chodzi o to aby ateista się nawrócił, ale o to aby katolik nauczył się bronić.
Na koniec dodam jeszcze że jest to bardzo dobry pomysł na dostarczenie wiedzy apologetycznej młodemu człowiekowi, wprost idealny prezent na bierzmowanie.
Lekko, szybko i przyjemnie. Czytając da się rozpoznać obszerną wiedzę autora,czego świadectwem są liczne wtrącenia z poza dziedziny (na przykład wspomnienie góry Tajget) lub też pewne rzadko spotykane pojęcia jak acedia czy anamneza. Wszystko to doprawione inteligentnym humorem, lecz nie prześmiewczym. Autor co nieco ośmiesza wrogą ideologie, ale samych ateistów nigdy nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-04
Dobre powtórzenie autobiografii autora "Zaskoczony Radością", plus wiele dodatków, oraz, co najważniejsze, uzupełnienie historii Lewisa o końcowy rozdział jego życia. Prawdziwa gratka dla miłośników Lewisa.
Ale wątpię czy warto sięgać po tą książkę, bez uprzedniego przeczytania "Zaskoczonego Radością". Jeśli jednak komuś się spodobała autobiografia, biografia niekoniecznie przypadnie do gustu. "Pielgrzym Radości" jest w głównej mierze środkiem do poznania autora a nie jego pracy, dlatego jest to kiepski pomysł na początek "znajomości".
Dobre powtórzenie autobiografii autora "Zaskoczony Radością", plus wiele dodatków, oraz, co najważniejsze, uzupełnienie historii Lewisa o końcowy rozdział jego życia. Prawdziwa gratka dla miłośników Lewisa.
Ale wątpię czy warto sięgać po tą książkę, bez uprzedniego przeczytania "Zaskoczonego Radością". Jeśli jednak komuś się spodobała autobiografia, biografia niekoniecznie...
Jak wyjaśnia autor, ma on skłonność do tworzenia kontrowersyjnych tytułów po ojcu, który, co ciekawe, był jednym z czołowych kaznodziei i pisarzy metodystycznych w Anglii. Napisał on książkę „Katolicyzm protestantyzmu” więc to wyjaśnia śmiałość jego syna, który nazywa się w podtytule najsłynniejszym ateistom świata.
Książka nie jest łatwa. Autor zaznacza już na początku, że choć uznał że wszechświat pochodzi od Absolutu. To nadal pozostaje mortalistą, czyli nie wierzy w życie pozagrobowe. Ci którzy uważają, że uwierzył dla wygody, najpewniej nie przeczytali książki dokładnie.
Przeciwnie co do dociekań ateistów, którzy nazwali go dosłownie apostatom, Flew wspomina, że stracił wiarę już w młodości, co ukrywał, bo bał się konfrontacji z ojcem (zapewne z wielu powodów). Tak czy owak, uznał że nie warto ujawniać prawdy, kiedy przynosi ona ból, jemu i jego rodzinie, co pasuje jak ulał do konformizmu, który mu się zarzuca wobec jego nawrócenia.
Warto się zapoznać z treścią książki wierzącym w Boga chrześcijańskiego, gdyż obrazuje ona drogę niezupełnie do Niego, lecz do tak zwanego Boga Arystotelesa, czy też Absolutu, który jest czymś mniej niż Bóg w którego wierzą chrześcijanie, to Bóg w którego wierzą chrześcijanie jest Absolutem. Flew określa swoje rozumowania jako teologię naturalną, oraz pielgrzymkę rozumu. Co to znaczy dla przeciętnego czytelnika? No cóż, raczej niewiele, kiedy jest utrwalony w swoim ateizmie, jednak dla kogoś kto chce uzasadniać swoją wiarę na podstawie faktów naukowych, które przekonały przynajmniej jednego ateistę, książka może okazać się nadzwyczaj pożyteczna.
Sam Flew przez większość swojego życia był ateistom. Jak sam wspomina, wierzył kiedyś, że istnienie Boga, jest sprzecznością tego samego rodzaju co "okrągły kwadrat". Wierzył, że można udowodnić Jego nie istnienie. Dodatkowo, był kimś więcej niż filozofem-ateistom, był filozofem religii, i twórcą całego systemu filozoficznego uzasadniającego ateistyczny punkt widzenia. Podczas gdy ludzie pokroju Sartego, Camusa, czy Russella doszli do ateizmu, jako do wniosku pobocznego.
To kim jest autor, oraz jaka jest jego historia, pozwalają na stworzenie nowej, ulepszonej wersji zakładu Pascala, w której bierzemy pod uwagę to, że zarówno kapłan który prawie całe życie poświęcił obronie religii, i prawdopodobnie zna wszystkie argumenty apologetyczne, jakie my znamy, oraz prawdopodobnie więcej, może porzucić wiarę (choć przyznaję że nie znam takiego przypadku). Oraz, że profesor filozofii w Oksfordzie, który większość długiego życia, poświęcił krytyce religii, oraz znał prawdopodobnie wszystkie argumenty jakie znamy przeciw niej, a być może i więcej, może tę wiarę przyjąć. Cały zakład nie sprowadza się do jednoznacznego rozstrzygnięcia sprawy, ale raczej do pewnego ściągnięcia skrajności z obu stron do centrum, oraz kategorycznego dowodu, że jedynym pewnikiem w kwestii religii jest zdanie "To nie jest prosta sprawa, nawet dla najlepiej wykształconych ludzi na świecie".
Poza wywodami głównego autora, znajdziemy również kilka (naście) akapitów od dwóch chrześcijan: biskupa N. T. Wrighta, oraz apologety Roya Abrahama Varghese, o których też należy wspomnieć. Stanowią one jedynie dodatek, a argumentacja w nich przedstawiona specjalnie do mnie nie trafia. Ale być może wynika to z mojej nieznajomości rzeczy. Argumentacja tam przedstawiona z pewnością będzie miała większą siłę oddziaływania, na tych którzy są lepiej zaznajomieni z nieco szerszym spektrum postrzegania. Dla teistycznych fizyków kwantowych, noblistów, takich jak Max Planck cz też Warner Heisenberg, ich znaczenie z pewnością było o wiele większe, gdyż rozumieli o wiele lepiej konsekwencje uznania pewnych faktów. Jako że sam takiego rozumienia nie posiadam, nie będę stwierdzał kategorycznie, że dane argumenty są słabe, a jedynie nie przekonujące dla laika.
Jak wyjaśnia autor, ma on skłonność do tworzenia kontrowersyjnych tytułów po ojcu, który, co ciekawe, był jednym z czołowych kaznodziei i pisarzy metodystycznych w Anglii. Napisał on książkę „Katolicyzm protestantyzmu” więc to wyjaśnia śmiałość jego syna, który nazywa się w podtytule najsłynniejszym ateistom świata.
więcej Pokaż mimo toKsiążka nie jest łatwa. Autor zaznacza już na początku, że...