-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać312
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2019-01-27
2018-10-16
2018-09-19
2018-09-18
2018-07-28
2018-07-17
2018-05-18
Autor podjął się o wiele trudniejszego zadania niż poprzednio, kiedy w powieści "Władca Świata" ukazał Zło (nie przypadkiem z wielkiej litery), które stanowi zagrożenie dla ludzkości i prowadzi ją w linii prostej ku zagładzie. Ukazanie przerażającego obrazu bólu i rozpaczy, oraz ludzi dopuszczających się okrucieństwa, pozwala nam snuć domysły na temat innych form tegoż okrucieństwa. Kiedy czytamy o grupach ludzi zdziczałych, dopuszczających się rozbojów i morderstw w nadzwyczaj bestialski sposób, wnioskujemy że dopuszczają się również gwałtów, choćbyśmy nie czytali o wprost. Kiedy widzimy kogoś nadzwyczaj zepsutego, raczej nie kłócimy się odnośnie tego czy dopuszcza się również innych pomniejszych i pospolitych aktów zła, nie potrzebujemy ultra-dokładnej analizy każdego aspektu życia złoczyńcy aby go potępić.
Jednak kiedy autor próbuje pokazać wizję Dobra, sprawa się komplikuje po tysiąckroć (albo więcej). Jeżeli ukazywana nam postać przedstawia najszlachetniejsze cechy charakteru, które pragniemy kształtować u samych siebie, oraz dokonuje wyraźnych aktów cnoty i heroizmu. Zapewne uznamy że jest taka osoba godna naśladowania. Tyle że jeśli chodzi o drobiazgi takie jak stosunek do zwierząt, dyscyplina w wypełnianiu obowiązków domowych, sposoby spędzania czasu wolnego, wypoczynek po pracy, możemy w większości przypadków tylko snuć domysły.
Przedstawienie wartości, oraz ludzi reprezentujących te wartości, jest o wiele łatwiejsze w przypadku ukazywania Zła niż Dobra. Sfera rzeczy których nie należy robić, jest o wiele szersza niż sfera rzeczy które należy robić. Ukazanie zaś całego świata, rzeczywistości mającej reprezentować sobą Dobro jest wręcz niewykonalne dla człowieka. Chyba że zastosuje on pewien manewr który ocali całość wywodu przed nie kończącym się kwestionowaniem aspektów ukazanej wizji. Ponadto, manewr ten pozwala na uniknięcie przypisywania sobie niesamowitej wiedzy i autorytetu. Manewrem tym w książce "Świt nowej ziemi" jest prolog i epilog.
O zasadności jego użycia wiedział również C.S. Lewis kiedy pisał książkę "Podział Ostateczny".
Co do zaś treści samej książki, to trudno się utożsamiać z głównym bohaterem, pomimo że w wyniku utraty pamięci świat w którym się znajduje jest mu tak samo obcy jak czytelnikowi. Kolejną przeszkodą, za którą nie możemy winić autora, jest niezgodność jego wizji przyszłości z tym jak ją widzieliśmy jako przeszłość (książka została napisana ponad sto lat temu).
Opisy są wystarczające a czasem nawet męczące, lecz nie o nie chodzi. Rozterki głównego bohatera są na całe szczęście nadal aktualne, a odpowiedzi na pytania jakie stawia, w większości satysfakcjonujące.
Całość czyta się szybko, choć miejscami trzeba przystanąć. Ostatni rozdział zamyka sprawę bardzo sprawnie, gdyż tuż przed nim odniosłem wrażenie że akcja jest niedostateczne rozwinięta. A epilog działa jak środek ułatwiający trawienie po obfitym i ciężkim posiłki. Pozostawiając nas ubogaconych o kolejne wartościowe doświadczenie.
Gorąco polecam.
Autor podjął się o wiele trudniejszego zadania niż poprzednio, kiedy w powieści "Władca Świata" ukazał Zło (nie przypadkiem z wielkiej litery), które stanowi zagrożenie dla ludzkości i prowadzi ją w linii prostej ku zagładzie. Ukazanie przerażającego obrazu bólu i rozpaczy, oraz ludzi dopuszczających się okrucieństwa, pozwala nam snuć domysły na temat innych form tegoż...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-23
Jak zwykle u Lewisa, nadzwyczaj przejrzyście, prosto i genialnie napisana książka będąca tym czym ma być, wprowadzaniem w chrześcijaństwo. Sam autor mówi nam że została ona poddana korekcie po konsultacjach z duchownymi: anglikańskim, katolickim, metodystycznym i prezbiteriańskim.
Zaczyna się od uświadomienia istnienia obiektywnej prawdy, następnie przedstawienia że ta prawda objawia się w osobie Jezusa Chrystusa, a kończy na wyjaśnieniem kim jest i w co wierzy chrześcijanin.
Czyta się bardzo szybko, gdyż książka jest napisana w mojej ulubionej formie, czyli trzydzieści trzy rozdziały po - średnio - sześć stron każdy.
Jedyną rzeczą jaka mnie zupełnie zaskoczyła było jedno zdanie, a mianowicie: "Zarówno ateizm, jak i rozwodnione chrześcijaństwo to filozofie dobre najwyżej dla dzieci".
No cóż, z drugą częścią trudno się nie zgodzić, przecież nikt na świecie nie uważa się za wyznawcę "rozwodnionego chrześcijaństwa". Lecz pierwsza budzi wątpliwości, odnośnie nadziej na to czy ta pozycja jest odpowiednia dla tych którzy odczuwają dumę z tego że są ateistami. Z drugiej strony jednak, jedno zdanie nie czyni z całej książki paszkwilu, ateista coś z chrześcijaństwa tu znajdzie, a czasami warto użyć ostrzejszych słów aby ktoś zrozumiał powagę sytuacji.
Jednak największy potencjał "Chrześcijaństwo po prostu" ma w odniesieniu do tych którzy za chrześcijan się uważają, a nimi nie są, oraz... młodzieży, gdyż to właśnie w okresie dojrzewania człowiek zadaje sobie pytania i pragnie dokładniejszej wiedzy, jeśli rodzic czy opiekun nie wyjaśni o co chodzi z harfami i koronami w niebie, dziecko myśląc że niebo to miejsce w którym śpiewasz w nieskończoność, prawie na pewno straci wiarę.
Z pewnością to tylko podstawy wiary, ale biorąc uwagę, jak wiele ludzi pozostaje na poziomie wiedzy dziecka, z pewnością książka jest godna polecenia. Wprost nie wyobrażam sobie - w przeciwieństwie do Lewisa który pozwalał nawet pomijać konkretne rozdziały - jak można nie skorzystać na lekturze.
Polecam!
Jak zwykle u Lewisa, nadzwyczaj przejrzyście, prosto i genialnie napisana książka będąca tym czym ma być, wprowadzaniem w chrześcijaństwo. Sam autor mówi nam że została ona poddana korekcie po konsultacjach z duchownymi: anglikańskim, katolickim, metodystycznym i prezbiteriańskim.
Zaczyna się od uświadomienia istnienia obiektywnej prawdy, następnie przedstawienia że ta...
2017-11-17
Książka głęboka i trudna w odbiorze, jednak wypełniona specjalistyczną wiedzą na temat społecznie ustalonego kultu rzeczywistości wiecznej (jak autor nazywa religię).
Ogólnie rzecz biorąc, wiele trafnych spostrzeżeń i bardzo ciekawe ogólne przesłanie, odsłaniające że wskazanie "dowodów" potwierdzających tezę którejkolwiek ze wzajemnie zwalczających się stron: sceptyków i wierzących, jest właściwie tak samo (nie)możliwe. Ostatni rozdział przed konkluzją kończy się przypomnieniem, z dość dokładnym objaśnieniem słynnego "zakładu" Pascala, który jest odpowiednią rzeczą na którą należy zwrócić uwagę po zapoznaniu się z poprzedzającym go materiałem. Ogólnie rzecz biorąc nie trzeba uznawać realności Boga czy w ogóle bytów poza poznaniem empirycznym, aby stwierdzić że mając na względzie zdrowy rozsądek i logikę możemy wykazać wyższość jednych wyznań nad drugimi. Wtedy właśnie wspomniany zakład będzie miał możliwość dotarcia głębiej do świadomości odbiorcy, gdyż w przypadku zatwardziałego ateisty (wierzącego że Boga nie ma), "zakład" zostanie potraktowany z uwagą równej tej jaką poświęcamy losowej chmurze na niebie.
Ostatecznie, uważam że książek tej rangi nie należy zostawiać w biblioteczce po jednym przeczytaniu. Kołakowski pisząc zdaje się być częściowo po stronie sceptyków jak i wierzących, częstokroć kwestionując argumenty obydwu opcji. Jednak po którejś się opowiada. Po której? Chyba nie jest to trudne do rozpoznania.
Nie jest to ani książka napisana przez konwertytę ani apostatę. Po prostu, filozof o religii, najbardziej obiektywnie jak to możliwe.
PS: Tytuł (lub raczej podtytuł) przyciągnął mnie również dzięki zawartym w nim słowu "diable", gdyż zawsze ciekawił mnie pogląd sceptyków na jego temat. Tymczasem w książce jest on ledwie wspomniany, co było niewielkim, aczkolwiek jednak było, rozczarowaniem.
Książka głęboka i trudna w odbiorze, jednak wypełniona specjalistyczną wiedzą na temat społecznie ustalonego kultu rzeczywistości wiecznej (jak autor nazywa religię).
Ogólnie rzecz biorąc, wiele trafnych spostrzeżeń i bardzo ciekawe ogólne przesłanie, odsłaniające że wskazanie "dowodów" potwierdzających tezę którejkolwiek ze wzajemnie zwalczających się stron: sceptyków i...
Większość materiału nie imponuje, a niektóre rozdziały są w całości stratą czasu (zwłaszcza te z poza kręgu cywilizacji judeochrześcijańskiej). Jednakowoż znajdują się takie które bawią, oraz kilka takich które na prawdę warto pamiętać. Ja znalazłem takich 59. Co prawda, stanowi niewielki procent całości, ale to wystarczy aby uznać książkę za wartą przeczytania.
Parę procent jakości w skali całości może się wydawać czymś nie wartym kupna, ale pomyślą tak pewnie tylko osoby nie znają wartości anegdot, niejednokrotnie znajomość kilku bardzo mi pomogła, widocznie ożywiając rozmowę, no i oczywiście robiąc pozytywne pierwsze wrażenia (które można zrobić w przypadku każdej osoby tylko raz, więc warto zrobić to dobrze).
Świetny relaks umysłowy, który może przyczynić się do znacznego polepszenia naszego wizerunku w oczach innych. W sam raz kiedy ma się ochotę na coś lżejszego, niż opasłe traktaty filozoficzne lub encyklopedie.
Polecam.
Większość materiału nie imponuje, a niektóre rozdziały są w całości stratą czasu (zwłaszcza te z poza kręgu cywilizacji judeochrześcijańskiej). Jednakowoż znajdują się takie które bawią, oraz kilka takich które na prawdę warto pamiętać. Ja znalazłem takich 59. Co prawda, stanowi niewielki procent całości, ale to wystarczy aby uznać książkę za wartą przeczytania.
więcej Pokaż mimo toParę...